Stan Tyra
24 kwietnia o 07:28 ·
Emocje
są ważne, lecz nie możemy się nadmiernie do nich przywiązywać ani od
nich uzależniać. Wygląda na to, że próby pomagają nam uwolnić się od
tego przywiązania i zbyt poważnego ich traktowania . W miarę jak
odpuszczamy coraz więcej powierzchownych emocji, robimy miejsce na
głębsze , żarliwe emocje, dzięki czemu możemy zrobić coś więcej niż
tylko domagać się, kłócić, wrzeszczeć, dąsać czy płakać.
Im
bardziej wzrastamy w wierze tym mniej emocjonalnych dodatków będzie nam
towarzyszyć. Jednym ze wspólnych trendów pojawiających się w każdym
poruszeniu Bożym jest to, że stajemy się bardziej uzależnieni od
emocjonalnych przeżyć, jak od prochów, i wzrastającej potrzeby, aby się
zadowolić. Na przykład, ruch charyzmatyczny zaprosił nas do wyjścia z
istniejącego stanu rzeczy, lecz później nadano temu nazwę i wielbiono.
Jeśli nabożeństwo nie było przepełnione emocjonalizmem, uzdrowieniami i
ciałami na podłodze to nie było „namaszczenia”, co znaczyło, że lider
nie był namaszczony i musiał żyć w grzechu. Miałem raz w zborze kobietę,
która uważała mnie za kogoś na tyle prostego i płytkiego, żeby mi
powiedzieć: „Stan, aby zostać nakarmioną, zamierzam iść do innego
zboru”. Powiedziałem jej, że moje dzieci, wówczas 5 i 9 lat, były w
stanie same zrobić sobie kanapki i nakarmić się, i że nie zdawałem sobie
sprawy z tego, że nie jest na tyle dojrzała. Nie muszę mówić, że nie
była uszczęśliwiona mną i tą odpowiedzią.
Wielu
może wydawać się to dziwne, lecz im więcej wiara,którą masz, a której
nie da się zdobyć żadnymi własnymi środkami, wzrasta, tym mniej faktów i
przeżyć potrzebujesz, aby przekonać cię do wiary. Po jakimś czasie nie
musisz widzieć cudu na własne oczy, czy dokonanego własną ręką, ponieważ
możesz podróżować dalej, wiedząc, że twój cień czyni cuda za tobą i w
twojej obecności.
Ta
samo dotyczy potrzeby otrzymywania odpowiedzi, od czego tak wielu jest
uzależnionych. Im większy pokój panuje w tobie i im bardziej komfortowo
czujesz się z niewiedzą tym więcej widzisz i rozumiesz. Wszystko, w
Królestwie jest paradoksalne. Wyłącznie ego, aby uwierzyć, domaga się
tego, aby widzieć, dotknąć, przeżyć lub poczuć (powierzchowna i
intelektualna percepcja). Ewę doprowadziło do zwiedzenia co „zobaczyła” i
wydało się jej „smaczne”, a co następnie uznała za „dobre”.
Ego
kocha odpowiedź, aby sobie przypisać, przynajmniej częściowo, uznanie
za wynikające z niej „otrzymane” zrozumienie. Prawdziwa wiara ufa, że
duch wie, kiedy czego potrzebuję i nigdy niczego nie zatrzymuje dla
siebie, lecz daje swobodnie, potrzęsione, ubite i zawsze we właściwym
czasie.
Duch
nigdy się nie spóźnia, lecz nigdy nie jest wcześniej. To prowadzi nas
do szaleństwa. Wyluzuj się! Nigdy nie będziesz bardziej oddany twojej
przemianie niż On jest. Jakimi ignorantami musimy być, aby sądzić
inaczej.
25.04
Mistyk to ktoś, kto ceni sobie bardziej doświadczenie niż słowa, tajemnicę bardziej niż wnioski i słuchanie bardziej niż mówienie. Mistyk korzysta ze słów tylko wtedy, gdy jest to konieczne i nie chce ich używać jako palika do przywiązywania wszelkich doświadczeń i prawdy. Rozumie, że słowa stają się ciałem bądź są tylko słowami.
Dlatego Jezus powiedział uczniom: „nie mówcie nikomu, coście widzieli”. Nie chciał, aby zbytnio uprościli w słowach to, co przeżyli. Jeśli to, co przeżyłeś żyje w tobie to nie musisz przekonywać innych słowami, że coś rzeczywiście przeżyłeś. Twoje świadectwo mówi przez ciebie o tym, jaki jest Bóg, a nie słowa, których użyjesz, aby opisać je przez grupą ludzi.
Wewnątrz
tak obszernej i głębokiej świadomości paradoksy przyjmuje się łatwo a
logiczne sprzeczności wydają się zanikać. Dlatego właśnie mistycy
potrafią przebaczać, okazywać miłosierdzie i kochać wrogów z taką
łatwością. Nie starają się w irytujący sposób przekonywać innych o „tej
prawdzie”. (Ewangelizować). Rozumieją to, że sami są słowem uczynionym
ciałem i nie muszą do tego dodawać niczego, aby było to bardziej
prawdziwe. Są wolni, mogą być światłem, solą i zakwasem, które dodają
więcej smaku i są bardziej widoczne, gdy funkcjonują poza zasięgiem
wzroku, od wewnątrz na zewnątrz. Ego nienawidzi być niedostrzegane czy
niesłyszane. A tak nawiasem: sól jest widoczna wyłącznie wtedy, gdy jest
trzymana w pojemniku. Brzmi znajomo? 🙂 Gdy zostanie dosypana do życia
jej obecności nie widać, lecz nadaje smaku. Ludzie wokół ciebie mogą
wtedy „spróbować i zobaczyć, że Pan jest dobry”.
Jezus
używał przypowieści, aby zmienić nasz nieświadomy sposób patrzenia na
Boga i odwróconą do góry nogami rzeczywistość oraz ukazać nam jej złudę.
Przypowieści, jeśli faktycznie „słuchamy” ich, powinny wywoływać u nas
odrobinę niepewności. Jeśli zgrabnie dopasujemy je do naszego świata,
systemu-wiary-jak-zwykle, to nie spełniły swego zadania i nie uwolniły
swej przemieniającej mocy. Przypowieści powinny otwierać punkt widzenia
od wewnątrz. Przez stulecia kościół prowadzi moralne i doktrynalne
nauczanie ludzi, nie zmieniając ich światopoglądu. To nie działa, lecz
produkuje legalistów, rytualistów, minimalistów i ludzi literalnie
traktujących Pismo, którzy zabijają ducha wszystkich i wszystkiego.
Przypowieść konfrontuje nas z naszym światem i podważa go. Nie wzywa do dyskusji, debaty czy pytania, ponieważ nie jest to Boża informacja, a raczej Boże zaproszenie. Zaprasza nas do wyjścia poza nasze zaślepienie i zrozumienie. Nie jest to zaproszenie do nieskończonych analiz czy biblijnego studium. Przypowieść jest albo mgnieniem zrozumienia, albo nie ma żadnego znaczenia. To nie coś w rodzaju humoru, który „łapiesz/rozumiesz”. Przypowieść łapie ciebie. Ty jej nie otwierasz, ona otwiera ciebie.