Monthly Archives: październik 2005

Relacja z Bogiem jest relacją z Bogiem!

Akaron Adam

Jest to wzrastająca jedność ze Stworzycielem wszystkiego. Jest to relacja na wszystkich poziomach. Jest intymna, pełna miłości, szacunku, czci i jedności. Jest osobista, trwała i uczciwa. Jest to pozbywanie się siebie, aby zyskać Jezusa. Jest to relacja między Stwórcą i stworzeniem, Ojcem i dzieckiem, Mężem i żoną. Jest pełna pasji, współczucia, podnoszenia, uzdrowienia, wzmocnienia i satysfakcji. Więź z Bogiem buduje jedność z Nim, jedność ze Stwórcą, gdzie wymiana wprowadza człowieka do boskiego życia. My wymieniamy nasze słabości na Jego moc, nasze smutki na Jego radość, naszą samotność na Jego jedność i przynależność, naszą ignorancję na Jego wiedzę, naszą głupotę  na Jego mądrość, nasz niepokój na Jego pokój, naszą frustrację na Jego doskonałość, nasz brak nadziei na Jego nadzieję, nasze złamanie na Jego wspólnotę, nasze problemy na Jego rozwiązania, nasze niewolnictwo na Jego wolność, nasz ból na Jego miłość.

Jest tak wielu ludzi, którzy przyszli do Boga po zbawienie lecz mają tylko wiedzę o Bogu i nigdy nie cieszyli się osobistą, intymną więzią z Nim. Rozumieją to, że Jezus umarł na krzyżu, lecz nie pojmują dlaczego. Zrozumienie nie koniecznie skutkuje zastosowaniem,  a zatem niekoniecznie przekłada się na życiowe doświadczenie. Gdy Jezus wziął na siebie karę za nasze grzechy to nie zrobił tego po to, abyśmy uniknęli piekła i poszli do nieba. Przyszedł i umarł po to, abyśmy mogli mieć wieź z Ojcem. Oczywiście więź z Bogiem oznacza to, że będziemy z Nim mieszkali tam, gdzie On jest, czyli w niebie. Wieczne życie w niebie jest produktem ubocznym zaangażowanie w relację z Bogiem. Jak ze wszystkim w Królestwie Bożym, najpierw jest więź, a jako wynik tej więzi pojawia się w naszym życiu mnóstwo wspaniałych rzeczy. Te rzeczy przychodzą w miarę jak rozwijamy się i wzrastamy w obrazie naszego Ojca. Wszystko, co pochodzi od Boga jest wynikiem relacji z Bogiem. Relacja jest podstawą do zaufania, czci, respektu i komunikacji.

Intymność z Ojcem wymaga uczciwości z Nim, zaufania w to, że On kocha cię i chcę wyłącznie budować, wspierać i uzdrawiać ciebie. Chce uwolnić cię od kłamstw i więzów, które uniemożliwiają ci wzrost w Jego obraz. Podjęcie decyzji o przyjęciu Jezusa jako Zbawiciela nic nie znaczy jeśli nie chcesz dalej iść drogą intymności z twoim Ojcem. Nie jest to obciążające żądanie, które wymaga wypełnienia, aby zyskał życie wieczne. Nie, jest to radość i najwyższe powołanie ludzkości, aby żyć w jedności ze Stwórcą , Ojcem. To dlatego przyszedł Jezus, dlatego poddał się ukrzyżowaniu. To było po to, abyśmy mogli przyjść do Ojca i zacząć wzrastać w intymności z Nim. Jest to jedyna wartościowa przyczyna przyjęcia oferty przebaczenia Jezusa.

Wieź z Bogiem jest na teraz i tutaj, nie potrzebujemy czekać na niebo. Gdy żyjemy w więzi z Bogiem to żyjemy w niebie tutaj. W miarę wzrostu bliskości z Nim, przyjmujemy Jego charakter i zaczynamy również żyć tak, jak On. Jest to prawdziwa ścieżka powodzenia we wszystkim. Gdy wzrastamy w podobieństwie do Boga przyciągamy te rzeczy, które pochodzą ze światła a odpychamy te z dziedzin ciemności. Zaczynamy żyć jako dzieci Boże zamiast żyć jak dzieci szatana. Nie przez to, ze staramy się wymusić czystość poprzez zasady czy prawa, lecz przez wewnętrzną przemianę, która towarzyszy pogłębiającej się więzi z Bogiem. Nie musimy zmagać się jak pantera usiłująca zmienić swoje pręgi, co jest niemożliwe i przynosi tylko frustrację i potępienie.

Jer 13:23     Czy murzyn może zmienić swoją skórę
A pantera swoje pręgi?
A czy wy przywykli do złego,
Możecie dobrze czynić?

Musimy tylko skoncentrować się na naszej relacji z Bogiem i pozwolić naszej wewnętrznej osobie zmieniać się, co będzie się odbijało w postaci zmiany zewnętrznych zachowań.

Proces wzrostu ma życiowe znaczenie. Bóg stworzył wiat i to w jaki sposób on funkcjonuje. Maleńkie ziarnka rosną, po pewnym czasie, do rozmiarów potężnych drzew. Pory roku zmieniają jedna w drugą się stopniowo. Nie mamy wiosny jednego dnia, a lata następnego, tak się dzieje tylko w kalendarzu. Wszystko wzrasta zgodnie z Bożym planem. Gdy idziemy ścieżką relacji z Bogiem wzrastamy w Jego obraz i życie. Nie możemy stać się tacy jak On natychmiast. Ludzi usiłują tego i nigdy nie wzrastają ponieważ nie są szczerzy wobec siebie lub Boga. Zawsze udając, zawsze twierdząc, że są zmiany podczas, gdy ich serca pozostają takie same pomimo intensywnych wysiłków i zmagań.  Pantery mają pręgi, lecz to nie powoduj, że są one wystawione na widok, czy chodzą w zamieszaniu. Sposobem na życie w Królestwie jest trwanie w więzi. Bóg chce, abyśmy byli tacy jak On i dlatego zostaliśmy stworzeni na Jego podobieństwo. Adam i Ewa chcieli być tacy, jak Bóg i chcieli tego szybko. Byli już stworzeni na Jego obraz i wzrastali w tym a jednak próbowali to zrobić jedząc zakazany owoc (Ex 3). Natychmiastowy wzrost podobieństwa do Niego bez umiejętności radzenia sobie z tym to próba pominięcia procesu wzrastania przewidzianego przez Stwórcę. Jeden krok po drugim, lekcja po lekcji, ruch do przodu wtedy, gdy jesteśmy gotowi do ruszenia. Wszystko, co zostaje dane przez Boga wypływa z relacji z Nim. Mistrzostwo szatana ciągle działa na dzieci Boże tak jak i wówczas, zwodząc ludzi do mylenia i działania tak, jakby był inny sposób na osiągniecie zysków z trwania w więzi z Bogiem, bez więzi z Bogiem. To kłamstwo jest łatwe do wykrycia w świecie. Dary Boże są fałszowane. Zamiast Bożego głosu mają tarot, I-cing i miliony innych sposobów na zdobycie bożego prowadzenia. Zamiast słuchania Boga mają Reiki, duchowe prowadzenie itd. Mają formę pobożności, bez Boga.
Jest znacznie więcej podstępnych form szatańskiego kłamstwa i znajduje się ono również chrześcijańskim kościele. Przybiera wiele form, lecz zawsze pozostaje niezmienne w swych usiłowaniach zdobycia korzyści pochodzących z więzi z Bogiem, bez więzi z Bogiem.

Relacja z Bogiem jest tam, gdzie Ojciec i jego dziecka mieszkają jako jedno. Gdzie dziecko żyje w miłości, szacunku, czci i poddaniu swemu Ojca a Ojciec kocha, szanuje, zaopatruje swoje dzieci oraz udziela im poleceń.
Podstawą relacji jest komunikacja. Jedyny sposób na poznanie Bożej woli dla twojego życia jest taki, że On sam ci o tym powie.  Aby ci mógł powiedzieć, ty musisz słuchać. Ludzie usiłują znaleźć sens swego życia w Biblii, usiłują mieć relację z Bogiem poprzez Biblię. Chcą mieć relację za pośrednictwem Pawła, Dawida, czy kobiety przy studni. Usiłują wyznawać słowo, które Bóg do tych ludzi powiedział. Niemniej najważniejszym faktem jest tutaj to, że Bóg faktycznie do nich wszystkich mówił a ci wszyscy wielcy ludzie żyli w posłuszeństwie dla tego głosu Bożego, a szczególnie Jezus. Bóg mówił do nich i chce mówić do ciebie, bezpośredni. Nie poprzez kogo Innego, nie przez zagadkowe małe posłania, które musisz odkrywać jak detektywistyczne tajemnice. Nie poprzez inspiracje „jak rzucony grosz”, ludzi, którzy idą za fałszywymi bogami polegają na takich rzeczach. Nasz Bóg jest żywy i wymowny. Biblia jest napisana przez tych, którzy słyszeli Jego głos. Saul wielki badacz został Pawłem, wielkim słuchaczem i spędził czternaście lat na pustyni, aby słuchać prawd przekazywanych mu przez Ojca. Mojżesz słyszał Boży głos stale, Jozue był tam, gdy Mojżesz przyniósł dziesięcioro przykazań, lecz wiedział wystarczająco dużo, aby nie zważać na Boże nakazy. Zostało mu polecona, aby pożądał ziemi mlekiem i miodem płynącej, zabił mieszkańców i zagarnął ich ziemię. Zrobił to ponieważ żył zgodnie z głosem Bożym.
Wielki prorok Samuel stwierdza (1 Sam. 15:22 BT):
Samuel odrzekł: Czyż milsze są dla Pana całopalenia i ofiary krwawe od posłuszeństwa głosowi Pana? Właśnie, lepsze jest posłuszeństwo od ofiary, uległość – od tłuszczu baranów.

Jezus mówi do KOŚCIOŁA w Laodycei (Obj. 3:20 BW):

Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli kto usłyszy GŁOS MÓJ i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną.

W Starym Przymierzu ludzie usiłowali prowadzić wzięte życie postępując według określonego zestawu przepisów i to się nie powiodło. Nowe Przymierze to zamierzona intymna relacja między Ojcem a Jego dzieckiem, między Mężem a Żoną, Stwórcą i stworzeniem. Nie mamy już postępować według zapisanego kodu postępowania, lecz żyć w relacji miłości. Bóg nie tylko postawił nas na drodze, lecz On chce iść z nami. Wzrastamy w jedności z Nim, słuchamy i jesteśmy posłuszni głosowi Pana. Jezus mówił w przypowieściach dlatego, żeby tylko ci, którym bóg otworzy uszy mogli je zrozumieć. Nie mówił jasno, ponieważ nie mamy postępować według reguł lecz chodzić w relacji z Bogiem. Tylko wtedy będziemy mogli zrozumieć to, co Jezus mówił. Wszystko zależy od relacji z Bogiem, droga która została przygotowana przez Niego i która jako jedyna będzie skutecznie funkcjonować.

Wszyscy jesteśmy indywidualnymi jednostkami i Bóg zajmuje się nami indywidualnie. Wszyscy mamy unikalne  powołanie nad naszym życiem i każdy z nas znajduje się na innym poziomie wzrostu. Jedynym sposobem upewnienia się, że Bóg kontroluje twoje życie, drogę i przeznaczenie jest żywa relacja z Nim. Ponieważ w miarę zmiany okoliczności zmieniają się wymagania wobec nas. Jezus posła swoich uczniów i powiedział im, żeby nie zabierali ze sobą żadnego zaopatrzenia dla siebie. Później powiedział im, żeby je zabrali, Łuk 22:35-36. Wymagania zmieniły się tak jak wydawało się to Panu właściwie. Jest Boży rozkład czasowy, który zna tylko On (Kazn. 3) a my możemy tylko płynąć razem z nim, jeśli znajdujemy się w relacji z Bogiem. Ludzie ze wiata postępują w zależności od tego, co dyktują im okoliczności i czas ich wystąpienia, lud Boży musi uznawać  Boga. Relacja z Bogiem wymaga tego, abyśmy uczynili Boga, Bogiem i szukali Go we wszystkich dziedzinach naszego życia.

Największym przywilejem życia jest być dzieckiem Bożym. Największym błogosławieństwem w życiu  jest być w pełnej miłości, wsparcia i porozumienia (komunikacji) relacji z Ojcem. Pan nie porzucił nas tak, abyśmy musieli wziąć swoje duchowe życie w swoje ręce, ani nie oddał go w inne ręce. Mamy dostęp z pierwszej ręki do prawdy, mocy, siły, zrozumienia, mądrości i życia, bezpośrednio od Ojca. Nie potrzebujemy Kapłana ani pośrednika poza Jezusem. Mamy dostęp do Boga. Nie musimy składać strzępów niepowiązanych tekstów, dla znalezienia prawdy, Bóg  mówi nam czystą prawdę. Nie tylko jest to czysta prawda, lecz jest ona odpowiednia do tego, gdzie się znajdujemy. Mówi do nas to, co potrzebujemy wiedzieć i wtedy, kiedy jest nam to potrzebne. A teraz zastanówmy się, co kto inny chce od nas, gdy do nas o czym mówi? Żebrak przy Pięknej Braćmi prosił Piotra i Jana o pieniądze, ponieważ wydawało mu się, że tego potrzebuje. Jednak Piotr i Jan wiedzieli czego mu rzeczywiście mu potrzeba i uzdrowili go (Dz. 3:1-10). Nikt inny nie wie tak dobrze, czego nam potrzeba jak Bóg. Żadne uważnie zaplanowane studia czy szkoła biblijna nie nauczy nas tego, co może nauczyć nas Bóg. Ponieważ to Duch Święty wprowadza nas w prawdę. Jan 16:12-13. Bóg może i będzie używał innych ludzi, aby pomóc ci pokazać pewne rzeczy i potwierdzić to, czego już cię uczył, lecz nigdy nie wykorzysta kogo zamiast samego Siebie. Jezus nie umarł po to, aby miał relację ze swoim pastorem, kapłanem, nauczycielem szkoły biblijnej, budynkiem kościelnym czy Biblią, lecz po to, aby mógł mieć relację z Ojcem. Nikt inny nie jest w stanie tak cię uczyć, jak Ojciec cię może cię nauczyć. Nikt nie jest w stanie prowadzić cię tak, jak może prowadzić cię Bóg. Nie polegaj w sprawie prawdy na nikim innym oprócz Boga. Prawda jest wtedy prawdą, gdy znane są wszystkie zmienne. Czy prawdą jest, że słońce wstaje na wschodzie? Jak na razie tak jest, lecz którego dnia nie wstanie w ogóle. Jakkolwiek wydaje się to odległe, którego dnia Słońce i Ziemia przestaną istnieć, jak wiemy. Zatem jest to tylko tymczasowa prawda. Nie jesteśmy w stanie sprawdzić co jest prawdą ponieważ nie wiemy wszystkiego o wszystkim. Tylko bóg wie i musimy spoglądać na Niego w poszukiwaniu prawdy. Wszystko, co widzimy, słyszymy, dotykamy odczuwamy smakiem czy powonieniem jest czasowe, tylko duchowa rzeczywistość ma trwać wiecznie. Bóg jest jedyną istotą bez początku i bez końca i w poszukiwaniu prawdy musimy opierać się na Nim. Bóg wszystko stworzył, musimy polegać na Nim w poszukiwaniu prawdy. Bóg powołał do istnienia wszystko i musimy polegać na Nim w poszukiwaniu prawdy. Jako ludzkie jednostki zostaliśmy stworzeni do tego, aby żyć w jedności z naszym Ojcem. Mamy żyć w intymnej więzi z Nim. Nie zostaliśmy wyposażeni w takie zdolności, aby rozszyfrować prawdę, jest to zupełnie poza naszymi zdolnościami. Nie było takiej potrzeby, ponieważ Bóg jest autorem naszej prawdy. Prawdy, którą On objawia nam osobiście i indywidualnie. Ludzie patrzą w biblię szukając prawdy, lecz zastępowanie Boga w ogóle nie było celem Biblii. W Biblii możemy zobaczyć w jaki sposób Bóg pracował z innymi ludźmi i dzięki temu zrozumieć to, jak pracuje z nami. Biblia została napisana przez ludzi, którzy rozumieli wpływ Ducha Świętego. Jest to inspirowany zapis Boga i ludzkości, lecz nie jest Bogiem. Czy kiedy zmagasz się, to „sięgasz do słowa” czy „sięgasz do Boga”.

Pewien mężczyzna kochał swoją kobietę. Ona pisała do niego listy miłosne, on oprawiał je, cenił, czytał stale i wciąż. Miłość jego życia zapukała do drzwi, lecz on nie otworzył ich ponieważ czytał listy miłosne. Jego miłość ciągle puka do drzwi, lecz on nie otworzy, ponieważ czyta listy miłosne. Łatwiej jest dla niego czytać listy ponieważ to powoduje, że ma kontrolę nad relacją. Traci ciepło miłosnego ucisku, czułość  pocałunku ukochanej, intymność obiadów spożywanych przy świecy, spacerów w świetle księżyca i to wszystko pozostałe, lecz czuje się bezpieczny, bo nie ma nic do stracenia. Oczywiście nic też przez to nie zyskuje. Dobrze jest czytać Biblię, lecz to nie może zastąpić nam relacji z Bogiem. Jedynym prawdziwym sposobem na czytanie Biblii jest czytanie jej z Bogiem. Bóg kieruje nas do tego, co On chce, abyśmy czytali, kiedy On chce, abyśmy czytali a wtedy powie nam, co chce na podstawie tego fragmentu pokazać. On je napisał, On jedynie jest właściwą osobą do pouczania z niego. Biblia jest niesamowitym błogosławieństwem gdy jest czytana w jedności z Bogiem, lecz jeśli odszyfrowujemy ją przy pomocy naszych naturalnych zmysłów (umysłu) to może być straszliwym przekleństwem.

Ponieważ nigdy nie mielimy jej czytać i rozszyfrowywać o własnych siłach, lecz z tym wyposażeniem, które jest jedynie wtedy skuteczne, gdy jesteśmy w intymnej, pełnej miłości relacji komunikacji z Bogiem. Jesteśmy całkowicie uzależnieni od Boga we wszystkim, bez niego nic nie możemy, Jan 15;5. W taki sposób zostało to ustanowione. Jeśli chcesz prawdziwego światła, prawdziwej miłości, prawdziwego pokoju, prawdziwej mądrości, prawdziwego powodzenia, prawdziwego prowadzenia, prawdziwego zbawienia, prawdziwego wzrostu, prawdziwej jedności i prawdy, musisz znaleźć się w relacji z Bogiem. Jeśli nie to będziesz musiał polegać na bezużytecznych imitacjach. Pseudo duchowość jest wtedy, gdy ty podejmujesz wszystkie decyzje i prosisz Boga, aby to usankcjonował, ty cały czas mówisz i oczekujesz, że Bóg będzie cały czas słuchał. Gdy ty mówisz Bogu, co robić, zamiast pozwolić Bogu udzielać ci poleceń. Wyrażasz swoją wolę i chcesz, aby Bóg dostosował się do niej, podczas, gdy to ty powinieneś dostosować swoją wolę do woli Ojca.  W skrócie: pseudo duchowość polega na tym, że człowiek działa jak by był Bogiem i oczekuje, że Bóg podporządkuje się temu. Bóg stworzył człowieka na swój własny obraz a pseudo duchowość usiłuje stworzyć Boga na swój własny obraz.

Bóg nigdy nie zaangażuje się w taką relację. Tam, gdzie człowiek polega na swej własnej mądrości, podejmuje swoje własne decyzje, wybiera swoje własne prawdy, żyje tak jak chce i myli, że jest duchowy, bo czyta biblię modli się i chodzi do kościoła. Zuchwałość takiej osoby jest taka, że lepiej by było dla niej, aby żadnej z tych rzeczy nie robiła. Wymaganiem relacji z Bogiem Wszechmogącym, Stwórcą Nieba i Ziemi jest zupełnie i całkowite poddanie. Poddanie swojej woli i poddanie jej jednoczeniu z Bożą wolą we wszystkich życiowych sprawach. Jeśli Bóg ma być w twoim życiu Bogiem to musisz złożyć wszelkie prawa do decydowania o tym czy powinieneś i gdzie pracować, mieszkać, jaki ubrania nosić, z kim wziąć lub, czy masz być bogaty czy biedny, zdrowy czy chory. Jest to całkowite oddanie siebie. Zupełnie ze pozwól Bogu, aby dawał ci prawdę bo to właśnie czyni Bóg, Bóg w twoim życiu.
Musimy nauczyć się słuchać głosu Bożego wyraźnie i precyzyjnie. Bóg będzie mówił do nas i prowadził nas i nie powinniśmy się obawiać zwiedzenia. Jan 10:1-18 i Łuk 11:11-13. Zostaliśmy stworzeni do życia w harmonii z naszym Stwórcą. Nie musimy żyć na podstawie przypuszczeń co do Bożej woli wobec nas. Możemy i powinniśmy wiedzieć, co Bóg dla nas zamierzył w każdej chwili. Możemy i powinniśmy to wiedzieć, ponieważ Bóg powiedział nam, a nie dlatego, że zgadliśmy nawet jeśli to pojawiło się jako wynik studiowania Biblii.
Bóg nie chce, aby jego dzieci szukały po omacku w ciemności, czekając aż do śmierci. Jesteśmy tutaj, Bóg jest z nami, nasza relacja i przeżywanie nieba zaczyna się już teraz. Życie staje się proste, słuchamy i jesteśmy posłuszni. Choć nie zawsze jest tak prosto być posłusznym to jak bardzo jest trudno, zależy od nas. Początkowe zmagania i niechęć znikają w miarę jak światowe i religijne uwarunkowania są odkładane na bok, uprzedzenia usuwane a my sami poddajemy się Ojcu i polegamy na Jego mądrości i poznaniu.

раскрутка

Królestwo Boże jest królestwem współ-pracy.

Akaron Adam

„Bo do tanga trzeba dwojga”, ciebie i Boga. Bóg będzie cię prowadził, lecz ty musisz podążać za tym. On pragnie pomagać ci wzrastać, lecz nie zmusi cię do tego, wymaga współpracy – twojego chodzenia z Bogiem. Prawo współ-pracy jest powszechne w duchowej rzeczywistości tak, jak prawo grawitacji w rzeczywistości naturalnej.

Królestwo Boże zbudowane jest na osobistej i intymnej relacji między tobą i Bogiem. Aby jakakolwiek znacząca relacja mogła mieć miejsce między dwoma ludźmi to konieczne jest, aby obie strony tego chciały. Wymaga to decyzji wolnej woli, bez najmniejszego odcienia przymusu czy użycia siły. Jeśli zmusisz kogoś do tego, aby cię poślubił to nigdy nie to szczęśliwe połączenie spójnego partnerstwa. Niektórzy ludzi, którzy zostali zmuszeni do jakiejś relacji będą „zagryzać zęby”, aby zrobić to, co najlepsze, lecz zawsze będzie jakaś blokada na drodze do rzeczywistej intymności.

Bóg pragnie tego, aby ludzie łączyli się z Nim, lecz nigdy ich do tego nie zmusza. Bóg pragnie, aby ludzie wzrastali w społeczności z Nim, lecz  nigdy nie będzie ich wabił obietnicami wielkiej odpłaty. Niektórzy zaczynają swoją podróż z Bogiem z powodu obietnic. Obietnic takich jak: wieczne szczęście, radość, bogactwo, pokój i bezwarunkowa miłość.  Ewangeliści sądzą, że dobrze robią naświetlając te obietnice, niemniej jednak otrzymanie tej zapłaty nie jest właściwą motywacją do wejścia w regularną społeczność z Bogiem.

Prawdziwe posłanie ewangelii jest źle interpretowane a to prowadzi ludzi do wiary w to, że Bóg im odpłaci oślepiającym wachlarzem dóbr jeśli wzniosą woje ręce i przejdą się wzdłuż ławek. To tak, jakby Bóg był tak zdesperowany w oczekiwaniu na ludzkie towarzystwo, że będzie chciał płacić tak jak mężczyźni płacą prostytutkom. Bóg nie przekupuje ludzi darami wielkiej odpłaty za to, aby przyszli do Niego. W ten sposób nie zaczyna się relacja miłości, czci i godności.

Ta błędna interpretacja ma niszczące skutki dla ludzi, którzy na nią reagują. Przychodzą do Boga wierząc, że mają interes do ubicia i, że ten interes gwarantuje im pewne prawa, przywileje i zapłatę. W zależności od kaznodziei ten interes zapewnia zapłatę, która waha się od prostego życia wiecznego do życia pozbawionego wszelkich problemów. Ostatnie osiem nabożeństw, w których brałem udział mogło każdego pozbawić wszelkich wątpliwości, że ten interes, którym jest podjęcie decyzji przyjęcia Chrystusa, będzie skutkował doskonałym zdrowiem, bogactwem i życiem na poziomie średniej klasy.

Zwykle nie potrzeba wiele czasu, aby ci, którzy usłyszeli ewangelię „robienia interesu”, czują się ograbieni i zniechęceni. Oni wypełnili swoją część umowy, lecz ręka ich ciągle boli, a poborca podatkowy ciągle upomina się. Gdy Bóg nie spełni ich oczekiwań to reakcja jest zwykle jedna:
– Co jest nie tak, dlaczego Bóg mnie zostawił?

Zazwyczaj odkrywałem, że ci ludzie są sfrustrowani, teraz jest mi naprawdę przykro z ich powodu. Zostali wprowadzeni w błąd i okłamani, ponieważ to nie jest sposób funkcjonowania Królestwa Bożego.  Nie chodzi mi szczególnie tych oportunistycznych, którzy usłyszawszy prawdziwą ewangelię nigdy by nie zareagowali, lecz mam złamane serce co do tych, którzy prawdziwie szukają Boga i źle prowadzeni przez wprowadzonych w błąd.

Gdy wyraźnie pojawia się brak współ-pracy ze strony Boga, ludzie szukają przyczyny. Istnieje niezliczona ilość książek, kaset  i służb oddanych temu, aby odkryć owe „dlaczego” i poprawić problem niepodporządkowania się  Boga. Często początkowe motywy jakie kierują ludzi do przyjścia do Królestwa, prowadzą ich do różnych sposobów patrzenia na ten problem.

Niektórzy wierzą, że problem jest po stronie Boga. Albo On albo diabeł powstrzymuje zaopatrzenie, alba jakaś mieszanina obu przypadków.  Niektórzy wierzą, ze Bóg potrzebuje szturchańców i używają Biblii jako księgi prawa i usiłują czynić Boga odpowiedzialnym za to. Słyszałem jak ich jak wrzeszczą i krzyczą domagając się tego i jak domagają się swoich praw jako dzieci. Słyszałem jedną osobę wrzeszczącą i przeklinającą Boga nazywając Go wszelkiego rodzaju uwłaczającymi imionami ponieważ nie otrzymała, czegoś swoim sposobem.

Inni myślą, że problem jest spowodowany przez szatańską konspirację skierowaną przeciwko nim. Ci ludzie często uczepiają się Szatana i jego kohort. Stają się „duchowymi wojownikami”. Niektórzy dochodzą nawet do tego, że noszą wojskowe ubrania i walczą z Szatanem wyobrażoną bronią, machając wokół niewidocznym mieczem. Burzą warownie i wiążą mocarza. Niektórzy widzą demona w każdej osobie i za każdym krzakiem.
Niektórzy to już tak poszli za własnym prowadzeniem, że wydaje im się że są jak Jozue i prowadzą ludzi do nowych, wolnych od demonów ziem.

Inni znów widzą jako problem siebie. Ruch wiary ma kilka podgrup o wspólnych wierzeniach. Jedna grupa twierdzi uparcie, że mogą wywoływać słowami (powoływać do istnienia) dary Boże zarówno do swojego życia, jak i z niego. Wierzą, ze jeśli wypowiadasz jakiekolwiek wątpliwości to Bóg nie będzie mógł cię uzdrowić, błogosławić materialnie i czynić jakichkolwiek cudów przez ciebie. Inni koncentrują się bardziej na tym, co myśleć a jeszcze inni na swoich działaniach.  Inni upatrujący problemu w sobie szukają rozwiązania w kierunku poczucia winy. Myślą, że żyją zgodnie ze niezwykle wysokimi standardami jaki przed nimi postawiono. Słyszałem, jak mówią:
– Jak Bóg może błogosławić kogoś takiego jak ja.

Czasami stają się purytanami usiłując żyć zgodnie ideałami pod surową i stałą kontrolą siebie podczas, gdy inni rezygnują „czekają na właściwy” czas w niebie. Czerpią pociechę z tego, że gdy dostaną się tam, to zobacz Pana i staną się tacy jak On.
Nigdy nie słyszałem współczesnego posłania ewangelii obietnic, dopóki nie zostałem zbawiony. Spotkałem Boga bez zewnętrznych wpływów (Pierwsze powołanie Adama). Nie znaczy to, że nie uchwyciłem się tego posłania, gdy je po raz pierwszy usłyszałem. Brzmiało dobrze dla mnie. Pomału przyjąłem to, że posiadanie dobrych rzeczy było częścią układu. Są biblijne dowody na to, że Bóg chce tego, co dla naszego życia najlepsze. Jezus uzdrawiał chorych. Jeśli Bóg chce dla mnie tego, to byłbym poza wolą Boga, gdyby, nie robił wszystkiego, co możliwe, aby to zdobyć. Słuchałem takich usług w kościele i w porannych audycjach telewizyjnych. Czytałem książki i kupowałem kasety. W różnych okresach życia, w ciągu dwudziestu lat byłem człowiekiem, który myślał,  można „nazwać to i mieć to” („gadaj i chwytaj”). Odnowiłem moje myślenie żyjąc  w strachu, że jakaś wątpliwość może przeniknąć mój umysł i zniszczyć wszystko. Czytałem, powtarzałem, studiowałem i rozkładałem na czynniki pierwsze Biblią. Wypisywałem zawarte w niej obietnice i przyklejałem je na ścianach i uczyłem na pamięć. Bojowałem w duchowej walce przy pomocy wyimaginowanej broni. Związywałem mocarza i demolowałem jego warownie. Byłem wiedziony przez poczucie winy i żyłem w depresji z powodu niepowodzeń dobrym chrześcijańskim postępowaniu, czego bardzo chciałem. Od chwili mojego pierwszego spotkania z Bogiem wędrowałem przez różne obszary chrześcijańskich sposobów rozwiązywania problemów, usiłując wypracować jakiś ratunek.

Widziałem mnóstwo zdumiewających rzeczy, przeżywałem uzdrowienia, zaopatrzenie, pewne intymne chwile z Bogiem, od czasu do czasu słyszałem Jego głos, przekazywałem słowo wiedzy i towarzyszyłem ludziom w czasie przyjmowania Jezusa jako ich Pan i Zbawiciela. Studiowałem Biblię, zostałem pastorem mając nadzieję, że to się na coś przyda.  Wydawało się, że ci wszyscy pastorzy mieli tą pobożność, lecz gdy sam zostałem pastorem grałem w tą samą zabawę „udawaj tak, żeby inni robili to samo”, wraz z wielu moimi kolegami pastorami.

Nowe zobowiązanie, do którego mnie Bóg powołał, nowy sposób chodzenia z Nim był niewiarygodnym czasem. Słyszałem Jego głos wyraźnie. Siedziałem w mojej przyczepie kempingowej jedząc lunch, gdy Bóg powiedział do mnie, że chce mówić do mnie o czymś ważnym. Odłożyłem jedzenie, wyłączyłem telewizor, przygotowałem się tak, aby jak najmniej rzeczy mi przeszkadzało. Bóg zapytał mnie czy chcę iść za Nim..
– Oczywiście, że tak – odpowiedziałem z bezwzględną pewnością, dziwiąc się, że w ogóle się mnie o coś takiego pyta.

Wtedy powiedział mi, że chce, abym podjął dla niego zobowiązanie. Powiedział, że to zobowiązanie będzie oznaczało całkowite poddanie siebie, że będzie właścicielem mojej duszy, umysłu i ciała. Miałem zrezygnować z wszelkich praw do siebie i czynić wszystko, cokolwiek mi powie, co do joty. Moje stopy miały być Jego stopami, które mają iść dokądkolwiek on zechce. Moje oczy miały być Jego oczyma i miały spoglądać na to, na co, On chciał patrzeć. Moje ręce miały należeć do Niego i dosięgać kogokolwiek On wybrał i tylko tych, których wybrał. Ja miałem być oddzielony wyłącznie do wykonywania Jego dzieła. Miałem jeść to, co On chciał, abym jadł, spać wtedy, kiedy on chciał, abym spał. Miałem należeć do Niego całkowicie i absolutnie nigdy nie kwestionując jego woli, nigdy. Miałem słuchać i wykonywać. Wtedy powiedział mi, że nie zaoferuje mi w zamian niczego. Żadnych pieniędzy, prestiżu, niczego. Powiedział, że może mnie wykorzystać do wszystkiego czegokolwiek zechce i posłać mnie do piekła na wieczność. Potem powiedział mi, że da mi również wiarę (z barku lepszego słowa), aby Mu wierzyć. Całkowicie uwierzyłem, że jeśli zgodzę się na Jego ofertę, że oddam Mu wszelkie prawa do mojego życia to później spędzę wieczność w piekle. Powiedział mi żebym się zastanowił nad tym jako zajęciem 24-godziny na dobę. W tym czasie mówił do mnie dużo, przypominając mi umowę. Miałem oddać wszystko i w zamian otrzymać mniej niż nic.  Powiedział mi nawet, że może przez całą resztę mojego życia utrzymywać mnie w nieszczęściu i posłać mnie do piekła na ziemi i piekła w piekle.

Byłe w szoku i ogłuszony. Wiedziałem, że to Bóg mówił i wiedziałem, że jest bezwzględnie poważny. Następnego dnia zapytał mnie o moją decyzję. Nie było żadnej możliwości, abym choćby zastanawiał się na życiem bez Boga. Nawet jeśli oznaczało to nieszczęście i piekło, było warto. Chciałem Boga bardziej niż czegokolwiek innego. Od chwili, gdy spotkałem Boga po raz pierwszy, poznanie Go było moim całkowitym priorytetem. Może był wybór aby żyć

Miałem do wyboru, aby pozostać przy takim życiu jak dotychczas, lecz nie było żadnych wyborów w moim umyśle. Jeśli tego żądał ode mnie Bóg to również ja tego chciałem. Bóg powiedział mi, żebym napisał to jako umowę i podpisał.  Tego dnia kazał mi ogolić wszystkie włosy na głowie i ciele, aby w ten sposób zasygnalizować, że należę do Niego. Później miałem leżeć na podłodze nago i oferować jako żywa ofiara. Pan powiedział, że nie ma przed nim nic ukrytego nawet jeden włosy nie ukrywają mnie.

Bóg ustanawiał swoje panowanie we mnie. Jedną rzeczą było słowne oddanie siebie a następną było życie zgodnie z tym i Bóg poddawał próbie moje oddanie. Relacja między Bogiem i mną zmieniła się dramatycznie po tym. Bóg wydawał się pracować ze mną bardzo poważnie we wszystkich aspektach mojego życia. Mówił teraz do mnie niemal stale i byłem nieustannie świadom Jego obecności. Miało to poważne odbicie w moim życiu i w życiu innych. Na małych spotkaniach, które prowadziłem pojawiały się potężne manifestacje Ducha Świętego. Ludzie trzęśli się, padali na podłogę i Bóg działał w ich życiu.
W miarę postępu czasu trwałem w tym i byłem posłusznym Bożemu głosowi, zaczęły zmieniać się pewne rzeczy w moim życiu. Nawet okoliczności wokół mnie zaczęły zanikać. Wydawało się, że mam w sobie tą niesamowitą, nieograniczoną, głęboką, wewnętrzną siłę i moc. Przez lata od tamtego czasu Bóg całkowicie przekształcił moje życie i ciągle jest realny. Dał mi siłę do zniesienia takich rzeczy, które wcześniej by mnie niszczyły.
Pomimo rzeczywiście trudnego czasu odkryłem w sobie trwałe szczęcie. Fizycznie czułem się mocniejszy i zdrowszy, Bóg nieustannie pomagał mi i wzmacniał. Niszczył moją pychę, niesforność i poleganie na sobie równocześnie budując we mnie nawyk słuchania, uzależniania od Boga i posłuszeństwa. W pewnym okresie czasu te rzeczy, o których sądziłem, że wraz z zostaniem chrześcijaninem powinny się pojawić, zaczęły funkcjonować z moim życiu i ja niczego nie robiłem, aby je osiągnąć. Po prostu się zdarzały. Po tym, gdy zaczęły się manifestować w moim życiu, Bóg zaczął mi wyjaśniać to, co się w nim działo. Biblijne obietnice, o który całkowicie zapomniałem zaczęły się wypełniać, choć było to po pewnym czasie. Nie działo się to w mgnieniu oka. Bóg powiedział mi, że zamiast szukać tych rzeczy byłem całkowicie skupiony na Nim i to tylko z tej jednej przyczyny, ponieważ kochałem Go i pragnąłem Jego obecności i towarzystwa. Tego czego pragnąłem zaniechałem, myśląc tylko o tym i pragnąc wyłącznie jego obecności. Tamte rzeczy przyszły jako produkt uboczny mojej relacji z Bogiem.

Jest światłość i ciemność. Dobre rzeczy, te których ludzie zazwyczaj chcą, gdy przychodzą do chrześcijaństwa pochodzą ze światłości. Złe rzeczy, które ludzie usiłują wyrwać pochodzą z ciemności. Dobre pochodzi ze światłości i przyciąga światłość a źródłem światłości jest Bóg. Im bardziej skoncentrowany na Bogu, tym bardziej posłuszny jego głosowi i tym więcej światła w tobie. Im więcej światła w tobie, tym więcej rzeczy ze światłości jest przyciąganych do twojego życia. Zbiega się to z tym, że światło Boże odpiera ciemności.

Bóg pokazał mi magnesy. Mają one pola, które w zależności od ich ułożenia przyciągają się lub odpychają. Jesteśmy jak magnesy , przyciągamy i odpychamy. Siła naszego przyciągania i odpychania wywodzi się albo z siły naszego światła lub ciemności. Jak podobne przyciąga podobne, tak światło przyciąga światło, a ciemność przyciąga ciemność.

Słowo ostrzeżenia. Pewne rzeczy mogą wyglądać tak, jakby pochodziły ze światła, lecz mogą sprowadzić ciemność jeśli motywacje są złe. Jest wiele rzeczy, które mogą być błogosławieństwem lub przekleństwem.
Różnice mogą być w motywacji, czasie lub źródle. Zasadą zdroworozsądkową jest to, że jeśli szukamy Boga i koncentrujemy się na naszej intymnej więzi z Nim to w naszym .życiu będą pojawiały się dobre rzeczy we właściwym czasie.  Nie szukamy Boga po to, aby znaleźć światło, to nigdy nie działa. Bóg nie jest głupcem, a niektórzy ludzie myślą, że mogą Nim manipulować. Jedyną osobą, z której robią głupca są oni sami.

W miarę jak pogłębiamy naszą więź z Bogiem i żyjemy w niej to automatycznie jako produkt uboczny zaczną się pojawiać w naszym życiu rzeczy światłości.

Miałem kiedyś prace, której nienawidziłem. Szef był okropny, praca nudna a je nie byłem w tym dobry. Sama myśl o tym, że trzeba wstać wcześnie rano, aby się tam dostać była wstrętna. Wiedziałem o tym, że musiałem przespać odpowiednią ilość czasu, aby na drugi dzień być sprawnym i to było jeszcze gorsze. Bywały takie noce, że nie spałem wcale a im bardziej chciałem zasnąć tym bardziej rozbudzony byłem.

Jestem pewien, że wielu ludzi miało podobne doświadczenia. Sen to coś co się dzieje w sposób naturalny. Im bardziej się starasz i usiłujesz zasnąć, tym bardziej jesteś rozbudzony. Podobna zasada obowiązuje również w innych dziedzinach życia. Im bardziej uganiamy się za szczęściem, tym szybciej ono ucieka. Podobnie jest z miłością, radością, nadzieją i wiarą. Nie mamy za niczym się uganiać. Mamy się skupić na Bogu i żyć w społeczności z Nim a gdy będziemy tak robić, tamte rzeczy będą ścigać nas.

Łk 12:30,31
Tego wszystkiego bowiem ludy tego świata szukają; wie zaś Ojciec wasz, że tego potrzebujecie. Lecz szukajcie Królestwa Jego a tamto będzie wam dodane. aracer

Zdobywajmy duszę Iraku!

Frangipane Francis

Umiłowani, nadal musimy kontynuować szturm na niebo wstawienniczą modlitwą o Irak. Bez względu na to czy wierzysz w to, że wojna w Iraku jest sprawiedliwa czy nie, ja wierzę, że Bóg używa tego dla Swego własnego celu. Faktem jest, że w chwilach, gdy ludzie układają swoje plany motywowani ludzkimi celami, Bóg używa tych planów do osiągnięcia swojej woli. Jestem przekonany, że wojna w Iraku to taki przypadek wykorzystania przez Boga ludzkich planów do osiągania większych celów. Być może wątpisz w to, że Wszechmocny jest zaangażowany w ludzkie wojny i decyzje. Z pewnością nie wierzę w to, że każda wojna czy konflikt na ziemi służy Bożym celom, niemniej jednak, bywają takie unikalne okresy, gdy bez wiedzy człowieka, Pan używa naszych planów do Swoich większych celów.

Rozważmy słowo Pańskie skierowane do Izajasza a dotyczące Sanheryba, króla Asyrii. Armia Sanheryba plądrowała naród za narodem i w tamtym momencie rozbiła obozy wokół Jerozolimy, wzywając Judę do poddania się. Pomimo tego, że Asyryjczycy pysznili się ze swoich wcześniejszych zwycięstw, słowo Pańskie do nich było takie, że On obroni Jerozolimę. Następnie powiedział im, że choć oni robili plany i zamiary to faktycznie byli wykonawcami Jego planów, a nie swoich.

Pan powiedział Iz. 37:26-27 (BT)
„Czy nie słyszałeś? Z dawna to przygotowałem. Co ułożyłem od prastarych czasów, to teraz w czyn wprowadzam. Miałeś obrócić w stosy gruzów obwarowane miasta. Mieszkańcy ich bezsilni, przelękli się i okryli wstydem. Stali się jak rośliny na polu i jak młoda trawa zielona, jak zielsko na dachach spalone podmuchem wiatru wschodniego”.

Zwyciężali, ponieważ ich działania były zgodne z naczelnymi Bożymi planami. Niemniej nie było Jego wolą, aby zniszczyć Jerozolimę. Aby to wykazać, Pan zniszczył armię Sancheryba i 185.000 żołnierzy wroga zginęło poza Jerozolimą. Chodzi mi o to, że czasami Bóg używa ludzkich planów do osiągnięcia większych zamiarów, które istniały bardzo dawno w boskim planie dziejów. Osobiście, wierzę, że plan usunięcia Saddama Husseina wykonany przez Stany Zjednoczony i Wielką Brytanię i sprzymierzonych miał dobre motywacje. Jestem przekonany, że „Koalicja woli” nie przyszła, aby pokonać i zniszczyć Irak, lecz uwolnić Irakijczyków od despotycznego władcy i otworzyć ich kulturę na demokrację. Pomimo tego, że te państwa zaczęły mając szlachetne motywacje, plany Boga są jeszcze większe: Bóg pragnie uwolnić Irak tak, aby mogło się rozpocząć żniwo wśród arabskich i islamskich narodów tego regionu. To był Boży plan postanowiony „od prastarych czasów”.

Jeśli taki był nadrzędny Boży zamiar to dlaczego powstał tak wielki konflikt? Dlaczego ten obszar nie został szybko podbity? Pamiętaj, nowoczesny Irak ma najstarsze korzenie. Ten region jest miejscem, gdzie znajdował się kiedyś Eden. Jest to brama, którą Lucyfer wszedł do świata ludzi.

To właśnie w Iraku Szatan założył swoje pierwsze cywilizacje w Babilonie i Niniwie. Starożytny Irak był duchowym „domostwem” diabła. Interesujące jest to, że właśnie z tego regionu wyszedł, Abraham. Zatem, zarówno Bóg jak i diabeł mają szczególny dział w tej części świata.

Gdy spadają na ten region moce, Szatan wie, że jego wpływy nad panującym tutaj islamem będą łamane i arabski świat stanie się bardziej otwarty na ewangelię. Umiłowani, to łamanie czy ranienie islamu musi nastąpić, tak aby ewangelia mogła być głoszona w tych krajach, zanim przyjdzie Chrystus (Mat. 24:14).

Z tego powodu przynaglam ciało Chrystusa, aby chrześcijanie agresywnie modlili się o armie niebieskie, by te wsparły tłumienie wrzawy w tym regionie. Już zostały założony kościoły w Bagdadzie; na północy wielu Kurdów przychodzi do królestwa Bożego.  Lecz to my musimy dominować w modlitwie, modląc się z wizją i niezachwianą wytrwałością. Wielu szuka potwierdzenia, aby włączyć do swego wstawiennictwa post, zatem wykorzystajmy te słowa do potwierdzenia  sprawiedliwości waszych
intencji.

Jest już czas na to, aby się zjednoczyć i zobaczyć wielki przełom nadchodzący w tej wojnie. Wielu muzułmanów miewa wizje i sny o Jezusie Chrystusie: następne miliony widziały filmy „Pasja Chrystusa”. Bóg coś robi, umiłowani, lecz my musimy trwać w modlitwie, aż do chwili, gdy Jezus powie: „ta ewangelia o królestwie będzie głoszona na całym świecie na świadectwo wszystkim narodom”. Nie pozwólmy sobie na zmęczenie, lecz zachęcajmy się do wytrwałej modlitwy o duszę Iraku.

Panie Boże, ty powiedziałeś, że narody zobaczą twoją światłość. Prosimy cię o naród Iraku. Prosimy cię, abyś ujarzmił ten konflikt i niepokój. Złam moc terrorystycznych grup i daj ludziom radować się nadchodzącym pokojem. Nie modlimy się tylko o pokój lecz o Księcia Pokoju, aby zamanifestował Swoją suwerenność nad tym narodem, aby ludzie mieli sny i pragnienie poznania Jezusa. Ochroń naszych żołnierzy i ludzi dopóki Twoje wielkie miłosierdzie nie wyleje się z góry.
W imieniu Jezusa, Amen.

продвижение

Zbroja Boża 3 – Miecz

Bo Słowo Boże jest żywe i skuteczne,
ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające do rozdzielenia
ducha i duszy, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca; i
nie ma stworzenia, które by się mogło ukryć przed nim, przeciwnie,
wszystko jest obnażone i odsłonięte przed oczami tego, przed którym
musimy zdać sprawę.


Hebr. 4.12,13.

Jedną ze znaczących przyczyn, wśród których upatrywałbym słabości i
powierzchowności naszego dzisiejszego chrześcijaństwa jest „mieszanie”
ducha i duszy. Jeżeli „ciało pożąda przeciw Duchowi, a Duch przeciw
ciału, a te są sobie przeciwne” (Gal. 5.17) to niezwykle ważną rzeczą
jest wyraźne rozdzielenie pomiędzy naszym nowo narodzonym duchem, a
duszą, która jest bardziej związana z ciałem, przeciwnikiem Ducha.
Nowonarodzony duch w człowieku gorąco pragnie nieustannego przebywania
w Jego chwale, dąży do wypełniania woli Bożej i stałej z Nim
społeczności, podczas gdy ciało (z duszą) wcale się tam nie spieszy.

Jest przecież oczywistym faktem w naszym naturalnym świecie, że dwie
drużyny sportowe walczące ze sobą, muszą się różnić między sobą, tym
bardziej oczywiste jest, że dwie czy więcej walczących ze sobą na
śmierć i życie armii, muszą mieć różne i łatwe do rozpoznania mundury.
Jeżeli więc ciało (dusza) i duch (Duch) są sobie przeciwne, to musisz
mieć wyraźne rozeznanie tego, co jest czym. Każdy z przeciwników musi
mieć na sobie inny „mundur”, według którego będzie można łatwo – na
tzw. „pierwszy rzut oka” – rozróżnić, który z nich i czego żąda. Takim
„mundurem” Ducha jest Słowo Boże, w które zostaje „przyobleczony” nasz
duch – „przyobleczcie się w Chrystusa” (a imię Jego brzmi: Słowo Boże).
Właśnie miecz – Słowo Boże, o którym mowa w liście do Hebrajczyków jest
zarówno główną pomocą w rozpoznawaniu mundurów walczących ze sobą
stron, jak i samym mundurem. Wydaje się, że dziś chrześcijanie używają
raczej policyjnej pałki; miękkiej, z każdej strony zaokrąglonej i do
tego jeszcze zbyt krótkiej. Takie urządzenie z pewnością nie przypomina
ostrego miecza obosiecznego, tym bardziej więc czegoś, co jest
ostrzejsze i skuteczne bardziej niż taki miecz.
Łatwość z jaką ulegamy kompromisom, czyli pożądliwościom duszy jest, z
jednej strony, wynikiem nieumiejętności posługiwania się mieczem,
który, jako zabytkowe narzędzie walki, jest bardzo niewygodny (ciężki,
długi i do tego właśnie ostry – można się przy samym noszeniu
pokaleczyć), z drugiej zaś strony, jest bardzo skutecznie pobudzana
hasłami o wolności, demokracji i, chyba najczęściej powtarzanym
argumentem o tzw. tolerancji. Biblia nie zna takich słów i nie są one w
żaden sposób zawarte w Bożym słowniku. Możemy prześledzić do czego taka
tolerancja prowadzi na podstawie kilku postaci biblijnych. Pierwszą z
nich niech będzie najmądrzejszy z ludzi – Salomon. Otóż, gdyby
Izraelitom zachciało się mieć króla, to przyszłemu królowi Izraelskiemu
Pan dał takie zalecenia:

Tylko niech nie trzyma sobie wiele
koni i niech nie prowadzi ludu z powrotem do

style=”font-style: italic;”>
Egiptu, aby mnożyć sobie konie, gdyż
Pan powiedział do was: Nie wracajcie już nigdy na tę drogę. Niech też
nie bierze sobie wiele żon, aby nie odstąpiło jego serce. Także srebra
i złota niech wiele nie gromadzi. A gdy zasiądzie na swoim królewskim
tronie, niech sporządzi sobie na zwoju odpis tego Prawa od kapłanów.
Lewitów i będzie go miał u siebie, i będzie go czytał przez wszystkie
dni swojego życia, aby nauczyć się bojaźni Pańskiej, przestrzegania
wszystkich słów tego Prawa i spełniania tych wszystkich przepisów.

style=”font-style: italic;”>
VMoj,17.17-20.

Można się spodziewać, że prorok Natan dopilnował tego, aby to Prawo
było dla króla dostępne, jak nakazał Pan. Prawdopodobnie w czasie
przygotowań do budowy świątyni spodobało się Salomonowi, zbieranie
złota i srebra tak, że jako król:
doprowadził do tego, że srebra i
złota było w Jeruzalemie jak kamieni, a cedrów co do ilości tyle, co
sykomor w Szefeli.


2 Krn. 1.15.

dopiero w późniejszym czasie postanowił zbudować imieniu Pana
świątynię

2 Krn. 1.18.
ale Król nie poprzestał na zbieraniu bogactwa:
handlarze Królewscy zakupywali konie
przeznaczone dla Salomona w Koe (w Egipcie) za określoną cenę

style=”font-style: italic;”>
2 Król. 10.28

Kolejne ustępstwo na jakie Salomon się odważył, było już bezpośrednim
zagrożeniem dla niego samego, o czym Bóg wyraźnie ostrzegał („aby nie
odstąpiło
jego serce”)
Król pokochał wiele kobiet
cudzoziemskich; córkę faraona, Moabitki, Ammonitki,

style=”font-style: italic;”>
Edomitki, Sydonitki, Chetyteki, z
narodów, co do których Pan nakazał Izraelitom:

style=”font-style: italic;”>
Nie łączcie się z nimi i one niech
się nie łączą z wami, nakłonią bowiem na pewno wasze serca do swoich
bogów. Otóż do tych zapałał Salomon miłością.

style=”font-style: italic;”>
IKról. 11.1-2.
Złamał więc podwójny zakaz Boży; dla niego samego jako króla, aby nie
brał wiele żon w ogóle, oraz dla Izraela, aby nie były to kobiety z
narodów, co do których Pan powiedział.: „nie łączcie się z nimi…..”
Tak właśnie wielki i mądry Król skończył jako odstępca od Pana.

Diabeł jest mistrzem w polityce drobnych kroków, powolutku, pomalutku,
prowadzi Dzieci Boże do coraz większych kompromisów, za każdym razem
podpowiadając, że to przecież nic takiego wielkiego się nie stanie, że
przecież nie możemy z siebie robić durnia przed ludźmi i wyskakiwać z
„takimi” poglądami, itp., itd.
Chciałbym ci drogi bracie i siostro zadać pytanie, na które musisz
odpowiedzieć sobie samemu:
Kto w naszym chrześcijańskim życiu wyznacza granice, poza którymi
rozciągają się krainy
„PRZESADA” i „NIC WIELKIEGO SIĘ NIE STANIE”?

Jak daleko jest granica w moim życiu, poza którą nie wychylam się
wiedząc, że Bóg, Słowo Boże, ma zupełnie odmienne zdanie na ten temat,
a jak blisko ta, poza którą sięgamy często, myśląc „och, nic takiego
się nie stanie” lub „no, ale,
przecież…..” ? Często te granice są w ogóle niewidoczne, a nawet
ślady po nich zostały już dawno i dokładnie zatarte. W takim życiu
stwierdzenie „Jezus jest moim Panem” jest kłamstwem, czyli jeszcze
jednym ustępstwem. Czy jest to granica ustalona przez naszego Pana, czy
przez naszą duszę. Nie wiadomo na jakim etapie życia spotkał Judasz
Pana Jezusa, jednak musiał być już bardzo „zaawansowany” w życiu z
kompromisem, skoro nawet w obecność Pana
był złodziejem, i mając sakiewkę,
sprzeniewierzał to, co do niej wkładano

style=”font-style: italic;”>
Łuk. 12.6.
Ustępstwa na jakie stać było Judasza, doprowadziły go do stanu, w
którym zdrada Jezusa nie była już wielkim problemem. Wydawać by się
mogło, że „my którzy mamy Ducha”, nie damy się tak daleko wypuścić, ale
to przecież nie kto inny jak Chrześcijanie, Ananiasz i Safira, pędzeni,
jak sądzę, „chęcią próżnej chwały”, pozwolili na to, aby „szatan omotał
ich serce ” (Dz. Ap. 5.3). Jest zupełnie niemożliwe, aby taki pomysł
przyszedł do głowy komuś, kto stale żyje w czystości serca. Tak wielki
kompromis (grzech) może być dopuszczony tylko przez kogoś, kto ma już
za sobą wiele innych drobniejszych ” zupełnie niegroźnych grzeszków” i
często „wyrywa” mu się stwierdzenie „to nic takiego takiego się nie
stało.”
Tacy letni i kompromisowi Chrześcijanie są również niebezpieczni dla
innych Chrześcijan.
Kiedyś zostałem zaskoczony przez następującą, zasłyszaną historię. Oto
jeden brat drugiemu opowiada jak to źle z nim ostatnio było, że miał
„duchowy dołek”, no i nawet zdarzyło mu się zgrzeszyć w
„taki-to-a-taki” sposób, na co tamten odpowiedział: „ooo, braaacie, to
nic takiego się nie stało” !!!! Drodzy, czy słyszycie co ten człowiek
mówi!! Oto Duch Święty pracuje w umiłowanym
bracie Jezusa Chrystusa, starając się go przekonać, że to był jednak
grzech, że należy go wyznać, przeprosić Boga za upadek i skończyć z nim
raz na zawsze, a tu ktoś robi z Niego (Ducha) głupca i powiada nic się
nie stało, zostawiając swojemu bratu szeroko otwarte drzwi do wejścia w
następny dołek i grzech!!

Zasada działania tego rodzaju kompromisów jest następująca:

Im więcej masz za sobą nieuporządkowanych przed Bogiem kompromisów,
tzn. takich z którymi normalnie żyjesz i nie przeszkadzają ci one w
twoim chrześcijaństwie, na tym większy kolejny kompromis y grzech
będzie cię stać w przyszłości.!!
Ktoś powiedział, że jeśli coś w swym życiu tolerujesz to się tego nie
pozbędziesz!

Dzisiaj nie jest czymś niezwykłym Chrześcijanin oszukujący państwo na
podatkach, no bo przecież to państwo go „kantuje”, Chrześcijanin,
któremu zupełnie nie przeszkadza we wzroście palenie papierosów czy
częste „piweczkowanie sobie”, a w skrajnym przypadku spotkacie ludzi
(już chyba
nie Chrześcijan) żyjących w cudzołóstwie i nie pozwalających sobie
zwrócić żadnej uwagi na ich rzeczywisty duchowy stan.
Jak zwykle zaczyna się bardzo skromnie, od drobiazgów, od „nic nie
znaczących” ustępstw, najczęściej w mowie. Tak wiele miejsca Pismo
poświęca językowi i temu co wypowiadamy, że warto na ten drobny element
zwrócić uwagę, tym bardziej, że od tego zależy czy będziemy „mężami
(niewiastami) doskonałymi” (Jak.3.2).
Kiedy miecz Ducha stawia wyraźną granicę, nie należy jej przekraczać:
nie narzekajcie,
nie obmawiajcie,
o nikim źle nie mówcie,
bądźcie poddani przewodnikom waszym,
bo jest to mundur wyraźnie oznaczony wrogimi znakami i łatwo jest
wkroczyć na drogę udawania, że nic się nie stało i spowodować
wzrastanie „korzenia zgorzknienia”, nie tylko w sobie samym, ale przed
wszystkim u słabszych w wierze. Jest to najprostsza droga do ostudzenia
własnej gorliwości dla Pana i zatrzymania się w rozwoju duchowym na
poziomie dla wroga zupełnie niegroźnym. Jest to nawet coś znacznie
więcej, umożliwia bowiem przeciwnikowi dalszą pracę nad wyrwaniem nas z
szeregów wojska o jednakowym kolorze munduru. Może to być znacznie
bardziej groźny kompromis; nie ma przecież przymusu bywania na
zgromadzeniach.
Pierwszą! najsilniejszą potrzebą zakochanych ludzi jest przebywanie
razem, ileż to poezji powstało z powodów rozłąki z umiłowaną osoby.
Takie jest też pragnienie Ducha, który mówi do nas abyśmy:

nie opuszczali zgromadzeń wzajemnych,
jak to jest u niektórych w zwyczaju.

style=”font-style: italic;”>
Hebr. 10.25.

Jeżeli więc Duch tego pragnie gorąco, tylko od przeciwnika ducha, czyli
ciała pochodzą wszelkie usprawiedliwienia. Miecz, który rozdziela mówi:
„nie opuszczajcie” i koniec. Nie ma żadnych innych wyjaśnień, które
mogą pochodzić od tego samego Ducha i które mogą być uznane za
„duchowe”, bez względu na to jak ładnie brzmią. W ładnie brzmiących
samo-usprawiedliwieniach to jesteśmy zwykle bardzo mocni, a nawet tak
mocni, że potrafimy i innych przekonać.
To samo Słowo podaje nam setki praktycznych zasad, jak prowadzić życie
pełne Ducha i pokoju, w bezpieczeństwie i radości, którą często
usiłujemy „wydrzeć” Bogu, wiedząc lepiej, co nam jest do szczęścia
potrzebne.
Tak Chrześcijanie płyną sobie w dowolnym kierunku, nie tylko nie
rozróżniając, kto zwycięża w tej walce, ale nawet nie wiedząc gdzie
jest ukryty wróg-ciało. Obaj przeciwnicy – duch i ciało – ubrani w
takie same ochronne kolory, całkowicie do siebie podobni, jeden przez
drugiego ciągną w swoją stronę. Skoro jednak Jezus „jest cichy i
pokornego serca” i „nie będzie krzyczał, ani na ulicy nie usłyszy się
jego głosu” duch szybko tą walkę przegrywa.
Wydaje się to nieprawdopodobne, że Ten który „ma wszelką moc na niebie
i ziemi” przegrywa z „tym który jest na świecie”, ale to nie Jezus
przegrywa, to przegrywa Chrześcijanin, który jest:
słuchaczem Słowa, a nie wykonawcą,
oszukującym samego siebie.


Jak. 1.22.

Bracie, siostro, jak wiele wielkich i małych upadków uniknąłbyś w swoim
dotychczasowym życiu, gdybyś zamiast budować zamki na piasku, używał
ostrego miecza i podejmował decyzje, które są z Ducha.
Według Ducha postępujcie, a nie
będziecie pobłażali żądzy cielesnej.

Gal. 5.16.
i zaledwie parę wersetów dalej: kto sieje dla ciała swego, z ciała  żąć będzie skażenie,

a kto sieje dla Ducha, z Ducha żąć będzie żywot wieczny.

Gal. 6.8.

Słowo Boże ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, rozdziela wyraźnie  i jednoznacznie, nie pozostawiając żadnych wątpliwości co do tego, który przeciwnik się właśnie odzywa.

Walka którą prowadzimy nie może być:
jakby na oślep, jakbyś w próżnię  uderzał,                       2Kor. . 9.26.

Jest to miecz, który musi być używany przede wszystkim do rozdzielania własnego ducha i własnej duszy, nie brata czy siostry. Miecz na tyle delikatny, że świetnie radzi sobie z wybieraniem belek z oczu. Zwróćmy uwagę na kontekst w jakim słowo o mieczu się znalazło. Wersety te stanowią jakby podsumowanie wcześniejszych rozważań o upadku. Od 12w. poprzedniego rozdziału autor listu rozważa przyczyny upadku wielu spośród Izraela, których Bóg powołał, a którzy do pokoju nie weszli.

Bo czyż nie „ ci wszyscy, którzy wyszli z Egiptu, głos Jego usłyszeli?” (3.16).
Czyż my wszyscy, którzy uwierzyliśmy, nie usłyszeliśmy głosu Jego???? Czyż słowo nam zwiastowane ma się nie przydać na nic, z powodu nie  związania go z wiarą tych którzy słyszeli? Może się to okazać trudne i bolesne, lecz wierzę, że to właśnie Ojciec niebieski jako winogrodnik również przy pomocy miecza Słowa, odcina z nas gałęzie nie wydające owocu, o ile mu na to pozwolimy. Sądzę, że  jest to najłagodniejszy sposób pozbywania się własnych słabości, dlatego „przyjmijcie z łagodnością wszczepione w was Słowo, które może zbawić dusze wasze” (Jak. l,21)

Wiern i miłosierny Bóg pragnie widzieć wszystkie dzieci swoje całkowicie poddane Jezusowi- Słowu Bożemu. Zajdź do komory swojej i pozwól mieczowi Ducha na wykonanie operacji wycinania z twego wnętrza wszystkich kompromisów. Jeżeli odkryłeś, że znajdujesz się w stanie kompromisu i  oziębłości dla Słowa Bożego, to pamiętaj, że Pan nigdy nie zostawiadzieci swoich bez nadziei „a cierpliwość Pana naszego uważaj za ratunek” (II Ptr. 3.15).
Zwróć się z tym co zobaczysz w lustrze Słowa do Boga, rozdziel wyraźnie na duchowe i cielesne mieczem Słowa i dziękuj Bogu za to, że nie wspomni ci tego więcej zgodnie z obietnicą swego Słowa.   Nie jest to łatwe i proste i wymaga włożenia ciężkiej pracy starajMY się usilnie wejść do odpocznienia (4.11).
Jeżeli więc, tak często powtarzające się w ustach Pana i w listachostrzeżenie, abyśmy czuwali i „mieli się na baczności, aby się nie okazało, że ktoś z was pozostał w tyle”, (4.1), ma znaleźć wykonanie w naszym życiu, to: weźmy w rękę miecz Ducha, którym jest Słowo Boże (Ef 6.17) i rozdzielajmy ducha i duszę, abyśmy dobrym bojem bojowali i biegu dokonali.

 aracer.mobi

Zbroja Boża 2 – Tarcza#Zaremba Piotr

Jednym z elementów uzbrojenia Chrześcijanina – jest tarcza wiary. Sposób obrony #
IX.96.

Ef 6.16-17
Stójcie tedy, opasawszy wasze biodra
prawdą, przyodziawszy pancerz sprawiedliwości i obiwszy nogi by być
gotowymi do zwiastowania ewangelii pokoju, a przede wszystkim, weźcie
tarczę wiary, którą będziecie mogli zgasić wszystkie ogniste pociski
złego;



A PRZEDE WSZYSTKIM
Weźcie też przyłbicę zbawienia i
miecz Ducha, którym jest Słowo Boże.



Zaczniemy więc od tego, co „przede wszystkim”, czyli tarczy, a
później miecza.

Jednym z elementów uzbrojenia Chrześcijanina – jest tarcza wiary.
Sposób obrony „klasyczną” tarczą jest chyba każdemu znany i nie
potrzeba przedstawiać szczegółowo jak wyglądała walka takim
przedmiotem.
Jak wcześniej pisałem, prowadzimy walkę, której nie widać naszymi
oczyma, nie słychać i przeważnie nie jest ona bezpośrednio odczuwalna
pozostałymi naszymi zmysłami, choć jej końcowe efekty często aż nadto
boleśnie nas dotykają. Właśnie fakt, że „ogniste pociski złego” są
niewidoczne dla naszego oka, stanowi ich największe niebezpieczeństwo,
a przecież Pismo mówi nam, że będziemy je mogli gasić. Jak mamy się
bronić przed czymś czego nie widać??? Dowiemy się, kiedy przyjrzymy się
temu co to może być tarcza wiary.

Słowo Pańskie jest wypróbowane,

Jest tarczą wszystkim, którzy w nim
ufają

Ps. 18.30-31.

O tarczy: Psalmy: 3.4; 5.13; 7.11; 18.3,31,36; 28.7; 33.20; 59.12;
84.10,12; 89.19; 115.9,10,11; 119.114.
W Ps. 118 czytamy, że Słowo Boże jest tarczą wszystkim, którzy w nim
ufają.

Ap. Paweł napisał, że jest to tarcza wiary. Jak wynika z wcześniejszych
rozważań wiem, że walka ta toczy się na niewidocznym dla nas terenie i
niewidzialnymi dla naszego wzroku narzędziami, czyli właśnie przez
wiarę czy inaczej zaufanie. Zaufanie Bogu i Jego Słowu.

Jak działa taka tarcza?

A jak działa zwykła tarcza, taka jaką znamy z filmów czy z muzeów?
Przywiązana do ręki, czy trzymana służy do zasłaniania się przed
ciosami mieczem, toporem lub lecącymi przedmiotami np. kamieniami.
Oczywiście zależnie od wielkości tarczy trzeba się nią więcej lub mniej
namachać. Wydaje się, że najwygodniejsza byłaby dostatecznie duża
tarcza, za którą można sobie spokojnie stanąć i tylko przytrzymywać
żeby się nie przewróciła, ale niestety byłaby wtedy bardzo niewygodna w
czasie innych działań. Boża tarcza ma to do siebie, że rośnie w
miarę używania, im więcej korzystamy z niej, tym lepiej potrafimy się
nią posługiwać i tym mniej trzeba się napracować w obronie, a też, co
jeszcze ważniejsze, coraz mniej ciosów czy pocisków wroga dociera do
nas.
Oczywiście, żeby się bronić, trzeba widzieć to przed czym się mamy
zasłonić, a jak już wiemy w tej walce nie jest to dostępne dla naszego
wzroku.
Jakie są zatem „ogniste pociski złego”?

KŁAMSTWA, KŁAMSTWA, KŁAMSTWA w których zawierają się: oskarżenia,
krytycyzm, osądzanie, strach, zgorszenia, zgorzknienie i sto innych
rzeczy, które zawsze sprowadzić można do jednego: kłamstwa.

O naszym przeciwniku czytamy, że:

złodziej przychodzi, aby kraść, zarzynać i wytracać.
Wszystko o czym możemy pomyśleć na temat działań wroga to są kłamstwa,
które często są wspierane przez wcześniej nadbudowane (też przez niego)
religijne poglądy. Cokolwiek to może być i nie jest zgodne ze Słowem
Bożym, bez względu na to jak dobrze uzasadnione jest ognistym pociskiem.

Słowo Boże jest pożyteczne do
wykrywania błędów
. ( IITym3.16)
W kontekście naszych rozważań możemy bezwzględnie stwierdzić, że jest
ono
skuteczne do ropoznawania nieprzyjaciela, jego działań i sposobów
walki, używanej przez niego broni i rodzaju pocisków. To dzięki Słowu
Bożemu „widzimy, co na nas leci” i możemy nastawić tarczę w obronie
własnej czy kogokolwiek innego.
Dlaczego Pan powiedział: „lud mój ginie, bo brak mu poznania”?
Dlatego, że lud, który nie wie przed czym się ma bronić, stoi bezradny
wobec nieprzyjaciela, który może w niego bić jak w bęben, bez
jakiejkolwiek reakcji obronnej z jego strony. Taki człowiek (lud) jest
po prostu ślepy duchowo, on rzeczywiści nie widzi niebezpieczeństwa,
czy zagrożenia, z jednej strony, z drugiej zaś nie zna możliwości Boga
i praw, które nadał swemu ludowi np.:

Iz.54.17.
żadna broń ukuta przecinko tobie nic
nie wskóra, a każdemu językowi,


który w sądzie przeciwko tobie
wystąpi, zadasz kłam,


Takie jest dziedzictwo sług Pana i
ich sprawiedliwość ode mnie pochodzi

– mówi Pan
a także
wszystko jest możliwe dla wierzącego
czy
wszystko mogę w tym, który mnie umacnia, w Chrystusie Jezusie

a przecież czytamy też, że:

II Król. 6.16.
więcej jest tych,
którzy są z nami niż tych, którzy są z nimi.

Tak więc Słowo Boże otwiera nasze oczy na to, czym nas traktuje
nieprzyjaciel, oraz na nasze możliwości obrony.
W jaki sposób, znając już ataki przeciwnika, używamy tarczy wiary?
Jakub podaje nam następujący sposób:
Jak.4.7.
przeciwstawcie się diabłu, a ucieknie od was

Z zacytowanych na początku wersetów wynika, że są dwa sposoby
przeciwstawiania się diabłu:
obrona tarczą (defensywa) i atak mieczem (ofensywa), możliwa jest też
obrona mieczem. Słowo użyte przez autora jest bardzo dobre tzn.
przeciwstawiać się.
Mamy przeciwstawiać się diabelskim działaniom, kłamstwom,
Słowem Pańskim, (które jest) wypróbowane
i jest tarczą wszystkim, którzy w nim ufają.

dotyczy to wszystkich dziedzin życia, które zgodnie z wolą Boga powinno
być obfite we wszystkim.
Przeciwnik atakuje nas takimi pociskami jak: ubóstwo, choroby, grzech,
po czym wmawia w nas kolejne kłamstwa, że to Bóg tak chciał. Ostrzega
nas przed tym Jakub.

Jak. 1.16-17 . Nie błądźcie, umiłowani bracia moi. Wszelki
datek dobry i doskonały zstępuje z góry od Ojca światłości; u niego nie
ma żadnej odmiany ani nawet chwilowego zaćmienia.

Kontekst poprzedzający te wersety mówi o kuszeniu, lecz zakończenie
odnosi się do wszystkiego – od Boga pochodzi wyłącznie DOBRO i jest to
konsekwentny ciąg dalszy nauczania Jezusa, który pokazał nam, że „nikt
nie jest dobry, tylko Bóg jedynie”.

Tak więc pociski złego, złe same w sobie, mogą spowodować błąd w
postaci przypisywania ich Bogu – jak to miało miejsce u Joba.
Taka postawa jest błądzeniem. Twierdzenie, że Bóg uczy kogoś jakichś
prawd duchowych przez sponiewieranie go nieszczęściem, grzechem (np.
upicie, czy choroba) Biblia nazywa błędem.

Obawy, strach,
Dość jednoznacznie odnosi się Słowo do strachu – jest to duch, który
nie pochodzi od Boga,
„Gdyż nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy, miłości i trzeźwego
myślenia”.
W wypowiedziach Jezus strach został przeciwstawiony wierze kilka razy:
„Czemu jesteście bojaźliwi, małowierni”
Zatem strach jest kolejnym pociskiem złego, który możemy odpierać
tarczą wiary.

Ponieważ kłamstwo najczęściej operuje w dziedzinie myśli, tam odbywa
się główna część walki. Kilka przykładów, takich najgrubszych i
najłatwiej rozpoznawalnych pocisków złego.
Kiedy przychodzi do głowy myśl: „Bóg cię nie kocha” Słowo Boże
natychmiast daje nam odpowiedź, że jest to błąd (nieprawda, kłamstwo),
ponieważ „tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał”.
Zatem w pierwszym etapie walki rozpoznajemy kłamstwo – pocisk
skierowany do nas. W drugim etapie „wystawiamy” ten sam werset jako
tarczę której ufamy i zasłaniamy się przed trafieniem w nas kłamstwa,
mówiąc np.:

„zobacz stary, nie masz co się wysilać, bo tu jest napisane co innego”.

Podobnie, gdy przychodzi (przylatuje) nam do głowy: „no, teraz to już
tak zgrzeszyłeś, że nie masz nawet po co myśleć o Bogu” WIEMY, że „krew
Jezusa Chrystusa oczyści nas od wszelkiego grzechu” wystawiamy ten
werset jako tarczę odbijającą ognisty pocisk. Podobnie ma się sprawa z
tysiącami trudności, które trafiają się w codziennym życiu, jest tylko
jeden warunek musisz WIEDZIEĆ, że to jest pocisk pochodzący od
przeciwnika i mieć wiarę w to, że Słowo Boże jest tarczą. Jeżeli tego
nie wiesz, giniesz, bo brak ci poznania.

Kiedy taka tacza nie jest skuteczna? W liście do Hebrajczyków
znajdujemy odpowiedź, na pytanie dlaczego jest to tarcza wiary. Otóż:
Hebr. 4.2
tamtym słowo usłyszane nie przydało się na nic,
gdyż nie zostało powiązane z wiarą tych, którzy je słyszeli.

Tak więc, również Słowo, jako tarcza służąca do obrony, jest
nieprzydatna jeżeli nie wiąże się z wiarą. Można znać na pamięć całą
Biblię i nie mieć z tego żadnego pożytku.
Przeciwstawianie się diabłu, polega więc na tym, że rozpoznajemy dzięki
Słowu Bożemu, które jest w nas, atak, miejsce w które jest skierowany i
zasłaniając się tarczą wiary „gasimy” ogniste pociski.
Zaraz na samym początku opisu zbroi Paweł mówi: „stójcie tedy”. Czasami
wymaga to faktycznie długiego stania w samym środku huraganu pocisków.
Nie wiadomo jak długo trzeba będzie stać, lecz obietnica jest taka, że
przez wiarę i cierpliwość dziedziczymy obietnice.

Dalej jest miecz Ducha, którym jest Słowo Boże.
O sposobie używania miecza do ataku nieprzyjaciela. Przeciwstawianie
się diabłu ma nie tylko wymiar bierny tj. obronny (defensywny), jest tu
również miejsce na naszą aktywność – atak.
Używanie miecza Ducha jest niezwykle skuteczne i powinno być
doświadczane przez każdego chrześcijanina, szczególnie jeżeli chodzi o
walkę o innych ludzi, jak np. walka ap. Pawła w modlitwach o każdy
zbór, o czym możemy przeczytać w jego listach.
Np.: Fil.1.9, Koi. 1.9, ITes.2.14, 3.10.

сколько стоит seo продвижение

Zbroja Boża 1 – Walka#Zaremba Piotr

Chciałbym, abyśmy się rozważyli wyposażenie wojenne, jakie każdy#

Ef. 6.16-17
Stójcie tedy, opsawaszy „wasze biodra
prawdą, przyodziawszy pancerz sprawiedliwości i obuwszy nogi by być
gotowymi do zwiastowania ewangelii pokoju, a przede wszystkim, weźcie
tarczę wiary, którą będziecie mogli zgasić wszystkie ogniste pociski
złego; Weźcie też przyłbicę zbawienia i miecz Ducha, którym jest Słowo
Boże.




Chciałbym, abyśmy się rozważyli wyposażenie wojenne, jakie każdy
chrześcijanin dostaje od Boga. Zaczniemy od zobaczenia w jakiego
rodzaju wojnie bierzemy udział, po czym przyjrzymy się poszczególnym
elementom uzbrojenia czy, jak to nazywa Słowo Boże, „zbroi
Bożej”. Jak to ma zwykle miejsce przy rozważaniu Słowa Bożego
ilość informacji zawarta w tekście jest olbrzymia, będziemy musieli się
przyjrzeć nieco dokładniej temu, co tu jest zawarte.
Jak dowiadujemy się ze wstępu do wykładu z chrześcijańskiego uzbrojenia:

w. 12.
bój toczymy nie z ciałem i z krwią,
lecz z nadziemskimi władzami, ze


zwierzchnościami, z władcami tego
świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich.



Co to dla nas oznacza? Przede wszystkim to, że musimy się coś na temat
przeciwnika oraz prowadzonej przez niego walki dowiedzieć oraz sposobów
obrony i ataku jakie możemy stosować wobec niego.

Oczywiście wiemy, że cokolwiek Słowo Boże nam zaleca, jest to z
pewnością dobre i właściwe, stąd nie ma sensu zastanawiać się nad tym,
czy „proponowana nam zbroja” jest właściwa, jakkolwiek w każdym innym
przypadku należałoby to zrobić, skoro wątpliwa byłaby użyteczność
tarczy do walki z czołgiem lub procy do walki z pszczołami. Tak więc,
nie wdając się na razie w poszczególne elementy zbroi, z pewnością
wiemy, że są one właściwe do prowadzonej przez nas walki.

Na początku najważniejszą informacją jest to, że bój toczymy z
– nadziemskimi władzami
– władcami tego świata ciemności
– złymi duchami
te trzy określenia dotyczą tego samego przeciwnika diabła. Waga tej
informacji polega na tym, że nie będą przydatne nam żadne zdolności
„ciała i krwi”. Wielu chce polegać na sobie i swoich zdolności sądząc,
że dadzą sobie radę, lecz Pismo poucza nas, że:

I Kor 2.14.
rzeczy które są z Ducha, należy
duchowo rozsądza



Wers ten dotyczy oczywiście bezpośrednio spraw dotyczących Ducha
Świętego, lecz i inne duchy (jak czytamy: złe) nie mogą być inaczej
rozeznawane jak duchowo. Po prostu potrzebny jest właściwy aparat,
zmysł. Jak nie mierzy się długości stołu woltomierzem, ani jego ciężaru
centymetrem, tak i do duchowych rzeczy trzeba przykładać duchową miarę.
Prowadzimy walkę, której nie widać naszymi oczami, nie słychać i
przeważnie nie jest ona bezpośrednio odczuwalna pozostałymi naszymi
zmysłami, choć jej końcowe efekty często aż nadto boleśnie nas
dotykają. Właśnie fakt, że „ogniste pociski złego” są niewidoczne dla
naszego oka stanowi ich największe niebezpieczeństwo, a przecież Pismo
mówi nam, że będziemy je mogli gasić.

W słowach „weźcie całą zbroję Bożą” też jest zawarta pośrednio bardzo
ważna informacja. Otóż, po pierwsze: okazuje się, że do jej
ubrania potrzebny jest pewien wysiłek (weźcie), a po drugie: że
potrzebna jest cała zbroja, a nie jej części, czy nawet większość. W
czasie walki każdy brak może okazać śmiertelnym zagrożeniem. Nikogo nie
zdziwi żołnierz ranny w głowę, który poszedł do walki bez przyłbicy
(chyba, że jego głupota). Po trzecie: nie jest to nasza zbroja,
ale Boża tzn. w całości dana nam przez Boga. Skoro tak, to możemy mieć
pewność, że jest to zbroja doskonała, bo
wszelki dar dobry i doskonały
zstępuje z góry od Ojca światłości
(Jak. 1.17).

Oczywiście to wszystko nie jest o tak, sobie. Jaki jest cel tej całej
„parady”?

Abyście mogli stawić opór w dniu złym i, dokonawszy wszystkiego , ostać
się.

To, że mamy złe dni, wiedzą pewnie wszyscy, prawda? Ale co wtedy
robimy? Czy w ogóle coś robimy, czy zatapiamy się w swoim żalu? A
jednak okazuje, że właśnie w „dniu złym” nie tylko mamy „coś zrobić”
ale, „dokonać wszystkiego” i nie jest to sztuka dla
najlepszych tylko.

яндекс запросы слова

Skrót

Nie będę się sprzeczał z tym, co dalej. W rzeczywistości jestem zdumiony tym, że jest tak wiele dyskusji na ten temat. Paweł z pewnością napisał wystarczająco z punktu widzenia obu stron, aby wykazać, że “oni” idą ręką w rękę i faktycznie, jego listy demonstrują, że jeden miał za zadanie prowadzić drugiego. Przytaczanie kolejnych rozdziałów i wersetów wywoła tylko jeszcze więcej sprzeczek. Chcę zaoferować skrót poza POZBAWIONE WIARY argumenty drugiej strony.

Właśnie ponownie przeczytałem ten tekst i zatrzymałem się na krótko przy wyraźnej arogancji moich słów, … więc zapytałem. Odpowiedź zdumiała mnie – potwierdziła to, co starałem się mówić tak często przy małych efektach. Rozdziały i wersety przyjmowane intelektualnie będą zawsze prowadzić raczej z dala od Niego niż do Niego. Biblia nie jest Źródłem. Zadaniem Biblii jest prowadzenie do Źródła. Dlaczego tak nie jest, łatwo można zobaczyć.

Wracając do istoty, co to za przyczyna? — “Zakon a Łaska”.  Codziennie mam do czynienia z ludźmi, którzy są głęboko dotknięci poczuciem winy i wstydu, do tego stopnia, że nie mogą dosłownie funkcjonować. Inni zaś przy swej samo-sprawiedliwości żyją w totalnym braku obecności i mocy Bożego Ducha.

Niektórzy z nich przedkładają swój punkt widzenia nad sprawę (często bez uświadamiania sobie, że to robią), równocześnie okazując jak głęboko znajdują się w więzach wroga. Udzielają wypowiedzi „z pozycji” ugruntowane zarówno na doktrynie „łaski”, która uniemożliwia im stukanie do drzwi Ojca o większy wpływ na ich życie Jego Ducha, zgodnie z poleceniem Jezusa. Lub z pozycji „Zakonu”,  o którą stale się potykają… zamiast pozwolić mu uczyć ich i prowadzić do picia w głębokościach Duch Bożego, w celu uwolnienia.  Jaki jest skrót, który przenosi nas gwałtownie wokół wszystkich kłótni. Zdumiewającym skrótem jest proste posłuszeństwo PRZYKAZANIU. Gotowi?

Scena: Piotr pyta Jezusa….
– Hej, jeśli ktoś niesprawiedliwie mnie potraktuje i stale mnie tak traktuje to jak często powinienem mu przebaczać, czy siedem razy?  – Nie – odpowiedział Jezus – siedemdziesiąt siedem razy.

Weź sobie kalkulator 70 x 7 = 490. Czterysta dziewięćdziesiąt razy za to samo wykroczenie. Lecz w rzeczywistości Jezus mówi, że nie może być żadnego ograniczenia na przebaczenie…tak jak nie ma ograniczeń na Boże przebaczenie. Jezus użył do tego całkiem praktycznych terminów… „Nie możesz oczekiwać skutecznej modlitwy” (o czym właśnie informował, aby przezwyciężać wszelkie przeszkody do działania w mocy i obecności Bożej), „jeśli nie przebaczycie każdego złego popełnionego przeciw tobie”.
Przebaczenie.. to skrót przez wszystkie kłótnie. Skrót do życia w absolutnej mocy i obecności Bożego Ducha.

Bradcullen33316@yahoo.com   www.ministryofspirit.comсоздание раскрутка продвижение сайтов