Category Archives: Frangipane Francis

Duchowy autorytet, a to, co kochamy

Frangipane Francis

(Autorytet w j.angielskim to: autorytet, władza, moc – przyp.tłum.).

O ile chrześcijańskich doktryn można nauczyć, podobieństwo do Chrystusa może być wyłącznie zainspirowane. Dzięki swemu pokornemu i świętemu życiu, następne pokolenie liderów zainspiruje tłumy. Będą chodzić w miłości Chrystusa i zostanie im udzielony ogromny autorytet.

Kościół ma wielu administratorów, lecz wzory Chrystusa są nieliczne; wielu jest tych, którzy potrafią wyjaśniać chrześcijańskie doktryny, lecz nieliczni ci, którzy żyją jak Jezus. Rzeczywiście, o ile wielu stoi dziś na pozycjach przywódczych, nieliczni tylko funkcjonują w wyższej rzeczywistości autorytetu, który Chrystus nabył dla kościoła. Niemniej, do kościoła przychodzi nowa miara autorytetu. Ten autorytet doprowadzi do uwolnienia na niespotykaną skalę, całe miasta będą zwracać się do Boga.

Czym jest duchowy autorytet? Jest to Sam Bóg konfrontujący się z mocami świata Swego sługi. Mojżesz zademonstrował duchowy autorytet, gdy ostrzegał nieskruszonego faraona. Duch Boży potwierdził osąd Mojżesza mocą, która złamał pychę Egiptu. Jezus manifestował duchowy autorytet, gdy konfrontował się z demonami w ludziach, uciszył burzę, uzdrawiał choroby a następnie dokonał odkupienia w mocy zmartwychwstania. Ojciec nie dopuścił do tego, aby jakiekolwiek słowo Jezusa nie zostało wypełnione.

Biblia dostarcza wielu licznych przykładów tych, którzy posiadali duchowy autorytet. Każdy z tych przykładów mówi nam o tej samej, leżącej u podstaw, zasadzie: ci, którzy zostali wyniesieni przez Boga są wspierani przez Boga. Oni „cokolwiek postanowią, uda im się” (Job 22:28). Taka jest natura duchowego autorytetu.

Źródło autorytetu

Oczywiście, jako pastorzy, liderzy, wstawiennicy musimy działać w większym autorytecie.

O ile cieszymy się różnorodnością łask, które budują naszą nas osobiście. Bóg daje nam autorytet w jednej szczególnej dziedzinie (celu): aby wypełnić Jego cele na ziemi. Jakie są Boże cele? Jednym z głównych odsłaniających się celów jest widoczny w Wielkim Nakazie. Jezus powiedział: „Dana mi jest wszelka moc (autorytet) na niebie i na ziemi. Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody,…” (Mat. 28:18-19).

Chrystus dał kościołowi autorytet, aby ten czynił uczniów. O wiele skuteczniejsi byliśmy do tej pory w nawracaniu niż w prowadzeniu uczniów. W naszych czasach, jest wielu wierzących w Jezusa, lecz nieliczni prawdziwi uczniowie Chrystusa. Jeśli celem jest uczniostwo, to jak go osiągnąć? Mamy brać naszych nawróconych i uczyć ich „przestrzegać wszystkiego, co [Jezus] nakazał” (w. 20). Gdy kościół wróci do nauczania wszystkiego, czego nauczał Jezus, nasi uczniowie będą mieli autorytet, aby robić to samo, co robił Jezus.

Jednak duchowy autorytet to nie coś, co po prostu posiadamy, ponieważ walczymy o to. Nie można go kupić, jak próbował to zrobić Szymon Czarnoksiężnik (Dz. 8:18). Moc autorytetu nie będzie działać tylko dlatego, że będziemy naśladować metody innych, jak się o tym przekonali synowie Scewy (Dz. 19:14-16). Nie można go też zdobyć automatycznie, tylko dlatego, że przeczytamy książkę o budowaniu kościoła. Nie da się udawać, że posiadamy duchowy autorytet. Gdy skupiamy się na wykonywaniu słów Chrystusa, to są ustanowione przez Boga sposoby na to, aby Chrystusowy autorytet przejawiał się w naszym życiu. Od samej chwili zbawienia cieszymy się bezwarunkową miłością Ojca. Jednak, gdy dojrzewamy przychodzi czas, gdy miłość Ojca ku nam wydaje się być warunkowa. Tak jak w przypadku Chrystusa, tak też jest z Jego uczniami:

Dlatego Ojciec mnie miłuje, iż Ja kładę życie swoje,… Jn 10:17

Jezus żył w najgłębszej intymności z miłością Ojca, ponieważ On złożył Swoje życie za owce. Jeśli będziemy wzrastać w prawdziwym duchowym autorytecie, również będziemy składać swoje życie za Jego owce. Czy odczuwałeś pociąganie, boskie dzieło Ojca wciągające cię do poddania się tak, jak poddany był Chrystus? Bądź zachęcony: ON wyposaża cię na następne wylanie Jego Ducha. Lecz uwaga: twój autorytet będzie wyrastał z tego, jak składasz swoje życie w miłości.

Jako przywódcy, musimy rzeczywiście zarządzać w autorytecie zgodnym z naszą pozycją w kościele; niemniej, duchowy autorytet przerasta autorytet administracyjny. Oto droga do prawdziwego autorytetu: we władaniu naszej duszy, bez strachu czy onieśmielenia z żadnego zewnętrznego źródła, z wyraźnie widoczną drogą ucieczki, w nieustraszonym poddaniu naszych dusz Bogu. Nikt nas nie kontroluje, wyłącznie Bóg, a jednak nasze życie jest złożone, podobnie jak Chrystusa, we wstawiennictwie za innych. Możemy z łatwością walczyć i wygrywać, a jednak nadstawiać drugi policzek; niesłusznie się nam sprzeciwiają, a jednak po cichu to znosimy – w takich chwilach do naszego życia dostaje się duchowy autorytet.

Nikt mi go [Mojego życia] nie odbiera, ale Ja kładę je z własnej woli. Jn 10:18

Jezus nie został zmuszony do ukrzyżowania; On zdecydował się na ukrzyżowanie. Modlitwa Jezusa w Getsemani nie była błaganiem o ucieczkę przed krzyżem, ponieważ będąc jeszcze w ogrodzie powiedział Piotrowi: „Czy myślisz, że nie mógłbym prosić Ojca mego, a On wystawiłby mi teraz więcej niż dwanaście legionów aniołów” (Mt. 26:53).

Jezus miał wybór: legiony wojowników anielskich i natychmiastowe osobiste uwolnienie bądź śmierć na krzyżu i uwolnienie świata. Zdecydował się umrzeć za nas. Ta dobrowolna decyzja złożenia naszego życia, tak jak to zrobił Jezus, jest właśnie drogą do prawdziwego rozwoju autorytetu. Jezus powiedział: „Mam moc (autorytet) dać je” (Jn 10:18). Jego władza pojawiła się ze złożeniem Jego życia. Nasz autorytet (władza) pochodzi z tego samego źródła: podjęcie swego krzyża i złożenie życia za innych.

Autorytet, nie kontrola

Duchowy autorytet jest to udzielona przez Boba zdolność do przemiany tego co czasowe przez moc wieczności. Nie jest w stanie tego podrobić ciało, nie da się tego doszukać w tonie głosu czy spojrzeniu oczu. Boski autorytet wymaga boskiego poparcia, a to poparcie pojawia się po przejściu sprawdzianów miłości.

Gdy autorytet jest sprawowany bez miłości, degeneruje się do kontroli. Bóg nie powołuje nas do kontrolowania Jego ludzi, lecz do inspirowania ich i strzeżenia. Efektem kontroli jest opresja, czary i walki, lecz skutkiem działania miłości jest wolność i moc do budowania i strzeżenia Bożych ludzi.

Prawdziwy duchowy autorytet istnieje ponad rzeczywistością cielesnej kontroli. Nasze życie i życie tych, którzy podążają za nami, jest składane z naszej własnej inicjatywy. Jest to decyzja, którą podejmujemy ze względu na miłość. Ponieważ prawdziwy autorytet rodzi się w wolności, rodzin on również wolność.

Są trzy możliwości: albo będziemy chodzić w prawdziwym autorytecie miłości, fałszywym autorytecie kontroli lub w ogóle pozbawieni go. Zarówno fałszywy autorytet, jak i jego brak, są zakorzenione w strachu i na strach reagujemy albo kontrolą, albo brakiem autorytetu. W pierwszym przypadku, dającym fałszywy autorytet, staramy się kontrolować tych wokół nas po to, aby okoliczności były bardziej przewidywalne i przez to mniej zagrażające. W drugim przypadku jest to strach przed przyjęciem i wykonywaniem jakiegokolwiek autorytetu. Wiele relacji jest po prostu dopasowaniem tych symbolicznych potrzeb: pragnienia kontroli i pragnienia bycia kontrolowanym, w obu przypadkach są one niewłaściwymi reakcjami na strach.

Niemniej, pismo mówi nam: „W miłości nie ma bojaźni, doskonała miłość usuwa wszelki strach” (1Jn 4:18). Ponieważ prawdziwy autorytet jest zbudowany na miłości, jego celem jest uwolnić, a nie zdominować. Tak więc, zanim ktokolwiek może naprawdę poruszać się w duchowym autorytecie, musi zostać uwolniony od strachu i pragnienia kontrolowania; musi zostać ugruntowany w miłości.

Autorytet do inspirowania podobieństwa do Chrystusa

Gdy nasze nauczanie o Bogu i nasze posłuszeństwo Jemu są zjednoczone, towarzyszy naszemu życiu duchowy autorytet. Jezus zaskoczył tłumy, mówiąc: „jak moc mający” (Mt. 7:28-29). To, czego nauczał było spójne z tym jak żył. Tak więc, również musimy żyć i przejawiać te cnoty, których staramy się nauczać.

Drodzy pastorzy!

Jeśli staramy się wyszkolić nasze zbory w modlitwie to sami musimy najpierw być wstawiennikami. Możesz powiedzieć: „Ale z całego kilkusetosobowego zgromadzenia tylko troje przyłącza się do mnie do modlitwy”. W takim razie z tym trzema osobami rozwijaj swoją wstawienniczą bazę. Nie zniechęcaj się, ponieważ zdobędziesz innych. Miarą naszego powodzenia nie jest ilość uczestników niedzielnego poranka. Bóg dał nam ludzi, abyśmy mogli ich szkolić, a nie tylko liczyć. Z tej grupy, ci, których zainspirujemy, aby żyli jak Chrystus, są faktycznym miernikiem naszego powodzenia, sprawdzianem naszej skuteczność w służbie.

Ktoś inny może powiedzieć: „Ale ja nigdy nie byłem liderem”. Gdy ktoś składa swoje życie w miłości Chrystusowej, inni zobaczą to i pójdą. Czy jesteś właścicielem firmy, gospodynią domową, czy nastolatkiem, możesz mówić z przekonaniem i autorytetem, jako uczeń Chrystusa. W prawdzie, jeśli ty jesteś prawdziwym uczniem Chrystusa, inni pójdą za tobą. Rzeczywiście jesteś przywódcą.

To następne pokolenie nie tylko będzie uczyć ludzi; oni będą inspirować ciało Chrystusa do tego, aby żyło tak, jak żył Jezus. Ich przykład we wszystkim zbudzi pobożność w otaczających ich ludziach. Z prawdziwej cnoty liderzy przyszłości będą czerpać duchowy autorytet, ponieważ tam, gdzie okazywana jest natura Chrystusa, szybko przychodzi autorytet Chrystusa.оптимизировать

Broń Masowego Rozpraszana

(Weapons of Mass Distraction*)
Francis Frangipane

Nie możemy przystąpić do zstępującej chwały Bożej, jeśli nie cenimy Jego żywej chwały, która jest dostępna teraz. To właśnie z tym, z wejściem do obecności Bożej teraz, Szatan najusilniej walczy.

Nie jest łatwo rozpoznać natury tej bitwy, przeważnie przeciwnik nie pojawia się z zawziętą twarzą, strasząc nas zemstą za szukanie Boga. Nie, ataki Szatana są subtelniejsze, przychodzi w białych rękawiczkach; przebiegle manipuluje, okrada nas z czasu, wysysa nasze duchowe pasje. Manipuluje nawet tym, co dobre, co pochodzi z Bożego błogosławieństwa, aby tylko powstrzymać nas przed najlepszym z darów – Bożą obecnością.

Diabeł ma chętnego pomocnika w postaci naszej cielesnej natury. Przypomnij sobie bystre spostrzeżenie Salomona: „Odkryłem, że Bóg stworzył człowieka prawym, lecz oni uganiają się za wielu wymysłami” (Kazn. 7:29). Trwonią one nasz czas i energię.

Nasz świat przeżywa coraz silniejsza traumę i wstrząsy i będzie to oczywiste: Nic nie zastąpi intymności z Bogiem. A jednak, zamiast serc pełnych Boga, czy co najmniej serc, które szukają Boga, przepełnieni jesteśmy tęsknotami za rzeczami z tego życia. Nasze serca są obciążone, nadętymi światowością i uzależnione od przyjemności, smutno nam, gdy nic nas nie zabawia.

Bóg osądza to skrajne skupienie się na materializmie. Wstrząsy, których obecnie doświadcza świat są, co najmniej częściowo, czymś dobrym. Gdy Bóg skończy, będziemy znacznie bardziej pochyleni, mówiąc duchowo. Będziemy gotowi na dni, które mają nadejść.

Niedoceniony dar

Baczcie na siebie, aby serca wasze nie były ociężałe wskutek obżarstwa i opilstwa oraz troski o byt i aby ów dzień was nie zaskoczył niby sidło; przyjdzie bowiem znienacka na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi” (Łk. 21:34-35)

Jaki jest najcenniejszy i najbardziej niedoceniany dar, jaki człowiek otrzymał od Boga? To nie są pieniądze, nie są to rzeczy, ani nawet jedzenie czy miejsce zamieszkania. Darem, który najczęściej nie doceniamy jest czas. Umiłowani, mądrością jest 'liczyć dni nasze’ (Ps. 90), ponieważ mamy tylko określony przydział czasu na wykonanie naszego powołania. A jednak zbyt wielu z nas trwoni swoje dni na bezsensowne atrakcje. Tak, wszystko wolno, lecz nie wszystko jest pożyteczne (1Kor. 6:12).

Zapewniam was: większość rzeczy z tego świata nie jest zła sama w sobie, w szczególności wtedy, gdy oddane są Bogu i wykorzystywane z umiarkowaniem. Potrzebne są nam chwile wytchnienia i czasy rekreacji, jednak martwi mnie to, abyśmy nie tracili równowagi, ponieważ to, co my nazywamy umiarkowaniem, dla reszty świata jest ekscesem. Martwi mnie to, aby rzeczy dominujące ten wiek nie ograbiły nas z czasu z Bogiem.

Kraj bałwanów

Dla nas istotą nie są rzeczy, lecz rozeznanie tych rzeczy, które odgradzają nas od Boga. Przyjemności tego świata mogą stać się odurzające, paraliżując nasze rozeznanie i naszą zdolność do wyraźnego widzenia. Jeśli jednak szczerze szukamy Pana, oddzielając czas każdego dnia dla Niego to będziemy prowadzić życie z jasnym umysłem.

Tak, bądźmy czujni. Podobnie jak starożytni Babilończycy, ponieważ jesteśmy w „kraju bałwanów i przez owe straszydła zgłupieli” (Jer. 50:38). Martwimy się bronią masowego rażenia na świecie, a szatan posiada broń masowego rozpraszania. Bałwochwalstwo jest tak powszechne u nas, że nie wydaje się nam dziwne, aby nazywać nasze sportowe i filmowe gwiazdy „bałwanami”  (dosł. idolami – przyp.tłum.)

W samym środku światowego zamieszania Pan chce abyśmy chodzili z jednolitym nastawieniem na Jego chwałę. Czy tak potrafimy? Tak, lecz być może będzie trzeba pozbyć się kontroli jaka mają nasze współczesne media nad naszymi umysłami. Obwołajmy miesięczny post od rozrywki i wykorzystajmy ten czas na szukanie Boga. Jeśli to zbyt długo, do zakaż dostępu rozrywce na tydzień. Stopień trudności jaki sprawi ci wyłączenie ich, jest równocześnie miarą związania. Jeśli nie możemy tego odstawić, to dlatego, że te rzeczy trzymają nas w niewoli.

Podejmijmy decyzję, aby obecność Boża stanowiła część naszego życia, nie pozwólmy, aby panowały nad nami sprawy, strachy czy zakłócenia naszych czasów, a raczej zniszczmy moc szatańskiej broni masowego rozpraszania. Wróćmy z całego serca do Boga.

поисковое продвижение цена

Ziemia pod naszymi stopami

Francis Frangipane

Przemawiając na miejskich czy regionalnych konferencjach często jestem tam proszony o odkrycie „duchowych mocy”, sprzeciwiających się ciału Chrystusa. Miejscy przywódcy i wstawiennicy pytają mnie nawet czy nie znam „imienia” duchowej zwierzchności, która opiera się kościołowi na ich terenie.

„Chcecie znać imię najpotężniejszego ducha sprzeciwiającego się większości chrześcijan? ” pytam. Rozpalone twarze potwierdzają.  Odpowiadam: „To jest Jahwe”.

Pytający, którzy nagle podobni są do obwisłych drzew, zawsze są oszołomieni tą odpowiedzią, są pewni, że źle zrozumiałem pytanie. Wtedy, wyjaśniam. Przypominam im, że zgodnie z Pismem: „Bóg pysznym się sprzeciwia, lecz pokornym łaskę daje” (Jk. 4:6).

Tak więc, jeśli jesteśmy oddzieleni w swych sercach od innych kościołów, jeśli odruchowo spoglądamy z góry na innych chrześcijan czy zachowujemy postawę promowania siebie samych, chodzimy w pysze. A skoro tak to Duch, który opiera się naszym wysiłkom nie jest demoniczny; to Bóg.

Pan nie usprawiedliwia naszej pychy tylko dlatego, że zaśpiewamy trzy hymny w niedzielę i uważamy, że jesteśmy „zbawieni”. Bóg sprzeciwił się pysze Lucyfera w niebie i będzie się sprzeciwiał naszej pysze na ziemi. Najsmutniejsze jest to, że religijna pycha została tak rozmyta w naszym chrześcijańskim życiu, że nawet nie uważamy tego za złe. A jednak bez wątpienia jest najbardziej nieprzyzwoitą plamą na Bożym ludzie.

Pan nie chce stracić tych, którzy zostali dodani do kościoła, gdzie muszą przyjąć truciznę pychy przy tym samym stole zbawienia.

Poszukujący i sędziowie

Jezus powiedział o Sobie: „Nie szukam własnej chwały”, a jednak jak wiele naszych działań jest nastawionych na robienie dokładnie tego, co jest tak przeciwne naturze Chrystusa! To, jak wybieramy ubrania i samochody, domy i życiowe role ma tak często w tle wywyższenie siebie. Jezus dalej mówił: „jest taki, co szuka i sądzi” (Jn 8:50). Posłuchaj uważnie Jego słów, ponieważ za każdym razem, gdy chcemy się wywyższyć stajemy twarzą w twarz z Bogiem. Jednym wymiarem serca Ojca jest to, że On „szuka [chwały] i sądzi” tych, którzy w pysze wynoszą siebie samych. I rzeczywiście, moi przyjaciele, przemyślmy sobie z pobożną bojaźnią nasza amerykańska tradycję samo promocji. Choć jest to wysoko cenione u ludzi, w rzeczywistości jest „obrzydliwością u Boga” (Łk. 16:15).

Stary Testament jest przepełniony udokumentowanymi przykładami sprzeciwu Wszechmocnego wobec ludzkiej pychy. Raz za razem to nie przeciwnicy Izraela udaremniali powodzenie; to był Bóg. Od pokolenia do pokolenia, Pan pozwalał przeciwnikom Izraela upokarzać Swój lud, doprowadzał ich do rozpaczy, pokory i ostatecznie pokuty. Wtedy, gdy byli złamani i szczerzy, Bóg zajmował się ich grzechami i w końcu doprowadzał do narodowego przebudzenia.

Posłuchajcie teraz, jak Pan prosi Izraela: „O, gdyby usłuchał mnie lud mój, o, gdyby Izrael chodził drogami moimi! Wnet poskromiłbym nieprzyjaciół ich i zwróciłbym rękę przeciwko ich wrogom”(Ps. 81:14–15).

Podobnie jest z nami. Konieczne jest, aby moc Boża zastała uwolniona przeciwko naszym przeciwnikom. Ponieważ zaprawdę, straszliwe moce ciemności nawiedziły naszą ziemię, a nasi przeciwnicy skradają się naszymi ulicami, patrząc kogo by pochłonąć. Nadzieja nasza nie jest w konfrontacji z przeciwnikiem, lecz tym, że to Bóg stanie do konfrontacji z nami. Nasze zwycięstwo nad przeciwnikiem jest bezpośrednio związane z naszym pełnym poddaniem się Bogu.

Jeśli naprawdę poznaliśmy Go, również nasze serca będą „ciche i pokorne” (Mat. 11:29) a Bóg, który pokornym łaskę daje, wyratuje nas od duchowych przeciwników naszego narodu.

Uzdrów ziemię

Obietnica Pana jest podobna. Mówi: „Jeśli ukorzy się mój lud, który jest nazwany moim imieniem, i będą się modlić, i szukać mojego oblicza, i odwrócą się od swoich złych dróg, to Ja wysłucham z niebios, i odpuszczę ich grzechy i ich ziemię uzdrowię” (2 Krn. 7:14). Mówisz: „Uniżam się i modlę”. Tak, lecz nasza pokora wobec Boga nie jest całkowita, dopóki nie nauczymy się uniżać przed sobą nawzajem.

Fakt jest taki, że z powodu pychy, dopiero musimy przyjąć znaczenie słów Pana: „Jeśli lud mój”. Ciągle interpretujemy Jego zwrot „Mój lud” tak, że znaczy „nasi ludzie” -nasz ograniczony krąg przyjaciół, krewnych i chrześcijan, których kultura, sposób uwielbiania jest, mniej lub bardziej, podobny do naszego.

Niemniej, gdy Pan myśli o Swoich ludziach, widzi bardziej ekspansywną grupę. Dla Niego należą tu wszyscy, którzy narodzili się na nowo w mieście. My wszyscy, którzy „nazywamy się Jego imieniem”, choć jesteśmy różni w darach i zadaniach, musimy znaleźć jedność ducha przed Nim, a to zaczyna się od zdumiewającej strategii: musimy się być pokorni.

Wiem, że to idzie pod prąd historii naszych kościelnych relacji. Szatan nie tylko oddzielił nas od innych, lecz sprawił, że pysznimy się tym, że jesteśmy oddzieleni. Wydaje nam się, że rozdzielenie jest cnotą. Lecz zastanówmy się: tylko jedna grupa ludzi spotykała się w Nowym Testamencie ze strony Pana z konsekwentnym sprzeciwem: faryzeusze. Tłumacząc literalnie, „faryzeusz” oznacza „oddzielony”. Ze wszystkich religijnych grup w pierwszym wieku, większość kościołów najbardziej przypomina pychę faryzeuszy.

Modlimy się: „Panie, uzdrów naszą ziemię”, lecz ziemia, którą Pan chce uzdrowić najpierw to ziemia pod naszymi stopami pokory. Jest to świat modlących się łagodnych, którzy odkryli przemieniającą moc Bożą jako ich towarzysza. Lekarstwem jakie Pan ma dla naszego społeczeństwa jest ukryty w życiowych relacjach chrześcijan. Zawsze tak bardzo zważamy na to, co inni złego nam zrobili, lecz gdzie my zawiedliśmy innych? Co możemy zrobić, aby uzdrowić ziemię, która znajduje się między nami, a tymi, których zraniliśmy?

Widzisz, gdy stajemy się tymi, którzy „uniżą się i modlą” o to, co zrobiliśmy złego, uzdrowienie Boże zaczyna przepływać. Gdy biali chrześcijanie uniżają się i proszą o przebaczenie Afrykanów i Afroamerykanów, Bóg zaczyna uzdrawiać ziemię pod ich stopami.

Jeśli Bóg sprzeciwia się pyszny to pamiętaj również o tym, że On daje łaskę pokornym. Łask to coś więcej niż osłona, jest to oczyszczenie i przemiana przez moc Bożą. Łaska jest Boża mocą ku przemianie wykonującą w nas to, czego my nie możemy zrobić sami. Gdy modlimy się „uzdrów naszą ziemię”, to Bóg obiecuje dotknąć i odnowić błogosławieństwo ziemi pod stopami pokornych.

Módlmy się: Ojcze, powiedziałeś, że uzdrowienie naszej ziemi zaczyna się od uniżenia siebie. Mistrzu, pokaż mi, kogo zraziłem do siebie. Daj mi odwagę, abym przebaczył i uczciwość, abym zobaczył, gdzie przyłożyłem rękę do walki. Chcę być ambasadorem pojednania. Tak więc, spraw Panie, abym wnosił uzdrowienie do relacji tego świata i uzdrowienie ziemi w której mieszkam. W imieniu Jezusa. Amen.

To przesłanie zostało zaczerpnięte z programu zajęć In Christ’s Image Training.

сайт

Naśladuj tych, którzy naśladują Chrysutsa

Francis Frangipane

Bądźcie naśladowcami moimi, bracia, i patrzcie na tych, którzy postępują
według wzoru, jaki w nas macie
” – Flp.3:17

Paweł spotkał się z pewnym ważnym problemem w pierwszym wieku: do kościoła wkradli się fałszywi nauczyciele. Apostoł ostrzegał Filipian, a równocześnie nas, abyśmy rozpoznawali różnice jakie istnieją między prawdziwym mężem Bożym, zwodniczym nauczycielem czy prorokiem. Bez jakiegokolwiek cienia fałszywej pokory, Paweł ogłosił, że zarówno jego wizja jak i duchowa postawa są dla nas przykładami do naśladowania. Poleca nam, abyśmy w mocy naszego rozeznania szukali i „obserwowali” przywódców, w których życiu widoczna jest istota Bożego celu, to jest upodobnienie się do Chrystusa.

Kontekst, w którym Paweł to pisze, zawiera się między sprawiedliwością własną, którą miał zanim znalazł Chrystusa, a skrajnym odrzuceniem cielesnego przekonania. Zbadamy te wersy dokładniej, ponieważ w wieku narastającego zwiedzenia, nie każdy, kto krzyczy „prawda, prawda” broni podobieństwa do Jezusa.

Strzeżcie się psów

Paweł zaczyna dyskusję od ujawnienia trzech różnych rodzajów fałszywych nauczycieli. Ostrzegał: „Strzeżcie się psów, strzeżcie się złych pracowników,strzeżcie się przesady w obrzezywaniu” (Flp. 3:2). Wszystkie trzy przypadki mają swoje współczesne odpowiedniki.

Pierwszą grupę Paweł określił jako „psy”. Zwrot „strzeżcie się psów” jest nam dziś znany i oznacza obecność wściekłego zwierzęcia w pobliżu. W czasach Pawła większość psów, które żyły w sforach, żywiła się odpadami ze śmietników. Można było trafić na dziesiątki psów wyjadających z tych śmietników znajdujących się poza miastem, z pyskami spuszczonymi w dół, obwąchujących i wygrzebujących odpady, którymi się karmiły.

Współczesny kościół ma wielu podobnych do nich ludzi, wygrzebujących błędy, którzy niezmordowanie karmią się w swej własnej sprawiedliwości śmieciami i upadkami człowieka w jego obecnym stanie. Paweł, mówi nam: „strzeżcie się tych, którzy mają zawsze coś negatywnego do powiedzenia, którzy stale osądzają i oczerniają innych. Jeśli słuchasz takich ludzi, staniesz się taki jak oni. Ich słowa ograbią ciebie z wizji, pozbawią radości i wyczerpią energię”. Oczywiście, nie chodziło mu o całkowite ignorowanie tego, co jest złe w ludziach. Musimy rozeznawać. Pozwólcie, że wyjaśnię: we współczesnym kościele są poważne doktrynalne błędy i grzechy, lecz kiedy jesteś świadkiem wynajdywania przez kogoś w poczuciu sprawiedliwości własnej i w złości błędów u innych, gdy głównym punktem czyjegoś widzenia jest to, co złe, strzeż się. Pamiętaj, Jezus ostrzegał przed faryzeuszami, którzy: „pokładali ufność sami w sobie, że są sprawiedliwi, a lekceważyli innych” (Łk. 18:9). Strzeżcie się, gdy wasz nauczyciel musi często niszczyć innych po to, aby wynosić siebie.

Źli pracownicy

Następne ostrzeżenie Pawła zwraca się przeciwko „złym pracownikom”. Opisuje tę grupę krótko w pierwszym rozdziale. Ci, z kolei, głoszą Chrystusa, lecz robią to „z zazdrości,.., przekory, kłótliwości, nieszczerze” a nie z miłości (Flp. 1:15-17). Dla nich budowanie kościoła jest konkurencyjnym przedsięwzięciem, biznesem. Jakub również podkreśla ten problem, mówiąc: „Bo gdzie jest zazdrość i kłótliwość, tam niepokój i wszelki zły czyn” (Jk. 3:16).

Część wysiłków Pawła, jako apostoła, była skierowana na budowanie wśród chrześcijan jedności skupionej wokół Chrystusa, Chrystocentrycznej. Niemniej, ci „źli pracownicy” byli zajęci bardziej sobą, niż Chrystusem.

Zanim pójdziemy za jakimkolwiek liderem, musimy szczerze zobaczyć wzrastający wpływ Chrystusa na jego charakter. Staraj się słuchać tego, co pastor mówi – co najmniej okazjonalnie – o jego wizji osiągania podobieństwa do Chrystusa. Szukaj dowodów pokory; wysłuchuj czy ma pragnienie modlitwy, czy kultywuje jedność chrześcijan z innymi kościołami. Jeśli idzie za Chrystusem, owoc jego służby będzie najprawdopodobniej zdrowy.

Judaiści

Trzecie ostrzeżenie zostało skierowane przeciwko „przesadzie w obrzezywaniu” (Flp.3:2 w ang. tłumaczeniu jest „fałszywemu obrzezaniu” – przyp.tłum.). Chodziło o chrześcijan z Żydów, którzy otrzymawszy zbawienie, starali się o to, aby chrześcijaństwo stało się poszerzeniem judaizmu. To ostatnie nauczanie było najbardziej niebezpieczne, ponieważ wydawało się bardzo wiarogodne.

Istotą tego błędu było twierdzenie, jakoby odkupienie Chrystusa nie wystarczało do zbawienia; aby być zbawionym, musisz więc zachowywać cały system Mojżeszowego Prawa. Dziś, ludzie nadal trzymają się ważnych religijnych obowiązków w przeżywaniu zbawienia. Ujawniając i ostrzegając przed wpływami „fałszywego obrzezania”, Paweł sprzeciwił się pętom legalistycznych wymagań. O ile rzeczywiście droga, która wiedzie do życia jest wąska, tą Drogą jest Osoba; Jezus Chrystus to nie dochodzimy do naszego celu zachowując prawo, lecz ufając Chrystusowi, że nas utrzymuje.

Prawdziwy wzór

Jedną rzeczą jest umieć rozeznać, co jest fałszywe, a inną, o wiele większą wartością, jest znać wyraźny wzór tego co jest prawdziwe. Tak więc, Paweł pisze trzeci rozdział Listu do Filipian, aby ujawnić postawę swego serca. Robiąc w ten sposób, pokazuje nam wzór, przez który powinniśmy potrzeć na lidera.

Po przedstawieniu swego rodowodu w wersach 5-6 – Izraelita z urodzenia; według Prawa, faryzeusz; gorliwy prześladowca kościoła; sprawiedliwy według Prawa; bez winy – Paweł wymienia właśnie to, co osiągnął, mówiąc: „lecz to wszystko, co mi było zyskiem, uznaję za szkodę ze względu na Chrystusa” (w. 7). Dla dojrzałego chrześcijanina, żadna pozycja czy szacunek wśród ludzi nie może zastąpić „doniosłości jaką ma poznanie Chrystusa Jeusa, Pana [mego]”. Te najbardziej zdumiewające osiągnięcia stały się „śmieciami, aby zyskać Chrystusa” (w.8)

Paweł oddziela się jeszcze dalej od Prawa Mojżeszowego, ujawniając swoją pogoń, „aby znaleźć się w Chrystusie, nie mając własnej sprawiedliwości, opartej na zakonie; lecz tę, która wywodzi się z wiary w Chrystusa,..” (w. 9). Wyratowany z konsekwencji Prawa, otrzymawszy nowe źródło „sprawiedliwości, która jest z Boga, na podstawie wiary„, Paweł ma wolność, aby dążyć do swego prawdziwego celu: podobieństwa do Chrystusa!

Umiłowani, zaczęliśmy to studium przestrogą Pawła, abyśmy „patrzyli na tych, którzy postępują według wzoru, który macie w nas” (3:17). W następujących wersach, Bóg pokazuje wzór, który mamy kopiować:

Żeby poznać Go i doznać mocy zmartwychwstania Jego i uczestniczyć w cierpieniach jego, stając się podobnym do Niego w jego śmierci, aby tym sposobem dostąpić zmartwychwstania” (ww. 10-11).

Jest pewna różnica między poznaniem zbioru religijnych prawd, a rzeczywistym poznaniem Chrystusa. Prawda jest w Jezusie; On sam jest drogą, prawdą i życiem. Poznanie Go to życie wieczne, a życie w społeczności z nim to współudział w nektarze niebios. Jednak poznanie Chrystusa oznacza współudział w Jego cierpieniach, gdy składamy nasze życie za odkupienie innych. Ci, którzy cierpią dla Jezusa, pamiętajcie: współudział w Jego cierpieniach jest częścią poznawania Go.

Paweł nie chwytał śmierci jako jakiegoś bytu samego w sobie; on uchwycił się śmierci Chrystusa, która nie jest samą śmiercią, lecz jest również triumfem miłości. To poddanie się „śmierci dla Jezusa” pozwala na to, aby „życie Jezusa manifestowało się w naszym śmiertelnym ciele” (2 Kor. 4:11).

Dalej Paweł pisze do Filipian: „Nie jakobym już to osiągnął, albo już był doskonały, lecz dążę do tego, aby pochwycić, ponieważ zostałem pochwycony przez Chrystusa Jezusa” (Flp 3:12). Ponownie widać, że patrzymy na wzór, według którego Bóg chce kształtować każdego z nas. Dojrzały chrześcijanin to ten, który żyje dążąc do Boga!

Paweł powiedział: „… zapominając o tym co za mną i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie” (vv.13-14). O czym Paweł „zapomina”? Pozwala odejść zranieniom, przebacza prześladowcom, przekazuje Bogu wczorajsze rozczarowania. Naciska do przodu ku nagrodzie, aby posiąść Chrystusa.

Przyjdzie wielu nauczycieli i będą prześwietlać twoje życie. Pamiętaj ostrzeżenia Pawła, gdy modlisz się o tych, których nauczanie może na ciebie wpłynąć. Patrz na tych, którzy prą do przodu ku nagrodzie jaką jest podobieństwo do Chrystusa. Jeśli chodzi o innych, módl się o nich, stój z nimi, i, gdy poprowadzi cię ku temu Pan, przyłącz się do ich kościoła, zachęcaj ich w miłości i modlitwie. Lecz jeśli oni nie idą tam, gdzie ty idziesz, nie idź za nimi!

Paweł dał nam wzór. W tych czasach zwiedzenia, oskarżenia i fałszywego rozeznania, szukajmy i obserwujmy tych, którzy postępują według przykładu Pawła. Rozpoznawajmy wpływ Jezusa w tych, którzy nas prowadzą. Jak wyraźnie widzimy Pana, tak idźmy za tymi, którzy idą za Chrystusem.

бесплатная раскрутка сайта ucoz

Królestwo Niebios w zasięgu ręki

Francis Frangipane

Od chwili zaistnienia czasu Królestwo Niebios w interaktywny sposób przeplatało się z przeznaczeniem człowieka. Bóg, i aniołowie, mówili do człowieka „z Nieba” (Rdz. 21:17; 22:11; 22:15); Pan dał człowiekowi obietnice i błogosławieństwa z Nieba (Rdz. 24:7; 49.25); gdy było to konieczne sprowadzał osąd na złych ludzi „z nieba” (Rdz. 19:24).

I rzeczywiście, objawienie Królestwa Bożego w Świętych Pismach nie jest sprawą przypadku. W Biblii znajduje się kilkaset wersów, w których Niebo czy Królestwo Boże są wymienione przy użyciu różnych określeń. To właśnie nad tym królestwem chciałbym się zastanowić, najpierw w kontekście Starego Testamentu, a następnie w objawieniu w mocy przez Chrystusa w Nowym Testamencie. Skoncentrowani na Bogu, musimy dowiedzieć się czegoś o rzeczywistości otaczającej Najwyższego; Jego wiecznej siedzibie.

Rzeczywistość zwana Niebem jest nie tylko „rzeczywista”, lecz jest również „królestwem wiecznym„, a „panowanie jego trwa przez wszystkie pokolenia” (Ps. 145:13). Narody powstają i upadają, ludzie, kultury wzbijają się w pychę i próżność tylko po to, aby zniknąć, a Królestwo Boże trwa na wieki.

Czas się wypełnił

Ze wszystkich miejsc w Starym Testamencie mówiących o Niebie, z wyjątkiem nielicznych, wynikało, że faktyczne życie Niebios jest odległe i niedostępne dla przeciętnego człowieka. Izrael miał Prawo i Proroków; przeżywał chwile chwały i nawiedzenia, a jednak Królestwo Boże było większe nawet niż standardy sprawiedliwości Izraela.

To z Izraela przyszedł Mesjasz, a jednak Jego przesłanie nie miało na celu odnowienie Prawa; było to ogłoszeniem Królestwa Bożego. Zarówno Jezus, jak i Jego zwiastun, Jan Chrzciciel, głosili to samo, niesamowite słowo:

(Mk 1:15)

(BW) „Wypełnił się czas i przybliżyło się Królestwo Boże; upamiętajcie się i wierzcie ewangelii

(BT) „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię„.

Czas wypełnił się? Tak, nowe zrządzenie opatrzności nadeszło! Królestwo Boże jest u drzwi! Tak, Niebiosa znalazły się w zasięgu człowieka. Rzeczywistość Boża przybliżyła się! Przesłanie o królestwie było bezprecedensowe, ale takie było! Wszelkiego rodzaju choroby były uzdrawiane natychmiast wraz z dotknięciem ręki Jezusa, ponieważ Niebo było w zasięgu ręki! Dręczeni przez demony byli uwalniani, ponieważ Niebo uprawniło Jezusa do tego. Tak, jak Duch Święty uprawnił Jezusa, tak On Sam uprawnił i posłał Swoich uczniów, a Niebo manifestowało się również przez nich! Władza i współczucie Niebios przepływały przez oddział Jego uczniów; mieli moc do uzdrawiania, uwalniania a nawet wskrzeszania zmarłych.

(Mat: 10:7)

(BW) „A idąc głoście wieść: Przybliżyło się Królestwo Niebios„.

(BT) „Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie„.

Królestwo „bliskie”? Co to znaczyło, to samo Niebo, niegdyś odległe i niedostępne dla przeciętnego człowieka, teraz było bliskie na tyle, że było dostępne z tych miejsc, gdzie był człowiek.

Umiłowani, Jezus powiedział, że tak powinien wyglądać kościół! Uzdrowienie, uwolnienie, moc: Królestwo Boże manifestuje się przez życie poddanych, wierzących mężczyzn i kobiet. I tak będzie wyglądał kościół, zanim Jezus powróci.

To jest Ewangelia Królestwa

Jezus wiedział, że nastąpi wielkie odstępstwo od Królestwa Bożego, ostrzegał przed fałszywymi prorokami i nauczycielami, którzy powstaną, aby zwieść wielu. Z całą pewnością mieliśmy udział w rozwodnionym i płytkim chrześcijaństwie, lecz pomimo naszych upadków Jezus przepowiedział coś ważnego:

I będzie głoszona ta ewangelia o Królestwie po całej ziemi na świadectwo wszystkim narodom, i wtedy nadejdzie koniec” (Mat. 24:14).

Pomimo wielkiego odejścia, jest też wielki powrót do Królestwa Bożego. Słuchajmy Słów Jezusa z wiarą. Powiedział, że zanim „nadejdzie koniec” i On wróci, ta ewangelia królestwa będzie głoszona wszystkim narodom. Nie powiedział, że cały świat będzie poddany zanim On wróci, lecz że cały świat będzie świadkiem Królestwa Niebios głoszonego z mocą.

Podkreślam dodające otuchy podsumowanie, powiedział: „Ta ewangelia” – to jest, Jego ewangelia, Jego nauczanie, te „słowa na czerwono” (w niektórych wydaniach Biblii angielskich (Red Letter) słowa wypowiedziane przez Jezusa są zaznaczone na czerwono – przyp.tłum.). Jeśli skupimy się na tym, aby stać się podobni do Niego w posłuszeństwie wobec Jego słów, Pan obiecuje, że naszemu głoszeniu będzie towarzyszyć wzrastająca moc do czynienie cudów i znaków.

Pan powiedział: „I będzie głoszona ta ewangelia…” Nie ewangelia samego zbawienia (jakkolwiek cudowna jest!), lecz również przesłanie o królestwie. Ewangelia zbawienia jest za darmo. Nie możemy wejść do królestwa nie przeżywszy zbawienia przez wiarę w Bożą łaskę. A jednak wiele kościołów zatrzymało się na zbawieniu, w ogóle nie oglądając ani nie wierząc w obietnicę Królestwa Bożego.

Umiłowani, nasza teologia została zanieczyszczone niewiarą i martwymi tradycjami. Musimy wrócić do słów Chrystusa. Musimy dążyć do rzeczywistości Królestwa Bożego, ponieważ w miarę jak kończy się ta era, z całą pewnością Niebo będzie w zasięgu ręki.

раскрутка

Kielich_3

Kielich.

Część trzecia: Przywództwo powołane jest do tego, aby umrzeć.

(Część pierwsza i druga)

Francis Frangipane

W Ewangelii Mateusza 20:17-19 Jezus starał się przygotować uczniów na trudności, które ich oczekiwały. Ostrzegał ich, że nadchodzą czasy, gdy On będzie wyszydzany, wyśmiewany i ukrzyżowany na rzecz zbawienia. W samym środku tego bardzo poważnego ostrzeżenia, niesamowite, matka Jakuba i Jana poprosi, żeby Jezus wypełnił ich rodzinne ambicje! Powiedziała: „Powiedz,
aby ci dwaj synowi moim zasiedli jeden po prawicy, a drugi po lewicy twojej w Królestwie twoim
” (w. 21).

Ona myśli jeszcze o postępie, pozycji i miejscu; Jezus myśli o wyszydzaniu, wyśmiewaniu i śmierci. Ona patrzy na koronę; Chrystus patrzy na krzyż. Odpowiedź Jezusa nie tylko ucisza jej ambicje, lecz mówi również do naszych: „Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja pić będę?” (v. 22).

Zdumiewające, odpowiedzieli mu: „Możemy„. Tak naprawdę, nie mieli najmniejszego pojęcie o cenie, która miała zostać zapłacona. To tylko pycha, ignorancja i ambicje przemawiały przez nich. A jednak, słuchajcie tego, jak Jezus odpowiada im: „Kielich mój pić będziecie, ale zasiąść po prawicy mojej czy po lewicy – nie moja to rzecz, lecz Ojca mego, który da to tym, którym zostało przez niego przygotowany” (w.23). Słuchajcie tego wy, którzy pragniecie prawdziwego duchowego spełnienia. Jezus powiedział im: Ja nie mogę spełnić waszych ambicji. Mogę wam tylko pokazać, jak umrzeć. Nawet w czasie ich niedojrzałości, Jezus wiedział, że zwyciężą. Zapewnił ich: „Kielich Mój pić będziecie„.
Wyrosną z ludzkich ambicji i staną się dla nas wielkimi przykładami. Ale my również będziemy pić Jego kielich. Jezus opisał składniki tego kielicha, mówiąc dalej o zabijaniu smoka ambicji:
I ktokolwiek by chciał być między wami pierwszy, niech będzie sługą waszym. Podobnie jak Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służył i oddał życie swoje na okup za wielu” (vv. 27-28).

Jeśli masz posuwać się na przód z Chrystusem, przemyśl sobie słowa, których używa do opisania bramy do mocy: „sługa,… służyć,… okup”. Zwróć uwagę na to, że Pan nie wyliczył nagród, których jest wiele, lecz pokazał im drogę do prawdziwej mocy zmartwychwstania. Daj siebie na „okup” na rzecz swojej rodziny, kościoła czy miasta. Umieść siebie w pozycji modlitwy, postu i wary za innych. Stań w wyłomie, aby inni mogli żyć. To jest kielich, który prowadzi do duchowego spełnienia.

Lecz zapewniam cię, nie jest to mroczna droga; jest to droga do życia w niebie. Ponieważ, jeśli Chrystus żyje w nas, On stanie się przemożną, trwałą radością. Pismo mówi, że Chrystus patrząc na radość, która została przed nim postawiona, wycierpiał krzyż (Hebr. 12:2 – wg. tłumaczeń anglojęzycznych – przyp.tłum.). Krzyż uwalnia nas od więzienia zajmowania się sobą; uwalnia nas ku prawdziwej rzeczywistości Bożej, którego „obecność jest obfitością radości” i w którego prawicy jest „rozkosz na wieki” (Ps. 16:11).

Możesz przekonywać: „Nie rozumiesz mnie, Francis, zostałem zraniony”. Tak, my wszyscy spotykamy się z bólem serca i zniechęceniem, a ból który przeżywamy może być głęboki. Tak, w poszukiwaniu sprawiedliwości dla siebie, musimy strzec się głosu samo użalania. W rzeczywistości, użalanie się nad sobą zachowuje wszystkie nasze zranienia przy życiu. Zamiast nieść krzyż, niesiemy urazę. Musimy zgromić użalanie się i nakazać, aby odeszło. My jesteśmy uczniami Chrystusa, więc przebacz przykrość i niech odejdzie. Nie jest to głęboka prawda; to podstawowa droga Chrystusa!

Paweł napisał o źródle cudów i cnoty w jego życiu. Powiedział: „Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby się okazało, że moc, która wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie z nas. Zewsząd uciskani, …. nie pokonani, zawsze śmierć Jezusa na ciele swoim noszący, aby życie Jezusa na ciele naszym się ujawniło” (2 Cor.4:7-10).

Czym jest noszenie „śmierci Jezusa”? To sposób w jaki umarł Jezus: gdy przychodzą urazy, gdy jesteśmy uderzeni niesprawiedliwością, gdy ludzi zawodzą nas czy nawet zdradzają, my sami stajemy na pozycji zbawienia: modlimy się modlitwą miłosierdzia: „Ojcze, przebacz im„. Jedyny sposób, aby ambicje spełniły się jest taki, że to ambicje Chrystusa zostaną objawione przez nas.

Dalej Paweł pisał: Zawsze bowiem my, którzy żyjemy, dla Jezusa na śmierć wydawani bywamy, aby i życie Jezusa na śmiertelnym ciele naszym się ujawniło. Tak tedy śmierć wykonuje dzieło swoje w nas, a życie w was” (2 Kor. 4:11-12).

Umiłowani! Śmierć ma do wykonania w nas pracę. Czy nie jest to właśnie to, czego pragniemy ponad wszystko inne, aby: „życie Chrystusa …. ujawniło się na śmiertelnym ciele naszym„?

Paweł mówi: „Śmierć wykonuje dzieło w nas„. W rękach naszego wiecznego Projektanta, śmierć nie jest naszym przeciwnikiem: staje się rzeczywistym sprzymierzeńcem w procesie przemiany naszych dusz. Wykonuje ona w nas pracę, której inaczej nie jesteśmy w stanie wykonać, ponieważ tylko śmierć naszego starego ego prowadzi do ujawnienia życia Jezusa. Oto prawdziwe duchowe spełnienie, nie w walce o stworzenie miejsca dla siebie, lecz w złożeniu siebie samego, aby zrobić miejsce dla Jezusa.

Przywództwo jest powołane do tego, aby umrzeć. Duchowa dojrzałość oznacza głębokie zaczerpnięcie z kielicha Chrystusa.

aracer.mobi

Kielich_02

Kielich

Francis Frangipane

Część druga: Chrystus żyjący w nas

(część pierwsza)

Posiadanie prawdziwej wizji to nie to samo, co posiadanie pobożnych motywacji. Osoba, która ma wizję bezpośrednio od Boga, starając się wypełnić ją, może być jednak kierowana ambicjami i chęcią promocji siebie.

Jezus głosił, że królestwo Boże jest u drzwi. To jest wizja, lecz nauczał również tego, że: „Każdy kto che iść za mną, niech cię wyrzeknie siebie i bierze swój krzyż” (Mat. 16:24).

Zauważ, że jeśli mamy iść za Jezusem, to każdemu z nas dano nasz własny unikalny krzyż: „Niech bierze swój krzyż„. Bóg ma krzyż szczegółowo zaprojektowany do ukrzyżowania naszych cielesnych ambicji na drodze do wypełnienia wizji.

Pomyślmy o Józefie. Bóg dał mu sen o jego przyszłości, lecz zamiast cicho rozmyślać nad tym boskim doświadczeniem, wywyższył się nad swych dziesięciu starszych braci. Przekonywał ich, że pewnego dnia oni wszyscy skłonią się przed nim jak snopy zboża w akcie poddania mu. Jego cielesna niedojrzałość pobudziła do cielesnego, a nawet diabelskiego spisku jego braci: starali się go zabić. Wizja była od Boga, lecz motywacjom brakowało charakteru, a jego zachowanie prawie kosztowało go życie (p. I Moj. 37).

Tak, Bóg był z Józefem, nawet w czasie jego braku duchowej wiedzy i powinniśmy cieszyć się z tego, że Bóg jest z nami również, nawet w czasie naszej niedojrzałości i pobudzenia ambicji. Powinniśmy również zrozumieć, że prawdziwa wizja zabije ciebie, zanim się wypełni. Józef musiał nauczyć się ufać Bogu w każdych okolicznościach czy niesprawiedliwości w jakich się znalazł; musiał nabrać cierpliwości, służąc innym dopóki nie nadszedł czas, gdy jego sen rozkwitł w rzeczywistości.

Aż do czasu, gdy się spełniło słowo jego i wyrok Pana go uniewinnił” (Ps. 105:19).

Pomyśl: Wszechmogący z pewnością mógł sprowadzić Józefa do Egipt w mniej drastyczny sposób. Józef mógł dojrzewać wśród swej rodziny i nie zostać niewolnikiem. Ponieważ otrzymał dar snów i interpretacji snów, Duch Święty mógł dać mu sen, aby przeprowadził się do Egiptu (jako to było w przypadku innego Józefa kilka stuleci później). Gdyby już się tam bezpiecznie znalazł, jego sława jako interpretatora snów mogła dotrzeć do uszu faraona we właściwym czasie, powiedzmy rano, zaraz po nocy, w której miał złowieszcze sny. Józef, „marchand snów”, mógł był wtedy zostać umieszczony we właściwym miejscu, dokładnie we właściwym czasie.

Zamiast tego, Bóg sprowadził go do Egiptu trzynaście lat wcześniej. Młody człowiek musiał spotkać się i pokonać powtarzające się doświadczenia wewnętrznego umierania dla siebie. Przeżył zdradę i porzucenie; został niewolnikiem, był kuszony erotycznie, pomówiony i uwięziony. Jak beznadziejna mogła być jego sytuacja? A jednak, jeszcze wtedy spotkał się z wyzwaniem zapomnienia. Pomimo tego, wszystkiego, Józef ufał Bogu i wzrastał zarówno w mądrości jak i duchowej integralności.

Bogu nie był potrzebny mężczyzna, który potrafi interpretować sny, lecz człowiek, który umie panować nad swym sercem, gdy cierpi odrzucenie, niesprawiedliwość, lżenie, odrzucenie, zdradę i nadal pozostaje mimo wszystko mężem Bożym.

Józef zachował swe serce przed zgorzknieniem, które pochłania duszę, gdy człowiek cierpi stale powtarzający się ból serca. Tak, Józef nigdy nie pozwolił na to, aby jego zranienia zatwardziły serce czy uniemożliwiły mu ufanie Bogu. Był człowiekiem, który zapłakał, gdy w końcu zobaczył swych braci. To byli ci, którzy śmiali się, gdy on płakał, wrzucony do pustej studni, gdzie miał być zostawiony powolnej śmierci, gdyby nie przejeżdżająca karawana. Józef mógł się zemścić – ściąć ich głowy! Lecz Pismo mówi, że Józef pięć razy odwracał się i płakał w czasie rozmowy z rodziną; raz nawet „zapłakał tak głośno, że usłyszeli to Egipcjanie i usłyszał to dwór faraona
(IMoj. 45:2).

Józef był mężem z charakterem, mężem, którego ambicji umarły, lecz wizje żyły. Pił kielich podany mu przez Boga, a jego sen urzeczywistnił się. Jezus pił podany Mu kielich i my przeżyliśmy zbawienie. Lecz każdy z nas ma na swej drodze do przeznaczenia, do wypicia kielich. Nie będzie skrótów na drodze do mocy. Wypijemy wszystkie resztki i choć to nas zabija, będziemy żyć. Lecz to nie będziemy już my, lecz Chrystus żyjący w nas.

раскрутка