Category Archives: Pozostałe

Odważny nowy świat nie zważa na prawa dzieci

Colleen Carroll Campbell

Ta historia jest zdumiewająca nawet biorąc pod uwagę dzisiejsze standardy: Marissa Evans, 42 letnia kobieta z Teksasu, która ostatnio straciła w walkach ulicznych 21 letniego syna, ubolewa nad tym, że on nigdy nie został ojcem. Zdobyła więc sądowy nakaz zebrania jego spermy. Planuje zapłacić zastępczej matce, aby poczęła i donosiła wnuka, którego Evans wychowa. To dziecko, powiedziała dziennikarce Matt Lauer z „The Todays Show’s” „uzdrowi moje serce”.

Jest to znak czasów, że największa wrzawa co do jej dziwnego pomysłu skupiła się na pogwałceniu praw jej martwego syna, który nigdy nie wyraził zgody na to, aby pośmiertnie zostać ojcem dziecka, zamiast zająć się dzieckiem, które będzie poczęte przez połączenie spermy martwego mężczyzn z jajeczkiem zastępczej matki, której prawdopodobnie nie znał.

Wiele dzieci przychodzi na ten świat w niedoskonałych warunkach, a wiele adoptowanych i wychowywanych w sierocińcach zmaga się z niespełnionym pragnieniem, aby poznać swych naturalnych rodziców, którzy oddali ich do adopcji czy zmarli przed ich urodzeniem. A jednak, dzięki dzisiejszym technologiom reprodukcyjnym, pojawiła się nowa możliwość dziwacznego scenariusza życiowego, stwarzając całkowicie nową klasę potomków: dzieci celowo poczętych z gamet mężczyzn czy kobiet, których nigdy nie spotkają i dzieci rodzących się w rodzinach świadomie, z góry, pozbawionych ojca czy matki.

Elizabeth Marquardt, autorka mającego się pojawić wkrótce badania: „Mój Tato ma na imię Dawca” (My Daddy’s Name Is Donor), zauważyła, że te dzieci różnią się od adoptowanych czy wychowywanych w sierocińcach tym, że wiedzą o tym, że „rodzice, którzy ich wychowują są równocześnie tymi, którzy świadomie stworzyli ich w oddzieleniu od co najmniej jednego z ich biologicznych rodziców”.

Ta wiedza może powodować, że u dzieci poczętych z dawców, naturalna tęsknota do zrozumienia swych początków staje się szczególnie bolesna i dotkliwa. O ile nieliczne tylko dzieci mają za sobą taką historię, jaką może być może kiedyś opowie swemu wnukowi Evans, pojawia się coraz bardziej rosnąca liczba głosów gniewu, żalu i zamieszania w zawiązku z okolicznościami poczęcia tych dzieci – uczuć pomijania przez dziesięciolecia przez media rozpalone sprawozdaniami o szczęśliwych rodzicach i 'cudzie’ narodzenia.

Prawda ta w szczególności dotyczy populacji szacowanej na 1 milion amerykańskich dzieci poczętych przy pomocy spermy dawców. Wiele z tych dzieci rozpoczęło rozpaczliwe poszukiwania swoich biologicznych ojców i przyrodniego rodzeństwa przy pomocy takich źródeł online jak Donor Sibling Registry. Ich motywacje różnią się, od potrzeby posiadania postaci ojca czy uzupełnienia historii leczenia do strachu przed przypadkowym popełnieniem kazirodztwa z przyrodnim rodzeństwem, z którym może ich nieświadomie łączyć wspólny biologiczny ojciec.

Te poszukiwania często kończą się frustracją. Niewielu mężczyzn chce kontaktować się z dziesiątkami czy nawet setkami dzieci spłodzonymi ze spermy, którą oddawali w koledżu za przysłowiowy napiwek (dosł. „beer money”; Bryt. – przyp.tłum.). Większość banków spermy również nie chce ryzykować wystraszenia dawców, wyrzekając się anonimowości dawców. Inaczej niż w przypadku adopcji, której proces w coraz większym stopniu szanuje prawa dorosłych adoptowanych, aby mieć możliwość poznania swoich biologicznych rodziców i genetycznej historii, przeważnie nieuregulowany amerykański przemysł płodności bardziej skupia się na pragnieniach dorosłych, niż potrzebach dzieci.

Wywołuje to frustrację poczętych w ten sposób dzieci, takich jak Katrina Clark, która w Washington Post w 2006 zauważyła, że: „nie prosiliśmy o to, aby się urodzić w takiej sytuacji”, pozbawieni od urodzenia „prawa do poznania kim są oboje nasi rodzice”. Clark znalazła swego biologicznego ojca, gdy jeszcze była nastolatką, lecz przeżyła szok, gdy wkrótce po uzyskaniu kontaktu, powiedział jej, że jest już zmęczony „tą całą sprawą z dawcami spermy”.

Smutne historie takie jak Clark i dziwaczne pomysły takie jak w przypadku Evans, przypominają nam o tym, że błędem jest branie pod uwagę tylko pragnień dorosłych, gdy decyduje się o tym czy korzystać i w jaki sposób z współczesnych technologii reprodukcyjnych. Prawa i potrzeby dzieci zasługują na zastanowienie również – i to jeszcze zanim te dzieci zostaną poczęte.

– – – – – –

Artykuły o podobnej treści:

Dziecie dawcy nasienia zabierają głos

Kobieta szuka tożsamości ojca, anonimowego dawcy spermy

30 lesbijek zostało zapłodnionych nasieniem jednego dawcy

сайта

Zmartwychwstanie Jezusa

John Fenn

Witajcie
Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek co rzeczywiście ma zmartwychwstanie Jezusa do naszego współczesnego życia? Jak też nad tym, co możemy przekazać naszemu światu na o tym, dlaczego zmartwychwstanie jest czymś odpowiednim dla ich życia dziś i w tym wieku?
Drżę wraz ze wszystkimi innymi (w czasie kazania ilustrowanego na scenie), gdy plastykowy kamień odsuwa się od plastykowego grobu, a aktor odgrywający Jezusa, ubrany w białe szaty wychodzi triumfująco, a w tle Don Francisko śpiewa: „On żyje”, lecz co to dla mnie dziś znaczy?

Po pierwsze: właściwe zrozumienie

Jan Chrzciciel: „Oto Baranek Boży, który gładzi GRZECH świata„. To nie był błąd drukarski; Jezus wziął grzech świata, a nie grzechy, a to jest różnica (Jn.1:29). Kościoły tak naprawdę nie nauczają tej prawdy w pełni. Uczy się nas widzieć Jezusa, jako tego, który poniósł nasze osobiste grzechy na krzyż i jest to właściwe, na tyle na ile jest, lecz rzeczywistość jest taka, że nasze grzechy mogły być przebaczone dlatego, że Jezus wziął grzech świata.

Podobnie jak setki owoców bezwładnie wiszących na gałęziach usychającego drzewa, którego główny korzeń usechł, tak też Jezusowi nie chodziło o ten osobisty grzech, lecz o korzeń ich wszystkich! Kiedy korzeń zostanie uśmiercony, nie pozostaje już więcej życia w grzechach trzymających się tego drzewa.

To jest część problemu grzechu niektórych chrześcijan. Marnują lata w poczuciu winy, nie przebaczając sobie samym i zastanawiając się w jaki sposób Bóg może im przebaczyć to, co robią, a mijając się całkowicie z tym, że nie w tym jest problem – ten szczególny grzech jest częścią „pakietu”, że tak powiem, częścią wielkiego grzechu tego świata, który został zabrany. Tu nie chodzi o przebaczanie przez Boga naszych osobistych grzechów, ponieważ gdy Jezus zabrał grzech tego świata, nasze osobiste grzechy były jego częścią!

Paweł mówił o tym

Paweł powiedział to nieco inaczej (częściowo): „Bóg w Chrystusie świat pojednał ze sobą; nie zaliczając im ich upadków, . . . za nas grzechem uczynił,...”
Paweł uznaje nasze osobiste grzechy, lecz stwierdza, że Jezus został uczyniony grzechem, a nie naszymi „grzechami”. Te wersy mówią nam, że jesteśmy ambasadorami Ojca pobudzającymi ludzi do pojednania się z Panem, ponieważ On ich pojednał ze sobą” (2Kor. 5:17-20).

Grzech, a grzechy,

Grzech, który Jezus zabrał jest działem zdrady, którą Adam popełnił wprowadzając grzech na świat. Punkt widzenia Pana można znaleźć w Księdze Ozeasza 6:6-7: „Gdyż miłości chce, a nie ofiary, i poznania Boga, a nie całopaleń. Lecz oni zerwali to przymierza jak Adam; zdradziecko wobec mnie postępowali” (wg.wersji ang. – przyp.tłum.).
Paweł nazywa Jezusa ostatnim Adamem właśnie z tego powodu (1Kor. 15:45). Pierwszy Adam złamał przymierze, a ostatni Adam odbudował wierność. Adam wprowadził grzech na świat, Jezus zabrał go. Adam popełnił zdradę, Jezus dokonał aktu niezrównanej wierności. Adam poddał się grzechowi, Jezus pokonał go. Właśnie dlatego nasze osobiste grzechy są przebaczone, ponieważ były częścią większego dzieła krzyża, którym było zabranie grzechu świata.

Właśnie dlatego

To właśnie dlatego niedziela zmartwychwstania jest odpowiednia dla zgubionego świata; Ojciec został pojednany ze światem, czyńcie więc pokój. Dla mnie, jako ucznia Jezusa, jest to świadomość, że moje grzechy, wszystkie jakie kiedykolwiek popełnię, zostały włączone do większego pakietu grzechu, który został zabrany. Gdy widzę aktora odgrywającego Jezusa wychodzącego ze stylizowanego grobu przy muzyce „On żyje!”, cieszę się jak wszyscy inni, lecz to nie sceniczna prezentacja i muzyka pobudzają moje emocje.

To, co rzeczywiście mnie pobudza to coś znacznie większego niż załatwienie problemu moich osobistych grzechów. Grzech świata został zabrany, co uzdalnia mnie do życia zwycięskim, choć nie doskonałym, życiem, z wizją dnia, w którym my wszyscy będziemy doprowadzeni do doskonałości w Chrystusie, a to dotyczy wszystkiego.

Z życzeniami wspaniałego weekendu,
Błogosławieństwa,

John Fennпродвижение сайта

Zachęcajcie jedni drugich

Logo_Wood

Ron Wood

Dziś większość ludzi na świecie jest wstrząśnięta, przestraszona i nie widzi swej przyszłości pewnie. Idealnie byłoby, chcielibyśmy aby tak było, aby ludzie wiary byli odporni na ekonomiczne zamieszanie, lecz nie są. Członkowie kościoła są tak głęboko dotknięci jak niewierzący. Być może nie powinno tak być, lecz tak jest. Wśród tej niepewności, ludzie potrzebują odwagi. Zdajmy sobie sprawę z tego, że wszyscy mamy obowiązek wobec innych budowania, a nie niszczenia. Nikt na świecie nie jest samotną wyspą, wpływamy na siebie nawzajem, mamy swoją rolę do odegrania we wszystkich naszych relacjach. W ramach tego mamy być nosicielami wiary, nadziei i miłości. Jeśli cię to obchodzi to powinieneś pomagać swoim przyjaciołom.

W jaki sposób możesz pomóc przyjacielowi, który jest zniechęcony, czy potrafisz rozpoznać te symptomy? Może czuje się przygnieciony życiem i jest emocjonalnie wyczerpany, może zawiodły finansowe zasoby, może zaufany partner zdradził go i zawaliła się nadzieja. Zniechęceni ludzie stają się podatni na wszelkiego rodzaju sprawy w tym choroby. Zniechęceni ludzie czujący, że są pokonani, są skłonni do wydawania błędnych sądów. Myślą krótkowzrocznie i nie są w stanie dostrzec niczego poza mgłą. Zmęczenie, frustracja, poczucie izolacji powodują, że mogą wycofywać się z przyjacielskich stosunków, lecz nie ma nic gorszego niż być samemu. Gdy potykamy się, przyciśnięci przez okoliczności, gdy jesteśmy wyczerpani czy gotowi zrezygnować – wtedy natychmiast potrzebne jest miłosierdzie.

Jak to robimy? Robimy w to zwyczajny, praktyczny sposób: używamy mocy mówionego słowa i używamy modlitwy z serca, aby się wstawiać. Biblia mówi, że powinniśmy zachęcać jedni drugich. Mówi, że silny powinien nosić brzemiona słabego, mówi, że powinniśmy podnosić tych, którzy upadli. Czy robimy to? Czy wiemy jak?

Zachęcenie buduje drugiego człowieka. Nie możesz udzielać pociechy, nie wpływając pozytywnie na swoje własne życie. Jak wszystko co dobre w życiu, otrzymujesz to, co dajesz. Zbierasz to, co siejesz. Jeśli schodzisz ze swej drogi, aby kogoś wzmocnić, będziesz sam mocniejszy. Rozsypuj ziarno zachęty i obserwuj,… owoc w postaci pełnego kłosa zachęty wyrośnie ci u stóp.

Zachęta buduje wiarę u drugiej osoby. Potrzebujemy tego. Nawet silni ludzie mogą się zmęczyć. Zarówno młodzi jak i starsi czasami potrzebują zachęty, więc dobrze jest chodzić zgodzie, być w przymierzu, mieć rodzinę w wierz, która otacza się wzajemną pomocą. Mamy na zaspokojenie potrzeby kogoś innego na dziś. Jutro, może oni zaspokoją naszą potrzebę.

Kiedy ktoś zostaje zachęcony, uzdrowiona zostaje jego samoocena i wzrasta przekonanie. Możesz usłużyć innej drogocennej istocie ludzkiej czy błogosławić dziecko Boże, dzieląc się z nim słowem wiary, uczuciem, czy darem twojego czasu. Przez akt zachęcenia kogoś, nawet jeśli czujesz się niezręcznie czy mało pewnie, gdy robisz to po raz pierwszy, dajesz znać tej osobie, że nie jest sama. Okazuje się komuś w ten sposób, że obchodzi cię na tyle, aby obdarzyć ją darem twojego czasu i uwagi. Dzięki temu, co ważniejsze, taka osoba czuje się kochana. Odkrywa, że Bóg ma ręce, które mogą dotknąć ich potrzeb, gdy czują, że są w najgorszym położeniu, a te ręce są podejrzanie podobne do twoich!

Ludzie mogę upaść czy odczuwać porażkę, nie ze swojej własnej winy. Złe rzeczy zdarzają się dobrym ludziom. Została nam, jako chrześcijanom, dana łaska od Boga. Czy wiesz, że łaskę można przekazywać dalej? To, że możesz mówić słowa potwierdzenia, że umiesz spojrzeć poza obecne zniechęcenie, potrafisz zaszczepić nadzieję tym, czego nie widać, ma potężną moc zachęty!

Dlatego charyzmatyczny dar prorokowania jest bardzo pożądany (p. 1 Kor. 14:1). Dlaczego? Ponieważ proroctwo (spontaniczna wypowiedź osobistego słowa zachęty pobudzana przez Ducha Świętego) jest prawdopodobnie największym nadnaturalnym darem, o większej mocy do budowania innych wierzących niż jakikolwiek inny dar, jeśli zostanie właściwie użyty pod kierownictwem Ducha Świętego.

Ale nie bądźmy tutaj nadmiernie duchowi,… nie powstrzymuj się przed zachęcaniem kogoś tylko dlatego, że wydaje ci się, że nie masz daru proroczego. Nie ma wymówek… możesz udzielić zachęty.

Zachęta pojawia się wtedy, gdy daje siebie komuś innemu; gdy ryzykujesz odrzucenie po to, aby przełamać barierę, jaką ktoś wzniósł wokół swego serca. Potrzeba tylko słowa, kartki pocztowej, rozmowy telefonicznej, zaproszenia, filiżanki kawy, wspólnego czasu śmiechu, przytulenia czy jakiś sekretny podarunek wsunięty do ręki.

Zachęcanie innych jest bezinteresownym aktem czystej miłości, który tchnie w innego członka ciała Chrystusa świeżym entuzjazmem, nową ochotą do życia, jest przedsmakiem niebiańskiej nadziei dla jeszcze nie odnowionego życia. Zastanów się teraz nad takim pytaniem: Kogo ostatnio zachęciłeś?

– – – – – –

“Encourage One Another” © 2009 by Ron Wood, c/o Real Life Church, 8170

Hwy 178, Olive Branch, MS 38654. Write Ron at

real.life@centurytel.net.

продвижение сайта

Apostolstwo – być posłanym

Logo_Wood

Ron Wood

Na ostatnim zgromadzeniu naszego kościoła Real Life w niedzielę wieczorem pojawiły się pewne pytania co do apostołów. Poniższe notatki do dyskusji mają na celu udzielenie dodatkowych odpowiedzi.

Przede wszystki, ja jestem bardziej zainteresowany byciem apostołem, niż tym, kim jest apostoł; bardziej jestem zainteresowany byciem prorokiem, niż tym kim jest prorok. Bardziej chcę czasownika niż rzeczownika – pokażcie mi owoc!

Zamiast pokrętnie mówić o tytułach i urzędach, szukajmy namaszczenia od Boga, które uzdolni nas do wykonywania potrzebnego dzieła. „Z łaski Bożej jestem tym, kim jestem,.. więcej pracowałem niż oni wszyscy, … jednak nie ja, tylko łaska Boża, która jest we mnie,… (1 Kor. 15:10). Najlepszym darem jest ten, który jest obecnie potrzebny. Jeśli prowadzić kościół domowy, potrzebujesz łaski pasterskiej. Jeśli prowadzić duże zgromadzenie, potrzebujesz mocy głoszenia słowa.

Kimkolwiek jesteś, jesteś darem łaski Bożej i nie zapracowałeś na to: po prostu poszedłeś ze potokiem – – używałeś swego daru i włożyłeś wysiłki we współpracę z Boża mocą. Jesteśmy współpracownikami Pańskimi, Bogu, więc, należy się chwała. Nikt nie może pysznić się ze swego daru, ponieważ nie można na niego zarobić, jest otrzymywany, lecz wtedy, nikt nie powinien wyrzekać się daru czy lekceważyć go. Taka „fałszywa skromność” frustruje łaskę Bożę i uniemożliwia pełny wyraz jaki te dary mogą osiągnąć. Z łaski jestem tym, kim jestem – a więc ty również!

Słowo apostoł znaczy posłany. W starożytnym greckim była to osoba delegowana do wprowadzania zamian w zajętych obszarach; bądź wojskowy oficer posłany do pokonania lub poddania ludzi. Jezus wybrał dwunastu apostołów: „żeby byli z nim i żeby ich wysłać na zwiastowanie ewangelii…” (Mark 3:14). Jezus szkolił przywódców przez mentorowanie bliskich towarzyszy, niektórzy z tych nowicjuszy stali się ambasadorami-aposołami. Dziś, korzystamy ze szkół biblijnych czy seminariów i wolimy masową produkcję niż osobiste mentorstwo. Nie ma raczej dowodów na to, że jest to skuteczniejszy sposób niż Jezusa. Ciągle potrzebujemy prawdziwych ojców!

Bóg jest za spontanicznym wyrażaniem się kościoła. Tomasz Trask, były generalny superintendent Assemblies of God, powiedział: „Każdy kościół powinien być rodzicem lub partnerem w zakładaniu kościoła”. Problemem jest to, że zawsze się zbieramy, lecz rzadko wysyłamy. Wielkie kościoły stały się pasożytami, które karmią się małymi kościołami. Współczesne metody pomagają nam bardziej skutecznie zbierać już zbawionych ludzi. Lecz gdzie jest nowy owoc? Czy przemieszczamy wierzących i nazywamy to sukcesem? Jeśli tak to jesteśmy zwiedzeni.

Kościół ma cykl reprodukcyjny, jest to w Bibilii. Przywódcy w Antiochii modlili się o parę pracowników (Barnaba i Saul) i wysłali ich. W Antiochii ci pracownicy byli nazywani prorokami nauczycielami (Dz. 13:1), lecz z chwilą gdy zostali posłani, zostali nazwani apostołami (14:14). Bycie apostołem oznacza bycie posłanym, aby wykonać zadanie, które jest dokonuje się w Bożym autorytecie. Kościół w Antiochii pokazuje nam, że gdy prorocy znajdują się w przywództwie to, wraz z modlitwą, uwalnia się apostolska energia. Dr Peter Wagner mówi, że zakładanie kościołów jest najskuteczniejszą formą ewangelizacji, jaka istnieje.

Jak ta zasada wpływa na nas dziś? Musimy zdać sobie sprawę z tego, że bez obecności apostołów i proroków, nasze wysiłki mające na celu pomnażanie kościołów będą ograniczone. Możemy odnosić sukcesy na polu ewangelizacji indywidualnej, lecz jak możemy zakładać nowe kolonie królestwa, jeśli brakuje tych obdarowanych do torowania nowych dróg i zasiewania nowych dzieł pionierów? Bycie apostołem oznacza przechodzenie od utrzymywania (się) do misji. Tak więc, wiele denominacji jest bardzo sfrustrowanych. Programy nie są w stanie zastąpić Bożej metody – namaszczonych mężczyźni (czy kobiety) posłanych przez Boga.

Teologicznie jest to ważna zmiana paradygmatu, praktycznie, jest to różnice między utrzymywaniem starych a zdobywanie nowych terenów. Boże, zawsze rozszerzające się królestwa wymaga tego, abyśmy pracowali nad biznesem Ojca, którym jest rozszerzanie bogactwa i wpływów Jego królestwa przez ewangelię dotykającą coraz większej ilości ludzi. Organiczny i zdrowy, dobrze wyposażony kościół będzie wzrastał sam dopóki my nie zahamujemy jego wzrostu bądź do momentu, gdy zbudowania stworzonych przez ludzi przeszkód. Religijne tradycje (tj. to „co robią inne kościoły”) może być abiotyczne (skierowanym przeciwko reprodukcji życia). Jak powiedział Leonard Sweet, mamy tendencję do „balsamowania głosu Bożego”.

Jestem dyplomowanym absolwentem Southeastern University w dziedzinie misji. Studiowałem metody misyjne Pawła i spontaniczny rozwijanie się pierwszego kościoła.

Nasze DNA pochodzące od Jezusa ma w sobie zdolność i pragnienie apostolstwa, lecz paradygmat naszego w kościoła w XXI wieku jest nastawiony niemal wyłącznie na pastorstwo, a to musi się zmienić. Diabeł i zwiedzenie coraz silniej zaciska swój uścisk na tym świecie, tracimy grunt. Konieczna jest teraz większa łaska apostolska i prorocza, wraz z ewangelistami, pastorami i nauczycielami.

Skąd biorą się apostołowie? W Rzym 1:5 Paweł napisał, że „otrzymaliśmy łaskę i apostolstwo”. W 1 kor. 12:28 mówi, że „Bóg ustanowił w kościele najpierw apostołów,….” Do apostołów odnosi się też w Ef. 4:11, jako darów służby po wstąpieniu Jezusa do nieba. Jezus wyznaczał i nadal wyznacza apostołów od chwili, gdy wrócił do nieba. Nie przestał być głową kościoła, który jest Jego ciałem. Apostołowie nie są niczym nowym, po prosty byli ignorowani i odrzucani. Prorocy nie są niczym nowym; byli odrzucani przez tych, którzy wolą status quo.

Czy współczesna koncepcja apostołów jest prawidłowa? Policzyłem ile osób w Nowym Testamencie zostało uznanych za proroków i byłem zdziwiony, gdy okazało się, że jest ich 28: 14 przed dniem Zielonych Świąt i 14 później. Doszedłem więc do wniosku, że nie ma żadnych postaw w Biblii, aby twierdzić, żer nie ma dziś miejsca dla postołów. W Nowym Testamencie oprócz pierwszych dwunastu apostołów Baranka, znajdują się liczne służby zwane apostołami. Przeczytaj 1 Kor. 15;5 i 7 a następnie zapytaj, kim byli „pozostali apostołowie”? „Apostoł” to najbardziej powszechny tytuł kaznodziei i usługujących/duchownych w Nowym Testamencie. Zazwyczaj podróżowali z miasta do miasta, zatrzymywali się gdzieś na dłuższy czas, aby wyposażyć przywódców czy położyć fundamenty (Dz. 19:6-10).

Innym powszechnym tytułem opisującym grupę lokalnych przywódców to „starsi”, co oznacza lokalnych przywódców kościoła powołanych do służenia w danym mieście. Funkcją starszy jest pasienie trzody – dziś nazywamy ich „pastorami”, Starsi zazwyczaj byli wyznaczani przez apostołów (Dz. 14:21-23; 20:17; 20:28), którzy ich szkolili i nadzorowali.

O ile całe ciało Chrystusa jest przez łaskę przyjmuje jakieś apostolskie uzdolnienie (mamy zbiorowe misje uprawnione przez niebo i wszyscy jesteśmy pod boskim autorytetem), to są szczególne jednostki, które w Nowym Testamencie są nazywane apostołami. Te jednostki niosą więcej tego namaszczenia niż pozostali, lecz łączą się w zespoły, aby wykonać swoje misje. Nie powinniśmy mieć uprzedzeń wobec identyfikowania kogoś jako apostoła dziś, jak nie mielibyśmy ich, gdyby chodziło o pastora.

Czy mają szczególne namaszczenie? Czy są świadectwem tego aspektu Jezusa? Czy jest owoc apostolskiej łaski widoczny? Czy ich charakter niesie na sobie znaki ojcowskiego autorytetu Chrystusa, osobistej pokory i konstruktywnej mądrości? Czy są wytrwali?

Ja daję świadectwo tej prawdzie Chrystusa: istnieją dziś współcześni apostołowie i prorocy.

– – – – – – – – – – – – – – – – –

On Being Apostolic © 2009 by Ron Wood. To partner with Real Life in its
online virtual church leadership development matrix, send your
tax-deductible donations to Touched by Grace (a 501-c-3 non-profit
organization) via PayPal at real.life@centurytel.net

aracer

Ta, która kocha czy prostytutka_2

Część pierwsza TUTAJ.

 

Druga strona monety.

David Ryser

Kilka lat minęło od chwili, gdy pytanie uczennicy z lokalnej szkoły służby zmieniło moje życie (p. Ta, która kocha czy prostytutka? cz.1 Pytanie, które zmieniło moje życie). Myślałem o tym pytaniu codziennie przez sześć miesięcy: „Jeśli ciało (mówiąc o Ciele Chrystusa – Kościele) staje się biznesem, czy nie jest to prostytutka?” Przyjąłem je osobiście, ponieważ każda grupa, nawet Kościół, jest tylko sumą poszczególnych jej członków. Jeśli kościół jest duchową prostytutką to dlatego, że jego członkowie (ze mną włącznie) wprowadzili biznesowe relacje z Bogiem; to jest, oferujemy Bogu naszą miłość za pewną cenę – chcemy, aby On płacił nam za to, abyśmy Go kochali.

Pozwoliłem Bogu na badanie mego serca, na rzucenie Jego światła w te ciemne miejsca, w których duch religijnej prostytucji ciągle był żywy.
Zbadałem swoje motywacje kochania i służenia Mu. Wiele pokutowałem, wiele razy we łzach i zobaczyłem, gdzie moja miłość i posłuszeństwo były dawane Bogu pod warunkiem zapłaty w formie błogosławieństwa jakiegoś rodzaju. Często był to bolesny proces i nie zawsze przebiegał gładko. Czasami napięcie w mojej relacji z Bogiem wzrastało, jak to bywa z każdą relacją, gdy prawdziwy, bliski przyjaciel dzieli się nieprzyjemnymi prawdami o drugim przyjacielu.
Trwałem w obecności Bożej w tym okresie, nie zawsze chcąc widzieć i słyszeć to, co pokazywał mi i mówił do mnie. Były takie dni, gdy znajdowałem się w Jego nieubłaganym świetle, przed którym nie było miejsce do schowania, że bolało to straszliwie. Dlaczego trwałem w tym procesie? Dlaczego zniosłem ten ból? Ponieważ nie miałem dokąd iść (apostoł Piotr miał również taki dzień – Jn. 6:67-69). Gdzie się ten proces zakończył? Powiem wam, gdy się dowiem; jak do tej pory minęło dopiero 8 lat.

Trwało to już około 2 lat, gdy w końcu zaczynałem rozumieć, co to znaczy kochać Boga bezwarunkowo (i intymnie) i przyjmować Jego błogosławieństwa jako dar miłującego Ojca dla kochanego syna, a nie jako zapłatę za (udawaną) miłość i posłuszeństwo. Myślałem o tych rzeczach ponownie, w czasie jakiegoś uwielbienia, gdy Bóg przemówił do mojego serca i wywrócił wszystko do góry nogami. Czy też nienawidzisz tego, gdy Bóg tak robi tobie? W końcu już coś rozumiesz z tego, czego Bóg cię uczy, a On przychodzi i wywraca wszystko na odwrót. (Jestem przekonany o tym, że możemy powiedzieć, że nie znamy Boga, dopóki nie dowiemy się o Nim czegoś, co nam się nie podoba.) Powiedział: „Ja też nie jestem prostytutką”.

Głowa kręciła mi się w kółko, nie tak jak na filmie Egzorcysta, lecz przez chwilę miałem poważny przypadek mentalnego i duchowego zawrotu głowy.
Wszystko o czym myślałem, cały kierunek, w którym Bóg mnie prowadził przez dwa lata, nagle wykonało zwrot o 360 stopniu, jak skręt w kształcie litery U. Po raz pierwszy w moim życiu, ostatecznie zrozumiałem bezwarunkową miłość Boga. Przeżyłem ją, czytałem o niej w Biblii, głosiłem i nauczałem o niej, robiłem wszystko co w mojej mocy, aby usługiwać nią innym; lecz nigdy jej nie rozumiałem w taki sposób, jak zrozumiałem w tamtej chwili. Jeśli Bóg musi robić cokolwiek, aby zdobyć moją miłość, robi to ze mnie duchowa prostytutkę. Jeśli ja muszę robić cokolwiek – cokolwiek – aby kupić Jego miłość, to czyni to z Niego duchową prostytutkę. Bóg nie jest prostytutką – czy naprawdę rozumiemy to? Bóg nie daje swojej miłości i nie rozdziela błogosławieństw, aby zapłacić. On kocha; taka jest Jego natura (1 Jn 4:8b), a jeśli życie i natura Boga mieszka we mnie, ja również kocham. Jak w każdej zdrowej relacji, zarówno Bóg jak i ja jesteśmy wolni w tym, aby kochać siebie nawzajem bez żadnych warunków.

Widzisz, jakoś tak się stało, że nabyłem gdzieś myśl, jakoby Boża bezwarunkowa miłość była udzielana mi z powodu moich słabości i niezdolności do zarobienia na Jego miłość. Wydawało mi się, że mógłbym zarobić na Jego miłość, gdybym miał takie możliwości; lecz skoro ich nie miałem, Bóg powetował sobie moje słabości, kochając mnie. Skąd mogło się to wziąć? Gdzie to znalazłem? W Kościele? Nie bądź absurdalny. Tragiczne jest to, że Kościół zbyt często przypomina dysfunkcyjną rodzinę, wktórej dzieci/zborownicy nieustannie usiłują (dodajmy, że nieskutecznie) podobać się obelżywemu ojcu/pastorowi/Bogu po to, aby zdobyć aprobatę – – aprobatę, która nigdy nie jest dawana, bez względu na to jak bardzo się starają. (Pastorzy, czuję wasz ból, ponieważ byłem kiedyś pastorem; w waszym przypadku po prostu przestawcie słowa „zborownicy” i „pastor” w poprzednim zdaniu.) Nigdzie w Biblii nie znajdziesz tego rodzaju duchowej i emocjonalnej choroby jako czegoś polecanego.

Zdałem sobie sprawę z tego, że funkcjonalnie byłem poganinem, jeśli chodzi o odnoszenie się do Boga. Gdy Bóg objawił się dzieciom w czasach Mojżesza, dał im spisane Prawo. Cóż za błogosławieństwo dla nich, wiedzieć, kim Bóg jest i czego od nich wymaga. Inne narody służyły wielu bożkom, których zaspakajali (płacili) różnymi religijnymi środkami, aby zdobyć ich przychylność. Religijne życie tych ludzi było jeszcze bardziej komplikowane przez fakt, że bożek, któremu chcieli się przypodobać mógł być w sporze z innym bogiem (lub boginią) i mógł być zazdrosny o uwagę okazaną tamtemu, o którego względy się starano. Dodatkowo, jedynym sposobem, aby się przekonać czy ich bożek/bogini jest z nich zadowolony był poziom błogosławieństwa, bądź jego braku, który postrzegali w swoim życiu.
Gdy wszystko szło dobrze, ich bożek/bogini był z nich zadowolony; gdy było źle – bożek/bogini nie był zadowolony. Płacenie Bogu za błogosławieństwo i określanie Jego przychylności w oparciu o postrzegany poziom Jego błogosławieństwa w moim życiu – brzmi to jak coś znajomego u wielu chrześcijan, w tym mnie. Co my robimy?

W przeciwieństwie do tego jest taka wolność w relacji miłości z Bogiem.
Przeżywam Jego obecność każdego dnia, nigdy nie martwię się o to, że nie jestem akceptowany przez Niego. Chodzenie w cudach jest proste, gdy nie skupiam się na tym czy Bóg aprobuje mnie wystarczająco, aby użyć do przekazania Swego życia i mocy innym. Jego błogosławieństwo i zaopatrzenie? Nie martwię się tym, nie dlatego, że jestem szczególnie duchowy. Ale czy kochający ojciec nie zrobi wszystkiego, co może, aby zaopatrzyć swoje dzieci? Nawet grzeszni ojcowie robią to (Mat. 7:9-11). Gdy spotykam się z tymi, którzy Boga nie znają, mogę zaprosić ich do udziału w życiu Bożego królestwa, zamiast próbować straszyć ich perspektywą ich śmierci. Jezus przyszedł ofiarując życie (Jn 10:10), a nie po to, aby sprzedawać ubezpieczenie przeciwpożarowe. Przyszedł do ludzi, którzy myśleli, że są dziećmi Boga z tytułu samego urodzenia (czyż nie dzielimy ich ułudy z tytułu powiedzenia modlitwy 'grzesznika’ – gdzie to jest w Biblii?) i zaoferował im pełnię/obfitość życia. Robi to również dla nas.

Zmieniły się motywacje mojej służby Bogu; służę Mu i jestem posłuszny dlatego, że kocham Go, a nie dlatego, że boję się Jego gniewu czy potępienia.
Łamie mi serce, gdy myślę, że mógłbym go zawieść. Gdy mam największą świadomość Jego miłości i obecności, wtedy najskuteczniej opieram się pokuszeniom grzechu. Gdy jestem kuszony w takim czasie, myślę: „Bardziej wolę mieć Jezusa”, wiedząc, że nie mogę równocześnie chodzić w ciemności grzechu i świetle Jego obecności.
Czy jestem doskonały? A czy papież jest prezbiterianinem? Lecz gdy upadnę, podtrzymuje mnie moja relacja z Bogiem, a ja jestem zachęcony, aby naciskać dalej (Flp. 3:12). Ta relacja nie jest tylko na dobre czasy – każdy może wytrzymywać z drugą osobą, gdy wszystko idzie dobrze i gładko – są one na ciężkie czasy, gdy nie rozumiemy tego, co Bóg robi, bądź dlaczego coś robi, i w takim właśnie czasie, gdy nie dorastam do tego, czym powinienem być w Nim.

Uczę się tego, co to znaczy być poddanym Bogu z miłości. Wszelkie poddanie, biblijnie rzecz ujmując, jest dobrowolne. Przymusowe poddanie jest uciskiem (w najlepszy wypadku) bądź niewolnictwem (w najgorszym) i nie ma nic dobrego w tego rodzaju poddaniu, ponieważ poddający się nie ma żadnego wyboru w tej sprawie. Tak, Biblia nakazuje poddanie.
Dzieciom nakazuje się, aby były posłuszne swoim rodzicom (Ef. 6:1), sługom, aby byli poddani swym panom (Ef. 6:5), żonom poddanie mężom (Ef. 6:22) a nam wszystkim, abyśmy byli poddani Bogu (Jk 4:7a), lecz nigdzie w Piśmie nikomu nie nakazuje się, aby wymuszał posłuszeństwo na innych. Mamy wolność wyboru, aby kochać Boga i służyć Mu oraz innym całkowicie, bez zastrzeżeń i bez przymusu. Mamy wolność do wyrażania życia i miłości Bożej, które zostały w nas zasiane i w ten sposób pokazać światu, że nasz Tatuś wygląda podobnie.

Boża miłość nie jest na sprzedaż, tak więc, proszę, nie traktuj Boga jak prostytutki. Znieważa Go każdy, kto się w ten sposób do Niego odnosi.
Przyjmijmy raczej Jego miłość, udzielaną nam za darmo i kochajmy Go w taki sam sposób przez uwielbienie, cześć, szacunek i posłuszeństwo.

 

Ewentualne reakcje mile widziane. Można napisać do autora na

drdave1545@yahoo.com

 

продвижения сайта результаты

Ugandyjska modlitwa przeciwko składaniu ofiar z dzieci

Modlitwa
przeciwko składaniu ofiar z dzieci

Adrienne S. Gaines News – Featured News

Ugandyjscy chrześcijanie biorą udział w 40 dniowej kampanii modlitewnej o zakończenie praktyki składania ofiar z dzieci, która w ostatnich latach wzrasta.

2 marca 2009 Ugandyjscy chrześcijanie wykorzystują 40 dniowy okres Wielkiego Postu, który zaczyna się w środę, aby modlić się o zakończenie składania ofiar z dzieci, praktyki, która w ostatnich latach nasila się w tym wschodnioafrykańskim kraju.

Jak przekazała Katolicka Agencja Informacyjna (Catholic Information Service for Africa (CISA)), konserwatywny anglikański biskup, Herny Orombi, wezwał, w liście skierowanym w zeszłym tygodniu do ugandyjskich przywódców kościoła, chrześcijan do modlitwy przeciwko czarom i składaniu ofiar z ludzi.

W czasie konferencji prasowej z przywódcami zielonoświątkowymi, Orombi powiedział, że modlitewna akcja „Płacz za ugandyjskimi dziećmi” jest skierowana ku zachęcie Ugandyjczyków, aby pokutowali i prosili Boga o przebaczeni i uzdrowienie tej ziemi, jak przekazała Ugandyjska Nowa Wizja (Uganda’s New Vision).

„Jest tutaj chciwość, korupcja i nieludzkie pragnienie rozlewu niewinnej krwi, ponieważ nasze społeczeństwo degeneruje się ku chciwości, bezbożności i moralnemu zepsuciu” – – powiedział Orombi.

Przywódcy kościołów: ortodoksyjnego, katolickiego i Adwentystów Dnia Siódmego również biorą udział w 40 dniowej kampanii modlitwy. Diecezja Orobi’ego jest również jedną z kilku konserwatywnych grup, które przyjęły frakcje zborów episkopalnych powstałych z powodu różnic związanych z amerykańską częścią anglikańskiego kościoła, która w 2003 roku wybrała na biskupa mężczyznę żyjącego w związku homoseksualnym.

Od listopada w Ugandzie zaginęło 100 dzieci, przekazała CISA. Zachodzi obawa, że wiele z nich zostało zabitych w dziwacznych rytuałach mających przynieść bogactwo.
Ostatnio, 21 lutego w okręgu Kibaale znaleziono cztery dni po jej zaginięciu okaleczone ciało 16 letniej dziewczyny.

W styczniu ugandyjska policja stworzyła komitet, który ma zapobiegać składaniu ofiar z ludzi przez budowanie świadomości i pomoc lokalnym siłom w prowadzeniu śledztw, oraz wyrywkowej kontroli samochodów.

Orombi zachęcał ugandyjskich przywódców kościoła, aby zajęli się tematem ofiar z dzieci w ciągu 40 dniowego Wielkiego Postu.

„Wołajmy razem do Pana” – – napisał – – „aby doprowadzić do zakończenia przestępstwo ofiar z ludzi i pocieszyć tych, którzy płaczą”.

продвижение

Jonatan i synowie Sadoka

Bill Britton.

Oto mamy przed sobą jedną z najdziwniejszych i najsmutniejszych historii w Biblii. Opowieść o wspaniałym młodym mężczyźnie, który zobaczył zbliżający się nowy porządek, faktycznie prorokował nadejście Królestwa, który znał i bardzo kochał przyszłego Króla, a jednak nie wszedł do tego wspaniałego królestwa tylko dlatego, że nigdy nie doszedł do tego, aby zostawić stary porządek!

Wraz z tą historią pojawia się poważne ostrzeżenie dla tych, którzy widzą zbliżający się do kościoła nowy porządek, którzy wiedzą, co to znaczy czuć namaszczenie tego nowego Poruszenia Ducha, którzy mają wszystkie powody ku temu, aby zostać włączeni do tego nowego Królestwa, a którzy stoją przed ogromnym niebezpieczeństwem „utraty wstąpienia przed Tron” tylko dlatego, że, podobnie jak Jonatan, nie oddzielą siebie od starego porządku i nie „wyjdą spośród niego„. Będą trzymać się tego, co Bóg robi w tych ostatnich dniach, zadowoleni z tego, że mogą być blisko tych namaszczonych na pustyni, lecz nie będą chcieli ponieść hańby przyłączenia się do „błazeńskiej załogi” z Adullam.

A teraz czytajcie, jeśli macie odwagę.

Bystrzejszy od orła
Jonatan jest jednym z najwspanialszych i najbardziej godnych podziwu mężczyzn w Biblii.
Wiele znakomitych atrybutów zostało mu przypisanych, a nie został obciążony żadnym grzechem. Był mężem wiary, odwagi, wizji, otwartości i głęboko duchowy. Był synem króla, kochał Dawida, pomazańca Bożego, wiedział, że było wolą Bożą, aby Dawid był następnym królem.

Po raz pierwszy spotykamy Jonatana w 13 rozdziale 1 Księgi Samuela. Znajduje się w Gibei na przedzie tysiąca mężczyzn w armii swego ojca, Saula. Tutaj nie zgodził się na wspólne bytowanie z demonicznymi Filistynami lecz pobił ich załogę przyspieszając w ten sposób kryzys w Izraelu. Jego odwaga nie miała granic. Biblia mówi, że był „szybszy od orła, silniejszy od lwa„. Jego armia taka nie była.
Mieli niewiele broni, przyzwyczajeni byli do tego, że to Filistyni ich deptali, a mając do tego sposobność, uciekali między skały i do jaskiń. On mieszkał pośród tchórzliwych i drżących mężczyzn, lecz był odważny jak lew, ponieważ ufał żywemu Bogu.

Przez wielu czy przez nielicznych
Gdy dochodzimy do 14 rozdziału 1 Księgi Samuela, widzimy Jonatana, który zainicjował wielkie zwycięstwo nad Filistynami, dzięki pomocy Boga niebios.
Zaczął sam, z jednym młodzieńcem, swoim giermkiem i po wyłożeniu przed Bogiem runa, jedną ręką zaatakował cały oddział Filistynów.
Musiał wspinać się po wzgórzu na rękach i nogach, aby dostać się do nich, lecz gdy już tam się znalazł, spowodował taką rzeź, że cała filistyńska armia uległa całkowitemu zamieszaniu i żołnierze zaczęli atakować siebie nawzajem. Wkroczył Bóg z trzęsieniem ziemi i wielkim przerażeniem, i wszystko skończyło się tego dnia wielkim zwycięstwem.
Jonatan był jedynym, który wiedział, co to znaczy zjeść świeży miód, który nadał blasku jego oczom i wzmocnił jego duszę, ale też był też tym, który dowiedział się, co to znaczy spotkać się z gniewem swego ojca. Saul jest typem stworzonego przez ludzi króla ustanowionego nad Bożym ludem. Jednak pomimo tego, że widział zło tego systemu, pozostał w nim.

Odarł siebie samego
Po tym, gdy pewnego sławnego dnia przybywa młody Dawid i pokonuje Goliata, widzimy jak Dawid i Jonatan stają się bliskimi przyjaciółmi. Czytamy, że: „Dusza Jonatana przylgnęła do duszy Dawida, i umiłował go Jonatan jak siebie samego. … Zawarli tedy Jonatan z Dawidem związek przyjaźni, ponieważ umiłował go jak siebie samego. Jonatan zdjął płaszcz, który miał na sobie, i dał go Dawidowi, tak samo swoją odzież – aż do swego miecza i łuku, i pasa” (1 Sam.18:1, 3,4)

Miłość tych dwóch młodych odważnych mężczyzn, pasterza i księcia, była najjaśniejszą rzeczą w Izraelu w najciemniejszej godzinie jego historii. Jonatan w końcu znalazł kogoś, kto nie uciekał przed Filistynami, kogoś, kogo odwaga pasowała do jego własnej, czuł również namaszczenie spoczywające na Dawidzie, ponieważ Samuel namaścił Dawida olejem z rogu, aby był królem Izraela na miejsce Saula. Jonatan doszedł do tego, że to Dawid zasiądzie na tym tronie, a nie on sam, ponieważ gdyby to on wstąpił na tron swego ojca, Saula, mógłby tylko kontynuować porządek, który reprezentował jego ojciec, a on wiedział, że to nie było z Boga. Lecz oto tutaj był nowy porządek, nowe namaszczenie, nowe Królestwo, którego Izrael nigdy wcześniej nie doświadczył i to Bóg to nakazał.
Tak więc Jonatan zdjął z siebie książęce ubrania i dał je Dawidowi.
Było to jeszcze wtedy, gdy Dawid był w domu Saula, pod jego władzą.

Dawid na pustyni
Nagle na Dawida rzucono wielkie oskarżenia. Nie wzięło się to z niczego złego, co by zrobił.
Nie można go było oskarżyć o jakikolwiek grzech, lecz Saul nagle, zazdrosny o namaszczenie, które było na Dawidzie, stara się zniszczyć to namaszczenie. Dawid ucieka więc na pustynne miejsce. Jonatan nie idzie z nim, pozostaje w domu Saula. Nadal kocha Dawida, wie, że Dawid ma namaszczenie i prawdziwe przesłanie od Boga, lecz nie jest całkiem gotowy, aby zostawić dom ojca, zniszczyć wszelkie rodzinne więzi i ponieść hańbę, tak jak Dawid.

Jak wielu jest zobrazowanych w tych zdarzeniach! Kochają namaszczenie i prawdziwe przesłanie Królestwa. Chcą złożyć każdą ofiarę, modlitwę, post, iść, dawać,… aby tylko mieć to namaszczenie; z wyjątkiem jednego: opuszczenia starego porządku. Gdy przychodzi do tego, nie widzą takiej potrzeby. Teraz to nie odwagi brakuje, bo mają odwagę i wielką miłość do Boga. Podobnie jak Jonatan, mają mnóstwo dobrych cech, lecz nie mogą usłyszeć trąby wołającej „wyjdź z niego, ludu mój„. Trudno im zrozumieć dlaczego „Dawidowie” muszą tracić swój czas wraz z małą pstrokatą bandą niezadowolonych na „pustyniach”, podczas gdy, siedząc przy stole Saula, mogliby robić znacznie więcej, głosząc do wielkich tłumów, zdobywając więcej dusz. Oni po prostu nie widzą powodu, aby się oddzielić. Gdyby Dawid zgodził się na aprobatę tej organizacji, robiąc jakieś rozpaczliwe zmiany wobec tego wielkiego przeciwnika to Jonatan nie wahałby się ani minuty. Ale co robi Dawid? „NIC”.
Po prostu siedzi sobie gdzieś w pieczarach czy ukrywa się wśród drzew ze swoją mała grupą 400 mężczyzn. 400 mężczyzn może wydawać się wielkim zgromadzeniem dla niektórych kaznodziei Poruszenia Bożego, którzy nie bardzo pamiętają, kiedy było u nich więcej niż 50 osób, którym mogliby głosić, lecz w porównaniu do setek tysięcy, które mógł zebrać Saul trąbiąc w trąby, była to malutka zgraja.

I odszedł Dawid stamtąd, i schronił się w jaskini Adullam. A gdy usłyszeli o tym jego bracia wraz z całą rodziną jego ojca, przybyli tam do niego. I zgromadzili się wokół niego wszyscy ludzie uciśnieni i wszyscy zadłużeni oraz wszyscy rozgoryczeni, a on został ich przywódcą. Tak znalazło się przy nim około czterystu mężów
(1 Sam 22:1-2)

Gdzie jest Jonatan? Z powrotem w domu Saula, prawdopodobnie siedząc i zastanawiając się, co się dzieje z pomazańcem Bożym, może marząc sobie, że jest tam i słucha Dawida śpiewającego któryś z psalmów, które Bóg daje mu przez Ducha. On sam tymczasem bierze udział w bankietach Saula, choć oni są martwi, to suche sprawy, pełne biznesowych spotkań, zebrań komitetów, programów, promocyjnych szachrajstw, politycznych manewrów, kłótni i złych duchów unoszących się wokół. A jednak, wydaje się, że nie może tego odrzucić. Może myśli, że może zrobić więcej dobrego dla Dawida tutaj, w pałacu Saula.

Przyjaciele, wierzcie mi, Bóg zatroszczy się o Dawida, lecz on potrzebuje Jonatana tam, na zewnątrz, na pustyni, aby był razem z nim. On szkoli tam armię, kształtując przywódców i przyszłych bohaterów, a Jonatan rozpaczliwie potrzebuje być w tej armii i jest tam miejsce dla niego. Lecz on nie może opuścić starego porządku, złamać rodzinnych więzi i ponieść wymówek swoich braci.

Jonatan wie, że Dawid ma rację, i że nowy porządek ostatecznie wejdzie. Przy pewnej okazji wypowiada to. Saul chce, aby Jonatan zabił Dawida, lecz w rozdziałach 19 i 20 1 Księgi Samuela widzimy, że Jonatan sprzeciwia się ojcu i nie zgadza się na przyłożenie ręki przeciwko nowego poruszeniu Ducha.
Rozwściecza to Saula tak bardzo, że beszta Jonatana i straszy go:

I wybuchnął Saul gniewem na Jonatana, i rzekł do niego: Synu przewrotnej i przekornej niewiasty! Dobrze wiem, że się przyjaźnisz z synem Isajego ku twojej hańbie i hańbie łona twojej matki
(1 Sam 20:30).

Saul idzie dalej, mówiąc Jonatanowi, że dopóki ten nowy porządek żyje, to Jonatan nigdy nie będzie w stanie przejąć starego porządku i ustabilizować go. Jonatan jednak nie zgadza się sprzeciwiać Dawidowi i Saul rzuca w niego włócznią. Jednak Jonatan dalej nie opuszcza Saula. Wie, że to zły duch niepokoi dom ojca, i że nie ma zwycięstwa w tym obozie, lecz trzymają go silne naturalne więzy.

Ja będę drugi po tobie
Może wydaje ci się, że Jonatan nie jest pewien tego, co się stanie z królestwem Saula? Posłuchaj go, gdy wymyka się potajemnie i odwiedza Dawida wśród drzew: …”i rzekł do niego: nie bój się, gdyż nie dosięgnie cię ręka mojego ojca Saula; TY BĘDZIESZ KRÓLEM NAD IZRAELEM, JA ZAŚ BĘDĘ DRUGIM PO TOBIE; także mój ojciec Saul wie o tym”, I zawarli obaj przymierze przed Panem, i pozostał Dawid w Choreszy, a Jonatan poszedł do swojego domu” (1 Sam. 23:17).

Dawid miał tylko kilku przy sobie i przebywali na pustyni, lecz błogosławieństwo Boże „przepływało” tutaj w Zyf. Jakaż tragedia odzywa się w tych ostatnich słowach. Jonatan miał bardzo dobre zamiary, miał prawdziwą wizję, miał wspaniałe objawienie nadchodzącego Królestwa, prawdopodobnie większe niż większość mężczyzn, którzy szli gorliwie.
Wielu z nich było tutaj na pustyni z Dawidem, ponieważ nie mieli innego miejsca, dokąd mogliby się udać, bądź byli niezadowoleni ze starego systemu. Niektórzy byli tutaj dlatego, że nie chcieli iść do więzienia za długi, a jeszcze inni dlatego, że cenili jego służbę i to, że zabił Goliata. Być może byli i tacy, którzy uchwycili wizję przesłania o nowym porządku Królestwa, lecz nikt nie miał tak wyraźnego obrazu jak Jonatan. *On miał objawienie*.

Kochał namaszczenie, lecz podczas procesu na pustyni, jego brakowało!

Dlaczego? Ponieważ on nie mógł dojść do tego, aby porzucić stary porządek.

Gdy przyszło nowe Królestwa i Dawid siadł na tronie, Jonatan nie stał przed nim, jak prorokował. Dlaczego? Dlatego, że w dniu gdy Saul padł w bitwie, „Jonatan był ciągle z nim” i również padł pod ciosami mieczy Filistynów.

Był taki czas, gdy Jonatan był w stanie jedną ręką zaangażować do walki całą armię Filistynów, lecz było tak dlatego, że „Bóg był z nim”.

Słuchajcie przyjaciele, to, co było skuteczne wczoraj, nie będzie skuteczne jutro, ponieważ porządek się zmienia i „Bóg idzie dalej”. Albo ruszymy „z Nim”, albo stracimy największe rzeczy jakie kiedykolwiek człowiek widział.
Babilon upadnie i jeśli nie wyjdziesz z niego, upadniesz razem z nim, będąc „współuczestnikiem grzechów jego, otrzymując plagi na niego spadające” (Obj. 18:4).

Istnieje dziś na pustyni mała Armia, mała, nieznacząca, pohańbiona, o której mówi się kłamstwa, lecz namaszczona z Boga. Nie wydaje się, żeby wiele robili, lecz oni nie próżnują, szkolą się. Wychowywani są wielcy mężowie czasu wojny, mężowie, którzy wkrótce wyjdą do przodu i w mocy porządku nowego Królestwa, będą robić to, czego Saul i wszystkie jego armie nie były w stanie dokonać. Saul zaczął swoje panowanie od bitwy przeciwko Filistynom i przez pewien czas wyglądało na to, że robi wszystko w porządku, a nawet odnosi zwycięstwa nad przeciwnikiem. Lecz po 40 dniach na tronie, Filistyni ciągle byli wokół, a ostatecznie pokonali go i powiesili jego ciało wśród swoich fałszywych bożków. Ciało Jonatana również tam wisiało, na hańbę mężczyzny, który widział chwałę z dala, lecz nigdy jej nie odziedziczył…

[skrót]

раскрутка