Category Archives: VanCronkhite David

Coś jest nie tak

Logo_VanCronkhite

Wiesz o tym. Ja to wiem. Gdybyśmy nie wiedzieli to po co mielibyśmy zmagać się z tymi potężnymi bardzo potrzebnymi słowami zaczynającymi się od „re”: reformacja, restauracja, rewolucja, odnowienie (ang.: renew), ożywienie (ang: revive)…. Badamy, szukamy, tworzymy jakbyśmy mieli zbudować coś nowego pod słońcem, coś unikalnego odkrytego przez nasze pokolenie mistyków i teologów, a chodzi o nowy wygląd, nową formę kościoła, coś, czegoś czego jeszcze nie widziano.

Ale co, jeśli w całych naszych ulotnych staraniach przedefiniowania (re-define) kościoła zupełnie nie chodzi o formy, struktury, doktryny, tradycje, czy kulturę? A co, jeśli o wiele bardziej chodzi tutaj o wejście i uchwycenie nadnaturalnej rzeczywistości, nadnaturalnego Królestwa? Bo to tutaj, i wyłącznie tutaj, odkrywamy Kogo nam brakuje i to, że nie jest to forma ani struktura.

Być może mniej troszczylibyśmy się o formę, gdybyśmy weszli do Jego Królestwa i odnowili tylko ten jeden, najbardziej lekceważony składnik, ten jedyny składnik, który sprawia, że temu Królestwu nie można się oprzeć – miłość. Być może, po prostu być może, Kościół po jaki Pan wraca znacznie bardziej potrzebuje nadnaturalnej przemiany, którą On organizuje od wewnątrz, a nie od zewnętrznego opakowania jakie jest wyrazem kościoła; bardziej chodzi o „bycie” niż o jakąś szczególną formę czy strukturę, czy statystycznie mierzalny wzrost, czy przychód.

Gdy to wszystko zrobiono i powiedziano, może Pan bardziej troszczy się o tą pojedynczą kwestię: „Czy przyjąłeś moją miłość i czy przekazujesz ją dalej?”

Zastanów się ponownie: Bóg posłał swego Syna, aby ogłaszać Królestwo – oparte na miłości, nadnaturalne relacyjne Królestwo – i zaprosić nas, abyśmy do niego weszli. Stulecia istnienia form i tradycji zepchnęły nas na pobocza religijnych struktur i organizacji i rozwodniły wersje głoszenia Królestwa. Ups…”coś jest nie tak” jeśli chodzi o Kościół.

A co by było, gdyby świat rzeczywiście poznał, że jesteśmy uczniami Chrystusa po miłości wzajemnej? Co by było, gdyby nasza miłość spowodowała, że świat, a nawet Kościół, zwróciłby się do Niego tak, że nasze „bycie” miłością mogłoby powstrzymać głupotę naszych oderwanych metod prozelityzmu (nawracania – przyp.tłum.), które polegają na tym, aby zrobić wszystko, co się da pod słońcem, aby dorwać ludzi, którzy pomodlą się jakąś modlitwą, podczas gdy wszystko czego im potrzeba, to jest to samo, czego nam potrzeba, to znaczy, aby być kochanymi i kochać?

A co, jeśli Bóg rzeczywiście ustanowił Królestwo na ziemi, jak jest to w niebie? I co, jeśli ono rzeczywiści jest założone na fundamencie miłości, gdzie wchodzimy w nadnaturalny sposób w to nadnaturalne Królestwo, przyjmując nadnaturalną przemianę serca, nowego ducha i nowe serce tak przepełnione miłością, że nasze własne umysły zaczynają się przemieniać codziennie?

A co, jeśli zaczniemy postrzegać ludzi poprzez rzeczywistość istnienia, która zawsze wydawała nam się niemożliwa, która teraz jest po prostu jest sposobem życia – przyjmując i dając miłość?

W tym tygodniu rozmawiałem z kimś bardzo drogim, kogo amerykański kościół nazwałby po trzykroć nieudacznikiem. Pomimo, że ma pasję dla Chrystusa o wiele większą niż większość chrześcijan jakich spotkałem, kościół umieścił ją poza ścianami zbawienia z powodu jej życiowych zmagań z grzechem na tle seksualnym. Została wypisana z religijną prozą „Kocham cię! Nienawidzę grzechu!” (Płytkie słowa, które ujawniają płytką troskę o bliźniego i płytkie zrozumienie naszego własnego grzechu.)

Zdaje się, że Jezus czuł się bardzo dobrze wśród ludzi takich jak ona. W istocie, On celowo z przebywał z takimi ludźmi. Rozumiał, czego my często nie rozumiemy, że ci, którym wiele darowano, bardzo miłują. Gdy intensywnie rozważała swoje poranienie czy odejść od siebie, od swej duchowej rodziny, czy, co gorzej, od Boga, musiałem zadać jej pytanie: „Czego ty rzeczywiście chcesz?”

Odpowiedziała, coś w rodzaju: „Wiem, czego chcę! Chcę być częścią grupy ludzi, którzy kochają siebie nawzajem, którzy faktycznie znoszą się nawzajem i gdzie będę mogła być autentyczna, być sobą. Moglibyśmy rozmawiać o muzyce, robić muzykę jako grupa ludzi. Chcę czuć się częścią czegoś, ponieważ nigdy tak się nie czułam. Chcę, prawdziwej rodziny, ponieważ nigdy nie miałam prawdziwej rodziny, gdzie czułabym, że tam należę. To jest najważniejsze, czego chcę”.

Po czym nastąpiła długa przerwa, bardzo długa przerwa, zanim słowa miłości wyszły z jej złamanego, pełnego nadziei serca: „A wtedy, chcę tak robić, aby inni ludzie czuli to, że tu należą”.

Należenie. Bycie częścią czegoś. Przyłączenie. Wspieranie. Przebaczanie. Bycie prawdziwym. Czy mógłby tak wyglądać prawdziwy Kościół, ci ulotni ludzie wiary, którzy kochają? Jeśli tak, to nasze zmagania nie tyle dotyczą działania wszystkich „re”-…. na zewnętrznych formach, strukturach czy tradycjach, ile mają do czynienia z istotą Królestwa – ni mniej, ni więcej, jak tylko z Jego zdumiewającą miłością do nas, i naszą miłością do niego i siebie nawzajem.

раскрутка

Czego o miłości nie rozumiesz?

Logo_VanCronkhite

David VanCronkhite
david.vancronkhite@gmail.com

Czyją miłością jest ta miłość, którą rzeczywiście nakazuje się nam przekazywać dalej? Co to za miłość, której świat może być świadkiem i poznać rzeczywistość Jezusa?

Mamy pełną gwarancję zniechęcenia jeśli będziemy usiłowali kochać człowieka przez nasze filtry, wyobrażenia i według naszych sposobów. Wszystko, co widzimy w tych, których usiłujemy kochać to braki, które w najlepszym wypadku są przebaczone, lub zapomniane. Wszystko, co możemy mierzyć to czas jaki jest potrzebny na to, aby wykazać, że ci, którym, jak powiedzieliśmy, wierzymy ponownie okazali się niegodni zaufania i miłości. Być może ponownie zdobędą nasze zaufanie, miłość, lecz wyłącznie wtedy, gdy wykażą się na tyle, że nie stanie się to ponownie. W zależności od głębokości rany, pogwałcenia czy grzechu – rzeczywistego czy postrzeganego – ja i wyłącznie ja trzymam w ręce wszystkie karty tego, jak i kiedy kochać ponownie. To ja stawiam zasady sądu oczyszczenia i odnowienia miłości.

Nie błądźmy, jeśli jest to nasza miłość, jest ona drugiego rodzaju, a w rzeczywistości jest bezwartościowa. Nasza miłość, jakkolwiek wielka by mogła być, zawsze będzie miała ograniczenia, tak długo dopóki mamy jakąś formę cielesność w nas. Lecz co by było, gdyby była możliwość dawania Jego miłości? Co by było, gdybyśmy poszli do niebios, spędzili jakiś czas z Nim, zobaczyli i usłyszeli Jego, po czym postanowili być tacy jak On w Jego miłości i sposobach wyrażania jej?

Co by było, gdyby Bóg, Ten, który ustanowił współczucie, miłość, miłosierdzie i łaskę, powiedział: „Moje drogi są wyższe. Je nie jestem człowiekiem, który kłamie, czy synem człowieczym, abym zmieniał zdanie. Ja jestem wierny, Ja to zrobię, Ja jestem Bogiem wielkiej miłości, wielkiego miłosierdzia. Jeśli chcesz, możesz to nazwać tanią łaską, jeśli chcesz kleistą, błotnistą miłością, lecz jeśli będziesz dawał miłosierdzie i miłość tak, jak Ja daje miłosierdzie i miłość, i będziesz miał miłosierdzie, okaże się, że twoje relacje wzmocnią się, a nie zostaną zniszczone.

Czy mógłby tak powiedzieć? Czy śmiałby? Czy świat mógłby znieść miłość tego rodzaju? Czy osąd (świata) nie zatriumfowałby nad taką miłością, aby nas dostosować do siebie, aby trzymać nas w strachu i nisko skłonionych?

Czego mógłby Bóg miłości, Bóg, którego imię jest Zazdrosny, chcieć od nas? A co z miłością? Odpowiedzią musi być absolutna, bezwarunkowa miłość, albo On wcale nie jest Bogiem.

Dlaczego mówi: „Przebaczam ci wszelkie złe uczynki, które są teraz tak daleko jak wschód od zachodu?” Czy On, ten Bóg miłości, nadal prowadziłby polowanie i tropił tych, których kocha stałym przypominaniem im grzechów zamiast udzielania Jego stałego daru miłości i łaski, miłosierdzia i dobroci?

My, zwykli ludzie, posiadamy miłość zrodzoną z serca tak zwodniczo złego, że myślimy, że jesteśmy całkiem dobrzy, gdy faktycznie nawet nie zbliżyliśmy się do miejsca, do którego On nas przeznaczył.

Gdyby stawiał przed nami nasze serca – naszą nieuczciwość, brak poczucia winy wobec grzechu zaniedbania, nasz sposób traktowania bliźnich i obcych, wdów i sierot; sposobu w jaki łapiemy tych o złamanych sercach w nasze systemy przedstawień i rytuałów; nasze faworyzowanie i klasowość, ujawniany w niesprawiedliwych pensjach płaconych naszym pracownikom; nasze definicje, etykietki, wyceny grzechu i świętości, zapominanie o tym, że jeśli łamiemy najmniejsze przykazanie, jesteśmy tak samo winni jak okropni przestępcy, homoseksualiści i cudzołożnicy – tak,… lecz dobrą wieścią jest to, że On tego nie robi!

Być może zadaje ci tylko pytanie: „Czy kochasz mnie (ponieważ dlatego ja ciebie ukochałem pierwszy)?”, po którym pada następne: „Czy przekazujesz moją miłość?”

Bóg nigdy nie prosi nas, abyśmy dawali naszą miłość, Jest ona zbyt splugawione, zbyt domagająca się, zbyt kosztowna i manipulująca.

Lecz, och, Jego miłość!

„Czy przyjąłeś Moją miłość ?” woła Pan!

„Czy przekazałeś ja dalej?” płacze.

A my odpowiadamy: „Tak, przyjęliśmy ją, lecz to, co dajemy, nie wygląda, nie odczuwa się ani nie działa tak jak Twoja. Nasza jest uwarunkowana i manipuluje. Twoja pociąga, Ty dajesz pierwszy, lecz my najpierw żądamy”. I tak dalej, i tak dalej.

Jak więc ten miłosny romans między nami się odbywa? Wydaje się, że On mówi tak: „To ma być, to ma iść w nadnaturalny sposób, nie ma to nic wspólnego z tym, co znasz z natury. Możesz to otrzymać wyłącznie ode Mnie. Musisz zacząć do wspinania się tutaj do Mnie na górę. Wyjdź na górę! Pospiesz się! Czy idziesz?”

Pan tworzy drogę, po czym mówi: „Teraz, gdy już widziałeś i słyszałeś Mnie, i doświadczyłeś Mnie, jakiej części miłości nie rozumiesz? Tu nie ma niczego z podręcznika, tu nic nie działa według prawa ani nie jest przedstawieniem. A z całą pewnością nic, co by wypływało z poczucia winy i wstydu tym, że otrzymałeś ode mnie i możesz dawać. Moja miłość jest z wysokości i obezwładnia sprawiedliwością, pokojem i radością, a jest to wyłącznie w Duchu Świętym! Ja kocham ciebie miłością, która jest niezgłębiona, abyś ty mógł kochać Mnie i bliźniego. Gdyby tak nie było, nie powiedziałbym ci, że tak jest, a Ja jestem wierny i robię to. Teraz zaś pokaże ci drogę jeszcze doskonalszą! Teraz jesteś gotów. Teraz Ja będę, Ja będę, Ja będę. Lecz czy uwierzysz mi?”

A wszystko, co mogę powiedzieć to: „Tak! Tak! Tak! Wierzę! Wierzę! Wierzę! Ponieważ Ty byłeś tak wierny, tak miłujący, tak przebaczający, tak miłosierny, tak pełen łaski i cudowny, i wspaniały. Jestem zdumiony Tobą i zdumiony tym cudownym wyrazem Twojej istoty, którą tylko ty wyrażasz, Twojej cudownej miłości!

Ponieważ TY, o Boże, jesteś Miłością!”

продвижение оптимизация

Ja, związany?!

Logo_VanCronkhite

Ja związany?!

VanCronkhite David

A to wszystko jest robione w imieniu Jezusa. Wydaje się, że my (no, może tylko ja) czujemy się bezpieczni w tym systemie, który zbudowaliśmy wokół siebie, aby nas chronił, strzegł i określał nas tak, jak nie robiło tego żadne inne pokolenie. Tak naprawdę czcimy  to, w czym złożyliśmy nasze zaufanie. Jeśli nasza ufność jest pokładana bardziej w naszych systemach niż w nadnaturalnym, relacyjnym Królestwie Bożym, to czyż nie czcimy czegoś, czy raczej kogoś innego niż Jezus? Ciągle słyszę pytanie: „Dlaczego mam zmienić królestwa, zmienić przymierza? Czy to nie jest to, nad czym pracowaliśmy całkiem sporo? Należę do najlepszego religijnego systemu stworzonego przez człowieka (który wyklucza większość tego świata). Komercja i Amerykański Sen dobrze się o mnie troszczą. (Ups,… mamy największy procent ubóstwa wśród dzieci w rozwiniętym świecie) Rząd, współpracując w zgodzie z tamtymi dwoma, daje nam prawa, które chronią mnie przed moimi sąsiadami”. A jeśli te wspaniałe trzy rzeczy nie wystarczą, to mamy jeszcze przemysł rozrywkowy i edukację tak dokładnie określone, że mogą nas doprowadzić do zdumienia, bezpieczeństwa, spokoju zawsze, gdy tego potrzebujemy. Służba zdrowia dodaje nam do wielu lat, o których nigdy nie marzylibyśmy (choć śmiertelność niemowląt jest większa niż w innych uprzemysłowionych krajach).

Straszna jest chwila, gdy budzisz się rano i zastanawiasz czy jesteś związany czy wolny! Przyglądam się swojemu życiu, sposobowi życia i zastanawiam się, czy zmieniłem Królestwa? Nie, jestem bezpieczny w swojej wierze w zbawienie, dziękuję, lecz komu/czemu naprawdę służę? Co jest dla mnie ważne? Zdumiewa mnie to, jak pomijam i umniejszam rzeczywistość  bardzo rewolucyjnego przesłania Jezusa dla Jego ludzi. Przesłanie o Jego Królestwie wydaje się nawet bardziej rewolucyjne teraz, gdy rozpoznaję jak Szatan skutecznie dostał mnie w to, czego Jezus nie zrobiłby – uchwycenie się fałszywego królestwa tego świata i nieświadomego czczenia tego, który go kontroluje.

Nie, Królestwo Boże nie jest tutaj potrzebne. O, tak, wezmę ten pakiet zbawienia, który oferujesz z modlitwą, do nieba, lecz nie potrzebuję tutaj zmiany królestwa. Dlaczego miałbym potrzebować?
Mam najlepsze królestwo na całym świecie! Może, przede wszystkim, nie jest to tak zadziwiające, że tak rzadko pytamy czy ogłaszamy Królestwo w naszych modlitwach o zbawienie. To sprawiało by, że trzeba by było zastanowić się nad tym, któremu królestwu ufamy, w którym żyjemy i w co naprawdę wierzymy (a to jest bolesne bardzo dla mnie).

Zbawienie do nieba w przyszłości wraz z tym systemem teraz jest prawdopodobnie najbardziej skuteczną kampanią kościoła dla pozyskiwania liczbowego wzrostu. Musimy tylko pominąć to, że Jezus bardzo wyraźnie powiedział, jeśli chodzi o Jego cel wobec ziemi: „Muszę głosić dobrą nowinę o Królestwie Bożym, ponieważ na to zostałem posłany”. To było całkowicie centralne dla wszystkiego co robił i mówił, a jednak wydaje się, że my jesteśmy zadowoleni z naszych systemów bardziej niż z badania Jego królestwa. Któregoś dnia możemy zostać sprowadzeni do konfrontacji twarzą w twarz z naszymi systemami i ołosić: „Basta! Dość! Nie będę ci służył już więcej, ponieważ całą moja nadzieję składam w wierze, że jest nowy światowy porządek tuż u drzwi, że jest Królestwo ponad tym matriksem systemów, w które wierzyłem”. Oczywiście, to wymaga wielkiej wiary. No, nie całkiem, wiary dziecięcej.

Pozostawienie królestw tego świata jest trudne do wykonania. Jezus tak powiedział. Trudne jest również, dla mądrych tego świata, lecz, eh, ci biedni. Oni nie widzą nic lepszego niż to, aby wierzyć, że jest lepszy sposób niż to, co systemy ludzkie oferują im w imieniu Jezusa.
Ubodzy w duchu teraz zaczynają dostrzegać to, co widzą biedni, że te systemu są zepsute, że one opierają się na ludzkim zrozumieniu, podczas gdy Królestwo Boże jest nadnaturalnie relacyjne, oparte na fundamencie prawości i sprawiedliwości. Obowiązuje w nim waluta, która zawsze zwycięża. Miłość! Miłość Agape! Ona zwycięża.

Powstrzymaj się zanim skrytykujesz to moje twierdzenie. Przemyśl. Co by się stało, gdybyśmy zdecydowali ogłaszać Królestwo tak, jak robił to Jezus, miłować każdego, kogo spotkamy, zamiast próbować  nawracać go do naszej denominacji? Co by było, gdybyśmy tak miłowali nasze żony, nasze dzieci, naszych sąsiadów, pracodawców, szefów, a nawet naszych „członków kościołów”, aby świat mógł zauważyć to i powiedzieć: „taaa,… chcę tego, co wy macie. Chcę być częścią tego, w czymkolwiek wy jesteście”.

Obawiam się, że łatwiej jest złapać kogoś, aby się pomodlił o niebo i iść dalej niż być z nim w jego miejscu bólu i cierpienia, grzechu i niewiary i kochać go ku przemianie w rzeczywistość Królestwa.

Wydaje się, że Miłość jest potrzebna całej ludzkości, aby poznała, że my jesteśmy Jego uczniami, naśladowcami Boga. A Pan mówi, że On wyciąga nas z naszych systemów i tożsamości ku miejscu, gdzie On może nauczyć nas kochać i wierzyć. Jakże to jest zdumiewające! Tak zdumiewające, na prawdę, że ja mogę rzeczywiście nauczyć się chodzić w miłości, przyjmować ją i przekazywać dalej.

сайта

Jedyne, co się liczy

 

Logo_VanCronkhite


Jedyne, co się liczy
David VanCronkhite
david.vancronkhite@gmail.com


Niedawno oglądałem całkiem nieznaczący film, który jednak zawierał w sobie pamiętne słowa. Zastanawiałem nad nimi w kontekście naszej podróży w Królestwie Bożym: „Obywać podróż i nie zakochać się głęboko, to nie przeżyć życia wcale” ( dosł.: To make the journey, and not fall deeply in love, you haven’t lived life at all.)
Jeśli to prawda to zastanawiam się jak wielu spośród nas służy sumiennie Panu, być może całymi dziesięcioleciami tylko po to, aby kiedyś odkryć, że nie przeżyli życia wcale. Jak wielu z nas może szczerze powiedzieć, że przeżyliśmy nasze życie w głębokiej miłości Z Nim i ze sobą nawzajem?
W przeszłości wiele religijnych działalności, znanych również jako kościół, miało swoje  uzasadnienie.  Jest powód/uzasadnienie ewangelizacji, powód biedy, powód proroctwa, powód znaków i cudów itd., itd. Zostaliśmy przez nie pochłonięci, lecz teraz Bóg odbudowuje fundament, którego rzeczywistością jest coś zwane: „Kocham Ciebie!”. Jest to jedyna rzeczywista podróż Królestwa.

Możemy mieć najlepszą historię budowania najlepszych firm, służb i kościołów, lecz jeśli nie zakochamy się głęboko, marnujemy życie. Zwykle myślałem, że chodzi tutaj o to, aby ludzie byli zbawiani, aby ich karmić, ubierać i dawać schronienie, lecz jeśli nie jesteśmy w  stanie sobie wyobrazić tego jak kochać Jego i innych to pozostajemy wyłączenie ze swoimi uzasadnieniami i darami.

 W zeszłym tygodniu jadłem obiad z kimś, kogo bardzo szanuję, a kto sporo zastanawia się nad tymi samymi rzeczami co ja. Uderzył dłonią w Biblię i powiedział: „David, po tych wszystkich latach i po tym wszystkim przez co przeszedłeś czy nadal wierzysz, że jest to nieomylne Słowo Boże?”
„Tak, wierzę. Nie rozumiem go w całości, lecz wierzę w jego całość”. 

„Lecz co, jeśli nie robisz tego wszystkiego? – zapytał. – Co, jeśli nie  wykonujesz wszystkiego, co tutaj jest. Co się wtedy dzieje?”

Mogłem odpowiedzieć tylko innym pytaniem.

„A co, jeśli to wszystko wykonujemy, lecz nie kochamy? Co, jeśli robimy doskonale wszystko, co jest w tej księdze, lecz nie kochamy? Co, jeśli zachowujemy wszystkie przykazania i żyjemy zgodnie z prawem i prorokami, lecz nie kochamy?” 

Bożym Kościołem nie powinny kierować uzasadnienia, przestrzeganie „jego zasad” czy dary jego ludzi. „Nauczycielu, które przykazanie jest największe?” – pytali religijni przywódcy Jezusa. Jezus odpowiedział prosto: „Miłuj Pana, Boga swego  z całego serca swego, z całej duszy i ze wszystkich sił”, po czym dodał: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego. Cały zakon i prorocy streszcza się w tym przykazaniu”.

Paweł potwierdził to wyjaśniając potrzebę funkcjonowania młodego kościoła w jego duchowych darach: „A teraz pokażę wam drogę jeszcze doskonalszą”. Żaden z tych darów, żadna działalność nie jest warta sterty gnoju, jeśli nie kochasz!
Wierzę, że Pan ponownie daje Swemu Kościołowi czas na zrobienie czegoś wewnątrz, zanim wystartujemy i zaczniemy robić rzeczy, które dobrze wyglądają dla ludzi z zewnątrz. Przede wszystkim jeśli się zakochamy to nie będzie żadnego zmagania z tym, aby robić te wszystkie rzeczy. Gdy miłość jest prawdziwa będziemy otoczeni ludźmi, którzy chcą być wokół nas tylko z tego powodu. Nie będziemy musieli przyciągać ich swymi darami, będą przychodzić z powodu miłości a nasze dary będą wypływać z niej Najpierw będą otrzymywać miłość, a nie dar.
    
Chciałbym zachęcić was do tego, abyście się zakochali w Nim i w sobie nawzajem i przyjmowali Jego miłość i miłość od siebie nawzajem. O ile wielu z nas robi mniej niż zwykli byliśmy robić, coś większego się dzieje. Jest to klej, dzięki któremu będziemy trzymać się razem, gdy jest ciężko. Przeciwnik cały czas pracuje nad niszczeniem miłości i relacji. Będą takie chwile, że będziemy mieli powody wątpić w Boga i siebie nawzajem, lecz przetrwamy, jeśli będziemy pamiętać o świadectwie Bożej miłości i miłości innych.
Przyjacielu. Tony Cavener, przeżył zagrażający życiu wypadek kilka lat temu. Wylądował twarzą w dół w wodzie, ze złamanym karkiem, nie mogąc się ruszyć. Na kilka sekund przed tym, gdy pomyślał, że z pewnością umrze, Pan odezwał się do niego i zadał mu dwa  pytania: „Tony, czy przyjmowałeś Moją miłość i czy dawałeś Moją miłość dalej?” To jest wszystko, co się liczy.

Jeśli Królestwo Boże ma jakiekolwiek podparcie to jest to miłość, a jego istotą są to wzajemne relacje.Musi to być nadnaturalne, jeśli mamy kochać tak jak Jezus. Jeśli odbywamy podróż i nie zakochamy się głęboko to znaczy, że nie rozumiemy rzeczywistości Królestwa Bożego. Tu nie chodzi o budynki kościelne, wzrost służby czy jakikolwiek rozwój biznesu.


Na koniec,co będziemy w stanie odpowiedzieć, gdy Bóg zapyta każdego z nas:
„Czy przyjmowałeś Moją miłość i czy przekazywałeś Moją miłość dalej?”
?

бесплатного продвижения сайтов

Ujawniony!

 Logo_VanCronkhite

Zastanawiałem się przed Panem nad brakiem pragnienia wykonywania tych rzeczy w służbie w taki sposób, jak zwykle to robiłem i Bóg powiedział:

„Humpty Dumpty na murze siadł.
Humpty Dumpty z wysoka spadł.
I wszyscy konni i wszyscy dworzanie
Złożyć do kupy nie byli go w stanie”

„Czy to Ty, Panie?” zastanawiałem się. Natychmiast też wiedziałem, że tak. On mówił do mnie o formach i systemach. On ujawniał wielką zależność, jak my jako chrześcijanie pokładamy w naszych systemach i formach chrześcijaństwa.

Zadawanie błędnych pytań o Królestwo.

10 lat temu zachwyciłem się cytatem wielkiego męża Bożego, John Mott’a, który w 1917 roku przemawiał przed największymi chrześcijańskimi przywódcami tamtych czasów w Edynburgu. John Mott wyszedł na podium, rozejrzał się po ogromnej sali wypełnionej mężczyznami, którzy dawali z siebie wszystko i zwrócił się z przenikającym pytaniem: „Czy wierzycie w to, że dzisiejsza forma chrześcijaństwa jest warta propagowania na całym świecie?”. Odpowiedź, która zabrzmiała w 1917 roku, dziś jest taka sama: „NIE!”
Bóg pokazywał, że było to złe pytanie. Tu nie chodzi i nigdy nie chodziło o formę chrześcijaństwa, lecz chodzi tutaj tylko i wyłącznie o Królestwo. Szukaliśmy wiatru w polu. Zadawaliśmy pytania przeznaczone dla ery kościoła, a nie dla Królestwa Bożego! On nie stoi za formami, lecz my (ja) byliśmy godni pożałowania, ponieważ usiłowaliśmy (ja) się naprawić, pozbierać się do kupy, tak stale i wciąż to próbując, aby być zaakceptowani przez systemy. Jajko rozbiło się, spadło ze muru, tajemnica formy została wyparta i ja (my) nie chcę wracać z powrotem. Stare formy nie są już więcej przydatne; straciły swoją moc. To nie było Królestwo, lecz forma chrześcijaństwa nie warta propagowania wśród narodów.

Wydaje się, że – w końcu wielu z nas – szukaliśmy formy chrześcijaństwa, która mogłaby się dopasować i być zaakceptowana przez ludzi. Lecz rozwijanie formy zabija wezwanie do Królestwa. Królestwo jest relacyjne, nie zorganizowane. Jest to nadnaturalne wyrażenie się Jego istoty. Kościół musi mieć obecnie religijną, strukturalną organizację, ponieważ odrzuca relacje i lekceważy nadnaturalność. Potrzebuje religijnej formy, aby ludzie wiedzieli, że ich spotkania są do zaakceptowania. Królestwo nie potrzebuje ludzkiej konfirmacji, tylko miłości ludzi i zachęcania, dawania tej samej łaski i miłosierdzia jedni drugim, jak te, które są otrzymywane od Boga.

Apostoł Paweł jest jednym z największych przykładów tego, jak postrzeganie i używanie formy może być wykorzystywane do zniszczenia tak wielu. Miał najlepszą formę Judaizmu ze wszystkich możliwych, przynajmniej według jego denominacji. Był najlepszy z zachowywaniu wszystkich przepisów tej formy, systemu. Paweł myślał, że znalazł doskonałą formę. Była tak doskonała, że jeździł po kraju, szukając tych, którzy nie wierzyli w to, co on wierzył i zabijał ich lub więził.
Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają. Nasze formy, denominacje, standardy i tradycje wzywają nas do tego, aby chodzić po świecie i duchowo zabijać i zniewalać ludzi w imieniu Jezusa. Podobnie jak Paweł, my również wierzymy dziś, że uchwyciliśmy formę chrześcijaństwa, która jest „tą jedną”.

Pokazywanie naszej formy i brak istoty (substancji)

Dlaczego tak wielu jest tak zainteresowanych w formie, pozostawiając istotę za sobą? Dlaczego bardzo boimy się Królestwa, które ma wyłącznie istotę miłości i wiary jako swój jedyny powab? Dlaczego, gdy tak wielu ludzi jest spragnionych miłości i wiary to, co nadnaturalne, jest tak wielu, którzy zamierzają dawać im formę bez mocy i bez miłości, podczas gdy wiemy, że miłość jest największą mocą Bożą, a zatem dostępną dla człowieka?

Humpty Dumpty i Paweł
Jeden został zrzucony z konia, drugi spadł ze ściany. Oboje chcieli być poskładania z powrotem, a jednak się nie dało. Cała ich forma i brak substancji (istoty) zostały ujawnione. O ile wszyscy konni i dworzanie bezskutecznie usiłowali pozbierać Humpty Dumpty do kupy, Paweł szedł ślepy, niemy, widząc i słysząc wszystko w nadnaturalnym wymiarze, po czym znikł na jakieś 14 lat, aby uczyć się tego, co to wszystko znaczy.  Zdobył trochę doświadczenia mądrości i zaczął dzielić się tym w swym liście do Galacjan. Mówi: Hej, spadłem z muru, gdzie siedziałem wierząc że życie było w mojej formie, moich studiach. Świat się nie zmienił, lecz moje zrozumienie tak. Prawo i prorocy są nadal tacy sami, lecz moja interpretacja jest inna. Widzę teraz ogłaszanie Królestwa i Królestwo, które przynosi życie, tak jak tego nie widziałem wcześniej. Czy wy uwierzycie mi, ponieważ religijne typy nie uwierzą? – mówi Paweł. Oni ciągle tkwią na wysokim murze, rozsiewając swoje formy i tradycje. Ja widziałem Jezusa; on przyszedł przynieść życie i wolność; on jest uosobieniem miłości. W ten sposób możecie rozpoznać czy to jest Królestwo, chłopaki. To jest tak, jak powiedział Jezus, oni poznają Mnie po waszej miłości wzajemnej. Jeśli w tym, co robisz, cokolwiek to jest, nie ma miłości to, uwierzcie mi, to nie jest Królestwo.

O tak, Paweł dodałby, jeśli nie ma w tym relacji, człowiek-ku-człowiekowi, horyzontalnej miłości, takiej którą On nas miłuje, to też nie jest to Królestwo. Bo to właśnie wtedy tron Jezusa jest ustanowiony na sprawiedliwości i prawie; jeśli jest tam niesprawiedliwość i nieprawość, to prawdopodobnie nie jest to Królestwo.

I ostatnia sprawa: nie zapominajcie o ubogich. Oni potrzebują Królestwa, a nie formy.

Humpty Dumpty z wysoka spadł i, podczas gdy wszyscy usiłują poskładać starego Humpty, oto Królestwo jest u drzwi!

 
*
Humpty Dumpty (najczęstsze tłum. Wańka wstańka) – postać występująca w angielskim wierszu (czasem śpiewanym) pod postacią jajka poddanego personifikacji. Większość anglojęzycznych dzieci dobrze zna tą rymowankę (za: Wikipedia).

продвижение