Category Archives: VanCronkhite David

Wielki kryzys tożsamości

Logo_VanCronkhite

David VanCronkhite

Słuchajcie uważnie, mówię wam zrównoważoną prawdę. Mówię tylko to, co znam z doświadczenia; składam świadectwo tylko o tym, co widziałem na własne oczy” (Jn. 3:11 The Message)

Młodzieżowy lider przedstawił mnie bardzo dobrze i z szacunkiem. Jego zespół młodzieży, zmęczony po całym dniu usługiwania w ubogiej części miasta Atlanta, z uwagą słuchał opowieści o moich kwalifikacjach do tego, aby stanąć tego wieczoru przed nimi. Gdzieś w międzyczasie zdałem sobie sprawę z tego, że nie opowiadał o mnie, lecz o kimś, kto kiedyś założył służbę ubogim, był pastorem dużego kościoła w dzielnicy biedoty, ma ewangelizacyjne i prorocze obdarowanie, wykazane przez liczne zmienione dusze i ludzkie życie. Brzmiało to wszystko dobrze, lecz co się stało z „prawdziwym” mną?

Słuchałem tego wszystkiego co zrobiła ta charytatywna służba dla biednych, bezdomnych i uzależnionych. Słuchałem o wpływie w tej ważnej dziedzinie. Serce mi zamarło, nigdy nie zamierzałem dać się złapać sprawie, krucjacie systematycznemu programowi. Ale tego wieczora odkrywałem, że stałem się tym, czym nigdy zostać nie chciałem. Byłem przedstawiany i ceniony przez nowe pokolenie za moją pozycję, służbę, działanie.

Po raz kolejny uświadomiłem sobie ostrzeżenie zawarte w starym powiedzeniu: „Możesz umrzeć za jakąś sprawę, lecz żadna sprawa nie umrze za ciebie”. Można włożyć całą swoją tożsamość w 'firmową działalność’, lecz gdy już wszystko zostanie powiedziane i zrobione -jeśli to jest twoja jedyna tożsamość – to ty jesteś przegrany. Och, można zdobywać dusze i nasz dar zostanie pokazany, lecz bardzo ryzykujemy, że usłyszymy od Jezusa: „Nigdy cię nie znałem, a ty nigdy nie znałeś Mnie”

Przeprowadzka do sąsiedztwa.

Zbyt długo wędrowaliśmy wąską ścieżka darów i służby, zamiast podróży coraz bardziej poszerzającej się drogi relacji z Bogiem i prawdziwego pragnienia ludzi, aby poznać Go. On chce „przeprowadzić nas do sąsiedztwa”, aby pokazać wszystkim Swoją miłość i obietnice. Z pewnością Bóg ma znacznie więcej dla Swego stworzenia, niż umieścić nas na ziemi i zachować od piekła.

Zmiany nigdy nie przychodzą łatwo. Gdy znajdujemy się w procesie przemiany i nie da się już dłużej przyszywać nowych łat do starych zużytych ciuchów czy lać nowego wina do starych bukłaków, nasz świat może stać się samotnym i strasznym miejscem. Gdy nowe staje w centrum uwagi, a stare ciągle wydaje się znacznie lepsze, możemy popaść w rozczarowanie, gniew, samotność, oby nie wobec Jego wierności i łaski.

Kiedy wszystko jest wstrząsane, mam na myśli rzeczywiście wszystko, a ty czekasz, czekasz i czekasz, i nawet nie bardzo jesteś pewien na co, odkrywasz jak niewygodnie ci z odpowiedzią: „Nie wiem!” Dzieło przenoszenia swojej tożsamości z tego co robisz i z życia według oczekiwań innych ludzi na prawdziwą wolność życia z Bogiem bezgranicznej miłości, jest atakowane z furią. Niemniej, jeśli tożsamość nie jest związana wyłącznie z Ojcem i Jego niezgłębioną miłością to ryzykujesz całkowite minięcie się z istotą stworzenia i sensem życia.

Tak naprawdę nie zostałem przedstawiony tej młodzieży. Gdyby tak było, to dowiedzieliby się, że zostałem „zbawiony”, lecz niekoniecznie narodzony z góry; że zamiast tego zostałem wrodzony w ludzki system późnych lat 60tych i początku 70tych, zwany Moralną Dojrzałością (Moral Majority), który sprzeciwiał się narkotykom, seksowi, rock and rollowi, liberałom, hipisom, długim włosom i Hollywood. Przyłączyłem się do bardzo dobrego kościoła, nauczyłem się jak chodzić w duchowej dyscyplinie i zacząłem odnosić powodzenie zarówno w korporacyjnej Ameryce jak i w kościele. Niby nic w tym złego, poza tym, że wiele lat zajęło mi odkrycie Królestwa na ziemi jak jest w niebie; lata upłynęły zanim dowiedziałem się, że było wszystko w porządku w głębokim pragnieniu nadnaturalnej rzeczywistości Ducha Bożego w każdym człowieku; i dodać do tego należy, że dopiero po niemal 40 lat głoszenia o największym ze wszystkich przykazań, aby kochać Boga i kochać człowieka, dowiedziałem się czegokolwiek o „agape.”

Teraz nadszedł mój czas na przemówienie. Mogłem mówić wyłącznie z to, co wynikało z serca człowieka, którym byłem teraz i którym stałem się po 39 latach trochę sprowadzonego na manowce chrześcijaństwa. Nie bardzo wiedziałem, gdzie zacząć ani jak skończyć, lecz zacząłem opowiadać im o tym, jak bolesne było kiedyś moje życie duchowe i o tym, jak cudownie zostało to przerwane i skierowane ku Bogu i Jego nadnaturalnej, relacyjnej miłości. Powiedziałem im, że jeśli jest Bóg to wszystko musi być relacyjne i nadnaturalne. Zapytałem ich czy, gdyby oni byli Bogiem, cokolwiek innego niż miłość nadawałoby się do stworzenia Królestwo? I czy można nauczyć się czegoś ważniejszego niż kochać bliźniego, a nawet swojego wroga? Czy gdyby oni byli Bogiem i zaczynali sprowadzać Królestwo na ziemię, wprowadziliby cokolwiek, co byłoby zwyczajnie naturalne? Czy też byłoby to paranormalne, nadnaturalne?

„Więc, co teraz robisz?”

Gdy skończyłem, podeszła do mnie dziewczyna i z wielkim zainteresowaniem i zdumieniem powiedziała: „Rzeczywiście wierzysz w nadnaturalność. Ty faktycznie wierzysz w ten cały relacyjny Boży pomysł”. Po czym zadała straszliwe pytanie: „Więc, co teraz robisz?”

Chciałem odpowiedzieć jakoś tak, żeby to dobrze zabrzmiało, lecz zdecydowałem powiedzieć jej bolesną, prostą prawdę: „Czekam”. Czekam, ponieważ Bóg powiedział, że On nie da się z siebie naśmiewać. Powiedział, że to On mnie zmieni. Zaczął to od uczenia mnie miłości i wiary. Przeniósł moje zainteresowanie na Jego Królestwo, na niewzruszone Królestwo Boże. On odtwarza moją tożsamość w Nim, a nie w tym, co robię, nawet dla Niego.  Czekam, jak i wielu innych tutaj, ponieważ on kształtuje we mnie człowieka, który kocha i używa darów, które Sam dał, aby czynić dobro innym, a nie po to, żeby ich używać do budowania czegoś dla siebie, zwanego „moją wizją” czy „moją służbą”. Pan uczy mnie tego, jak okazywać miłość życiowym nieudacznikom, którzy zostali zhańbieni, wzgardzeni, zawstydzeni, których się unika, a jednak ciągle mają nadzieję i wierzą, że jest coś więcej w Bogu, Jego Synu, Jego królestwie na ziemi, niż to, co widoczne jest dzisiaj.

Wiem, że Pan cały czas przenosi mój punkt skupienia na te relacje i nadnaturalność Jego Królestwa. Wiem, że domysły są głęboko zakorzenione i dobrze obwarowane, lecz szybko się uczę jeśli widzę i mogę się uchwycić tej bardzo głębokiej zmiany w moim duchowym DNA. Mam zamiar uczyć się dalej tego, czego nauczyć mnie obiecał: kochać i wierzyć.

A wtedy,…wtedy zobaczymy. Po prostu wiem, że On Sam dowiódł swej niezgłębionej wierności z idealnym czasie.

Często przypomina mi się cytat pochodzący od G. Campbell Morgan, wielkiego pastora Westminster Chapel z Londony, który powiedział: „Można być biblijnie poprawnym, doktrynalnie czystym, teologicznie mocnym, moralnie nieskazitelnym, … i duchowo bezużytecznym”. Jeśli chcemy być duchowo użyteczni w naszym świecie, zmiany są nieuniknione. Królestwa zderzają się a tylko jedno Królestwo jest niewzruszone.

I jest ono zbudowane na Miłości.

предложение по продвижению сайта

Wiara czy niewiara?

Logo_VanCronkhite

David VanCronkhite

david.vanronkhite    @ gmail.com

Nigdy nie wolno nam zapomnieć, że nie mająca pojęcia o niczym dziewczyna zmieniła wszystko, co dotyczy życia takiego, jak je znamy. Poziom jej wiary i pragnienia chodzenia w tym, w co wierzyła, był nadnaturalny. Lecz wiara zawsze jest nadnaturalna; nie jest wiarą dopóki nie sięga po to, co niemożliwe w naturze. Niewielu zrozumiało jej poziom wiary. Czy ta nieznana dziewczyna była poważnie zwiedzona? Zbyt naiwna?

Była na tyle nieustraszona, aby nie martwić się tym, co inni ludzie pomyślą czy, aby przejmować się skrycie wypowiadanymi słowami na rynku, przy studni i w synagodze. Przede wszystkim, była nikim, ciężarną i niezamężną. Kto by kiedykolwiek uwierzył, że usłyszała coś do Boga, a tym bardziej, że ciąża jest aktem Bożym? I żadnego szeregu z tych chłopaków, którzy by byli gliniarzami z nieba.

Lecz ona uwierzyła! Gdy usłyszała anioła, który mówił jej, że jest wybraną uwierzyła! Nie miała wątpliwości co do Jego możliwości czynienia cudów w niej czy też życiu innych biedaków, bądź pozbawionych środków do życia, odrzuconych, niskiego pochodzenia i tych nie szanowanych przez ludzi.

 

Wyzwanie podróży wiary


Dziś lekceważymy tę zdumiewającą wiarę młodej dziewczyny o imieniu Maria. Co by jednak było, gdybyś to ty zobaczył anioła i usłyszał mówiącego coś nawet nie tak bardzo zdumiewającego jak: „będziesz w ciąży, choć nie poznałaś mężczyzny”. Może coś tak uderzającego jak powołanie Abrahama: „Zbierz wszystko co masz i udaj się w podróż do miejsca, którego nie znasz”.

Abraham podjął się wyprawy w nieznane i został nazwany sprawiedliwym. Zastawnawiam się, dlaczego bardziej wolimy trzymać się tych ograniczeń, które uznają ludzie i wybieramy się w podróż w tych ramach tego, co znane. Jeśli się uda to może nasz obraz znajdzie się na ścianie w muzeum, lub w holu chwały; a może będzie to statuetka w parku, uhonorowana przez ludzkie wielkie systemy komercji, religii i polityki, a to wszystko za oddanie życia dla systemów. Lecz rezygnując (odmawiając) z ruszenia w podróż wiary, nigdy nie przeżyjemy tajemnic Bożych tak jak Abraham

Podróż zaczyna się od „ja wierzę!”

Podobnie jak w przypadku Abrahama, Bóg wymaga od nas, abyśmy zaryzykowali wszystko na rzecz tego, że jest coś większego niż systemy, którym ufamy i oddajemy całych siebie, aby im się podobać. Dziś, jak w każdej pokoleniowej drodze życia, okazuje się, że Królestwo jest wypełnione życiowymi nieudacznikami (jak są określani przez nasze systemy). Ci nieudacznicy nie zgadzają się na wiarę w nieistotne akademickie studia o Bogu, który znacznie wykracza poza koncepcje ludzkie. Jakkolwiek wydaje się to ryzykowne, wybranie Królestwa Bożego i odrzucenie wszelkich ludzkich systemów (bałwanów) jest najlepszym naszym wyborem, jedynym prawdziwym rozwiązaniem, a to wszystko zaczyna się od podróży „ja wierzę, ja wierzę, ja wierzę”.

Jeśli uwierzymy, również będziemy nieustraszeni na tyle, aby powiedzieć: „Porzucam bezpieczeństwo i zaufanie systemów za sobą. Nie spoglądam już więcej na ludzką aprobatę czy systemy ludzkie; pozbywam się bałwochwalstwa (systemów), strachu przed człowiekiem, niewiary, tchórzostwa i podłego życia (bardzo
podłe jest być pochwyconym przez cześć dla systemów stworzonych przez ludzi, a jeszcze gorzej, gdy nawet o tym nie wiesz). Nie zamierzam dalej kłamać, mówiąc jak dobre są te systemy i zamierzam odejść i ufać, że jest Królestwo, w którym Bóg zatroszczy się o mnie i o to, co moje, i znacznie więcej wtedy, gdy przede wszystkim szukam Królestwa!”

Podobnie jak ta nikomu nieznana dziewczyna, która usłyszała głos, zobaczyła anioła i uwierzyła. Powiedziała: „Nie mi się stanie
jak chcesz” i podróż się zaczęła. Nie miała żadnej wskazówki! Po prostu powiedziała: OK!

Czy masz odwagę powiedzieć: „Niech mi się stanie?” Czy chcesz być wyszydzany i hańbiony przez ludzi i systemy po to, aby być czczonym przez Boga?

Ci krytycy będą badać to i w typowy sposób potępią, wskazując na upadłość ludzką (jesteśmy upadli), dyskontując niezawodność Boga (On jest niezawodny) i dochodząc do tego samego wniosku – to jest niemożliwe!

Przehandlowywanie naszego przeznaczenia za  bezpieczeństwo

Człowiek XXI wieku boi się tej podróży. Przehandlował przeznaczenie swego życia na podróż na żelaznych kołach, nigdy nie mając zamiaru opuścić stworzonego przez siebie bezpieczeństwa i ochrony. Gramy w „czy mogę” z rządzącą klasą religii, komercji i polityki.

Bóg mówi: „Powołałem cię do życiowej podróży i sięgania ku wieczności, zaczynając na ziemi i sięgając na wieki wieków. Wybrałem cię, aby cię uczynić duchem, abyś mógł zmieniać atmosferę i wszystkie wydarzenia życia po prostu mając odwagę być tym, kim Ja stworzyłem cię, abyś był”.

W książce „Reveille for Radicals” (Pobudka dla radykałów), Saul Alinsky, opisuje tych, którzy mają największą życiową okazję do podróży – młodych i biednych – gdy te systemy zaczynają domagać się wszelkiej kreatywności. Ci młodzi i biedni, których możemy nawet nazwać niewierzącymi, mają nadnaturalną przyszłość, którą można wierzyć, im skradziono: „Tak wielu idzie przez lata bez żadnych zmian, lecz to są ci, którzy gromadzą się przy nużącej chronologicznej rutynie, podobnej do elektrycznej bieżni, w poszukiwaniu iluzorycznego bezpieczeństwa i czegoś zwanego statusem. Bezpieczna starość i status dotyka nawet niektórych spośród tak zwanych młodych. Ci nigdy nie żyją. Życie jest pełną pasji przygodą, ryzykiem, niebezpieczeństwem, śmiechem, pięknem, miłością, palącą ciekawością, które popychają o działania, aby zobaczyć, o co w tym wszystkim  chodzi, aby szukać kształtu sensu, aby palić za sobą mosty, ponieważ i tak nigdy już nie zamierza się nimi wracać, i żyć do samego końca.

Większość ludzi, przerażonych tą dramatyczną perspektywą po prostu egzystuje; odwracają się od zawirowań zmian i usiłują ukryć się w swych prywatnych przystaniach, zwanych: politycznym konserwatyzmem; w kościele – rozwagą; a w codziennym życiu – wrażliwością”.

Wiara czy niewiara? Wybór należy do ciebie, a wiara cały czas woła na nas, abyśmy ogłosili: „Yo Creo! Yo Creo! Yo Creo!”

продвижение сайта

A teraz: Jak!

Logo_VanCronkhite

DavidVanCronkhite

david.vancronkhite@gmail.com

Jeśli bardziej jesteś przejęty tym „co”, niż tym „kto” w twoim życiu, jeśli odnajdujesz swoją tożsamość w tym „co”, zamiast w tym „kto”, to bezpiecznie można się założyć, że nie żyjesz w Królestwie Bożym, ponieważ czymkolwiek jest Królestwo Boże to z pewnością jest ono związane z wzajemnymi relacjami (relacyjne), jest nadnaturalnie relacyjne.

Tak wierzę: Królestwo jest zbudowane na miłości i wierze, jest
wypełnione nadnaturalnymi więzami wzywającymi do nadnaturalnej miłości. To „kto” kręci się w kółko codziennie, gdy
pytamy, rozeznajemy i działamy na podstawie tego, co Duch Święty mówi do każdego z nas na temat „jedni drugich” naszego życia.

 

Znaczenie miłości Królestwa.

Dopiero ostatnio usłyszałem i uchwyciłem definicję miłości, która, jak wierzę, pozwala nam chodzić w prawdziwej miłości jaka jest sensem Królestwa. Wyraża się ona w rzeczywistości czegoś takiego:
chcę wyświadczać ci dobro od chwili, gdy wstaję, aż do chwili, gdy noc zapada. Po prostu chcę wyświadczać ci dobro. Bez względu na to, co zrobiłeś mnie czy tym, których kocham, jestem powołany do tego, aby wyświadczać ci dobro, szczególnie jeśli jesteś teraz moim wrogiem!

Nie jest niczym nadnaturalnym kochać kogoś, kto nas kocha. Bezbożny świat potrafi to robić. Lecz my, uczniowie Jezusa, mamy wyższe powołanie, aby robić dobrze tym, na których jesteśmy źli, tym, przez których czujemy się odrzuceni – wiecie – naszym byłym przyjaciołom. Oni na to nie zasługują, szczególnie wtedy, gdy myślimy o tym, co nam zrobili. W końcu myśleliśmy, że nas kochają, troszczą się o nas, wierzą w nas; mówili, że tak jest, po czym oszukali nas, źle. Więc, co teraz robimy? Tak, kochamy ich!

Brzmi to dobrze, lecz czy rzeczywiście kochamy w ten sposób? Wiem, że chcę być kochanym zamiast osądu, za każdym razem, gdy zrobię komuś coś złego (p. powyższa lista). Lecz, nie wiem czy to cokolwiek pomaga, gdy mi się przypomina: „Czyń innym to, co chciałbyś, aby tobie czynili, ponieważ takie jest Prawo i Prorocy”.

 

Rzeczywistość i miejsce nadnaturalnie  zaprojektowanych relacji

Jeśli Królestwo jest tak bardzo związane z relacjami (relacyjne), czy mamy wierzyć w to, że są tutaj nadnaturalne relacje, które tworzą nadnaturalne rodziny, w których On nas umieścił? Czy to również może to być prawdą? Czy może być takie nadnaturalne Królestwo, które jest nadnaturalnie relacyjne, gdzie On umieszcza nas w nadnaturalnych, nie teologicznych, rodzinach, relacjach, powiązanych ze sobą jako bracia i siostry?

Czy mogą być prawdziwi ojcowie i matki w duchu, którzy są relacyjnie powiązani przez Boga, a nie przez ich dary? Czy mogą być synowie i córki relacyjnie zrodzeni w duchu tym czym Tymoteusz, Tytus, Onezym byli dla Pawła, a Jan Marek dla Piotra?

Jeśli jest to dziś prawdziwe tak, jak było wówczas czy troszczymy się, czy wiemy, czy chcemy wiedzieć, którzy to są ci właśnie z naszego otoczenia?

A co, jeśli już po tym, gdy określimy „kto” to jest, jeśli On jest bardziej zainteresowany tym, „gdzie”, niż tym „co”? A co, jeśli On usiłuje zwrócić naszą uwagę na społeczność w naszym mieście, obszar naszego kraju, naród na kontynencie? A co, jeśli „gdzie” zacznie zmieniać nasze „co”, a „kto” i „gdzie” pochłonie nas bardziej niż „co”? A co, jeśli geografia, ziemia, siedziba, miejsce jest skrajnie ważne do wypełnienia Jego woli?

 

Nie zapoć tego „jak”.

Gdy zastanawiasz się nad tym „kto” i „gdzie” nie martw się o to „jak”. „Jak” już zostało ogłoszone. Nie poć się, Księga wyraźnie mówi „jak”.

Maria, młoda nastolatka, które nie miała pojęcia o tym niczym, wszystko właściwie wykonała, gdy nadnaturalność pojawiła się u jej
drzwi. „Jak się to stanie” zapytała Najwyższego Boga i my zadajemy to pytanie dziś. Jak Ty wykonasz Twoją wolę w moim życiu?

Odpowiedź się nie zmieniła: „Duch Święty zstąpi na ciebie i moc Najwyższego zacieni cię. Ponieważ nie ma nic niemożliwego dla Boga (żadne wypowiedziane słowo Boże, nie pozostaje bez mocy czy zdolności)”. Działało to wtedy, będzie działać i teraz.

Lepiej dla nas, abyśmy się dobrze zapoznali z tym nagłym nadnaturalnym objawienie i następującym później prowadzeniem tej najbardziej uprzywilejowanej kobiety. Szczególnie zwróć uwagę,
jeśli należysz do tych, którzy wierzą, jak i ja wierzę, że dla naszej rodziny jest słowem na dziś jest: „Będzie ci przybywało mądrości i wzrostu, oraz łaski u Boga i ludzi”.

Podobnie jak ja możesz powiedzieć: „Moja wiara nie jest tak wielka! Nie mogę kochać w ten sposób! Jak mam poznać tego „kto” w moim życiu? Skąd mam wiedzieć „gdzie”? A „kiedy”? A nawet „co”?

Mówić ci, jedyną odpowiedzią jest Duch Święty, który zacieni cię, jak jest napisano. Lecz jeśli przehandlowaliśmy „napisano jest” za naszą, stworzoną przez ludzi teologię systematyczną, staliśmy się bardziej podobni do króla Dawida, który usiłował z fatalnym skutkiem przenieść obecność Bożą na zaprojektowanym i grubo ciosanym przez ludzi wozie z desek i kół. Nasze świadectwa mówią o tych kołach, które mają nazwiska i dary naszego przemysłu, i naszych zarządów, które finansują przeniesienie arki tak, jakby Bóg nie był w stanie zrobić tego w sposób nadnaturalny.

W czym pokładamy nasze zaufanie, gdy nikt inny nic nie widzi, oprócz tego Jednego. Jak doszliśmy do miejsca, gdzie „jak” odbywa się przez budowanie zarządów i zdobywanie nazwisk, które nas wspierają? Ponownie zastanawiając się nad tym, czy On może zaspokoić nadnaturalnie? Czy On może zaspokoić relacyjnie. To „kto”, „gdzie” i nawet „jak”? Czy On ciągle jest w stanie osiągnąć to, co niemożliwe w taki sposób, aby człowiek stawał się mniejszym, a zdumienie Nim wzrastało?

Czy On może? Myślę, że wkrótce zobaczymy!

раскрутка

Wyjdź! Wyjdź, póki jeszcze możesz!


Logo_VanCronkhite

 VanCronkhite David

Po prostu dlatego, że jeśli tego nie zrobisz, nigdy nie będziesz miał świadectwa innego niż to, że „pomodliłem się modlitwą grzesznika”. Nigdy nie odkryjesz i nie zrozumiesz twojej unikalnej drogi łaski w tej pełnej przygód życiowej podróży.

Dlaczego?
Ponieważ niewiele jest inspiracji w życiowej podróży po nizinach, gdzie, w obawie przed upadkiem, po drodze mamy tendencję do tracenia łaski, która mogłaby być nasza i z całą pewnością stracimy ją!

Dlaczego?
Ponieważ zostaliśmy powołani do podróży. Naszym przeznaczeniem jest tworzyć historię, indywidualną historię ścieżki łaski w unikalny sposób czekającej nas wszystkich.

Nasze świadectwo to komunikowanie tej życiowej podróży; Jego miłosierdzia, miłości i mocy, przebaczenia i łaski, splecione z naszymi życiowymi sukcesami i niepowodzeniami. (W naszych słabościach On jest mocny.)
Nasze świadectwa, nasze najlepsze życiowe historie, choćby okazjonalne przeżycia ze szczytów wzgórz, lepiej kształtują się w głębokich, głębokich dolinach porażek, niepowodzeń i samotności; w tych miejscach, gdzie On zabiera nasze grzechy (bardziej właściwie zdefiniowane jako chybienia życiowego celu) i zamienia je na większą miłość pochodzącą z Niego i miłość do Niego, większą miłość do siebie nawzajem i większe uzależnienie od Niego.

Wydaje się, że przez ostatnie 40 lat wierzyliśmy, że nasze świadectwa mają odzwierciedlać tylko naszą niemoralną naturę. Nasze świadectwa rzadko kiedy odzwierciedlają respekt tego kto i co, i jak.
Nie jest to już miłosny romans Jego niezgłębionego miłosierdzia i łaski czy Jego „daru” pokuty dla naszego chybienia celu w życiowej drodze.

Zastanawiające, w jaki sposób przełamujemy strach przed człowiekiem i stworzonymi przez ludzi systemami, aby tworzyć inspirowane wiarą i zdominowane miłością historie życiowe. Jak wychodzimy z nizin na miejsca, gdzie nasze świadectwa mówią o wielkich krokach wiary wspieranych przez Jego wierność?
Jak przechodzimy poza „wiecie, wyszedłem z seksu, prochów, obciąłem włosy, dostałem dobrze płatną pracę i gdy umrę, pójdę do nieba”. Niekoniecznie złe świadectwo, lecz bardzo płytkie w porównaniu z głębokością życia, jakiego On pragnie dla nas.

Czy pragniemy świadectwa wiary czy tylko świadectwa przebaczenia grzechów?
Czy pragniemy świadectwa typu: ja wierzę, ja wierzę, ja wierzę w życie po śmierci czy też wierzę w życie teraz tu na ziemi takie, jak jest w niebie i jego kontynuację po tym wydarzeniu zwanym śmiercią?

Wydaje się, że nizinne świadectwa stają się jeszcze płytsze dla światowej populacji, która starają się przeżyć codzienną niesprawiedliwość ludzi i systemów przez nich stworzonych wobec człowieka. Powstaje tam pytanie:
„Czy twój Bóg oferuje cokolwiek, aby mnie uwolnić od tych królestw świata, tych stworzonych przez ludzi i czczonych przez ludzi systemów?”

Czy możesz poprowadzić mnie do Boga, który jest w nadnaturalny sposób obecny tera, zbawia mnie, nie gdy umrę, lecz teraz? nie tylko od czegoś, lecz ku czemuś? Jeśli tak, czy ten Bóg może dać mi relacyjny cel w życiu?

To właśnie tutaj zdajemy sobie sprawę z tego, że pomodliliśmy się po prostu modlitwą, które zaspokaja pytanie: „Gdybyś dziś umarł, to dokąd byś poszedł?”, podczas gdy świat szuka odpowiedzi na inne pytanie:
„Gdybyś żył dziś, czy jest nadzieja na Królestwo tak nadnaturalnej miłości i mocy, że to, co nazywa się bezpieczeństwem, sprawiedliwością, pokojem i radością się pojawi?”

My odpowiadamy tak, lecz tylko dzięki Bożemu Darowi danemu po to, aby wejść i uchwycić Królestwo teraz na ziemi takie jak jest w niebie. Królestwo stworzone do nadnaturalnego życia.

Nasze świadectwa muszą po prostu zacząć zabierać innych i nas poza niziny zbawienia do nadnaturalnej przygody Królestwa założonego na fundamencie miłości Bożej do Jego ludzi. Bóg nie wymyślił historii o Synu, posłanym po to, aby zapowiedzieć Królestwo na ziemi, które miało zostać zdegenerowane do formy religii, która po prostu trzyma nas z dala od takich grzechów jak seksualna niemoralność (prawda, bez wątpienia, lecz jakże daleka od całej prawdy).

On ustanowił poprzez Swego Syna długo oczekiwane Królestwo na ziemi, abyśmy mogli pozostawić za sobą królestwa tego świata, będąc przyciągani do totalnej zależności i zaufania do Niego i poszukiwania Go, i uczenia się w jaki sposób przyjmować Jego niezgłębioną miłość, którą możemy kochać Go wszystkim, całym naszym życiem. (Czynnikiem dowodzącym tego, jak bardzo kochamy Go zawsze będzie to, jak bardzo kochamy ludzi, a szczególnie Jego biednych a następnie naszych wrogów.)

Znam pewnego duchowego ojca, który zawsze mówi swoim duchowym synom:
„Możesz mieć mnie całego, ile tylko zechcesz”. To jest odbicie Ojca.
„Możesz mieć Mnie całego, ile tylko zechcesz.
Możesz mieć całe Moje Królestwo, ile chcesz” – mówi i dodaje: „Nadal będą cię pociągał do większego pragnienia Mnie i Mojego Królestwa”.

Tutaj znajdziemy ścieżkę łaski, na której On nas postawił.
Tutaj jest miejsce, aby nasze świadectwa stawały się właściwe, szukając Jego i Jego królestwa najpierw i zawsze. Tutaj znajduje się droga łaski we właściwych biblijnych proporcjach. Nasza podróż zaczyna być doniosła, mieć wpływ i cel, gdy opowiadamy większe historie naszej więzi, miłości do tych, którzy nie mają głosu, nie mają środków do przeżycia dalej jak następnej nocy.
To wtedy zaczynamy rozumieć, że świadectwo Boże w naszym życiu mówi więcej o Nim, niż o nas. Nasze świadectwo staje się objawieniem Tego, który tworzy taki zewnętrzny respekt, że gdy inni słyszą je, nie chcą tylko „być zbawieni”, a raczej, chcą wejść do relacji z Nim, szukać Go, dowiedzieć się wszystkiego, co tylko mogą o tym Bogu, który pragnie i żąda całej naszej miłości.

Nowe początki?

A co z rozpoczęciem życiowej podróży zdefiniowanej przez łaskę Bożą, świadectwo Boga, którego zawsze znajdujemy pełnego miłości, wierności i łaski, i którego imię jest Zazdrosny? To znaczy, że On chce całej naszej miłości, nie po to, aby dzielić się nią z naszą skłonnością do zależności od ludzkich systemów podtrzymywania życia.

Wiara, aby ruszyć w podróż? On nigdy nie odrzuci mnie pośród moich najgorszych koszmarów nocnych.
Nigdy! Lecz On obiecuje to! On jest Wierny! On to zrobi! Zastanawiając się nad zrozumieniem łaski Bożej – życiowej podróży, świadectwa tworzonego przeze mnie, które wzbudzi we mnie zdumienie Bogiem, tym co On zrobił i co jeszcze zrobi!

Dlaczego?
Ponieważ, tylko wtedy, gdy zaczniemy poruszać się wychodząc z tych martwych nizin, zaczniemy doświadczać prawd o miłości i łasce, wielkiej łasce, naszego Boga.

/spanпродвижение

Czy jesteś gotowy?

Logo_VanCronkhite

David VanCronkhite
david.vancronkhite @   gmail.com

Właśnie skończyłem pisać moje przemyślenia, gdy otrzymałem takiego wiadomość tekstową od bardzo poważanego proroczego głosu: „Powiedz Dawid – Jesteś gotowy?”
Było to bardzo na czasie. O, jakże chciałbym być gotowy. Po prostu nie wiem, czy jestem. Gotowy? Gotowy, aby nie bać się człowieka i rządzących systemów, kontrolujących moje życia. Chcę być wolny od osądów i niespełnionych oczekiwań i tych moich wobec innych, i innych wobec mnie; wolny od przeszłości, a nawet teraźniejszości, wolny od strachu przed przyszłością. Wolny, aby żyć pod panowaniem Króla, który nakazuje nam po prostu kochać; kochać Boga wszystkim i kochać człowieka, jak siebie!

Czy to jest możliwe? Kochać i być kochanym; mieć przebaczoną przeszłość, naszą teraźniejszość, tak daleko jak wschód od zachodu? Na ziemi jak i w niebie? Tylko z powodu Jego miłosierdzia i łaski: z powodu pokuty i przebaczenia otrzymanego i danego?

Przede wszystkim to jest prawdziwe życie. Bez gier, agend, biznesu, ani zbiorowego, ani kościoła, ani służby. Życie – wydaje się, że w całości chodzi tu o Króla, Królestwo i Jego fundamentalne wezwanie do miłości.


Czy jesteś gotowy na życiowe „A TERAZ”?

Zastanawiałem się nad rozmowami z Bogiem, które miały miejsce przez ostatnich kilka miesięcy. To było coś takiego: „Dawid, zamierzam nauczyć cię dwóch nowych wartości. Zapisz je!”

Wtedy wartość pierwsza przeszła przez moje serce: „MIŁOŚĆ. Zamierzam cię uczyć miłości”.

Szybko i z mocą pojawiła się druga: „WIARA. Chcę nauczyć cię wiary. Teraz możesz wierzyć, ponieważ udowodniłem ci, że jestem wierny? Nauczę cię wiary i miłości. Zapisz je”.

Nie powiedział, że zamierza dodać do mojej miłości i wiary, lecz że chce nauczyć mnie miłości i wiary. To tak, jakby mógł nie mógł mnie nauczyć kochać 35 lat temu, gdy pomodliłem się modlitwą [grzesznika – przyp.tłum.]. Nie byłem wtedy w miejscu, w którym mógłbym zobaczyć czy nawet zrozumieć głębokość Jego miłości. Nie mógł mnie również uczyć Jego miłości przez te 16 lat, ponieważ byłem zbyt zajęty moja służbą! Lecz teraz mówi: „A teraz!” Być może, tylko być może, przeszedłem już na tyle w tej podróży życia, że jestem teraz gotów uczyć się jak uchwycić miłość, na tyle złamany, rozbity, aby zobaczyć, usłyszeć i pragnąć Jego miłości.

Lecz to nie jest takie łatwe, lub nie wydaje się takie. Nasza ludzka, miłość z systemu jest oparta na działaniu. To znaczy, że jeśli nie grzeszę, kościół będzie mnie kochał; jeśli właściwie zachowuję się wobec tych, którzy mają to, czego ja potrzebuję to będą mnie kochać, lub ostatecznie zaspokoją tą potrzebę; jeśli będę zdyscyplinowanym chrześcijaninem, Bóg będzie mnie kochał i nie będzie zamieszania; jeśli będę (wypełnij puste miejsce…) będą kochany i akceptowany.


Tak więc, rozpoczyna się demontaż:

Bóg kocha. On po prostu kocha! On kocha przegranych. Tak! 70×7 jest głębokością Jego miłości! On chce przegranych, przegranych Wielkich3Systemów człowieka – religii, komercji i polityki; grzesznicy, biednych, uciśnionych, kulawych, trędowatych Ameryki, tak zwanych niemoralnych. On chce tych, których te systemy unikają i zawstydzają. On chce obcych, sieroty. On chce tych, którzy przyjmowali niesprawiedliwość ludzkichs ystemów w tym kraju! On chce tych, którzy są odrzucani i traktowani jak nic. On chce tych wielokrotnych nieudaczników, aby zabrali głos, jak owa kobieta przy studni, która została odrzucona przez systemy,
szukając akceptacji i miłości.

Czy jesteś gotowy? To idź znajdź ich i powiedz im o Królestwie. Powiedz im o miłości. Powiedz grzesznikom, życiowym ofiarom, odrzuconym przez stworzone przez ludzi religie i doktryny, że są kochani. Powiedz im, że ciężkie jarzmo pochodzi tylko z form chrześcijaństwa, a ich strach przed ludźmi bierze się z tego, że bardziej boją się systemów niż Boga.

Aby to zrobić, musimy przejść zmianę fundamentów z ludzkich systemów
do Jego Królestwa. Nie ma innego Boga, to dlatego On jest święty. Nie będziemy już dłużej w stanie grać w ludzkie systemy. Bóg pokaże nam, że podmurówką naszych fundamentów są właśnie te systemy, o których mówimy, że ich nie chcemy. Przesiąknęły one każdy aspekt naszego życia. Służymy systemom, podczas gdy równocześnie stoimy przeciwko systemom! Lecz Bóg obnaża nas, całkowicie rozbierając naszą zależność od tych systemów.

Czy teraz już jesteś gotowy? Gotowy, aby kochać nawet twoich przeciwników? O, nie! Nie to! Panie, nie chcę kochać przynajmniej moich wrogów. Mogę sięgnąć po ten cały kram miłości na głębszy poziom z tymi, którzy mówią, że mnie kochają, lecz nie chcę kochać moich przeciwników.

On mówi, Ja wiem, LECZ TERAZ ty możesz! TY musisz! On wie to, co większość z nas wie. Nasz przeciwnik był kiedyś naszym najbliższym przyjacielem. Ci, których dopuszczamy na tyle blisko, aby nas ranili, którzy,
jak uważamy, zdradzili nas; ci, którzy powiedzieli, że będą i lecz ich nie ma; ci, którzy mówili, że nas kochają, choć nie mieli miłości w sobie, a których teraz czynimy odpowiedzialnymi. Ci, którzy powiedzieli, że troszczą się na nasze powodzenie i my im uwierzyliśmy. Ci, o których myśleliśmy, że są tutaj dla nas, a okazało się, że byliśmy tylko częścią ich własnego plan, częścią budowania ich biznesu, ich służby, zaspokajania ich potrzeb.

Niektórzy z tych przeciwników po prostu nie wiedzieli, że nie kochali. Myśleli, że robią dobrze i nigdy nie liczyli się z kosztami swojego postępowania; myśleli, że byli używani przez Boga do poprawienia nas, pokazania nam drogi Bożej, nigdy nie zdając sobie sprawy z tego, że swoimi sądami, tajemnymi słowami o nas do innych, ich oczekiwaniami skierowanymi do nas i odpowiedzialnością składaną na nas za rzeczy, które moglibyśmy i mieliśmy zrobić, lub nie zrobiliśmy, odwodzili nas jeszcze dalej od Boga .

Nigdy nie przejmuj się faktem, że On powiedział również: „Dawid, tak jak ty widzisz przeciwników, to co oni ci zrobili, właśnie tak jesteś widziany przez tych, których ty zraniłeś, odrzuciłeś i od których wymagałeś.

„Czy jesteś gotowy? Czy będziesz kochał i wypuścisz na wolność z więzienia twoich oczekiwań innych, czy nie? Czy przebaczysz innym, tak jak ja tobie przebaczyłem?”


A TERAZ, POKAŻE CI DROGĘ JESZCZE BARDZIEJ DOSKONAŁĄ! JESTEŚ GOTOWY?

продвижение

Kościół oszalał?

 Logo_VanCronkhite


VanCronkhite David

To jest szalony, szalony, szalony świat! Lecz kościół również oszalał! Co by się stało, gdybyśmy nagle usunęli większość z naszego zbiorowego widowiska wykonywanego w imieniu kościoła, a szczególnie w imieniu służby czy po prostu wrócili do tego, co odkrył św. Franciszek z Asyżu i zastosowali to w takich czasach jak nasze: „Idź, głoś ewangelię, a jeśli trzeba używaj słów”.

Słyszałem to stwierdzenie przez całe moje chrześcijańskie życie, ale tak naprawdę to w ciągu lat było ono dla mnie szczególnie obraźliwe, jako że bardzo dotykało mojego daru ewangelizacyjnego. Lecz moja idea ewangelizacji znajdowała się pod wpływem koncepcji znanej jako „modlenie się modlitwą” (grzesznika – przyp. tłum). Spędziłem wiele lat ostrząc swoje ewangelizacyjne rzemiosło na tym, jak by tu sprawić, aby ludzie pomodlili się tą modlitwą. Jak mogłem ich sprowadzić do „kościoła”, aby posłuchali przesłania i wyszli się pomodlić modlitwą? Korzystałem z muzyki, specjalnych wydarzeń, rozdawania jedzenia, ubrań, udzielania schronienia, aby tylko przyciągnąć ludzi. Organizowałem wyjazdy i podróże misyjne, aby Bóg mógł używać mnie tak, abym szedł i znalazł kogoś, i sprawił, aby pomodli się modlitwą.

Oczywiście, wtedy myślałem, że oni po prostu pomodlą się tą modlitwą i przyłączą do mojego kościoła, uwierzą doktrynalnym twierdzeniom mojej denominacji, udowodnią zmianę porzucając narkotyki, wolny seks i zdobywając pracę, a wtedy już jest „pełnia zwycięstwa”. Życie miało być zmienione, ekonomia podnieść się, a mój kościół rozrosnąć się! Problem polegał na tym, że oni mogli powtórzyć to co polecałem im powtórzyć, zrobić to, co ja robiłem, uwierzyć w to, co ja mówiłem, że wierzę, lecz czy byli oni dzięki temu choć odrobinę bliżej w swej relacji do mojego Boga i/czy mnie?

Teraz, gdy już minęło 40 lat mojej chrześcijańskiej drogi, zastanawiam się, czy św. Franciszek nie miał racji. Często myślę nad pytaniem: Co by było, gdybym został nauczony i wiedział w jaki sposób GŁOŚIĆ EWANGELIĘ BEZ UŻYWANIA SŁÓW? Rozważam, jakie mogłyby być skutki u tych, których życie zostało dotknięte, we wszystkich zdobytych duszach; rozważam jak Bóg, Duch Święty, byłby się poruszał, gdybym głosił Ewangelię Królestwa Bożego i nie używał słów i broszurek a prowadził ludzi w procesie bardziej skupionym na grzechu niż a Królestwie i porządku nowego świata.

Zastanawiam się nad tymi wszystkimi duszami, które pomodliły się tą modlitwą, lub się nie pomodliły, ponieważ wszystko, czego potrzebowali to było poczucie, że są kochani, a nie potrzeba zbawienia. A co, jeśli oni chcieli tylko usłyszeć od kogoś: „Będzie dobrze! Będę z tobą czy się pomodlisz, czy nie. Nie odwrócę się od ciebie, gdy będziesz mnie potrzebował. Nie skreślę cię z grupy czy zespołu. Będę cię kochał”. A co, jeśli potrzebowali tylko poznać Boga, który wysłucha ich pośród bólu, izolacji, upadków i niezrozumienia, złamanych relacji i uzależnień?

Czy możliwe jest, aby głosić Ewangelię nie używając słów? Czy jest możliwe, aby ktoś tak bardzo kochał swego bliźniego, zbawionego czy nie, że świat zwróciłby na to uwagę i powiedział, że Bóg istnieje? Czy nasz Jezus może nie mieć upodobania w naszych błazeństwach ze zdobywania dusz, podczas, gdy On jest dyskredytowany z miasta do miasta, z kraju do kraju, ponieważ tak bardzo naciskamy na prozelityzm, zamiast na miłość? Tak bardzo naciskamy na na radzenie sobie z grzechem, zamiast na przebaczenie? Z powodu naszych osądów, zamiast dobroci, która prowadzi do pokuty?

Czy Jezus potrzebował broszurki, karty czy podręcznika, aby pokazać miłość Ojca? Czy On domagał się zmiany stylu życia, czy też prowokował miłością i oferował nowe Królestwo, gdzie ktoś mógł stać się jak dziecko z dziecięcą wiarą, potrzebną, aby tam wejść?

Zawsze możemy wrócić do 'używania słów”, jeśli po jakimś czasie nasza demonstracja miłości nie zadziała. Wielki geniusz Albert Einstein powiedział kiedyś: „Jeśli nie potrafisz tego wyjaśnić sześciolatkowi, to znaczy, że sam tego nie rozumiesz”. Cała nasza teologia i doktryna jest zdecydowanie za trudna do wytłumaczenia sześciolatkowi, a tak naprawdę większość tego jest nie do wytłumaczenia nawet 60 letniemu. Czy nie może być tak, że to właśnie dlatego ludzie przychodzą do kościoła, słuchają pastora, no bo on jest widocznie na tyle mądry, studiował na tyle długo, że rozumie Boga, Jego królestwo oferowane za darmo i Jego Syna ukrzyżowanego na krzyżu!

Dlaczego Jezus powiedział, że, aby wejść do Jego Królestwa, musisz znowu stać się jak dziecko? Dlaczego miałoby być tak ważne dla tego świętego z Asyżu, aby jego uczniowie głosili Królestwo i Króla, nie przeszkadzając ludziom znikomymi słowami? Czy mogli to robić inaczej? Jakiś tajemniczy sposób? Przez serce?

Oby Bóg wziął nas do przysłowiowej lisiej nory tak głęboko, aby nasza ludzka mądrość stała się bezwartościowa a Jego miłość nabrała wartości ponad wszystko? Oby nas trzymał w miejscu milczenia, samotności i refleksji dopóki uchwycimy z ducha do ducha, że wszystko o cokolwiek, kiedykolwiek On prosił to jest to, żebyśmy przyjęli Jego miłość i przekazywali Jego miłość dalej?

Czy zaufa nam na tyle, aby powierzyć nam ją, abyśmy przekazywali dalej, oczekując na chwilę nadnaturalnego działania tam, gdzie nasi bliźni widzą tą miłość, czują jej deklarację, rozumieją napięcie chwili a wtedy mogą tylko zapytać:

Kim jest ten Bóg?

сайта

Czy Bóg oczyszcza dom?

Logo_VanCronkhite

David VanCronkhite

Nie chodzi mi o sprawy moralne czy nawet cokolwiek, co nie jest robione w wierze. Mam na myśli pytanie: a co jeśli Pan przetrząsa wnętrze każdego z nas, aby dokonać zmian u korzeni? Co, jeśli Pan wykopuje to wszystko, co „nie jest ani dobre, ani złe”, co siedziało tak głęboko, że wyłącznie religijny detoks może ujawnić istnienie tego? Jak musielibyśmy się zmienić przy tego rodzaju oczyszczaniu? I czy pozwolilibyśmy Bogu na taki głębokie czyszczenie, abyśmy mogli zobaczyć jak się ma sprawa praktycznego wdrażania (lub nie) w życie tego, w co wierzymy i naszych wartości? Czy też dostrzeżenia tego, jak stawiamy Go z boku tak dużej części naszego życia?

Kandydaci na prezydentów nie boją się ogłaszać tego, że zmiana jest potrzebna. Budują swoje programy polityczne na tym, a młodzież tradycyjnie kupuje tą zmianę, ponieważ nie zbudowali sobie jeszcze fundamentów i życia na systemach. Następne pokolenie zwykle widzi coś, co tylko nieliczni z nas dostrzegają, a nawet jeśli już widzą, to jesteśmy zbyt sparaliżowani przez nasze wierzenia i praktyki, które składają się na całe nasze życie, a które domagają się od  naszej   lojalności, aby się z tego otrząsnąć. Oni chcą uwolnienia i transformacji bardziej niż my sami gotowi jesteśmy zapłacić za nią cenę.


Czy zawołają: „Basta! Dość?” Mam ogromną nadzieję, że tak!

Wiem o tym, że potrzebuję sprzątania domu tak samo jak każdy  inny. Ja również chcę zmiany, lecz tradycje, praktyki z wczoraj są tak głęboko wrodzone i zaprogramowane, że gdy nadchodzi chwila zmiany, pośród strachu i nieznanego popadam w swoje schematyczne postępowanie. Zamiast kopać głębiej, aby żyć w królestwie, którego podstawą są relacje, popadam w moje wygodne obdarowania, powołania i wymówki, nawet wtedy, gdy wydaje się, z Pan chce czegoś więcej.

Pan mówi poważnie, gdy twierdzi, że wzbudzi pokolenie, które będzie chciało czegoś więcej niż Religii, Komercji i Polityki. Lecz najpierw i przede wszystkim, musi to być pójście za nadnaturalnym Królem do nadnaturalnego Królestwa i zaufanie dwóm największym przykazaniom. Wtedy wiara, która jest czynna w miłości (jedyne, co się liczy) przemieni społeczności, miasta i kraje znacznie bardziej niż nasze super, hiper dary, uzasadnienia i powołania kiedykolwiek zrobią!

Jak więc ta zmiana wygląda?
W ciągu czasu zmiana staje się uzdrowieńcza, dająca życie, zapala rewolucję, lecz najczęściej to my za bardzo boimy się człowieka i jego systemu, aby być niebezpiecznymi. Obawiamy się również, że liderzy tych systemów zaatakują nas i znajdą nasze strachy i życie z przeszłości, które, tak przy okazji, mają być źródłem naszego publicznego świadectwa. Boimy się utraty reputacji, obmowy, unikania i oskarżenia.
Tak więc, rozmawiamy o takich rzeczach jak reformacja czy rewolucja, gdy wracamy do firmowego sklepu,  robimy wszystko zwykle, umieramy odrobinkę więcej i chcielibyśmy stanąć za czymś innym niż firmowa kolejka, żałując, że nie walczyliśmy o to, aby następne pokolenie nie ugrzęzło w tych samy więzach, które my całkowicie przyjęliśmy. Czy jesteśmy otwarci na
zmianę, na świeżą perspektywę Królestwa? Jeśli obcy zadałby ci kilka pytań na temat twojej wiary, czy twoje odpowiedzi byłyby inne niż wczoraj? Jakich odpowiedzi udzieliłbyś obcemu na te cztery proste pytania?


1. Co to znaczy być chrześcijaninem?
2. Dlaczego miałbym chcieć być chrześcijaninem, to jest, być takim jak ty?
3. Co robi chrześcijanin?
4. Jak mogę stać się chrześcijaninem?

Ankiety mówią, że przekonaliśmy świat o tym, że bycie chrześcijaninem oznacza nienawidzenie homoseksualistów (a teraz jeszcze przestępców na tle seksualnym oraz imigrantów). Robimy względnie dobrą robotę radzenia sobie z grzechem (co najmniej jeśli chodzi o definicję grzechu dotyczącą niemoralności seksualnej). Jesteśmy przeciwni aborcji i przeważnie jesteśmy republikanami  USA).

Odpowiedź na pytanie nr 2 wydaje się być taka, że gdy umrzesz to pójdziesz do nieba.

Odpowiedź na pytanie nr 3 wydaje się być taka: przyłączasz się do kościoła, masz pracę i stajesz się szanowanym i ciesz się powodzeniem.

A ostateczne, czwarte pytanie, wydaje się, że chodzi o coś takiego: zmów modlitwę, w której pokutuje się z nieczystości seksualnej, alkoholu, narkotyków, przyłącz do kościoła i radź sobie z grzechem w swoim życiu.

Bez względu na to, czy publiczne ankiety oddają rzeczywistość, czy też moje odpowiedzi w stylu „wydaje mi się” mają jakąkolwiek wartość, może to nie być warte dyskusji. To, co ma rzeczywiście znaczenie to jest to w co wierzysz. Jak odpowiesz obcemu, gdy zada ci pytania o „bycie chrześcijaninem”?

Czy powiesz coś o stawaniu się nadnaturalnym, o zmianie królestw, wejściu do takiego Królestwa na ziemi jakie jest w niebie? O pokucie za postępowanie według królestw tego świata (systemów)? Czy pojawią się słowa wiary i miłości? Czy znaki i cuda będą częścią twojego słownictwa? Czy relacyjność będzie utożsamiana z Nimi, a następnie z innymi?

Czy będziesz mówił o postępowaniu według systemów czy pójściem za Królem Królów, Panem Panów, gdy On otworzy drzwi do niewiarygodnego, majestatycznego Królestwa Bożego, które przyszedł ogłosić jako otwarte dla wszystkich? Jeśli Królestwo jest czymkolwiek, a jest wszystkim, to jest ono relacyjne, nadnaturalnie relacyjne.

Czy mówiłbyś o ubogich? Czy byłoby coś na temat odpowiedzialności za wdowy i sieroty, obcych i uciśnionych, za pozbawionych praw obywatelskich? A co z przegranymi tych systemów? Co ze słowami takimi jak miłość, sprawiedliwość, prawość, miłosierdzie, łaska, dobroć, przebaczenie i wiara?

Gdy się tak zastanawiasz, wiedz, że ja wiem, że zmiana jest  najtrudniejsza szczególnie jeśli chodzi o Politykę, Komercję i Religię.

Osobiście nie znam wszystkich odpowiedzi, lecz ufam Temu, który je zna.

раскрутка сайта