Monthly Archives: październik 2008

BC_22.09.08 Prawo Życia

logo

22 września 2008

Dzisiejsze rozważania zaczerpnięto z:
PRAWO ŻYCIA
Chip Brogden

http://www.theschoolofchrist.org/articles/law.html

Ale to namaszczenie, które od niego otrzymaliście, pozostaje
w was i nie potrzebujecie, aby was ktoś uczył
(I Jn 2:27a).

Oto Pismo mówi nam, że nie potrzebujemy, aby nas ktokolwiek uczył z powodu Namaszczenia (Chrystusa), który mieszka w nas i będzie uczyło nas wszystkiego. Uważam siebie za nauczyciela, bardziej niż za cokolwiek innego, więc rozważałem ten wers przez długi czas. Jaki jest więc pożytek z tego, żebym uczył czegokolwiek? Jeśli tak to po co w ogóle nam nauczyciele? Czy nie byłoby lepiej dla każdego z nas, abyśmy byli uczeni przez bezpośrednio Boga, bez wtrącania się ludzkiego nauczyciela? Wtedy otrzymałem wgląd w ten wers. On nie może mówić nam, że nie potrzebujemy nauczycieli, ponieważ Bóg dał swemu kościołowi apostołów, proroków, ewangelistów, pastorów i nauczycieli, aby zachęcali, budowali i stawiali nas głębiej na Chrystusie. Czy Duch Święty Święty Jana może przeczyć Duchowi Świętemu Pawła? Żadną miarą.

Cóż więc? Jan były jedynym, który przetrwał z pierwszej dwunastki apostołów i był już bardzo stary. Naturalnie martwił się o dobro kościoła po swej śmierci. Tak więc, Bóg pocieszał Jana, a potem Jan pociesza nas ta prawdą: nawet jeśli nie mamy dostępu do apostoła, proroka, ewangelisty, pastora czy nauczyciela, nadal będziemy wewnętrznie pouczani. Kościół, który Jezus buduje nie jest uzależniony od wielkich mężów i niewiast Bożych. Jesteśmy wdzięczni za dary służb, gdy je mamy, lecz nie jesteśmy uzależnieni od nich jeśli chodzi o nasze Życie. To Życie jest większe niż duchowni, którzy mogą mu usługiwać.


Subscribe to these daily messages: http://www.TheSchoolOfChrist.Org/join.html

eBooks, MP3 Teachings and Bible studies: http://www.TheSchoolOfChrist.Org/students
(New users click „Register”)

Order Infinite Supply in print: http://www.TheSchoolOfChrist.Org/books/infinite.html

deeo.ru

Brakujący składnik

logo

Chip Brogden

Ja zaś sam najchętniej na koszta łożyć będę i samego siebie wydam za dusze wasze, czy tak ma być, że im więcej ja was miłuję, tym mniej przez was mam być miłowan? (II Kor. 12:15).

Poza modlitwą chyba żaden inny przedmiot nie był bardziej omawiany i mniej praktykowany niż kochanie jedni drugich. Wszyscy wiemy, że powinniśmy kochać siebie nawzajem. Słyszeliśmy to z kazalnic tysiące razy, lecz jest pewna różnica między poznaniem Drogi, a chodzeniem Drogą.

Chciałbym w szczególności mówić o miłości i o tym, jak ona odnosi się do „służby”. Samo słowo „służba” jest obecnie bardzo przeładowane i w zasadzie należałoby się pytać każdego, kto używa tego słowa, co on rzeczywiście ma na myśli. Myślę, że większość ludzi zgodzi się z tym, że to, co dziś podaje się jako „służba” jest bardzo odległe do służby znanej w Nowym Testamencie. Nie chodzi mi o jakiegoś rodzaju technikę czy metodę wykonywania służby. „Brakujący składnik” to nie jest coś tak powierzchownego jak spotykanie się w domach w przeciwieństwie do spotkań w budynkach. Jak daleko popadliśmy w myślenie, że życie Nowego Testamentu znajduje się w jakiegoś rodzaju sposobie prowadzenia spotkań.

Przywództwo występuje w Biblii i przywódcy są w kościele, co do tego nie ma kwestii. Jezus pokazał nam, zarówno w słowie jak i uczynku, że Jego idea przywództwa opiera się na służbie Bogu i innym. Pytanie jakie możemy zadać to, co składa się na pobożne, prowadzone przez Ducha, skupione na Chrystusie służebne przywództwo? Co sprawia, że ktoś jest duchowym ojcem? Co faktycznie kwalifikuje ludzi jako apostoła, proroka, ewangelistę, pastora czy nauczyciela?

Możesz powiedzieć, że jest to powołanie Boże. Być może, lecz wielu jest powołanych, a niewielu wybranych. Wielu jest powołanych, lecz nie odpowiedzieli na wezwanie. Potrzeba czegoś więcej niż tylko powołania.

Możesz powiedzieć, że dar Boży kwalifikuje kogoś do służby. Pozwólcie, że powiem wam coś, bracia i siostry. Dar już więcej nie wpisuje się u mnie do rejestru. Obdarowani bracia i siostry to naprawdę taniocha. Muszę być bardzo szczery. Często spotykam ludzi i myślę, jak bardzo są obdarowani, lecz pozostawiają oni we mnie wewnętrzną pustkę. Mają wielki potencjał, lecz nie pozostawiłbym im do pilnowania mojego psa, a co dopiero opiekę nad ludzkimi duszami. Wielu z nich twierdzi, że sprawują jakiegoś rodzaju pastorską, proroczą czy apostolską służbę, lecz to samo w sobie nie kwalifikuje nikogo. Widziałem obdarowanych barci i siostry zupełnie pozbawionych mądrości, dojrzałości i duchowego rozeznania, robiących solidne zamieszanie w życiu ludzi. Możesz powiedzieć, że objawienie od Boga jest dobrą kwalifikacją. Bezwzględnie wierzę, że objawienie może być koniczne do nauczania innych, ponieważ nie możesz wskazać drogi do miejsca, w którym nie byłeś. Lecz samo w sobie objawienie nie kwalifikuje nikogo.

Przyszedł taki czas w moim życiu, że zdałem sobie sprawę z tego, że zostałem powołany, byłem obdarowany, Bóg dał mi wielkie objawienie, lecz ciągle brakowało mi czegoś. Gdy byłem młodszy, wierzyłem, że powołanie od Boga i obdarowanie to wszystko, czego potrzebujesz. Wtedy zacząłem dowiadywać się pewnych rzeczy przez objawienie i to była Boża pieczęć aprobaty na mnie.

Mimo wszystko, nie mogłem pozbyć się tego faktu, że było wtedy, jak jest i teraz, mnóstwo ludzi na świecie wokoło mnie, którzy są powołani przez Boga, mają duchowe dary i cieszą się obfitym objawieniem, lecz Bóg nie może im powierzyć żadnego rodzaju przywództwa. Mogą mieć tytuły czy nawet służbę, lecz nie kwalifikują się, ponieważ nie mają brakującego składnika. Zauważyłem, że brak im czegoś, a co grzej, mnie brakuje tego samego. Ostatecznie odkryłem, czego wszystkim, ze mną włącznie, brakuje.

Co jest tym brakującym składnikiem?
Brakującym składnikiem jest MIŁOŚĆ.

Podzielę się z wami czymś, aby zilustrować o co mi chodzi. Pewien pastor powiedział coś, co zdarzyło się dawno temu między nim, a drugim pastorem. Pracowali razem w kościele i na szczęście byli również dobrymi przyjaciółmi. Powiedział, że jego współpracownik przyszedł do niego któregoś dnia ze łzami w oczach i powiedział mu: „Jesteś najlepszym kaznodzieją i nauczycielem, jakiego słyszałem w życiu, lecz nie kochasz ludzi”. Gdy ten pastor dzielił się ze mną tą historią miał również łzy w oczach. Przypomnienie tego, było dla niego bardzo silnym przeżyciem i ważną lekcją dla nas. Możemy być powołani i obdarowani, mieć obfitość objawienie i ciągle zawodzić, ponieważ nie chodzimy w miłości do ludzi.

Moglibyśmy teraz przejść do wyliczania zademonstrowanych przykładów i przykazań miłości w Nowym Testamencie. Znacie je równie dobrze jak i ja, lecz gdy zwrócimy się do tego nieco niezrozumiałego fragmentu z 12 rozdziału 2 Listu do Koryntian, odkrywamy coś, co przeważnie jest pomijane. Paweł pisze Ja zaś sam NAJCHĘTNIEJ na koszta łożyć będę i samego siebie wydam za dusze wasze, Czy tak ma być, że im WIĘCEJ ja was miłuj, tym mniej przez was mam być miłowany?

Oto co kwalifikuje, to jest ten brakujący składnik. Paweł pisał do Koryntian, a wiesz, że miał on więcej problemów z korynckim kościołem, niż ze wszystkim innymi razem. Większość ludzi zrezygnowałaby, lecz nie Paweł. Paweł miał serce ojca. To jest prawdziwy apostoł. To jest prawdziwy pastor. Wiemy, że był powołany, wiemy, że był obdarowany i z pewnością wiemy o tym, że miał głębokie objawienie. Moglibyśmy zrozumieć to, gdyby odczuł, że marnuje czas na Koryntian i chciał zwrócić się gdzieś indziej.

Widzisz, tego rodzaju myślenie jest ma na sobie ciało dookoła. Czytam coś, co wiele lat temu przyjąłem początkowo jako mądrość, lecz od tamtej pory zmieniłem zdanie. Pewien człowiek napisał do mnie: „Idź tam, gdzie jesteś sławiony, a nie tam, gdzie jesteś tolerowany”. Wtedy czułem się niedoceniony, więc myślałem, że to była dobra rada, lecz Bóg był łaskawy dla mnie i pomógł mi zobaczyć, że taka postawa jest całym problemem współczesnej „służby”. Kochamy ludzi, którzy nas kochają, służymy tym, którzy nam służą i dziękujemy tym, którzy nam dziękują, a jeśli poklepiesz mnie po plecach i ja poklepię ciebie. Jakiego rodzaju chrześcijaństwo to prezentuje? Co by było, gdyby Paweł chodził tylko tam, gdzie był sławiony, a unikał tych miejsc, gdzie był tylko tolerowany? Jakże głupie stwierdzeni, a jest to postawa, która przeważa wśród dzisiejszych „duchownych”.

Paweł dał nam przykład do naśladowania. Nie patrz tylko na powołanie i obdarowanie, oraz objawienie. Patrz na serce miłości. On dał całe serce – nie tylko dla Pana, lecz dla ludu Pańskiego. A ci byli najbardziej cielesną, pozbawioną entuzjazmu zgrają ludzi. Pomimo tego, widoczne jest tutaj serce ojca i to jest właśnie dlatego miał taki autorytet. Jego autorytet nie pochodził z tytułu, pozycji czy statusu jako założyciela tego kościoła. Jego autorytet to nie było jego powołanie, dar czy objawienie. Jego autorytet to była obfita miłość jaką okazywał.

Nie błądźcie: ja jeszcze tam nie dotarłem. Ciągle zmagam się z tym, jak być dobrym bratem, a co dopiero duchowym ojcem o obfitej miłości dla każdego. Oczywiście, mam jeszcze długą drogę do przejścia przed sobą, lecz teraz widzę ten brakujący składnik i podążam za miłością. A co z tobą?

Wiem, że dni ludzi „pojawiających się”, aby używać swoich darów i robić swoją małą służbę, mają się ku końcowi. Sam jestem winne tego i myślę, że my wszyscy robiliśmy to, bądź widzieliśmy innych w tym. Czy do tego właśnie powołał nas Jezus? Czy to jest choćby zaczątek wzoru? Poprowadzić jakieś spotkania, porozmawiać trochę, potrząsnąć ręce i do domu? Jeśli nie kochamy jedni drugich to nie ma to żadnego znaczenia jest to raczej jak miedź brzęcząca i cymbał brzmiący.

Paweł postrzegał siebie jako ojca troszczącego się o potrzeby swoich dzieci. Docierał do samego serca Bożego, ponieważ dokładnie w taki sposób widzi to Bóg. To dlatego Paweł mógł kochać ich jeszcze bardziej, gdy oni kochali go mniej. W ciele Chrystusa dziś panuje brak tego rodzaju przywództwa. Mamy ludzi, którzy nie potrafią być nawet dobrymi braćmi i siostrami, a jednak inspirują do tego, aby być duchowymi ojcami, przywódcami, apostołami, prorokami, pastorami i nauczycielami. Zamiast służyć ludziom darami, oczekują, że ludzie będą im służyć Z POWODU ich daru. Widoczne to jest w tak nieznaczących rzeczach jak miejsce do parkowania zarezerwowane kościoła dla pastora przy samych drzwiach frontowych.

W ciągu ostatnich miesięcy modlę się tak: „Boże, zabierz moje powołanie, zabierz moje dary, zabierz objawienie, lecz daj mi serce miłości”. Naprawdę, przyjaciele, mamy mnóstwo obdarowanych braci i sióstr, lecz gdzie są Pawłowie, Piotrowie, Janowie naszego pokolenia? Gdzie są duchowi ojcowie, przywódcy, starsi i ci dający dobry przykład swoim naśladowcom? Zdecydowanie przykład jest dawany, lecz nazbyt często jest to przykład tego czego NIE robić.

Gdzie są ci, którzy najchętniej będą łożyć na koszta i spędzą czas w służbie Bożej i innych – którzy będą obficie miłować, nawet wtedy, gdy nie zwraca się im w zamian miłości. Jeden ojciec jest więcej wart niż tysiąc nauczycieli. Wy wszyscy, którzy jesteście powołani i obdarowani, posłuchajcie mnie. Miłość jest brakującym składnikiem. Podążaj za miłością a powołanie, obdarowanie i objawienie znajdą swój najgłębszy i najpełniejszy wyraz.

topod

Głupie decyzje

logo

Głupie decyzje (Choosing to be stupid)

Lewis Patrice

07 czerwiec 2008

WND © 2008

Ponieważ lubię żyć tak, aby było jak najmniej komplikacji, szczególnie interesuje mnie proste życie. Przeczytałam niemal wszystko na ten temat, lecz sfrustrowało mnie to, że wszystkie książki na rynku – dokładnie wszystkie co do jednej – mają błędny pogląd na to, co ja uważam prostotę.

TE wszystkie książki opowiadają się za różnym wariacjami tego samego tematu, aby żyć prostu musisz być zielony (tut. żyć w zgodzie z naturą – przyp.tłum.), głosować na lewicę, czcić Goję, ćwiczyć jogę i medytacje, jeść organiczne wegetariańskie produkty, podnosić swoją świadomość, rozpoznać swój „wewnętrzny wszechświat”… znacie to wszystko. Większość z tego jest śmieszna, wiele z tego skrajne, a prawdę mówiąc, sporo po prostu głupie.

Jako praktyczna konstytucyjna libertariańska, siedząca w domu, nosząca broń, kształcąca dzieci w domu, dojąca krowy, żyjąca na wsi, chrześcijańska mama, miałam tego dość i zdecydowałam się napisać swoją własną książkę. I oto ona.

W czasie pisania jej, zdałam sobie sprawę z tego, że proste życie da się skrystalizować, wydestylować, skondensować i zredukować do trzech prostych słów. Trzy głębokie, łatwe-do-zapamiętania słowa. Masz długopis i papier. W porządku oto one:

Podejmuj dobre decyzje.

(Podkreślenie moje – tłum.)

I to wszystko. Niemal wszystko w życiu – dobre, złe i wstrętne – może zostać zredukowane do wyborów jakie podejmujemy. Zastanówmy się nad kilku przykładami.

Jeśli decydujesz się ignorować pojawiające się czerwone światła i ożenisz się z kimś kto dużo pije i obija cię, mieć dzieci z życiowym niedołęgą, rozwiedziony, śpiącym z byle kim, mającym kolejne dzieci bez ślubu, ponownie ożenionym, aby mieć więcej dzieci, i znów jeszcze jedno dziecko i rozwiedzionym,… no to nie bądź zdziwiona, gdy twoje życie stanie się bardzo, bardzo skomplikowane.

Mamy przyjaciela, który jest lekarzem. Co tydzień poświęca czas na pracę w bezpłatnym szpitalu. 10% pacjentów, których leczy to ludzie, którzy chwilowo podupadli z powodu utraty pracy, medycznych wydatków czy innych trudności, lecz 90% żyje twardym życie, spowodowanym przez ich własne głupie decyzje czy to aby używać narkotyków, czy nadmiernie pić, uprawiać niebezpieczny seks, trwać w złych osobistych nawykach, czy niepohamowanym życiu.

Kilka lat temu, pewna przyjaciółka straciła męża, który zmarł na raka mózgu. Oczywiście, nie zdecydowała się na wdowieństwo w młodym wieku z dwoma dziećmi w wieku poniżej 10lat, lecz chodzi o to: jej ból jest łagodzony przez to, że wybrała dobrego mężczyznę, aby był ojcem jej dzieci. Zdecydowała się, aby traktować swego męża z miłością i oddaniem w czasie ich małżeństwa. Teraz nie ma żalu o jak go traktowała i może dzielić się wspaniałymi wspomnieniami o nim ze swymi dziećmi. Jakże proste to?

Znam kobietę (wtedy 24 letnią), która najbardziej ze wszystkiego na świecie chciała mieć dziecko. Nie męża, rozumiesz, lecz dziecko. Wszystko szczegółowo przemyślała. Wybrała miłego (uhm..) mężczyznę, aby z nim zajść w ciążę. Wybrała wysoko wykwalifikowaną opiekę, wybrała imiona, wybrała nowoczesne mieszkanie do wynajęcia, takie, które mogła opłacić ze swej pensji sekretarki. Decyzje, decyzje, decyzje.

Córka urodziła się w 1994 roku. Teraz 14 letnia dziewczynka jest gburowata, pełna żądań, pali,… śpi z byle kim, rozpaczliwie szuka postaci ojca. Jej matka jest na skraju wytrzymałości stresu i finansowych możliwości. Nie ma ubezpieczenia, nie ma oszczędności i ciągle mieszka w tym samym wynajętym mieszkaniu. A to wszystko dlatego, że postanowiła (zdecydowała) nie dać swemu dziecku ojca. Jakże głupie to jest?

Moja matka miała najgorsze dzieciństwo, jakie możesz sobie wyobrazić – skrajne ubóstwo, brutalny ojciec alkoholik, który zgwałcił niektóre z jej sióstr, obojętna matka, głód,… historie, które postawiły by ci włosy na głowie. Moja matka zdecydowała się opuścić to środowisko, wykształcić się w zawodzie pielęgniarki i być fachowcem. Dobry początek.

Wtedy zaczęła się spotykać z lekarzem. Była, jak mówi, szaleńczo w nim zakochana. Lecz ten lekarz – podobnie jak mój dziadek – był pijakiem. Pewnego wieczoru po randce, odprowadzał moją matkę z powrotem do jej mieszkania, rzucił się do kuchennego zlewu i opadł na sofę. Gdy matka posprzątała bałagan, pomyślała: „Jeśli wyjdę za tego człowieka, będę musiała sprzątać jego wymiociny przez resztę mojego życia”. Powiedziała, że nie chce go już więcej widzieć.

Dwa miesiące później spotkała mężczyznę, który miał stać się moim ojcem, pobrali się rok później. Moi rodzice ciągle trzymają się za ręce po 50 latach.

Widzisz jak to działa? Moja matka potrafiła przewidywać, co sie będzie działo w życiu i świadomie zdecydowała się nie wychodzić za mąż za mężczyznę podobnego do jej ojca. Zamiast tego wybrała uważnie tego, który miał stać się jej życiowym partnerem. Opowiadam tą historię moim córkom jak przykład tego, jak dobre wybory wpływają na nasze życie.

Ludzie często mówią, jakie my to „mamy szczęście” z mężem . Częściowo mają rację – jesteśmy zdrowi i dziękujemy Bogu za to. Lecz w większości mylą się. Nie mamy szczęścia,.. (zazwyczaj) podejmujemy sensowne decyzje a następnie ciężko pracujemy nad tym, aby je zrealizować je z powodzeniem.

Mój mąż miał raczej niecywilizowane, destrukcyjne dorastanie. Zdecydował się pójść do marynarki, aby wzmocnić się, a następnie poszedł na uczelnię i zdobył wykształcenie.

Zdecydowaliśmy się na ślub ze sobą, ponieważ rozpoznaliśmy, że każde z nas wniesie równowagę jako małżonek i będzie dobrym rodzicem. Zdecydowaliśmy się dobrze się traktować, zdecydowaliśmy się wychować nasz dzieci na silnych moralnych standardach, dyscyplinie, miłości i śmiechu. Zdecydowaliśmy się na uruchomienie domowego biznesu, abyśmy mogli być zawsze razem. Decyzje, decyzje, decyzje.

Wiele z tych decyzji nie było łatwych, lecz wiedzieliśmy, że są właściwe. Z wyjątkiem naszego zdrowia, które jest poza naszymi zasięgiem, oprócz tego, jak je utrzymujemy, większość naszego błogosławieństwa wynika z tego, że podejmujemy mądre decyzje.

Ty również możesz. Nie, nie możesz niczego zrobić z chorobami, wypadkami czy naturalnymi kataklizmami (lista może być bardzo długa), lecz są takie rzeczy, które znajdują się w naszym zasięgu, które mogą wpłynąć na to, jak proste lub skomplikowane będzie nasze życie. Wiele z tych wyborów wpływa na to, jak będziemy znosić te kryzysy, które zdarzają się poza naszą kontrolą.

Nie jest to kosmiczna nauka, proszę państwa.

Nie bądź głupi. Dokonuj dobrych wyborów (decyzji).

topod.in

BC_19.09.08 Prawo Życia

logo

19 września 2008

Dzisiejsze rozważania zaczerpnięto z:
PRAWO ŻYCIA
Chip Brogden

http://www.theschoolofchrist.org/articles/law.html

Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie. (Gal. 2:20).

Prawo grawitacji mówi, że siła grawitacji ściąga wszystkie przedmioty w dół. Dla tej siły nie ma żadnego znaczenia jak duży czy mały jest przedmiot, oddziałuje jednakowo na ziarna i samoloty.

Dziś wiem, że podobnie jest z Życiem. Nie ma znaczenia czy jestem powołany do mycia naczyń, koszenia trawników, pisania artykułu, głoszenia kazania, wypędzania demonów, kochania bliźniego, przebaczania moim przeciwnikom czy oddania życia. Dla Życia nie ma to żadnego znaczenia. To nie ja, lecz Chrystus robi te rzeczy. Zasada jest ta sama i Życie nie może zawieść. Jeśli ja zrezygnuję z mojego życia, jeśli zrezygnuję z własnych wysiłków, wtedy On zaczyna robić to, czego ja nie mogę. To jest Chrześcijaństwo.


Subscribe to these daily messages: http://www.TheSchoolOfChrist.Org/join.html

eBooks, MP3 Teachings and Bible studies: http://www.TheSchoolOfChrist.Org/students
(New users click „Register”)

Order Infinite Supply in print: http://www.TheSchoolOfChrist.Org/books/infinite.html

раскрутка сайта

Homoseksualizm bardziej niebezpieczny od palenia

logo

Homoseksualizm jest bardziej niebezpieczny od palenia.

PHILADELPHIA, 3 kwiecień 2007 (LifeSiteNews.com) – Badania wykazują, że lata palenia skracają czas życia palaczy o 1 – 7 lat. Ostatnie analizy wieku, w którym umierają w Norwegii i Danii geje, którzy pozostają w legalnych związkach 'małżeńskich” wskazują, że homoseksualne zachowania skracają czas życia o 24 lata! Takie sprawozdanie zostało przekazane przez doktorów Paul i Kirk Cameron na corocznej konferencji Eastern Psychological Association 23 marca.

„Jakie więc jest usprawiedliwienie potępiania palenia, a popierania homoseksualizmu?” pyta dr Paul Cameron, z Family Research Institute, grupy badawczej z bazą w Kolorado. „Dziś, na całym zachodnim świecie, szkolne dzieci są uczone akceptacji homoseksualizmu, a zła palenia”.

Jak wykazują badania Cameron, geje i lesbijki pozostające w związkach małżeńskich żyją 24 lata krócej niż ich konwencjonalne odpowiedniki.

W Danii, kraju, gdzie najwcześniej rejestrowano gejowskie małżeństwa, w latach 1990-2002 mężczyźni z heteroseksualnych małżeństw umierali średnio w wieku 74 lat, podczas gdy 561 gejów z partnerskich związków średnio wieku 51. W Norwegii, mężczyźni heteroseksualnych rodzin umierali średnio w wieku 77 lat, a 31 gejów w wieku 52. W Danii kobiety (z małżeństw) umierały średnio w wieku 78 lat, w porównaniu do 56 lat w przypadku 91 lesbijek. W Norwegii kobiety, które poślubiły mężczyzn umierały średnio w wieku 81 lat, w porównaniu do średniej 56 lat sześciu lesbijek.

„Zgodność obniżonego wieku życia zaangażowanych w homoseksualizm jest znacząca. – mówi dr Cameron. Te same wzorce wcześniejszej śmiertelności pojawiają się bez względu na to czy przyglądamy się nekrologom z USA czy śmiertelności wśród małżeństw. Biorąc pod uwagę zredukowany czas życie homoseksualistów, dzieci szkolne powinny być zdecydowanie i konsekwentnie ostrzegane przed niebezpieczeństwami homoseksualizmu, nawet bardziej niż przed paleniem. Te okręgi szkolne, które wprowadzają pro-gejowskie programy zajęć powinny przemyśleć swoje priorytety”.

Doktorzy Paul Cameron i Kirk Cameron zaprezentowali „Federal Distortion of The Homosexual Footprint.” Paul Cameron recenzent magazynów: British Medical Journal, Canadian Medical Association Journal, oraz Postgraduate Medical Journal, opublikował ponad 40 naukowych artykułów na temat homoseksualizmu. EPA jest najstarszym regionalnym Psychologicznym Stowarzyszeniem w Stanach Zjednoczonych. Na swej konferencji w Filadelfii członkowie prezentowali najnowsze postępy naukowe kolegom.

Pełny raport (27 stron PDF) w j. angielskim znajduje się TUTAJпродвижение раскрутка сайта

Gdy chrześcijanie wychodzą z ukrycia

Logo_Grady

Grady J. Lee


Szokujące ogłoszenie piosenkarza, Ray Boltz’a, że jest gejem, daje nam sposobność do poprawienia naszych postaw.

Jak powinniśmy zareagować, gdy upadły chrześcijanin podejmuje gejowski styl życia? Czy przytulimy go i powiemy, że z całego serca szanujemy jego decyzję? Czy będziemy się po cichu modlić? Czy też weźmiemy Biblię i zaoferujmy mu surowy wykład?

Wiem, że jest to niewygodny temat, lecz grzebię w nim, ponieważ wzmiankowany artysta, Ray Boltz, wyszedł z ukrycia. Ten 55 letni piosenkarz, zwycięzca trzech nagród Dove Awards stowarzyszenia Gospel Music Association, powiedział światu w ostatni piątek, że jest już zmęczony walką z jego uczuciami do tej samej płci. Powiedział gejowskiemu magazynowi Washington Blade, że teraz prowadzi już „normalne gejowskie życie” i czuje się uwolniony.

Jestem przekonany, że społeczność gejów cieszyła się z tego, że Boltz dołączył do ich strony debaty i teraz oczekują naszej reakcji. Wielu z nich spodziewa się, że chrześcijanie zdejmą jego muzykę ze stacji radiowych, spalą jego płyty CD na scenach i wyślą tajemnicze pogróżki śmierci. (Uwaga: żadna z tych reakcji nie jest właściwa.)two
jest wpaść w złość, gdy ludzie podejmują złe decyzje, lecz gniew
wynikający ze sprawiedliwości własnej nie wydaje charakteru
Chrystusa w nas ani w kimkolwiek innym.

Świetnie znany z serii chrześcijańskich hitów z lat 90tych w tym „Thank You” oraz „I Pledge Allegiance to the Lamb”, Boltz, powiedział, magazynowi Blade, że ujawnił swój tłumiony homoseksualizm swojej żonie i czwórce dorosłych dzieci w 2004 roku, gdy odszedł z muzycznej kariery na emeryturę. Po cichu przeprowadził się na Płd. Florydę i zaczął. Rozwód z żoną po 33 latach został sfinalizowany w tym roku.

Jego wyznanie było brutalnie szczere: „Odrzucałem [moją homoseksualność] do czasu dzieciństwa. Stałem się chrześcijaninem, myślałem, że to dobry interes, modliłem się ciężko i próbowałem przez trzydzieści parę lat, i w końcu, wyglądało to tak, że:
„ciągle jestem gejem; wiem, że jestem”, doszedłem do miejsca, w którym nie mogłem już znieść więcej”.

Gdy pierwszy raz usłyszałem oświadczenie Boltz’a poczułem się w jakiś sposób zdradzony. Czułem się tak samo, gdy pewien sławny kaznodzieja przyznał się do romansu czy kiedy któryś z dobrych przyjaciół porzucał wiarę. Muszę przyznać, że natychmiast zacząłem układać w głowie biblijny wykład.

Byłem wstrząśnięty, tym że Boltz zdecydował się przestać walczyć z pociągiem do tej samej płci, po tylu latach małżeństwa.

Przykro mi było dowiedzieć się, że czuje się „bliżej Boga” odkąd przyjął swoją tłumioną seksualność. Przede wszystkim, zirytowała mnie jego decyzja, aby przekazać jakąś wypaczoną informację naszej kulturze, że chrześcijaństwo nie oferuje mocy do pokonania grzechu. Kiedy jednak prosiłem Pana, aby pokazał mi Jego serce w sprawie sytuacji Boltza, zdałem sobie sprawę, że w naszej zbiorowej reakcji na to zdarzenie o wiele bardziej chodzi o właściwą postawę, niż o właściwe doktryny:

1. Musimy płakać. Prorocy, którzy wzywali starożytnego Izraela do pokut z odstępstwa, robili to przez łzy.
Nie tylko ogłaszali słowo Boże, lecz również przemawiali Jego tonem. Modlę się o to, abyśmy powstrzymali się od mówienia Bożych słów do gejów, dopóki nie będziemy równocześnie płakać na tyle długo, aby ukazać im Jego serce.

Łatwo jest wpaść w złość, gdy ludzie podejmują złe decyzje, lecz gniew wynikający ze sprawiedliwości własnej nie wydaje charakteru Chrystusa w nas czy kimkolwiek innym. Z drugiej strony, płacz zmiękcza nas. Doprowadza do porządku nasze postawy zrodzone z samo-sprawiedliwości. Nie wystarczy, abyśmy głosili ludziom.
Musimy najpierw modlić się o nich. Gdy spotykają nas, muszą widzieć nasze wilgotne oczy, a nie groźne spojrzenia i wskazujący palec. Modlitwa współczucia może skąpać nasze przesłanie w Bożym miłosierdziu. Wymaga to od nas pokornego identyfikowania się z grzesznikami, gdy rozpoznajemy to, że każdy z nas walczy z jakąś formą złamania czy uzależnienia.

2. Musimy kochać homoseksualistów. Kaznodzieje lubią ogłaszać wielkie deklaracje Boże nienawiści do homoseksualistów, a my mamy zwyczaj wiwatować na ich cześć.
Lecz Tim Wilkins, odratowany homoseksualista, który jest obecnie dyrektorem
Cross Ministry w Wake Forest, N.C., błaga chrześcijan, aby stonowali gniewną retorykę. Mówi, że za każdym razem, gdy kaznodzieja robi na kazaniu potępiające uwagi na temat homoseksualistów rani 70% swoich słuchaczy, którzy albo (1) po cichu zmagają się sami z pociągiem do tej samej płci, bądź (2) mają rodzinę i przyjaciół, którzy zmagają się.

Badania Barny z roku 2008 pokazały, że 90% młodych niechrześcijan i 80% młodych ludzi chodzących do kościoła wierzy, że chrześcijanie okazują „nadmierną pogardę wobec gejów i lesbijek”. Czy może to być jedną z przyczyn tego, że nie trafiamy z ewangelią do dużych ilości homoseksualistów.
Jeśli nie okazujemy prawdziwej miłości, możemy spodziewać się, że oni nas zignorują.

Jezus zaoferował przyjaźń, a nie kazanie, które doprowadziło znienawidzonego celnika, Zacheusza, do pokuty. Gdy Jezus wezwał małego człowieka, aby zszedł z drzewa sykomory i powiedział: „Dziś, muszę zatrzymać się w twoim domu” (Łk.19:5), usunął wszelkie odrzucenie, które było udziałem Zacheusza ze strony moralizatorów, potępiających złodziejstwo. (A Jezus nie zyskał większej popularności u ludzi religijnych, gdy zawarł tą nową znajomość.) Być może potrzeba nam więcej gościnności, a mniej kazań!

3. Musimy walczyć o wiarę. Zniechęcająca decyzja Ray Boltz’a reprezentuje narodowy trend. Wielu ludzi dziś, chwyta się homoseksualizmu jako powabnej alternatywy. Słuchają nauczycieli, psychiatrów, gwiazd talk-show, hollywoodzkich sław, sympatycznych członków rodzin, a nawet chrześcijańskich duchownych z głównego nurtu, którzy mówią, że homoseksualna orientacja jest całkowicie genetyczna – niezmienna. Oni kupili kłamstwo, które mówi, że człowiek, który czuje pociąg do tej samej płci, już zawsze będzie kontrolowany przez swoje pragnienia. To nieprawda! Jezus zapłacił ostateczną cenę za to, abyśmy cieszyli się wolnością od wszelkich grzesznych zachowań.

Nie mamy prawa iść na kompromis ze Słowem Boży, bez względu na to jak wielu ludzi zdecyduje się wyjść z ukrycia. Pamiętajmy jednak, że przesłanie, do głoszenia którego zostaliśmy powołani to nie „homoseksualizm jest zły”. To stwierdzenie jest prawdziwe, lecz nie ma mocy, aby zmienić kogokolwiek.

Ewangelia, która musi być głoszona ze dachów domów jest taka, że Jezus kocha nasz wszystkich, bez względu na nasz stan, i że Jego przebaczenie może uzdrowić nasze złamanie. Modlę się o to, aby Ray Boltz szybko odkrył w nowy sposób prawdę – i mam nadzieję, że napisze o wiele więcej pieśni o tym.

aracer

BC_17.09.08 Prawo Życia

logo

17 września 2008

Dzisiejsze rozważania zaczerpnięto z:
PRAWO ŻYCIA
Chip Brogden

http://www.theschoolofchrist.org/articles/law.html

Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i
obciążeni, a Ja wam dam ukojenie.
(Mat. 11:28).

Podobnie jak narkoman nigdy nie jest usatysfakcjonowany, tak też człowiek religijny nigdy nie jest zadowolony. Jeden i drugi zawsze muszą szukać większych i lepszych stanów haju. Bez tego haju są poirytowani i rozdrażnieni. Odmów im „działki” a stają się nieznośni. Zasugeruj, że mają problem, a oni zaczną CIEBIE uważać za problem. Niektórzy twierdzą, że ci ludzie są naprawdę głodni i spragnieni Boga, więc będą chodzić tu i tam, ponieważ chcą „świeżego wiatru” czy „większego namaszczenia”, czy cokolwiek innego. To czego rzeczywiście są spragnieni to działki, duchowego przeżycia, poczucia mocy i manifestacji, wrażenia wiejącej na nich delikatnej bryzy, kogoś kto machnie ręką nad nimi i da im „nowe słowo”, i tak dalej. Gdzie jest w tego rodzaju atmosferze Chrystus? Nie da się go nigdzie znaleźć wśród takiej orgii sensacji.

Musimy przestać szukać Jezusa „gdzieś tam” i zacząć szukać tego Chrystusa, który jest w nas. Gdybyśmy choć raz przyszli do Chrystusa w prostocie, natychmiast spotkalibyśmy Go. Lepiej by było zamknąć się samemu w pokoju i po prostu siedzieć przez godzinę w ciszy przed Panem, niż jeździć tam i z powrotem na te wszystkie spotkania w poszukiwaniu czego głośnego, mocnego i demonstracyjnego. To Duch daje Życie; ciało nic nie pomaga. Mam jedno pytanie: czy jesteś usatysfakcjonowany po tych wszystkich doświadczeniach? Jeśli tak, to dlaczego musisz ciągle biegać wokół, żeby dostać jeszcze więcej? Czy mieszkasz w Chrystusie, który jest Życiem, czy nie? A jeśli nie jesteś zaspokojony to czy nie możesz zobaczyć, dlaczego?


Subscribe
to these daily messages:

http://www.TheSchoolOfChrist.Org/join.html

eBooks,
MP3 Teachings and Bible studies:

http://www.TheSchoolOfChrist.Org/students
(New users click „Register”)

Order
Infinite Supply in print:

http://www.TheSchoolOfChrist.Org/books/infinite.html

aracer