BC_02.10.08 Przyobleczcie się w Pana Jezusa

logo

02 października 2008

Dzisiejsze rozważania zaczerpnięto z:
PRZYOBLECZCIE SIĘ W PANA JEZUSA
Chip Brogden

http://www.theschoolofchrist.org/articles/put.html

Nie jakobym już to osiągnął albo już był doskonały, ale dążę do tego, aby pochwycić, ponieważ zostałem pochwycony przez Chrystusa Jezusa (Flp. 3:12).

Wiele lat po tym, gdy Paweł po raz pierwszy nałożył na siebie Pana Jezusa, ogłasza, że ciągle dąży do pochwycenia Tego Jednego, który już go pochwycił. Ta wysokość, szerokość, długość i głębokość Nowego Człowieka, Ten Niebiański Człowiek znajduje się całkowicie poza możliwością tego, co możemy zmierzyć, bez objawienia z Ducha. Bardziej jesteśmy zaznajomieni ze starym człowiekiem i bardziej go jesteśmy pewni, niż Nowego. Dzięki łasce Bożej to się zmieni. Gdy rzeczywiście widzimy Nowego Człowieka, przemieniamy starego, a jest to w skrócie sposób, w jaki Bóg wykonuje dzieło umniejsza nas, a wzrostu Chrystusa.


Subscribe to these daily messages:

http://www.TheSchoolOfChrist.Org/join.html

eBooks, MP3 Teachings and Bible studies:

http://www.TheSchoolOfChrist.Org/students
(New users click „Register”)

Order Infinite Supply in print:

http://www.TheSchoolOfChrist.Org/books/infinite.html

раскрутка

Dlaczego Mike Guglielmucci kłamał wobec świata

Logo_Grady

Grady J .Lee

Australijski muzyk, który napisał „Healer„, sam potrzebuje uzdrowienia z uzależnienia od pornografii. Jego tragiczna historia powinna rzucić nam wyzwanie do chodzenia czystości.

Odtwarzam tą pieśń, „Healer”, w samochodzie przez cały czas. Nie mogę pozbyć się z głowy tej melodii. Prawdopodobnie znacie słowa:

I believe You’re my healer

I believe You are all I need

I believe You’re my portion

I believe You’re more than enough for me

Jesus You’re all I need.

Od
teraz, gdy będziemy śpiewać „‘Healer”, pamiętajmy
o tym, że Jezus nie kłamał, gdy obiecywał uzdrowienie złamanych
dusz.

Chrześcijanie na całym świecie poczuli się zszokowani i zdradzeni, gdy ten 29 letni duchowny przyznał, że udawał chorego na raka przez dwa lata w dziwnej próbie ukrycie swego uzależnienia od pornografii.
Fiasko stało się jednym z największych skandali, które wstrząsnęły australijską społecznością chrześcijańską w ciągu ostatnich lat.

W zakrapianych łzami przeprosinach, które kilka tygodni temu zostały nadane w australijskiej telewizji, Guglielmucii powiedział, że fałszował symptomy choroby i pisał zmyślona e-maile od lekarzy. Wysiadywał w poczekalniach przychodni sam, podczas gdy jego rodzina myślała, że poddaje się terapii. Pojawiał się na koncertach kościelnych z tlenową rurką w nosie, zwodząc tysiące przeważnie nastoletnich fanów, aby wierzyli, że potrzebuje fizycznego uzdrowienia. Ten utalentowany, lecz udręczony młody człowiek ostatecznie sam złapał się w swoją zwodniczą sieć.

Liderzy kościoła poprosili go, aby wyznał kłamstwo policji, ponieważ korzystał z tej historii do zdobywania funduszy. Odebrano mu referencje i obecnie znajduje się na leczeniu psychiatrycznym.
Liderzy kościoła Aussie, w tym pastor Brian Houston z Hillsong Church w Sydney, musieli przekazać publiczne oświadczenie, aby uspokoić oszalałych wierzących, którzy czują się zdradzeni i w niektórych przypadkach okradzeni z pieniędzy.

Nie jestem w stanie sobie wyobrazić tego, jak czują się rodzicie Guglielmucci. (Jego ojciec jest pastorem Assemblies of God, który czytał zdumionemu zgromadzeniu przeprosiny swego syna poza Adelaide.) Jestem pewien, że zaufanie zostało poważnie zniszczone wśród członków rodziny Guglielmucci, lecz jak reagujemy my, gdy lider upada w taki sposób?

Na szczęście w tym przypadku Guglielmucci nie usprawiedliwia swego zachowania. Jego przeprosiny zostały przeczytane w kościołach w całej Australii. Powiedział reporterowi wiadomości: „Jest mi przykro nie tylko z powodu oszukiwania przyjaciół i rodziny co do choroby, lecz jest mi przykro z powodu życia, które mówiło, że jestem czymś, czym nie jestem. Od dziś mówię prawdę”.

Ze strony amerykańskich chrześcijan, którzy (1) znoszą swoje własne religijne skandale i (2) ciągle wierzą, że Jezus Chrystus dziś uzdrawia, chcę powiedzieć Michaelowi Guglielmucci: Przebaczamy ci.

Nie usprawiedliwiam jego zachowania. Jest prawdopodobne, że pójdzie do więzienia za oszustwo, lecz przynajmniej nie wyrzeka się swego grzechu, a szczere wyznanie jest pierwszym krokiem do prawdziwego odnowienia. Modlę się, aby Guglielmucci przeszedł ten proces, aby nie tylko mógł głosić prawdę o Chrystusie, lecz również żył tą prawdą wewnątrz.

Ten smutny dramat z antypodów ujawnia globalny problem z jakim kościół musi się zmierzyć. Pornografia zjada żywcem nasza kulturę – i dotyka duchownych wraz ze wszystkimi innymi.
Guglielmucci przyznał, że zaczął tkać tą fałszywą historię choroby po to, aby ukryć uzależnienie. Czasami, po oglądaniu pornografii czuł się tak obwiniony, że nie mógł iść do pracy, więc wymawiał się chorobą. Zakopywał się coraz głębiej każdego dnia.
Jego małe kłamstewka stały się monstrualnym oszustwem. Udawanie chorego było spowodowane chorobą duszy, która trapi dziś miliony ludzi, w tym wielu chrześcijan, mężczyzn, którzy w kościele noszą maski, aby ukryć wstyd. Nie wtykają sobie do nosa rurek, ani nie nadają swych kłamstw do nastoletniej publiczności, jak robił to Guglielmucci, lecz kłamią tak samo, aby ukryć swoją pożądliwość. Oni również muszą wyjść czyści.

Jeśli zmagasz się z uzależnieniem od pornografii, wzywam cię, abyś podjął odważny krok i wyznał swój grzech pastorowi, małżonce/małżonkowi czy zaufanemu przyjacielowi chrześcijaninowi.
Nie ukrywaj się dłużej. Nie żyj w kłamstwie. Pożądliwość nie musi cię kontrolować. Jezus dał drogę ucieczki. Nie czekaj do chwili, gdy twój grzech zostanie ujawniony; wystaw swój grzech na światło Bożej świętości.

List Jakuba 5:16 streszcza prostą formułę: wyznawajcie grzechy jedni drugim i módlcie się o siebie nawzajem, abyście zostali uzdrowieni. Te słowa dobiegające ze starożytności są ciągle skuteczne dziś.

U Jezusa jest dostępne prawdziwe uzdrowienie, nie tylko dla ofiar raka, lecz również dla takich mężczyzn jak Mike Guglielmucci, którzy zmagają się z seksualnymi uzależnieniami. Od teraz, gdy będziemy śpiewać „Healer”, pamiętajmy o tym, że Jezus nie kłamał, gdy obiecywał uzdrowienie złamanych dusz.

J. Lee Grady redaktorem magazyny Charisma. Filmy z wiadomościami o Michaelu Guglielmucci można znaleźć TUTAJ

раскрутка

Nawet Sodoma!

To nie Bóg utrudnia uzdrowienie naszej ziemi. To raczej nasza apatia, nasza własna niewiara uniemożliwia nam pochwycenie potencjału oferowanego przez Ewangelię Chrystusa! Nie dziwcie się, że mówię, że całe miasta mogą być zbawione. Pismo mówi, że gdy wstaniemy to narody przyjdą do światła a królowie do jasności.(Iz. 60:1-3)NAJBARDZIEJ ZE WSZYSTKIEGO BRAKUJE NAM PODOBIEŃSTWA DO CHRYSTUSA!

Wtedy zaczął grozić miastom, w których dokonało się najwięcej jego cudów, że nie pokutowały (Matt. 11:20). Jezus ma nam coś do powiedzenia, nie tylko jako jednostkom, lecz również całym miastom. Zgromił Chorazym, Bestaidę i Kafarnaum (Mat. 11:21), ze łzami wołał do Jeruzalem (Łk. 13:34). Oczekiwał, że te miasta będą pokutować w pierwszym wieku i oczekuje, że będą pokutować również dziś. To w kontekście gromienia tych miast znalazły się słowa Jezusa, które ujawniły zakres Bożej mocy odkupienia. Posłuchajcie jego napomnienia, lecz posłuchajcie tej ukrytej obietnicy: Biada tobie, Chorazynie, biada tobie, Betsaido; bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się te cuda, które u was się stały, dawno by w worze i popiele pokutowały (Matt. 11:21).

Tyr i Sydon były pogańskimi miastami znanymi ze swej rozpusty i grzechu. Tak, Jezus powiedział, że Jego życie, ujawnione w mocy, może doprowadzić nawet te najdziksze miasta, miejsca, które powinny być zniszczone, do pokuty w „worach i popiele”. Oto strategią, która prowadzi do zdobycia naszych miast dla kościoła, jest objawić życie Chrystusa w mocy. Tak, objawienie Chrystusa w nas jako jednostkach i mocy Chrystusa ujawnionej zbiorowo przez nas może zwrócić najgorsze miasta ku Bogu!

Dziś wiele miast dojrzało do przebudzenia. Co uniemożliwia zawrócenie ludzkich serc? Częściowo odpowiedź leży w kościele, w naszych grzechach sprawiedliwości własnej, obojętności i niewiary. Pan powiedział, że jeśli Jego ludzie uniżą się, będą się modlić i szukać Go, i odwrócą się od zła, On uzdrowi ich ziemię (p. 2 Krn. 7:14). Przyszłość nie należy do świata, lecz należy do przemienionego kościoła. Zaprawdę, nigdy nie zapominajmy: Bóg pragnie, aby wszyscy ludzie byli zbawieni (1 Tm. 2:4). Mając to w pamięci Paweł uczył, że usilne błaganie i modlitwy powinny być zanoszona za wszystkich ludzi, za królów i wszystkich przełożonych (1 Tm. 2:1-4). Ofiara Chrystusa daje zbawienie wszystkim ludziom. Niebiosa oczekują tylko na to, aby kościół działał.

Możesz mówić: „Ale to było wtedy. Teraz nasze miasta są w gorszym stanie. Są poza odkupieniem”. Nie jest tak. Jezus gromiąc miasta mówi: bo gdyby się w Sodomie dokonały te cuda, które się stały u ciebie, stałaby jeszcze po dzień dzisiejszy (Mat. 11:23). Zdumiewające, gdy Chrystus jest manifestowany w mocy, to nawet Sodoma, mogłaby pokutować!

Słyszałem wielu kaznodziejów przyrównujących Los Angeles czy Nowy York do Sodomy. Dobrze. Te miast widziały piekło, a teraz kościół niech im pokaże niebo. One potrzebują zobaczyć Jezusa objawionego w Jego kościele. Obietnica Chrystusa jest taka, że nawet Sodoma mogłaby pokutować atmosferze i objawianiu mocy Chrystusa. Jeśli jest nadzieja dla Sodomy, to jest nadzieja również dla naszych miast!

PRZESZKODA DLA PRZEBUDZENIA: SAMOZADOWOLENIE

Gdy robimy zdjęcia miast, zazwyczaj widzimy linie horyzontu, fabryki, ulice i szkoły. Jednak Jezus widzi ludzi. On dostrzega mężów kłócących się z żonami, podczas gdy dzieci trzęsą się ze strachu. Widzi sprzedaż narkotyków na placach zabaw i nastolatki usuwające ciąże. Cierpi na brzegu łóżka chorego. Serce Chrystusa boleje nad samotnością starszych i utożsamia się z zmaganiami niepełnosprawnych.

Tak, oczy Pana badają ducha i człowieczeństwo miasta. Z Jego wiecznej perspektywy, dostrzega również straszliwe zdarzenia znane człowiekowi. Widzi przytłaczające przerażenie, skrajną rozpacz niezbawionej osoby, która zdaje sobie sprawę z tego, że jest rzeczywiście martwa i idzie do piekła. A pośród tego wszystkiego, Pan widzi kościół – Jego kościół, wykupiony za Jego drogocenną krew – siedzący wygodnie i zabawiany z pilotem w ręku, oglądający telewizję.

Jezus nie ma problemu z zimnym i gorącym wymiarem życia, to co letnie wypluje ze Swoich ust (Obj. 3:15-16). Co powstrzymało Chorazym, Betsaidę i Kafanaum – społeczności, które już doświadczyły błogosławieństwa uzdrowienia Chrystusa – przed roznieceniem stałego przebudzenia? Przypuszczali, że miłość Chrystusa została im dana tylko po to, aby ich ubogacić. Wszyscy widzieli nagrody Chrystusa, nie rozumiejąc Jego wymagań. .
Współczesny kościół jest przerażająco podobny w swej postawie do tych starożytnych miast. Większość świętych pierwszego wieku oddawało swoje życie Chrystusowi z pełną świadomością tego, że spotkają się z prześladowaniami, cierpieniem i prawdopodobnie śmiercią za wiarę. Taki wtedy był charakter i wizja kościoła. Niemniej, głównym naciskiem naszego chrześcijaństwa jest pomóc wierzącym, aby stali się „normalni”. Tak wiele z naszego dzisiejszego nauczania utrzymuje przy życiu to usposobienie, które Jezusa wzywa do ukrzyżowania! Musimy zmienić nasze kaznodziejstwo. Czy głosimy krzyż i naśladowanie Jezusa? Do czego przygotowujemy ludzi?

Proszę, posłuchajcie mnie. Celem Ojca nie jest po prostu pobłogosławić nas, lecz przemienić nas na podobieństwa Jego Syna! Jego pragnieniem jest używać nas tak, aby całe miast wróciły z powrotem do Niego. Lecz Bóg nie dał nam żadnego innego środka do uzdrowienia naszej ziemi, poza upodobnieniem się do Chrystusa! Gdy zdamy sobie sprawę z tej żywotnej prawdy, wrócimy do źródła nowotestamentowego chrześcijaństwa i nasze miasta będą miały nadzieję na odkupienie. Gdy kościół demonstruje miłość i moc Chrystusa, odkupienie i przebudzenie mogą zdarzyć się nawet w takim miejscu jak Sodoma.

Panie, wybacz nam naszą niewiarę i apatię. Ty obiecałeś, że nawet Sodoma może przyjść do Ciebie wobec objawienia Twojego charakteru i mocy. Przemień nas, Panie Jezu, na rzecz Twojej chwały i odnów nasze miasta.

сайта

Gdy fakty do siebie nie pasują,…

Gdy sprawy jakoś do siebie nie pasują to miłujący i potężny Bóg powinien postępować według pewnych reguł, czyż nie?

Philip Yancey

Czymże  jest człowiek, że go tak bardzo cenisz i że nań zwracasz uwagę, że go  nawiedzasz każdego poranku i każdej chwili go doświadczasz? Kiedyż  wreszcie odwrócisz wzrok ode mnie i zaniechasz mnie, abym przełknął moją ślinę? (Job 7:17–19)

Gdybyś  mnie kilka lat temu zapytał o czym jest Księga Joba, szybko  odpowiedziałbym: „Job? Wszyscy wiedzą, o czym jest Job, jest to najpełniejsze biblijne ujecie problemu bólu i cierpienia”

Czy mogę ufać Bogu co do mojego zdrowia?

Oto moje odpowiedzi na podstawie studium Biblii.

Zawsze  zwracam się do Joba, gdy piszę o cierpieniu i niewątpliwie ogromna  większość tej Księgi obraca się wokół tematu cierpienia  (rozdziały 3-37). Te środkowe rozdziały nie podejmują się tego, aby  mówić, tylko pięciu kanciastych mężów – Job, jego  trzech przyjaciół i przeważnie milczący Elihu –  siedzących i dyskutujących o różnych teoriach bólu.  Usiłują zliczyć uderzenia i strzały śmiertelnej fortuny, które spadły na biednego Joba.

Nie  potrafimy wydobyć wszystkiego z tej księgi. Główny jej motyw  niezasłużonego cierpienia wydaje się szczególnie dobrze  pasować do naszej własnej ery, która sprowadziła dwie wojny,  dwa atomowe ataki i przyczyniła się do licznych prób ludobójstwa.

Co  więcej, portret genialnego starego Joba, lamentującego żałośnie, gdy  jego życie zawala się, wydaje się pasować do ulubionego,  współczesnego stereotypu. Neil Simon pożyczył sobie sytuację  Joba w swej sztuce God’s Favorite (Boży ulubieniec), jak to zrobili  już przed nim Archibald MacLeish (J.B.), oraz Robert Frost („The  Masque of Reason”). Ostatnio, pisarz Mauriel Spark ponownie  usiłował nadać współczesne rysy wątkowi Joba w dzisiejszych czasach (The Only Problem).

Te  zapożyczenie zgłębiają paradoks umieszczony w oryginalnej księdze.  Job i jego przyjaciele zgadzają się z tym, że pełen miłości i mocy  Bóg powinien postępować na ziemi według pewnych zasad, a  głównie powinien odpłacać tym, którzy czynią dobro, a  karać tych, którzy źle postępują. Cierpienia Joba, jak  zgadzają się jego przyjaciele, musiały więc spotkać go w wyniku jakiegoś nie wyznanego grzechu.

Dla  Joba, który znał swoją duszę, fakty jakoś do siebie nie  pasowały. Dla nas również one nie pasują. Jakby na to nie  patrzeć, stajemy wobec niewyjaśnionego cierpienia: Żydzi w  Holokauście, ofiary głodu w Afryce, Chrześcijanie w komunistycznych i  muzułmańskich więzieniach. Ci, którzy nadal podpisują się pod  schludną formułą przyjaciół Joba – a jest ich tutaj  wielu, jeśli religijna telewizja daje jakiekolwiek wskazanie –  dobrze by zrobili zastanawiając się nad jednym zasmucającym faktem: najbardziej agresywny chrześcijański kontynent na świecie, Afryka,  jest również miejscem największego głodu. (A najbardziej agresywny nie-chrześcijański region, wokół Morza Arabskiego,  jest najbogatszy.)

W  skrócie, pytania zadawane tak elokwentnie przez Joba, nie  znikły przez stulecia; stały się nawet głośniejsze i rozległe. A  jednak, pomimo tych wszystkich oddźwięków współczesnej  literatury, pomimo mojego własnego polegania na Jobie gdy piszę o  bólu, pomimo faktu, że niemal wszystkie wersy poza kilkoma są  skoncentrowane na problemie bólu, dochodzę do wniosku, że  Księga Joba w ogóle nie dotyczy problemu bólu.  Szczegóły cierpienia służą jako składniki tej historii, jako  pewien materiał, z którego jest zrobiona, lecz nie są  centralnym tematem. W ciastku nie chodzi o jajka, mąkę, mleko i  dodawanie tłuszczu. Po prostu używa się tych składników w  procesie tworzenia ciasta. Podobnie i w Księdze Joba nie chodzi o  cierpienie, lecz jest ono po prostu wykorzystane jako składnik  pewnego ogólnego wzoru. Patrząc na nią jako na całość widać,  że jest to raczej księga o wierze. Opowiada nam historię jednego  człowieka wybranego, aby przeszedł szokujący test wiary. Jego próba  i reakcja to przesłanie, które można zastosować nie tylko do  ludzi cierpiących, lecz do każdego, kto żyje na planecie Ziemi.  Przeważnie, nasza zdolność widzenia jest ograniczona do wąskiego  spektrum „naturalnego” światła; Księga Joba zdejmuje na  chwile klapki z naszych oczu i ujawnia nadnaturalną aktywność odbywającą się za sceną.

Aby  zrozumieć w jaki sposób tematy wiary i cierpienia współpracują  ze sobą w tej księdze, pomocne będzie pomyślenie o niej jako o  tajemnej grze, 'kryminalnej’ sztuce. My, jako widownia, pojawiamy się  wcześnie na konferencji prasowej, na której dyrektor wyjaśnia  swoje działanie (rozdziały 1-2). Wiemy już wcześniej, co kto robi w  tej sztuce i rozumiemy to, że osobisty dramat na ziemi ma swój  początek w kosmicznym dramacie w niebie – rywalizacji o wiarę Joba. Czy uwierzy Bogu, czy zaprze się go?

Lecz  wtedy opada kurtyna i gdy ponownie podnosi się, widzimy po prostu  aktorów na scenie. Ograniczeni do sztuki, nie wiedzą o  „wszechwiedzącym” punkcie widzenia, który jest  udziałem publiczności. Pomimo, że znamy odpowiedź na „kryminalne”  pytania, główny aktor, detektyw, Job, nie zna ich. Obsesyjnie  ogarnięty cierpieniem, spędza czas na scenie starając się odkryć to,  co my, widzowie, już wiemy. Drapie się po swych ranach skorupami i  zadaje zdecydowane pytania: Dlaczego Ja? Co złego zrobiłem? Co Bóg chce mi powiedzieć?

Dla  nas, znajdujących się na „widowni”, „kryminalne”  pytania Joba powinny być zwykłymi intelektualnymi ćwiczeniami,  ponieważ już znamy odpowiedź. Co Job zrobił? Odpowiedź jest prosta – nic nie zrobił. Sam Bóg nazwał Joba mężem nienagannym i prawym, bogobojnym i stroniącym od złego (2:3). Dlaczego Job  cierpi? Wiemy już wcześniej, że nie jest to kara, nic podobnego.  Został wybrany jako główny gracz w wielkiej rywalizacji  niebios. Bóg użył Joba, aby udowodnić Szatanowi, że wiara  ludzkiej istoty może być szczera i pozbawiona egoizmu, niezależna od  dobrych Bożych darów. Job reprezentuje to, co najlepszego w jego gatunku.

Dzięki  temu wejrzeniu „za kurtynę”, które otrzymujemy w 1 i  2 rozdziale, autor Księgi Joba zrzeka  się wszelkich elementów budowania napięcia przy pomocy  narracji, z wyjątkiem jednego: pytania o to jak Job zareaguje. W skrócie: jest to kwestia jego wiary.

Jest  to testament geniusza tej księgi – i przyczyna tego, że wytrzymała  ona jako dzieło literatury – nie możemy zapomnieć tych dwóch pierwszych rozdziałów i emocjonować się

emocjonalną  udręką Joba. Zmaga się on z imponderabiliami cierpienia z taką siła,  że w całej księdze jego pytania stają się naszymi pytaniami. Lecz  musimy sami sobie przypominać o tym, że zza tych wzniosłych mów,  wyłaniają się te dwa rozdziały, w których dyrektor wyjaśnił wcześniej naturę tej rywalizacji.

Niektórzy  komentatorzy traktują 1 i 2 rozdział w tonie pewnego zaambarasowania.  Mam takie wrażenie, że znacznie bardziej podobałaby im się Księga  Joba, gdyby zaczynała się od rozdziału trzeciego. Scena z nieba,  pokazuje, że Bóg i Szatan są w tym zaangażowani – i  można dostrzec rumieniec na stronach komentarzy – tak,.. coś tu  przypomina zakład. Tych dwoje w jakiś sposób założyło się, za  Bożą namową, aby rywalizować ze sobą, a Bóg dał przeciwnikowi wielką przewagę.

Oskarżenia Szatana, że Job miłuje Boga tylko dlatego, że Ty nie otoczyłeś go zewsząd opieką są atakiem na charakter Boga.  Sugeruje, że Bóg nie jest godzien miłości sam w sobie; ludzie  tacy jak Job idą za nim tylko dlatego, że ich „przekupił”.  Odpowiedź Joba, na stratę  tych wszystkich podpórek wiary udowodni lub zbije wyzwanie rzucone przez Szatana.

To  przypomnienie spina razem cudowne napięcia dramatycznej ironii,  najbardziej widocznego podwójnego sprawdzianu integralności.  Dla Joba to Bóg jest na rozprawie: Jak może pełen miłości Bóg  traktować go tak niesprawiedliwie? Wszystkie prawne akty Joba  zawierają się w ramach większego sądu ustanowionego w rozdziałach 1 i  2, sprawdzianu jego wiary. Z naszej, wszechwiedzącej, perspektywy widza, obserwujemy pęknięcia integralności Joba w miarę jak traci  kolejno wszystko, co ma znaczenie i wartość.

Sympatia  jaką znajdujemy dla punktu widzenia Joba mówi nam coś o naszej  współczesnej kulturze. C.S. Lewis wskazał na przyczyny stojące  za tą emocjonalną reakcją w swym eseju „God in the Dock” (Bóg na ławie oskarżonych):

Księga Joba może pomóc nam w zadaniu pewnych  pytań o Bogu, lecz z bardzo prostej przyczyny zawodzi w udzieleniu  wielu odpowiedzi: rozdziały 1 i 2 wyraźnie pokazują, że bez względu  na to, co Job myśli, nie Bóg jest sądzony w tej księdze – to  Job jest na rozprawie. Istotą tej księgi nie jest cierpienie – „Gdzie  jest Bóg, gdy boli?” – to już jest rozwiązane w prologu. Istotą jest tutaj wiara – Gdzie jest Job? Jak zareaguje?

Czy ludzkie istoty rzeczywiście mają wolność i godność?  Szatan rzucił Bogu takie wyzwanie. Mamy wolność do upadku,  oczywiście, Adam i całe jego pokolenie dowodzi tego, lecz czy mamy  wolność do podnoszenia się, do wierzenia Bogu, bez jakichś innych  powodów,… no tak, bez żadnej przyczyny. Czy ktoś może  wierzyć nawet wtedy, gdy Bóg wydaje mu się wrogiem? Czy taka wiara jest możliwa?

Czy wiara, jak wszystko inne, jest produktem  okoliczności i warunków? To są pytania postawione w Księdze  Joba. W początkowych rozdziałach, Szatan ujawnia siebie jako  pierwszego wielkiego behawiorystę. Jak twierdzi, Job został  uwarunkowany do kochania Boga. Zabierz mu nagrody i patrz jak kruszy  się wiara. Job został nieświadomie wybrany na uczestnika wielkiego sporu. .

Pochwycony  przez „składniki” tego dramatu, Job koncentruje się  wyłącznie na sprawie cierpienia. Oczywiście, nie wie nic o kosmicznym  sporze wiary – taka informacja mogłaby spowodować, że jego próba  nie byłaby w porządku, ale w związku z tym, czuje się odrzucony przez Boga.

Jak  reaguje Job? Jak wygląda jego wiara? Jego wypowiedzi zawierają jedne  z najgłębszych ekspresji bólu, rozpaczy i oburzenia w całej  literaturze. Błąka się po skraju bluźnierstwa. Pierwsze słowa pierwszej jego mowy wypowiedziane są w tonie: Bodajby  zginął dzień, w którym się urodziłem, i noc, w której powiedziano: „Poczęty jest mężczyzna (3:3). (Przykłady  wyrażania cierpienia Joba widać w wersach: 3:24, 6:2, 10:21, 14:18–19, 16:9, 19:7, 30:20–27.)

Dla  Joba, w jego niedoli, Bóg wydaje się nikczemnikiem, który gubi zarówno winnych jak i niewinnych (9:22) – całkowite przeciwieństwo obrazu jaki miał Jezus, Ojca  zsyłającego deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych (Mat. 5:45). Ten sam ponury los czeka każdego, dobrego czy złego: A jednak razem spoczywają w prochu i okrywa ich robactwo (21:26).

W  swej końcowej mowie Joba zbiera wszystkie przykłady niewierności,  jakie tylko może znaleźć w tym świecie. Ci z nas, którzy znają  całą historię i spieszą się do zakończenia, mogą stracić znaczenie  tych słów cierpienia. Można nie oczekiwać, że znajdzie się tu  argumentu największych przeciwników Boga – powiedzmy:  Marka Twaina z jego „Listy z Ziemi”, czy Bertranda Russella  z „Dlaczego nie jestem chrześcijaninem” – przywiązanych do środka Biblii.

A  jednak pod koniec Bóg chwali Joba w zdecydowanym kontraście do werdyktu wydanego na pobożnych przyjaciół Joba: Mój  gniew zapłonął przeciwko tobie [Elifaz] i przeciwko dwom twoim  przyjaciołom, ponieważ nie mówiliście o mnie prawdy, jak mój  sługa Job. (42:7).  Dlaczego, w świetle zjadliwych odpowiedzi Joba, to on wygrywa? Mówiąc  bardziej surowo, dlaczego Bóg „wygrał zakład” o  wiarę Joba? Dlaczego Job nigdy nie zgodził się na przyjęcia rady swej żony, aby „przeklął Boga i umarł”?

Pomimo,  że prawdą jest, że kwestionował Bożą uczciwość, dobroć i miłość,  pomimo rozpaczy nad własnym życiem, Job nie odwrócił się plecami do Boga. Choćby mnie zabił, będę ufał Jemu (13:15) upierał się. Mógł zrezygnować z Bożej  sprawiedliwości, lecz uparcie nie chciał zrezygnować z Boga. W  najbardziej dramatycznych chwilach beznadziei zbierał się z jasnymi  przebłyskami nadziei i wiary (9:33; 16:19–21). W desperacji,  Job stanął na jednym żądaniu i trzymał się go do samego końca; prosił  tylko o osobiste wyjaśnienie samego Boga (13:3; 31:35). Chciał dnia w  sądzie, szansy usłyszenia Bożego świadectwa na jego rzecz o tym, co wyglądało na jedną wielką niesprawiedliwość.

Właśnie  to żądanie Joba wzbudzało furię jego przyjaciół. Jakie prawo  ma on, jedna nic nie znacząca istota ludzka, aby wzywać Boga do rozliczenia? Jak może człowiek, który  jest jak czerw, i syn człowieczy, który jest jak robak (25:6) sprzeciwiać się Bogu wszechświata? Job nie wycofał się, do samego końca upierał się przy swoim prawie do pytania Boga.

Ostatecznie  Job zaliczył egzamin wiary dzięki temu, że przylgnął do wiary w Boga,  pomimo że nie miał dowodów na poparcie tej wiary, a wiele  przeciwko niej. Przylgnął też do swej ludzkiej godności, nawet pomimo  ataków ze wszystkich stron. Można by nawet nazwać Joba  protestantem, w pełnym tego słowa znaczeniu. Zdecydowanie stanął na gruncie indywidualnej wiary, zamiast poddać się pobożnym dogmatom.

Ironiczne  jest to, że Bóg objawia się Jobowi właśnie wtedy, gdy Elihu  wyjaśnia, dlaczego Job nie ma prawa prosić o boską interwencję. Wiele  już zrobiono z wspaniałą mową Boga z końcowych rozdziałów  38-41. Również i ja zdumiewam się nad cudownymi obrazami z  natury, lecz wraz z tym zdumieniem przychodzi dokuczliwe poczucie  oszołomienia. Dlaczego Bóg unika odpowiedzi na te pytania,  które najbardziej dręczyły Joba? To uchylanie się w sprawie  cierpienia wydaje się szokujące po 35 rozdziałach traktujących wyłącznie o tym.

Boża  odpowiedź wraca nas z powrotem do pierwszych dwóch rozdziało,  do kontekstu „za sceną”. Job i jego przyjaciele rozmawiali  o cierpieniu, ponieważ zostali złapani przez dramat „składników;  nie widzieli nic więcej. Bóg, oczywiście, wiedział przez cały  czas, że prawdziwym pytaniem było wyzwanie pierwotnego sporu: wiara  Joba. Czy przylgnie on do wiary, nawet jeśli egoistyczne przyczyny  trzymającego przy wierze, zostaną usunięte? „Przeklnie cię” – ryzykował Szatan. Przegrał, a postać Joba utrzymała się.

Bóg  poprawił nieco myślenie Joba, a przesłanie wyrażone we wspaniałej  poezji sprowadza się do tego: dopóki nie masz większego  pojęcia o zarządzaniu fizycznym wszechświatem, Jobie, nie mówi  mi w jaki sposób mam zarządzać moralnym wszechświatem. Bóg  krytykuje Joba tylko za jedno: za jego ignorancję. Job dokonywał  swoich osądów na podstawie niepełnych dowodów –  wglądu, który my, publiczność, mieliśmy przez cały czas. Po  swym wykładzie Bóg zwrócił Jobowi wszystko, co stracił  w dwójnasób. Niektórzy ludzie lubią trzymać się  tej dobrej wieści o odnowionej fortunie Joba. Podkreślają, że Job  przechodził próby tylko przez pewien czas, zanim ponownie otrzymał materialną odpłatę.

To  prawda, Bóg rzeczywiście zwrócił Jobowi hojnie, lecz  napór tej księgi przekonuje mnie, że to wiara, a nie odpłata,  jest głównym punktem nacisku w Księdze Joba. Mówię to z  uwagą, lecz z Bożego punktu widzenie, materialne powodzenie Joba nie  miało wielkiego znaczenia wobec kosmicznej sprawy, jaka się odbyła.  A, ból? To można łatwo naprawić. Więcej dzieci? Wielbłądów,  byków? Nie ma problemu. Te odpłaty na ziemi były całkowicie  marginalne dla Joba dokładnie w tym samym sensie, w jakim były  marginalne później dla apostoła Pawła, który modlił się: Aby Chrystus był wywyższony czy to przez życie, czy przez śmierć (Flp. 1:20).

Dzięki  temu unikalnemu kątowi widzenia, jaki otrzymaliśmy w pierwszych dwóch rozdziałach, widzimy, sagę Joba jako coś znacznie więcej niż  wyolbrzymione doświadczenia smutnego, starego człowieka. Nie wiedząc  o tym, Job odegrał kluczową rolę w kosmicznej walce i jego przykład bardzo dużo nas uczy.

Zacząłem  od tego, że kiedyś myślałem, że wiem, o czym ta księga jest: o  problemie cierpienia. Teraz zdaję sobie sprawę z tego, że to co ja,  podobnie jak wielu innych, robię z Księgą Joba jest paradygmatem  tego, co robimy w życiu w ogóle. Bierzemy księgę, która  mówi o wierze i próbie i zamieniamy ją na księgę o cierpieniu.

Prawdziwy  kryzys Joba był kryzysem wiary, a nie cierpienia. Podobnie jest z  nami. My wszyscy czasami znajdujemy się w okolicznościach podobnych  do Joba. Prawdopodobnie nie natrafimy na skrajny przypadek  katastrofy, która spadła na Joba, lecz tragiczne wypadki,  śmiertelne choroby czy strata pracy mogą spowodować, że potrząsamy  głowami i pytamy: „Dlaczego ja? Co Bóg ma przeciwko mnie? Dlaczego wydaje się być tak odległy?”

W  takich warunkach zbyt łatwo skupiamy się na okolicznościach – naszej  chorobie, wyglądzie, biedzie czy braku szczęścia – jako przeciwniku.  Modlimy się, aby Bóg zmienił te okoliczności. Gdybym tylko był  piękny i przystojny, myślimy to wszystko szło by dobrze. Gdybym  jeszcze miał więcej pieniędzy, albo, co najmniej pracę. Gdyby tylko  moje seksualne pragnienia zmieniły się czy choćby zmniejszyły. Wtedy  łatwo byłoby wierzyć Bogu. Jednak Job uczy, że w chwili, gdy wiara  jest najtrudniejsza i najmniej prawdopodobna, wtedy wiara jest najbardziej potrzebna.

Gdy  uderzają tragedie, również dajemy się złapać o zawężony  horyzont widzenia. Podobnie jak Job, będziemy kuszeni, aby przekląć  Boga i widzieć Go jako naszego przeciwnika. Job zapytał Boga kąśliwie: Czy masz z tego korzyść, że uciskasz,  że gardzisz tworem swoich rąk, a użyczasz światła radzie bezbożnych? (10:3). Lecz spojrzenie za kurtynę z 1 i 2 rozdziału ujawnia,  że Job był wywyższany, a nie pogardzano nim. Bóg pozwalał na  jeżdżenie po Swojej reputacji w odpowiedzi na pojedyncze ludzkie istnienie.

Dokładnie  w tej chwili, gdy Job był najbardziej odrzucony, wtedy Bóg  udzielał mu osobistej, najbardziej mikroskopijnej uwagi. Bóg  wydawał się mu nieobecny; a w pewnym sensie nigdy nie był On bardziej bliski.

Waham  się czy to napisać, ponieważ jest to twarda prawda i nie każdy może  zechce to uznać, lecz Job przekonuje mnie, że Bóg jest  bardziej zainteresowany naszą wiarą niż naszymi przyjemnościami. To  stwierdzenie nie pasuje do nudnego obrazu Boga podobnego do  niedźwiadka, głoszonego w ewangelicznych kościołach i nie doszedłbym  do tego wniosku, gdyby Job pozostawał sam. Lecz myślę o tym, w jaki  sposób Bóg pozwalał na to, aby niektórzy z innych Jego ulubieńców byli traktowani.

Abraham  przeżył test wiary z pewnością równie surowy co Job: on sam  został wezwany do tego, aby popełnić tragedię i ofiarować syna, na  którego czekał całe dziesięciolecia. Dawid? Należałoby  przeczytać Psalm 22, aby uzyskać wgląd w jego doświadczenie milczenia  Boga. Ten schemat jest zdefiniowany w komentarzu z 2 Księgi Kronik mówiącym o ulubionym królu Hiskiaszu: Bóg  zdał go na jego własne siły, wystawiając go na próbę, aby poznać wszystkie jego zamysły (2 Krn.32:31).

Dlaczego  Bóg dopuszcza, a nawet pobudza, do takich prób wiary?  Czy liczy się dla Boga to, że mężczyzna, czy kobieta przyjmie Go, czy  odrzuci? Elichu, ostatni i najbardziej tajemniczy pocieszyciel Joba, kpiąc zadaje takie pytanie Jobowi?

Niemniej,  pierwsze rozdziały Księgi Joba ujawniają, że Bóg wiele  postawił na szali wobec zła lub sprawiedliwości jednego człowieka. W  jakiś sposób ta księga tylko wskazuje, a nie wyjaśnia, jak  wiele może znaczyć wiara jednej osoby. Na szali był drobniutki kawałek historii wszechświata.

Dla  mnie jest to najpotężniejsza lekcja z Księgi Joba. Podobnie jak Job  żyjemy w nieświadomości tego, co się dzieje „za kurtyną”.  Job uczy nas tego, że mała część ludzkiej historii na ziemi –  i, co zdumiewające, mojej własnej historii wiary – jest zawarta  w dramacie wielkiej historii wszechświata. Jesteśmy piechotą w duchowej wojnie o kosmicznym znaczeniu.

Job  na polu bitwy wiary stracił posiadłości, członków rodziny i  zdrowie. Możemy spotkać się z innymi walkami; upadek kariery,  kulejące małżeństwo, seksualna orientacja, kształt twarzy czy ciała,  który powoduje, że ludzie odwracają się. Bez względu na to,  przesłanie tej księgi wzywa dobrze naostrzoną wiarę wierzącego,  przeciwko wszelkim przeciwnościom, ponieważ reakcja posłuszeństwa jednej osoby jest ważna.

Job  prezentuje zdumiewającą prawdę mówiącą, że nasze wybory wiary  liczą się nie tylko dla nas i naszego przeznaczenia, lecz, zdumiewające, dla samego Boga i wszechświata, którym rządzi. Takie  ukryte wskazówki odbijają echem główne przesłanie Joba:  ważne jest jak reagujemy. Uczepiając się najcieńszej nici wiary, Job  zwyciężył decydujące zwycięstwo w Bożym ogromnym planie odkupienia  ziemi. W swej łasce, Bóg, dał zwykłym mężczyznom i kobietom godność udziału w odkupieniu kosmosu.

Nikt  lepiej od Joba nie wyraził bólu i niesprawiedliwości tego  świata, lecz za tymi słowami cierpienia leży mgliście świecąca  prawda: Job – i ty, i ja – może, przez posłuszeństwo,  włączyć się w walkę o obalenie tego cierpienia.

Przyjemności,  których zaznał Job w późnej starości były przedsmakiem  tego, co ma przyjść. Jego wątpliwości zostały uciszone przez wizję  Boga odpowiadającego mu z trąby powietrznej. Nasze również zostaną uciszone przez objawienie, gdy zobaczymy Go twarzą w twarz.

————————————–

„When  the Facts Don’t Add Up,” by Philip Yancey, Christianity Today, August 1986

http://www.christianitytoday.com/biblestudies/areas/biblestudies/articles/080709.html

анализ и аудит сайта

Zmiana Kościoła – Zmiana Ziemi

Austin Greg

(Poniższy tekst został napisany 10 lat temu, w 1998 roku. Czytając go dziś ponownie poprawiłem tylko kilka linii, lecz reszta jest w całości taka sama, jak pierwotna wersja i jest jeszcze bardziej przydatna obecnie, niż była dekadę temu GJA.)

W tej krytycznej godzinie historii Święty Duch Boży prowadzi tych „którzy mają uszy” do nowego wymiaru objawienia i chwały. Jakikolwiek powrót do status quo, wszystko-jak-zwykle, tradycyjnej kościelnej praktyki będzie tylko udaremniać pełne pragnienie Ducha Bożego.

Jestem przekonany, że Bóg wzbudza NOWY GŁOS, NOWĄ TWARZ i NOWE SERCA  na ziemi. W czasie ostatniego lotu przeczytałem artykuł, który informuje, że w Wielkiej Brytanii mniej niż 2% populacji w ogóle deklaruje swój udział w kościele. Coś jest straszliwie złego, gdy ziemia, po której stąpali Spurgeon, Whitefield, Wesley, Wigglesworth i wielu innych, podupadła do stanu, w którym obecnie marnieje. W Ameryce, czasy Jonathana Edwards’a stały się tylko historycznym wspomnieniem. Tak naprawdę niewielu współczesnych chrześcijan w ogóle pamięta historię Wielkiego Przebudzenia, które wstrząsnęło fundamentami kraju. Echo Azusa Street poszło w niepamięć, pomimo że sama ulica została zmieniona w wąską aleję. Aimee Semple McPherson, John G. Lake, Oral Roberts, Billy Graham wstrząsnęli tą ziemią, lecz tak nieliczni kontynuują dziś ich wysiłki.

Ci, którzy starają się sondować głębokości Bożego Ducha i studnię Jego Mądrości w poszukiwaniu kierunku i zrozumienia, muszą patrzeć poza współczesne osobowości i ruchy. To co Bóg robi jest PONAD. Bóg powiedział Danielowi, aby „zapieczętował proroctwo” ponieważ dopiero przyszłe pokolenia będą je mogły zrozumieć. Jest nowe pokolenie, które dorasta w zrozumieniu a ci, którzy będą słuchać „tego, co Duch mówi do zborów”, musza słuchać uważnie.

Gdy ostatnio obserwowałem twarze młodych liderów z pewnego znanego na świecie kościoła, serce mnie bolało, chciałem wstać i krzyczeć do nich: „Wy możecie zmienić wasz kraj! Wstańcie! Napełnijcie się Bogiem! Weźcie Jego moc i Jego zapatrzenie, Jego Słowo, Jego Mądrość, Jego Uzdolnieni i zaatakujcie narody Jego miłością, miłosierdziem i łaską!!!!”

Kocham mężów i niewiasty, których Bóg wzbudził w poprzednich pokoleniach. Bóg w unikalny sposób używał ich w ich czasach, lecz Bóg nie ugrzęzł w przeszłości i nie jest usatysfakcjonowany tym, co już było. Poprzednie pokolenie liderów znało i doświadczało Boga w obrębie swego zrozumienia. Było to zrozumienie, które dziś uznajemy jako część objawienia, manifestacji i tradycji  „Starych Bukłaków”. Bóg używa tych mężów i niewiasty oraz ich zrozumienia w chrześcijańskiej służbie w tej godzinie. Tak więc, gdy to piszę, widzę w umyśle obraz mostu. Czy to może być Bożym pragnieniem – zamiarem – żeby użyć tego poprzedniego pokolenia, do zapewnienia siły i stabilizacji nowemu pokoleniu i Nowemu Bukłakowi, równocześnie rozwijając całkowicie nowe pokolenie i nową koncepcję zmiany ziemi przez Bożą chwałę?

Wierzę, że coś znaczącego znajduje się w pieśni Darlene Zschech: „Touching Heaven, Changing Earth” (Dotykając Nieba, zmieniając Ziemię). Wielkie zainteresowanie „dotykaniem niebios” spowoduje zmiany na ziemi. Do tej pory kościół skupiał się na robieniu różnych „rzeczy”: rozwijaniu programów i wymyślaniu strategii, co spowodowało, że skupił się on na „robieniu”. Wzrastanie kościołów, zdobywanie ilości (członków) i powiększanie budżetów zaczęło zastępować wzrastanie w Chrystusie i zdobywanie duchowego poznania przez Ducha. Utrzymywanie dziedzicznych służb, „wykonywanie” dzieła służby dało dobry grunt duchowemu przeciwnikowi, gdy piekło zapoczątkowało subtelne przeniesienie punktu skupienia z „bycia” na „robienie/wykonywanie”. Podczas, gdy my „wykonujemy”, straciliśmy z widzenia aspekt wiary zwany „dotykaniem nieba”. To, co nazwaliśmy „kościołem” stało się organizacją, maszyną i instytucją; rozwinęło się w korporację i przestało być zbiorowym Ciałem, które Jezus dwa tysiące lat temu powierzył opiece dwunastu mężczyznom.

Bóg szuka ludzi, którzy skupią się na ty, aby „być”. Nasze zainteresowania powinny przenieść się z poszukiwania tego na co z kolei naciskać w służbie na naciskanie ku niebu, na uwielbienie, kochanie i słuchanie Boga, na budowanie głębokiej, duchowej relacji z innymi w Ciele Chrystusa, a wynikiem takiej przemiany w naszym własnym życiu będzie potężny wpływ na ziemi! Musimy dotykać niebios! Musimy bardziej połączyć się z niebem niż jesteśmy połączeni z naszymi denominacjami, kościołami czy religijnymi systemami, które obiecują wodę, a produkują piasek! Aż do czasu, gdy naszym głównym łączem nie będzie niebo, wszelkie nasze najlepsze wysiłki rzucenia wyzwania światu zawiodą a sami będziemy zagrożeniu duchową rewoltą.

To właśnie stamtąd służba w nadchodzących dniach będzie czerpać – z mężczyzn i kobiet, którzy szukali oblicza Bożego, którzy znaleźli relacje ze sobą nawzajem tak, że sama istota Jezusa może być dostrzeżona przez świat.  Ten powstający kościół nie może być taki, jak ten, który był do tej pory i jako taki nie ma już więcej racji istnienia. Moje serce woła do młodego, żarliwego pokolenia: pozwólcie się prowadzić Bogu na głębiny: do nietkniętych wód, do wolności, jakiej jeszcze nikt nie doświadczył.

Nie błądźcie: to nie jest CIAŁO i KREW ani żadna ORGANIZACJA i BUDYNEK, ani WYKRESY WZROSTU,…

Bóg buduje coś znacznie bardziej rzeczywistego niż organizacja czy budynek. On buduje Swój kościół. Ten kościół ma niewiele, bądź nic, wspólnego z budynkami, budżetami i osobowościami o Wielkich Nazwiskach. Obserwowanie maszynerii wczorajszego kościoła może być pouczające, lecz to czego potrzebujemy tej godziny jest relacyjne. Proszę, odwróćcie swoje serca i uszy od rzeczy minionych, nie zgadzajcie się na imitowanie wczorajszego namaszczenia i odkryjcie świeży olej na dziś.
Nie wspominajcie dawnych wydarzeń, a na to, co minęło, już nie zważajcie!
Oto Ja czynię rzecz nową: Już się rozwija, czy tego nie spostrzegacie? Tak,
przygotowuję na pustyni drogę, rzeki na pustkowiu. Chwalić mnie będą zwierzęta
polne, szakale i strusie, że dostarczyłem na pustyni wody, rzeki na pustkowiu,
aby napoić mój lud, mojego wybrańca. Lud, który sobie stworzyłem,
będzie zwiastował moją chwałę.
(Iz 43:18-21)

комплексная сео раскрутка

Jak przebaczać.


04/28/2007


Prawdopodobnie jedną z najważniejszych spraw w życiu jest nauczyć się tego, jak przebaczać, a gdy już się tego nauczysz, regularnie to robić. Nie chodzi o to, żeby, gdy zostaniesz urażony, zamieść to pod dywan i zapomnieć o tym następnego dnia, lecz o zajęcie się sprawami wtedy, gdy się to dzieje, dać ludziom przebaczenie i zgodę na opuszczenie urazy. To, co mam tutaj na myśli to: osądzanie, krytycyzm, zgorzknienie, uraza, nienawistne myśli, złośliwość, dokuczanie, animozje, wrogość, obraza, złość i gniew wobec kogoś, kto zranił cię lub obraził. Jeśli nie nauczymy się regularnie przebaczać ludziom może to spowodować, że nieprzebaczenie rozwinie się w ogólnie krytyczną postawę wobec ludzi. Takie krytyczne zachowanie często manifestuje się w złości czy depresji i będziemy starali się leczyć te symptomy (gniew) wyrastające z korzenia (nieprzebaczenia). Często depresję i gniew leczy się farmakologicznie, co tylko przykrywa bądź wytłumia te symptomy.


Jedną z największych różnic między Starym i Nowym Testamentem jest przebaczenie. W Starym Testamencie za grzechy trzeba było pokutować i były one przykrywane. Baranek ofiarny był zabijany a jego krew była ofiarowana Bogu, jako pokuta za grzech. Karą za grzech jest śmierć, tak więc musiała zostać poniesiona śmierć w zastępstwie.


W Nowym Testamencie Jezus zastąpił baranka. Jezus stał się Barankiem. Jezus przyszedł, abyśmy wiedzieli, jaki Bóg jest naprawdę. Pamiętaj, Pan powiedział, że jeśli Mnie widzieliście, widzieliście Ojca. Gdy Jezus umarł na krzyżu i został wzbudzony z martwych, zdobył kilka rzeczy. Spójrzmy na 53 rozdział Księgi Izajasza:


1. On poniósł nasze choroby,


2. On wziął nasze cierpienie,


3. On był zraniony za nasze przestępstwa,


4. On był zbity za nasze grzechy,


5. Ukarany został dla naszego zbawienia,


6. On przyjął na siebie rany, dla naszego uzdrowienia,


7. Poniósł nasze niegodziwości (grzechy),


8. Stał się ofiarą za nasze grzechy i poniósł nasze grzechy,.


9. On wstawił się za przestępcami


Jezus dokonał przebaczenia grzechów i uwolnił nas od kary za grzech wyznaczonej przez Boga.
Krew Jezusa oczyszcza cię z wszelkiego grzechu, lecz nie dzieje się to automatycznie.
Musisz przyjąć Pana do swego życia i prosić Go, aby przebaczył ci i oczyścił z grzechów. Gdy poprosisz, On przychodzi przebacza ci i oczyszcza od wszelkiego zabrudzenia grzechem. Gdy stajesz się chrześcijaninem, główną rzeczą, którą robi Duch Święty to zachęcanie cię do świętego życia i świętej relacji z Bogiem. Jedną z rzeczy, które odkryłem jest to, że krew Jezusa oczyści nawet twoją pamięć, tak, aby wspomnienia złych rzeczy, które ci się przydarzyły czy zła, które ci ludzie wyrządzili były błogosławieństwem dla ciebie, a nie przekleństwem. Oczyszczanie pamięci zazwyczaj wymaga proszenia Boga o przebaczenie ci osądzania osoby, która cię zraniła, lecz nie jest to trudne do zrobienia. Jest trudne w ciele, lecz łagodnie przechodzi w Duchu. Jeśli duch w człowieku daje życie w ciele, to chcesz robić to, co buduje tego ducha.


Na przykład: gniew i nieprzebaczenie są jak chwasty czy winorośl. Wyrastają i ogarniają cały krzak tak, że nie można go zobaczyć, a jedyne co widzisz to chwasty i winorośl. Aby zobaczyć jak wygląda krzak musisz oderwać każdą gałąź wina i każdą łodygę, i robić to tak długo, aż zaczniesz dostrzegać jak wygląda krzak. Na krzaku może rosnąć 50 winorośli i dopóki nie usuniesz wszystkich, nie zobaczysz jak on wygląda. Wynik nierozwiązanych spraw, nieprzebaczenie, czasami zamienia się w gniew, które przeradza się w depresję i jest to podobne do tego zarośniętego krzaka. Gdy gniew i depresja zaczynają u kogoś manifestować się, nie widać wiele z naturalnej osobowości tego człowieka. Aby zobaczyć prawdziwy charakter musisz wykorzenić każdą sprawę nieprzebaczenia wobec każdej osoby i zdarzenia. Kiedy zostanie wykorzeniona lub odpokutowana pewna ilość nieprzebaczenia, naturalna osobowość zaczyna ponownie pojawiać się i będzie można dostrzec, jaki jest ten człowiek bez związania gniewem. Oczywiście, tylko Duch Święty może to zrobić, gdy więc Duch zaczyna objawiać nam ludzi, którzy nas zranili czy zgrzeszyli przeciwko nam, bądź nas zdradzili czy próbowali zniszczyć, ważne jest, aby odpowiedzieć na prowadzenie Ducha Świętego.


Jest sposób na uwolnienie się od gniewu, który zasadniczo jest sprawą nieprzebaczenia. Nie jest to łatwy sposób, lecz mimo wszystko jest. Duma jest zawsze twarda. Jeśli masz do czynienia z gniewem czy depresją, jest oczywiste, że zostałeś zraniony czy urażony i nie uwolniłeś tej osoby czy nie przebaczyłeś jej, lecz zakopałeś to wydarzenie w pamięci. Jeśli zdarzenie było bardzo bolesne, często jest tak, że umysł, aby przetrwać ukrywa je w podświadomości. Większość ludzi, z którymi rozmawiałem o ich gniewie ujawnia to, co się im przydarzyło, a czego nie mogą przebaczyć. Czasami wściekamy się na ludzi, dlatego że my utrzymujemy pewne standardy i oczekujemy, że inni będą żyć według nich. Gdy nas ktoś obraża to trudno nam nawet uwierzyć, że mógłby to zrobić, ale taka osoba nawet tak się zachowuje. W pierwszej chwili to życzylibyśmy sobie, żeby Bóg zesłał ogień z nieba i pochłonął taką osobę, albo żeby mu się coś złego stało. Jeśli jednak zajrzymy w siebie to stwierdzimy, że robiliśmy pewne rzeczy innym, a nawet obrażali innych i że prawdopodobnie życzyli nam tego samego. Czy gdyby Bóg niszczył każdego, kto kogoś innego uraził, zostałby ktoś na ziemi? Lecz Bóg nie jest taki, On przebaczający, miłosierny i kochający nawet wtedy, gdy my tacy nie jesteśmy.


Moim zdaniem przebaczanie jest znakiem dojrzałego chrześcijanina. Jeśli nie potrafisz przebaczać to albo jesteś chrześcijaninem albo dzieckiem, które niewiele wzrosło w Bożych sprawach, albo nie jesteś nim w ogóle. Jeśli Chrystus mieszka w twoim sercu to będziesz chciał przebaczać, z powodu pracy, którą On wykonał i wykonuje w tobie. Dojrzały chrześcijanin, gdy zostaje urażony, w pierwszej kolejności ma prosić Boga o przebaczenie za osądzanie tego człowieka, który go uraził. Dla wielu ludzi, z którymi rozmawiałem i modliłem się zranienie jest tak wielkie, że nie wiedzą, co innego można zrobić, jak tylko zakopać sprawy i próbować zapomnieć.


Wierzę, że jest sposób na chodzenie z Bogiem, który rozwija nastawienie na nie przyjmowanie urazy. Bóg przebacza i chce, abyśmy stawali się podobni do Niego, musimy więc uczyć się jak takimi być. Wypracowanie takiej postawy wymaga umiejętności szybkiego przebaczania. Nawet wtedy, gdy zostaniesz urażony, musisz szybko przebaczać. Spójrzmy na to w taki sposób: ta uraza wpłynie na twoją relację z Bogiem, więc nie możesz sobie pozwolić na trwanie w tej urazie i gotów jesteś zapłacić każdą cenę, aby chodzić z Bogiem w takiej relacji jak wybitne biblijne postacie.


Przebaczenie jest decyzją woli, która nie ma uczuć i opiera się na tym, jak się czujemy. Gdy zostałeś zraniony czy urażony to sposobem na uzdrowienie jest przebaczenie. Nie oznacza to, że pozwalasz, aby ta osoba nadal cię lżyła słowami czy zachowaniem, lecz nie wolno trzymać się osądu takiej osoby w sercu, ponieważ utrudni to, a nawet może uniemożliwić, udzielanie błogosławieństwa Bożego tobie. Osądzanie utrzymywane w sercu wpłynie na każdą relację jaką później zawierasz. Aby wyjść z tej sytuacji i odblokować Boże błogosławieństwo musisz przebaczać ludziom to, co ci zrobili. Trzeba również prosić Boga, aby pokazał, w jaki sposób osądziłeś kogoś i prosić Boga, aby przeczył osądzanie tej osoby.


Sześć punktów, które pomogą ci uwolnić się od nieprzebaczenia


Po pierwsze:
trzeba rozpoznać, że zostałeś zraniony czy urażony. Zazwyczaj zraniona osoba chce wykonania sprawiedliwości na tym, kto ją uraził. Jeśli spojrzymy na 18 rozdział Ewangelii Mateusza to widać, że w całym rozdziale nacisk jest położony na osobę, która jest urażona i na tym, w jaki sposób wyjść z urazy i otrzymać uzdrowienie. Sposób na pozbycie się urazy, która rani to nauczyć się przebaczać ludziom, którzy ranią. Nie jest to dumne życie, lecz jest skutecznie uwalniające z więzienia gniewu i depresji.


Po drugie:
trzeba uznać to, że wyłącznie Bóg ma prawo do sądzenia, nie my. Gdy osądzasz kogoś, zazwyczaj sam robisz to samo (Rzm. 2). W 18 rozdziale Ew. Mateusza znajdujemy niewiarygodne stwierdzenie, mówiące, że jeśli my nie przebaczymy to i Bóg nam nie przebaczy i zostaniemy przekazani w ręce katów. (Kat – Szatan będzie miał nad nami przewagę.)


Po trzecie:
właściwą odpowiedzią powinno być przyznanie, że osąd i postawa nieprzebaczenie jest grzechem wobec Boga i powoduje oddzielenie od Boga. Ten grzech to osąd, jaki uczyniłeś wobec osoby, która cię uraziła czy zraniła.


Po czwarte:
następnym krokiem jest proszenie Boga o przebaczenie nieprzebaczenia i osądu osoby, która nas uraziła.


Po piąte:
należy prosić Boga o oczyszczenie Jego krwią (1 Jn 1:9). Krew Jezusa oczyści nawet wspomnienia, tak że w pamięci ten incydent będzie miał pozytywny oddźwięk, zamiast negatywnego. Jest taki sprawdzian, którym badam samego siebie, gdy przez to przechodzę. Gdy ktoś wspomina tą osobę, czy gdy mi się ona przypomina, i mam negatywne wspomnienia bądź ciągle negatywnie reaguję, to znaczy, że ciągle są jeszcze dowody na nieprzebaczenie w mym sercu. Wtedy przechodzę przez kolejne kroki, których nauczyłem się o przebaczeniu tak długo, aż pamięć i serce będzie czyste, a wspomnienie tej osoby będzie dla mnie błogosławieństwem, a nie przekleństwem.


Po szóste:
za każdym razem, gdy ci się przypomina to wydarzenie i złe myśli przychodzą do głowy, ruszaj ponownie przez kroki 3,4,5. Za każdym razem, gdy przechodzisz przez przebaczenie, odkrywasz, że nowy poziom tej rany złuszczył się i został uzdrowiony. W ciągu kilku dni czy tygodni odkryjesz, że pamięć o tej osobie/zdarzeniu jest dla ciebie błogosławieństwem, a nie przekleństwem.

aracer.mobi

BC_26.09.08 Tylko Jednego Potrzeba

logo

26 września 2008

Dzisiejsze rozważania zaczerpnięto z:
TYLKO JEDNEGO POTRZEBA
Chip Brogden

http://www.theschoolofchrist.org/articles/needed.html

wszystko poddałeś pod stopy jego. A poddawszy mu wszystko, nie pozostawił niczego, co by mu poddane nie było. Teraz jednak nie widzimy jeszcze, że mu wszystko jest poddane; (Hebr. 2:8).

Czy już to dostrzegasz? Nie, w całej pełnie nie. Mamy odrobinę tutaj i troszkę tam. Tam, gdzie to się już zdarzyło, gdzie rzeczywiście widzieliśmy i doświadczyli tego, że Chrystus dominuje, to jest 'miejsce’ nazywane Królestwem Bożym. Nie jest nic widzialnego, lecz niewidzialne, ponieważ Jezus powiedział, że Królestwo nie jest dostrzegalne, lecz jest w tobie. Ostatecznie Królestwo Boże przeniknie całe stworzenie i Chrystus będzie przed wszystkimi rzeczami. Dlaczego? Ponieważ wszystko jest dla Niego i wszystko było przez Niego. To właśnie mówi ten wers.

Teraz, gdy jesteśmy w Nim, jesteśmy indywidualnie napełnieni Jego Życiem i to jest początek, lecz jest przeważnie niewidoczny. Jeśli On napełni nas do pewnego stopnia, jest w nas widoczny, gdy już zostaniemy ukształtowani na Jego podobieństwo. Lecz
napełnienie Kościoła nie jest końcem, lecz początkiem. Koniec musi zawierać w sobie „wszystko”, a nie tylko Kościół.


Subscribe to these daily messages:

http://www.TheSchoolOfChrist.Org/join.html

eBooks, MP3 Teachings and Bible studies:

http://www.TheSchoolOfChrist.Org/students
(New users click „Register”)

Order Infinite Supply in print:

http://www.TheSchoolOfChrist.Org/books/infinite.html

seo в яндекс