Author Archives: pzaremba

Stan_6-9.10.2018

Stan Tyra

6 listopada

Często i celowo nie wyjaśniam wszystkiego. Frustruje to niektórych i ja to rozumiem. Jesteśmy uzależnieni od intelektualnych odpowiedzi i niewiele miejsca zostawiamy na zadziwienie i tajemnicę. Na szczęście, nie uważam już, że muszę wszystko wyjaśniać, ponieważ nie jestem już uzależniony od zgodności. Wcześniej starałem się wyjaśniać wszystko nie tyle po to, aby ktoś coś dokładnie zrozumiał, co po to, abym został doceniony jako „namaszczony” nauczyciel prawdy. Potrzebowałem zgody, aby czuć, że odniosłem powodzenie i jestem ceniony.

Dziś jestem wolny jak i oddany budowaniu poczucia zdumienia, osłupienia i, jeśli konieczne, totalnego zamieszania. Ponieważ nie jest mi już potrzebne uzgadnianie, mogę swobodnie „tworzyć przestrzeń”, w której tajemnica może być co najmniej uznana, a być może nawet rozważana. Zbyt wielu nauczycieli, przewodników i mentorów zgubiło się w nadmiarze wyjaśnień. Jezus całkiem dobrze czuł się z tym, że zostawiał coś to tu, to tam, idąc dalej, dając ludziom możliwość popracowania nad tym, odejść z tym, bądź całkowicie nie przejmować się tym dalej.

Potrzebni nam są dziś przemienieni ludzie przemiany, a nie tacy, którzy klepią odpowiedzi. Transformacji nie znajdzie się w odpowiedziach, lecz umiejętności trzymania się tajemnicy i napięcia, jakie buduje równocześnie wiedza i niewiedza. Jestem całkowicie przekonany, że z tego wszystkiego co wiem, mogę nie wiedzieć nic, bądź, zdaję sobie sprawę z tego, że bez względu na to, jak „głęboko” jestem, ciągle pływam w brodziku tajemnicy Chrystusa.

Nie chcę już, aby moje słowa oddzielały kogokolwiek od tajemnicy czy zdumienia, nie chcę nigdy dawać prostego zamiennika twojej wewnętrznej podróży i odkryć. Zbyt długo religia niedająca poczucia bezpieczeństwa redukowała Pisma do wniosków, przekonań i faktów dotyczących tego, w czym możemy mieć rację lub się mylić. Rzeczywiście potrzebujemy zaproszenia i zgody na patrzenie nowym wzrokiem. Niestety, wielu nie oczekuje, ani nie widzi, żadnego powodu dostrzeżenia tego, czego nigdy nie widzieli. Ta „stara dobra religia” jest wystarczająco dobra dla mnie.

„Ubogi w duchu” jest dokładnym przeciwieństwem przekonania o zasługiwaniu na specjalne traktowanie, zadowolenia z siebie, samozadowolenia. Moim pragnieniem jest budowanie szczerego zdumienia zarówno w sobie jak i w was, aby to całkowicie pozmieniało wszystko. Zrób miejsce na zdumienie, a będziesz kanałem objawienia.

Continue reading

Stan_25/25.10.2018 rzeczywistość 2

Stan Tyra
Rzeczywistość 1

Aby wstąpić do Boga, konieczne jest najpierw wstąpić do prawdy o naszej własnej rzeczywistości. Wielu jest pociąganych do duchowości, ponieważ głoszone przesłanie obiecuje podróż w górę i drogę wyjścia z tych niewygodnych miejsc, których staramy się unikać. Niemniej, każda próba wstąpienia na duchowe góry, która nie jest równie mocno ugruntowana w dolinie rzeczywistości, niszczy. Wszystkie owoce rosną w dolinie, a nie na szczycie góry. To w tej dolinie osiadają wszystkie deszcze z gór. Może się wydawać, że jest to poza wzrokiem, lecz nigdy poza zasięgiem.

Być w tym świecie lecz nie z tego świata to życie w pełni świadome i szanujące oba miejsca. Niebo jest tak popularnym tematem przesłań, ponieważ jest głoszony jest ucieczka od tego, czego nie lubimy. Podobnie z piekłem – jest głoszone, ponieważ potrzebujemy miejsca dla tych, którzy nie są do nas podobni, aby ukarać ich za to, że nie są tacy jak my. Prawda jest tak, że niebo na ziemi i piekło na ziemi są jednakowo obecne dla nas wszystkich.

Prawdziwa duchowość zachodzi wyłącznie wtedy, gdy najpierw zstąpimy do tych ciemnych i zawstydzających miejsc w sobie, których staramy się unikać, zatuszować i wyrzec się. Bez tego zstąpienia duchowość staje się przeważnie sentymentalna i powierzchowna. Obiecuje więcej niż można, a przynosi mniej niż się spodziewa, więc wymaga, abyśmy się do tego przyznali, bądź ukryli i wyrzekli.
Aby poznać prawdę, musisz chodzić w prawdzie, w przeciwnym razie nigdy cię nie wyzwoli.

Gdy nasze życie karmi się nierealnością, głoduje, więc musi umrzeć. Śmierć, której się poddajemy nie jest ucieczką od rzeczywistości, lecz pełnym poddaniem siebie, co wymaga totalnego oddania się rzeczywistości takiej, jaka jest, a nie takiej, na jaką chcielibyśmy. Dopóki ziarno nie wpadnie głęboko w grunt i nie obumrze, pozostaje pojedyncze.

Richard Rohr powiada, że Bóg przychodzi do nas w przebraniu naszego życia, żeby więc znaleźć Boga w tej rzeczywistości, najpierw musimy ją zaakceptować. Nie można brać i wybierać tylko tych fragmentów swego życia, które się podobają, i które gotowi jesteśmy przyjąć. Musimy przywitać wszystkich wewnętrznych nieznajomych, których sami w sobie uważamy za nieproszonych i nieznanych. Jeśli tak się nie stanie, nadal będziemy żyć udając i oszukując siebie, że mamy rozeznanie i kontrolę.

Autentyczność to takie życie, jacy jesteśmy, a nie takie, jakie my sami oraz inni chcieliby w nas widzieć. Żyć w iluzji można na wiele sposobów. Niewielu idzie wąską drogą odkrywania i akceptacji siebie. Wszelkie wyrzeczenie się swego życia jest niszczące dla duszy, ponieważ odcina mnie od tej jednej rzeczy, która jest istotna dla życia i to życia obfitego – od prawdy.

Jezus powiedział, że jeśli będziemy żyć w prawdzie, prawda nas wyzwoli. Tragiczne jest to, że większość nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie są wolni. Tak się składa, że ludzie, którzy twierdzą, że są „naprawdę wolni” często należą do najbardziej uwięzionych przez wyrzeczenie się rzeczywistości i klatkę oczekiwań innych. Jak przysłowiowa żaba umierająca w podgrzewanej powoli wodzie, straciliśmy świadomość tego, że nasza wolność i życie powolutku wyślizguje się nam.

Życie w prawdzie to uświadomienie sobie kim naprawdę jestem, to być tą jedyną osobą, którą mogę być, jestem wyposażony, aby być i mam prawo być, to życie moim własnym unikalnym ego! Znana jest taka historia o pewnym starym rabbim, który został przytłoczony odkryciem jedynego pytania, które Bóg zada mu, gdy opuści tą ziemię. Tym pytanie nie było: „dlaczego nie byłeś jak Mojżesz, Jezus czy Paweł”, lecz jedynym zadanym mu pytaniem było: „dlaczego nie byłeś sobą?”
Myślę, że to dobrze jest zadać sobie to pytanie teraz.

Co robić? Bezprawie jest agresywne, zło się mnoży, świat, ciało i zło pleni się.


Joe McKeever
3.10.2018

Bezprawie jest agresywne, zło mnoży się, świat, ciało i zło pleni się. Co powinni robić ludzie Boży?

Mnóstwo ludzi, którzy zwą siebie samych chrześcijanami, nie zgadza się z odpowiedzią Pisma na to pytanie.

W większości przypadków agresja przyjmuje bardzo specyficzne formy. Nowe zarządzenia władz miejskich dyskryminujące kościoły i uniemożliwiające posługę. Perwersja seksualna, jest akceptowana a lokalne władze naciskają, aby to było nauczane w szkołach jako norma. Przyzwoity człowiek na publicznym miejscu, zachowujący tradycyjne wartości staje się celem ataku złych ludzi i szkalowany. Lista nie ma końca.

Wielu nazywających siebie uczniami Jezusa Chrystusa powiada: „Organizujmy się! Konfrontujmy! Żadnych Miłych Panów! Podejmijmy walkę z przeciwnikiem!” „Pokażmy im, że potrafimy być równie wredni jak oni!” „Mamy po swojej stronie moc Bożą!”

„W końcu – powiedzą – Jezus wziął powróz i oczyścił świątynię!” „Eliasz stanął na Górze Karmel przeciwko prorokom Baala”.

Gdy Boży ludzie zaczynają wyzywać po nazwisku, atakując słownie i korzystając z metod tego świata, ostatecznie ktoś weźmie broń i ruszy nawołując innych. W ciągu ostatnich lat mieliśmy w ruch pro-life do czynienia z ekstremistami, którzy strzelali do klinik aborcyjnych i zabijali lekarzy.

Nie patrz na odpowiedzi typu: „Ani ty, ani ja nie jesteśmy Jezusem” i „Nie jesteśmy też starotestamentowymi prorokami”.
Pan nie posłał nas, abyśmy takie rzeczy czynili.

Świętemu Bogu, który nas wezwał, nie o to chodziło, abyśmy walczyli z przeciwnikiem na jego warunkach .

Pismo nazywa odkupionych przez Boga nowym stworzeniem, świątyniami zamieszkiwanymi przez wzbudzonego z martwych Zbawiciela, misjonarzami, posłanymi po to, aby czynić uczniów spośród wszystkich narodów (Mt 28:18-20). Naszym obowiązkiem jest okazywać „owoce Ducha: miłość, radość, pokój, cierpliwość, łagodność, dobroć, wierność, pokorę, wstrzemięźliwość” (Ga 5:22-23). Nie walczymy cielesnymi sposobami, lecz „oręż nasz, którym walczymy, nie jest cielesny, lecz ma moc burzenia warowni dla sprawy Bożej” (1Kor 10:4).

Zostaliśmy wysłani do bitwy, to pewne, lecz zupełnie innego rodzaju i wyposażeni w broń o innym charakterze. Chodzi o miłość, pokorę, ofiarność, dawanie, czynienie dobra, modlitwę, Słowo, służbę i wiarę. Innymi słowy: podobieństwo do Chrystusa.

Marcin Luter zwykł to nazywać „mocą lewicy Bożej”. Moc prawicy, wskazywał, to pięść, osąd, surowość, miażdżenie odszczepieńców. Moc prawicy pojawiła się, gdy Bóg zniszczył Sodomę i Gomorę, gdy Samson zburzył świątynię filistyńską. Moc lewicy Bożej jest widoczna na Krzyżu.

Przyjrzyj się, co zrobił Jezus…

Continue reading

Według czyjej wiary mamy żyć?

Richard Murray

Przyp. tłum.: starsze polskie tłumaczenia prawidłowo oddają ten wers, później dodano „w”.
B.Gdańska: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany, a żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus; a to że teraz w ciele żyję, w wierze Syna Bożego żyję…”
B.Brzeska: „A żywę już nie ja, ale żywie we mnie Krystus. A żywot, którym teraz żywę w ciele, w wierze Syna Bożego żywę…”
B.Poznańska.: „Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Żyję teraz na ziemi, żyję w wierze Syna Bożego…

Według czyjej wiary mamy żyć? Naszej osobistej czy osobistej wiary Jezusa, którą On w nas zaszczepia przez zamieszkującego w nas Ducha Świętego.

__________

Wers 2:20 z Listu do Galacjan sugeruje, że jest to osobista wiara Jezusa, a NIE nasza własna.
Niemniej, inne fragmenty Nowego Testamentu często używają zwrotu „wasza wiara” w sensie  pochwały  jak: „słyszeliśmy o wierze waszej” czy „ a wiara twoja uzdrowiła cię”.

Co to więc jest? Nasza wiara, czy Jego wiara?

Oto zabawna alegoria, która pomoże nam lepiej zrozumieć relację między naszą, ludzką, wiarą, a boską wiarą Syna Bożego.

W początkowych odcinkach komiksu SUPERMAN, Clark Kent musiał funkcjonować zgodnie z ograniczeniami swej ludzkiej natury, DOPÓKI, nie wszedł do budki telefonicznej i szybko zmienił się w Supermana. Wtedy już mógł spontanicznie frunąć do nadnaturalnej rzeczywistości w mocy, którą otrzymał z racji miejsca narodzenia.

Wiara Clarka Kenta miała swoje ograniczenia, wiara Supermana ich nie miała. Dobra nowina dla Clarka była taka, że zawsze gdzieś w pobliżu stała budka telefoniczna. Jego wiara miała za zadanie doprowadzić go do najbliższej budki, lecz wiara Supermana zawsze przejmowała kontrolę, jak tylko z niej wyszedł. Wiara Clarka  wykonywała bardzo niewielkie zadanie, lecz była istotna dla uwolnienia mocy niezniszczalnego życia. Continue reading