Category Archives: Autor

Autorzy artykułów

Jak sobie radzić z tymi, którzy tłuką Biblią po głowie

Ktoś zapytał mnie jak reaguję na tych, którzy grzmocą Bibliami. Dało mi to do myślenia.

Taaa… to poważna sprawa. Na tyle poważna, że nawet w Wikipedii znalazła się definicja „bible thumper” (inaczej: „walący/grzmocący Biblią” – przyp. tłum.):

“Ktoś, kto uważany jest za człowieka agresywnie wymuszającego swoje chrześcijańskie przekonania na innych. Termin wziął się z zachowania kaznodziei, którzy w czasie kazania walą rękami w leżącą na kazalnicy Biblię,  bądź tłuką w kazalnicę samą Biblią, aby podkreślić jakiś punkt”.

Osobiście wiem, że bardzo często przejawia się to tak, że ludzie w czasie rozmowy ślepo cytują wersy, błędnie wierząc, że w ten sposób popierają swój punkt widzenia. Większość ludzi jest w stanie określić, w którym momencie weszła w dyskurs. Niestety, wydaje się, że coraz częściej zdarza się to w czasie zgromadzeń świątecznych.

Sam taki byłem. Teraz kuruję się z tego. Oto, jak staram się reagować na takich biblijnych bokserów. Mam nadzieję, że pomoże to przynieść wolność tobie. To jest trudne.
Nie mogę powiedzieć: „Oto w jak ja to robię”, tylko: „Oto kilka rzeczy, które próbuję”. Jedne są bardziej skuteczne inne mniej.

* Przekonuję samego siebie, że nie muszę znać wszystkich odpowiedzi. To było miało u mnie ogromne znaczenie.

* Udzielając odpowiedzi staram się, zamiast zwyczajnie cytować z Księgi komunały, mówić na podstawie doświadczenia, w tym własnego doświadczenia z Księgą i mojego w tym, co poszło nie tak.

* Kiedy już muszę zacytować jakiś wers tak, jakby był to jakiś komunał, szybko wyjaśniam, jakie ma on zastosowanie w moim świecie.

* Nie szukam pomocy pomocy u grzmocących Biblią; nie oczekuję od nich, że usłużą w rzeczywistych sprawach mego serca, nie pozwalam również na to, aby moja obrona dała ich religijnemu duchowi dostęp do mojej duszy.

* Jeśli ktoś we mnie cytuje wersami, omijam ten wers. „Nie interesują mnie twoje umiejętności typu „kopiuj, wklej” [czy cytowane przez ciebie wersy]. Chcę wiedzieć, co faktycznie myślisz. Tych grzmocących wprawia to w zakłopotanie, choć niektórzy, wcześniej czy później, złapią o co chodzi.

* Czasami, jeśli czuję, że może to przynieść coś dobrego, próbuję staram się wprowadzić jakiś sens w tą rozmowę, prosząc, aby w jakiś sposób poprali doktrynę, którą głoszą. Bardzo często, sięgając zaledwie do kontekstu (wersów bezpośrednio występujących przed i po) tego wersu, którym władają, wystarczy, aby spuścić z nich trochę powietrza.

* Jeśli taki ktoś pozwala mi na to, bądź temat jest poważny, a jest mnóstwo ludzi w tym zgiełku, próbuję poprawić ich nadużycie, bądź zajmując się sprawą bardziej poważnie niż przy pomocy samych wersów rutynową doktryną, bądź mówiąc wprost jak rzeczywiście wygląda ta konwersacja. Nie znoszę tego robić, ponieważ nie lubię konfrontacji, niestety czasami sytuacja tego wymaga.

* Wtedy, już po wszystkim, staram się porozmawiać z tymi, których grzmocenie biblią właśnie przerwałem. Moim celem jest wysłuchać tego, co rzeczywiście myślą na dany temat i skierować ich na to, dlaczego tak silnie się tego trzymają, lecz staram się niewiele mówić, jeśli to wszystko, co mogę osiągnąć.

Zwracam uwagę na to, że absolutnie NIE próbuję umniejszać wpływu Pisma na moje życie, o co niektórzy z tych grzmocących mnie oskarżają. Nic z tego. Chcę jednak, aby Pismo pracowało we mnie prowadzone ręką Ojca jak żywy i aktywny skalpel, którym jest (Hbr 4:12).

Nie zgadzam się więcej na to, aby poddawać się komukolwiek – naprawdę komukolwiek – machającemu na mnie wersami jak pałką. Na tyle, na ile mogę mieć na to wpływ, nie zgadzam się też, aby inni wymuszali cokolwiek na tych wokół mnie.

A jak TY reagujesz na walących bibliami?

Logika islamskiej nietolerancji

Raymond Ibrahim

Kazanie wygłoszone przez popularnego saudyjskiego szeika, Muhammada Salih al-Munadżida, pokazuje wyraźnie, dlaczego zachodni relatywiści i zwolennicy multikulturalizmu, którzy obecnie dominują w mediach, polityce i na uczelniach, nie są w stanie zrozumieć islamskiego braku tolerancji, a co dopiero na niego zareagować.

Sheikh Muhammad Salih al-Munajjid

W czasie swego kazania al-Munajjid powiedział, że „niektórzy [muzułmańscy] hipokryci” dziwią się dlaczego „my [muzułmanie] nie pozwalamy im [ludziom z zachodu] budować kościołów, pomimo że oni zgadzają się na budowanie meczetów”. Saudyjski szeik zareagował na to, mówiąc, że każdy muzułmanin, który tak myśli jest 'ignorantem’ i

chce postawić znak równości między tym co dobre, a co złe, między islamem, a kufr [nie islamem], monoteizmem, a szirk [politeizmem], i daje każdej stronie jednakową wagę, chce porównać to z tamtym, i pyta: „Dlaczego nie budujemy im kościołów, skoro oni nam budują meczety? Pozwólmy im więc na to w zamian?” Czy chcecie, aby ktokolwiek inny niż Allach był czczony? Czy zrównujecie to, co dobre z tym, co złe? Czy świątynie ognia zoroastryzmu, żydowskie świątyni, chrześcijańskie kościoły, klasztory, buddyjskie czy hinduskie świątynie są dla was tym samym co domy Allaha i meczety? Więc porównujecie je ze sobą? Czy zrównujecie je ze sobą? Oh! Nie do wiary, ponieważ o tym, kto zrównuje islam z kufr [nie islamem] Allach powiedział: „Ktokolwiek pragnie jakiejkolwiek religii innej niż islam, nigdy nie będzie przez niego zaakceptowany i w konsekwencji znajdzie się między straconymi” (Koran 3:85). Prorok Mahomet powiedział: „Przez Tego, w którego ręku jest życie Mahometa (przez Allaha), ten kto wśród Żydów i chrześcijan usłyszy o mnie, lecz nie uwierzy w to, co przekazałem, i umrze w tym stanie (niewiary), będzie mieszkańcem piekła.

Interesujące w tym żarliwym, bardzo krytycznym przemówieniu jest to, że choć z zachodniej perspektywy jest to „nietolerancja”, w rzeczywistości jest całkowicie logicznie spójne i pokazuje ogromną przepaść między islamskim myśleniem, a zachodnią fantazją (pomimo tego, jakkolwiek ta dychotomia może przypominać oksymoron).

Jeśli, jak wskazuje Munajjid, jeśli muzułmanin naprawdę wierzy, że islam jest jedyną prawdziwą religią a Mahomet jest jej prorokiem, dlaczego miałby zgadzać się na współistnienie z tym, co fałszywe (a zatem zepsute, rakowe, zwodzące itd.)? Takie gesty „tolerancji” byłyby równoznaczne z muzułmaninem, który „chce zrównać to co dobre, z tym co złe”, jak słusznie potępia szeik.

Continue reading

Jak szukać kogoś, kto zawsze jest na miejscu

Brilliant Perspectives by Graham Cooke

Graham Cooke

Jedno z kluczowych pytań Nowego Testamentu jest proste lecz równocześnie bardzo głębokie: Jak szukać Pana, skoro nigdy cię nie opuszcza ani nie porzuca?

W skrócie: Jak szukać kogoś, kto jest z tobą zawsze?

Nie istnieje taka sytuacja, w której Bóg nie byłby obecny. Myślę więc, że szukanie Go polega po prostu na tym, że każde życiowe okoliczności dają kolejną możliwość do rozmowy z Jezusem.

Znaczy to, że w każdej sytuacji ty podejmujesz pierwszy krok, aby szukać obecności Jezusa i stanąć tam, gdzie On stoi. Szukasz obecności Bożej. Szukasz Bożej rzeczywistości. Szukasz tej rzeczywistości, ponieważ Chrystus jest w tobie, czyli jest obecny w danej sytuacji.
Szukasz Jego obecności w tych szczególnych warunkach i chcesz go znaleźć w taki sposób, w jaki On chce być znaleziony. Właśnie dlatego wpadasz w całe mnóstwo różnorodnych sytuacji: Bóg chce pojawiać się w twoim życiu w różny sposób. On daje ci mnóstwo możliwości do tego.

Jeśli tak, jest to zawsze warto zapytać: Czym Bóg chce tym razem być dla mnie, czym nie mógł być wcześniej?

W niektórych sytuacjach będzie chodziło o wyrobienie cierpliwości. On będzie twoją cierpliwością. Czasami będzie chodziło o rozwijanie pokoju. On będzie Księciem Pokoju. On chce być dla ciebie dokładnie tym, czego w danej sytuacji potrzebujesz. Może da się to powiedzieć w ten sposób…

Wiemy, że Bóg tutaj jest. W jaki więc sposób chce być tutaj, w tej szczególnej sytuacji?

Wiele lat temu, gdy mieszkałem w Anglii, pewna znana mi kobieta, zatrzymała mnie na ulicy i powiedziała: „Mam raka. Właśnie wyszłam od lekarzy. Mam 6 miesięcy życia. Wiem, że masz prorocze obdarowanie, powiedz mi więc prawdę, przeżyję czy umrę?”

Odpowiedziałem: „Tego nie mogę ci powiedzieć, lecz mogę ci pomóc odkryć drogę wyjścia. Musisz dowiedzieć się, kim jest Bóg, a wtedy On da ci odpowiedź na to pytanie”.
Powiedziała: “To co mam robić?”
Odpowiedziałem: „Zadaj Duchowi Świętemu następujące pytanie: Czym chcesz być dla mnie teraz, gdy mam raka, czym nie mogłeś być nigdy wcześniej? Pytaj kilka razy dziennie o to, a on nawiąże łączność z tobą” i pomodliłem się z nią.
Jakieś 10 dni później, zobaczyłem ją znowu i zapytałem, jak się ma.
„Otrzymałam odpowiedź. – powiedziała. Pytałam przez cały dzień: „Czym chcesz być?”
„Za każdym razem, gdy pytałam, wzrastało w moim sercu przekonanie, że czymś chce być dla mnie. Po dwóch, trzech dniach przestałam patrzeć na to, że mam raka, ponieważ byłam tak ciekawa tego, czym Bóg zamierza dla mnie być. Obudziłam się pewnej nocy i usłyszałam te słowa: „Ja jestem Pan, który cię uzdrawia”.
Nie ma raka teraz.

W tym szukaniu Boga bardziej chodzi o trwanie w Bogu.

Continue reading

Jak postępuje uzdrowienie

Wayne Jacobsen

28.11. 2015

Uwielbiam te sytuacje, gdy uzdrowienie następuje nagle, szybko i całkowicie. Bóg tak czyni, choć nie dzieje się to tak często, jak wielu sądzi. Z powodu tego błędnego oczekiwania, zbyt wielu ludzi może wychodzić do przodu po modlitwę, w nadziei, że ten jeden akt załatwi problem. Wielu odchodzi w lepszy stanie, lecz gdy budzą się następnego ranka w takim samym stanie jak wcześniej, kończą potępiając siebie samych za niewystarczającą wiarę, bądź wracając do domu i „tracąc swoje uzdrowienie”.

Ten temat wracał wielokrotnie w rozmowach w czasie mojej ostatniej podróży. Spotkałem tak wielu ludzi zniechęconych, zamieszanych i sfrustrowanych tym, że wydawało się, że nie mogą znaleźć wolności w Boga, której tak rozpaczliwie szukają. W miarę jak słuchałem, wydawało mi się, że wielu z nich wpadło w pułapkę oczekiwania natychmiastowego działania i traciło ten postęp, który Bóg czynił w ich sercach i umysłach. Każdy przypadek trwałego zmagania wydawał się zrzucać ich z drogi prowadzić do wniosku, że Bóg nie działa. Zamiast wzrastać w nadziei, poddawali się desperacji, ponieważ ich uzdrowienie nie następowało natychmiast i wywoływało w nich zdziwienie, czy Bóg lekceważy ich, czy też oni sami jakoś to uniemożliwiają.

W miarę jak obserwuję ludzi, którzy latami dochodzili do coraz większej wolności i emocjonalnego zdrowia, jestem przekonany bardziej niż kiedykolwiek, że większość ludzi nie rozumie tego, że uzdrowienie jest procesem. Jest tak dlatego, że Bóg nie usuwa problemu, lecz przemienia nasz sposób myślenia i życia od wewnątrz. Większość bólu pochodzi z wewnątrz, a nie z okoliczności, które o to oskarżamy. Te sytuacje mogły go spowodować, lecz on żyje w nas z powodu naszych niegodnych myśli o Bogu i nas samych. Uzdrowienie przychodzi przez przemianę tych fałszywych myśli o Nim i o nas samych, bądź uwalniając nas od naszego fałszywego poczucia bezpieczeństwa, które uzyskujemy dzięki sposobom radzenia sobie z sytuacją, a to wymaga czasu.

Tak więc, zamiast wpadać w zniechęcenie, gdy uzdrowienie jeszcze nie jest pełne, trwamy w nim w tym przemieniającym procesie, który nie tylko wyprowadzi nas na wolność, lecz również przemieni nasze życie.

Continue reading

Noszenie krzyża_4

Logo_FennC_2

John Fenn

Poprzednio opowiedziałem historie trojga ludzi, którzy ukrzyżowali swoje stare myśli, aby mogli myśleć nowymi myślami: o nastolatku, który kradł w sklepach i bywał w złym towarzystwie, o rozwiązłej dziewczynie, która próbowała wypełnić pustkę w sercu, myśląc, że każdy kolejny chłopak, z którym uprawiała seks będzie „tym jedynym”, oraz o skorumpowanym biznesmenie, który pobierał opłaty za pracę w gotówce i nie rejestrował dochodów.

Wszyscy troje uśmiercili swoje stare myśli na mentalnym krzyżu, aby nabrać nowego życia w myśleniu. Nastolatek przestał kraść i zerwał znajomości z tym towarzystwem pomimo urągania, szyderstw; dziewczyna, pomimo odrzucenia przez rówieśników i chłopaków, z którym kiedyś sypiała, zaczęła utrzymywać swoje relacje w czystości i skupiła się na lepszym poznaniu swego niebiańskiego Ojca; a biznesmen przestał domagać się gotówki, a otrzymawszy ją rejestrował jako dochód, pomimo tego że kumple potrząsali głowami, nie rozumiejąc tego nagłego „religijnego” zwrotu w jego życiu.

Zakończyłem, pytając, co by było, gdyby nie ukrzyżowali tych myśli

Co by było, gdyby każda z tych osób dalej szła z Panem, lecz odrzuciła objawienie Boże w tej jednej dziedzinie swego życia i upierała się przy starych myślach? Co by było, gdyby nie tylko zachowali je, lecz również chronili? Może tylko z tego powodu, że akceptacja jest przyjemna, może dlatego, że cieszyły ich wrażenia wywoływane przez grzech? Może dlatego, że przyjęliby, że gdyby nie ten grzech to nie byłoby żadnej przyjemności w życiu?

Nadal byliby wierzącymi. Jeden przy pierwszej okazji kradłby w sklepie i trzymał się starej grupy, w tym samym czasie chodząc do kościoła i na chrześcijańskie koncerty. Ta młoda dama kochałaby Boga, lecz uwielbiałaby również uwagę jej jaką się jej poświęca oraz skrajnie przypadkowe kontakty seksualne, wmawiając sobie, że teraz już lepiej rozeznaje, z kim sypia. Skorumpowany biznesmen, na zewnątrz lider w lokalnej społeczności, dalej nie przyjmowałby Bożego wpływu na tą jedną dziedzinę jego myśli.

Gdy ktoś odrzuca objawienie Boże w jakiejś dziedzinie i trzyma się swoich starych myśli, każda z tych myśli manifestuje się w okazjonalnych zachowaniach, które stają się nawykami, następnie sposobem życia, a gdy taki człowiek jest staje się „przytępiony” w danej dziedzinie – ta myśl staje warownią (Ef. 4:19).

Continue reading

Noszenie krzyża_3

Logo_FennC_2

John Fenn

Czasami nabieram ochoty na michę płatków owsianych na śniadania i to był właśnie jeden z takich dni. Znalazłem trochę irlandzkich płatków na półce. Mimo, że data ważności już dawno minęła, nie znalazłem w środku żadnego łażącego robactwa, więc przygotowałem sobie dużo porcję. Zalałem mlekiem, wymieszałem i wkrótce pochłonąłem całość razem z 4 tostami z masłem. Trochę dziwnie to smakowało, było trochę cierpkie, kwaśne, ostre, ale pomyślałem sobie, że skoro to jest irlandzka wersja płatków owsianych to tak musi być.
Wiedząc, że Barbara będzie chciała spróbować tego samego co ja jadłem (patrz pierwszą część cyklu), przygotowałem równocześnie i dla niej porcję, aby zjadła, gdy wstanie. Wsypała do talerza, nalała troszkę mleka, wymieszała, usiadła i wzięła tego wielką łyżkę do ust… i natychmiast wypluła; „Tfu! To jest zepsute. O,… wstrętne. Zjełczałe. Wyrzuć natychmiast… mam nadzieję, że nic z tego nie zjadłeś! Możesz się rozchorować, musisz zjeść coś innego!”

Odpowiedziałem: „Za późno, już sporo zjadłem. Myślałem, że to tak dziwnie smakuje, lecz trucizna nic mi nie może zrobić, ponieważ nie wiedziałem, że to jest zepsute. Czegoś się nauczyłem lecz szkody z tego nie będzie. A więc to nie smakował tak dziwnie tylko dlatego, że to jakaś inna firma”. Barbara zjadła zamiast tego zimną porcję zbożowych płatków, ja ruszyłem zdrowy do swoich zajęć.

Stare myśli, które muszą zostać zabrany na krzyż, a trucizna

Pisałem o tym, jak Piotr powiedział Panu, że nie może iść na krzyż, na co Jezus powiedział, że Piotr myśli o tym, co ludzkie, a nie o tym, co Boże, i że musi ukrzyżować te myśli, a przyjąć Boże.

Pisałem też poprzednio o tym, że pierwszymi myślami, które należy ukrzyżować w oparciu o objawienie, są te, mówiące o nienawiści do siebie, ponieważ nie można wykonać przykazania Bożego, aby kochać bliźniego jak siebie samego, jeśli wpierw nie kocha się siebie.

Podzieliłem się też tym, że niektórzy wierzący nigdy nie przyjęli tego objawienia, wyskakując od razu do przodu do „głębszych” prawd. Jeśli pędzą do przodu w poszukiwaniu i przyjmowaniu objawienia innych rzeczy w wierze, zanim rzeczywiście poznają objawienie Ojca, który ich kocha, wypadną z równowagi wiary z powodu wadliwego fundamentu.

Przygotowując sobie wielkie duchowe śniadanie, na które może składać się duchowy tost, duchowe mleko, duchowe płatki, nie zdają sobie sprawy z tego, że jeden z tych składników jest trucizną. Na zewnątrz taki człowiek wygląda na zdrowego, lecz w rzeczywistości ma w sobie truciznę.

Co więc dalej, gdy już mam te objawienia?

Continue reading

Przestań jeździć tym starym gratem

Graham Cooke

Graham Cooke

Wyobraź sobie, że jeździsz starym trupem, którego ciągle trzeba naprawiać, silnik ledwo chodzi, lakier mocno poprzecierany, a do tego wydaje z siebie hałas niewiadomego pochodzenia.

Teraz wyobraź sobie, że przychodzi ktoś do ciebie i mówi: „Mam dla ciebie całkowicie nowiutkie auto. To jest auto twoich snów. Chodzi doskonale, ale jest jeden kruczek: Jeśli ci go dam, musisz nim jeździć’.

Jeśli zaś chodzi o ten kruczek, to całkiem niezły, prawda?

Chodzi mi o to, że nie możesz prowadzić swego starego rzęcha i nowego samochodu marzeń równocześnie. Musisz wybrać, albo jeden, albo drugi.

„Tak więc – ten dziwny (może szalony) nieznajomy mówi. – Co byś powiedział na przekazanie mi klucza do twojego auta, a ja w zamian dam ci klucz do tego nowego?”

Czy potrzebny byłby ci czasu do namysłu, aby uważnie rozważyć wszystkie za i przeciw tej oferty? Czy też złapałbyś te kluczyki z jego ręki, zanim się rozmyśli?

Ba.

W przypadku samochodów to ma sens i dobrze wiemy, jak byśmy się taką ofertą zajęli.

Continue reading