Dlaczego mówię o Kościele Domowym – Część 1

John Fenn
Tłum.: Tomsz S.
Byłem dyrektorem szkoły biblijnej, która była częścią dużego, liczącego ponad 10 000 członków kościoła. Dzięki mojemu stanowisku, przez 6 lat pracy tam miałem możliwość spotkać się poznać z niektórymi znanymi nazwiskami spośród usługujących amerykańskiego ruchu charyzmatycznego.

Niektórzy z moich studentów, po skończonej nauce, zaczynali pracować dla tych ludzi. Często przeżywali wtedy kryzys wiary z powodu sprzeczności, którą dostrzegali w życiu tych usługujących a realiami pracy dla nich.

Widziałem ‘zawodową’ stronę chrześcijaństwa, która nie zawsze dobrze się prezentowała. Zrezygnowałem wtedy z pracy i wkrótce zaproponowano mi nową pracę przy stworzeniu organizacji certyfikującej szkoły biblijne, które nie udzielały stopni naukowych.

W ramach swojej pracy i wynikających obowiązków, podróżowałem po Stanach Zjednoczonych oraz Kanadzie, odwiedzając kościoły i szkoły biblijne i służyłem im swoim doradztwem. Dzięki tej organizacji miałem możliwość poznać przywódców kościołów i szkół biblijnych z kilku różnych krajów.

Zauważyłem, że niezależnie od tego, gdzie przyjechałem, zadawano mi te same trzy pytania: Jak rozwinać mój kościół lub szkołę? Jak to utrzymać? Jak powstrzymać ludzi przed opuszczaniem mej szkoły czy kościoła?

Na początku 2001 roku zdecydowałem, że musi istnieć lepszy sposób na kościół. Zacząłem zastanawiać się, jak Paweł prowadził kościół i dlaczego to, co widziałem w Piśmie Świętym, wydawało się całkowicie odmienne od tego, jak wyglądał współczesny kościół. W jakim kierunku zmierzał Bóg? Czy znajdę odpowiedzi na dręczące mnie pytania?

4 lutego 2001 roku miałem usługiwać w kościele w okolicach Toronto. Podczas nabożeństwa nagle zobaczyłem Pana, który pojawił się pośród zespołu uwielbienia i który patrzył prosto na mnie. Byłem od Niego nie dalej niż 3 metry. W tym samym momencie widziałem normalny świat fizyczny jak i Jego osobę – podobnie jak w przypadku Elizeusza i jego sługi, którzy widzieli wrogą armię, ale też zastępy anielskie w tym samym czasie.

Kiedy twoje duchowe oczy otwierają się i widzisz Jego wymiar, wszystko inne przestaje mieć znaczenie. Bez żadnego wstępu, czy też przywitania Pan zaczął do mnie mówić:

„Chcąc zrozumieć to, co robię dzisiaj w moim ciele, nie patrz na duże służby telewizyjne. Mają do odegrania swoją rolę, lecz są to rzeczy zewnętrzne w moim ciele, którą ludzie widzą. Cieleśni i niedojrzali wierzący patrzą na te zewnętrzne rzeczy i są pod tego wrażeniem myśląc, że na tym właśnie skupia się dzisiaj Duch, ale mylą się.

„Dostrzeż to, co Ja widzę – wiele małych kościołów i służb, które inwestują w relacje, które poruszają się w miłości, gdzie wierzący dają siebie samych innym. To w tym dzisiaj Duch się porusza. W moim ciele zachodzi rewolucja – rewolucja dotycząca relacji, bycia uczniem oraz miłości. Będzie ona miała wpływ na całe społeczności i gospodarki”.

„Zobacz to, co widzę – wiele kościołów na całym świecie, w których ludzie są odpowiedzialni przed sobą nawzajem, gdzie rozwiązują konflikty, chodzą w miłości i wzrastają jako moi uczniowie. To tutaj Duch się dzisiaj porusza”.

„Spójrz na to, co ja widzę – wielu biega tu i tam, z jednego spotkania na drugie, szukając ponadnaturalnych rzeczy. Pytają: ‘Gdzie Duch poruszy się ponownie? Co nam przyniesie?’ A Ja mówię ci, że mają to tuż przed swoimi nosami. Proces uczniostwa JEST nadprzyrodzony. Nie zauważają nadnaturalnego dzieła pośród nich samych, tego, co dzieje się w ich sercach. Nie chcą ukorzyć się i dać się nauczać, ponieważ szukają tylko sensacji i tego, co przemawia do ich oczu. Nie rozpoznają prawdziwego poruszenia Bożego, ponieważ należy rozeznać je w duchowy sposób”.

Kontynuował: „…Zobaczysz, że rewolucja zacznie zataczać coraz szersze kręgi i że wielu zauważy, że nie jest to jakaś chwilowa moda – coś, co pojawiło się i zniknie. Ludzie odczują to w swoim duchu, że jest to trwałe Boże poruszenie. Jak było na początku, tak musi być i teraz – Ja poruszam się w relacjach.”

„Będzie to czas oddzielenia w moim ciele. To najważniejsza rzecz, o której ci dzisiaj mówię: prawdziwym uczniom zaczynają już nie wystarczać rzeczy płytkie i cielesne i oddzielają się od tych, którzy biegają za rzeczami mającymi pozór duchowości. To moja armia, której nikt nie zna – to ci, których wzbudzam, nie po to, by ludzie ich znali, lecz by znał ich Bóg.”

„Jesteś częścią tego poruszenia. To poruszenie nie jest poruszeniem mas, ale jednostek. Czyń uczniów, nauczaj dróg Ducha, ponieważ wielu odczuwa głód prawdziwego poznania Mnie oraz Ojca. Poprowadź ich do intymności i do wzrostu we Mnie. Słuchaj, co Duch mówi do kościoła.”

Jak możesz sobie wyobrazić..

…to spotkanie z lutego 2001 roku wszystko dla mnie zmieniło. Kiedy powiedział, że najważniejszą rzeczą jest to, że wielu uczniów oddziela się od tego, co cielesne, by szukać tego, co prawdziwe, było to dla mnie znakiem, by skupić się na prawdziwych ścieżkach Ojca. On porusza się w relacjach…, ludzie odsuwają się od cielesnej formy wyrazu wielu tzw. „kościołów”… Co to oznacza?

Gdy po weekendzie wróciłem do domu, zacząłem studiować i rozważać wszystko, co usłyszałem od Niego. Studiowałem historię Kościoła, a także to, jak Bóg dzisiaj porusza się na świecie.

Gdy uświadomiłem sobie, że autorzy Nowego Testamentu robili kościół w domu i że pisali swe listy do ludzi, którzy robili kościół w domu, uderzyło to we mnie tak bardzo, ze aż się przeraziłem. Gdy dostrzegłem wtedy w ewangeliach, że większość służby i cudów Jezusa także miała miejsce w domach, wtedy to zrozumiałem… Pokutowałem z tego chyba bardziej, niż z jakiejkolwiek rzeczy do tej pory, no może z wyjątkiem momentu mojego nawrócenia.

Przez cały czas chodzenia z Ojcem, czyli około 25 lat, wyciągałem Boże Słowo z kontekstu domu i próbowałem wpasować je w tradycyjną formę prowadzenia kościoła. Naprawdę było mi bardzo źle z tego powodu.

W październiku 2001 roku powiedziałem Barb, że nie chcę ponownie być pastorem kościoła…

… a jeśliby stało się inaczej, to robiłbym to teraz w naszym salonie tak, jak robił to Paweł.

Trzy tygodnie później – 4 listopada 2001 roku usługiwałem w czasie wieczornego nabożeństwa w Edmonton w Albercie, w Kanadzie. Nagle, tak samo jak dokładnie 9 miesięcy wcześniej, Pan pojawił się pośród zespołu uwielbienia. Ironia faktu, że ciąża trwa 9 miesięcy, uderzyła mnie dopiero później, gdy pomyślałem sobie, że te 9 ostatnich miesięcy rozmyślań i nauki były jak chodzenie w ciąży. Pan miał sprawić, że coś miało się ze mnie narodzić.

„Kocham ten rodzaj ludzi” – powiedział podchodząc do mnie. Kościół skupiał się na bezdomnych, byłych więźniach, ludziach z ulicy, osobach uzależnionych. Ci, którzy upadli, lecz zawołali do Niego o łaskę. Nie komentując tego, co właśnie padło z Jego ust, powiedział:

„Wiele nauczyłeś się dzięki swoim badaniom oraz dzięki ludziom, których postawiłem ci na drodze w ciągu ostatnich kilku miesięcy”.

Jego moc się zwiększyła – tak to chyba najlepiej mogę opisać, gdy poczułem, jak opuszczają mnie siły. Upadłem na kolana. Normalnie i tak klękam, gdy Go widzę, ale w tamtym momencie odczucie Jego mocy tak bardzo osłabiło moje ciało, że samo osunęło się na kolana. Pastor siedzący po moje lewej stronie upadł twarzą do przodu, jakby w transie – nieprzytomny.

„Wykonywałeś wcześniej pracę apostoła, lecz teraz nakładam na ciebie ręce (zrobił to), byś był apostołem tego zadania. Chcę, żebyś założył kościół domowy – sieć kościołów domowych oraz abyś zorganizował ją w taki sposób, aby ułatwić jej rozwój na całym świecie.”

Gdy spytałem, po co mam to zrobić, odpowiedział: „To jest na czas, który ma nadejść. Bądź dla nich wsparciem, bo to jest na czas, który nadchodzi.” Spytałem wtedy, czy ma dla tego jakąś nazwę? Odpowiedział: „Międzynarodowy Kościół bez Murów (The Church Without Walls International). Możesz zacząć, kiedy chcesz. Zapewnię ci wszystko, czego do tego potrzebujesz.” Powiedział mi jeszcze inne rzeczy, ale zostaną one pomiędzy nami.

Kolejnym razem powiem, dlaczego pierwszy kościół spotykał się w domach i co to dzisiaj dla nas oznacza.

| Część 2 >

Wiele błogosławieństw do tego czasu.

John Fenn

Click to rate this post!
[Total: 3 Average: 5]

2 comments

  1. 1.
    Myślę,że kontekst całości znajduje się w pierwszych akapitach. To samo pisze Lee Grady w ostatnim artykule – nadużycia przywódców. U nas nie odczuwamy tego w taki sposób, afery w katolickim kościele raczej niewiele nas ruszają, a w ewangelicznych kręgach nie rejestruje się tego, bo się przecież zdarza, albo zamiata pod dywan, bo i kogo obchodzą kilkudziesięcioosobowe zbory; na pewno nie prasę. W Stanach te skandale wybuchają od wielu lat regularnie bez względu na denominację, co wskazuje na głębszy problem.
    Skrzętnie przejęty przez protestantów po katolicyzmie hierarchiczny system jest bezwzględnie anty – biblijny! Pisałem to już wcześniej w komentarzu – przeczytaj 'przywileje króla”,jakie Bóg przekazał przez Samuela Izraelowi i znajdź mi choć jeden przypadek, w którym nie wypełniło się to przez stulecia w przypadku katolickiego papieża wszystkiego, co poniżej. im większa organizacja tym większe możliwości dokonywania nadużyć, a temu nie każdy się umie przeciwstawić.
    Jezus wyraźnie tego zabronił, mówiąc „Nie tak ma być między wami!” i „Kto chce być pierwszy, niech będzie sługą wszystkich”.
    Oczywiście są tysiące wiernie i w czystości sprawujących te funkcje pastorów, liderów, itd., ale z tym wiążą się inne problemy.

    2.
    Relacja, relacją, ale wzrostu nie ma w kościołach (w większości), w których wszystko robi kilka osób, wbrew pawłowemu 'przykazaniu’,
    „A wy, gdy się gromadzicie NIE KAŻDY COŚ PRZYNIESIE,…” że już o funkcjonowaniu w takich warunkach w darach Ducha nie wspomnę. Łatwo się cytuje z kazalnicy 'nie opuszczajcie zgromadzeń wzajemnych’ ale 'niech każdy coś przyniesie’ nie słyszałem, jakem ponad 30 lat wierzący 'praktykujący’ w zborach KZ.

    3. Pastorzy szybko są wypalani, bo przejmują ogromną część odpowiedzialności, do której ich nikt nie powoływał,a zbór,ludzie,bardzo chętnie się jej pozbywają, choć wielokrotnie jest to im właśnie zlecone w słowach „JEDNI DRUGIM…” Odopowiedzialność za innych!!??? To robota pastora.
    W zasadzie nigdy nie buduje się rodziny, o którą najbardziej chodziło od początku, im więcej ludzi, tym mniej się znają, mniej wiedzą o swoich problemach. Myślę, że druga część tego cyklu sporo wyjaśnia, a w zasadzie pokazuje, że obecnie jest dokładnie odwrotnie – najpierw kościół (działaj,przychodź, spotkanie uwielbienia, modlitewne, studium Słowa, i co tam jeszcze nie bądź, później rodzina.)

    4. Tych mankamentów jest tyle, że można napisać kilometrowy posty, tylko, co z tego. Przez ten czas, a robiłem w Kościele wszystko, co tylko możliwe, poza pastorstwem i prowadzeniem szkółki, bardzo szybko Duch Święty zaczął mi pokazywać te rzeczy, dzięki czemu nie zgorzkniałem i nie odpadłem,gdy zaczęły dotykać mnie osobiście – wiedziałem, że to bardziej wina systemu niż ludzi. (Jak (polityczne i religijne) systemy kształtują masy, można z łatwością przekonać się z historii, a szczególnie tej najnowszej – covidowej.)
    Nawet modne ostatnio 'grupy domowe’ są zajeżdżane egzegezami listów czy innymi tego typu zajęciami, jakby potrzeba było nam jeszcze więcej wiedzy, a nie pratyki w Duchu Świętym.

    5. Od lat ruch 'wychodzenie z tradycyjnych kościołów’jest dość powszechny, szczególnie widać to w USA, gdzie uwielbia się wszelkiego rodzaju statystyki i badania ankietowe. Ciekawe wnioski dotyczące reakcji przywództwa kościołów na odchodzenie członków, w tym licznych liderów.
    Nie wiem czy czytałeś u mnie na stronie 'Nones and Dones,sfrustrowani kościołem’.

    https://poznajpana.pl/the-nones-and-dones_1/

    Polecam

  2. Ciekawe objawienie i przemyślenia, ale z drugiej strony to relacja z Panem ma znaczenie, nie ściany domu gdzie mieści się garstka ludzi, czy hala z tysiącami, tylko zależy jak osobiście Go kochamy i ufamy. Kościół domowy, czy mega, w każdym z tych miejsc przechadza się Duch Pana, jeśli to w Jego imieniu tam jesteśmy. Czytając Nowy Testament odnajdujemy różne formy, jak spotykali się w budynkach (w salach) gdzie jednocześnie było ponad 120 osób DZ 1:13-15, w sali na piętrze z wieloma lampami DZ 20:8, można podejrzewać że były wynajmowane, udostępniane przez wierzących właścicieli jeśli takie posiadali, albo wykupione, również prywatnych domach małych i wielkich. Wszystko zależało od okoliczności, potrzeb, możliwości, ilości nawróconych osób w danym miejscu -chyba dziś jest podobnie. To takie moje przemyślenie. Oby nasze serca poddane Panu współżyły z Nim w Duchu razem ze świętymi, nie ograniczały się i oddzielały ścianami. Pozdrawiam w PANU, 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.