Category Archives: Źródło

Źródła artykułów

Jezus mówi wyraźnie o modlitwie

Dudley Hall

19 października 2009

A w owym dniu o nic mnie pytać nie będziecie. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: O cokolwiek byście prosili Ojca w imieniu moim, da wam. Dotąd o nic nie prosiliście w imieniu moim; proście, a weźmiecie, aby radość wasza była zupełna Jn. 16:23-24.

Miało nastąpić przeniesienie, Jezus mówił im o tym, jak życie będzie wyglądało w społeczności z Ojcem. Jest zaledwie kilka godzin od najbardziej pełnego chwały i tragicznego wydarzenia na w historii, gdy odkupienie zostanie nabyte i otwarta tuż przed ich oczyma droga do takiej samej społeczność jaką On się cieszył.

W tym momencie „owego dnia” było bardzo blisko. Uczniowie wyglądali tego dnia, gdy Bóg będzie sądził sprawiedliwie złych. Oczekiwali, że będzie to miało natychmiastowe polityczne, militarne i ekonomiczne wymiary. Nie miało się to stać tak, jak tego się spodziewali, lecz ten dzień zbliżał się szybko a konsekwencje jego nadejścia dla uczniów olbrzymie. Będą mieli taki sam dostęp do Ojca, jaki pokazywał im Jezus, będą mogli czynić te same dzieła Boże, które ukazywał Syn na ziemi.

Podobnie jak Jezus nie musiał o nic błagać tak i oni nie będą musieli błagać czy przekupywać Ojca. Jego nie trzeba przekonywać, On to wszystko zorganizował. Nie będą musieli chodzić do pośredników, żaden zastępca nie będzie ich powstrzymywał przed wejściem do głównego biura i żaden osobisty asystent nie będzie się wykręcał. Będą cieszyć się uwagą Ojca taką, jakiej udziela wyłącznie Synowi.

Będą musieli przyjąć nową perspektywę. Do tej pory w relacji do Ojca polegali na Jezusie i żyli z tego, co On otrzymywał, lecz teraz Jezus odchodzi, a oni będą musieli przyzwyczaić się do proszenia sami. Nie będzie łatwo wierzyć, że Ojciec kocha ich tak samo jak Syna, nie będzie łatwo wierzyć, że mogą słyszeć Jego głos i widzieć Jego działanie, tak samo jak Syn.

Będą im towarzyszyć różne okoliczności. Znaleźli się tuż przed wkroczeniem do intensywnej walki, a wszystko, co co wydawało im się trwałe, zniknie. Będą zmuszeni do modlitwy, nie mogą robić tego, do czego zostali powołani wyposażeni w te kilka lekcji, których im udzielał Jezus przez trzy lata, gdy był na ziemi. Będą musieli ufać Ojcu. Jest to jedyny sposób, aby przerwać. Przekonają się, że On jest wierny, że bardzo chce im pokazać jak bardzo ich kocha i jak bardzo pragnie odpowiadać na ich modlitwy, gdy wykonują dzieło zaczęte przez Syna.

Możemy korzystać z ich świadectwa: oni zmienili świat wokół siebie, prowadzili zwycięskie życie i zginęli zwycięsko. Miecz nie był w stanie ich powstrzymać a sądy zastraszyć. Żyli prosząc Ojca w imieniu Jezusa.

Jesteśmy odbiorcami tego samego przywileju, zostało nam dane imię Jezusa i zaproszenie Ojca. On obiecał, że jest to droga pełni radości, żadna inna nie zaprowadzi nas tam.

раскрутка сайта в контакте

DS_30.10.09 Jn.20

HeavenWordDaily

David Servant

Gdy Piotr i Jan dotarli do grobu Jezusa, było już na tyle jasno, że mogli zajrzeć do środka, nie tak jak Maria, która była wcześniej. Pamiętajmy, że Nikodem i Józef z Arymatei owinęli ciało Jezusa w płótna wraz z mirrą i aloesem ważącymi około stu funtów. Ciało Jezusa owinięte było jak mumia. Gdy ci dwaj apostołowie zajrzeli do grobu w pierwszy Wielkanocny poranek, zobaczyli zapadłą skorupę z materiału. Nie mieli wątpliwości, że Jezus żyje. Gdyby ciało zostało skradzione, materiał byłby rozwinięty lub nie byłoby go wcale. Zatem „zobaczyli i uwierzyli” (20:8).

Jak powiedział sam Jezus (20:17), nie wstąpił jeszcze do Ojca od śmierci i zmartwychwstania. Gdzie więc był Jego duch, podczas gdy ciało spoczywało w grobie? Jezus powiedział pokutującemu przestępcy wiszącemu na krzyżu obok Niego: „Dziś jeszcze będziesz ze mną w raju” (Łk. 23:43). Jezus nie wstąpił do Ojca, lecz poszedł do Raju, wydaje się więc, że musi być takie miejsce jak Raj, które nie była niebem.

Wiemy również, że Pismo stwierdza, że po Swojej śmierci Jezus zstąpił „do podziemi” (Ef. 4:9). Sam Jezus również ogłosił, że spędzi „trzy dni i trzy noce w głębi ziemi” (Mt.12:40). W historii o bogaczu i Łazarzu (Łk. 16:19-31) opowiadał o miejscu, które wydaje się być rajem w sercu ziemi, odpowiedniku Hadesu, gdzie przebywają po śmierci sprawiedliwi. Chciałbym mieć więcej wersów, aby mieć głębszy wgląd w tą sprawę!

Kiedy po raz pierwszy objawił się Swoim uczniom wieczorem w dniu zmartwychwstania, tchnął na nich i powiedział: „Przyjmijcie Ducha Świętego” (20:22). Niektórzy twierdzą, że wtedy uczniowie narodzili się wtedy na nowo (choć już byli „zbawieni” w tym sensie, że otrzymali przebaczenie), inni mówią, że była to zapowiedź ich chrztu w Duchu Świętym, wypełniona około 50 dni później w dniu Zielonych Świąt.

Jezus powiedział im: „Którymkolwiek grzechy odpuścicie, będą odpuszczone, a którym zatrzymacie, będą zatrzymane” (20:23). Trudno jest uwierzyć, że dał im prawo decydowania kto otrzyma przebaczenie, a kto nie, ponieważ wygląda to na wchodzenie w wyłącznie Bożą dziedzinę. Tak więc, myślę, że prawdopodobnie Jezus miał na myśli to, że mają nieść przesłanie przebaczenia wszystkim. Ktokolwiek przyjmie, grzechy zostaną mu przebaczone, a kto nie przyjmie, nie otrzyma przebaczenia. Taka interpretacja z pewnością zgadza się zresztą Nowego Testamentu.

Osobiście, cieszę się z tego, że Tomasz zwątpił, ponieważ droga do jego przekonania, że Jezus został wzbudzony z martwych wspiera moja własną wiarę. Ryzykownie jest ufać przekazom naiwnych ludzi, lecz gdy sceptyk prowadzi własne dochodzenie i zostaje przekonany, daje nam więcej powodów, aby wierzyć. Pomimo że większość z nas nie widziała Jezusa po Jego zmartwychwstaniu, dobrze jest wiedzieć, że co najmniej 500 naocznych świadków żyło jeszcze niedługo po tym wydarzeniu (1Kor. 15:6) i że, jak powiedział Jezus, „błogosławieni, którzy nie widzieli a jednak uwierzyli” (20:29).

Jakże frustrujące są słowa z wersu 20:30: „wiele innych dudów uczynił Jezus wobec uczniów, które nie są spisane w tej księdze„. Tak chciałbym, aby Jan spisał je! Niemniej, autor czuł, że wymienił wystarczającą ilość znaków Jezusa, aby osiągnąć swój cel: „Te zaś są spisane, abyście wierzyli, że Jezus jest Chrystusem, Synem Boga, abyście wierząc mili żywot w imieniu jego” (20:31). Nawiasem, jest to kolejny wers wskazujący na Bożą uniwersalną ofertę zbawienia. Jan wierzył, że każdy z czytelników, ówcześnie czy w przyszłości, może uwierzyć w Jezusa i otrzymać życie wieczne. (Założę się, że mieliście nadzieję na jeden dzień bez obalania kalwinizmu! Przepraszam! Nie mogłem się powstrzymać!)

– – – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

deeo

Nie oglądaj się wstecz

Chip Brogden.

Żaden, który przyłoży rękę do pługa i ogląda się wstecz, nie nadaje się do Królestwa Bożego”  (Łk. 9:62)

Chciałbym się z wami podzielić pewnym doświadczeniu, które nauczyło mnie tego, aby nigdy nie iść na kompromis z tym, co Bóg pokazuje. Myślę, że ma to pewne pewne prorocze znaczenie również dla was.

Kilka lat temu zaangażowałem się na krótko w służbę telewizyjną. Powiedziałem, że na krótko, ponieważ po sześciu miesiącach po przyjęciu mnie do pracy przy koordynacji programu uczniostwa i prowadzeniu społeczności, uznali, że popełnili błąd, i że byłem niewłaściwą osobą do tej pracy. Początkowo mówili, że to nie jest religijna sprawa, ale ostatecznie okazało się, że tak było, a umieszczenie mnie w religijnej działalności to jak mieszanie oleju z wodą. W skrócie, po sześciu miesiącach powiedziałem: wiecie, wierzę, że jesteśmy na skrzyżowaniu i sugeruję, abyśmy poświęcili tydzień na post, modlitwę i szukanie Boga w sprawie następnego kroku, który mamy podjąć. To było w niedzielę, w środę zadzwonił do mnie właściciel i zwolnił mnie. Nie minął więc nawet tydzień, gdy otrzymałem odpowiedź, choć nie tego się spodziewałem.

Reszty tygodnia nie spędziłem na szukaniu kierunku, lecz godząc się i radząc sobie z tym co zaszło. Mieszkaliśmy przy plaży. Wybrałem się do jednego z parków, aby móc spędzić samotnie czas z Panem. Wybrałem najdłuższą drogę jaką można było i ruszyłem na spacer z modlitwą. Była wcześnie rano, lecz jeśli wiesz cokolwiek o czerwcu w Północnej Karlinie to wiesz, że dzień zaczyna się gorący i wilgotny, a potem jest już tylko coraz gorzej. Tak więc, chodziłem wśród krzaków, mokradeł i strumieni, było gorąco i wilgotno, piaszczyście, powietrze ani drgnęło, co nie jest niczym niezwykłym na tej plaży.

Po pewnym czasie dotarłem do połowy drogi. Rozmawiałem z Panem o tej sytuacji. Znowu straciłem pracę, straciłem dom, relacje z ludźmi, którzy wydawali się być przyjaciółmi i tak dalej. A to wszystko dlatego, że nie chciałem być religijny, nie zgodziłem się, aby robić te wszystkie religijne oczekiwania ludzi i nie poszedłem na kompromis z prostotą Chrystusa, i być legalistycznym i interesownym.

Minąłem połowę drogi i tutaj natrafiłem na ścieżkę, na której znajdowała się chmara czarnych, gryzących much. Po prostu chmura. Zatrzymałem się, przyjrzałem, a kilka z nich ugryzło mnie, więc cofnąłem się i przyglądałem się tej chmurze. Pomyślałem: „Wspaniale!, Żeby dojść do końca, muszę przejść przez tą przeszkodę, a to dopiero połowa drogi. Nie ma znaczenia czy pójdę do przodu, czy ruszę z powrotem to tak samo daleko. Mogę wrócić po swoich śladach, uniknąć tych gryzących much i znaleźć się w tym samym miejscu”.

Stałem tak rozważając te możliwości a powrót wydawał się całkiem pociągający. Wtedy, jakby obecność Pana osiadła wokół mnie i wydało mi się, że jest coś proroczego w tym wydarzeniu. Znalazłem się w takim miejscu, jakby wszystko zatrzymało się i wielki obłok świadków spoglądał na mnie, aby zobaczyć, czy ruszę łatwą drogą wstecz, czy też podejmę trudniejszą drogę w przód. Choć decyzja całkowicie należała do mnie, czułem, jakby było coś proroczego w tej decyzji. Miało objawić się coś z mojego charakteru, miała być wysłana jakaś informacja w duchu.

Może wydawać się, że to jest jakieś szalone, lecz w tym momencie miałem takie wrażenie, i spadło to nagle na mnie – spacer z modlitwą, droga, którą wybrałem, chmura czarnych much, chwila decyzji – że to wszystko było zdarzeniem zarządzonym przez Pana, aby doprowadzić mnie do tej chwili. Gdy zrozumiałem jej znaczenie, decyzja stała się łatwa. Zacisnąłem zęby i ruszyłem w środek tej chmary. Zdumiewające było to, że nie było to wcale tak złe, jak myślałem. Kilka razy zostałem ugryziony, bolało, lecz nie umarłem. Wepchałem się, przeszedłem i ruszyłem na dalszy spacer z modlitwą. W taki sposób Bóg odpowiedział na moją modlitwę, nie usuwając chmury much, lecz przeprowadzając mnie przez nią i dając mi łaskę do cierpliwego zniesienia tego.

Istotą tego doświadczenia nie było nauczenie mnie czegokolwiek o muchach, lecz czegoś o trudnościach, na które natrafiła moja rodzina. Pan nie zamierzał dać mi tej pracy z powrotem, ani nie zamierzał zmienić myślenia tych, którzy mnie zwolnili, lecz miał iść z nami przez to wszystko i doprowadzić nas do miejsca, które nam przygotował. Miało to ranić, lecz nie mogło zabić nas, mieliśmy przejść przez to dzięki Jego łasce i tak też zrobiliśmy. Zrób również tak i ty.

Prawda jest taka, że nie zginiesz, lecz umrzesz dla pewnych rzeczy, które muszą umrzeć. Patrząc na tą sytuację z naturalnego punktu widzenia wyglądało to na niepowodzenie -jakby zwycięstwo oznaczało, że wszystko idzie zgodnie z oczekiwaniami, lecz staje się tylko niepowodzeniem, jeśli nie nauczysz się właściwej lekcji. Jest niepowodzeniem, jeśli nie wyjdziesz z tego doświadczenia z głębszym i bardziej solidnym zrozumieniem Pana i tego, jak On działa.

Od tej chwili nigdy już nie mierzyłem powodzenia zewnętrznymi rzeczami; liczbami, dolarami, służbami itd. Uzyskałem pewną mądrość i zrozumienie. Nauczyłem się czegoś o sobie samym i nauczyłem się czegoś o ludziach. Tak, było to bolesne, lecz, jak mówi biznesowe powiedzenie: „Nie ma bólu, nie ma zysku”. Jeśli nie boli, to nie doświadczyłeś tego wystarczająco mocno. Jeśli nigdy nie przeżywałeś zwątpienia, strachu, zamieszania czy zniechęcenia to znaczy, że nigdy nie poszedłeś na tyle daleko. To się pojawi, lecz również zniknie, jeśli będziesz szedł do przodu.

Na pustyni nie idziesz za uczuciami. Mówi się, że dzieci Izraela były prowadzone przez słup obłoku w dzień i słup ognia w nocy. Gdy obłok ruszał, oni ruszali, gdy obłok pozostawał na miejscu, oni również. Chodzi mi o to, że jest to właśnie tak proste. Chodź w Duchu. Jeśli zaczniesz poddawać się prowadzeniu swoich uczuć to będziesz podejmował zawsze złe decyzje. Najczęściej dobre decyzje nie wywołują dobrego samopoczucia. Robienie tego, co właściwe jest zazwyczaj bardzo trudne. Najłatwiej jest zrezygnować, poddać się i wrócić do Egiptu, lecz, powiadam wam, idźcie do miejsca, gdzie powrót nie jest już możliwy, gdzie nie stanowi już pokusy.

Kiedy Hiszpański odkrywca Cortez wylądował w Południowej Ameryce, chciał upewnić się, że jego ludzie nie ulegną pokusie rezygnacji i powrotu do Hiszpanii, gdy sytuacja stanie się trudna. Gdy więc wylądowali na brzegu i rozładowali statki, kazał je spalić. Nie miało być powrotu – albo wygrają, albo zginą walcząc.

Chciałbym, abyśmy jako chrześcijanie, ludzie którzy twierdzą, że znają Pana, mieli tyle wiary w Pana Jezusa, jak ci, którzy wierzyli Cortezowi. Spalili statki i poszli za nim w dżunglę, nie wiedząc dokąd idą i na co tam trafią. O ileż bardziej możemy ufać Panu Jezusowi, nie tylko co do tego, że nas wyprowadzi z Egiptu, lecz co do tego, że przeprowadzi nas przez pustynię i wprowadzi do Ziemi Obiecanej?

aracer.mobi

DS_29.10.09 Jn.19

HeavenWordDaily

Servant David

Piłat trzykrotnie ogłosił niewinność Jezusa (18:38; 19:4, 6), a jednak ugiął się pod presją żydowskich przywódców. Miał nadzieję, że gdy zobaczą Jezusa zbitego, zadowoli ich to, że tyle wycierpiał. Mimo wszystko nadal upierali się przy ukrzyżowaniu i wola Piłata osłabła pod groźbą doniesienia na niego cesarzowi, jeśli uwolni człowieka, który określał siebie królem, co wyglądało na jakąś konspirację (19:12). Zrekompensował sobie to w pewnym stopniu, umieszczając nad głową Jezusa tabliczkę z napisem: „Król Żydów” – co było dla nich upokorzeniem, lecz przez ironię losu absolutną prawdą. Jezus był ich Królem, który pewnego dnia będzie rządził światem właśnie z tego miasta, w którym został ukrzyżowany.

Choć z ludzkiego punktu widzenia mogło się wydawać, że Piłat był panem życia Jezusa, trzymając Jego los w swoich rękach, prawda była taka, że to Jezus był panem Piata i trzymał jego wieczny los w swoich rękach. Piłat miał chwilową władzę nad Jezusem tylko i wyłącznie dlatego, że została mu ta władza dana przez Boga (Rzm. 13:1). Tak więc, każdy kto posiada jakąkolwiek władzę nad innymi, będzie musiał odpowiedzieć przed Bogiem, jeśli ją niewłaściwie wykorzysta. Zasadą dla ludzi będących u władzy jest: „Traktuj innych tak, jakbyś sam chciał być traktowany” i dotyczy to polityków, sędziów, policji i wszystkich pracodawców.

Oczywiście, Jezus nigdy nie nadużył Swego autorytetu i zawsze sądził sprawiedliwie. Zdumiewające jest to, że w tych okolicznościach powiedział Piłatowi: „…większy grzech ma ten, kto mnie tobie wydał” (19:11). Jezus wiedział, że Piłat znalazł się w trudnym położeniu i w sytuacji, której wolałby uniknąć. Nie uwalniało go to jednak od odpowiedzialności zrobienia tego, co prawe. Zgrzeszył, jednak nie tak ciężko jak Juda i arcykapłani.

Prawdopodobnie ojczym Jezusa umarł w czasie życia Jezusa, ponieważ nie ma żadnego innego logicznego powodu, aby Jezus w ostatnich chwilach swego życia przykazał Janowi (którego uważamy za „ucznia, którego Jezus miłował„), aby zatroszczył się o Jego matkę, Marię (19:26-27). Było to końcowe dzieło Jezusa „czczenia Swych rodziców” i uczy nas czegoś o naszej odpowiedzialności za naszych rodziców w przypadku, gdyby potrzebowali naszej pomocy. Jest to również kolejna demonstracja nieprawdopodobnej miłości Jezusa, który nawet w czasie ostatecznej agonii krzyża, bardziej troszczył się o kogoś innego, niż o Siebie.

Gdy Jezus zawołał wraz z ostatnim tchnieniem „Skończone!” było to coś więcej niż stwierdzenie, że Jego życie na ziemi zakończyło się. Nieznany komuś, kto obserwował Jego śmierć, zakończył dzieło, do wykonania którego został posłany, płacąc pełną cenę za grzechy ludzkości. Nowy Testament uczy nas, że nasze odkupienie zostało dokonane na krzyżu (Kol. 1:22). Jan pisze, że gdy rzymski żołnierz przebił włócznią bok Jezusa, „wyszła z niego woda i krew” (19:34). Zgodnie ze współczesną wiedzą medyczną oznacza to, że Jezus zmarł na wskutek pęknięcia serca. Piłat był zaskoczony informacją, że Jezus zmarł po sześciu godzinach wiszenia na krzyżu (Mk. 15:44-45), wielu innych trwało tak przez kilka dni. Niemniej, Jezus był już na wpół martwy, gdy dotarł na Golgotę.

Żydzi, nie chcąc, aby ciała pozostały na krzyżach w czasie sabatu, który zaczynał się z zachodem słońca, prosili Piłata, aby połamano golenie pozostałych dwóch przestępców, aby przyspieszyć ich śmierć przez uduszenie (19:31-33). Aby utrzymać się przy życiu ukrzyżowany musiał podciągać się na gwoździach na stopach, aby zaczerpnąć słabnącymi płucami powietrza, a złamane nogi uniemożliwiały to. Ponieważ Jezus już nie żył, Jego nóg nie złamano, przykładając się w ten sposób do tego, że stał się doskonałym Barankiem Paschalnym, o którym powiedziano Izraelowi: „Nic z niego nie pozostanie do rana, a kość jego nie będzie złamana” (Lb. 9:12).

– – – – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

aracer.mobi

Narodził się nowy świat

Dudley Hall
26 października 2009

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Wy płakać i narzekać będziecie, a świat się będzie weselił; wy smutni będziecie, ale smutek wasz w radość się zamieni. Kobieta, gdy rodzi, smuci się, bo nadeszła jej godzina; lecz gdy porodzi dzieciątko, już nie pamięta o udręce gwoli radości, że się człowiek na świat urodził. I wy teraz się smucicie, lecz znowu ujrzę was, i będzie się radowało serce wasze, a nikt nie odbierze wam radości waszej (Jn. 16:20-22).

Gdy Jezus przyszedł na ten świat stało się coś dramatycznego. Jan zaczyna swoją ewangelię mówiąc: „Na początku było słowo,…” łącząc przybycie Jezusa z pierwotnym stworzeniem. Wydarzyło się nowe stworzenie. Będzie ono miało większy wpływ na rzeczywistość niż pierwotne stworzenie. Na początku Bóg powiedział i te słowa zaistniały jako rzeczywistość fizyczna, teraz Bóg mówił ponownie żywym Słowem przychodzącym ze wszystkimi możliwymi tego konsekwencjami.

Wydaje się, że łatwo można dojść do wniosku, że historii idzie w swoim tempie od początku aż do teraz, bez radykalnych zmian. Dostrzegamy pewne wielkie wydarzenia jak powodzie, wojny, wynalazki, wielkich ludzi itd., lecz wydaje się, że umieszczamy Jezusa po prostu jako znaczące wydarzenie historyczne, lecz nie różniące się od Wyjścia Izraela z Egiptu czy II Wojny Światowej. Mamy więc tendencję do tego, aby Jego przyjście uważać za coś ważnego, lecz nie kataklizm. Wielu przyzna, że był to wspaniały nauczyciel, może nawet największy. Ci, którzy wzywają Jego imienia będą twierdzić, że On jedynie wykupił nas z grzechów i dał nam miejsce w niebie, lecz niewielu chrześcijan postrzega przyjście Jezusa jako przygotowanie do czegoś w przyszłości, gdy zajdą rzeczywiste zmiany.

Tym, którzy Go słuchali dał to wyraźnie do zrozumienia. Przyszedł, aby zainaugurować nowy porządek na ziemi, który ostatecznie doprowadzi do odnowienia pierwotnego celu jej istnienia. Do czasu, gdy spędził z uczniami ostatnie godziny, położył fundament przyszłego porządku. Miał właśnie wrócić do Ojca i przygotować miejsce u Ojca dla tych, którzy uwierzą w Niego. Po śmierci, zmartwychwstaniu i wstąpieniu do Nieba, miał przyjść do nich posłany przez Ojca Duch, który miał urzeczywistnić im dynamikę relacji Ojca i Syna. Zaczynały się bóle porodowe, w które oni mieli być złapani, a zamieszanie, które miało powstać mogło sprawić, że zwątpią we wszystko, co im mówił przez trzy lata. Wiemy, że w czasie porodu zawiedli, ponieważ mamy zapis ewangelii mówiący, że Piotr zaparł się go, a reszta porzuciła. Nawet po tym straszliwym weekendzie, dwaj uczniowie idąc do Emaus byli całkowicie rozczarowani łańcuchem wydarzeń związanych z ukrzyżowaniem. Nikt z nich nie spodziewał się tego, że te porodowe męczarnie będą tak silne.

Możemy stąd wyciągnąć moralną lekcję na temat wytrwałości. Możemy przyznać, że ze względu na Boże cele możemy być przeprowadzeni przez różne niszczące okoliczności i czerpać z tego zachętę, kiedy w końcu możemy spojrzeć wstecz, zobaczyć ich cel i cieszyć się.

Lecz tutaj jest jeszcze coś więcej. Nie jest to tylko trudny czas do przejścia, lecz jest to wypełnienie nadziei ludzkości od czasu Ogrodu Eden. To obiecał Bóg Abrahamowi, o tym przepowiadali prorocy. Oto nowy sposób życia oparty na nowym Panu. Jeśli wierzymy stajemy się częścią nowego stworzenia, mającego większe przywileje i o wiele większą perspektywę.

Możemy przechodzić czasy, które nas ranią i sieją zamieszanie, lecz nigdy ponownie ziemia nie będzie przechodzić takich traumatycznych wydarzeń jak w tamtych daniach. Grzech został osądzony, Szatan został ujawniony i pokonany, Boża wierność została wyniesione, Syn Boży wywyższony, życie wieczne stało się dostępne, a nowe przymierze zostało ustanowione, wypełniając całkowicie wszystkie poprzednie.

Możemy teraz cieszyć się nowym stworzeniem, jak matka zapominająca o bólu i ciesząca się nowym życiem. Nie możemy żyć w taki sposób, jak przed narodzeniem. Nie należymy do tej samej kategorii jak starotestamentowi święci czy aniołowie. Jesteśmy dziećmi nowego świata, zostały dane nam nowe oczy, uszy i umysły. Mamy przywilej używania ich, aby wypełnić swoją rolę w Bożym celu. Zatrzymaj się dziś na moment i ciesz korzyściami tego nowego świata. Rozpoznaj te aspekty twojego życia, które mogą zmienić się, jeśli uwierzysz, że żyjesz w obiecanym świecie. Nie zwlekaj, powstań i idź. To, na co liczyliśmy, jest tutaj.сайта

Samotny, ale nie sam

Chip Brogden

W Ciele Chrystusa jest dużo osób, które znajdują się w procesie przemiany stanu myślenia od „chodzenia” do kościoła do „bycia” Kościołem. Pan mówi do wielu naraz wzywając ich na bok tradycyjnych spotkań w budynkach kościelnych, aby gromadzili się w swych domach. Im lepiej jesteśmy nastrojeni do Pana tym bardziej jesteśmy niezadowoleni i tym bardziej niewygodne jest dla nas to, co się robi w Jego Imieniu. Tak, jest taka niewygodna przerwa między tym, gdzie zazwyczaj byliśmy do tej pory, a tym, do czego zostaliśmy powołani. Jest to samotny czas, w którym będziemy nierozumiani przez tych, którzy jeszcze nie zobaczyli tego, co my widzieliśmy.

To, co Bóg odciska na wielu znajdujących się w tym pośrednim stanie między kościołem jako budynkiem, a kościołem, jako stylem życia jest to, jak iść SAMOTNIE. Nie możemy opuszczać wzajemnych zgromadzeń, gdy możemy to robić, a jednak Bóg uczy nas społeczności z Chrystusem, nawet jeśli oznacza to drogę samotności.

Bardzo często pragnienie bycia wśród „podobnie myślących wierzących” nie jest duchowym pragnieniem. Bardziej wynika z naszych emocji, duszy tęskniącej do ludzi rozumiejących nas. Mamy nie kochać naszego życia (greckie: duszy życia) i być gotowi na przejście przez czas braku pociechy i społeczności braci i sióstr, jeśli Bóg powołuje nas do Siebie Samego. Jeśli koniecznie MUSIMY być w towarzystwie innych braci i sióstr, aby w jakikolwiek sposób czuć Chrystusa to znaczy, że nie przebywamy w Nim tak jak powinniśmy.

W wielu częściach świata bracia i siostry w Chrystusie nie są w stanie spotykać się razem z powodu prześladowań. Z pewnością pragną to robić, gdyby tylko mogli, lecz skoro nie można, jak będą utrzymywać społeczność i łączność z Ciałem, jeśli nie mogą się zbierać? Muszą znać Chrystusa, jako Społeczność. Trwając w Nim, w połączeniu z Głową, utrzymują jedność zresztą Ciała.

Ktoś może powiedzieć: „My nie jesteśmy prześladowani, mamy wolność gromadzenia się. Czy nie powinniśmy, jako chrześcijanie, korzystać z naszej wolności i mieć społeczność zawsze, gdy jest taka okazja?” Odpowiadam: tak, powinniśmy dziękować Bogu za naszą wolność i maksymalnie z niej korzystać, lecz pytam cię, jaki będzie twój duchowy stan, gdy ta wolność nagle zostanie odebrana? Czy masz w sobie samym na tyle zasobów, aby utrzymać się, trwając w Chrystusie, czy też twoja użyteczność dla Boga jest ograniczona do społeczności z innymi? Czy możesz utrzymać łączność z Ciałem, gdy będziesz odizolowany, czy gdy zasłabniesz i odpadniesz?

Niektórzy są w stanie utrzymywać słodkiego ducha tak długo, jak dług znajdują się w społeczności z innymi wierzącymi, lecz jak tylko Bóg dopuści do jakiegoś zakłócenia tej społeczności, widać jak szybko ten słodki duch kwaśnieje. Są w stanie nawet przyznać się do swego stanu, mówiąc: „Nastrój miałem straszliwy, a to dlatego, że byłem bez kościoła. Muszą wrócić w tą niedzielę”. Wtedy wracają do kościoła, czują się podniesieni, słodki duch wraca. Niestety, przeżywa to większość ludzi, którzy nie nauczyli się traktować Chrystusa jako ich Życie. Czy to jest chodzenie w Duchu? Nie jest.

Prawdą jest, że „gdzie dwaj lub trzej zgromadzeni są w imieniu Moim, Ja jestem pośród nich”. Chwała Bogu za taką prawdę. Równie prawdziwe jest to, że „Jestem zawsze w TOBĄ” (liczba pojedyncza). Nie chcemy być samotnymi chrześcijanami, którzy nie szukają społeczności z innymi członkami Ciała Chrystusa, a równocześnie nie możemy pozwolić sobie na to, aby brak takiej społeczności doprowadził nas do przygnębienia czy depresji, które nas ograbią. Gdyby miało to spowodować upadek, to być może właśnie dlatego Bóg dopuszcza do okresów samotności, abyśmy zostali zredukowani do CHRYSTUSA jako naszej Społeczności.

Jeśli znajdziemy się w takim miejscu, nie spieszymy się zbytnio z szukaniem innych, dopóki nie zbierzemy pełnego żniwa z bycia samotnie z Bogiem. Pamiętajmy o tym, że Ciało Chrystusa jest duchowym Ciałem. Znajdowanie się w fizycznej obecności innych członków nie sprawia, że jesteśmy jeszcze bardziej takim członkiem, a odcięcie od fizycznej obecności innych nie czyni nas ani trochę mniej członkiem Ciała. Oczywiście dokładnie coś przeciwnego ma miejsce, gdy te wspólne spotkania to tylko instytucja; bez fizycznej obecności i wsparcia, ludzie tracą swoje miejsce jako członki. Lecz nie jest tak w Ciele Chrystusa, Kościele. Nie jesteśmy bardziej czy mniej członkami Ciała przez sam nasz fizyczny kontakt z innymi lub jego brak.

Powtórzmy to: można pragnąć społeczności nie tyle po to, aby budować Ciało, lecz po to, aby być budowanym – postawa, pojawiająca się, gdy chodzi się do kościoła, aby „być karmionym” raz czy dwa razy na tydzień. Nic dziwnego, że w takim przypadku Bóg chce, abyśmy patrzyli tylko na Niego jedynie, jako nasze źródło Zbudowania i uczyli się czerpać z Niego, zanim umieści nas blisko innych. Jedną ze słabości instytucjonalnego kościoła jest to, że większość członków przychodzi po to, aby przyjmować, być budowana, być zachęcana, być nakarmiona. Wszystko kręci się wokół „brania”, a niewiele wokół „dawania” i stąd niewiele Życia.

Gdy uczymy się czerpać z Chrystusa jako naszego Źródła, będziemy obficie zaopatrzeni, aby dawać. Społeczność z innymi nie może zastąpić naszego codziennego przebywania w Nim. Jeśli gromadzimy się razem w Imieniu Pańskim, a jednak poza Chrystusem, będziemy świadkami wielu religijnych działań, lecz niewiele Życia będzie udzielane uczestnikom. Bóg chce, abyśmy patrzyli na Jego Syna jako życie, a gdy tak robimy, nasze potrzeby zostaną zaspokojone. Wtedy gromadzimy się razem, jesteśmy dawcami, a nie biorcami i, przy całym dawaniu Chrystusa, otrzymamy błogosławieństwo, którego szukaliśmy.

Naciskajmy na Chrystusa z całego serca, lecz nie zniechęcajmy się, jeśli okaże się, że chwilowo znajdziemy się bez społeczności i pociechy ze strony naszych braci i sióstr.

Choć jesteśmy samotni, nigdy nie jesteśmy sami.

раскрутка

DS_28.10.09 Jn.18

David Servant

Wyłącznie Jan opisuje to, że żołnierze upadli na ziemię, gdy Jezus przedstawił siebie, mówiąc „Ja jestem” (18:6). Może pamiętasz, że „JA JESTEM” to imię, którym Bóg objawił Się Mojżeszowi:

A Bóg rzekł do Mojżesza: JESTEM, który jestem. I dodał: Tak powiesz do synów izraelskich: JA JESTEM posłał mnie do was!” (Ex. 3:14).

Jan jest również jedynym autorem ewangelii, który zapisał wszystkie „Ja jestem” Jezusa. Ogłosił: „Ja jestem chlebem żywota” (6:35); „Ja jestem światłością świata” (8:12); „Ja jestem drzwiami dla owiec” (10:7); „Ja jestem dobrym pasterzem” (10:11): „Ja jestem Synem Bożym” (10:36): „Ja jestem zmartwychwstanie i żywot” (11:25); „Ja jestem droga, prawda i żywot” (14:6) i „Ja jestem prawdziwym krzewem” (15:1). Niektórzy mówią, że wierzą, że Jezus był „po prostu dobrym człowiekiem” czy „wielkim moralnym nauczycielem”, ale w ten sposób pokazują, że nie odrobili zadania domowego. Nikt z tych, którzy są tylko dobrymi ludźmi czy wielkimi moralnymi nauczycielami nie twierdzi, że jest Synem Bożym czy drogą, prawdą i życiem.

Za każdym razem, gdy czytam o jednym z wybryków Piotra czuje się sam nieco lepiej. Był tak gorliwy i tak bardzo brakowało mu zrozumienia, że odciął ucho słudze arcykapłana, broniąc Jezusa. Wydaje się bardziej prawdopodobne, że mierzył w głowę lub ramię, Przypadkowo tylko Łukasz, który był lekarzem (Kol. 4:14), wspomina w ewangelii, że Jezus natychmiast uzdrowił ucho sługi (Łk. 22:51). W ciągu kilku minut ci, którzy przyszli aresztować Jezusa stali się świadkami dwóch niepodważalnych cudów: uzdrowienia, o którym było dopiero mowa i tłumu padającego na ziemie, gdy On sam się ujawnił. Bóg nadal starał się dotrzeć do ich zatwardziałych serc. Zdumiewająca łaska.

Do czasu napisana przez Jana ewangelii, wyparcie się przez Piotra Chrystusa zostało zapisane we pozostałych trzech ewangeliach. Mogłoby się wydawać, że Jan pominie je, ot, z prostej uprzejmości dla Piotra czy ze względu na pamięć o nim, jako że był już prawdopodobnie w niebie w czasie pisania. A jednak Jan zamieszcza to wydarzenie i wydaje mi się, że to Duch Święty inspirował go do tego po to, aby po raz kolejny pokazać zdumiewającą Bożą łaskę – jak została udzielona Piotrowi.

Spotkałem się z ludźmi, którzy zawzięcie dowodzili, że gdyby Piotr umarł zaraz po wyrzeczeniu się Chrystusa, to poszedłby do piekła, ponieważ Jezus obiecał, że on wyrzeknie się przed Ojcem tych, którzy wyrzekną się Go przed ludźmi (Mt. 10:32-33). Wydaje się, że to zupełnie niepotrzebna dyskusja, ponieważ tak się nie stało i otrzymał przebaczenie od Jezusa i pojednanie z Nim. Kto ma moc życia i śmierci w swej ręce? Bez względu na duchowy stan Piotra po wyrzeczeniu się Chrystusa (płakał gorzkimi łzami, co muszę dodać), Bóg utrzymał go przy życiu na tyle długo, aby go odnowić i ostatecznie doprowadzić do nieba. Taka jest łaska Boża. Wyznających chrześcijaństwo, którzy tak bardzo cieszą się, gdy Bóg odcina upadających, tak naprawdę pokazują jak daleko ich serca są od serca Bożego. Bóg nadal działa w biznesie odkupienia.

Jakże ironiczne było to, że arcykapłan i faryzeusze nie weszli na zamek Piłata, aby się nie skalać przed zjedzeniem Paschy (18:28), a jednak byli tutaj po to, aby potępić i zabić Baranka Bożego, prawdziwego Baranka Paschalnego (1Kor. 5:7). To jest obraz religii.

Zgodnie z rzymskim prawem Żydzi mogli karać łamiących prawo, lecz w ogóle nie wolno im było wykonywać egzekucji. Gdyby mieli dokonać egzekucji Jezusa zrobiliby to kamienując Go. Tak więc, zgodnie z 18:32 (jak również 12:32-33) Jezus miał racją, mówiąc, że umrze zawieszony na krzyżu, rzymskim sposobie wykonania kary śmierci. Jezus nigdy się nie myli.

– – – – – – – – – – – – – –

Książkę D. Servanta „Pozyskujący uczniów sługa Boży” można nabyć TUTAJ

продвижение