Category Archives: Autor

Autorzy artykułów

Drogi sprawiedliwości_6


John Fenn

Jezus nigdy się nie zmienia. W sam taki sposób, w jaki zajmował się ludźmi w Ewangeliach, zajmuje się tobą i mną dzisiaj. Przyjrzymy się więc TEMU, a dowiemy się jak to robi.

Pan niczego nie zmienia Swej pracy nad ludźmi w zależności od tego czy mieli trudne, czy łatwe dzieciństwo, czy są bogaci czy biedni, nie ma względu na płeć: Prawda jest prawdą i nie ma znaczenia, gdzie byliśmy ani kim jesteśmy – On zawsze będzie mówił do nas od wewnątrz, abyśmy dostosowali nasze emocje i myśli do tej Prawdy. Daje nam okazje do podejmowania właściwych decyzji, odczuwali właściwe uczucia, abyśmy rozumieli Jego prawdę w każdej sytuacji.
Gdy więc mowa o emocjonalnych zranieniach najpierw musimy zadać sobie pytanie, czy te rany są sprawiedliwymi czy niesprawiedliwymi emocjonalnymi zranieniami. Nie wszystkie rany są takie same. Część z nich jest spowodowanych przez nas samych. Takie nie są usprawiedliwione i należy je pozostawić Panu, a serce będzie wystawione na konsekwencje, co Pan uczyni, jeśli się nie dojdzie do Prawdy w tej sprawie. Niemniej, niektóre rany są usprawiedliwione a dzieje się tak wtedy, gdy człowiek staje się ofiarą czyichś twardych słów i działań, i te muszą zostać uzdrowione przez Pana, co często wymaga czasu. Najpierw zajmiemy się ranami nieusprawiedliwionymi.

 

Zranienia i rozczarowanie powstające u ludzi

W 6 rozdziale Ewangelii Jana Jezus mówi do tych, którzy go szukali (w. 26): „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, szukacie mnie nie dlatego, że widzieliście cuda, ale dlatego, że jedliście chleb (który Jezus rozmnożył) i nasyciliście się”. Oj, to musiało zaboleć. Kiedy więc przeszedł do trudnych do zrozumienia przypowieści o jedzeniu Jego ciała i piciu Jego krwi, wielu z nich odeszło – zmieszani, zranieni i rozczarowanych (J 6:66-67).

Czy ich zranienie było usprawiedliwione? Odczucie zdrady było rzeczywiste. Uczucia głębokiego rozczarowania Jezusem prawdziwe. Nagle ich życiowe plany zostały zmienione i wrócili do domów, aby się pozbierać i to po czasie spędzonym z człowiekiem, który miał być ich nowym królem – ON tak bardzo ich zranił. Czy to zranienie było usprawiedliwione? Nie. Czy ich poczucie zranienia, rozczarowania, zdrady było realne? Tak. Uczucia realne, lecz nieusprawiedliwione, więc Pan oczekiwał od nich dostosowania uczuć do Prawdy – tak samo działa dzisiaj w nas.

Zobaczmy, co się działo w 1 rozdziale Ewangelii Marka (w. 30-38), kiedy Jezus pozostawał w domu teściowej Piotra i aż do zachodu Słońca uzdrawiał wszystkich, którzy podeszli do drzwi domu. Następnego ranka wyszedł na zewnątrz, aby się samotnie pomodlić i kiedy Go znaleziono, Piotr powiedział: „Wszyscy cię szukają!” spodziewając się, że Jezus ponownie zacznie uzdrawiać, jak to czynił poprzednio. Jezus jednak powiedział, że musi iść do innych miast. JAKŻE rozczarowani musieli być wszyscy ludzie – jak zranieni – skoro potrzebowali uzdrowienia, a Jezus jednym kaprysem odwołuje spotkanie z nimi i idzie dalej. Co by było, gdybyś to ty nie zdążył przed zachodem Słońca poprzedniego dnia dotrzeć w kolejce i pozostał chory i zraniony? Ich zranienie i rozczarowanie było realne, czy jednak było usprawiedliwione? Nie. Czy uczucie rozczarowania, zranienia, gniewu było rzeczywiste? Tak.

Continue reading

Drogi sprawiedliwości_5

John Fenn

Przed wyjazdem Chrisa na Warsztaty Terapii Zajęciowej (trwające cały tydzień) po pobycie w domu zawsze jemy w restauracji. Czasem zamawiamy i zabieramy do samochodu tylko hamburgera zabieranego, którego zjadamy stojąc w oczekiwaniu na przejazd pociągu, czasem wchodzimy do środka i siadamy na dłużej. Zdarzyło się, że chciałem zajść do Brauma (lokalna sieć z hamburgerami i lodami), ponieważ Chris miał ochotę na kurczaka i szeika z czekoladowego mleka.

Lubi zajmować miejsce przy narożnym stoliku, ponieważ łatwo mu tam wjechać wózkiem inwalidzkim i jest dobry widok na ludzi składających z samochodów w okienku na zewnątrz zamówienia. Chris ma 37 lat lecz z powodu uszkodzenia mózgu przy porodzie, owinięcia się pępowiny wokół szyi, jest na poziomie 4 letniego dziecka. Jest więc najbardziej przyjaznym 4 latkiem w 37 letnim ciele, jakiego kiedykolwiek mógłbyś spotkać, dla którego nie istnieją obcy. Nieustannie wylewają się z niego komentarze na temat samochodów, pociągów, ludzi, psów, wszystkiego i wszystkich, cokolwiek znajdzie się na naszej drodze.

Siedliśmy w tym rogu i spekulowali, co też ludzie podjeżdżający w samochodach do okienka zamawiają, gdzie jadą itd. W pewnym momencie usłyszałem na tle całego wewnętrznego zamieszania dochodzący jakby z oddali sygnał alarmu samochodowego wyjący na parkingu. Wydawało mi się, że jak zwykle to bywa się wyłączy po 30 sekundach, lecz ten nie wyłączał się. Musiał to być jeden z tych, które trąbi co 1.5 sekundy. Ponieważ odzywał się z zewnątrz wydawało mi się, że słychać go jakby w tle.

W miarę jak alarm nieustannie funkcjonował pomyślałem sobie: „Prawdopodobnie jakieś starsze małżeństwo mające problemy ze słuchem, czy coś takiego, nie wie, że to ich samochód alarmuje. Powinienem się rozejrzeć, do kogo może należeć”. Przeleciałem wzrokiem salę i okazało się, że byłem najmłodszym, poza Chrisem, konsumentem na sali. Wtedy Chris zapytał o coś, o kolejny samochód przy okienku, zastanawialiśmy się co zamawiają, dokąd jadą, jakim to samochodem jadą – w tle cały czas słychać było wycie alarmu. Pomyślałem sobie, że muszę znaleźć tą starsza osobę i powiedzieć o tym.

W tym momencie wyciągnąłem szyję na tyle, żeby przyjrzeć się parkingowi, aby znaleźć miejsce, gdzie stoi samochód robiący tą wrzawę i okazało się, że był to mój! To ja byłem tym starym prykiem, nie mającym pojęcia, że wyjący alarm odzywa się z jego samochodu. Szybko wsunąłem rękę do kieszeni, gdzie nawet z zewnątrz dało się wyczuć breloczek z kluczem do samochodu i kilka monet, które dostałem reszty. Gdy usiadłem, kieszeń zacisnęła się i monety przyciskały alarmowy przycisk – cały czas to ja sam robiłem!

Irytujący 'samochodowy alarm” Ducha Świętego.

Dzięki Chrystusowi w nas, nadziei chwały, Pan stara się, abyśmy wzrastali od wewnątrz. Jego głos jest jak uruchomiony alarm samochodowy, jakiś hałas odzywający się z dala, wypływając z naszego duchowego człowieka ku naszemu umysłowi, brzmiący jak sugestia – delikatny, łagodny jak myśl z jasnego nieba, niemniej zawsze obecny aż do chwili, gdy odsuniemy ten głos tak daleko do tyłu, zdeterminowani, aby słyszeć inne, albo zajmiemy się sprawą, którą On przynosi.

Czy nie zwróciłeś już uwagi na to, że, powiedzmy, gdy masz bardzo pilny rachunek do zapłacenia, Pan zwraca ci w sercu uwagę na jakąś siostrę czy brata? Jeśli jesteś do mnie podobny myślisz: „W porządku, Panie, wiem, że mam ich kochać, lecz czy nie moglibyśmy zamiast tego porozmawiać o tym rachunku?”

Przeżyliśmy to już przed pojęciem decyzji o uwierzeniu Jezusowi – pamiętacie? Gdy usłyszałeś o Jezusie, nie byłeś w stanie pozbyć się tej myśli, a pytanie o to, co „z Nim zrobić” zawsze gdzieś w tle brzmiało. Bez względu na to, jak bardzo byłeś zajęty, zawsze gdy umysł przełączał się na funkcję „wyciszenia” to pytanie pojawiało się w świadomości. Pan tak działa. To jest Jego wewnętrzny „alarm samochodowy” w każdym nas aż do chwili, gdy wyłączymy go, bądź zdecydujemy się słuchać Go wejść w to, co On ma dla nas.

Jest taka pieśń Margaret Becker z albumy wydanego „Falling Forward” w 1998 roku pt „Clay and Water” („Glina i woda”). Jest tam taki tekst: „Jestem gliną, jestem wodą, padającą na przód w tym porządku, kiedy świat wiruje wokół szybko, ja pomału staję się tym, kim jestem. Wszystko ciągle się zmienia, koła zawsze się kręcą. Czuję ten ogień zmiany, lecz jakoś nie parzy. Jak pobłogosławiony żebrak, potykam się w łasce, sięgając dłonią po to, co czeka…” („I am clay and I am water, falling forward in this order, while the world spins round so fast, slowly I’m becoming who I am. Nothing ever stays the same, the wheel will always turn. I feel the fire in the change, but somehow it doesn’t burn. Like a beggar blessed, I stumble in the grace, reaching out my hand for what awaits…”).

Możesz potykać się, lecz jeśli serce jest zdecydowane, to w wyniku procesu trwającego całe życie stajesz się tym, kim jesteś. Jego sąd, Jego sprawiedliwość nie parzy, jeśli szybko radzimy sobie ze sprawami serca.

Continue reading

Drogi sprawiedliwości_4

John Fenn

Wydawało się, że pewien mężczyzna, który należał do zespołu liderskiego w jednym z mega-kościołów, złożył zdumiewające świadectwo na środowym nabożeństwie wieczornym. Opowiedział o tym, że jego syn chciał samochód i to nie jakiś samochód, lecz Jeepa. Nowego Jeepa. Przyznał też, że chciał, aby syn dostał ten samochód, ponieważ wkrótce kończył średnią szkołę i potrzebował środka transportu. Niestety nie mieli pieniędzy, aby mu kupić, więc modlili się.

Powiedział, że „trwali w modlitwie i wierze” i pewnego dnia chodzili po parkingu oglądając Jeepa i rozmawiając ze sprzedawcą, zdecydowali się na jednego, lecz nie mając pieniędzy skierowali się do domu. Wtedy, cud cudów, sprzedawca powiedział o tej potrzebie właścicielowi salonu, na co ten zdecydował się dać młodemu człowiekowi całkowicie nowego Jeepa. Cóż za świadectwo Bożej wierności, gdy trwasz w modlitwie – powiedział zgromadzeniu. Odezwały się ogłuszające okrzyki i brawa.

 

Prawda

Prawda zaś była taka, że ten mężczyzna był szefem jednego z oddziałów tego kościoła, a właściciel salonu był członkiem tego zboru, był też częstym mówcą na różnych konferencjach, które zbór prowadził, często również był zaangażowany w działalność prowadzoną przez oddział, który prowadził tato młodzieńca – znali się więc dobrze. Faktem jest, że nie czuł się winny dzwonić przez dwa tygodnie wcześniej do tego dilera kilka razy dziennie, naciskając aby dał nowego Jeepa jego synowi … w końcu, po 2 tygodniach nagabywania i telefonowania, dał mu go. To wszystko działo się za sceną i tylko nieliczni z nas wiedzieli o tym, co się działo… zostaliśmy więc bardzo zasmuceni z powodu kłamstw, które powiedział tego dnia.

Walka o sprawiedliwość w jego sercu była bitwą pysznego ojca, który chciał dla swego syna tego, co najlepsze, naprzeciw sprawiedliwości Pana, którą Pan chciał w nim rozwijać. Drogi sprawiedliwości funkcjonują w sercu w subtelny sposób, Pan jest gentlemanem. Tak więc możliwości do tego, aby podejmować sprawiedliwe decyzje pojawiają się w subtelny sposób, niemal, jak sugestie wypływające z wewnątrz, myśli Ducha Świętego, które unoszą się do naszego umysłu, tak subtelne, że większość ludzi jest głucha na Jego głos.

W Liście do Galacjan Paweł napisał (4:19): „Dzieci moje, znowu w boleści was rodzę, dopóki Chrystus nie będzie ukształtowany w was”.

Wstawiamy się w modlitwach o naszych bliskich, aby przyszli do Chrystusa, lecz gdy już przyjdą pojawia się nieustanna modlitwa, podobna do ciąży i procesu rodzenia, potrzebna do tego, aby wzrastali w Chrystusie. Bóg nie naruszy ich wolnej woli, lecz nasze modlitwy wspierają* starania Ducha, aby ci ludzie wzrastali od środka, od wewnętrznego ducha, od wewnątrz na zewnątrz, w życiu, aby zmieniani byli od środka tak, aby podejmowali sprawiedliwie decyzje. Dzieje się tak dzięki temu, że Pan pozwala nam znajdować się w sytuacjach wymagających decyzji – bądź sprawiedliwych, bądź pasujących do naszych starych sposobów działania (*Ef 1:17-18, 3:14-20, Kol 1:9).

W 1 Liście Piotra 2:2 czytamy: „ jako nowo narodzone niemowlęta zapragnijcie niesfałszowanego duchowego mleka Słowa, abyście przez nie wzrastali ku zbawieniu”.

Continue reading

Drogi sprawiedliwości_3

John Fenn

Brałem kiedyś udział w spotkaniu kościoła domowego należącego do naszej sieci kościołów i poprosiłem o modlitwę, ponieważ byłem bardzo zmęczony oraz potrzebowałem mądrości w kilku sprawach. Gdy stałem, wszyscy zebrali się wokół mnie, położyli na mnie ręce i poczułem w swym duchu i duszy odświeżający powiew. Było kilka zachęcających proroctw. Zostałem pobłogosławiony i poczułem się znacznie lepiej. Gdy już wszyscy zdjęli ze mnie ręce i wrócili na swoje miejsce, poczułem szarpnięcie za lewą nogawkę.

Spojrzałem na dół i zobaczyłem małego chłopca, Adama. 4 letni, czarujący chłopczyk, który z powodu wady wzroku nosił już okulary i ubrany był w sam raz na spotkanie domowego kościoła. Nauczono go szacunku do starszych, gdy więc zapytałem, co chce, odpowiedział: „Pastorze John, Pan mi powiedział coś dla ciebie” (Choć nie używamy tytułów, ceniłem sobie tą myśl). Wszyscy w pokoju uśmiechnęli się; był taki słodki, szczery. Odpowiedziałem łagodnie: „Dzięki, Adam, bardzo chcę usłyszeć, co ci Pan powiedział dla mnie”

Spojrzał na mnie w górę przez te grube okulary i w najbardziej szczerym głosem powiedział: „Pan mówi ci, że kocha ciebie i że robisz dobrą robotę”. Serce stopniało mi pod tym autentycznym uznaniem. Natychmiast odpowiedziałem: „Dzięki, Adamie, to jest wprost od Pana, dziękuję ci bardzo, że się tym ze mną podzieliłeś, bardzo dużo to dla mnie znaczy”. Na to on odpowiedział, wyciągając otwartą dłoń: „Miło mi. Możesz mi dać 20 dolarów?”

Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a niektórzy skomentowali to tak, że musiał oglądać jakąś telewizję chrześcijańską. Niemniej, to słowo jest dla mnie cenne do dziś.

Jak dziecko

Ten Adam był na tyle przejrzysty, żeby mnie poprosić o 20$ wobec wszystkich ludzi w pokoju, pokazując szczerość we wszystkich obszarach. Nie miał żadnych ukrytych pragnień, nie kłamał, że potrzebuje pieniądze dla chorego kolegi z klasy, po prostu chciał wiedzieć czy dam mu 20$ i był na tyle odważny i przezroczysty, aby zapytać o to. Modlił się szczerze, prorokował szczerze i prosił o pieniądze szczerze. Całkowita przejrzystość.  

Porównaj teraz prostotę dziecka z tym

Gdy prowadziliśmy kościół w Colordo, była tam kobieta w średnim wieku, która znana był z tego, że wykorzystywała nieco ludzi. W ramach codziennej rutyny odwiedzała lokalną kawiarnię i jeśli zobaczyła kogoś znajomego, siadała naprzeciwko i zaczynała mówiła tak długo, aż ten ktoś zaproponował jej postawienie kawy i jakiejś przekąski. „Kursowała” po tanich restauracjach, a jak słyszałem kilka historii o tym, jak widząc kogoś znajomego w sklepie, czepiała się go, opowiadając, jak bardzo chciałaby to czy tamto, lecz nie ma pieniędzy, w nadziei, że ta osoba kupi jej to, co chciała.

Pewnego dnia zauważyliśmy, że zaczęła nosić na szyi kołnierz ortopedyczny. Powiedziała, że zraniła się w szyję i prawdopodobnie będzie musiała iść na chorobowe. Była w wieku przedemerytalnym, lecz otrzymałaby niewielką rentę. Obnosiła się z tym kołnierzem po całym mieście i powtarzała wszystkim tę samą historię. Pewnego dnia przyszła na spotkanie modlitewne kobiet, które prowadziła Barb. Powiedziała mi, że obecność Ducha Świętego była tak gęsta, że wielu zostało „położonych w duchu” tam, gdzie siedzieli, a ona miała prorocze słowo do każdego z obecnych.

TA kobieta siedziała na krześle i gdy Barb położyła na jej ramionach ręce, ta padła na bok, jak to się mówi: „znokautowana” przez Ducha na kilkanaście minut.

Kiedy wstała, zapytała szeptem Barbary, co ma teraz zrobić. Barb odczuła, że przez Ducha, że miało to coś wspólnego z jej szyją i powiedziała jej coś w rodzaju: „Zrób to, co Pan chce, abyś zrobiła”. Ta kobieta usunęła kołnierz i nigdy więcej go nie założyła. Oszustwo zostało ujawnione, a sprawa załatwiona w jej sercu nie ludzką ręką, lecz ręką Boga.

Przykryła swoją żądzę łatwych pieniędzy kłamstwem po to, aby usprawiedliwiać siebie samą, lecz Pan łagodnie ujawnił jej kłamstwo i zażyczył sobie, aby się z tym rozprawiła, co zrobiła.

Continue reading

Dzień, w którym zaczyna umierać kościół

http://joemckeever.com/wp/wp-content/uploads/2012/07/header1.jpg

Joe McKeever

12.10.2011

Mój przyjaciel, kaznodzieja, mieszka w nowiuteńkim domu, który zapewniła mu służba, którą prowadzi. „Trzeba było wyburzyć ten stary – powiedział mi. – Wszędzie była pleśń i po latach prób ratowania go, musieliśmy przestać”. 

Znajomy z tego miasta powiedział mi, że poprzedni lokatorzy nieustannie chorowali i nie można było znaleźć powodu. Co roku robiono remont wnętrz. 

Kiedy rozebrano dom, znaleziono winowajcę. Po domem znajdowała się rura, która nie była zaznaczona na żadnych planach. Ta rura przeciekała nieustannie i fundamenty były stale mokre”. 

Ten kaznodzieja powiedział: „W końcu, próbując rozwiązać ten problem, musieliśmy zainstalować dodatkowe zewnętrzne okna w całym domu. Uszczelniono dom, lecz skutek był odwrotny niż zamierzano. Architekt powiedział mi, że „Tego dnia dom zaczął umierać. Z uszczelnionymi oknami nie mógł już dłużej oddychać”. 

Dzień, w którym dom zaczął umierać. 

Intrygujące zdanie.

Kościoły również zaczynają umierać z chwilą, gdy nie mogą już dłużej oddychać. 

Widziałem martwe kościoły i widziałem, jak następował proces umierania. Winowajca, morderca, sprawca – duszenie się. Niezdolność do oddychania. 

1. Kościoły duszą się, gdy nie chcą poddawać się zmianom.

Zmiana jest życiem, nasze ciała są w nieustannym procesie pozbywania się martwych komórek, które zastępują nowymi. 

Ostatnio, w pewien młody pastor, który służył w lokalnym kościele, gdy był jeszcze w seminarium, powiedział do mnie o zgromadzeniu, w którym usługuje ostatnio: „To najstarszy kościół naszej denominacji w naszym stanie, lecz jest znacznie młodszy, niż kościół w Nowym Orleanie, który usiłowałem prowadzić, jako pastor”. 

Przypomniał mi się tekst: „…nikt napiwszy się starego wina, nie chce od razu młodego; mówi bowiem: Stare jest lepsze” (Łu 5:39). To jest ten problem i dlatego Pan powiedział bezpośrednio wcześniej: „Nowe wino należy lać do nowych bukłaków”. 

Pobożni starzy ludzie, i chciałbym wierzyć, że dotyczy to starych wiernych kościołów – mają ciągle wiele do zrobienia dla Pana. „Jeszcze w starości przynoszą owoc, Są w pełni sił i świeżości” (Ps 92:14).

2. Kościoły zaczynają dusić się i umierać, gdy nie chcą nowych członków, którzy mają odmienne idee.

Nie tylko pastorzy słyszą śmiertelną szantę, pt.: „Nigdy wcześniej nie robiliśmy tego w taki sposób”. Nowi członkowie kościołów też to słyszą. Znałem oddanych i pobożnych ludzi, którzy przeprowadzili się do jakiegoś miasta, przyłączyli do zmagającego się kościoła, który rozpaczliwie potrzebował transfuzji życia i zdrowia, którym, gdy sugerowali coś, powiedziano bez ogródek: „Nasz kościół, taki nie jest”. Wkrótce przenosili się dalej. Continue reading

Jak działa przysięga

The Mechanism of a Vow

Michael King

Kilka tygodni temu skakałem z trampoliny z wnuczkami, gdy jedna z nich, odgrywając w zabawie, jakąś rolę, ogłosiła, że coś tam przysięga. Nie byłem w stanie powiedzieć, o co chodziło czy też co udawała w tej zabawie, lecz natychmiast powstrzymałem ją i wyjaśniłem wszystkim, żeby nigdy niczego nie przysięgali pod żadnym pozorem. Nie jest to powszechne ani popularne, lecz odkryłem, że jest bardzo ważne i biblijne. Większość ludzi składa przysięgi w czasie ceremonii zawierania związku małżeńskiego – ja i moja żona nie. Gdyby ludzie rozumieli czym są przysięgi, nigdy by tego nie robili, wierzę, że większość robi to, ponieważ nie rozumie mechanizmu przysięgi.

Aby zgłębić ten temat musimy spojrzeć na to, czym jest przysięga, co powoduje i dlaczego nie powinniśmy składać.

Czym jest przysięga?

Przysięga jest pewną obietnicą, która ma duchowe znaczenie. Najlepiej to zrozumieć, jako prawną umowę, która wymaga wykonania. Przysięgi, to zgody na wykonanie pewnego rodzaju działania, które przysięgający obiecuje wykonać.

W Księdze Liczb 30:2-3 czytamy: „Oto, co Pan rozkazał! Jeżeli mężczyzna złoży Panu ślub albo przysięgę, zobowiązując się do wstrzemięźliwości, to niech nie łamie swego słowa, lecz wykona wszystko, co wychodzi z jego ust”.

Przysięga to wiążące zobowiązanie, które obliguje przysięgającego(ą) do wykonania wszystkiego, co stwierdza w przysiędze, jak czytamy powyżej. Jest jeszcze kilka wersów odnoszących się do spełniania przysiąg:

Psalm 50:14: „Ofiaruj Bogu dziękczynienie i spełnij Najwyższemu śluby swoje!

Psalm 66:13: „Dlatego wejdę do domu twego z całopaleniem, dopełnię ci ślubów moich, …”

Przyp 7:14: „…miałam złożyć ofiarę dziękczynną, dzisiaj spełniłam swoje śluby”.

Co powoduje przysięga?

Ponieważ jest to prawna umowa, niesie za sobą pewną moc. Jeśli umowa zostanie wypełniona, składający ją zostaje uwolniony; jeśli nie, to zbiera konsekwencje niedopełnienia warunków takiego kontraktu.

Z tego powodu czytamy w Księdze Powtórzonego prawa 23:21-23: „Jeżeli złożysz Panu, Bogu twemu, ślub, to nie ociągaj się z jego spełnieniem, gdyż Pan, Bóg twój, upomni się oń u ciebie i miałbyś grzech na sobie. Jeżeli zaś nie złożysz ślubu, to nie będziesz miał grzechu na sobie. Co wyszło z twoich ust, tego dotrzymaj i postąp tak, jak ślubowałeś Panu, Bogu twemu, dobrowolnie, jak powiedziałeś swoimi ustami”.

Ważne jest zakończyć działanie i dochować przysiąg, które składamy, ponieważ w duchowej rzeczywistości wiążą one prawnie składającego, a prawa wszechświata są tak zaprojektowane, aby wymusić na człowieku podjętą przysięgę. Zasadniczo przysięga tworzy przymierze między człowiekiem, a kosmosem, a duchowe prawa wszechświata oczekują tego, że przysięga zostanie spełniona. To podobnie jak z próżnią: natura nie znosi próżni, przysięga zaś jest takim tworzeniem próżni i natura oczekuje, że ją wypełnisz.

Dlaczego nie powinniśmy składać przysiąg

Continue reading

Wina, a słabe, napiętnowane i zdrowe sumienie

Śniadanie z Bradem

Czym jest poczcie winy? Czy poczucie winy zawsze jest niezdrowe? Z pewnością wiemy, że te huśtawki obwiniania się są ulubionym narzędziem Oskarżyciela i religii pozbawionej Chrystusa. Niemniej, czy poczucie winy ma w ogóle jakieś miejsce i cel w naszym życiu? Jednym ze sposobów patrzenia na nie jest to, że jest to pewien sygnał wysyłany przez sumienie. Sumienie to jest coś, jakby dany przez Boga wewnętrzny prorok, który daje nam znać, że naruszyliśmy miłość Bożą lub bliźniego. W takim znaczeniu widzimy proroka Natana, który konfrontuje romans Dawida z Batszebą. Wypowiedział słowa prawdy i działał jako sługa Boży. Nasze sumienie powinno być takie również.

Niemniej sumienie może próbować uniezależnić się od Boga, zastępuje wtedy Chrystusa jako miłosiernego sędziego i zajmuje miejsce oskarżyciela. Ironiczne jest to, że Paweł nazywa takie oskarżające, legalistyczne sumienie „słabym”, a nie silnym. Takie „słabe sumienie” staje się dręczycielem i narzuca się innym, pod klauzulą „jestem urażony”. Paweł gani tego rodzaju sumienie skrępowane prawem, które wykorzystuje przeciwko innym.

Równocześnie ostrzega przed „sumieniem naznaczonym/przypalonym”… Przypalamy nasze sumienie, gdy nie zważamy na jego pełnoprawny głos i przestajemy być wrażliwi na nasz egoizm, samowolę i pogwałcanie miłości. Są tacy, którzy tak dalece uciszyli swoje sumienie na złe zachowania, że czynią złe rzeczy bez ukłucia sumienia. Diagnozujemy takich ludzi jako socjopatów. POTRZEBUJEMY sumienia a nawet sygnałów poczucia winy, które nam przekazuje, gdy naruszamy miłość.

Sztuką jest utrzymać sumienie w pobliżu, LECZ Z DALA od sędziowskiego krzesła. Służy ono Chrystusowi dopóty, dopóki nie zastępuje Go. Jego rolą jest przypominać marnotrawnemu synowi – młodemu hedoniście oraz starszemu legaliście – że nie musimy tarzać się w chlewie, ani zgorzkniale zmagać się wśród pól. Zdrowe sumienie ciągnie nas do powrotu do domu, w objęcia ojca.

Nawet Jakub mówiąc o tym, abyśmy wyznawali grzechy jedni drugim, ma taki cel: aby zaniepokojone, dręczone bądź dręczące sumienie mogło powiedzieć: „pokój” i przyjąć przypomnienie Ewangelii. Jest Zbawiciel, który przebaczył nam grzechy i usunie nasze poczucie winy. Nie trzeba cierpieć potępienia i ukrywać się przed Jego obecnością. Ewangelia wzywa sumienie do tego, aby przyjęło łaskę Bożą.

Podąża za tym pytanie: jak to się dzieje, że pozbawiona Chrystusa religia tak konsekwentnie trzyma się praktyki gimnastykowania swego sumienie nad zachowaniem innych ludzi? Jezus widział ten nieustanny nawyk, zazwyczaj wcielany w życie w imieniu prawdy czy sprawiedliwości… i bezpośrednie zabronił tego. Można by to nazwać „sumienie trzeciej-strony/osoby”. Do tych, którzy narzucają swoje religijne przekonania innym, Jezus wypowiada te otrzeźwiające słowa: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni…ponieważ jakim sądem sądzicie, takim będziecie osądzeni”.

Nie możemy innych stawiać na ziemi prawa, kiedy sami żyjemy w ziemi miłosierdzia, nie możemy domagać się tego, aby młot spadł na innych, kiedy sami dla siebie pragniemy, aby były to pióra.

Nie wiem nic o tobie, lecz gdy ja zasługiwałem na sąd, otrzymałem miłosierdzie i teraz obfituję w miłosierdzie. Oby Bóg uwolnił nas od groźby, jaką jest stanie się nieprzebaczającym sługą (Mt 18:21-35). Módlmy się o to, aby nasze sumienie żyło w cieniu tronu łaski, nigdy nie mając potrzeby ukrywania się przed nim czy, co gorsza, próbując zastąpić Jezusa na tym miejscu, przeznaczonym wyłącznie dla Niego.