Monthly Archives: sierpień 2005

Otwieranie skarbnicy Bożych darów 04 – Cele

Cullen Brad

IV

REALNE CELE … REALNE PRZESZKODY

 

Zanim zaczniemy przygotowania do tego, aby zostać zwycięzcami, musimy zrozumieć, że przeszkody w duchu (w niewidocznej rzeczywistości) realnie istnieją i musimy poznać do jakiego stopnia uniemożliwiają nam poruszanie się do przodu. Przede wszystkim, musimy zobaczyć, że aby przeszkoda stojąca na drodze do osiągnięcia celu była realna, konieczne jest, aby również cel był realny.

Jeśli ustanawiam sobie cel, że chcę być taki jak Bóg chce abym było, oraz że chcę robić to, co Bóg mówi, że robić mogę to co zakładam stawiając taki cel? Zakładam, że jest on osiągalny. Taki cel wymaga mojej wiary w to, że może być osiągnięty. Kto/co może być przeciwne osiągnięciu takiego celu? Kto/co może być przeciwne mojej wierze w to, że jest to możliwe?

Duch anty-wiary. Zanim przejdziemy do poszczególnych sposobów na to jak samemu pozbyć się tego ducha, spojrzymy na kilka metod budowania przez ducha anty-wiary warowni. Zanim zrozumiemy biblijną zasadę „poddawania wszystkiego w posłuszeństwo Chrystusowi” musimy podążyć za nakazem Jezusa, aby burzyć warownie, które ten i inne duchy mogą tworzyć w myśli, a które urastają do niewiary i samozadowolenia.

Jak negatywna jest moc słów,   które wypowiadamy, zamierzam zilustrować wam to „moją własną” historią. Jeśli możesz sobie przypomnieć prawdę, że słowa mają swoją własną moc – zarówno pozytywną jak i negatywną – to zaczniemy rozumieć w jaki sposób demony zdobywają warownie.

Swój drugi samochód kupiłem od pary, która kupiła go jako nowy. Samochód był dwudziestodwu letni, lecz miał tylko 63.000 mil i był w „średnim” stanie. Szukałem czegoś niedrogiego do jeżdżenia z domu na wsi do biura w mieście około 20 mil dojazdu w jedną stronę. Mój biznesowy partner zobaczył ten samochód w gazecie i pojechaliśmy razem go zobaczyć.

Wykonaliśmy próbną jazdę i wydawał się od strony mechanicznej w porządku, wyglądał też całkiem przyjemnie. Ci ludzie powiedzieli nam, że kupują mini-vana a mają już dwa samochody, więc nie potrzebują trzeciego i żeby im coś zaoferować. Samochód był piękny i więcej wart niż siedemset dolarów, które chcieli za niego otrzymać. Powiedziałem im jednak, że szukam czegoś bardziej ekonomicznego a ich samochód to był model z 1968 roku, duży „benzynowy wieprz”, więc z tego powodu, nie byłem w stanie zapłacić tyle.

Poprosili mnie, abym coś zaoferował. Odmówiłem, ponieważ samochód wart był ponad 700 dolarów i byłem pewien, że ktoś kupi go za tą cenę. Mężczyzna zapytał, czy mi się podoba. Zapewniłem go, że tak, lecz że nie chcę płacić tak dużo – w szczególności biorąc pod uwagę wysokie ceny benzyny. Ponownie poprosił, żebym podał jakąś ofertę, bo muszą zrobić miejsce w garażu na vana. Znów odmówiłem.

Zostawiłem im moją wizytówkę i powiedziałem, żeby starali się go sprzedać, a gdyby nie mogli to niech do mnie zadzwonią i powiedzą, ile za niego chcą. Po jakichś trzech godzinach zadzwonił do mnie ten mężczyzna i powiedział, że chcą oboje, żebym to ja dostał ten samochód i podał im jakąś dogodną dla mnie ofertę. Prosiłem znowu, żeby oni podali jakąś cenę, ponieważ cała sprawa nie była dla mnie warta poczucia, że ich oszukuję. On dalej upierał się, żebym to ja coś zaoferował.

Powiedziałem mu, że zawsze, zanim coś kupię, modlę się o to i że zadzwonię do niego. Gdy modliłem się, kwota 150 dolarów wyraźnie pojawiła się w moim umyśle. Sprzeczałem się z tym, ponieważ nie wydawało mi się to w porządku. Powiedziałem mojemu partnerowi, co otrzymałem i on argumentował, że samochód jest prawdopodobnie wart co najmniej 1500$ . Zgodziłem się. Zapytałem o jego zdanie ile powinienem zapłacić. Był pewien, że wezmą 500$ i że w tych warunkach będzie to uczciwa cena.

Znów modliłem się o „dostałem” 150$. Powiedziałem mojemu partnerowi, że poszukam mniejszego samochodu i zapomnę o tym. Ale ci ludzie zadzwonili do mnie znowu i pytali czy już doszedłem do jakiejś ceny, która byłaby dla mnie wygodna. Powiedziałem, że tak, lecz że nie chcę ich obrażać. Powiedziałem:
– 150$
– Ok. – natychmiast odpowiedział mężczyzna – odprowadzimy go do pańskiego biura i odbierzemy mini-vana.
– Jest pan pewien? – zapytałem – Naprawdę nie chcę was wykorzystać.

Odpowiedzieli, że naprawdę dobrze się czują z tym, że ja będę miał ich samochód i mogą go dostarczyć.
– Gee – krzyknął mój partner – ukradłeś go!
– No, – powiedziałem – za sto pięćdziesiąt dolarów to może spalić się do cna i nie będzie wielkiej straty.

Gdy zamknęliśmy biuro zwróciłem się do domu, aby zabrać moją żonę i pokazać jej „nowy” samochód, który zdecydowałem się wykorzystać na wyjazdy do sklepu (około 2 mile dalej) oraz do innych spraw w pobliżu domu.
– Kpisz ze mnie – krzyknęła – jest piękny. Ile zapłaciłeś.
Poprosiłem ją, żeby zgadła.
– Musiał kosztować 3000$, zdawało mi się, że mówiłeś, że nie chcesz zapłacić więcej niż 500 i że potrzebujesz mniejszego samochodu.

Opowiedziałem jej całą historię i powtórzyłem to, co powiedziałem do mojego partnera:
– Za sto pięćdziesiąt dolarów to może spalić się do cna i nie będzie wielkiej straty.

Zgodziła się ze mną.

Zatrzymaliśmy się w drodze powrotnej z biura, aby zatrzymać inny samochód i pokazać nasz kilku przyjaciołom.
– Łał, myślałem, że mówiłeś, że zamierzasz zapłacić 500$ za jakiegoś mniejszego „rupiecia” – wykrzyknął mężczyzna.

Przyjrzeli się mu i powiedzieli, że to piękny samochód. Mówili jak czysty i dobrze utrzymany jest zarówno w środku jak i na zewnątrz. Kolega powiedział, że właśnie o tym modelu zawsze marzył. Zapytałem go czy chce go, bo rzeczywiście potrzebowałem mniejszego samochodu. Zaoferował 1500$. Zaśmiałem się i poprosiłem, żeby zgadł ile dałem za niego. Był zdumiony.

Znów relacjonując historię powtórzyłem:
– Za sto pięćdziesiąt dolarów to może spalić się do cna i nie będzie wielkiej straty.

Mój przyjaciel zganił mnie zdecydowanie i powiedział, że to ja zawsze głosiłem, żeby nie mówić takich rzeczy, ponieważ daję w ten sposób przeciwnikowi zgodę na atak. Zgodziłem się z tym i podziękowałem mu za przypomnienie. Pożegnaliśmy się i wsiedliśmy do samochodów. Gdy zjeżdżaliśmy z raczej długiej drogi dojazdowej moja żona powiedziała:
– Czuję jakby coś się paliło i mam nadzieję, że to na zewnątrz.
– Z pewnością – odpowiedziałem.

W ciągu kilku minut dym kłębił się spod maski. Podjechałem do stacji przeciwpożarowej wrzeszcząc na żonę i 9 letniego syna, aby natychmiast wysiedli i oddalili się od samochodu. Jeden z mężczyzn ubrał azbestowy kombinezon i powiedział, abym przeszedł na drugą stronę ulicy. Gdy otworzył maskę samochód stanął w płomieniach. Do chwili, gdy ugasił ogień samochód spłonął kompletnie, „do cna.’  Przypadek? Być może, lecz weź pod uwagę fakt, że właśnie otrzymałem samochód od właścicieli, którzy nigdy nie mieli z nim żadnych problemów mechanicznych przez dwadzieścia dwa lata! Jedyne co przy nim było robione to rutynowa wymiana oleju i serwis. Faktycznie stwierdzili, że musieli jedynie zrobić regulację i wymianę świec oraz zapłonu jakieś 5000mil wcześniej.  Powiedziałem, że może spłonąć do cna i spłonął.

Na marginesie: facet, który stał z boku przyglądając się gaszeniu ognia zapytał mnie, co zamierzam zrobić ze skorupą. Zapytałem go dlaczego pyta, a on odpowiedział, że wziąłby go na holu do swojego sklepu i dał mi 300$ za części.

Dobiliśmy targu i w niecałe pięć godzin od chwili, gdy po raz pierwszy zobaczyłem samochód zarobiłem 150$! Zajęło mi dwa dni wyszukanie 8 letniej Toyoty Corolla za 300$, którą miałem później przez dwa lata.

Nasze słowa mają znacznie większą moc niż w to wierzymy. Za każdym razem, gdy dzielę się tym zdarzeniem z ludźmi to niezmiennie wywołuje podobne historie. Dlaczego? Ponieważ to, co wypowiadamy naszymi ustami przydarza się nam… zarówno „dobre” jak i „złe” a doświadczenia tej prawdy są wszędzie wokół nas. Co ma ta historia do rzeczy z przezwyciężaniem ducha anty-wiary?

Czy to możliwe, że duch zwany anty-wiarą nie tylko pracuje nad tym, aby powstrzymać nas przed uwierzeniem w nasze prawdziwe przeznaczenie, lecz również nad tym, aby powstrzymać nas przed uwierzeniem w to, jak niszczące mogą byś skutki naszych słów?

Dostrzeżenie tej prawdy prowadzi do świadomości bitwy, która nieustannie rozgrywa się o nasze umysły… w niewidocznej rzeczywistości duchowego świata. Jak ktoś powiedział, poznanie naszego przeciwnika i sposobów jego działania przygotowuje nas do pokonania go.

Wskazówka: Naszym podstawowym celem jest dalsze zrozumienie tego, że ten przeciwnik jest już pokonany i tego, w jaki sposób możemy wejść i odbić terytorium, które pozwoliliśmy mu zająć przez to, co myślimy i mówimy. W jaki sposób to osiągniemy? Przez odnowienie umysłów.

V Cele_2

topod.in

Otwieranie skarbnicy Bożych darów 05 – Cele 2

Cullen Brad

V

Realne cele… realne przeszkody (ciąg dalszy)

Musimy otworzyć się na to, co dzieje się w niewidzialnej rzeczywistości ducha. Część naszej nie-wiary jest zasiewana przez duchy. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że współczesne podejście do tego, co zazwyczaj określało się w czasach Jezusa, jako „duchy” czy „demony”, jest rozumiane wyłącznie jako negatywne myśli czy uczucia, to możemy powiedzieć, że „oni, wtedy, nie wiedzieli nic więcej od nas”. Jeśli to jest prawdą to musimy odrzucić rzeczywistość tego o czym Jezus nie tylko nauczał, lecz również pozbyć się całego doświadczenia jakiem otaczało autorów Ewangelii pisali, o czym pisali.

Weźmy na przykład współczesne psychologiczne szkolenie, które, przynajmniej częściowo, uzyskuje większość studentów seminariów a o którym sporo czytali liderzy większości kościołów. To szkolenie generalnie zasila intelektualny ukryty „dowód” na to, że demony nie są realne. Podam wam dwie historie, które mogą być potwierdzone przez ludzi, którzy byli w nie zaangażowani.

Miałem przyjaciela lekarza medycyny. Spotkaliśmy się w małym ewangelicznym zborze w Płn. Kalifornii, którego później obaj zostaliśmy członkami Rady. Po kilku latach uczenia matematyki w średniej szkole w Portland w stanie Oregon, Jim zdecydował się wrócić do szkoły i zdobyć uprawnienia lekarskie tak, aby mógł zostać lekarzem psychiatrą. Kończył swoją pracę w wielkim szpitalu stanowym w tym mieście, gdzie spotkaliśmy się, a ja w tym czasie prowadziłem całkiem sporą firmę przewozową produktów leśnych. Po raz pierwszy spotkałem Jima w klasie biblijnej dla dorosłych w czasie mojej pierwszej wizyty w tym zborze. Okazało się, że to były właśnie ostatnie jego miesiące w stanowym szpitalu chorób umysłowych i że wkrótce ma rozpocząć prywatną praktykę psychiatryczną w Portland. Poprosiłem go, aby powiedział grupie jaki procent populacji szpitala to chrześcijanie. Stwierdził, że odpowiedź zależy od tego jak wąsko zdefiniujemy termin „chrześcijanie”. Dalej zapytał:
– Czy chodzi ci o to, ilu pacjentów pochodzi z domów, gdzie był silny nacisk na wiarę w Biblię i boskość Chrystusa?
– Nie – zdecydowałem się pozostać na bezpieczniejszym gruncie – myślę, że chodzi o ludzi wyznających, że w którymś momencie przyjęli Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela do swojego życia?

Nie byłem przygotowany na takie szacunek:
– Około 90% jeśli uwzględnisz moją definicję silnego wychowania biblijnego z wiarą w boskość Chrystusa, ilość prawdopodobnie bliższa jest 98%.

Nie byłem przygotowany na taką statystykę. Lepiej byłoby powiedzieć, że byłem zszokowany nią!

Złapałem go przy drzwiach, gdy wychodził z rodziną i powiedziałem, że chciałbym się z nim kiedyś spotkać i przedyskutować to, co powiedział. Zaprosili mnie na obiad w niedzielę i tak zaczęła się nasza przyjaźń. To było lato 1962 roku. Przez następne 16 lat widywaliśmy się kilka razy w tygodniu… na początku lat siedemdziesiątych stworzyliśmy służbę nazwaną Christian Interaction Center (Chrześcijańskie Centrum Interakcyjne). Jednym z celów były duszpasterskie szkolenia liderów kościoła. Napisaliśmy wspólnie program zajęć zatytułowany: „Jak doradzać w mocy Ducha Świętego” i prowadziliśmy seminaria dla stowarzyszeń usługujących w różnych miastach i obszarach. W ten sposób zaczęliśmy docierać do ludzi, którzy byli tak niespokojni emocjonalnie, że wychodzili poza „doradztwo” i byli zarówno destrukcyjni jak i sami nie byli w stanie normalnie funkcjonować.

Niektórym z nich powiedziano i byli o tym przekonani, że są „opanowani przez demona”. Wielokrotnie dyskutowaliśmy z Jimem na temat naszego systemu wiary dotyczącego „demonów”. W tym czasie obje nie wiedzieliśmy przeciwko czemu stajemy lecz obaj byliśmy przekonani, że demony rzeczywiście istnieją i odczuwaliśmy, że niektórzy z tych ludzi, których widzieliśmy, wydawali się być kontrolowani przez demona. Ostatecznie schowaliśmy się za historią z Dziejów Apostolskich (piąta księga Nowego Testamentu), o siedmiu synach żydowskiego kapłana Scewy, którzy chodzili i wypędzali demony i byli szeroko znani ze swojej praktyki. Ostatecznie trafili na człowieka opanowanego przez demona, który pokonał ich wszystkich siedmiu naraz, zbił ich i rozebrał z ubrań! Zdecydowaliśmy się nie bawić w z takimi rzeczami.

Ponieważ byliśmy zaangażowani w pracy w wielu różnych kościołach trafialiśmy na wielu ludzi, którzy byli w czymś, co nazywali „służbą uwalniania”. Częściowo to, co słyszeliśmy, że działo się w czasie takich sesji, niepokoiła nas bardzo. Słyszeliśmy też o pewnych interesujących raczej „sukcesach”, lecz ciągle nie byliśmy jakoś zadowoleni, ponieważ ci sami ludzie mówili nam (z powodu naszej opinii „doradców”) o swoich „porażkach” a my widzieliśmy nasze własne „sukcesy” w porównaniu z ich niepowodzeniami. Mowa o związaniu przez ducha pychy!  Mniej więcej w tym czasie wyprowadziliśmy się stamtąd na dziewięć lat. Utrzymywaliśmy ze sobą kontakt telefoniczny, lecz nie mogliśmy się spotykać.

W tym nowym miejscu, gdzie mieszkałem, spotkałem ewangelistę, który należał do Adwentystów Dnia Siódmego. Przeszliśmy ponad naszymi doktrynalnymi różnicami i zdecydowaliśmy, że w Jezusie Chrystusie możemy być przyjaciółmi. Zaprosił mnie, abym wybrał się z nim do domu, z którego dostał gwałtowne wezwanie gdyż słyszeli, że ma dar uzdrawiania z astmy. Ich siedmioletni syn był chronicznie chory. Często musiał udawać się do szpitala na dotlenianie, był na bardzo silnych lekach, które mu najwyraźniej nie pomagały. To, co zobaczyłem tego wieczora zdumiało mnie. Zaczęło się całkiem niewinnie: rodzice wyjaśnili jak ciężki atak astmy miał chłopiec. Zapytali Ralfa (imię zmienione), czy może coś zrobić. Powiedział im, że nie wie jak, lecz Duch Święty może i poprosi Go o prowadzenie. Zacytował słowa Jezusa, że On: „pośle Ducha Świętego, który wprowadzi nas we wszelką prawdę” i zaczął modlić się cicho. Nagle podniósł głos, a jego słowa brzmiały jakoś tak:
– Ojcze, w imieniu Jezusa Chrystusa, poślij aniołów wokół nas. Dziękuję ci za to, że dałeś mi wszelki autorytet nad dziełami Szatana. Wiążę każdego demona atakującego ten dom, przez krew Jezusa Chrystusa sprzeciwiam się wam. Nie wolno wam się porozumiewać, nie wolno wam wzywać posiłków, nie wolno się wam przenosić.

Po czym położył chłopca na kanapie, podczas gdy my siedzieliśmy na stołkach wokół niego. Powiedział chłopcu, żeby się skupił na Jezusie i nie zwracał uwagi na to, co będzie mówił. Chłopiec zgodził się. Ralf zaczął mówić do demonów. Nakazywał im, aby manifestowały się tak, aby je można było widzieć. Dziwnie wyglądające guzki zaczęły pojawiać się na twarzy chłopca i znikać… Ralf kazał nam się zbliżyć, abyśmy mogli lepiej widzieć manifestacje. Dziwaczne odgłosy wychodziły z chłopca i jeden po drugim, w miarę jak im nakazywał, wychodziły na miejsce, „które Jezus Chrystus dla nich przeznaczył”. Zajęło to około trzech godzin. Ralf nastawił magnetofon i wszystko było nagrane. Chłopiec został uzdrowiony z astmy. Spotkałem tą rodzinę około 5 lat później, ich syn był opalony, zdrowy i wolny od astmy.

Byłem z Ralfem jeszcze kilka razy, aż w końcu w jednym z domów powiedział mi, aby ja przejął zadanie. Zasadniczo zrobiłem te same rzeczy, które on pokazywał. Tej szczególnej nocy poszedł ze mną i z kobietą, która miała dobrze po sześćdziesiątce, a które dość często chodziła z nim, po prostu po to, aby siąść w pokoju i modlić się. Nazwijmy ja Arlene.

Stanęliśmy przed drzwiami i Ralf powiedział nam:
– Okay, mam jeszcze jeden dom, do którego muszę iść, zajmij się więc tą sprawą – i obiecał wrócić zanim „skończymy”.

Otworzył nam mąż, któremu powiedzieliśmy, że przysłał nas Ralf. Około dwie i pół godziny później było po wszystkim – kobieta miała silny artretyzm w rękach i szyi i brała zastrzyki. Nakazałem duchowi, który powodował artretyzm, aby z niej wyszedł, palce wyprostowały się i mogła swobodnie poruszać szyją. Arlene, która siedziała na dodatkowym krześle wstała i krzyknęła:
– Patrz, mogłam wstać!

Zauważyłem w czasie poprzednich sesji, że siadała i wstawała z wielkim trudem. Siedemnaście lat wcześniej miała wypadek samochodowy, w którym auto prowadzone przez jej zięcia przekoziołkowało trzy razy, w wyniku czego złamany został jej kręgosłup. Artretyzm umieścił się w dolnej części jej pleców.

Powiedziałem jej, aby się schyliła i dotknęła dużych palców u nóg. Powiedziała, że tego to nie mogła robić nawet przed wypadkiem, lecz czułem, że należy nacisnąć. W końcu zrobiła to i dosięgła podłogi… po siedemnastu latach!
Powiedziałem:
– Chwała Bogu! – i zacisnąłem pięści..

I zostałem zaskoczony widząc, że mogę to zrobić. Przez kilka lat miałem opuchnięte kostki a ręce nieustannie mnie bolały w czasie zimnej pogody. To było pobudzające dla mnie i dla Arlene. Jako Adwentystka wierzyła, że nie możesz mieć Jezusa Chrystusa i demona równocześnie w sobie. W moim wykształceniu „pełnej Ewangelii” zasadniczo wierzyłem w to samo, a oto nakazałem demonom, które powodowały artretyzm u tej kobiety, aby odeszły i Arlena i ja zostaliśmy „uwolnieni” również. Jest wiele doktrynalnych podejść do kwestii demonów, żadna z nich nie wydaje się sprzeciwiać mojemu osobistemu doświadczeniu, więc po prostu pozostawiam je tak…. a ci, którzy mają uszy ku słuchaniu niech słuchają.

W końcu dotarło do mnie to, że celem Ralfa było zrekrutowanie mnie do „służby uwalniania”.  On czuł, że to było Bożym powołaniem dla mnie. Przeprowadziłem się do innego miejsca i nie mieliśmy z Ralfem kontaktu od tej pory.  Zacząłem modlić się o „uwolnienie” w ogóle, a w szczególności w ten sposób w jaki Ralf mnie nauczył. Uwagę moją zwróciła historia z siódmego rozdziału ew. Mateusza, gdzie Jezus zwyczajnie zgromił demona powodującego epileptyczne ataki i demon wyszedł a chłopiec został natychmiast uzdrowiony. Pytałem:
– Dlaczego mnie zajmuje to trzy godziny?

Odpowiedź znajdowała się w tej samej historii – ponieważ miałem małą wiarę. Niezbędnym przygotowaniem do poprawy stanu rzeczy, jakie Jezus przewidział, było wiele postu i modlitwy.

Modliłem się i zobaczyłem szklankę czystej wody. Poprosiłem o interpretację i odczułem, że mam przez trzy pełne dni pozostać bez jedzenia pijąc tylko wodę. Pod koniec tych trzech dni moja wiara ogromnie wzrosła. Odkryłem, że nie muszę już przechodzić przez to całe przemawianie do demonów, one zrobiły to, co im kazałem zrobić i nie musiałem słuchać wszystkich ich kłamstw. Nie musiałem również przechodzić tego wszystkiego, co zobaczyłem jako legalistyczny nonsens i bełkot.
Miałem polegać na Duchu Świętym i wiedziałem, co mam robić krok po kroku. Im więcej pościłem… następnym razem siedem dni… tym bardziej rosła moja wiara. Coraz bardziej zdawałem sobie sprawę z tego, że jedzenie nie jest nawet potrzebne! Spotkałem człowieka na wyspach Pacyfiku, który, który przez sześć miesięcy nic nie jadł i był sfrustrowany tym, że nie może wytrzymać bez wody dłużej niż dwa, trzy dni! Był przekonany, że powinien móc zdobywać wodę z powietrza! Skrajność? Oczywiście, lecz podkreśla fakt, jak bardzo zostaliśmy „nauczeni” przez naszą własną szkodę, że potrzebujemy jedzenia.

Nie ma ani jednej osoby, które nie spierała by się ze mną, że jej lekarz powiedział, że post jest niebezpieczny… kto później, gdy zdecydował się na to i miałby kiedykolwiek negatywne doświadczenia – poza utratą wagi i jakiś drobnych psychicznych trudności.
Zgodnie z moim doświadczeniem dyscyplina w koncentracji na Bogu i modlitwie o zbliżenie do Boga i Bożej woli i post zawsze są bardzo korzystne.
Dobrze pamiętam pewną kobietę, która miała cukrzycę, która ostatecznie pościła przez dziesięć dni i została uzdrowiona z cukrzycy!

Wracając do mojego przyjaciela psychiatry. Po dziewięciu latach odwiedziłem Portland zadzwoniłem do Jima. Chciał, żebyśmy spotkali się na obiedzie, abyśmy mogli się podzielić swoimi doświadczeniami. (Nie byłem za bardzo pewny, jak podejdzie do moich, lecz ja bardzo chciałem zobaczyć mojego przyjaciela ponownie.)

Jak to zwykle przyjaciele, którzy dawno się nie widzieli zwykli są robić zapytałem go, co robi. Powiedział, że przyjął stanowisko dyrektora w prywatnym szpitalu psychiatrycznym i mógł prowadzić swoją prywatną praktykę na pół etatu. Powiedział, że ten szpital znany jest z leczenia pacjentów z zaburzeniami osobowości. Musiał dostrzec moją reakcję na twarzy, ponieważ zapytał mnie, co wiem na ten temat.
Powiedziałem mu:
– Nie będziesz chciał wiedzieć.
– No, dawaj, znam cię znacznie lepiej, powiedz mi co słyszałeś lub czytałeś na o tym.

Odpowiedziałem, że nie jestem pewny czy rzeczywiście jest gotowy na moją odpowiedź.
– Wypróbuj mnie – powiedział.
– W porządku – powiedziałem niezdecydowanie – wszystko, co mogę ci powiedzieć to fakt, że za każdym razem jak spotykam się z rozdwojeniem osobowości … to są demony, a nie osoba.
– O, nie. Nie stałeś się jednym z tych ludzi, którzy szukają pod każdym kamykiem demonów.

Nieprzekonująco powiedziałem mu, że już powiedziałem, że nie będzie chciał wiedzieć.

– W porządku, to całkiem kontrowersyjna diagnoza – stwierdził stanowczo
– Ale powiem ci coś. Jest nas w szpitalu, włącznie ze, mną dziewięciu psychiatrów i każdy z nas stwierdza, że jest obecny jakiś zły wpływ, który da się wyczuwać, gdy zajmujesz się rozdwojeniem osobowości. Nie jestem więc tak całkiem przeciwny temu, co mówisz.
– Jesteś gotowy na coś jeszcze – zapytałem .
– Na co? – zapytał podejrzliwie.
– Za każdym razem, gdy wypędzam z człowieka demona, który kształtuje rzeczywistą osobowość, to te pozostałe osobowości przestają się manifestować.

Mogłem powiedzieć, że nie był przekonany. Powiedział mi:
– Czemu nie przyjedziesz do nas na Wybrzeże w ten piątek na noc i nie spędzisz tego weekendu z nami. Mam pracę w tym czasie, lecz i tak będziemy mieli mnóstwo czasu.

„Praca” polegała na tym, że każdy z lekarzy brał jeden weekend co dwa miesiące, aby zastąpić pozostałych. W ten sposób każdy z nich miał przez dwa miesiące wolne weekendy. Gdy pielęgniarki potrzebowały zaleceń lekarskich co do leków lub zastosowania środków wobec pacjenta, dzwoniły do domu lekarza. Prawną odpowiedzialnością było to, że musiał się stawić w ciągu godziny.
Ta noc w piątek była koszmarem dla mnie. Mając bardzo lekki sen, całą noc słyszałem dzwoniący telefon; szpital wzywał Jima co chwilę. Siedzieliśmy przy śniadaniu przyglądając się pięknemu Pacyfikowi z Wybrzeża Oregon. Zapytałem go o te telefony dzwoniące przez całą noc.

– Niebezpieczni pacjenci z rozdwojeniem jaźni – wymamrotał – pełnia – zawsze tak się dzieje. Mamy ich kilku w szpitalu i wszyscy się uaktywnili.

Mniej więcej w tym czasie zadzwonił telefon i musiał wyjść z pokoju. Wrócił zrzędząc na rozdwojenie.

– Nie chciałbyś się nauczyć się modlić w taki sposób, aby powstrzymać ich przed tymi napadami?
– Taaak, jasne – odpowiedział sarkastycznie.

Wzruszyłem ramionami.
Telefon zadzwonił i znów wyszedł. Kiedy wrócił miał w ręce Nową Wersję Biblii Króla Jakuba.
– Możesz mi pokazać to, o czym mówisz tutaj? – zapytał wskazując na Księgę.
– A załóż się – odpowiedziałem.
– Kochanie – zawołał do żony – idziemy się przejść po plaży – wskazał na północ, aby mogła go wezwać w razie telefonu ze szpitala.

Rozmawialiśmy o „autorytecie wierzącego”. Powiedziałem mu, że odkryłem coś na temat modlitwy „ w imieniu Jezusa Chrystusa.” Słowo użyte w tym miejscu w oryginale określające „imię” wzięte jest literalnie z dwóch słów, które oznaczają „charakter” i „autorytet” …Jezusa Chrystusa. Powiedziałem mu, że pierwszym krokiem do modlitwy w mocy jest zrozumienie czym był/jest charakter i autorytet Jezusa Chrystusa. Słuchał uważnie.

Charakter Jezusa był personifikowany przez fakt, że On chciał pełnić wyłącznie wolę Ojca. Zatem, aby modlić się skutecznie trzeba, aby to co mówisz lub o co modlisz się było zgodne z wolą Bożą. Autorytet Jezusa zawiera się w fakcie, że jest On Stworzycielem wszechświata i wszystkiego, co jest w nim. Pokazałem mu Kol 1.15/16 oraz Jan 1:1-3… i zapytałem go, co widzi. Powiedział mi, że jest zdumiony:
– Nigdy wcześniej tego nie widziałem!
– Gdzie teraz jest Jezus, Jim – zapytałem.
– Po prawicy Ojca – odpowiedział.

Powiedziałem mu, że to jest prawidłowa, biblijna odpowiedź, po czym wskazałem na wers z Listu do Kolosan, który mówi: „Chrystus w was…”.

– Jeśli zrozumiesz głęboko w swojej istocie, kto mieszka w tobie, będziesz mógł wypowiadać Bożą wolę i oczekiwać jej wypełnienia a stanie się. Powiem ci coś jeszcze o autorytecie. Czy nie masz prawnego i praktycznego autorytetu jako medyczny dyrektor szpitala?
– Absolutnie – natychmiast odpowiedział – zgodnie z prawem Stanu Oregon mam całkowitą odpowiedzialność za szpital jeśli chodzi wszelkie medyczne praktyki zespołu pielęgniarskiego, lekarskiego i politykę, która nawet z grubsza może wpływać na opiekę nad pacjentami.
– Inni słowy – odpowiedziałem – cokolwiek powiesz dzieje się?
– Poczekaj, widzę dokąd zmierzasz. – miał na twarzy wyraz zdziwienia – Nikt w szpitalu nie rozumie tego, jak rozmawiam z pacjentami z rozdwojeniem, gdy znajdują się w stanie odmiennej osobowości. Mogę mu powiedzieć, że chcę rozmawiać wyłącznie z podstawową osobowością, która nazywam nadanym pacjentowi imieniem i zawsze mi jest posłuszny. Pielęgniarki próbują tego i nie wychodzi.

Powiedziałem mu, że mogę pokazać mu w jaki sposób może również uzdolnić do tego pielęgniarki. Jim będzie mógł powiedzieć każdemu, kto go o to zapyta, że już więcej nigdy nie otrzyma nocnego telefonu w sprawie pacjentów z rozdwojeniem!

VI – Cele 3

seo оптимизация яндекс

Otwieranie skarbnicy Bożych darów 06 – cele 3

Cullen Brad

VI
Więcej o tym samym (Realne cele… realne przeszkody)

Przekażę wam jeszcze jedną prawdziwą historię. Pamiętacie samochód,  który spłoną do cna? We wstępie do tej historii wskazaliśmy na duchy. Ta historia ma za zadanie otwarcie oczu. Została podana nie w celu wywyższenia siebie, lecz aby zilustrować działanie duchów w ogólności i „zwierzchności niebieskiej” zwanej anty-wiarą w szczególności.
Jeśli nie dostrzegamy tego , że wiele z naszych przeszkód, które musimy pokonać ma charakter duchowy – tracimy wiele z tego, co Jezus nauczał na temat naszego działania w tej rzeczywistości. Nie jest naszym celem oskarżanie o wszystko duchów, lecz otwarcie naszych umysłów na ich istnienie i nauczenie się tego, jak kontrolować je dla naszego celu.

Miałem przyjaciele, kaznodzieję, który myślał, że ja mam „dar wiary” do uzdrawiania szczególnych dolegliwości. Zadzwonił do mnie kiedyś w niedzielę po południ z prośbą, abym zajrzał do niego. Odwiedziła ich przyjaciółka jego żony, która chorowała na artretyzm i astmę, oni zaś opowiadali jej o mnie, ponieważ mówili, że widzieli jak „czynię cuda”. Spotkaliśmy się pięć lat wcześniej w czasie piątkowego zgromadzenia, gdzie prowadził studium biblijne i nauczał na różne biblijne tematy. Byłem zapraszany i szczerze mówiąc bardzo niechętnie spotykałem się z kimś, kto mówił mi jak wspaniałe było to towarzystwo, które spotyka się regularnie.
W czasie uwielbienia i śpiewania pieśni, weszła mała kobieta w wieku około lat sześćdziesięciu z poważną deformacją pleców. Była zgięta w pół pod kątem 45 stopni od pasa i poprosiła o modlitwę, ponieważ nie czuła się dobrze. Przystąpiło do niej kilku ludzi i modlili się o nią. Czułem się „prowadzony”, aby powiedzieć, gdy skończyli, że jest coś więcej do zrobienia i zapytałem jak długo była tak pochylona. Odpowiedziała, że od dziesięciu lat. Zapytałem, czy chce być wolna od przyczyny wywołującej ten stan, a ona odpowiedziała, że tak. Wypędziłem ducha i natychmiast wyprostowała się i tak zaczęła się nasza znajomość z biblijnym nauczycielem/kaznodzieją i jego żoną.
Zapraszali mnie od czasu do czasu do ich domu, aby „modlić” się o niektórych parafian lub gości. Niezmiennie mówiłem im, że jeśli chcą „modlić” się powinni to zrobić. Oni zaś upierali się, że ja mam dar wiary, a jak mówiłem, że to nieprawda. Powiedziałem im, że mam taki sam autorytet jak każdy prawdziwy wierzący i że po prostu zrozumiałem, co to znaczy i nauczyłem się używać go.

A teraz wróćmy do tematu niedzielnego popołudnia. Wpadliśmy wraz z kaznodzieją w zwykła wymianę zdań, on poprosił mnie przez telefon, czy mógłbym przyjść i modlić się o przyjaciółkę żony. Powiedziałem, jak zwykle, że jeśli potrzebują kogoś do modlitwy to powinni to załatwić sami i wcale im do tego nie jestem potrzebny… oni powinni zdobyć i wyćwiczyć swój własny autorytet.

– Wiesz, o co mi chodzi – naciskał przyjaciel – przyjdziesz? Proszę.

Gdy dotarłem, jego żona i jej przyjaciółka gawędziły sobie przy kuchennym stole. Zostałem przez niego wprowadzony do pokoju i przedstawiony koleżance. Zapytałem go, czego ode mnie oczekuje?
– Ona chce, abyś się pomodlił o nią i uwolnił ją z astmy i artretyzmu.
– Nie wygląda na to, aby chciała od mnie czegokolwiek – odpowiedziałem.

Przerwał ich rozmowę trochę niecierpliwie i powiedział, że powodem mojego zaproszenia jest modlitwa o „Corrine” (imię zmienione). Zatrzymały się na chwilę i dalej wróciły do konwersacji. Ponownie, tym razem z wyraźną frustracją powiedział:
– Czy zamierzacie coś zrobić?

Wzruszyłem po prostu ramionami i wyciągnąłem ręce w górę otwartymi dłońmi nad głową.

Tym razem przerwał ich rozmowę z rozdrażnieniem:
– Ej, co się dzieje? Corrine, myślałem, że chcesz się pozbyć artretyzmu.

Odpowiedziała, że jest znacznie lepiej odkąd jej syn modlił się o nią poprzedniej nocy. Usiłowała zademonstrować postęp podnosząc niezdarnie rękę. Gdy dotarła na wysokość barku skrzywiła się z bólu, po czym, co dziwne, wróciły do rozmowy.

Przyjaciel spojrzał na mnie i wykrzyknął, że nie może uwierzyć.
– Donna (imię zmienione) – niemal wrzeszczał – zamknij się! Nie wierzę temu, przedyskutowaliśmy to i wy zgodziłyście się, że (on) przyjdzie tutaj i będzie modlił się o Corrine. Co się dzieje?

Donna natychmiast przeszła do płomienistego opowiadania Corrinie jak to wielu ludzi obserwowali uzdrowionych przeze mnie przez ostatnie pięć lat.
– On rzeczywiście ma dar wiary – zakończyła.
Jak zwykle dałem odpowiednią replikę, która, jak zwykle, została zignorowana.

Usiadłem i modliłem się cicho pytając Ducha Świętego, co powinienem zrobić. Powiedziałem do Corrine, że przypuszczam, że w jakimś momencie swojego życia zaprosiła Jezusa Chrystusa, aby przyszedł do jej życia i wziął je pod swoje panowanie. Odpowiedziała:
– O, ja kocham, Pana. (całkiem typowa odpowiedź dla kogoś znajdującego się w więzach „ducha religijnego”).

Powiedziałem, żeby zamknęła oczy. Gdy to zrobiła, powiedziałem jej, aby powtarzała za mną kolejne słowa.
– Ojcze – powtarzała po kilka słów, a ja czekałem – chcę abyś okrył mnie, od stóp do głowy, krwią Jezusa Chrystusa.

Spokojnie powtarzała każde słowo, aż do chwili, gdy dotarła do słowa „krew”
– Kr….

i wydobył się z niej głośny, niski, gardłowy, męski głos jęcząc:
– Nie-e-e-e-…

Złapała się za gardło obydwoma rękami, jej twarz poczerwieniała, a dziwny, niski głos nadal jęczał. Donna powiedziała mężowi, aby zamknął drzwi do patio, podczas gdy sama zamykała okna. Zacząłem się śmiać, gdy to zobaczyłem i powiedziałem duchowi, aby wyszedł z niej. Jej twarz i szyja były całkowicie czerwone, gdy złapała powietrze i powiedziała:
– To boli.

Donna nadal stała przy zamkniętym oknie.
– Dlaczego to zrobiłeś? – spytała mnie oskarżająco – zawsze mówisz: „związuję każdego ducha w imieniu Jezusa Chrystusa, nie możecie się porozumiewać, nie możecie się wymieniać i nie możecie się przenosić. Odejdziecie, gdy wam nakażę i nie sprawicie bólu, śmierdzących wymiotów, ani żadnych innych manifestacji. Jak mogłeś powiedzieć coś takiego tym razem?

Odpowiedziałem, że nie wiem, po prostu modliłem się i pytałem Ducha Świętego, co powinienem zrobić i zrobiłem tak, jak mnie On poprowadził. Kaznodzieja schylony był do stołu z nosem niemal na blacie:
– Wiem, czemu to zrobiłeś. – powiedział cicho – Przez te wszystkie lata obserwowałem jaka to robisz i choć wierzę, że demony istnieją,… nigdy czegoś takiego nie widziałem. Słuchałem tych twoich opowiadań… lecz wyobraziłem sobie, że to jest taki sposób w jaki ty wierzysz i Bóg honoruje twoją wiarę. Musiałem zobaczyć coś takiego, aby uwierzyć.

Zapytałem Corrine, ciągle czerwonej na twarzy i szyi, co myśli o tym, że musiała przejść przez to wszystko, aby kaznodzieja mógł nauczyć się lekcji?
Powiedziała, że cieszy się z tego, co się stało, ponieważ ona sama też musiała się nauczyć, „lecz to ciągle boli”. Zapewniłem ją, że pozbędziemy się wszelkiej niewygody… Kazałem jej podnieść ręce i była bardzo podekscytowana tym, że mogła podnieść ręce swobodnie ponad głowę. Zapytałem, czy zauważyła, że już nie rzęzi.
– O! – krzyknęła.

Donna szybko powiedziała jej, że wraz z mężem byli świadkami tego wielokrotnie przez ostatnie pięć lat. Zapytałem Donnę kiedy, skoro wie wszystko, co należy mówić, przygotuje się odpowiednio do tego, aby mogła przestać dzwonić do mnie za każdym razem. Jej mąż wtrącił się:
– O, teraz powiesz nam, że powinniśmy pościć.

Odpowiedziałem, że przypuszczam, mogłoby to być niepotrzebne, lecz jeszcze nie spotkałem nikogo, kto rozumiałby autorytet i chodziłby w tym autorytecie dopóki nie nauczył się chodzić bez jedzenia przez kilka dni. Wtedy powiedział coś zdumiewającego:
– Nie mogę pościć. Za każdym razem, gdy próbuję dostaję alergicznych reakcji podobnych do astmy.

Powiedziałem mu, żartując, że oto zawsze dzwonił do mnie, aby zatroszczyć się o kogoś innego, kto miał problemy z astmą, a teraz on wspomina, że ma z tym problemy.
– Tylko wtedy, gdy poszczę – odpowiedział szybko.

Wtedy Corrine zapytała pytanie, które pojawia się często:
– Czy astma zawsze jest wywoływana przez demona?

Powiedziałem jej, że ewangelista, który mnie ‘zrekrutował’ do służby uwalniania (termin często używany do opisania zjawiska wypędzania „złych duchów” czy „demonów” wywołujących choroby) powiedział mi, kiedy pierwszy raz byłem świadkiem tego, jak to robił, gdy mu zadałem to samo pytanie:
– Nie powiedziałbym tego. Po prostu wiem, że za każdym razem, gdy wypędzę demona z osoby, która ma astmę, astma odchodzi, również.
– Z pewnością, takie jest również i moje doświadczenie – powiedziałem jej.

Przy okazji, mój przyjaciel kaznodzieja zaczął pościć i modlić się, i nauczył się chodzić i wypowiadać w olbrzymim autorytecie.

VII Otwieranie skarbnicy

раскрутка

Otwieranie skarbnicy Bożych darów 07

Cullen Brad

VII Poświęć swój czas!

Przypomnij sobie numer trzeci z listy: brak zrozumienia wiary, niezbędny do działania w duchowym autorytecie i mocy oraz brak zrozumienia sposobu stosowania jej. Opowiedzieliśmy historię o uczniach, którzy nie mogli zrobić czegoś, czego Jezus od nich oczekiwał i co oni sami spodziewali się zrobić. Ta historia znajduje się w 17 rozdziale ew. Mateusza.

Jest nieco kontrowersji wokół tego fragmentu. Biblia Króla Jakuba stwierdza wyraźnie, że Jezus powiedział, że ten rodzaj (w kontekście jak również łatwo widoczne to jest w oryginalnym języku) demona wychodzi tylko wobec osoby, która spędziła dużo czasu przygotowując się przez post i modlitwę. Niektórzy twierdzą, że ta część fragmentu została dodana później i nie ma jej w oryginale, podczas gdy inni zaprzeczają, twierdząc, że jest w oryginale i prawdopodobnie została usunięta przez tłumaczy, którzy w to nie wierzyli.

Nie zamierzam wdawać się w ten spór, lecz wiem, że każdy z kim podzieliłem się tą zasadą a kto chciał wszystkiego, co Bóg dla niego/niej ma (otworzyć skarbnicę), nigdy nie wszedł do pełnej obecności i mocy Bożego Ducha Świętego w tej dziedzinie … dopóki nie doszedł do miejsca postu, gdzie mógł przez dziesięć dni lub więcej trwać w skoncentrowanej modlitwie i poście.

Nie znam również nikogo, kto trwałby w działaniu w mocy Bożej, kto nauczył się modlić, tak jak Jezus modlił się i cyklicznie nie pościł, aby odnowić tą zdolność. Zdecydowanie wierzę w to, że to dlatego Jezus nazwał swoich uczniów grupą (bandą) renegatów – ponieważ oni rozluźnili dyscyplinę postu i modlitwy, w związku z czym nie mieli dość wiary.

Sprzeczanie się o to do niczego nie prowadzi. Nie proponuję tego jako doktryny… po prostu stwierdzam to, co ja oraz wielu innych, doświadczyło. Lecz wyskoczyliśmy za bardzo do przodu… wróćmy do anty-wiary i spójrzmy na kilka możliwych, może lepiej powiedzmy, prawdopodobnych przyczyn, które powstrzymują ludzi.

Pamiętasz mojego przyjaciela kaznodzieję? On nie uwierzył dopóki nie stał się świadkiem demonicznej manifestacji. Jego system wiary nie pozwalał na takie rzeczy dopóki tego nie zobaczył. Zazwyczaj nie pozwalam na to, aby demony manifestowały się. Wzbudza to niepotrzebną sensację, egocentryzm i odwrócenie wzroku od Boga w stronę relatywnie słabej mocy przeciwnika. Przy okazji, Jezus powiedział:

– Daje wam wszelką moc nad dziełami wroga – słowa zapisane w oryginale są lepsze i bardziej wygodny przekład dla naszego zrozumienia brzmi tak:

„autorytet nad wszelkimi negatywnymi cudami przeciwnika”. Niezmiennie, gdy ludzie widzą na podłodze zielone wymiociny (na przykład) z częściami nowotworowej narośli, to mają tendencję bardziej do zapamiętania ordynarnej manifestacji demonicznej niż chwały Bożego cudu pozbycia się raka.

Obrzydliwe? Oczywiście… wszystko, co robi przeciwnik jest obrzydliwe. Czy jednak powinniśmy patrzeć na jakieś zewnętrzne przyczyny? Pamiętasz Corrine? „O, ja kocham Pana”. Religijny duch wywołuje niewiarę, samozadowolenie i bezsilność. Jak się tam dostał? Dzięki jej „poprawnemu” religijnemu wychowaniu w „wierzącym w Biblię” kościele! Podoba ci się to czy nie, taka jest prawda.

Gdybyś był świadkiem wszelkiego rodzaju „nieuleczalnych” chorób takich jak: epilepsja, rak, cukrzyca, astma i inne przypadłości odchodzących wraz z wypędzeniem demonów… zaczął byś rozumieć, co znaczą negatywne cuda przeciwnika. Czy wierzysz, że „większy jest ten, który jest w tobie, niż ten, który jest na świecie”? Czy jesteś gotów na zablokowanie ducha anty-wiary?

Jeden z autorów Ewangelii stwierdza wyraźnie – co widać w oryginalnym języku – że Jezus nie był w stanie (dosłownie) czynić cudów w swoim rodzinnym mieście z powodu niewiary, ponieważ ludzie tam myśleli, że wszystko o nim wiedzą. Chrześcijanie, którzy współcześnie wierzą w to, że wszystko wiedzą o Jezusie nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo ograniczają Jego pracę w nich i przez nich z powodu swej niewiary. W miejscu, w którym powinny dziać się cuda, zazwyczaj nic się nie dzieje, z powodu szczerzącej się niewiary… zrodzonej i utrzymywanej przez ducha anty-wiary.

VIII Następny krok

продвижение с результатом

Otwieranie skarbnicy Bożych darów 09

Cullen Brad

IX

„Przeniesienie się do tego, co doskonałe” do doskonałości jest trochę trudne z wielu powodów. Przede wszystkim ludzką tendencją jest opieranie się zmianom. W ostatnich latach widziałem wielu mężczyzn będących na „stanowiskach pastorów” w tradycyjnych kościołach, którzy doszli do prawdy, którą w tej małej książeczce objawiamy, tylko po to, by spotkać się z tak twardym oporem ze strony żon (mniej prawdziwe, gdy mąż i żona są współ-pastorami), innych członków rodziny i członków zgromadzenia, że niestety odwrócili się od prawdy.

Poddali się procesowi racjonalizacji i samousprawiedliwienia, które w końcu służą tylko przeciwnikowi.  Wierzę, że gdyby niektórzy z nich odważnie wyszli na spotkanie prawdy i po prostu poprosili i oświadczyli Bogu, że potrzebują prowadzenia Ducha Świętego co i jak mają zrobić, to on pokazałby im w jaki sposób odpocząć w Jego obecności i mocy, aby „przejść od podstaw nauki o Chrystusie do rzeczy doskonałych” – zamiast robić wymówki i używać wyświechtanych doktryn, aby ukryć, że nadal robią to, co Pan wyraźnie powiedział, żeby nie robić… i dlaczego nie mogą robić tego, co On powiedział, że prawdziwy wierzący może i powinien robić.

Czy „przeniesienie” koniecznie oznacza opuszczenie tradycyjnego kościoła? Nie znam ogólnej odpowiedzi na to pytanie. Wiem dokładnie, że sam usłyszałem wezwanie do wyjścia. Słyszałem również wezwanie do nie osądzania i krytykowania tradycyjnego kościoła. Wiem również, że opuściłem takie sytuacje, w których mogłem i powinienem był się nauczyć lekcji, których musiałem się uczyć w nowej sytuacji. Pozostawałem czasami w sytuacjach, w których powinienem był odejść. Klucz do właściwego działania? Idź za wskazówkami Ducha Świętego. Jeśli jestem zły i zgorzkniały z powodu tego, jak ludzie potraktowali mnie i dlatego odchodzę to.. nie nauczyłem się jeszcze lekcji Ducha Świętego dla mnie. Muszę nauczyć się „uwalniać” od tego tak, abym miał wolność w słuchaniu prowadzenia Ducha Świętego, aby pozostawał w obecności i mocy Jego bez względu na to, czy pozostanę czy wyjdę. Zajmiemy się tym w późniejszym rozdziale.

Nie popełniajcie tutaj błędu. Jezus wezwał nas do kochania naszych nieprzyjaciół. Mam trudności w kochaniu mojej własnej rodziny i przyjaciół z powodu oczekiwań jakie mam wobec nich – zamiast ufać Bogu. Opuszczenia przed ukochaniem stało się powodem mojej osobistej tragedii. Pozostanie zaś, gdy Bóg pobudza do opuszczenia, tworzy wiele samozadowolenia i brak wiary. Widziałem również „domowe kościoły” które były pod wpływem tego samego ducha religijnego, który uciskał kościół, od którego się oddzielili. Spotykanie się w domach nie jest antidotum na truciznę, która podkradła się w tradycyjnym kościele, dopóki Duch Święty sam nie strzeże spotkań.

Dla tych, którzy szukają prawdy dotyczącej ich własnego życia i mają niespokojne uczucia wobec swojego zaangażowania w kościele a chcieliby mieć pewne biblijne referencje i być może historyczną perspektywę, oto one:

Niektórzy sugerują czytanie całego 17 rozdziału Księgi Objawienia, ostatniej księgi Nowego Testamentu. Badaj cały rozdział uważnie i z modlitwą – proś Ducha Świętego, aby usunął wszelkie uprzedzenia. W szczególności nie bierz się za działania na podstawie przesłania, które ja otrzymałem dopóki Duch Święty nie potwierdzi ci tego dla ciebie.

Uczeni reformacji wierzyli i pisali o tym, że Matka wszetecznic w tym fragmencie odnosi się szczególnie do Rzymsko Katolickiego Kościoła. Czy jest to tylko intelektualne podparcie dla „protestantyzmu” każdy musi znaleźć dla siebie samego. Są pewne przekonujące argumenty w szczególności oparte na pewnych symbolach znajdujące się w tym fragmencie, które są raczej zdumiewające. To, co ja zobaczyłem, gdy po raz pierwszy zacząłem przyglądać się temu rozdziałowi w modlitwie… to, słowo „matka” wszetecznic wyskoczyło na mnie ze strony. Natychmiast zobaczyłem, że jeśli Rzymsko Katolicki Kościół jest wszetecznicą, jak wielu protestanckich uczonych twierdzi, to córki… jej protestanckie owoce „córki” – były znacznie bardziej przebiegłe i bardzie zwodnicze niż matka.

Nie gwarantuję, że powyższe jest prawdziwe lub nieprawdziwe, ja tylko oferuję kamienne schody ku świadomości. Znaczący krok w mojej własnej duchowej świadomości był wynikiem pobytu na delegacji z kościoła, w którym byłem członkiem, na centralny zjazd ich denominacji. Tym razem tematem głównym było „odnowienie kościoła”.

Tego szczególnego wieczoru mówca skoncentrował się na „kościele laodycejskim” (Obj. 3: 14-21).
Mówił o potrzebie odnowienia denominacji, które może przyjść wyłącznie jako rezultat odnowienia każdego pojedynczego kościoła a to odnowienie może się zdarzyć wyłącznie wtedy, gdy poszczególni członkowie będą odnowieni. Skupił swoje uwagi na 16 wersecie i wskazał na trudności ze słowem „wypluję”, które brzmi tak, jakby Chrystus miał wypluć letnich ze swoich ust. Słowo to w oryginale dosłownie znaczy „zwymiotuję”. Zasadniczą tezą jego wystąpienia było to, że wymiotowanie jest czynnością mimowolną w przeciwieństwie do dobrowolnego „plucia.” Wskazał na to, że ludzie na Środkowym Wschodzie dobrze rozumieją to, że woda, która nie jest ani zimna, ani gorąca, lecz letnia… smakuje wstrętnie i często wywołuje mdłości.  Jaskrawość z jaką zobaczyłem letniość swoich religijnych doświadczeń spowodowała wielkie poruszenie. Gdy mówca zaczął skupiać się na Obj. 3.20, wskazał na to, że ten fragment miał na celu wstrząśnięcie letnich z ich samozadowolenia, lecz niestety był używany niemal wyłącznie przez ewangelistów do wywoływania „decyzji dla Chrystusa”.

Gdy kaznodzieja jeszcze mówił, zacząłem sobie wyobrażać jak wracam do mojego pokoju hotelowego i widzę siebie jak klęczę przy łóżku i zapraszam Jezusa Chrystusa, aby przejął kontrolę nad moim życiem, ku odnowieniu. I wtedy, spadło to na mnie,… Jezus jest ten sam, wczoraj, dzisiaj, na zawsze… On jest ze mną tutaj i nie muszę czekać na później. Cicho wyznałem Mu moją potrzebę i prosiłem, aby przyszedł i przejął kontrolę nad moim życiem całkowicie, w każdej dziedzinie.

Od tego wieczoru ponad trzydzieści lat temu aż do teraz… jestem głęboko poruszony w mym duchu tym, że Jezus Chrystus jest zawsze dostępny dla mnie ku przebudzeniu. Jezus Chrystus przychodzi do mnie teraz, z mocą i siłą tak, że nie piszę tego jako jakieś intelektualne ćwiczenie, lecz jestem otwarty na obecność Ducha Świętego i moc, która wywiera wpływ na wszystkich czytelników otwartych na przyjęcie kierunku od Niego… i na ciebie.

Jedną z wielu przyczyn, dla których nie „posuwamy się ku doskonałości” jest samo słowo. Tłumaczone jako „doskonałość” w oryginale jest również różnie tłumaczone w innych miejscach jako „zupełność” i „zbawienie” w zależności od kontekstu. Jest to greckie słowo „sozo”. Zapytałem greckiego właściciela sklepu spożywczego w południowej dzielnicy San Francisco, co oznacza to słowo. Ten człowiek był również rybakiem i łowił większość ryb, które sprzedawał w sklepie. Powiedział mi, że to słowo używa się gdy naprawa łodzi jest skończona. Oznacza to ponownie złączone, skończone. W ciężko akcentowanym angielskim powiedział, łącząc ze sobą płasko ręce:
– rozdzielone i ponownie złączone – sozo!

Później w nocy zobaczyłem to wyraźnie. Oddzielony od i ponownie połączony z Bogiem! Nasze słowo „zbawienie”, „doskonałość” i „zupełność” nawet w części nie oddaje istoty. Opowiadanie komuś o tym, że jest grzesznikiem i musi zostać „zbawiony (sozo) ze swoich grzechów” przez wiarę w Jezusa Chrystusa nawet w najmniejszym stopniu nie oddaje faktu, że Jezus Chrystus chce wejść do naszego życia, tak abyśmy mogli być połączeni ponownie z Ojcem! Zajmiemy się kilkoma słowami, które całkowicie zmienią naszą świadomość, lecz wcześniej spójrzmy na to, kogo i co zapraszamy, abyśmy mogli żyć naszym życiem w obecności i mocy Bożego Ducha Świętego.

Gdy sam zacząłem rozumieć w jaki sposób i dlaczego religijna tradycja okradła nas z naszego dziedzictwa zacząłem zadawać zebranym grupom dwa pytania:
1) Kim jest Jezus Chrystus?
2) Gdzie Jezus Chrystus jest obecnie?

Tradycjonalistyczny chrześcijanin odpowie:
1) Synem Boga.
2) Po prawicy Bożej.

Te odpowiedzi nie są błędne, lecz niekompletne! Z mojego doświadczenia wynika, że zanim ktokolwiek może zacząć działać w obecności, mocy i autorytecie Bożego Ducha Świętego, najpierw musi zrozumieć kim Jezus Chrystus jest, co On zrobił w preegzystencji.. oraz gdzie jest TERAZ.

Autorzy dwóch ksiąg Nowego Testamentu, zarówno Ewangelii wg. Jana jak i listu do Kolosan wierzyli i napisali, że historyczna postać określana jako Jezus Chrystus był, zanim stał się człowiekiem, Duchem, który stworzył wszechświat i wszystko, co w nim.  Powtórz to kilka razy i niech zacznie to przenikać twój umysł: „Jezus Chrystus jest Stworzycielem wszechświata i wszystkiego, co w nim jest.
W następnych rozdziałach będziemy przyglądać się temu, jak modlić się w taki sam sposób jak Jezus modlił się. Nauczanie oparte na słowach Jezusa: „O cokolwiek poprosicie w imieniu moim, tylko wierzcie, że stanie się wam, a otrzymacie” sprawiło, że miliony chrześcijan kończy swoje wyświechtane modlitwy słowami: „w imieniu Jezusa, amen.”

W tym fragmencie słowo tłumaczone z oryginalnego języka jako „IMIĘ” literalnie oznacza: „charakter i autorytet (władza)”. Zapytajmy więc, jaki jest autorytet (jaka jest władza) Jezusa Chrystusa? On jest Stworzycielem Wszechświata! Jaki jest charakter Jezusa Chrystusa? On pragnął wyłącznie wypełniania woli Swojego Ojca niebieskiego!  Czy zaczynamy już widzieć coś tutaj? Gdy ja „modlę” się w imieniu Jezusa Chrystusa, rozumiem i wiem, że to się stanie… modlę się jak Stworzyciel Wszechświata… chcąc wyłącznie Bożej woli i niczego innego i wypowiadam (powołuję) to istnienia!

Kim jest Jezus Chrystus?
Kol. 1:15-19 (BW)
On jest obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym wszelkiego stworzenia, Ponieważ w nim zostało stworzone wszystko, co jest na niebie i na ziemi, rzeczy widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania, czy nadziemskie władze, czy zwierzchności; wszystko przez niego i dla niego zostało stworzone.
On też jest przed wszystkimi rzeczami i wszystko na nim jest ugruntowane,
On także jest Głową Ciała, Kościoła; On jest początkiem, pierworodnym z umarłych, aby we wszystkim był pierwszy, Ponieważ upodobał sobie Bóg, żeby w nim zamieszkała cała pełnia boskości.
A następnie, gdzie On jest…. „Chrystus w was!” (Kol. 1:27)

Płacąc rachunek w kasie w supermarkecie zostałem zapytany przez młodą kasjerkę:
– Jak się Pan dzisiaj ma, proszę pana?
– Doskonale – powiedziałem – a pani?
– Proszę nie pytać – powiedziała marszcząc się.
– Dlaczego? – zareagowałem.
– Powiem panu coś: z pewnością nie jest doskonale!

Bez zastanowienie wyrzuciłem z siebie:
– O, a kto mieszka wewnątrz, w pani?

Wyprostowała swoje ramiona i spojrzała mi prosto w oczy, po czym powiedziała:
– Jezus Chrystus!
– A – powiedziałem mierząc jej wzrok wprost – to dlaczego nie pozwala pani Jemu mówić?
– O – rzekła ze zdziwieniem na twarzy – więc o to panu chodzi!

Poszła za mną do drzwi powtarzając:
– Tak się cieszę, że pan przyszedł, dziękuję bardzo, że się pan tym ze mną podzielił!

Jak to jest, że pozwalamy przeciwnikowi myśleć za nas, zamiast Stworzycielowi, który jest w nas? Kto mieszka we mnie? Jezus Chrystus mieszka we mnie. Jezus Chrystus jest największy, jest Stworzycielem, jest doskonały. Oddaj się temu, aby to On mógł wypowiadać prawdę twoimi ustami. Następnym razem, gdy ktoś zapyta cię jak się masz, powiedz: „doskonale”. Nie jest to jakieś wytarte religijna zawracanie głowy, to duchowy dynamit, niech to przeniknie twojego ducha i odnowi twój umysł!
W następnym rozdziale będziemy przyglądać się różnym sposobom wprowadzania biblijnego nakazu, aby „wszystko poddawać w posłuszeństwo Chrystusowi” po to, aby odnowić nasze umysły. Lecz najpierw zacznijmy rozumieć to, że gdy zapraszamy Jezusa Chrystusa do naszego życia, to jest w nas Stworzyciel Wszechświat i wszystkiego, co w nim.

Cytowany werset (Kol 1,27) nie jest jedynym miejscem w Biblii, gdzie można to znaleźć, lecz nie musimy zapamiętywać dwudziestu różnych wersetów, aby uchwycić się tej prawdy. Czy powiedziałeś Mu, że chcesz by zapanował nad twoim fizycznym życiem, aby przyszedł i odmienił cię całkowicie?
On mów: „Zaprawdę powiadam wam, oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim miał intymną społeczność, tak jak przyjaciele, którzy wspólnie jedzą posiłek”. Jest to prawda mało znana przestarzałym tłumaczeniom i tradycji.

Jezu Chryste, przyjdź do mojego życia teraz. Ochrzcij (zanurz) mnie ponownie w Bożym Duchu Świętym, usuń wszelkie moje założone z góry pojęcia o Tobie i tego, co to znaczy całkowite przejęcie przez Ciebie kontroli nad moim życiem. Chcę Bożego Ducha Świętego, aby panował nad każdą dziedziną mojego życia.

Jako wstęp do następnego rozdziału „Odnawianie umysłu”. Jedna z najpotężniejszych rzeczy, jakich potrzebujemy, aby zmienić skupienie naszej uwagi z rzeczywistości fizycznej (widzialnej) na duchową (niewidzialną) jest zrozumienie tego, co rzeczywiście znaczy słowo „prosić” w miejscach, gdzie Jezus nauczał na temat modlitwy. Jest ono tłumaczone ze słowa, które oznacza zuchwałe domaganie się, bez respektu. Nasze religijne uwarunkowanie i niewłaściwe tłumaczenia uniemożliwiają nam pójście za tym, co Jezus rzeczywiście powiedział, abyśmy robili. Przejdźmy do następnego rozdziału i zacznijmy proces przemiany w życie życiem w Jego mocy i obecności przez proste posłuszeństwo temu, czego On sam nauczał. Gotowi?

deeo.ru

Otwieranie skarbnicy Bożych darów 08

Cullen Brad

VIII

Następny krok

Jeśli zrozumiemy w jaki sposób duch anty-wiary przejął kontrolę nad tak znacznym obszarem naszego umysłu, zaczniemy chronić się przed przyszłymi szturmami tego zdradzieckiego ducha.  Wraz z moim przyjacielem i partnerem biznesowym podróżowaliśmy ostatnio kilka godzin samochodem dzieląc się naszymi doświadczeniami. Gdy opowiadaliśmy sobie rzeczy z rzeczywistości, którą ludzie zwykle nazywają jako cuda i nadnaturalność, był to czas odnawiający wiarę nas obu.
Przez chwilę rozmawialiśmy o tym, że część z tych historii byłaby nie do uwierzenia dla wielu ludzi, a szczególnie przez tych, którzy nazywają siebie sami „wierzącymi” i regularnie uczęszczającymi do kościoła według współczesnej tradycji i znaczenia tego terminu.

Dlaczego podnieśliśmy tą sprawę w taki sposób? Zawsze zdumiewa mnie to, że ludzie, którzy myślą, że mają wiarę i wierzą w Boga wynajdują najbardziej zwariowane wymówki, aby nie podjąć kroków ku zwiększeniu swej wiary. Wiary w tym sensie w jakim używamy tego słowa tj., tak jak Jezus używał tego słowa, aby wyjaśnić uczniom dlaczego nie byli w stanie wypędzić demona powodującego ataki podobne do padaczki. Odczuwam potrzebę małej dygresji w tym miejscu, aby podkreślić jego słowa.

Nawet stosowany przeze mnie opis tego, na co wielu uczonych upiera się, że chorobą chłopca była epilepsja, ma swoje powody w religijnej reakcji. Pisałem artykuł dla organizacji misyjnej na temat wiary i Mat 17 i odniosłem się do wydarzenia, w którym uczniowie Jezusa nie mogli wypędzić demona powodującego epilepsję. Wydawca przyszedł do mnie i powiedział:
– Bracie, nie możemy tego puścić w takim stanie jak jest teraz… w naszej organizacji mamy około 300 misjonarzy z epilepsją.

Ku mojemu zdumieniu zamierzał wyciąć cały artykuł! Dalej wyjaśnił mi, że jest to bardzo drażliwy temat w organizacji ponieważ epileptycy są zwyczajowo odsuwani od służby misyjnej w większości chrześcijańskich organizacji głównego nurtu chrześcijaństwa. Ta szczególna organizacja stała się niebem dla wszystkich cierpiących na epilepsję… i oni zdecydowanie sprzeciwiają się poglądowi, jakoby ta choroba była wywoływana przez demony. Zrozumiałe? Oczywiście.

Rozwiązanie tego problemu było łatwe, po prostu zmieniłem słowo „epilepsja” na słowo użyte przez tłumaczy Biblii Króla Jakuba… lunatyk (uwaga: inni tłumacze, co godne uwagi również Nowa Wersja Biblii Króla Jakuba używają słowa „epilepsja”). Podobnie jak w przypadku „Corinne”, gdy zapytała czy wierzę, że astma zawsze jest wywoływana przez demona, czy wierzę lub sugeruję, że epilepsja zawsze jest wywoływana przez demona? Absolutnie nie! Lecz zgodne z moim doświadczeniem jest to, że za każdym razem, gdy demon zostaje wypędzony z epileptyka… epilepsja odchodzi również!

Chcę tutaj szczególnie podkreślić mój punkt widzenia. Argumentowałem w rozmowie z wydawcą, że pozostawienie słowa „epilepsja” wraz z przypisem, który jasno stwierdzi, że jest to słowo w oryginale znaczące kogoś będącego pod wpływem cykli księżycowych, może sprawić, że ktoś z tych trzystu misjonarzy, którzy są dotknięci problemem, może zobaczyć, że jest bardzo prosta przyczyna tej choroby i proste lekarstwo na ich problem dzięki czemu zostaną „uwolnieni”.

Mógłbym (lecz nie chcę) podawać przykład za przykładem tego samego problemu. Religia staje się miejscem schronienia dla demonicznej aktywności. Często pod płaszczykiem etykiety: „My nie chcemy obrażać jakiejś szczególnej grupy ludzi”, a anty-wiara zdobywa warownie. Zatem, w taki właśnie sposób doszedłem do używania terminu „podobne do epileptycznych ataki” – po prostu po to, aby nie wdawać się w kłótnię na temat tłumaczeń i oskarżeń, że obrażam epileptyków.

Zostałem przez przyjaciela przedstawiony pewnemu bardzo skutecznemu biznesmenowi, którego nazwiemy sobie „Marvin”. Marvin zaczął towarzyszyć kilku z nas w czasie naszych wizyt. Jakieś trzy dni po raczej dramatycznym wydarzeniu w wielkim uniwersyteckim szpitalu, gdzie piętnastoletnia dziewczyna została „uwolniona” od powracającej, osłabiającej choroby, której lekarze nie byli w stanie zdiagnozować (teraz, około sześć lat później, nadal jest wolna i jest misyjnym lekarzem na Pacyfiku), Marvin zadzwonił do mnie do biura z prośbą czy mógłby się ze mną spotkać.
Zdecydowaliśmy się na pobliską restaurację a ja zabrałem ze sobą mojego partnera biznesowego, który również był wtedy w szpitalu. Czułem, że Marvin jest gotów na przełom i myślałem, że będzie dobrze jeśli mój partner pójdzie ze mną.

Gdy spotkaliśmy się, Marvin był bardzo poważny. Wyjaśniłem, że czuję iż wiem dlaczego chciał się ze mną spotkać. Był zdumiony wyjaśnieniu jakie podałem.

Wyraził to w taki sposób:
– Czuję się jak widz siedzący na sportowym stadionie i oglądający jak wszyscy inni biorą udział w grze, podczas gdy ja oglądam akcję.
Przyglądam się wam jak robicie te rzeczy, których ja nie mogę robić i nie rozumiem dlaczego nie mogę.
– Marvin – powiedziałem – zamierzam powiedzieć ci coś, co prawdopodobnie wprawi cię w szok, lecz wierzę, że jesteś gotowy, aby to usłyszeć. Czy chcesz Bożej woli w twoim życiu, bez względu na koszt?
– Absolutnie tak, tak, tak! – to była jego natychmiastowa i dobitna odpowiedź.
– Powiem ci dlaczego jesteś widzem, a nie uczestnikiem. Znajdujesz się pod przykryciem… kogoś, kto ma autorytet nad twoim życiem i kto nie wierzy w to, co widziałeś na własne oczy i co wiesz, że jest realne, że pochodzi do Boga. Ta osoba również jest pod przykryciem duchowego autorytetu. On nie zdaje sobie sprawy z tego, że ostatecznie jest pod przywództwem religijnego i niewierzącego ducha. Oto co otrzymałem, gdy modliłem się w drodze tutaj

Mój towarzysz przytakiwał głową, ponieważ podzieliłem się tym z nim już wcześniej i powiedziałem, że to będzie przedmiotem rozmowy. Mówiłem dalej:
– Jezus odnosił się do nas wszystkich jako owiec a o sobie mówił, że jest jedynym prawdziwym i prawym pasterzem. Powiedział też, że wszyscy inni pasterze są „uzurpatorami”, które to słowo oznacza tych, którzy biorą autorytet i moc, która im się prawnie nie należy. Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że słowo „pastor” pochodzi od „pasterzowania” i oznacza tego, który dogląda trzody na pastwisku, innymi słowy jest pasterzem.

Marvin przyniósł z sobą Biblię i poprosiłem go więc, aby otworzył na 23 rozdziale Ew. wg. Mateusza. Wskazałem mu na fragment, który chciałem aby przeczytał, a następnie poprosiłem go, aby posłuchał interpretacji jaką, jak wierzę, Bóg dał. Niech modlił się o to, aby zobaczył czy to jest prawda.
Powiedziałem:

– Jezus mówi tutaj, że wszyscy mamy być równi… w tym samym sensie w jakim bracia są równi i wszyscy z nas mamy usługiwać sobie nawzajem w tej równości. Nie mamy odnosić się do kogokolwiek jako duchowego ojca, ponieważ jest tylko jeden Ojciec w duchowej rzeczywistości… i tylko jeden Nauczyciel, „Chrystus”, i abyśmy nie pozwalali nikomu odnosić się do nas jakimkolwiek tytułem, który sugeruje duchowy autorytet i zwierzchność.

UWAGA: O ile staram się unikać zarzucania tej drobnej pracy obszernymi fragmentami Pisma, czuję, że w tym miejscu musze zrobić dygresję. Niezmiennie na seminariach i w warunkach konferencyjnych jeden lub więcej profesjonalnych duchownych z pośród uczestników podnosi fakt, że Paweł odnosił się do siebie wobec młodego Tymoteusza jako jego „duchowy ojciec”. Pytanie, które zazwyczaj zadaję jako pierwsze brzmi: „Dlaczego teraz mówicie o tym?” Zazwyczaj wybucha gorliwa dyskusja, w której często duchowni sami są zdumieni tym, że łapią się sami na tym, że sami usprawiedliwiają swoją pozycję. Podczas jednej z wieczornych sesji, jeden z duchownych stał się tak destrukcyjny, że nie można było dalej kontynuować.

Około rok później wpadliśmy na siebie w jednym z bardzo ruchliwych centrów handlowych. Krzyknął:
– Cieszę się, że wpadłem na ciebie, masz minutkę?

Gdy usiedliśmy na względnie spokojnej ławce, powiedział:
– Chciałem poprosić cię o przebaczenie za moje zachowanie tamtego wieczora.

Zapytałem go dlaczego i wyjaśniłem, że nigdy nic przeciwko niemu nie miałem, a on powiedział:
– Jakieś sześć tygodni temu wyszedłem z kościoła i założyłem społeczność domową, gdzie kładziemy nacisk tylko na przywództwo Bożego Ducha Świętego. Chciałem cię od tej pory zobaczyć i zaprosić z jedną z twoich prezentacji. Bóg pokazał mi, że rzeczywiście byłem pod kontrolą religijnego ducha.
Po czym zadał mi zdumiewające pytanie:
– Czy jesteś przekonany, że ten sam rodzaj ducha chce przejąć kontrolę nad grupami domowymi?
Zapewniłem go, że mam również takie doświadczenia. Przeprowadziliśmy bardzo interesującą dyskusję na temat rzeczy, które robiły grupy, w których był zaangażowany, aby upewnić się, że ten duch nie buduje ponownie warowni.

– Marvin, odnosisz się do pewnego mężczyzny jako „Pastora” – prawda?

Marvin szybko potwierdził, że tak jest.
– Chcę ci coś zasugerować, lecz musisz to rozważyć bardzo ostrożnie i nie zgodzić się tak po prostu zrobić to, dopóki nie będzie to Bożą wolą, w porządku? – Marvin po prostu pokiwał głową ponownie.
– Sugeruję ci po prostu powiedzieć Jezusowi Chrystusowi, że chcesz, aby był twoim jednym i jedynym pastorem i że chcesz, aby Bóg był twoim jedynym Ojcem w duchowych sprawach.

Byliśmy na stoisku w tłumnej restauracji. Marvin przyglądał się mnie i mojemu towarzyszowi przez kilka sekund, po czym zamknął oczy i powiedział (trochę za głośno jak dla mnie )
– Jezu Chryste, chcę abyś był moim pastorem, Boże, mój Ojcze niebieski, ty jesteś moim jedynym Ojcem – po czym otworzył oczy, spojrzał na nas i zapytał podekscytowany:
– Czuliście to? To było tak, jakby koc został zerwany z mojej głowy!

Zaśmialiśmy się i zapewnili, że nie czuliśmy niczego, lecz on z pewnością tak.
– Jak teraz będę nazywał John’a? – zapytał.
– Kto to jest John? – zapytałem, nie łapiąc jeszcze, o co chodzi.

– John jest pastorem, o.., uh…, ee, liderem kościoła, do którego uczęszczam.
– Dlaczego nie miałbyś do niego mówić po prostu John?
– Niesamowite – mówił Marvin potrząsając głową – wyraźnie widzę, że nigdy więcej nie nazwę go „pasotr John”. Muszę się z nim zobaczyć i powiedzieć mu o tym, co mi się przydarzyło.

Później Marvin opowiedział nam zadziwiającą historię. John był pastorem największego kościoła znanej denominacji w mieście. John zrezygnował z kościoła i powiedział swojemu zgromadzeni, że Marvin miał przeżycie z Bogiem, dzięki czemu zrozumiał coś, o czym Jezus nauczał i czemu, jak odczuł, musi być posłuszny. Marvin i John zaczęli pościć i modlić się razem, zaczęli zakładać grupy uwielbienia, które szczególny nacisk kładły na to, że jedynym Nauczycielem i Liderem jest Boży Duch Święty. Jakiś miesiąc później Marvin zaprosił mnie na lunch. Powiedział mi, że Bóg działa w jego życiu w sposób w jaki nigdy wcześniej by nie uwierzył, że jest to możliwe. Powiedział mi, że właśnie poprzedniego dnia jego sekretarka przyszła do niego i powiedziała, że jest bardzo chora i musi iść do domu. Opowiadał, że zapytał się jej czy nie wolałaby raczej chce być zdrowa i pracować. Odpowiedziała mu, że woli być zdrowa i pracować, lecz jest zbyt chora.
Położył rękę na jej brzuchu i powiedział:
– W imieniu Jezusa Chrystusa bądź zdrowa!
Popatrzyła na niego zdziwiona i zapytała:
– Co zrobiłeś?

Powiedział z uśmiechem na twarzy:
– Natychmiast zacząłem się bać, że będę oskarżony o napastowanie seksualne… zapytałem jej, o co jej chodzi… Powiedziała, że była bardzo słaba i miała nudności, czuła, że miała gorączkę a teraz czuje się tak dobrze jak nigdy dotąd w swoim życiu.

– Takie rzeczy zdarzają mi się teraz ciągle i po prostu pomyślałem, że Bóg mówi mi, aby cię zachęcić abyś trwał, robił to, co robisz, abyś pozwalał Mu pracować przez ciebie, nie zatrzymuj strumienia ze względu na sprzeciw. John powiedział, że to dziwne, że kościół nie powstał i nie ukrzyżował cię! Zaśmiałem się, lecz on upewnił mnie, że John mówił poważnie.

Dalej Marvin opowiedział mi, że John był bardzo krytykowany przez denominację i członków swojego poprzedniego zboru za odejście, szczególnie, że odeszło z nimi kilku innych członków. Marvin był „starszym” i największym dawcą w kościele.

Czy John i Marvin mogli odejść w taki sposób, który nie spowodowałby tyle zniszczenia? Prawdopodobnie, lecz Marvin zapewnił mnie, że zrobili to, co zrobili w posłuszeństwie dla Ducha Świętego.  Wierzę, że Bóg mówi mi, aby nie czynić żadnych osądów na temat zorganizowanych kościołów. Czuję, że jestem zobowiązany do udzielania pomocy tym, którzy „mają uszy ku słuchaniu” i zrozumieniu czegoś.

Jeśli chodzi o hierarchię w zorganizowanym chrześcijaństwie, to:
Paweł swoim liście do grupy wierzących w Efezie (4:4 i dalej) pisze: „Jedno ciało i jeden Duch, jak też powołani jesteście do jednej nadziei, która należy do waszego powołania; Jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest; Jeden Bóg i Ojciec wszystkich, który jest ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich. A każdemu z nas dana została łaska według miary daru Chrystusowego….
I werset 11: I On ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami

To, co Bóg mi pokazał (a ty masz swobodę uwierzyć lub odrzucić Jego przesłanie) na temat „pięciorakiej służby w Duchu Świętym” to fakt, że zostały one odwrócone przez hierarchiczną organizację, co stłumiło przepływ i moc Bożego Ducha Świętego.  Ci, na których obecnie spoczywa apostolski płaszcz jak na prorokach, ewangelistach, pastorach i nauczycielach mają działać w obecności i mocy Bożego Ducha Świętego w Ciele Chrystusa nie z pozycji władzy i wyższości, lecz „z wszelką pokorą i łagodnością, z cierpliwością, znosząc jedni drugich w miłości Starając się zachować jedność Ducha w spójni pokoju” (Ef. 4.2-3).

Krótka uwaga na temat „cierpliwości” z powyższego wersetu. Oryginalny język i kontekst w jasny sposób pokazuje, że chodzi o zaangażowanie w szeroką walkę z duchowymi jednostkami. To dlatego niektórzy bardziej wolą wybrać termin „walka duchowa” niż „służba uwalniania”, aby przedstawić działalność pozbywania się aktywności demonicznej. Innymi słowy Pismo, które dało życie tej „pięciorakiej służbie” jest również w doskonałej zgodności z tym, co Jezus powiedział w ew. Mateusza 23, lecz religijna tradycja i błędne interpretacje powstały, aby zadusić działanie pięciorakiej służby poprzez stworzoną przez ludzi hierarchię.

Gdy Marvin został uwolniony od związania jakim jest trwanie „pod przykryciem pastora” został też uwolniony do obserwowania służby Ducha Świętego przez niego w cudownych dziełach, uzdrowieniach i ewangelizacji, podczas gdy John został uwolniony do apostolskiej roli i wizji zakładania kościołów domowych. Czy mogliby działać w tej mocy w swoich poprzednich, denominacyjnych kościołach? Wątpliwe. Choć wydaje się, że istnieje duża możliwość, że nauczyliby się tego, czego powinni byli obaj się nauczyć w tych kościołach, lecz później zostaliby z nich usunięci. Inni bez wątpliwości uczą się tego, co powinni pozostając tam. W między czasie nie możemy ani odrzucać ani uciekać od prawdy.

Przypominam sobie pastora, który przyszedł do mnie na konferencji misyjnej, na której przemawiałem, i który powiedział do mnie tak:
– Naprawdę chciałbym, abyś przyjechał do mnie do kościoła i mówił, lecz moi ludzie nie są jeszcze gotowi na pewne rzeczy, które masz do powiedzenia.

Tu właśnie leży problem w dużym skrócie. „Jego ludzie” byli pod jego ochronnym przykryciem. Z drugiej strony, pewni ludzie mogą wymagać takiej ochrony. Nie do mnie należy osądzenie, lecz każdy z nas musi się poddać osobiście w miłości jedni drugim i uczyć się nie zgadzać się w miłości i oddzielać się, podobnie jak apostołowie musieli nauczyć się tej samej lekcji.

A w końcu, na zamknięcie tego rozdziału, wyzwanie: Hebr. 5:12-14; 6.1
(BT).

Gdy bowiem ze względu na czas powinniście być nauczycielami, sami potrzebujecie kogoś, kto by was pouczył o pierwszych prawdach słów Bożych, i mleka wam potrzeba, a nie stałego pokarmu. Każdy, który pije /tylko/ mleko, nieświadom jest nauki o sprawiedliwości, ponieważ jest niemowlęciem. Przeciwnie, stały pokarm jest właściwy dla dorosłych, którzy przez ćwiczenie mają władze umysłu udoskonalone do rozróżniania dobra i zła. Dlatego pominąwszy podstawowe nauki o Chrystusie przenieśmy się do tego, co doskonałe .

IX

разработка и продвижение сайтов москва

Otwieranie skarbnicy Bożych darów 10

Cullen Brad

X

Odnawianie umysłu

Jezus przekazał nam ilustrację tego, w jaki sposób się modlić. W Biblii

Króla Jakuba jest tak:

Łuk. 11:5-13 (BW)

Któż z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy powie mu: Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, Albowiem przyjaciel mój przybył do mnie, będąc w podróży, a nie mam mu co podać. A tamten z mieszkania odpowie mu: Nie naprzykrzaj mi się, drzwi już są zamknięte, dzieci moje są ze mną w łóżku, nie mogę wstać i dać ci. (?)

Powiadam wam, jeśli nawet nie dlatego wstanie i da mu, że jest jego przyjacielem, to dla natręctwa jego wstanie i da mu, ile potrzebuje. A Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje, a kto szuka, znajduje, a kto kołacze, temu otworzą. Gdzież jest taki ojciec pośród was, który, gdy syn będzie go prosił o chleb, da mu kamień? Albo gdy będzie go prosił o rybę, da mu zamiast ryby węża? Albo gdy będzie go prosił o jajo, da mu skorpiona? Jeśli więc wy, którzy jesteście źli, umiecie dobre dary dawać dzieciom swoim, o ileż bardziej Ojciec niebieski da Ducha Świętego tym, którzy go proszą.

Słowo przetłumaczone jako „natręctwo” w oryginalnym języku oznaczało „zuchwałość” i brak szacunku, a czas użyty (w oryginale) sugeruje stałe powtarzanie, stale i znowu i wciąż…tj., wytrwale. Pamiętaj również, że słowo tłumaczone jako „prosić” literalnie oznacza domagać się bez okazania szacunku lub respektu.

Oto ta historia we współczesnym języku:

O północy przyjeżdża przyjaciel.  Prosta i wyraźna metafora nieoczekiwanego problemu, który pojawia się w naszym życiu.  Nie mamy czym go nakarmić.  To metafora tego, że nie mamy żadnego rozwiązania tego problemu.  Idziemy z naszym problemem do sąsiada, w tym przypadku, do dobrego przyjaciela – przyjaciela tak dobrego, że wiemy o tym, że możemy pukać do jego drzwi nawet w środku nocy wtedy, gdy on i cała jego rodzina już śpią.

Początkowo jest tak, jakby kazano nam odejść… odmowa. Pomimo tego, że jest to dobry przyjaciel (oczywista metafora Boga) nie daje nam tego, czego potrzebujemy. A jednak z powodu naszego uporczywego, zuchwałego domagania się, całkowicie bez szacunku dla naszej względnej pozycji, On ostatecznie daje nam rozwiązanie.

Jezus podkreślił takie rozumienie „modlitwy” przez to, że powtórzył je z naciskiem (11:9):  „A Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam – czyli zuchwale i uporczywie domagajcie się, a otrzymacie to, czego się zuchwale i uporczywie domagacie. Róbcie to tak długo, aż w waszej fizycznej rzeczywistości stanie się to jako rzecz dokonana. Stukajcie do Bożych „drzwi” stale i nie przestawajcie, dopóki nie zostanie wykonane.”

Jeszcze dalej Jezus nie pozostawia tego jako pojedyncze potwierdzenie, mówi dalej:

„Każdy, kto uporczywie domaga się i stuka dopóki problem nie zostanie rozwiązany, otrzyma rozwiązanie problemu na płaszczyźnie fizycznej, gdzie będzie mógł je zobaczyć.

Musimy się tutaj zatrzymać na chwilę, aby coś zobaczyć. Gramatyczna struktura czy składnia oryginalnego języka nie pozostawia najmniejszych wątpliwości dla tych, którzy wymagają tłumaczenia dosłownego – słowo w słowo, lub słowo po słowie na język angielski. Jest to wymaganie, które tworzy wypaczenie dla mówiących językiem angielskim i powoduje, że ginie siła uderzenia słów oryginału.

Weźmy na przykład tytuł starego filmu: „Throw your mother from the train a kiss”. Dla osoby mówiącej tylko językiem angielskim jest to bardzo humorystyczne zdanie

(Przyp. tłum: to zdanie dosłownie trzeba by było przetłumaczyć: „Rzuć swoją matkę z pociągu, całus”). Jest tak ze względu na widocznie niewłaściwy porządek wyrazów. Dla większości ludzi, dla których angielski jest drugim językiem ten humor ginie. Sam tytuł, jak mi powiedziano, pochodzi z dawnego j. węgierskiego, który zasadniczo może być przetłumaczony na angielski tak: „Zanim udasz się w podróż nie zapomnij przekazać matce wyrazów szacunku i uczucia, aby wiedziała, że ją kochasz” (coś w tym rodzaju). Europejczyk, który mówi po angielskim jako językiem dodatkowym, choć mówi nim biegle, nie musi przechodzić przez całe „kołowanie”, które robi Amerykanin, aby właściwie przetłumaczyć zdanie: „Throw your mother from the train a kiss”. Każda inna osoba, nie wychowana w anglojęzycznej kulturze traci humor płynący z tego zdania, ponieważ struktura zdania wydaje się być całkiem właściwa i nie jest niczym szczególnym.

Aby podkreślić istotę bądźmy nieco szyderczy przez chwilę. Jeśli jestem osobą o legalistycznych tendencjach i wymagam od siebie ścisłego przestrzegania bardziej „litery” niż ducha to… zobaczmy, co się dzieje. Jeśli powiedzenie: „Throw your mother from the train a kiss” jest mi przekazane jako zasada mojego życia, to następują taki scenariusz. Jestem w pociągu, widzę swoją matkę, która, jak mi się wydaje, nie może mnie pożegnać i stojąc na peronie macha do mnie ręką. Zeskakuję z pociągu, podbiegam do niej, łapię ją i wciągam do pociągu. Następnie zrzucam ją z pociągu, podbiegam do niej i całuję jej połamane, broczące krwią ciało, po czym wskakuję do pociągu, aby udać się w moją podróż. Cały czas mając przekonanie, że to, co robię, w sposób doskonały spełnia wymagania oddania czci i traktowania z honorem mojej matki. Śmieszne? Oczywiście. Czy wystarczająco śmieszne, abyśmy mogli zobaczyć, że dokładnie tak samo dzieje się z nami, gdy trzymamy się uparcie tradycji powstałych z archaicznych tłumaczeń Biblii? Mam nadzieję, że tak.

Jezus przekazał swoje polecenia nie tylko w alegorycznym i metaforycznym opisie, lecz przy pomocy długich, obrazowych historii, które nie trafiają do współczesnych wzorców kulturowych Amerykan. Co więcej, budowa zdań aramejskich i hebrajskiego języka, którym mówiono, oraz greki, którą posługiwali się autorzy Ewangelii, mówią nam tak: „Throw your mother from the train a kiss”. Tłumaczenie słowo w słowo całkowicie tego nie oddaje. Co więcej istota tej alegorii w grece i aramejskim pojawia się na końcu, zaś w j. angielskim (polskim również) powinien być na początku.

Cały fragment ginie z powodu kilku oczywistych przyczyn. „Oczywiste”, jeśli zaczniesz myśleć w świetle trudności związanych z przenoszeniem myśli z jednego języka na drugi. Jest to szczególnie prawdziwe jeśli zlekceważymy kulturowe i myślowe wzorce dawnych czasów.

Istotą tego fragmentu we współczesnym języku mogłoby być zdanie:

„Jeśli potrzebujesz Bożego Ducha Świętego do pomocy…. oto jak się o to wystarać”.

Ani słowa na temat „szukania, pukania i pytania”, zaledwie w narracji widzisz wymienionego Ducha Świętego. Ponieważ jeszcze tam nie dotarliśmy! A jesteśmy dopiero w dwóch trzecich fragmentu! Mamy trochę ważnych rzeczy do omówienia, zanim tam dojdziemy.

Zatem Jezus mówi nam, abyśmy byli wytrwali i domagali się rozwiązania naszego problemu. Już wskazałem na fakt, że rozwiązaniem jakie Pan daje jest rezygnacja z poszukiwania rozwiązania przy pomocy naszych ograniczonych umysłów, a zaangażowanie Bożego Ducha. Spójrzmy teraz na to, co Pan mówi na temat sposobu zaangażowania Ducha zamiast umysłu.

Gdzież jest taki ojciec pośród was, który, gdy syn będzie go prosił o chleb, da mu kamień? Albo gdy będzie go prosił o rybę, da mu zamiast ryby węża? Albo gdy będzie go prosił o jajo, da mu skorpiona? Jeśli więc wy, którzy jesteście źli, umiecie dobre dary dawać dzieciom swoim, o ileż bardziej Ojciec niebieski da Ducha Świętego tym, którzy go proszą”.

Słowo „Ojciec” użyte tutaj przez Jezusa na określenie Boga jest bardzo osobistym, intymnym słowem, nie mającym nic wspólnego z szacunkiem. W amerykańskim byłoby to „daddy” – „tatusiu” jest dokładnym i właściwym tłumaczeniem, a może nawet „papa” – jeśli to słowo jest wygodne. Mówimy o intymności! Intymność z Bogiem jest trudną koncepcją dla większości religijnych ludzi, których umysły po prostu nie mogą pojąć tego, co Jezus tutaj mówi. Mówimy o odnowieniu umysłu, pamiętasz??

Istotą tego, co Jezus tutaj mówi jest to, że dziecko nie przychodzi do swojego ojca, prosząc go o coś co potrzebuje mówiąc:

– O wielce, szanowny, wspaniały ojcze… czy, jeśli ci się to spodoba, dałbyś mi taką to a taką rzecz?

Nie, maluch jeszcze nie nauczył się takiego pojmowania. On po prostu chce coś i chce, aby to jego pragnienie było znane i nie zrezygnuje dopóki nie otrzyma tego, co chce. Otrzymuje to, co chce, ponieważ jest nieustępliwy, dopóki nie dostanie. To jest istota, a czym jest „to” czego zuchwale, stale domagamy się? Jest to Duch Święty naszego jedynego i doskonałego Tatusia, On rozwiązuje każdy problem, który pojawia się w naszym życiu. Jezus nie powiedział: „Bóg dał wam umysł, więc teraz, do rozwiązywania swoich problemów, używajcie swojego doświadczenia i dojrzałości oraz umysłu.

NIE! NIE! NIE! Taką koncepcja byliśmy karmieni przez religijnych ludzi, którzy sami nie wiedza w jaki sposób modlić się, aby uzyskać wyniki zgodne z doskonałą Bożą wolą dla nas. Nie znają sposobu w jaki uczył tego Jezus, a który prowadzi nas do takich wyników.

Nie tylko mam stać się jak małe dzieci, konsekwentnie domagając się czegoś, dlatego że wiemy, że nasz Tatuś da nam cokolwiek o co prosimy, jeśli tylko będziemy prosić dostatecznie długo… lecz zwróćmy uwagę na prostotę: Nasz doskonały Ojciec nie da nam niczego, co może nam zrobić krzywdę.

Czy słyszałeś kiedyś taki aksjomat, żeby uważać na to, o co prosimy, ponieważ możesz to po prostu dostać (?). Nasz problem w duchowej (niewidzialnej) rzeczywistości jest taki, że nie rozumiemy tego iż jest dwój ojców – jeden, który da nam wszystko, czego potrzebujemy, a w szczególności jeśli to nas zniszczy, ponieważ Jezus powiedział, że to właśnie ów „ojciec” jest zdecydowany czynić. Jeśli przyjrzymy się przez chwilę słowu „pożądanie” (ang. „desire”) to zaczniemy rozumieć o co chodzi.

Przedrostek „de” oznacza „z” lub „od”, „sire”, jak wszyscy wiemy, oznacza ojca. Zatem „desire” (pożądać, pragnąć) znaczy po prostu „z ojca” lub „od ojca”. Tak zwane „złe” pragnienia pochodzą od tego, którego Jezus nazwał „ojcem kłamstwa”. Czysty, Święty Duch czerpie pragnienia z naszego doskonałego Ojca. Obaj ojcowie należą do rzeczywistości duchowej.

Czy teraz jesteśmy już gotowi „zobaczyć’ klucz, który odnowi nasze umysły?

Cytowany fragment pochodzi z Ewangelii wg św. Łukasza z 11 rozdziału 4-13.

Zrekapitulujmy to we współczesnym języku:

Jeśli pojawi się niespodziewany problem, którego nie potrafisz rozwiązać, lub problem, który ostatecznie ściąga twoją uwagę… idź do swojego doskonałego Tatusia, tak jak poszłoby dziecko i domagaj się nieustannie, aby dał Ci Swojego Ducha Świętego, aby rozwiązał problem. Nie przestawaj żądać i stukać do Jego drzwi dopóki nie zobaczysz rozwiązania. Twój Tatuś nie da ci nic innego jak tylko Ducha Świętego, który jest tym czego właśnie potrzebujesz.

Czy chcemy, aby Duch Święty prowadził wszystkie nasze życiowe decyzje? Prosta odpowiedź wynikająca z naszych uwarunkowań (wychowaniem, nauczaniem, kulturą) jest, nie. Ten rozdział mówi o odnawianiu naszych umysłów, pamiętasz? Nasze uwarunkowaniem jest przyjąć, uwierzyć, że nasz umysł pochodzi od Boga.

Na początku było to prawdą. Co się stało? Nasze umysły oddzieliły nas od Boga. Pamiętasz „sozo” – połączeni znowu razem. To właśnie pokazuje nam Jezus, jak zostać naprawionym, połączonym ponownie z Bogiem.

Teraz, krótkie spojrzenie na to oddzielenie i jego zachowanie współcześnie. Adam i Ewa zjedli owoc z drzew poznania dobra i zła i zobaczyli, że są nadzy, co oddzieliło ich od Boga. Ukryli się przed Nim, ponieważ teraz znali już różnicę między dobrem, a złem. Chwileczkę! Uzyskali świadomość czegoś, co Bogu nie przeszkadzało ani odrobinę, zanim uzyskali wielkie zrozumienie nowej moralności. Widzisz to? Religia podkreśla edukację, po to abyśmy zobaczyli rzeczy, które zostają objawione przez zjedzenie owocu z tego samego drzewa, z którego Adam i Ewa, za namową węża, zjedli. To właśnie ich oddzieliło. To właśnie oddziela nas dziś. Musimy zostać naprawieni – ponownie złączeni – z naszym jedynym doskonałym Tatą.

To czemu jeszcze nie przyjrzeliśmy się to fragment z ew. Łukasza 11:5-13. Istotą naszej dyskusji jest kontynuacja nauczania Jezusa, które tradycja wprowadziła nam jako „Modlitwa Pańska”. Dopóki nie zrozumiemy podstępnego wypaczenia „Modlitwy Pańskiej” spowodowanej przez religijną tradycję, nie będziemy w stanie odnowić naszego umysłu tak, jak powinniśmy. Nie staniemy się tym, czym Bóg chce, abyśmy byli. Czy jesteś gotowy wykonać skok? Łuk 11;5-13 nawet w swojej najbardziej prawdziwej formie nie może być traktowany w próżni. Jezus ustawia scenę dla zdumiewającej prawdy na temat tego, jak mieć Bożego Ducha Świętego.

Jaki był powód nauczania przez Jezusa „Modlitwy Pańskiej”? Jak to możliwe, że jej znaczenie zostało tak zniekształcone i rozcieńczone…ograbione ze jej mocy?

Najpierw to, co najważniejsze. W codziennej praktyce Jezusa było udawanie się rano na modlitwę. Po swym zwykłym czasie „modlitwy”, któregoś ranka, jego uczniowie zażądali: „Dlaczego nie nauczysz nas modlić się, tak jak ty się modlisz. W końcu Jan (pierwszy kuzyn Jezusa) nauczył swoich uczniów modlić się”. Zatem Jezus powiedział im…. w amerykańskim angielskim (lub polskim języku). Lecz problem, jak pamiętasz jest w składni – „Throw your mother from the train a kiss,” a pogłębił się jeszcze przez stałe powtarzanie słów, które są bez znaczenia, a z których układa się nawet pieśni. Pieśń, która jest śpiewana czy szantowana poważnym tonem w uroczystych zgromadzeniach i powoduje, że czujemy się tak, jakbyśmy coś osiągnęli – podczas gdy w rzeczywistości takie praktyki NICZEGO nie osiągają, poza zachowaniem martwych religijnych praktyk!

Weźmy ja tak, jak tego zostaliśmy nauczeni:

Ojcze nasz, który jesteś w niebie. Święć się imię twoje, przyjdź królestwo twoje, bądź wola twoja, jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam na każdy dzień. Przebacz nam nasze grzechy jak i my odpuszczamy naszym winowajcom i nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw od złego”.

Bez wchodzenia w nieefektowne rozkładanie na każde słowo, oto jest bardzo dokładne tłumaczenie, zarówno z duch jak i litery. Pamiętaj, że Jezus usiłuje odnowić umysły swoich uczniów, tak aby mogli modlić się w sposób w jaki On się modlił codziennie.

Dosłownie: Nasz jeden jedyny doskonały tatusiu…” to co następuje jest stanowczym żądaniem, jak postawienie czyjejś stopy lub użycie pięści do podkreślenie żądania, które ma być wykonane i żądania, aby było wykonane.

„Miejsce z którego Ty jeden rządzisz jest mocno ustabilizowane we mnie. Dlatego będę wypowiadał (powoływał) do istnienia w fizycznym wymiarze to, co ty już ogłosiłeś w duchowej rzeczywistości, a co jest Twoim pragnieniem i celem. Chcę Twego doskonałego pożywienia, chleba żywota, Twojego Ducha Świętego, abym mógł wypowiadać teraz (powoływać) twoje pragnienia i cele do istnienia.

Uwalniam i oddalam wszelki sąd i krytycyzm wobec tych, którzy uważam, słusznie czy nie słusznie, wykorzystali mnie. Prowadź mnie z dala od pokuszenia osądzania kogokolwiek więcej. Uwolnij mnie od wszelkich dzieł złego, który chce skupić moją uwagę na tym, co złe w innych.

Powiem wam na podstawie mojego własnego doświadczenia, że zrozumienie wersów 5-13 i zastosowanie wersów 2-4 jak powyżej, w sposób regularny, ma moc odnowienia i przemiany. Co więcej, to jest Bożą wolą. Bóg chce, abyśmy zostali napełnieni Jego własnym Duchem. Wszystko w naszej „naturze” buntuje się przeciwko temu a religia wzmacnia ten bunt w imieniu „dobrego”.

Dzięki Tatusiu, że objawiłeś mi to. Dzięki Ci, za to, że jestem robiąc to, robię z Twojej woli i znajduję się w Twojej woli. Dzięki Ci za to, że Twoja obecność i moc są nade mną i że nie mam i nie pragnę niczego innego i żadna inna myśl ani uczucie nie będzie miało we mnie miejsca. Ja JESTEM!

Czy to jest dziwaczne? Czy rozumiemy właśnie to, do czego Jezus wzywa nas, czym mamy być i co robić?

Naszą pierwszą przeszkodą w osiągnięciu głównego przełomu, od praktykowania religii do życia w obecności i mocy Ducha Świętego, w byciu „na wzór Chrystusa” jest częściowo związane z tym, jak wyobrażamy sobie bycie podobnym do Chrystusa. Niektórzy noszą w sobie obraz postaci podobnej do wróżki w białej długiej szacie, ślizgającej się przez życie stopami ledwie, o ile w ogóle, dotykającymi ziemi. Z pewnością nigdy nie okazującą zniecierpliwienia ludźmi, nigdy nie sprzeczającą się, nigdy nie wypowiadającą złych słów, ani nigdy werbalnie nie atakującą nikogo. Zawsze będącą posłańcem błogosławieństwa, pokoju i skrajnej uprzejmości.

Jednak on sam nazwał swoją, własnoręcznie zebraną grupą bandą „niewiernych degeneratów” w oczywistym zniecierpliwieniu, ponieważ nie mogli zrobić tego, czego od nich oczekiwał, że zrobią. Powiedział religijnym przywódcom tamtych czasów, że ich matki były wężami i że, w najlepszym przypadku, nie są niczym lepszymi niż grobowymi znakami pomalowanymi na biało, które ukrywają, że są paskudne, szare i martwe. Powiedział liderom religijnym swoich czasów, że ich cześć jest daremna.

Najwyraźniej zapomniał poczytać, co znaczy być podobnym do Chrystusa? Co więcej, spędzał czas w tym, co współcześnie jest nazywane barami z dziwkami i rzymskimi celnikami. Ci ostatni byli notorycznymi złodziejami i jeszcze gorzej. Jedna religijna grupa tak zirytowała się tym faktem, że nazwali go „pijakiem i żarłokiem”. O, czyżby imprezowy facet?

Skąd wzięliśmy inny obraz? Co takiego dobrego mają w sobie te obrazy? Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że wykrzywiają prawdę o tym, jaki Jezus był jako człowiek i o tym, co powiedział, że będziemy robić, gdy stracimy naszą osobowość i staniemy się jak On. nNa tej uwadze zakończymy ten rozdział. W pierwszym rozdziale Dziejów, piątej księdze Nowego Testamentu, widzimy jak Jezus mówi najbliższej grupie swoich uczniów, co będą robić, gdy Duch Święty zstąpi na nich. Niektórzy z nas wierzą, że to samo jest prawdą dla nas i dziś.

Gdy Duch Święty spocznie na was, otrzymacie dunamis, to jest zdolność czy moc do czynienia cudów”.

Od słowa „dunamis” wywodzi się dynamit. Następna część tego wersetu jest bardzo dziwnie tłumaczona … „i będziecie mi świadkami..”.

W oryginalnym języku słowo przetłumaczone jako „świadkowie” to „martus”. Jest to słowo, od którego wywodzi się nasza „marytrologia” – męczennictwo. Oznacza ono tych, którzy oddali się sprawie (zasadzie) tak dalece, że byli gotowi za nią umrzeć. Lecz jest to nasze słowo. Innym zaś, dosłownym, znaczeniem tego słowa jest bycie tak przejętym przez inną moc, że traci się własną osobowość i staje się kimś innym. To jest literalne znaczenie tego słowa. W kontekście, to co Jezus tutaj rzeczywiście mówi, to stwierdzenie faktu, że jeśli ktoś został ochrzczony w, przez lub (uczeni zdają się mieć skłonność do spierania się o mleko używania przedrostków, zamiast zająć się mięsem), Duchem Świętym – to osoba taka traci swoją własną tożsamość i ludzie widzą w niej Jezusa Chrystusa.

W języku oryginalnym jest to bardzo wyraźne. Dlaczego i w jaki sposób zostało to tak zniekształcone w tłumaczeniach? Jak i dlaczego ten pogląd jest zachowywany? Jak możemy rozpoznać w kimś Jezusa Chrystusa jeśli mamy tylko obrazek kogoś ubranego w długą szatę, afektownego mężczyznę z długimi włosami tańczącego walca przez całe życie i dotykającego wszystkich pączkiem róży?

Pamiętaj, że celem tego rozdziału jest odnowienie umysłów. Pierwszą rzeczą, z którą większość ludzi zgadza się, która musi się wydarzyć, zanim ktokolwiek może się zmienić, jest rozpoznanie potrzeby tej zmiany. Jeśli powyższe fragmenty spowodowały, że czułeś się wystarczająco niewygodnie, aby zacząć co najmniej kwestionować religijne uprzedzenia i szukać swojego objawienia od boga i trwać w tych poszukiwaniach, aż do chwili, gdy poznasz prawdę dla siebie samego to następny rozdział ma właśnie to na celu. Bóg, poprzez proroka Jeremiasza powiedział pewną wspaniałą rzeczy:

Szukajcie Mnie, a znajdziecie, jeśli będziecie Mnie szukali z całego serca”.

Z powodu mojej koncentracji na mocy, na tym, że Jezus powiedział, że wierzący w niego będą czynić te same rzeczy, a nawet większe nad te, niektórzy religijni kaznodzieje, nauczyciele oskarżyli mnie o to, że mam niewłaściwy cel. To jest całkiem możliwe. Sugeruję każdemu, kto ma problem z tym, o czym napisałem… spal to. Nie warto się tym martwić. Następnie zakreśl koło wokół siebie i zacznij domagać się od twojego doskonałego Ojca, żeby On ci dał prawdę, którą ma dla ciebie i nie wychodź z tego koła dopóki nie będziesz wiedział, że masz Jego prawdę. Jezus to obiecał.. Jeremiasz obiecał.. większość ludzi chodzi do kaznodziejów, aby połaskotali ich w uszy, żeby nie musieli spotykać się z niewygodą prawdy. To nie prawda jest niewygodna… prawda jest czystą radością… jest to dla nas najczęściej szokujące, ponieważ tak rzadko się zdarza, że ją dostajemy!

Ostatecznie, prawda, którą otrzymasz od swojego doskonałego Tatusia, może nieco różnić się od tej, którą ja otrzymałem od tego samego doskonałego Ojca. Dlaczego? Ponieważ jak każdy ziemski ojciec wie On, że aby być skutecznym w wychowaniu dzieci, każde dziecko musi być traktowane indywidualnie według tego, jakie jest. To, na co jeden jest gotowy, dzięki cnocie dojrzałości ( lub jej brakowi), inny może nie być gotowy przyjąć.

XI Realna wiara (jak ją osiągnąć?)

раскрутка