Category Archives: Kościół

Niewidomi i słoń


David VanCronkhite

Gdy miałem 12 lat musiałem zapamiętać wiersz pt.: „Niewidomi i słoń” na potrzeby szkolnego konkursu. Nigdy jej nie zapomniałem.
Sześciu niewidomych opisywało z wielką pewnością ogromnego słonia. Każdy z nich dotykał jednej jego części, nigdy całego zwierzęcia. Wyglądało się, że ich doświadczenie i opis tej części, przy której każdy z nich stał były wierne, lecz ogólne wnioski dotyczące całego słonia są całkowicie i śmiesznie zniekształcone. Każdy z nich uważa, że jego doświadczenie i punkt widzenia dotyczy całości słonia. Bez wątpienia w tym dniu powstało sześć religii.
Nazywam to Prawdą Częściową. Prawda uwalnia nas, lecz Prawda Częściowa robi z nas więźniów wykrzywionych i zniekształconych punktów widzenia oraz agend kobiet i mężczyzn, bez względu na to jak dobre intencje mających, którzy wierzą, że ich Częściowa Prawda jest Całą Prawdą. Wielu szczerych ludzi wierzy i zachowuje się tak, jakby ta drobna część tajemnicy naszego niewysłowionego (nie do opisania) i kosmicznego Boga, której dotknęli, była Całą Prawdą o tym Bogu, który kocha wszystkich.
Próbują propagować, pakować i sprzedawać to jako Wszystko Obejmującą Prawdę o Nim. W taki właśnie sposób kończymy z ładnie opakowanym Bogiem, po którym spodziewamy się, że będzie zachowywał się zgodnie z naszą ograniczoną wiedzą. Zapominamy o tym, że, jak powiada psalmista: Bóg jest w niebie i czyni cokolwiek zechce.
Większość świata,  a szczególnie religijnego, obfituje w Częściowe Prawdy. Fatalne w skutkach dla systemu jest to, gdy jego zwolennicy, którzy nigdy nie dotknęli niczego więcej niż tułów, nagle odkrywają, że jest jakiś ogon, ucho czy kieł, czy też może istnieje nawet jakieś zdumiewające stworzenie znacznie większe niż ktokolwiek może sobie wyobrazić.
Zanim będziesz badał relacyjne, nadnaturalne Królestwo Bożę, które zostało darmo oferowany WSZYSTKIM, oraz Króla Królestwa, który rzeczywiście kocha WSZYSTKICH, policz koszty. Może się okazać, że zostaniesz określony wrogiem lub heretykiem. Gdy twój religijny system nie nadaje się już do użytku, może się okazać, że będziesz unikany i w niełasce za to, że śmiesz wierzyć, iż jest więcej niż ten kolportowany denominacyjny ogon, polityczna partia czy ekonomiczny system. Jest to szczególnie szpetne w przypadku naszych religijnych systemów, ponieważ tutaj dzieje się to w imieniu Tego, który przyszedł nas wszystkich uwolnić. (Historia nie kłamie.)
Ten wiersz kończył się tak, że owych sześciu niewidomych, promując swój szczególny punkt widzenia na słonia, „walczyło głośno i długo, twardo i mocno”. Czy przypomina ci to coś w  jakichś szczególnych kręgach współcześnie? Jeśli tak to należy wziąć do serce zakończenie tego wiersza:
„…a każdy z nich częściowo miał rację,
I wszyscy byli w błędzie!”продвижение и поддержка сайтов

Odetnij głowę węża

Kay Winters
15 czerwca 2010

Miałam ostatnio okazję doświadczyć proroczego przeżycia, które jasno ukazuje stan kościoła w Ameryce. Chodzimy z mężem na wieczorne spacery, mijając czasami bogate sąsiedztwo. Lubimy widok luksusowych domów z ogrodami ozdobionymi wodospadami i fontannami. Czasami, ku zdumionym spojrzeniom, idziemy na tyły tych domów, znajdując tam niezwykłe baseny, boiska sportowe, miejsca na ogniska i widoki przypominające mi obrazy Thomasa Kindaida.

Będąc pewnego wieczoru na naszym spacerze, mąż nagle wykrzyknął: „wąż!”. Gdy odskoczyłam w przeciwnym kierunku zobaczyłem około metrowego grzechotnika, jakieś 30cm od miejsca gdzie szliśmy. Wychowana na farmie w stanie Georgia, wiedziałam jak zachowują się węże, a szczególnie jadowite żmije. Węże reagują na drgania ziemi, byłam wiec zdziwiona tym, że ten wąż nie syczał i nie zwinął się do ataku. Ku naszemu zdumieniu zignorował nas i powoli popełzł w przeciwnym kierunku. Wydawało się, że czuł się tutaj jak u siebie „domu”.

Zdecydowaliśmy się zaalarmować właściciela. Zadzwoniłam do drzwi. Przywitał mnie mężczyzna po 40stce. Powiedziałam: „Proszę pana, w waszym ogrodzie jest grzechotnik. Może zechciałby go pan usunąć”. Zamarł i nie odpowiedział. Wiedząc o tym, że wąż może szybko uciec, mówiłam dalej: „Proszę pana, tu w sąsiedztwie jest dużo dzieci”.

W końcu po kolejnej długiej przerwie, odpowiedział: „OK., chwileczekę”. Można było wyczuć, że nie chciał, żeby mu przeszkadzano, lecz moje ostatni stwierdzenie sprowokowało go do działania. Po chwili, która wydawała się wiecznością, właściciel wnurzył się z garażu z drągiem jakieś 1.8m, zakończonym wielkim, podobnym do brzytwy ostrzem.

Byłam zaskoczona tym, że grzechotnik dalej wędrował sobie w ślimaczym tempie. Właściciel podchodząc do niego z tyłu, wyglądał na przerażonego. Kilka razy podnosił swój oręż w powietrze, naprężając się z całej siły, wahając się jednak z wykonaniem śmiertelnego uderzenia. Nie chcą go krępować, milczałam, lecz nie mogłam powstrzymać myśli: „Co jest nie tak z tobą? Odetnij głowę wężowi, teraz!”

Służyć Bogu czy Mamonie
I wtedy, natychmiast, zdałam sobie sprawę z tego, że ta sytuacja z wężem jest podobna do obecnego stanu amerykańskiego kościoła. Właściciel reprezentuje kościół, a grzechotnik – Szatana.

Niestety, kościół nie jest straszny ani groźny dla Szatana. W rzeczywistości, wąż błąka się po Ciele Chrystusa tam i z powrotem, często bez oporu czy jakichkolwiek konsekwencji. Nie musi nawet syczeć, zwijać się i uderzać na nas, ponieważ stanowimy dla niego niewielkie zagrożenie. Wie o tym, że ogromna część kościoła nie jest skupiona na Chrystusie, lecz na sobie. Nasze serca nastawiliśmy na doczesne skarby, zamiast na te wieczne, szukając Bożej ręki, zamiast Jego twarzy. Nawet nasi duchowni zostali zwiedzeni, uważając wielkość swoich zgromadzeń, ofiar i budynków za miarę powodzenia. Skrzywiona ewangelia „powodzenia” nauczyła nas tego, jak wykorzystywać wiarę do uzyskania większych domów, lepszych samochodów i bezpodatkowych kont.

Duchowe oczy otoczyła nam infekcja, która zniekształciła nasze widzenie. Zaślepieni materializmem, gonimy za mamoną, podczas gdy Szatan leży cicho u naszych stóp. Pogoń za rozkoszami zatwardziła nas nie tylko na płacz potrzebujących, lecz również na szept Ducha Świętego. Nie chcemy, aby nasza codzienna rutyna została zakłócona w jakikolwiek sposób. Wynik jest taki, że większość z nas nosi znak, który mówi: „Nie przeszkadzać!” Potrzebujemy jakiegoś pobudzenia, które wyrwie nas z tej bezpiecznej strefy, abyśmy służyli w domu, kościele i w naszym społeczeństwie.

Podobnie jak w kościele w Laodycei, amerykański kościół został zwiedziony przez bogactwa. Nie mamy świadomości naszego duchowego ubóstwa i ślepoty. W rezultacie wielu amerykańskich chrześcijan nieświadomie czci bałwana mamony. W swym Miłosierdzi, Pan wykorzystał spiralę lecącej w dój ekonomii i monetarnego systemu, aby nas ostrzec, żebyśmy nie ufali niepewnym bogactwom, lecz Jemu, który udziela nam wszystkiego ku używaniu (p. Obj.. 3:15-19; Łk. 16:13).

Deptaj po wężach
Naszym zadaniem jest deptanie po wężach i skorpionach, niszczenie Szatana pod naszymi stopami. Niemniej, jednym z kluczowych elementów pozwalającym nam zwyciężać dzieła diabła jest głębia naszej pokuty. Tylko głęboka pokuta z naszego duchowego samozadowolenia i bałwochwalstwa uzdrowi duchową ślepotę, co umożliwi nam rozpoznanie węży w naszym życiu. Wtedy, gdy będziemy świadomi sztuczek Szatana, będziemy w stanie wstrząsnąć królestwem ciemności, zmuszając Szatana do ucieczki i postawimy znak „Zakaz wstępu!” na naszej ziemi.

Jezus dał nam moc do pokonania przeciwnika. „Oto daję wam władzę i moc, abyście deptali po wężach i skorpionach i po wszelkiej potędze nieprzyjacielskiej, a nic wam nie zaszkodzi” (Łk. 10:19).

Musimy zostać pokoleniem pogromców węży, ponieważ nasza walka jest prowadzona przeciwko zwierzchnościom, mocom i władcom ciemności, i duchom złym w okręgach niebieskich. Jako żołnierze krzyża, musimy zmienić bierne serca na niepohamowanych bojowników i odciąć głowy wężom z naszego życia. Rzeczywiście, Jego moc działająca w nas może złamać wszelkie jarzmo i rozciąć łańcuchy, a Jego światło w nas może pokonać wszelką głębię ciemności.
“Gdyż na to objawił się Syn Boży, aby zniweczyć dzieła diabelskie” (1Jn. 3:8).

Te węże, które spotkamy, będą syczeć, zwijać się i atakować w obawie przed Tym Większym, którzy żyje w nas. Gdy będziemy używać autorytet i udzielonej nam przez Boga mocy, wiele z tych wężów będzie uciekać ze strachu. A co z tymi wężami, które opierają się i nie chcą wyjść z naszego życie? Musimy wtedy powiedzieć: „Odcinamy im głowy!” (p. Jk. 1:4;  1Jn 3:8).
Autorka wraz z mężem, Robem, założyli Prepare the Way Internationa, wędrowną służbę proroczą w Phoenix, w stanie Arizona. Ich misją jest zapalanie rewolucji i przebudzenia w Ameryce przez głoszenie pokuty, proroczego odnowienia i promowanie przebudzenia.раскрутка

SŁOWO NA 2012 ROK: nowe przywództwo, nowa odwaga, nowe zaopatrzenie

 

Tłum.: B.M.

J. Lee grady

Niektórzy obawiają się roku 2012. Boją się, ponieważ kalendarz starożytnych Majów, który liczy 5126 lat, w tajemniczy sposób kończy się na 21 grudnia 2012 – i, jak sądzą, nastąpi wtedy koniec świata. Te niepoważne hipotezy stały się podstawą do napisania kilku książek w duchu New Age i powstania głupawego filmu katastroficznego „2012”, w którym aktor John Cusack, starając się uratować swoją rodzinę przed meteorytami i trzęsieniem ziemi, wprowadza ją na nowoczesną wersję Arki Noego (wykonaną w Chinach!) zanim reszta świat ulegnie zagładzie na skutek tsunami.

Ja się nie obawiam 21 grudnia 2012 z kilku powodów. Po pierwsze, starożytni Majowie nigdy nie powiedzieli, że świat skończy się w 2012, a gdyby tak mówili, to na pewno nie wzięli tego do Boga. Po drugie, przepowiednie odnośnie końca świata nigdy nie były dokładne, no i po trzecie, przyszłość świata jest w rękach Jezusa. Tak długo jak z Nim chodzę, bez względu na to co się dzieje na ziemi, jestem bezpieczny. Mimo dziwnych zmian pogodowych, światowego terroryzmu czy widma krachu ekonomicznego, jestem optymistą, co do roku 2012. Podczas modlitwy o ten czas wyczułem takie trzy kierunki:

1. Spodziewaj się dużych zmian w przywództwie. Świat koncentruje się na przywództwie na arenie politycznej, ale Bóg działa za kulisami przygotowując kobiety i mężczyzn do zadań w Królestwie Bożym. Nie powinniśmy się skupiać na demokratach, republikanach, Obamie czy Romney’u.. W 2012 nie chodzi o wybory prezydenckie. Tak, jak Dawid był przez lata testów przygotowywany do objęcia tronu, tak samo nowy batalion chrześcijan jest trenowany na pustyni. Będą powołani i namaszczani w nowym roku a ich wpływ, nie mający nic wspólnego z politycznym, będzie przemieniał narody.

Jezus powiedział, że powoła pokornych z tylnych rzędów i usiądą przy stole gospodarza. On otwarcie nagradza tych, którzy się modlą, poszczą, dają i służą w cichości. Bóg wywyższy tych, którzy chodzili z Nim w wierności i ukrzyżowali swoje cielesne ambicje. Jak za dni Eliasza, zachował tysiące proroków, którzy nie oddali czci Baalowi. Byli przygotowywani przez lata w ukryciu w jaskiniach, a niektórzy z nich byli nawet na skraju rezygnacji, ale nowy powiew siły pomógł im wytrwać i zająć pozycje.

2. Brzmienie ewangelii musi być wzmocnione. Prorok Izajasz mówi: „Wyjdź na górę wysoką, zwiastunie dobrej wieści, Syjonie! Podnieś mocno swój głos, zwiastunie dobrej wieści, Jeruzalem! Podnieś, nie bój się! Mów do miast judzkich: Oto wasz Bóg!”. Tak, jak pierwsi uczniowie modlili się w czasie prześladowań o odwagę i Bóg zesłał ponadnaturalne trzęsienie ziemi (Dz.Ap. 4:29-31), tak Pan chce wzmocnić głos naszego przesłania i wyposażyć nas w ducha mocy. Zostawmy onieśmielenie, nie wolno nam ukrywać światła pod korcem.

Wiele kościołów w Stanach Zjednoczonych nie sięgnęło po priorytety. Karmiliśmy zbawionych i głosiliśmy do chóru. Duch Święty pragnie przebudować i przereorganizować słabe kościoły i uczynić je duchową siłą napędową. On jest w stanie zamienić czterocylindrowy silnik kościoła na ośmiocylindrowy. Może zwiększyć moc głosu tak, że mały zbór wstrząśnie całym miastem. W 2012 roku ożywione zostaną małe kościoły. Bóg specjalizuje się w używaniu małych armii, jak to było z 300-osobową grupą Gedeona, która pokonała wroga przez zaskoczenie.

3. Będziemy nadnaturalnie zaopatrywani. Wielki kryzys przyniósł ból i trudności rodzinom, firmom i kościołom, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło: Bóg użył go do oczyszczenia naszych motywacji, wzmocnienia naszej wiary i zmiany priorytetów. Duch Święty ujawnił nasz materializm, a Jego ogień strawił niezdrowe doktryny dobrobytu, które jedynie splamiły kościół skandalami i chciwością.

Dzisiaj, w kościele wzbudzana jest nowa pasja do walki z niesprawiedliwością, do karmienia biednych, okazywania współczucia zgnębionym i dzielenia się miłością pana Jezusa w narodach, które jeszcze jej nie doświadczyły. Zmęczyło nas już dawanie pieniędzy szarlatanom, którzy domagają się prywatnych samolotów i luksusowego leczenia. Chcemy służyć sierotom i wdowom w duchu Chrystusa. Prosimy Boga o Jego zaopatrzenie, wiedząc, że skoro jest w stanie nakarmić tłumy, zapatrzeć rodzinę w słój oleju, to może również uruchomić źródła, o których nie mieliśmy pojęcia.

Misjonarz Hudson Taylor powiedział: „Boża praca wykonywana w Boży sposób nigdy nie doświadczy braku Bożego zaopatrzenia”. Modlę się, żebyś doświadczył tej prawdy w 2012 roku.

Izajasz 66:9 mówi: „Czy Ja mam doprowadzić płód do samego łona, a nie dopuścić do porodu-mówi Pan- albo czy Ja, który doprowadzam do porodu mam zamknąć łono?”.

Nie obawiaj się przyszłości. Weź od Pana nową siłę, gdy będziesz wkraczał w nadchodzący rok. Bez względu na rozczarowania czy opóźnienia, jakie miały miejsce w twoim życiu, nie poddawaj się. Bóg doprowadził cię do tego punktu i On cię nie zawiedzie teraz.

topod

Reformowanie przebudzenia

Dr Stephen Crosby

23 grudnia 2011

Interesujące jest dla mnie to, że wielu z tych, którzy nie znają nazwisk swoich sąsiadów, nigdy z nimi nie rozmawiali, nigdy wspólnie nie zjedli posiłku, nigdy nie zaoferowali prostego aktu dobroci czy usłużenia im, nie dają pieniędzy na biednych czy wdowy, . . . spędzają nieskończone godziny i pieniądze na dalekie podróże, aby modlić się o „miejskie i ogólnokrajowe przebudzenie”. Może, gdyby było mniej modlitwy a więcej posłuszeństwa, zobaczylibyśmy „przebudzenie”, o które się modlimy.

Dlaczego by nie wykorzystać 50% czasu, który spędzamy na naszym przebudzeniowym ruchu modlitewnym, zamiast modlić, iść i prawdziwie kochać kogoś w praktyczny sposób, kogoś z bliska, z sąsiedztwa? Nie, nie naszym przyjaciołom, naszym socjoekonomicznym rówieśnikom, kumplom z kościoła… tym niekochanym, wstrętnym sąsiadom, którzy zniechęcają nas do tego. Czego nie rozumiemy z „oddawania swego życia za innych”?

Mnóstwo tak zwanej przebudzeniowej modlitwy jest po prostu maskowaniem nieposłuszeństwa. Jest to forma hiper-duchowej sofistyki, aby sprowadzić „przebudzenie” do sprawy Bożych tajemnych dróg, zamiast zająć się prostą sprawą kochania naszych bliźnich: w ten sposób zamiast przyjąć odpowiedzialność na siebie, zrzucamy ją na Boga, a „modlitwa o przebudzenie” służy uspokojeniu naszego sumienia,

Modlitwa o przebudzenie wypływająca z naszych bezpiecznych kosztujących miliony dolarów sanktuariów, podczas gdy bezdomni ludzie śpią w samochodach i w parkach wzdłuż ulic, na których te sanktuaria stoją (zakładając, że nie oddzieliliśmy się ani nie odizolowali od tego przedmieścia), jest bezużytecznym religijnym ćwiczeniem, które daje naszemu sumieniu fałszywe dobre samopoczucie.

Kochać Boga – nie jest skomplikowane. Jest kosztowne.

Kochać bliźniego – nie jest skomplikowane. Jest kosztowne.

Miłość nigdy  nie zawodzi – nie jest skomplikowana. Jest kosztowna.

Termin „przebudzenie” jest zanieczyszczony religijnym uwarunkowaniem, kulturą i krzywdzącymi oczekiwaniami tego, jak ono wygląda. Modlitwa o przebudzenie jest bezużyteczna jeśli myślimy, że oznacza więcej ludzi, więcej pieniędzy dla naszego „gatunku” kościoła. Bóg nie bawi się w tego rodzaju gry.

Przebudzenie (jeśli już musimy używać tego terminu) jest wzrostem Jego Królestwa w sercach ludzkości, a nie wzrostem naszego kościoła czy służby, organizacji (a w rezultacie wzrostem naszych wypłat). Dopóki nie będziemy gotowi na to, aby sprowadzić nasz kościół, służbę i strumień przychodów do zera, w ogóle nie jesteśmy gotowi na „przebudzenie” w Bożym stylu. Wzrost Boga w naszej społeczności może oznaczać ubytek naszej „służby”. Nasz ubytek, we wszystkich dziedzinach, może być częścią przebudzenia, o które nie modlimy się. Nasz wzrost i Jego wzrost wzajemnie się wykluczają. Przebudzenie nigdy nie zdarzy się, jeśli wszystkie psy w schronisku biją się o ten sam kawałek mięcha.

Problemem nie jest brak „przebudzeniowej modlitwy”; problemem nie jest brak „nadnaturalnej interwencji”. Problemem jest WOLA i WIARA, a nie brak modlitwy.

Po prostu nie wierzymy, że „przebudzenie” może być tak proste i nie chcemy robić tych prostych rzeczy, które nam polecono. Rzeczy tak proste, że czterolatek mógłby je wykonać. Po prostu nie chcemy i wymawiamy się hiper-duchowymi uzasadnieniami, popieranymi tekstami dowodowymi z Biblii. Łatwiej nam zaangażować się w nieskończone rundy religijnych ćwiczeń, które wyglądają na coś duchowego, aby zarobić wrażenie na ‘naszych’. (Och, patrzcie, jako dużo się modlą! Czy nie są to ludzie „szukający całym sercem Boga”! . . . choć faktycznie to tak nie jest.)

Polecono nam, aby modlić się: zawsze, wszędzie i za naszych liderów, lecz to, co myślimy o modlitwie stanowi ogromną różnicę. Nasze modlitewne wysiłki nie wykręcają ręki niechętnemu Bogu.  Nie przekupujemy Go ani niczego nie wymuszamy na Nim naszym dobrym zachowaniem i modlitwą, gdy mówimy:

No, Jezu, miej dobre serce i bądź dla nas dobry. Naprawdę jest nam przykro za to, jak byliśmy niedobrzy, naprawdę staramy się bardzo, bardzo staramy się być dobrzy, a teraz modlimy się naprawdę, naprawdę bardzo również”.

Gdyby przebudzenie rzeczywiście zdarzyło się to pokuszenie, aby przypisać je wynikom naszych starań w modlitwie i pokucie, byłoby bardzo trudne do pokonania. W końcu, zasłużyliśmy na nie. Taki jest logiczny i nieunikniony wniosek, jaki można wyciągnąć z typowego, błędnego przedstawienia 2Krn. 7:14. Gdyby ktoś nas zapytał: „Jak doszło u was do przebudzenia?” odpowiedzielibyśmy: „No, modliliśmy się, pościli, nawrócili” itd., zamiast: „Innej przyczyny poza niezasłużoną dobrocią Pańską, nie znamy”.

Jeśli w gorszym przymierzu Bóg chciał przebaczyć Sodomie i Gomorze, gdyby udało się znaleźć w niej 10 sprawiedliwych (UWAGA:  nie modlących się, nie szukających Boga, nie poszczących, nie wołających,.. po prostu   TAM OBECNYCH) to dlaczego uważamy, że potrzebujemy tysięcy „wstawienników” błagających, jęczących i zawodzących o przebudzenie w erze lepszego przymierza? Czy podejście Boga do nas w okresie lepszego przymierza dokonanego przez krew Jego Drogiego Syna, gdy jest nie dziesięciu, lecz miliony sprawiedliwych a ziemi, jest obecnie gorsze niż było w czasach Sodomy i Gomory?  Myśleć tak to czysty nonsensowny, ogromny błąd i zniewaga dla Osoby i Dzieła Chrystusa.

Bultmann nazwał własne wysiłki Grzechem Podstawowym. Obejmuje to nasza modlitwę. Jedynym dziełem, które imponuje Bogu jest dzieło Jego Drogiego Syna. Nasze dzieło modlitwy nie jest bardziej przekonujące niż Jezusa dzieło na Krzyżu. Modlitwy, które nie rozumieją lub przekręcają dzieło Chrystusa są modlitwami, na które Bóg nie może odpowiedzieć, bez względu na to jak wielu ludzi modli się nimi, jak szczerze i entuzjastycznie to robią, ani jak poruszeni są nimi proszący. Nasze podejście do Boga i Boża odpowiedź na modlitwę opiera się wyłącznie na Osobie i Dziele Jego Syna. Nie ma innego fundamentu.

Na czym więc polega nowotestamentowe wstawiennictwo? Jest to stawanie w dobrej woli Bożej na rzecz ludzkości. Wstawiennictwo opiera się na odpocznieniu, a nie niepokoju. Wstawiennictwo jest modlitwą, która płynie z nieba ku ziemi, a nie z ziemi ku niebu. Wstawiennictwo jest odpowiedzią ludzkiego serca na myśl i serce Boga, gdy zostaną objawione. Wstawiennictwo jest tym przywilejem każdej córki i syna Boga, które wprowadza nas do współrządzenia Wszechświatem.

W modlitwie o naszych bliźnich, społeczności i narody stoimy wraz z Chrystusem i w Nim na rzecz ich wszystkich. Modlimy się o to, aby łaska i wola Boga była dla nich skuteczna. Modlimy się, aby dobroć Boża poprowadziła ich do pokuty. W końcu to w taki właśnie sposób ty i ja dostaliśmy się. On nas znalazł. My nie szukaliśmy Go.  Cudowna dobra nowina Nowego Przymierza jest taka, że przebudzenie nie zależy od naszej pracy nawracania, lecz od Jego pracy zadośćuczynienia.

Bóg nie zatrzymuje przebudzenie przed nami w zależności od aktywności po naszej stronie. Bóg jest za nami, a nie przeciwko nam. On rozdziela ludzkości przychylność. Jego zaopatrzeniem jest Chrystus. Jego wymaganiem jest wiara. Z naszej strony niezbędną odpowiedzią na Dzieło Chrystusa jest uwierzyć, przyjąć i uaktywnić tę wiarę przez uczynki posłuszeństwa. Uczynki nie są czymś brudnym. On są owocem wiary, która zbawia. Dla tych, którzy mogą uwierzyć (kto ma uszy do słuchania, niech słucha) każdy dzień od Dnia Zielonych Świąt jest dniem przebudzenia. Duch Święty jest tutaj, żywy i aktywny na ziemi. Nie jest płochliwy. Gołębica usiała na Mesjaszu, lecz na kościele spoczął ogień (nie powinniśmy zamieniać metafor)! On nie ukrywa się przed nami, oczekując na nas, abyśmy śpiewali magiczne zwrotki bądź modlili się po to, aby uwolnić Go do działania.

Przebudzenie, jeśli musimy używać tego terminu, nie jest ani tajemnicze, ani skomplikowane. Jest w powietrzu, którym oddycha chrześcijanin. Jest duchowo tak łatwe, jak naturalne wydychanie.  Jest to po prostu życie Boże przekazywane na ziemię przez ciebie i przeze mnie, nic innego. Jeśli wierzący prostu kochają Pana swego Boga z całego serca, umysłu i duszy, a bliźnich jak siebie samych to przebudzenie dzieje się. Troszczcie się o ludzi, dzielcie się Ewangelią a przebudzenie zdarzy się.

Jesteśmy na tyle przebudzenia, na ile chcemy być.

__________________________________________________

Copyright 2011 Dr. Stephen R. Crosby. Parts of this blog are excerpts from our titles: Revising Revival and New Creation Prayer available at www.goczn.com/srcrosby. Permission is granted to copy, forward, or distribute this article for non-commercial use only, as long as this copyright byline, in totality, is maintained in all duplications, copies, and link references.  For reprint permission for any commercial use, in any form of media, please contact stephcros9@aol.com.

seo раскрутка сайта обучение

Módlmy się w te święta o braci z Iranu

J. Lee Grady

Podczas, gdy świat świętuje narodziny Jezusa, irański pastor, Youcef  Nadarkhani, ma być stracony.

My, ludzie zachodu, możemy cieszyć się religijną wolnością podczas świąt Bożego Narodzenia. Ale jak byś spędzał ten czas siedząc w ciemnej więziennej celi w Iranie, gdzie więźniowie pozbawieni ochrony prawnej niespodziewanie w nocy są wieszani w masowych tajnych egzekucjach?

Pastor Youcef Nadarkhani przetrzymywany jest w takim więzieniu od października 2009, w pobliżu miasta Rasht, w Iranie. Został aresztowany po tym, jak poskarżył się władzom, że jego dwaj synowie, Daniel-9 lat i Joel-7, są zmuszani do lekcji islamu w szkole. (Irańska konstytucja ma podobno gwarantować wolność religijną). Zarzuty wobec pastora 400- osobowej społeczności w Rasht zostały później zmienione. Został oskarżony o odstępstwo od wiary i ewangelizowanie.

Nie ma gwarancji, że wyrok śmierci nie zostanie wykonany na pastorze Youcefie. To się może wydarzyć w każdej chwili. W ten sposób rząd Iranu postępuje z egzekucjami. Nie powiadamiają wcześniej, tylko wykonują wyrok potajemnie.

To już trzecie święta z rzędu pastor Youcef spędza w więzieniu. Jego historia to istny koszmar. Po aresztowaniu Youcefa, aresztowano jego żonę Fatemah. Za odstępstwo od wiary i ewangelizowanie skazano ją na dożywocie. Urzędnicy zagrozili, że ich synów umieszczą w rodzinie muzułmańskiej, ale Fatemah została zwolniona cztery miesiące później. W międzyczasie Youcef często był umieszczany w izolatce, a strażnicy więzienni podawali mu jakieś pigułki, żeby go przekonać do wyrzeczenia się wiary chrześcijańskiej.

We wrześniu 2010 roku otrzymał ustny wyrok śmierci, który zapisano dwa miesiące później. Powiedziano mu, że zostanie powieszony, jeśli nie wyrzeknie się wiary. Z pomocą międzynarodowych organizacji chrześcijańskich Youcef zaapelował do irańskiego Sądu Najwyższego. W czerwcu tego roku sąd podtrzymał wyrok śmierci.

Obecnie, Truth Ministries (Służba Prawdy) w Minnesocie, organizacja zajmująca się niesieniem ewangelii muzułmanom, opublikowała rozmowę, która miała miejsce we wrześniu w sądzie w Raust, gdy irańscy urzędnicy zażądali, żeby Youcef zaparł się swojej wiary w Jezusa.

 Youcef: „Prosicie mnie, żebym się wyrzekł swoich poglądów. Wyrzec się, to znaczy wrócić. Do czego chcecie, żebym wrócił? Do bluźnierstwa, w którym trwałem przed Chrystusem?”

Sędzia: „Do religii swoich przodków, islamu”

Youcef: „Nie mogę”

 Muzułmański adwokat powiedział Present Truth, że dzielny pastor odkrył silę duchową do przetrwania w boju. „Fizycznie wygląda słabo”, powiedział, „ale emocjonalnie jego wiara w Chrystusa utrzymuje go w dobrej duchowej kondycji”.

Prezydent Obama, sekretarz stanu Hilary Clinton i przywódcy innych rządów zażądali, żeby Iran uwolnił pastora Youcefa, a organizacje misyjne pomagające prześladowanym kościołom zachęcały chrześcijan na całym świecie do wysyłania listów protestacyjnych do władz irańskich (patrz link na dole tej strony).

 Proszę was o jeszcze jedną rzecz:, módlcie się podczas tych świąt Bożego Narodzenia o pastora Youcefa i jego rodzinę. Gdy będziecie świętować wolność, jaką Chrystus nam przyniósł, zanieście w modlitwie brata Youcefa prosząc o Bożą obecność, siłę, pocieszenie i przychylność – nie tylko dla niego, ale dla wielu innych wierzących w Iranie, którzy cierpią w czasie tych świąt w milczeniu.

Czas ucieka a życie tego człowieka wisi na włosku. Jason DeMas z Present Truth mówi: „Nie ma gwarancji, że [Youcef] nie zostanie stracony. Może się to stać w każdej chwili. W taki sposób irański rząd postępuje z egzekucjami. Nie powiadamiają wcześniej tylko wykonują wyrok potajemnie”.

O świętach Bożego Narodzenia myślimy jak o przemiłym czasie spędzonym z rodziną przy stole z pysznymi daniami i w ciepłej atmosferze. Jednak pierwsze święta Bożego Narodzenia nie były ani ciepłe, ani przyjazne. Były pełne niebezpieczeństw, zwłaszcza po tym, jak król Herod wydał rozkaz zabicia małego Jezusa.

 Ten sam duch, co kontrolował Heroda (i doprowadził jego syna Heroda Antypasa do decyzji ścięcia głowy Janowi Chrzcicielowi) teraz działa w świecie, by fałszywie oskarżać, więzić i zabijać chrześcijan. Z tego powodu każdego dnia ponad 450 chrześcijan na całym świecie staje się męczennikami . Biblia nakazuje nam: „Pamiętajcie o więźniach, jakbyście współwięźniami byli, o uciskanych, skoro sami również w ciele jesteście” (Hebr. 13:3). Stańmy solidarnie za naszym bratem.

————-

J. Lee Grady is the former editor of Charisma and the director of The Mordecai Project (themordecaiproject.org). You can follow him on Twitter at leegrady.

Jeśli chcesz napisac list w obronie pastora Youcefa, wejdź na stronę:  presenttruthmn.com/persecuted-christians/

продвижение бесплатно

Wszelka władza na niebie i na ziemi


Ron McGatlin

W miarę jak doświadczamy coraz większego objawienia miłości Bożej, miłość do ludzkości wypełnia nasze serca i życie. Boża miłość przynosi nam moc i mądrość z nieba a poprzez nas światu wokół nas. Przeżywanie miłości Bożej nasyca nas bogactwem Jego miłości, która ma być rozprowadzona wokół nas. Ta Boża miłość przepływająca przez nas zmienia atmosferę i dotyka wokół ludzi. Gdy każdy członek jest prawidłowo przyłączony przez Ducha Świętego do Chrystusa oraz z innymi członkami to w ciele nie ma żadnych braków. Każdy staw daje z siebie ciału to, co Bóg w nim umieścił.

Trwanie w Chrystusie i Chrystus trwający  w nas przez Ducha Świętego

Chrystus Jezus i nasz Niebieski Ojciec są źródłem wszelkiego autorytetu, wszelkiej miłości  i wszelkiej mocy. Bóg jest również źródłem mądrości, która jest potrzebna do stosowania i zarządzania tymi niebiańskimi zasobami. W obecnym życiu na ziemi, wszelki autorytet przychodzi przez Ducha Świętego; nawet spisane słowo musi być ożywiane przez Ducha. Aby pełny przepływ Bożych zasobów z niebios mógł się dokonywać przez nas, musimy być napełnieni i nasączeni Duchem Świętym.

Nie możemy kochać tak, jak kocha Bóg inaczej jak tylko przez Ducha Świętego, zamieszkującego w nas. Miłość wpływa do nas przez Ducha Świętego a do nas należy wykorzystywanie darów i narzędzi, które Bóg dał, abyśmy sami siebie nawzajem budowali w Duchu Świętym. Jednym z najpotężniejszych dostępnych narzędzi jest modlitwa, a szczególnie modlitwa w Duchu Świętym.

Nieufność wobec Pełni Ducha Świętego uniemożliwia nam otrzymanie pełni zaopatrzenia i wykonywanie dzieł Chrystusa i Boga Ojca w naszym życiu. Brak wypełnienia i nasączenia Duchem Świętym będzie skutkował niepowodzeniem i zniechęceniem. Jeśli nie chcemy być całkowicie wypełnieni i nasyceni Świętym Duchem Bożym, nie będziemy wstanie w pełni przyłączyć się do innych, którzy chodzą w Duchu. Taki brak pełnego przyłączenia ogranicza dobry przepływ niebieskich zasobów od jednego do drugiego członka. Jeśli Jego MIŁOŚĆ mieszka w pełni w nas i jesteśmy poprawnie przyłączeni przez Bożego Ducha do siebie nawzajem to zostaniemy wybawieni i wyratowanie z wewnętrznego niszczącego zgiełku tego życia.

Autorytet Krzyża i Zmartwychwstania

Zachowywanie przykazań Chrystusa Jezusa jest łatwe jeśli jesteśmy właściwie połączeni w Duchu Świętym z Chrystusem. Jezus powiedział: „Jarzmo moje jest łatwe a brzemię lekkie”. Gdy ktoś zmaga się z tym, aby „żyć chrześcijańskim życiem” to nie żyje i nie chodzi w pełni w Świętym Duchu Bożym. Życie i zachowywanie przykazań staje się trudne i usłane niepowodzeniami, jeśli nie korzystamy właściwie ze wspaniałych narzędzi służących do budowania siebie w wierze i do utrzymywania się w miłości Bożej (Jd 1:20-21).

Nasz Pan Jezus zawsze udziela autorytetu i mocy do osiągnięcia każdego przykazania, które daje nam. To Bóg daje nam zarówno chcenie jak i wykonanie ku Jego upodobaniu. Nigdy nie jesteśmy zostawieni sami sobie, aby się męczyć z zachowywaniem przykazań Bożych. Każdemu słowu, które Bóg wypowiada do nas towarzyszy autorytet do wykonania go.

Zaraz po tym, gdy Jezus Chrystus przez swoją śmierć na Krzyżu i Zmartwychwstanie na zawsze zmienił bieg tego świata, spotkał się ze Swymi uczniami i powiedział do nich te wspaniałe słowa:

Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi.  Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego,  ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata.

Przed przyjściem Jezusa Chrystusa na ziemię, dysponował On wszelką władzą w niebie. Po Krzyżu i Zmartwychwstaniu przejął również wszelką władzę na ziemi. Wszelka władza/autorytet w niebie i na ziemi należy do Chrystusa. Tak więc, jeśli Chrystus przez Ducha Świętego w pełni mieszka w nas, to niebo i ziemia w nas mieszkają.

Polecenie, aby czynić uczniami wszystkie narody, jest związane z posiadaniem przez Jezusa wszelkiej władzy i z tym, że On jest z nami. Nie mamy żadnych wymówek. Jeśli Bóg mówi, że coś mamy robić, to udziela równocześnie znaczy, że nas do tego uzdalnia.

Jezus powiedział uczniom wcześniej, że będą czynić te same uczynki, które On czynił a nawet większe, ponieważ On idzie do Ojca i wróci do nich, aby być w nich, zamiast z nimi. Po stronie Bożej nie brakuje niczego, jeśli nie jesteśmy tym wszystkim i nie robimy tego wszystkiego, co On dla nas zaplanował to musi być jakiś brak po naszej stronie; po stronie odbioru czy docenienia pełni tego, co Bóg dostarczył.

W Ewangelii Jana 14:12 wyraźnie jest napisane, że wiara (wierzenie) jest ważnym czynnikiem: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto wierzy we mnie, ten także dokonywać będzie uczynków, które Ja czynię, i większe nad te czynić będzie; bo Ja idę do Ojca”.

Słuchanie tych słów połączone z wiarą prowadzi do owocu słowa. Trwanie/mieszkanie w Chrystusie i Jego w nas wydaje liczny owoc. Gdy żyjemy i chodzimy napełnieni i nasączeni Duchem, jesteśmy przyłączeni do krzewu winnego i słyszymy Jego słowa wyraźnie, wiara zaś przychodzi przez słuchanie.

Wiara jest zarówno darem jak i owocem Ducha (1Kor. 12:9, Gal. 5:22). Wiara jest czynna w miłości, a miłość jest również owocem Ducha. Oczywiście, jeśli brak jest wydawania (owocu) w naszym życiu, to brak jest łączności w Duchu Świętym, brak praktycznej rzeczywistości życia i chodzenia w pełni zamieszkania w Chrystusie w Duchu Świętym.

Pocieszyciel, Pomocnik, Duch Święty – Duch Święty jest Duchem Bożym, Duchem Chrystusa.

Zdaję sobie sprawę z tego, że ta koncepcja może sprawiać niektórym trudności. Wytrzymajcie ze mną jeszcze trochę, proszę, aby przyjrzeć się nieco bliżej językowi tego fragmentu. Popatrzmy na jego tłumaczenie. Jezus mówi Swoim uczniom, że Ojciec da mi innego Pomocnika/Pocieszyciela. Grecki wyraz tłumaczony tutaj jako „inny” to allos, co znaczy „inny” a jest tez tłumaczone jako „więcej” bądź „drugi”. Jeśli dobrze pamiętam jest jeszcze inna odmiana słowa „allos”, która dokładnie znaczy „inny” i nie znajduje się tutaj.

Jn 14:16-18: Ja prosić będę Ojca i da wam innego Pocieszyciela, aby był z wami na wieki – (17) Ducha prawdy, którego świat przyjąć nie może, bo go nie widzi i nie zna; wy go znacie, bo przebywa wśród was i w was będzie. Nie zostawię was sierotami, przyjdę do was

Grecki wyraz tłumaczony jako “Pomocnik” czy “Pocieszycie” to Parakletos  znaczy „wystawiennik, doradca”. Jest również tłumaczony jako „adwokat”. Parakletos znajdujemy tylko pięć razy w Nowym Testamencie z czego cztery razy w Ewangelii Jana w odniesieniu do Ducha Świętego i jeden raz w Pierwszym Liście Jana, gdzie jest tłumaczony jako „adwokat” i odnosi się bezpośrednio do Jezusa Chrystusa.

1Jn 2:1: „Dzieci moje, to wam piszę, abyście nie grzeszyli. A jeśliby kto zgrzeszył, mamy orędownika u Ojca, Jezusa Chrystusa, który jest sprawiedliwy”.

W Jn 14:16-18 Jezus mówi Swoim uczniom o tym, że przyjdzie do nich inny, jako Duch, aby przebywać w nich a nie w naturalnym ciele, w którym stał przed nimi. Wiemy, że Jezus jest Prawdą i On obiecał, że przyjdzie do nich jako Duch Prawdy, aby zamieszkać w nich na zawsze. Dalej mówił im o tym, że świat nie może Go zobaczyć, lecz oni już znają Go, ponieważ jest z nimi i będzie W nich. Po czym Jezus zdecydowanie podkreśla to stwierdzenie: „Nie zostawię was sierotami, przyjdę do was”.

W 17 rozdziale Ewangelii Jana, Jezus wyraźnie mówi, że On i Ojciec są jedno, i że jako jedno będą w nas. Mamy Jednego Boga – Ojciec, Syn i Duch Święty są JEDYNYM Bogiem. Jeśli zostaliśmy ochrzczeni w Duchu Świętym i chodzimy w tym Duchu, jesteśmy napełnieni i nasączeni jednym Duchem Bożym: zmartwychwzbudzonym Chrystusem, w którym wszelka władza na niebie i na ziemi mieszka w nas, a my w Nim.

To przesłanie o autorytecie jest bardzo ważne w dniach upadającego Babilonu.

W czasie, gdy babilońskie systemy zwalczają się nawzajem i wywołują zniszczenia sporej części świata, ważne jest, aby lud Boży chodził w Duchu i autorytecie Chrystusa, aby ustanowić Królestwo Bożych ludzi. Ta czysta, święta i pokorna resztka doprowadzi do wprowadzenia porządku Nowego Jeruzalem oraz zgodnego z nim życia na gruzach minionych babilońskich światowych systemów. Autorytet Chrystusa Jezusa całkowicie ustanowi pełne chwały królestwo Boże na ziemi jak jest w niebie.

Powstanie wtedy z popiołów piękno (w tłum. BW: zawój zamiast popiołu):

Iz. 61:1-4:  Duch Wszechmocnego, Pana nade mną, gdyż Pan namaścił mnie, abym zwiastował ubogim dobrą nowinę; posłał mnie, abym opatrzył tych, których serca są skruszone, abym ogłosił jeńcom wyzwolenie, a ślepym przejrzenie, abym ogłosił rok łaski Pana i dzień pomsty naszego Boga, abym pocieszył wszystkich zasmuconych, abym dał płaczącym nad Syjonem zawój zamiast popiołu, olejek radości zamiast szaty żałobnej, pieśń pochwalną zamiast ducha zwątpienia. I będą ich zwać dębami sprawiedliwości, szczepem Pana ku Jego wsławieniu. I odbudują starodawne ruiny, podźwigną opustoszałe osiedla przodków, odnowią zburzone miasta, osiedla opustoszałe od wielu pokoleń.

Dącie do miłości, ona nigdy nie zawodzi,

A królestwu Jego nigdy nie będzie końca.

Ron McGatlin

basileia @      earthlink.net

раскрутка

Myślenie świątynne_3

Mnóstwo małych świątyniek – co to znaczy?

John Fenn

Opowiadam o rzeczywistości Chrystusa w nas, nadziei chwały. Co to znaczy, że Bóg przeniósł się z budynku świątynnego do wnętrza ludzkiej istoty i jak powinno to wpływać na nasze zachowania?

Zacznijmy od fundamentu, który wszyscy znamy. Po pierwsze: człowiek został stworzony na podobieństwo i obraz Boga. Po drugie: każdy jest unikalną, posiadającą wolną wolę istotą. Po trzecie: nie istnieje na świecie nikt dokładnie podobny do ciebie, nigdy nie było i nigdy nie będzie. Wiemy o tym, ponieważ staniemy przed Panem sam na sam, aby zdać sprawę ze swego życia. Nie ma nikogo drugiego, na kogo można by zrzucić winę; jesteśmy unikalni, indywidualni, mamy wolną wolę, i jesteśmy odpowiedzialni.

Ojciec ma takie sytuacje, z którymi tylko ty możesz się uporać

Ojciec jest Duchem, lecz stworzył fizyczny Wszechświat. Jak może poruszać się po Swoim fizycznym Wszechświecie, skoro jest (Świętym) Duchem? (Jn. 4:24). Rozwiązanie jest takie: stworzyć duchowe istoty, z którymi może być jedności ducha z Duchem, lecz umieścić ich ducha i duszę w fizycznym ciele. W ten sposób Bóg, który jest Duchem, może poruszać się i przejawiać Swoją obecność w Swym fizycznym świecie. (Pewnego dnia będziemy posiadać ciała zbudowane w niebiańskiego materiału i będziemy w stanie poruszać się bez wysiłku między Duchowym a fizycznymi światem.)

Ponieważ jesteś unikalny, stworzony przez Boga zgodnie z Jego wyobraźnią, znaczy to, że możesz przejawiać tą część Jego osobowości z którą cie stworzył. On chce manifestować (objawiać) Siebie w tym świecie przez tą część osobowości, którą w tobie umieścił!

 

Plan

Oznacza to, że każdy chrześcijanin ma w sobie pewną część Bożej osobowości/natury, która może być widziana tylko i wyłącznie w nim i przez niego. Jeden może powiedzieć: „Znam łaskę Bożą”, lecz gdy słyszymy świadectwa różnych ludzi, mówiących o tym, jak zostali zbawieni, widzimy dużo różnych powierzchni łaski, jakby wskazujących na serce, które jest klejnotem o licznych krawędziach i powierzchniach. Być może widziałeś już kiedyś diamenty, lecz czy przyglądałeś się temu, jak światło załamuje się i rozprasza na każdej z licznych jego powierzchni? Pozwala ci to zrozumieć, że światło za każdym razem świeci nieco inaczej, dając wgląd w budowę tego klejnotu. Podobnie jest z nami i z naszym Ojcem.

Wiedząc więc o sobie nawzajem to, że jesteśmy cudownym Bożym stworzeniem, manifestującym tylko jakąś Jego część, którą zostaliśmy z łaski obdarzeni – nie domagając się żadnej chwały, skoro nie mieliśmy niczego wspólnego ze stworzeniem siebie – jaki powinien być dla tych wszystkich małych świątyniek najwyższy i najlepszy sposób dostrzegania Boga w innych?

 

Świątynia czy świątynie? 

W jaki sposób najlepiej rozwijać głębokie relacje jakich potrzebujemy, aby widzieć Chrystusa w sobie nawzajem?

Czy będzie to pójście do budynku świątynnego, aby zasiąść w ciszy z twarzami skierowanymi w jedną stronę, do przodu, gdzie ktoś tydzień w tydzień mówi do nas z punktu widzenia swojej własnej, unikalnej manifestacji osobowości Boga – a nikomu innemu nie wolno się dzielić tym, jakie Chrystus (będący) w nim mógł mieć spostrzeżenia czy co mógłby powiedzieć na temat omawianej sprawy?

Czy nie byłoby bardziej skutecznej, aby mniejsze grupy świątyń zbierały się w domach w taki sposób, aby każda osoba mogła podzielić się tym, co Chrystus (będący) w niej mógł zaobserwować na dany temat? Tak.

To dlatego Paweł poleca w 1 Liście do Koryntian 14:26: „Cóż tedy, bracia? („Bracia” to termin obejmujący mężczyzn i kobiety.) Gdy się schodzicie, jeden z was służy psalmem, inny nauką, inny objawieniem, inny językami, inny ich wykładem; wszystko to niech będzie ku zbudowaniu”.

To jest właśnie główna przyczyna spotkań odbywających się w domach jako grup-oddanych-sobie-na-wzajem świątyń, budujących poczucie wspólnoty, rodziny, świadomie/celowo budujących się w Chrystusie w wzajemnych relacjach.

 

Lecz musicie chodzić w miłości,…

To wszystko brzmi zbyt elegancko, uporządkowanie i logicznie, nieprawdaż? Lecz wiara budowana w domach i na relacjach jest kłopotliwa, panowie. Nie jest przyjemna. Czasami jest nudna, doczesna i nie wygląda na nic duchowego. Nie w tym niczego, co łaskocze nasze zmysły, żadnego cielesnego chóru, podłogi w foyer za 2 miliony dolarów z włoskiego marmuru, żadnych drogich systemów nagłaśniających uzupełnionych  ekranami wiszącymi nad głowami.

Siedzisz sobie u kogoś w pokoju gościnnym, jako gość w ich domu, podejmując ryzyko poznawania innych ludzi oraz tego, że inni poznają ciebie. W Liście do Galacjan czytamy, że gdy Piotr, Jakub i Jan poznali łaskę Bożą udzieloną Pawłowi i Barnabie, podali im rękę na dowód wspólnoty. Na tym właśnie polega spostrzeganie łaski Bożej w sobie nawzajem. Piotr, Jakub i Jan mieli powołanie do usługiwania wśród mesjańskich wierzących, podczas gdy Paweł i Barnaba usługiwali Grekom, Rzymianom i innym narodom. Mieli ze sobą niewiele wspólnego oprócz Jezusa.

Lecz właśnie ta wspólnota w Jezusie pozwoliła każdemu z nich powiedzieć: „Nie rozumiem twojego życia, lecz dostrzegam łaskę Bożą w tobie i mogę kochać tę łaskę, zatem kochać ciebie w tej łasce”. Jest to jedyny sposób, w jaki działa ‘kościół’ budowany na domach i relacjach.

Gdy wrzucisz do jednego pokoju ludzi z różnych społecznych i ekonomicznych środowisk, różniących się etnicznie, wiekiem, płcią oraz życiowymi historiami, musisz kochać łaskę Bożą i Jego dzieło ponad to, co nie jest wspólne czy atrakcyjne między wami, a to oznacza, że musicie wzrastać razem w coraz większe podobieństwo do Chrystusa.

 

Jest jednak jeszcze inna strona…

Domowy kościół to najbardziej spełniający sposób „prowadzenia kościoła”, jakiego kiedykolwiek doświadczyłem. Nie chodzi tylko o to, że właśnie w taki sposób prowadzili kościół, którzy napisali i pierwsi czytali pisma od Mateusza do Objawienia Jana, lecz również o to, że te strony Nowego Testamentu są literalną instrukcją, objawiającą, że wszystko cokolwiek przechodzimy w domowym kościele obecnie, było przerabiane w kościele domowym, gdy Paweł, Piotr, Jakub, Jan i Juda przeżywali to i pisali o tym.

Jest to sposób na przeżycie życia, a nie coś, co się robi. Gdy zdajesz sobie sprawę z tego, że Chrystus mieszka w tobie, nabierasz ogromnej chęci usłyszenia tego, co On robi w innych świątyniach, relacje zaś budują się i wzmacniają, powodując, że każdy staje się bardziej podobny do Chrystusa.

Tak wielu zostało wychowanych w kościelnej kulturze, która tłumi dary wszystkich oprócz tych z mikrofonami, że mówienie o oddzieleniu się do miejsca, gdzie każdy może dzielić się przez Chrystusa żyjącego w nim, wydaje się anarchią. Lecz tak nie jest, taki jest boski porządek i jest on taki, że tamto opuścić, ponieważ nie jesteś w stanie tego ogarnąć umysłem, dopóki tego nie robisz.

W instytucjonalnym kościele działalność mierzy się obecnością, hojnością i wolontariatem. W kościele domowym mierzy się ją siłą relacji a jest to dla niektórych nowy i przerażający świat. Niemniej uczenie się ufania Chrystusowi mieszkającemu w innych jest wspaniałą podróżą wzrostu!

Następnym razem nowy temat.

Wiele błogosławieństw,

John Fenn

сайт