Monthly Archives: maj 2007

Dziesięć argumentów przeciw homoseksualizmowi

Gazeta Wyborcza”
28-29 maja 2005, str. 27-28.


Dla zdrowego rozumu akceptacja homoseksualizmu jest nie do przyjęcia –
twierdzi


ks. Dariusz Oko*


Dziesięć argumentów przeciw


Festiwal „Kultura dla tolerancji”, marsz tolerancji, Kraków,
7 maja 2004 r.


Od dłuższego czasu jesteśmy w Polsce świadkami oraz celem promocji homosek­sualizmu.
Prowadzi się swoistą politykę faktów dokonanych, usi­łując stworzyć wrażenie, jakoby sprawa była już przesądzona. Uczciwość intelek­tualna wymaga jednak dopuszczenia gło­sów przeciwnych.


Trzeba więc przypomnieć przynajmniej niektóre podstawowe argumenty rozumu i wiary przeciwko homoseksualizmowi, trzeba jasno i stanowczo stwierdzić, że homoseksualizm czynny i chrześcijaństwo (podobnie jak inne wielkie religie) są nie do pogodzenia, że wybierając jedno, odrzucamy zarazem drugie. Tu jest rady­kalne albo-albo, tu kompromis nie jest możliwy, a np. pojęcie „chrześcijańskie­go homoseksualizmu” ma tyle samo sen­su co pojęcie drewnianego żelaza lub kwa­dratowego koła.


1.
Dla zdrowego rozumu akceptacja homoseksualizmu jest oczywiście nie do przyjęcia. Jednak człowiek, jeśli się uprze, może do końca życia bronić do­wolnego absurdu, kiedy się więc słyszy kolejny, trzeba się skupić nie tyle na nim, ile na analizie osobowości tego, kto go głosi, na zastanowieniu się na czym po­lega i skąd pochodzi błąd rozumu, który wybiera coś takiego. Można zwykle od­kryć, jakie negatywne uwarunkowania są u jego źródeł, jakie traumy dzieciństwa, jakie wpływy mentalności społeczeństwa konsumpcyjnego, jakie resentymenty, ilu­zje, mechanizmy racjonalizacji i samookłamywania. Zwykle potwierdza się że­lazna reguła: apologia dewiacji wynika z niej samej albo z innej.


Rozum powinien dostrzec, na czym po­lega sens i wartość seksualności człowie­ka. W tak potężnym dynamizmie, który tak dogłębnie określa każdą i każdego z nas, w istotny sposób wyraża się nasze podobieństwo do Boga, ma on prowa­dzić do wspólnoty najgłębszej miłości będącej odbiciem miłości Osób Trójcy, ma owocować dzieckiem, szczytowym dobrem i szczęściem. W zamyśle Boga małżeństwo ma być obrazem Jego mi­łości, ma być przedsionkiem nieba.


Człowiek może jednak popsuć wszyst­ko, nawet to, co najpiękniejsze.
Dar doma­ga się dyscypliny.


2.
Mało jest rzeczy w Biblii, które są tak.
jednoznacznie potępione. W Księdze Rodzaju czytamy: Skarga na Sodomę i Go­morę głośno się rozlega, bo występki ich mieszkańców są bardzo ciężkie (Rdz 18, 20). Z tych występków dowiadujemy się właściwie tylko o jednym, o homoseksualizmie: widocznie dla Boga jest on szcze­gólnie ciężki i odrażający. Kiedy Lot go­ści u siebie dwóch obcych, pod jego dom podchodzą starzy oraz młodzi mieszkań­cy Sodomy i mówią do niego: Wyprowadź ich do nas, abyśmy mogli z nimi poswawolić! (Rdz 19, 5). Na jego błagania od­powiadają groźbami i przemocą. Czara się przepełnia, na drugi dzień Sodoma i Go­mora zostają unicestwione, ocalony zosta­je tylko jeden jedyny sprawiedliwy – Lot i jego rodzina. To od tego wydarzenia bie­rze się wyrażenie Sodoma i Gomora na określenie skrajnego ludzkiego rozpasania i zaślepienia moralnego.
Niezależnie od
użytego tu gatunku literackiego wymowa tej przypowieści jest jasna.


Św. Paweł wyraźnie mówi, że homo­seksualiści, podobnie jak inni grzeszni­cy, którzy nie chcą się nawrócić, ryzyku­ją potępienie: Me łudźcie się! Ani roz­pustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzo­łożnicy, ani rozwieźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą (…) nie odziedziczą królestwa Bożego (l Kor 6,9n). Dla Św. Pawła jednym z podstawowych znaków, jak głęboko człowiek upadł, jak bardzo sam sobie zaprzecza, jak daleko odszedł od Boga, jest właśnie homoseksualizm (Rz 1,18-32). Znana jest mu też ich pro­paganda drwiąca w twarz Bogu: Oni to, mimo że dobrze znają wyrok Boży, iż ci, którzy się takich czynów dopuszczają, winni są śmierci, nie tylko je popełnia­ją, ale nadto chwalą tych, którzy to czy­nią (tamże l, 32). Podobne słowa znaj­dujemy w Liście do Tymoteusza 1,3-11 oraz Księdze Kapłańskiej 18,19-23. Tak zdecydowane podeptanie zamysłu Boże­go, zanegowanie naturalnej komplementarności mężczyzny i kobiety, musi na wielu polach dogłębnie ranić i niszczyć człowieka, musi z czasem przynosić ka­tastrofalne skutki.


Dla Kościoła nieodwołalne znaczenie ma nauka głoszona zawsze i powszechnie.
Ta­ką jest potępienie homoseksualizmu, któ­re Jan Paweł II powtarzał wielokrotnie – osobiście i poprzez dokumenty urzędów Stolicy Apostolskiej. Znajdujemy je w Ka­techizmie Kościoła Katolickiego, punkty 2357-2359, 2396. Rozróżnia się tam, że sama (niezawiniona przecież) skłonność homoseksualisty nie jest grzechem, lecz próbą, wyzwaniem, z którym musi on się zmagać, podobnie jak każdy inny człowiek codziennie musi walczyć ze złymi tenden­cjami, które odkrywa w sobie. Grzechem jest dopiero uleganie chorej skłonności. Nawołuje się do pomagania homoseksu­alistom w walce ze sobą, do otoczenia ich szacunkiem, współczuciem i delikatno­ścią. Najbardziej znana i uznana święta współczesna, bł. Matka Teresa z Kalkuty, stwierdza: Musimy żyć odpowiednio do planu, według którego zostaliśmy stworze­ni: homoseksualizm nie jest naturalny. Co znaczą dla nas jeszcze te najwyższe auto­rytety moralne? Kogo wybieramy, komu mówimy „tak”, a komu „nie”?


3.
Nie przekonują „racje” przytaczane za homoseksualizmem.
Dla koniecz­nej skrótowości spróbujmy zbiorczej ar­gumentacji per absurdum i advocatus diaboli. Czy można wskazać wiele „racji”, które (rzekomo) przemawiają za homo-seksualizmem, a nie przemawiają zara­zem za seksem zbiorowym, erotomanią, nimfomanią, prostytucją, kazirodztwem, sadyzmem, masochizmem, masturbacją, pedofilią, zoofilią, nekrofilią, pornografią i fetyszyzmem? Czy każdy z tych sposo­bów postępowania powinien cieszyć się w miarę możliwości podobnymi prawami jak małżeństwo? A jeśli nie, to który i dla­czego? I którym z tych „mniejszości sek­sualnych” powinno się przyznać „prawo do przestrzeni publicznej”,do marszów oraz parad z „partnerami”, a którym nie? Czy dla zwolenników homoseksualizmu istnieje coś takiego jak dewiacjaseksual­na i jeśli tak, to jaka jest jej definicja i co oraz dlaczego jest nią objęte?


Homoseksualistom nie brakuje dzisiaj praw, nie są prześladowani. Istniejące re­gulacje prawne pozwalają w pełni na za­bezpieczenie ich interesów, a nie mogą im przecież przysługiwać udogodnienia, któ­re małżonkowie mają ze względu na wiel­ki trud i koszty wychowania dzieci. Geje i lesbijki mają swoje kluby, organizacje, pisma, wpływy i lobby. Zagrożone są na­tomiast, także przez nich, rodziny, mał­żeństwa, dzieci i młodzież. Homoseksu­aliści pilnie potrzebują nie przywilejów prawnych, ale duchowego wyzwolenia i dobrych terapeutów.


4.
Spośród argumentów za homoseksualizmem często wysuwany jest ten, iż – zgodnie z prawdą – niektóre związki homoseksualne są bardziej udane niż niektó­re małżeństwa. Argument błędny. Waż­niejsza od poszczególnych przypadków jest całość, możliwie wszystkie przypad­ki. Powszechnie wiadomo, że związki homoseksualne przeciętnie są o wiele mniej udane, są uboższe emocjonalnie, moralnie i religijnie. Homoseksualiści o wiele czę­ściej zmieniają partnerów oraz częściej do­puszczają się uwiedzeń i pedofilii, częściej chorują na choroby weneryczne. Ponadproporcjonalnie w stosunku do swej licz­by przyczynili się do wybuchu epidemii AIDS. W ich środowisku jest wyraźnie więcej (proporcjonalnie do liczby) prze­stępstw i nawet zbrodni na tle seksualnym. Niezależnie też od tego, jak udane lub nie­udane jest ich partnerstwo, trudno oczeki­wać od nich dzieci, bez których nie mamy przyszłości. Propaganda głosząca, że ich związki są równie dobre jak małżeństwa, bardzo przypomina propagandę wmawia­jącą nam przez tyle lat, że ustrój socjali­styczny przewyższa kapitalistyczny, a w Związku Radzieckim ludziom żyje się lepiej niż w Stanach Zjednoczonych. Podob­nie trzeba się na nią uodpornić.


5.
Geneza tego zjawiska jest dość znana. Naukowcom nie udało się znaleźć genów homoseksualizmu, a nawet gdyby istniały, nie byłyby wystarczającym uspra­wiedliwieniem, bo nie wszystkie geny są dobre. W młodości jego przyczyną bywa uwiedzenie albo prostytucja, albo „spró­bowanie” z głupoty. W dzieciństwie klu­czową przyczyną są patologiczne relacje z rodzicami i wynikające z nich najgłęb­sze zranienia homoseksualne.
W przypad­ku chłopca najczęstszym powodem jest po­czucie odrzucenia przez zimnego, obojęt­nego albo nawet opresyjnego ojca. Wtedy szuka go w innym mężczyźnie. Źródłem bywa też brak akceptacji płci dziecka przez rodziców. Różne czynniki mogą być po­ważnymi okolicznościami łagodzącymi, w dużym stopniu, nawet całkowicie mogą uniewinnić homoseksualistę, ale też wca­le nie muszą. O ile jednak, pomimo wszyst­kich negatywnych uwarunkowań, człowiek pozostaje wolny, o tyle jest odpowiedzial­ny za swoje wybory. Co jest wynikiem de­terminacji, a co wolności, to wie tylko Naj­wyższy, tego dowiemy się dopiero na Są­dzie Ostatecznym, dlatego nikogo nie wol­no osądzać co do jego osobistej zasługi i winy, bo po prostu nigdy nie mamy ko­niecznej do tego wiedzy. Zawsze więc mu­simy powiedzieć (choćby po to, by ostrzec młodzież), że homoseksualizm czynny jest złem, jest chorobą lub grzechem, ale ni­gdy nie wolno nam powiedzieć, że jest oso­bistą winą homoseksualisty. Najważniej­szym zadaniem tutaj, na ziemi, jest starać się, po pierwsze, o absolutną wierność naszemu sumieniu i po drugie, o abso­lutną otwartość na jego korektę – tylko z tego możemy być i będziemy sądzeni, bo tylko to od nas zależy.


Homoseksualizm jest też czymś wytłumaczalnym w horyzoncie społecznym, jest po prostu jednym z wielu trapiących nas schorzeń. Jak ciało jest zagrożone przez setki różnych chorób, tak samo i duch; cho­roba ciała jest też często obrazem i kon­sekwencją słabości, choroby ducha.
Pale­nie papierosów albo permanentne przeja­danie się są szkodliwe. Pomimo to 70 proc. dorosłych pali, a 80 proc. ma nadwagę, czasami niepokojąco dużą. Lekarze ostrze­gają, że około 50 proc. naszych chorób (a więc też 50 proc. operacji, pobytów w szpi­talu, bólu, kosztów…) jest skutkiem nasze­go nieumiarkowania, naszych nałogów, po­przez które samych siebie zabijamy na ra­ty. Czy można więc się dziwić, że jeśli tak często jesteśmy zbyt słabi, aby zachować elementarne zasady zdrowego życia (cho­ciaż zdrowie jest dla nas tak ważne), to po­dobnie często nie będziemy zachowywać elementarnych zasad zdrowej seksualno­ści?
Na świecie jest (około, mniej więcej) l proc. pedofilów, 3 proc. schizofreników, 4 proc. homoseksualistów i 5 proc. alko­holików. Trzeba zrobić dla nich wszystko, co możliwe, ale czy dla poprawy ich sa­mopoczucia trzeba uznać, że postrzegają świat i zachowują się zupełnie prawidło­wo? Czy pozostałych należy zatem uznać za nienormalnych?


6.
Ofensywę homoseksualizmu trzeba widzieć w szerszym kontekście ogól­nej dekadencji, jako element procesów ne­gatywnej dechrystianizacji, laicyzacji i ateizacji społeczeństwa konsumpcyjnego.
W sytuacji szczególnego dobrobytu, nadobfitości dóbr nierzadko z tą mnogością sobie nie radzimy (por. np. schyłkowy Rzym albo późne Bizancjum). Takiej ob­fitości dóbr jak dzisiaj nigdy nie było.
Za często ulegamy złudzeniu, że sens życia polega na nieograniczonej konsumpcji.


Także seksualność (a właściwie seksual­ności człowieka) degraduje się do towaru, który zawsze musi być pod ręką. Porno­grafia jest do kupienia w każdym kiosku, przelewa się od niej w internecie. Coraz częściej systematycznie oglądają ją dzieci ze szkoły podstawowej, druzgocąc swoją psychikę być może już na zawsze. W co­raz bardziej gęstej sieci agencji towarzy­skich tak łatwo można kupić sobie ciało. Spora część kobiet tam przebywających (miliony w skali kontynentu) jest zmusza­na do tego procederu na drodze przemo­cy, czyni się z nich seksualne niewolnice, tak więc sutenerzy pospołu z klientami co­dziennie, wielokrotnie dopuszczają się na nich zbrodni – i to w każdym europejskim mieście, w XXI wieku, o kilka ulic od nas. Kto upomina się o tę „mniejszość”? – po­dobnie jak o chłopców, którzy prostytuują się dla gejów? Intensywnie deprawuje się dzieci i młodzież, by na ich nieszczęściu zarobić. W Polsce dorastają już kolejne po­kolenia wychowane na pismach w rodza­ju Popcon i Bravo Girls, gdzie przekonu­je się dzieci, iż są nienormalne, jeśli w wie­ku lat 15 nie rozpoczęły jeszcze życia sek­sualnego.
W takiej atmosferze seks musi być zawsze dostępny, a dłuższe samoopanowanie jest czymś wprost niewyobrażal­nym. Jeżeli ktoś nie potrafi żyć heteroseksualnie, to oczywiście może tak, jak homo­seksualiści, każdy przecież ma „święte” prawo do „miłości” – jakiej i kiedy chce. To jest empiryczne niejako potwierdze­nie fundamentalnej chrześcijańskiej praw­dy o głębokiej duchowej biedzie człowie­ka, o której pisali też tacy myśliciele, jak Pascal, Kierkegaard, Nietzsche czy Weil.


7.
Kościół głosi, że ziemski etap naszej drogi nie jest nam dany do przeżycia maksimum przyjemności, ale do czynienia maksimum dobra, z którego, przy okazji niejako, wynika maksimum szczęścia (a więc i przyjemności). Erotyka jest ważną i piękną formą miłowania, ale nie jedyną i nie najważniejszą. Np. czymś jeszcze wię­kszym jest cierpieć, walczyć i nawet zginąć w obronie kochanej osoby. Seks nie „musi być zawsze”. Życie bywa niekiedy bardzo trudne, bywa śmiertelną walką o siebie i o innych. Żona, mąż, ksiądz też miewają nie­kiedy silną pokusę, by np. cudzołożyć. A jakie pokusy ma pedofil! Wszyscy jednak, którzy im ulegają, doprowadzają do (duchowej przynajmniej) katastrofy. Jeśli zwyciężają, szybciej, niż myśleli, doznają szczęścia czystego sumienia, bliskości Pa­na.
To samo dotyczy homoseksualistów. Nigdzie i nikt nie jest zwolniony z podsta­wowych praw istnienia i etyki. Najwyższy, który stworzył kogoś tak cudownego, tak pięknego jak kobieta, jak mężczyzna, coś tak pięknego jak miłość małżeńska i ro­dzinna, jak On sam musi być piękny i do­bry.
Jak warto Mu zaufać, kiedy razem z darem podaje zasady cieszenia się nim, kiedy mówi, że nieraz trzeba z niego zrezygnować na czas jakiś lub na zawsze – dla wypełnienia innych zadań, dla bardziej bezpośredniego związku z Sobą już tutaj, na ziemi. Ta droga może prowadzić na rzadko osiągane szczyty człowieczeństwa – jak papieża, jak Matkę Teresę.


8. Homoseksualizm jest tylko jednym z elementów osobowości i może się łączyć z wieloma nawet bardzo pozytywnymi cechami. Każdy człowiek jest w sta­nie być przedziwnym połączeniem świat­ła i ciemności, wielkości i małości, mocy i słabości, mądrości i głupoty, świętości i grzechu – w niewyobrażalnych wprost kombinacjach! Homoseksualiści pod pew­nymi względami mogą wiele osiągać, mo­gą być np. wybitnymi artystami. Być mo­że dlatego właśnie tak często koncentru­ją się na sferze estetycznej, bo wiedzą, co się dzieje z nimi w sferze etycznej. Za­wsze zachowują jednak nieskończoną godność osoby i dziecka Bożego. Rów­nież dlatego trzeba ich szanować i tolero­wać. W niczym nie zmienia to oceny ich postępowania.
Nawet gdyby nie 5 proc., ale 100 proc. ludzi było alkoholikami, ani
o jotę nie zmniejszyłoby to zgubności al­koholizmu, a nawet, przez kumulację skut­ków, zwiększyłoby ją. Ponieważ z tyloma problemami sobie nie radzimy, ponieważ eliminacja grzechu nieraz nieuchronnie oznaczałaby eliminację także i samego grzesznika, musimy w sobie i innych to­lerować wiele rzeczy, które w oczywisty sposób są złe, samobójcze, ale nie wolno w żaden sposób ich propagować. Toleru­jemy zło, bo nie jesteśmy w stanie go usu­nąć, ale nie po to, żeby ono jeszcze bar­dziej się rozprzestrzeniało.


9.
Nie powinien dziwić fakt, że poza samymi homoseksualistami są osoby popierające ich wybory. Ileż to już razy na­wet większość była w błędzie, negując przy tym zupełnie Boga i Kościół. Czego to nie przegłosowano, nawet jednogłośnie, w na­szym Sejmie w czasach sowieckiego znie­wolenia – i to nieraz w imię nowych, „na­ukowych” teorii.
Nie wszystko, co się mie­ni nauką, jest nią naprawdę, i nie każde „nowe” zjawisko w społeczeństwie ozna­cza postęp. „Nowe” i „inne” bywają także zmutowane wirusy starych chorób i jakże one dopiero mogą być niebezpieczne, jak szybko potrafią się mnożyć! Ile to razy Ko­ściół w konfrontacji z antychrześcijaństwem (a szczególnie totalitaryzmem) wy­dawał się już ostatecznie przegrany i ska­zany na zagładę.


10.
Co robić jednak, kiedy nawet ludzie dobrze nam znani i bliscy kroczą tą drogą donikąd, drogą śmierci, i będą dalej tak iść głusi na wszelkie ar­gumenty.


Im bardziej ludzie są zagubieni, tym wię­cej potrzebują zrozumienia, miłości i mi­łosierdzia, a przede wszystkim pomocy. Wskutek swoich czynów bardzo nieraz cierpią i czasem już tu, na ziemi, odczu­wają przedsmak piekła. Wstrząsające są świadectwa homoseksualistów, którym udało się wyrwać z tego kręgu. Na najwię­kszych nawet bezdrożach w gruncie rze­czy ciągle jak my wszyscy szukają tylko jednego – nieskończonej Miłości. I to po­szukiwanie może ich jeszcze nawrócić, ocalić.
Wielu spośród nich jeszcze walczy ze sobą i swoim otoczeniem – o siebie. Wielu to się udaje, wielu może się jeszcze uratować. Przede wszystkim Najwyższy może i chce uratować każdego, ale bynaj­mniej nie zagwarantował nam, że na pew­no uczyni to także wbrew naszej woli.


Pomimo wszystko, a raczej ze względu na wszystko, trzeba zachować i rozwijać fascynację życiem, mobilizować wszyst­kie siły ducha. Im lepiej, piękniej się ży­je, tym bardziej jest się przekonującym, tym bardziej można pomóc innym.


*Ks. Dariusz Oko
(nr. w 1960 r.) jest doktorem filozofii i teologii, pracownikiem Wydziału Filozofii Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie

продвижение

Dlaczego nie modlitwa Jabeza

Eddie Smith

www.TeachMeToPray.com

 Nie ma jakiejś magicznej modlitwy czy magicznej formuły modlitw, na którą Bóg zawsze odpowiada potwierdzająco. Możesz zapytać: „A co z modlitwą Jabeza?”  No, pomyśl o tym. Gdyby modlitwa Jabeza dawała gwarancję odpowiedzi to Jezus poleciłby swym uczniom mówiąc: „Módlcie się modlitwą Jabeza”.

Zamiast tego uczył ich modlić się: Ojcze nasz, któryś jest w niebie….

 Co więcej, gdyby Bóg musiał odpowiadać na naszego modlitwy, przestałby być Bogiem. My bylibyśmy bogami, a On zostałby zredukowany do skupiania się na nas, przyjmowania naszych poleceń i służeniu temu, co my zarządzimy. Niestety, jeśli posłuchasz niektórych ludzi, gdy się modlą, wydaje się, że właśnie tego oczekują! Niech pierwszy to wyznam…

 Pewnego dnia modliłem się jedną z tych stale powtarzanych, rodzicielskich modlitw o naszych synów. Nie pamiętam dokładnie słów, lecz było to coś w rodzaju: 

 „O, Boże, doprowadź do porządku mego syna. On jest w tym i w tamtym. On potrzebuje tego i tamtego, Boże, jak długo muszę się modlić, zanim zadziałasz w jego życiu?”

 W tym miejscu Duch Święty przerwał mi gwałtownie mówiąc: „Eddie, to nie jest modlitwa. Szkalujesz mnie”.  Zszokowany i zamroczony powiedziałem: „Szkaluję ciebie, Panie??!! Co masz na myśli, mówiąc, że cię szkaluje? Wiesz, że nigdy tego nie zrobiłbym”.  Bóg kontynuował: „W porządku, pozwól, że zinterpretują to, jak się właśnie pomodliłeś: 


Po pierwsze:
oczywiście myślisz, że wiesz czego twój syn potrzebuje,
a Ja, chociaż go stworzyłem, nie wiem.

Po drugie: brzmi to tak, jakbyś ty kochał swojego syna, lecz ja nie.

Ostatecznie: wydaje się, że sugerujesz, że gdybyś był mną, to już  dawno byś coś zrobił, a Ja nie zrobiłem ciągle nic. Czy to się zgadza?

 Musiałem przyznać, że ma rację. Przede wszystkim, to On jest Bogiem! Lecz to ja straciłem istotę tego, jak powinienem modlić się, więc czekałem dalej. Po kilku niewygodnych dla mnie chwilach usłyszałem modlitwę płynącą z mojego serca do Jego serca. TA modlitwa była inna niż wszystkie jakimi kiedykolwiek do tej pory modliłem się.  Brzmiało to tak: 


„Ojcze, dziękuję ci za to, że kochasz mnie i słuchasz moich modlitw. Uwielbiam cię za twój plan i twój cel, jaki masz dla mojego syna – ponieważ ty zapisałeś dni jego życia w księdze swojej, zanim nawet się urodził.

Jestem wdzięczny za to, że wiem, że twoje plany są doskonałe, a twoje cele nigdy się nie zmieniają. Dziękuję ci, za zapewnienie z Filp 1:6, że to, co w jego życiu rozpocząłeś, dokończysz. Dziękuję ci za to, że zmieniasz jego rozkład zajęć, że spotykasz go z ludźmi, których nigdy nie spodziewałby się spotykać. Dziękuję ci za przypominanie mu o tym, czego wraz z Alice uczyliśmy od dzieciństwa…”

Od tej chwili zaczęliśmy się modlić z żoną w nowy sposób o nasze dzieci. 

Sześć miesięcy później, nasz syn zdzwonił do Alice i powiedział:

„Mamo, wiem, że z tatą modlicie się o mnie całe życie, lecz zmieniliście sposób modlitwy o mnie, prawda?”
„Tak, synu, zmieniliśmy”- odpowiedziała.
„To było około sześciu miesięcy temu, tak?”

Przyznała, że faktycznie stało się to dokładnie sześć miesięcy wcześniej.

 „Ale skąd wiesz o tym?” zapytała. „Mamo, aż do tych sześciu miesięcy wstecz miałem w umyśle zamieszanie i potępienie w sercu, lecz od tego czasu, przez te sześć miesięcy, mam czysty umysł i zbliżam się do Boga”.

Od tego czasu obserwujemy jak Bóg działa w życiu naszego syna, przyciągając go bardzo powoli do Siebie. Dziękuję Bogu, że nie jestem  jedynym, któremu Bóg przerwał modlitwę. Bóg przerwał Jozuemu, gdy modlił się o Izraela, po porażce pod Aj.

Jozue leżał twarzą do ziemi, w worze pokutnym i pokryty kurzem. Ostatecznie, tak daleko nie zaszedłem! 

 Bóg rzekł do Jozuego: „Nie czas teraz na modlitwę. Masz wstać i oczyścić dom. Twoi pobratymcy ukryli to, co zakazane. Nigdy nie wygracie żadnej następnej bitwy dopóki nie znajdziesz tego, co obłożone klątwą i nie pozbędziesz się tych nieczystych rzeczy” (p. Joz. 7.)

Bóg przerwał również Mojżeszowi i dzieciom Izraela nad Morzem Czerwonym, gdzie zostali złapani przez faraona i największą ówczesną armię. Można powiedzieć, że zostali złapani między diabłem, a głębokim, błękitnym morzem czy też jak powiadamy tu, w Teksasie: „między skałę, a twarde miejsce” (dosł. „between a rock and a hard place” – czyli między młotem, a kowadłem – przyp.tłum.)

Wołali (a faktycznie wyli) do Boga co do zaistniałych okoliczności. Boża odpowiedź? Powiedział: „Chłopaki, nie czas na modlitwę. Mojżeszu, podnieś laskę i rozdziel morze” i Mojżesz to zrobił! Skoro Pan przerwał Mojżeszowi i Jozuemu to nie czułem się najgorzej, gdy przewał mi (p. I Moj. 14). 

W mojej nowej książce pt.: How to Be Heard in Heaven (Jak być usłyszanym w niebie) ukazuję przejście od modlitwy skupionej na naszych potrzebach do skupionej na Bogu. Nie obiecuję, że nauczę cię jak otrzymywać to, co  chcesz od Boga, lecz mam nadzieję, że zanim dojdziesz do ostatniej jej strony, będziesz wiedział jak być wysłuchanym w niebie. JDlaczego? 

Ponieważ modlitwy, które nie są słyszane, nigdy nie otrzymają odpowiedzi!

— — — — — — — — — — — — 

Fragment z książki przygotowanej wkrótce do wydania

How To Be Heard in Heaven. 

Zamówienia wstępne na:

www.PrayerBookstore.com


Eddie wraz z żoną Alice oferują 52 tygodniową szkołę modlitwy na:

www.TeachMeToPray.com

Źródła:

www.prayerbookstore.com

www.windsoffire.com


Dary na rzecz służby

www.usprayercenter.org


TeachMeToPray.Com

  7710-T Cherry Park Dr Ste 224

Houston, TX

 77095  US

 

span style=”font-size: small;”span style=”font-size: small;”раскрутка

TGIF_12.07.07 Bezowocne pola

Today God Is First 

Logo_TGIF2

Siejecie wiele, lecz mało zbieracie….
Ag. 1:6

Czy pracowałeś kiedyś bardzo ciężko tylko po to, aby okazało się, że niewiele z tych wysiłków osiągasz? Tak było w przypadku pracujących wierzących w czasach Aggeusza. Ostatecznie, Bóg przemówił przez proroka, aby poinformować ludzi, dlaczego ich wysiłki nie przynoszą spodziewanych owoców. A było to bardzo szczególna przyczyna:

Liczyliście na wiele, lecz oto jest mało, a gdy to przynieśliście do domu, zdmuchnąłem to. Dlaczego? – mówi Pan Zastępów. Z powodu mojego domu, który leży w gruzach, podczas gdy każdy z was gorliwie krząta się koło własnego domu. Dlatego niebo zatrzymało swoją rosę nad wami, a ziemia zatrzymała swoje plony. Sprowadziłem też posuchę na kraj i na góry, na zboże, na moszcz i oliwę, na wszystko, co ziemia wydaje, na ludzi i bydło, i na wszelką pracę rąk. (Ag. 1:9-11).

W końcu Bóg miał dość. Jego priorytety to nie ludzkie priorytety, przytrzymał ich więc trochę, aby zwrócić ich uwagę. Zerubabel był zarządcą Judy w tym czasie. Był to pobożny mąż, który szukał Bożej woli i słuchał uważnie, gdy prorok przekazywał te słowa i zareagował na nie.

Wtedy Zorobabel, syn Szealtiela, i arcykapłan Jozue, syn Jehosadaka, oraz cała reszta ludu wysłuchali głosu Pana, swojego Boga, i słów proroka Aggeusza, gdyż to Pan, ich Bóg, go posłał i lud przejął się lękiem przed Panem. (Ag. 1:12).

Czasami Bóg musi pobudzić ducha jednego mężczyzny, aby zainicjować konieczne zmiany. Zerubabel był takim mężem. Pismo mówi, że: Pan poruszył ducha Zorobabela (1:14).

Bóg pobudza dziś ducha resztki pracujących zawodowo wierzących na całym świecie. Widzą to, co łamie serce Boże i reagują na to. Czy Bóg umieścił ducha Zerubabela w tobie? Czy jesteś tym jednym, który będzie miał wpływ na Królestwo, czy też jesteś zainteresowany  budowaniem większych i lepszych stodół? Pan powołuje swoich ludzi w tych dniach ostatnich, aby dokonywali zmian. Pytaj Pana, co On chce zrobić przez ciebie.

aracer.mobi

TGIF_11.07.07 Na taki czas jak ten

Today God Is First

 

Logo_TGIF2

Trzeciego dnia ubrała się Estera w szaty królowej i stanęła na wewnętrznym dziedzińcu pałacu królewskiego, król zaś siedział na swoim królewskim tronie w pałacu królewskim naprzeciw wejścia do pałacu.  Est. 5:1a

Estera była kobietą, której życie miało większy cel niż ona sama. Bóg użył jej do uratowania wszystkich Żydów przed eksterminacją. Niemniej, zanim Bóg mógł jej użyć, musiała dojść do miejsca swojej śmierci. To nie była łatwa decyzja. Jej wujek Mordochaj był narzędziem, którego Bóg użył do sprowokowania, aby dorosła do tego zadania.

Nie wyobrażaj sobie, że ty jedna spośród wszystkich Żydów ocalejesz dlatego, że jesteś w pałacu królewskim. Bo jeśli ty w takim czasie będziesz milczeć, ratunek i ocalenie dla Żydów przyjdą skądinąd, lecz ty i dom twego ojca zginiecie. Kto zaś wie, czy godności królewskiej nie osiągnęłaś właśnie na taki czas, jak obecny? (Est. 4:13b-14)

Mordochaj wyrażał się jasno. Dla niej przemawianie, w przypadku gdyby król jej nie przyjął, było wielkim ryzykiem ? jeśli król nie podniósłby w jej stronę berła, co było oznaką pozwolenia na przystąpienie do tronu, oznaczało to automatycznie śmierć. Było to również czas na uświadomienie sobie, że Bóg mógł wprowadzić ją do tego pałacu i w tym właśnie czasie w pewnym określonym celu. Gdyby jednak nie odpowiedziała na tą sytuację z wiarą, Bóg mógłby użyć kogoś innego do uwolnienia ludzi. Co więc zrobi?

Idź i zbierz wszystkich Żydów, którzy się znajdują w Suzie, i pośćcie za mnie; przez trzy doby nocą i dniem nie jedzcie i nie pijcie; również ja i moje służebnice tak będziemy pościć, a potem udam się do króla, choć to jest wbrew prawu. Jeśli mam zginąć, to zginę! (Est. 4:16).

A trzeciego dnia postu poszła i stanęła na wewnętrznym dziedzińcu pałacu, przed salą królewską. Była jak Jezus, który stanął na wewnętrznym dziedzińcu Nieba tego trzeciego dnia zmartwychwstania. Zrezygnowała z własnego życia, lecz Bóg wzbudził je tego dnia i uwolnił cały lud od zniszczenia, a to dzięki gotowości jednej kobiety do zrezygnowania z własnego życia na rzecz wyższego celu.

Bóg powołał każdego z nas, do życia dla większego celu niż my sami. Wiedz o tym, że zanim życie zostanie przekazane na ten cel, konieczna jest śmierć. Musimy żyć Jego życiem, nie naszym.

раскрутка

Wskazówki dla proroków Królestwa

Nie każdy prorok, który mówi „Panie, Panie” wejdzie do Królestwa Niebios.

Duch Święty jest praktycznym Nauczycielem. Nie zawsze decyduje się na wysłanie anioła czy proroka, aby ogłosił Jego wolę dla twojego życia, nie zawsze też mówi do nas cichym, łagodnym głosem. Nie, czasami Pan posyła głośne i wyraźne przesłanie poprzez nasze okoliczności. To do nas należy trwanie na tyle wrażliwe na Ducha, aby zobaczyć prorocze implikacje w codziennym życiu.
Jestem przyzwyczajona to tego, że Duch Święty mówi do mnie przez wyjaśnienie naturalnych wydarzeń, które korespondują z duchowymi prawdami. Nie zrozumcie mnie źle. Nie szukam głębokich proroczych dyrektyw, gdy zginie mi guzik z bluzki, lecz staram się trwać w świadomej obecności Ducha Świętego i proszę Go o to, aby jeśli jest coś ważnego dla ludzi, miejsc czy przedmiotów, aby dotykał mojego ducha.

Jak na przykład wtedy, gdy jechałam międzystanową drogą 95 prowadzącą do Fort Lauderdale. Zobaczyłam rząd pomarańczowych drzwi podobnych do garażowych, które już wiele razy widziałam. Tym razem kolory wydawało się grubsze, bardziej żywe, niemal jarzące się. Znak nad zabudowaniami mówił: „Magazyny do wynajęcia” (dosł. „self-storage” – prywatne magazyny, do wynajęcia). Jechałam dalej tą samą drogą zastanawiając się nad tym w duszy, gdy nagle rząd niebieskich drzwi z takim samym znakiem informacyjnym zwrócił moja uwagę.
„OK, Boże. O co chodzi?” zapytałam pewna, że właśnie mogę stracić jakąś ważna lekcję, jeśli nie dopytam się w Jego świątyni. W porządku, nie potrzeba proroka, aby takie przesłanie zinterpretować. Było to równie wyraźne jak otwarta wizja: był czas na wstawienie „siebie” do magazynu. Czas na to, aby bardziej ubywało, aby On mógł wzrastać. Był to czas na wymianę ciężkiej wagi prywatnej-woli na prywatną – ofiarę; czas na wejście na nowy poziom.

Wiem, że słownik Webstera ma ogromną listę definicji zaczynających się od „self” – „samo” i w większości z nich chodzi o służenie sobie. Jest więc samo-zaangażowanie, samo-rozwój, samo-zwaniec, a nie jest to nawet początek listy. Jest też samo-zwiedzenie, samo-istnie i samo-rząd. Mamy także samo-zaspokojenie, samo-usprawiedliwienie oraz samo-zaparcie. O, nie zapomnijmy o samo-sprawiedliwości, która w religijnym wydaniu dobrze wygląda na zewnątrz, lecz jest zepsuta od środka.
Rozumiesz? Być może to dlatego Pan pokazał mi rząd tych drzwi. Jeden prywatny magazyn („self-storage”) dla każdego „samo” („self”), które należy odłożyć na bok.

Powiedziawszy to wszystko, wierzę że najgorszą prywatną-sprawą jest samo-wola. Słownik Webstera definiuje osobę samowolną jako kogoś, kto jest uparty w dążeniu do swego. Samowolna osoba jest kimś rozmyślnym, robi to, co się jemy czy jej podoba. Problem pojawia się jedynie wtedy, gdy to, co się jemu/ jej podoba nie podoba się Bogu. To wtedy samo-wola zabiera nas w drogę w dół samo-rządzenia się, wzdłuż drogi samo-pobłażania (pobłażania sobie) i w kierunku samo-zwiedzenia.
A teraz wróćmy do istoty: samo-wola jest jednym ze składników recepty na fałszywego proroka. Jak mogę tak mówić? Nawet nie muszę tego robić, zrobił to dla mnie Jezus, a zapisał w swojej Ewangelii Mateusz.
W Mat 7:15 Jezus mówi, abyśmy się strzegli fałszywych proroków, którzy wyglądają jak niewinne gołąbki, lecz są groźnym wężami (przychodzą w odzieniu owczym, wewnątrz zaś są wilkami drapieżnymi), po czym w wersie 21 przechodzi dalej do ostrzeżenia uczniów, mówiąc, że nie każdy, kto mówi „Panie, Panie”, wejdzie do Królestwa niebieskiego.

Krystalicznie wyraźne jest to, że tylko ci, którzy pełnią wolę Ojca wejdą do niego.
W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie (Mat. 7:22-23).

Co więc z tym zrobimy? Niezaprzeczalnie Jezus wyliczył tych, którzy prorokują, wypędzają, demony i czynią wielkie dzieła. W oczywisty sposób mówił w tych słowach o służbie proroczej (nie, żeby to nie miało zastosowania do każdego innego). Pan zaczął swoje nauczanie od ostrzeżenia przed fałszywymi prorokami, po czym doszedł do sedna problemu niektórych z tych fałszywych proroków: samo-woli.

Spójrzmy na ten wers ponownie w świetle przekładu greckich słów. „Prorokowali” tłumaczy się jako „sprawowali proroczy urząd”. „Imię” tłumaczy się jako „autorytet” (upoważnienie). „Znałem” tłumaczy się jako „pozwalałem”.
Tak więc ten wers może być zapisane w taki sposób:
Wielu powie do mnie w tym dniu, Panie, Panie, czy nie sprawowaliśmy proroczego urzędu z twojego upoważnienia? I z twojego upoważnienia nie wypędzaliśmy demony? Czy z twojego upoważnienia nie czyniliśmy wielu cudów. A wtedy im powiem: Nigdy wam nie pozwalałem, odstąpcie ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie
” (Mat. 7:22-23).

Innymi słowy:”Nie wykonywaliście woli Mojego Ojca. Robiliście to z własnej woli; byliście samo-wolni. Prorokowaliście bez pozwolenia, wypędzaliście demony, aby zwrócić uwagę na siebie, używaliście darów, które są nieodwołalne, jak wam się podobało. Może używaliście Mojego Imienia, lecz ja nie powołałem was, abyście te rzeczy robili”.
Pozwólcie, że przy pomocy 'Message Bible translation’ dojdę do istoty: Teraz już widzę – na Sądzie Ostatecznym tysiące dumnie stąpających do mnie i mówiących:’Mistrzu, głosiliśmy przesłanie, biliśmy demony, o naszych, sponsorowanych przez Boga projektach wszyscy mówili’. I wicie, co im powiem? 'Minęliście się z powołaniem, wszystko, co robiliście to było wykorzystywanie mnie do tego, abyście stali się ważni. Nie zrobiliście na mnie najmniejszego wrażenia. Jesteście z poza tego miejsca’ (Mat. 7:22-23).

Nic nie wiem o tobie, lecz mnie to zupełnie wystarczyło pojechać do prywatnych magazynów (do wynajęcia) i zapłacić każdą cenę jaka tylko jest potrzebna, aby zrzucić ciężar samo-zadowolenia, samo-zarozumiałości, samo-zainteresowania i samo-woli. Jest to cecha charakteru. Jezus powiedział, że będziemy poznawać ludzi po ich owocach. Lecz przyglądanie się owocom służby to za mało. Musimy przyglądać się charakterowi, który zawsze będzie dojrzewał bez zgnilizny. (Ale to już cały oddzielny artykuł.)

Prorocy królestwa i proroczy ludzie! Może jesteście podobni do mnie i też widzieliście takie reklamy prywatnych magazynów. Rzucam wam wyzwanie, abyście nie poruszali się w duchowych darach bez posługiwania
się samo-kontrolą, samo-wyrzeczeniem i samo-dyscypliną. Proszę was, abyście przeszli przez samo-badanie, samo-opanowanie i samo-odsłonę. Oczyśćcie się z samo-woli. Samo-wola jest zawziętością, a zawziętość (nieposłuszeństwo – przyp.tłum.) jest niegodziwością i bałwochwalstwem (1 Sam. 15:23). Droga do samo-zwiedzenia nie jest tak długa, jakby się wam mogło wydawać.

A jej zakończeniem jest samo-zniszczenie.

продвижение

TGIF_10.07.07 Czy stanowisz zagrożenie?

Today God Is First 

Logo_TGIF2

A odpowiadając zły duch rzek im: „Jezusa znam i wiem, kim jest Paweł, lecz wy coście za jedni?”
Dz. 19:15

Czy stanowisz zagrożenie dla królestwa ciemności? Czy gdyby szatan miał naradę ze swymi demonami i ty przyszedłbyś tam, co powiedzieliby?
Czy powiedzieli by o tobie, że jesteś jednym z ich największych wrogów i że muszą utrzymywać przy tobie wiele demonów, aby cię niepokoić i sprzeciwiać ci się? Czy też powiedzieliby: „Panowie, ten człowiek nie jest zagrożeniem dla naszej działalności, zostawmy go w spokoju. On nie potrzebuje naszej pomocy”. Miliony chodzących do kościoła wierzących siedzi w ławkach niedziela za niedzielą i niewiele zagrażają królestwu ciemności.
Jeśli tak naprawdę wierzymy w to, że nasza wojna jest prowadzona przeciwko zwierzchnościom, których nie widzimy to musimy zdawać sobie sprawę z tego, że ich prawem jest utrudnianie życia każdemu wierzącemu, który stara się chodzić w pełni Bożej. Niemniej: większy jest ten, który jest w was, niż ten, który jest na świecie (1Jn. 4:4b KJV).

Jeśli starasz się w pełni iść za Panem, możesz spodziewać się nękania przez nieprzyjaciela. Bóg dopuszcza pokuszenie, ponieważ ono prowadzi nas głębiej w glebę Bożą. Te chwile ujawniają Bożą moc do utrzymywania nas i przeprowadzania przez pokuszenia. Nasze przesłanie staje więc owocne wówczas, gdy jest zrodzone z posłuszeństwa i cierpienia dla Jego imienia.
Nie uważaj tego za dziwne, jeśli okaże się, że bierzesz udział w coraz większych walkach im bardziej posłuszny stajesz się Mistrzowi. Bóg pragnie, abyśmy wszyscy stali się przerażającymi wrogami piekła po to, abyśmy mieli wpływ na królestwo szatana. Gdy zaczynasz czujesz się nękany to jest wielka szansa na to, że zaczynasz wpływać na królestwo ciemności, a szatan tego nie lubi.

Tak więc, jak sądzisz, jak wielu demonów zostało przydzielonych do ciebie?

продвижение

Forteca Jezus w nas#Różne Artykuły_2

#




DEMONSLAYER AT THE GATE!!!

Fort Jesus INNNN US….
PC
Jun 8 2007 12:00AM


Wewnętrzna Forteca – Jezus WWWWW NAS … .. spisane za Francious
Fennelon.


Święci, przeczytajcie uważnie i z Jezusem WWWWW waszych uszach i oczach
….


 

Ciemność, suchość, osłabienie
– z tych rzeczy Bóg oczyszcza twoją duszę. Po pierwsze: powinieneś
wiedzieć, że twój duch jest samym CENTRUM, miejscem pobytu,
królestwa Bożego
. (
TWOIM centrum jest królestwo Boże.
)
Twój Pan rządzi na Swoim tronie, w pokoju i odpocznieniu.

Będziesz musiał utrzymywać swoje serce w pokoju, abyś utrzymywał tą
wewnętrzną świątynię
Bożą
jako miejsce czyste. Cokolwiek
Bóg do twojego życia przekazuje,
w tym miejscu nie ma żadnych zakłóceń.

Dla twojego dobra i dla korzyści twojej
duszy. Pan pozwoli na to, aby zawistny wróg niepokoił to miasto
pokoju, ten tron pokoju. Problemy przyjdą w postaci pokuszenia, prześladowania,
subtelnych sugestii, logiki, czy obojętnego rozumowania. Wszystko z Bożego
stworzenia może brać udział w niepokojeniu ciebie. Będą bolesne problemy
i będą ciężkie zmartwienia.
W jaki sposób
sobie z tym radzisz?

W jaki sposób możesz być stały i radosny w swym sercu pośrodku
tych wszystkich przeciwności?

Wejdź do WEWWWWNĘTRZNEJ RZECZYWISTOŚCI, ponieważ tam to jest, ty możesz
pokonać te zewnętrzne okoliczności. Wwwww tobie
jest Boska forteca,
i ta
BOSKA FORTECA Broni, Ochrania i Walczy za ciebie.


Zauważ, proszę, że człowiek, którego domem jest wielka forteca,
nie niepokoi się choć jego przeciwnicy otaczają go i naciskają na niego.
Musi się tylko wycofać do wielkiej cytadeli. Ty masz potężny ZAMEK (głęboko
wewnątrz ciebie), który powoduje, że jesteś zwycięzcą nad WSZEEEEEEEELKIMI
przeciwieństwami, tymi, które są widoczne, i
tymi, które są niewidoczne.

Ten ZAMEK jest w tobie TERAZ
; bez względu na
wszelkie sidła i zmartwienia, ON JEST
TAM!
W nim
zamieszkuje Boski pocieszyciel.
  Wycofaj
się tam, ponieważ tam WSZYSTKO jest zakończone,
spokojne, bezpieczne i ciche.


Gdy twój pokój
znajduje się pod atakiem, wycofaj się do
tego wewnętrznego obszaru pokoju.

Wycofaj się do tej FORTECY.


Jeśli okaże się, że serce ci osłabło
poprostu
wycofaj się
tam ponownie.

Tutaj jest zbroja służąca pokonywaniu przeciwnika i skuteczna przeciw WSZELKIM
zmartwieniom.
NIE opuszczaj
tego miejsce dopóki burza SZALEJE.

Trwaj spokojny, bezpieczny i pogodny….
WWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWewenątrz.


Ostatecznie, nie poddawaj
się zniechęceniu, gdy serce ci osłabnie.

Jeśli to możliwe, wróć do tego BOGATEGO TRONU; pozbieraj wszystkie
myśli, zwróć się do Jego oblicza.
Szukaj
ciszy
w środku zgiełku, szukaj
samotności
wśród mas,
światła
w środku ciemności, odkryj
zapomnienie
w zranieniu, zwycięstwo
pośród zniechęcenia, oraz
odwagę
w czasie pokuszenia ,
Pokój
w samym centrum WOJNY.
Drogi święty, pamiętaj, że
ĆWICZENIE CZYNI MISTRZA.

Po pewnym czasie stanie się to naturalne. Będzie to twoim instynktem –
Naturalną Obroną pochodzącą z Królestwa mieszkającego WWWwwww tobie.


W potężnym Imieniu Jezusa,


Jak mogę to robić?
Odpowiedź
leży w tej „GŁĘBSZEJ MODLITWIE W
Ukrytym Miejscu
tam, gdzie jest nam OTWARCIE odpłacane –
Matt:6:6″ o czym mówiliśmy wcześniej i w tej miłości, która
jest całkowicie skupiona
na Nim
jedynie.

aracer.mobi