Category Archives: Autor

Autorzy artykułów

A dzieci jej zabiję

Richard Murray

Oto moja ostatnio odpowiedź na wypowiedź kogoś, kto twierdzi, że Jezus powiedział w następującym wersie o sobie, że jest masowym mordercą dzieci

Obj 2:20-23
„Lecz mam ci za złe, że pozwalasz niewieście Izebel, która się podaje za prorokinię, i naucza, i zwodzi moje sługi, uprawiać wszeteczeństwo i spożywać rzeczy ofiarowane bałwanom.
I dałem jej czas, aby się upamiętała, ale nie chce się upamiętać we wszeteczeństwie swoim. (22) Toteż rzucę ją na łoże, a tych, którzy z nią cudzołożą, wtrącę w ucisk wielki, jeśli się nie upamiętają w uczynkach swoich.
 A dzieci jej zabiję; …”

Ten człowiek twierdził, że ten wers wypełnił się w 70 roku, gdy Jezus osobiście doglądał zabijania miliona Żydów, spośród których wielu było DZIEĆMI i NIEMOWLĘTAMI, a było to w czasie Jego fizycznego powrotu do Jerozolimy.

Oto moja odpowiedź
W 2Liście do Koryntian w 3 rozdziale Paweł napisał, aby NIE czytać Pisma według martwej listery, lecz przez żywego Ducha. Martwa litera zabija i czyni z Boga zabójcę. Doskonałym przykładem tego, jak pewne grupy preterystów błędnie, literalnie odczytują Pismo, które powinno być odebrane alegorycznie, jest fragment z 2 rozdziału Objawiania Jana o Izebel. Wybiórczo dosłownie traktując figuratywny język Objawienia (które zostało napisane jako proza apokaliptyczna).
Myslec, że Bóg uważał ten milion Żydów, spośród których wielu było niemowlętami i dziećmi za „dzieci Izebel” wartych egzekucji bez sądu za grzechy ich przodków, jest niewyobrażalne. Jezus nie robił i nie robi takich rzeczy. Dodajmy do tego jeszcze fakt, jak straszliwie antysemicki obraz Boga w ten sposób się podaje, a takie czytanie jest nie do obrony. Jak można powiedzieć, że to jedno pokolenie Żydów ( w tym dzieci i niemowlęta) zasłużyła, by zostać brutalnie zabite przez Jezusa, skoro nasza własna pogańsko chrześcijańska religijność stała się przez ostatnie 2000 w ogromnej części tak samo faryzejska i obłudna, jak ich. Musimy spojrzeć na własną belkę w naszym oku, zanim zaangażujemy się w prawdopodobnie antysemicki ruch.

Termin „dzieci Izebel” (w Obj 20-23) to figuratywne wyrażenie i odnosi się do „owoców”, „rezultatu”, fałszywego proroczego ducha działającego w kościele w Tiatyrze, który to fałszywy duch jest w Starym Testamencie personifikowany przez postać dawno nieżyjącej królowej Izebel.
Owe „dzieci Izebel” to „owoce” bądź „skutki” pakietu nauczania, które ten fałszywy duch zrodził i to do tych dzieci odnosi się tekst. Fałszywe nauczanie jest tutaj uosobione jako dzieci, które narodziły się wskutek działania w Tiatyrze fałszywego proroczego ducha. W tym fragmencie są wyliczone, owoce Izebel, innymi słowy: bałwochwalstwo, cielesność i nierząd. To są dzieci, które Jezus zabije – fałszywe nauczanie, a nie dosłownie dzieci. Jezus „zabija” grzeszne myśli, emocje i idee, lecz zabija je przy pomocy namaszczonej prawdy Swojej miłości.
Skąd wiem, że jest to symboliczny fragment? Ponieważ w czasie, gdy pisano Objawienie Jana Izebel, już od bardzo dawna nie żyła, tak samo jak jej dzieci. Nie jest to odniesienie do czegoś fizycznego. Objawienie w całości jest wypakowane apokaliptyczną, alegoryczną i symboliczną metaforyką, i jest to coś, co należy do natury tego typu stylu literackiego – jedna rzecz reprezentuje inną. Jest to tylko jeden z wielu przykładów.

Kiedy Biblia mówi w Księdze Przypowieści, że „mądrość została usprawiedliwiona przez swoje dzieci” to nie chodzi o to, że mądrość, która w całej Księdze jest personifikowana i przedstawiana jako kobieta, jest rzeczywiście matką, która rodzi dzieci. Jest to raczej obraz, w którym mądrość jest przedstawiona jako kobieta, która (obrazowo) rodzi (wydaje na świat – przyp. tłum.) skuteczne i szlachetne rezultaty. Te błogosławione następstwa są dziećmi mądrości, które usprawiedliwiają swoją matkę.

Tutaj jest to raczej odniesienie do „zbiorowej inteligencji” Izebel toksycznego i fałszywego proroctwa, a „jej dzieci” to duchowe owoce/skutki tego złego działania. Jezus gładzi złe koncepcje, a nie niewinne dzieci – niegodziwe wyobrażenia, a nie niegodziwe narody.

Drogi Boże, potworne jest przedstawianie Jezusa jako zabójcę dzieci.
Tu koniec odpowiedzi.
Tego rodzaju „zbiorowa inteligencja” może nie pochodzić od Izebel, ale jest równie niebezpieczna.

Wszelki system myślenia, który widzi Jezusa jako „dosłownego” masowego mordercę żydowskich dzieci należy unikać za wszelką cenę.
Tak zaczął się holokaust.

Jak była pisana i czytana Biblia

Richard Murray

Oto skrót 6 rozdziałów, które są podsumowaniem opisu, jak była pisana i czytana Biblia. Istotą jest, aby nie opuścić ostatnich dwóch rozdziałów. Wielu wierzących ugrzęzło na rozdziale pierwszym. Naprawdę solidny materiał znajduje się w rozdziałach 5 i 6.

Rozdział 1: Bóg przekazuje natchnione impulsy do autorów ST.

Rozdział 2: Autorzy ST , tłumacza i wyrażają te impulsy najlepiej jak potrafią zgodnie z tym, jak rozwinięte są ich zdolności,. My zaś patrząc wstecz wiemy, że nie byli ochrzczeni Duchem w to, co NT nazywa „obietnicą Ojca”, zatem ograniczają te boskie impulsy, analizując je swoim zrozumieniem, które było na różnym poziomie.

Rozdział 3: Jezus, setki lat po zamknięciu Starego Testamentu, przychodzi aby objawić Siebie na drodze do Emaus jako „sine qua non” (warunek konieczny) całego ST.

Rozdział 4: Jezus przysyła Ducha Świętego, aby zamieszkał w nas, zarówno w sensie jednostkowym jak i zbiorowym, który służy nam jako hermeneutyczna pomoc do technicznego rozkładania całego starotestamentowego Pisma, abyśmy dotarli do tych pierwotnych impulsów ku lepszemu zrozumieniu i oświeceniu tych tekstów w nowotestamentowym świetle.

Rozdział 5: Obecnie my, jako Ciało Chrystusa, działające w Duchu Chrystusa, posiadając umysł Chrystusa i prowadzeni przez pobudzaną przez Chrystusa świadomość, TERAZ reinterpretujemy semantyczną zawartość całego ST, aby je lepiej dopasować do tego, co znamy jako pokojowa, nie stosująca przemocy naturę Chrystusa, Jego królestwo uzdrowienia i Jego pokój czyniącą oblubienicę – kościół.

Rozdział 6: Całe Pismo jest teraz czytane chrystologicznie, co oznacza, że ST wymaga gruntownych alegorii związanych z Chrystusem, czego nie potrzebuje NT będąc już w samej rzeczy chrystologiczny i należy go czytać jako dokładną historyczną narrację. To, co było symbolicznie ukryte w ST jest obecnie otwarcie objawione w NT.

Tak dużo wiedzy, a tak mało przemiany

Stan  Tyra

Tak dużo wiedzy, a tak mało przemiany. Powinno to coś mówić kościołowi, lecz wydaje się to zupełnie niezauważone. Cała wiedza nie prowadzi do przemiany. Po prostu nadyma.
Gdy mówię o odkrywaniu siebie, NIE mówię o większej znajomości samego siebie. Samopoznanie, do którego dąży się poza poznaniem naszej tożsamości „w Chrystusie”, prowadzi tylko do samo nadymania się. Jest to napompowane, napuszone ego, przed którym Paweł ostrzega w 1 Liście do Koryntian (8:1). Arogancja pojawia się zawsze wtedy, gdy wiedza jest bardziej ceniona niż miłość. (Powiedz to ostatnie zdanie powoli.)
Musimy spędzać więcej czasu patrząc na Boga, a mniej patrząc w Biblię, w przeciwnym razie mamy to, co zawsze robiliśmy, gapiąc się w Biblię i czasami rzucając krótkie spojrzenie na Boga. Robiąc w ten sposób pozwalamy na to, aby Biblia definiowała Boga, zamiast Boga definiującego Biblię. Wywołało to już sporo zaślepienia, więc ślepi prowadzą ślepych, wers za wersem.
Teorie i idee o Bogu, nawet jeśli dołączy się do nich odpowiedni rozdział i wers, przesiadują wyłącznie w zakamarkach naszych umysłów i nigdy nie przemawiają do serc, a jednak uważamy siebie za świętych i sprawiedliwych. Dlatego też nie należy nigdy dyskutować z nikim kto jest zamknięty w takiej iluzji. Wyprodukowali sobie boga według swego wyboru, który zawsze zgadza się z nimi i podobnie jak faryzeusze z czasów Jezusa, oskarżają każdego, kto myśli inaczej, o to, że jest od złego.
Większość wierzy, że Bóg przebacza, lecz dopóki sami nie doświadczą przebaczenia w związku z jakimś poważnym upadkiem, nie znają go – mają zwyczajną intelektualną wiedzę. Z chwilą, w której doświadczą przebaczenia, zaczynają bardzo prawdziwie kochać ludzi, ponieważ wyłącznie przez osobiste przeżycie wspaniałego przebaczenia możesz stać się wielki w miłości. Fakt, że zasadniczo kościół jest tak bardzo pozbawiony miłości ujawnia brak szczerej doświadczonej miłości.
Życie polegające na udawaniu, że poznało się przebaczenie, ponieważ przemaszerowało się wzdłuż ław i powtórzyło rytualistyczną modlitwę nie tylko nie daje ludziom wolności, lecz narzuca więzy iluzji mówiącej, że więcej wiedzą o ofierze, niż o miłosierdziu (Mt 9:13).
Wyznanie grzechów, jakie głosimy stało się przeważnie przeszkodą na drodze do doświadczenia przebaczenia w głębszy, przemieniający sposób. Utrzymuje nas z dala od ukrytych wewnętrznych spraw serca, co do których udajemy, że ich tam nie ma. W ten sposób mogę prosić o przebaczenie za nieczytanie Biblii, równocześnie zaprzeczając, że jestem bałwochwalczym mordercą w sercu.
Aby poznać miłość musimy przyjąć ją w całkowicie pozbawionym obrony i niewysterylizowanym miejscu. Musimy przeżyć ją ze wstydliwą czcigodnością tego „jaki po prostu jestem”, zamiast śpiewać hymn z piedestału pozorów, równocześnie wskazując palcem na cudzy upadek.
Właśnie w tym zasadniczy zachodni kościół jest najlepszy.
Płycizna „amenowania” przy równoczesnym tłumieniu szczerości/autentyzmu jest wywołana strachem przed skandalem łaski, która ujawnia całkowity brak osobistego przeżycia bezwarunkowej miłości. W jaki inny sposób, poza sprawnością w potępianiu, kontrolowaniu i odrzuceniem inaczej zwanym „unikaniem/stronieniem”, mógłby utrzymywać cię w garści?
Pomyśl o tym. Czy znasz lepiej Biblię, niż Boga? Czy uważasz, że są jednym i tym samym? Czyj głos dobiega do ciebie z jej stronic? Jego czy twój? Czy uważasz, że są tym samym? Powinieneś naprawdę sceptycznie podchodzić do Boga, który myśli, że ty zawsze masz rację na każdy temat i ostateczne słowo co do znaczenia Pisma.

Podobieństwo oparte na niezależności

Stan Tyra

Adam i Ewa otrzymali to, co wydawało im się, że chcą – podobieństwo oparte na niezależności, zamiast na poddaniu. Taka jest droga nas wszystkich. Dlatego też czujemy, że musimy „zaprosić Jezusa do serca”. Nasza własna, wyprodukowana niezależność powoduje, że oddzielenie jest odczuwane tak realnie. Powodem tego, że wydaje nam się, że nikt inny nie jest „zbawiony”, jeśli również nie zaprosi Jezusa do swego serca, jest to że nasze poznanie ciągle daje nam poczucie niezależności i oddzielenia, więc dalej przenosimy to na innych.
To jest to fałszywe ja, o którym tak dużo mówię. Jest to tragiczny wynik starań o to, aby stać się kimś, kim już jestem. Sięganie po coś po coś, co już posiadam. Dążenie do zdobycia czegoś więcej niż wszystko, czym Bóg mnie pobłogosławił. Robiąc w ten sposób zastępuję Boga i staję się bogiem dla siebie samego, co jest właśnie tym fałszywym ego.
Z chwilą, gdy odrzucam wersję mnie stworzoną przez Boga, tworzę własną, która, jak wierzę, jest lepszym obrazem Boga. To jest osoba, którą chciałbym być bądź ta, którą sam stworzyłbym, gdybym był bogiem. Opieranie tożsamości na iluzji powoduje stałą obecność wstydu, któremu można dogodzić wyłącznie doznaniami i osiągnięciami. Właśnie dlatego wielu spośród nas stało się konferencyjnymi ćpunami, bądź tymi, którzy zawsze szukają „kościoła kolejnego przeżycia”.  Przekonano nas, że nie liczymy się, jeśli nie otulimy się przeżyciami. Któż inny mógłby zwrócić na nas uwagę, w tym Bóg?

To fałszywe ego uchwyci się wszystkiego cokolwiek wydaje się wnosić jakieś znaczenie dla tej stworzonej przez siebie iluzji mnie, którą sam stworzyłem. Gdy coś takiego pojawia się, czepiam się tego jak tonący koła ratunkowego. W ten sposób niektórzy trzymają się posiadłości, inni osiągnięć, jeszcze inni relacji, a wielu innych kościelnych zestawów wierzeń czy przeżyć. Żadna z tych rzeczy nie jest zła sama w sobie, lecz z chwilą, gdy przylgniemy do niej jako dowodu na to, że jesteśmy wartościowi, staje się dla nas przekleństwem lub bałwanem.
Osiągnięcia podkopują nasze spełnienie, ponieważ uzależniają od siebie naszą tożsamość, wzmacniają więzienie mnie przez moje fałszywe ego, które stworzyłem i faktycznie stają się moimi bałwanami.  Pamiętaj, bałwanem jest wszystko, cokolwiek jest ważniejsze od tajemnicy Chrystusa.
Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że podobnie jak Adam i Ewa, chwytamy się czegokolwiek, co zasłania naszą nagość. Problemem jest to, że to działa , po czym z czasem zapominamy, że jesteśmy nadzy i trzymamy się tego, cokolwiek nas zakrywa na dany dzień. Wierzymy, że nasze przykrycie jest lepsze niż chwała Jego obrazu.
Cdn…

5_Dary Ducha – interpretacja i dary mocy

John Fenn

Napisałem ten cykl głównie po to, aby powiedzieć o tym, że przejawy działania Ducha są powszechne i nie poprzedza ich jakiekolwiek uprzedzenie. Ktoś może nagle otrzymać „wiedzę” o sytuacji przyjaciela, bądź przewinie się przez umysł jego/jej twarz czy imię i natychmiast wie, że potrzebna jest modlitwa, że jest „zdołowany/a”, pojawił się stres bądź, że coś się dzieje – są to słowa wiedzy i mądrości udzielane przez Ojca, które możemy najpierw przemodlić, aby może, być może, udać się do tej osoby. Niemniej, Pan nie przykleja w tym czasie etykietki, po prostu robi to, a nazwy/określenia dane są po to, abyśmy zrozumieli w jaki sposób komunikuje się z nami.

Chodzi o to, że te rzeczy są zwyczajnym chrześcijaństwem, zdarzają się w codziennym życiu, to tutaj, to tam, tak, jak Pan kieruje naszymi krokami. Czasem czytamy Ewangelie i Dzieje Apostolskie, które opisują zdarzenia w bardzo skompresowanym czasie – Ewangelie skupiają się na 3.5 roku, a Dzieje to ponad 30 lat – i zastanawiamy się, czemu Bóg nie porusza się wśród nas w taki sposób każdego dnia.

Musimy odrzucić złe myśli typu: „Kiedy Pan zamierza użyć mnie?”, bądź: „Nic nie robię dla Niego, czuję się tak bezużyteczny(a)”, a skupić na tym, że Chrystus jest w nas i w miarę jak będziemy patrzeć na Niego, jako centrum dowodzące naszego życia, On będzie dostarczał różnych okoliczności.

Pozostałe dary

Są jeszcze inne dary dary, o których wspomniałem w pierwszej części cyklu. Są to dary, które poruszają nas, motywują do robienia różnych rzeczy. Paweł wymienia te manifestacja Ducha w Liście do Rzymian 12:3-8 i należą do nich: usługiwanie, napominanie, obdarowywanie, organizowanie (administracja), nauczanie, miłosierdzie itd. Jest to coś więcej niż nasza osobowość, jesteśmy poruszani tymi działaniami od wewnątrz tak, aby wchodzić w relacje z innymi, są one na tak samo darami Ducha jak przekazanie proroctwa. Paweł powiada, że każdy ma swoją łaskę, możemy więc funkcjonować wyłącznie w oparciu o naszą łaskę, a nie innych.

W Starym Testamencie widzimy więcej darów, szczególnie w okresie budowy świątyni Mojżesza. W Księdze Wyjścia 31:2-6, 35: 26-35, 36:1, 8, Bóg wskazuje na mężczyzn i kobiety, którym dał mądrość, jak to Sam nazywa, do pracy w drewnie, metalu, kamieniu, kamieniach szlachetnych, materiałach, tkaniu, szyciu i wszelkie inne umiejętności potrzebne do wybudowania świątyni. Ci ludzie posiadali „mądrość” bądź, jakbyśmy dziś powiedzieli: talenty, umiejętności, wiedzę jak-to-zrobić, z którymi się narodzili, ponieważ Pan im je dał. Te rzeczy, które motywują ludzi do działania tego rodzaju są manifestacjami Ducha Bożego tak samo jak proroctwo i uzdrowienia!

Pozostałe dary, na których nie zatrzymałem się: uzdrowienia, szczególna wiara i cuda są darami, które są przeznaczone na specjalne sytuacje, w których potrzebna jest szczególna wiara czy cuda. Uzdrawianie ludzi to taki sam przejaw działania Ducha Świętego jak proroctwo czy wiedza jak coś zrobić z materiału czy drewna, i w grece jest to napisane w liczbie mnogiej: dary uzdrowień.

Niektórzy odkrywają swój dar w szczególnego rodzaju uzdrowieniach. U kogoś może to funkcjonować w ten sposób, że każdy z problemami z mięśniami/kośćmi na kogo włoży ręce zostanie uzdrowiony. W innym przypadku mogą to być problemy z układem krążenia czy elektrycznym systemem ciała. Nie ma znaczenia jakiego rodzaju manifestacje ktoś często widzi, wszystkim nam polecono, abyśmy wkładali ręce na chorych. Duch Święty manifestuje się w miarę potrzeby, a nie trzyma się tego czy innego daru. Innymi słowy: mamy tego Jednego, który manifestuje Się w nas ku czyjemuś dobru, a nie ogranicza się do jednego przejawu działania i jest to wszystko, co ma dla nas.

Cuda takie jak rozmnożenie chleba, wypływająca siekiera, rozdzielenie wody nie należą do powszechnych wydarzeń, niemniej dzieją się w takich sytuacjach, gdy konieczna jest manifestacja Ducha. Szczególna wiara sprawia, że wdowa znosi pogrzeb czy pojawia się nagła wiedza, że ktoś bliski znajdujący się w tragicznej sytuacji, jest bezpieczny – wydaje się być „wrzucana” do człowieka ta specyficzna wiara przeznaczona na szczególne okoliczności.

Źródło mamy w sobie

Zawsze i w każdej sytuacji Pan zrobi to, co musi zrobić, aby pomóc ci. O ile pewne szczególne przejawy działania Ducha funkcjonują lepiej niż inne w związku z osobowością, którą masz to masz Ducha Świętego w sobie, więc On zrobi wszystko, cokolwiek jest potrzebne. Nie jest tak, że masz dar „x” i nic więcej, i że fatalnie się dla ciebie skończy, gdy znajdziesz się w sytuacji, gdy potrzebny jest dar „y”.

Pan współdziała z nami zgodnie z tym, jak nas stworzył

Continue reading

Prawdziwe ja

Stan Tyra

Dopóki nie znajdziesz prawdziwego siebie, nie znajdziesz Boga, niemniej, co paradoksalnie….nie znajdziesz prawdy o sobie, szukając siebie, ale dopiero szukając Boga . Wszyscy mamy skłonności do tego, aby kształtować boga, który psuje do naszej omylności. Kryzys tożsamości pojawia się wtedy, gdy ta podróbka, którą sobie stworzyliśmy, zawodzi i nagle stajemy wobec faktu, że nie mamy pojęcia, kim jesteśmy.

W całym stworzeniu tożsamość jest wyzwaniem wyłącznie dla ludzi. Świat oferuje nam nieskończone możliwości, spośród których możemy sobie zbudować wiele tożsamości, lecz jedynie w jednej z nich znajdziesz tego siebie, który zawsze, od wieczności, był ukryty w Chrystusie.

Jezus powiedział, że mamy stać się jak dzieci, lecz, zamiast skierować się ku niewinności i prostoty umysłu, zamieniliśmy to jakoś na zdziecinnienie. Dzieci nigdy nie miewają kryzysu tożsamości. Ich nie obchodzi to, że ubierasz je w taki sposób, który odzwierciedla twój brak poczucia bezpieczeństwa i ego napędzane strachem. Nie zmieniają się w zależności od tego czy coś mają czy nie mają. Niestety, większość wraca do tej niewinności dopiero w późnym wieku. Jeśli śmiejesz się z tego, jak „niemodna” mogła być jakaś starsza osoba to dzieje się tak dlatego, że ciągle tkwisz w świecie odgrywania ról i strojenia się. Nie znaczy to, że w miarę starzenia się nie powinieneś nosić modnych rzeczy, chodzi po prostu o to, że g… cię obchodzi, co inni myślą o twoich ciuchach.

Tak więc przechodzimy z dziecięctwa do lat młodzieńczych! W tym momencie szukanie tożsamości zajmuje ważne miejsce i przymierzamy tożsamości w postaci ubrań, aby inni zwrócili na nas uwagę i przyklasnęli temu. Niestety, dla wielu nie jest to okres, który kończy się wraz z wiekiem dojrzewania, lecz z czasem takie zachowanie umacnia się. Większość z nas zna uczucie, które pojawia się, gdy zostaniemy oszukani, choć większość nie przyzna się do tego – to pouczcie, że jesteśmy właśnie tacy, jak udajemy, że nie jesteśmy. Upadek wydaje się być jedynym sposobem na ujawnienie masek potrzebnych, aby nie dać się zranić.

Jednym z największych niepowodzeń religii jest to, że promuje i przyklaskuje jednakowości. To dlatego ludzie pogardzają tobą, jeśli odrzucisz „ich boga” i „ich system wierzeń”.

Już zbyt dług staraliśmy się tworzyć swoje własne ja, zamiast przyjąć dar swoje ja-w-Chrystusie. Prawdziwa tożsamość zawsze jest darem Bożym w Chrystusie.

Niemal w każdym kościele pochwalą cię, za powiedzenie: „Znalezienie Boga jest moim najważniejszym priorytetem”, po czym ogłoszą, że jesteś „ugruntowany i wkorzeniony” w słowo, co znaczy, że znasz na poziomie intelektualnym kilkadziesiąt wersów i kilka historii biblijnych, więc uważasz, że one reprezentują całego Boga, dzięki czemu stajesz się niezawodnym ekspertem!

Sugeruję, że poznanie siebie jest równie ważne jak poznanie Boga. To, że myślisz, że są to różne rzeczy, jest zakorzeniony w tym pierwotnym kłamstwie, które spowodowało powstanie pierwszej iluzji: „Jeśli to zrobisz, będziesz jak Bóg”.

Pozwolę sobie powtórzyć wspaniałe hinduskie powiedzenie: „Gdyby Bóg chciał się ukryć, to schowałby się we mnie, ponieważ to ostatnie miejsce, do którego zajrzałbym”.

Zaczęliście w Duchu. . .

Stan Tyra

Wierzę, że tak jak Adam i Ewa są pewnym obrazem nas, tak każdy zaczyna swoją drogę w duchu, po czym, pojawia się egoistyczna religia i usiłuje pokazać na Boga, w świetle Dobra i Zła. Wybieramy złe drzewo jako źródło życia i w rzeczywistości odrzucamy życie.

Taki system wierzeń brzmi dobrze, lecz jest wyłącznie jedno miejsce, w którym on dobrze funkcjonuje – nasze głowy. Każda religia pozbawiona rzeczywistego doświadczania Boga jest niedojrzała i pełna czci dla siebie. Jakże by mogło tak nie być? W czasie tego procesu Ojciec wykazuje cierpliwość, podobnie jak ci, którzy prawdziwe znają Boga.

Zorganizowana religia jest zorganizowana, miejmy nadzieję nieświadomie, po to, by produkować hipokrytów (dosłownie znaczy to ‘aktorów’), którzy starają się o to, aby wyglądać na dobrych, bądź co najmniej na lepszych od innych, a żeby dojść do takiego wniosku musisz wyrzec się tego zarówno wokół ciebie, jak i w tobie.
Jezus co najmniej 10 razy używa w samej Ewangelii Mateusza słowa „hipokryta”. Wszystkie idealistyczne i moralizatorskie „kościoły” nieświadomie szkolą swoich ludzi do tego, aby dostrzegali belki w oczach innych, wskazując na małą nieznaczącą plamkę w swoim własnym oku, o ile w ogóle dostrzegają jakąkolwiek plamkę.

Tak postawa całkowicie odrzuca fakt, że nikt z nas nie dostaje do deklarowanych ideałów, choć udajemy, że tak jest po to, żeby wobec innych wyglądać dobrze, święcie i duchowo, i czuć się dobrze. Dzięki temu zdobywa się szacunek we własnej grupie, a moc tego do utrzymywania nas w iluzji jest odurzająco pociągająca. Jesteśmy szkoleni do udawania, odrzucania i projektowania naszego zła gdzie indziej, zamiast skonfrontować szczerze samego siebie.

Gdy nie masz wewnętrznego doświadczenia Boga i łaski, zawsze nadrabiasz zewnętrznym mydleniem oczu, pozorami. Nie chodzi o to, że jest to samo w sobie złe, lecz o to, że w ten sposób sprawy nieistotne są uznawane za istotne i to do tego stopnia, że absorbują i stają się powodem podziałów. Jeśli robisz coś takiego przez długi czas to ciężko jest to z rąk wypuścić. Właśnie dlatego jedynym sposobem na wyjście z tego toksycznego systemu przekonań jest upadek lub cierpienie.

Paweł wskazuje na to w Liście do Galacjan 3:1,3, gdy pisze: „O nierozumni Galacjanie! Któż was omamił… Czy aż tak nierozumni jesteście? Rozpoczęliście w duchu, a teraz na ciele kończycie?

Negatywna energia takiej drogi szybko jest wyczuwalna, tylko nie dla tych, którzy w takiej grupie znajdują się. Podobne to jest do niewyczuwania smrodu swego własnego ciała. Stajemy się odporni na to, jak paskudnie zasmradzamy jakieś miejsce swą osądzającą obecnością. W 2 Liście do Koryntian czytamy, że jesteśmy wonnością Chrystusową dla tych, którzy są zbawiani (na swej własnej drodze ku niepodzielności lub rozdwojeniu) i dla tych, którzy są zbawieni. Pozostaje pytanie: jakiego rodzaju wonnością ja jestem?