Monthly Archives: grudzień 2010

Zwycięstwo jest Człowiekiem

Chip Brogden

http://theschoolofchrist.org/articles/victory-is-a-man.html

Każdy, kto patrzy, nie widzi. Każdy, kto słucha, nie słyszy. Czego szukamy? Co musimy zobaczyć? Co Bóg może nam objawić? Jest tylko jedno pragnienie Boże dla nas i jest nim to, abyśmy zobaczyli Chrystusa. Bóg nie objawia nam setki, tysiąca czy miliona rzeczy. Panu upodobało się dać nam Swego Syna i sprawia mu radość, gdy patrzymy tylko na Niego. Nawet nie na te rzeczy, które daje, lecz na Niego, który jest Darem. Możemy modlić się o objawienie bardzo wielu rzeczy, lecz wyłącznie jedno jest ważne dla Boga, to jest, abyśmy mieli objawienie w Synu.

Jeśli znamy Syna, jeśli posiadamy Syna, jeśli widzimy Syna, znamy i posiadamy, i widzimy wszystko, co Bóg ma i czym jest, ponieważ on złożył całego Siebie w Swoim Synu i wszystko, co jest w Jego Synu, zostało złożone w nas.

W miarę rozwoju zaczynamy szukać i prosić o duchowe „rzeczy” po to, aby prowadzić zwycięskie życie. Uczymy się tego, obserwując jak wszyscy inni to robią. Szukamy wielu błogosławieństw Bożych, modlimy się licznymi modlitwami i wznosimy dużo próśb. Czasami wydaje się, że otrzymujemy to, o co prosiliśmy, a czasami wydaje się, że nic się nie zmienia. Więc walczymy, zawsze szukając czegoś na zewnątrz, tysiące kilometrów stąd, co zmieni nas z pokonanych w zwycięzców.

Cały problem polega na tym, że postrzegamy zwycięstwo jako coś zewnętrznego znajdującego w mrocznej strefie Ducha, podczas gdy walczymy tutaj na Planecie Ziemi, trudząc się i pocąc w walce z mocnym przeciwnikiem. Dla nas zwycięstwo jest czymś, czego nie mamy, czego nie możemy zobaczyć, czego nie doświadczamy, czego musimy szukać i cierpliwie wypatrywać, aż znajdziemy. Rutyna codziennego życia starzeje się, mamy nadzieję na znalezienie zwycięstwa w kolejnej nowej książce, kasecie, nauczaniu, służbie, kościele grupie, filmie wideo, seminarium, u jakiegoś szczególnego mówcy, na jakiejś stronie, w jakiejś formie dyscypliny czy duchowego reżymu. Przechodzimy przez nie kolejno, jedno po drugim. Niektóre z tych metod wydają się być skuteczne na krótką metę, lecz ostatecznie lądują na wewnętrznej półce umysłu, gromadząc na sobie kurz, nigdy nie wprowadzone do praktyki poza tym początkowym podnieceniem, wynikającym z poznania nowej rzeczy czy jazdy na fali ostatniego duchowego kaprysu.

Bóg nie daje nam czegoś, co nazywa się zwycięstwo, lecz daje nam Swego Syna, aby był naszym Zwycięstwem. Chrystus jest Zwycięstwem. Nie jest to kwestia ruszenia na wojnę w Imieniu Jezusa i domagania się zwycięstwa na zapas. Mogę powiedzieć, że Zwycięstwo nie zależy od tego czy ty 'ogłaszasz’ cokolwiek czy nie. Zwycięstwo jest Człowiekiem! Zwyciężanie to wchodzenie do Samego Zwycięstwa, to bycie ubranym w Zwycięstwo, to współdzielenie Życia z Tym, który zwyciężył. Tak więc, nasze zwycięstwo jest całkowicie związane z Samym Panem. Nie jest to jakaś oddzielna łaska czy dar, udzielany przez Pana wybranym, którzy nauczą się pewnych zasad duchowej walki.

Ludzie szukają sposobów czy metod, dzięki którym mogą dokonać zwycięstwa na rzecz Chrystusa. Nie jest więc dziwne, że każdy ma swój własny sposób wojowania. Niektórzy podkreślają wagę modlitwy wstawienniczej i wierzą, że tajemnicą jest skupienie setek ludzi, którzy modlą się o to samo. Inni zwracają się ku uwielbieniu i chwale, inni podkreślają wagę związywania i rozwiązywania, jeszcze inni wierzą, że kluczem jest zlokalizowanie i nazwanie pewnych szczególnych duchów, które podobno kontrolują różne obszary świata. Są jeszcze tacy, którzy sądzą, że musi nastąpić jakiś prorocze działanie czy wygłoszona prorocza deklaracja.

Problem z tymi wszystkimi rzeczami jest taki: to są tylko RZECZY, metody, techniki, nauczania, strategie, lecz nie są one Chrystusem. Zwycięstwo nie jest tym czy tamtym, nie jest duchową rzeczą. Zwycięstwo jest Bogiem Człowiekiem. Ten, kto jest w Chrystusie, jest posadzony wraz z Nim w niebie. Jeśli widzimy siebie samych w Nim, to można dojść tylko do jednego wniosku, że bitwa jest już wygrana a Zwycięstwo należy do nas, a skoro tak to nie są nam potrzebne żadne metody czy techniki przeznaczone do 'osiągania’ zwycięstwa, które już należy do nas.

Problemem z „metodą” duchowej walki jest to, że okłamuje nas, abyśmy myśleli, że mamy coś przy pomocy czego możemy pokonać przeciwnika. Nie mamy. Jeśli masz „metodę” to ta metoda zawiedzie. Nie ma żadnej metody na Zbawienie, ponieważ Chrystus jest Drogą. On nie pokazuje nam drogi, On jest Drogą. Obecność Chrystusa w nas nie jest po to, aby nam pokazał drogę do zwycięstwa, On jest Zwycięstwem. Jeśli mamy nadzieję na to, że zwyciężymy biorąc jakiś drobny kawałek Chrystusa i wcielając go do naszego programu duchowej walki to nasz upadek nastąpił, zanim jeszcze zdążyliśmy zacząć.

Musimy zdać sobie sprawę z tego, ze naszym gruntem i podstawą zwycięstwa jest Chrystus. Liczne plany, schematy, formuły i strategie, które wymyślamy, aby zyskać nieco przewagi nad przeciwnikiem, są tylko drewnem, sianem i słomą. Dlaczego szukamy takich metod? Ponieważ nie postrzegamy siebie, jako tych, którzy wraz z Chrystusem zasiadają w niebie.

Zwycięstwo w wojnie pomimo straty bitwy
Spójrzmy na niektóre z tych duchowych metod walki. Charakterystyczne jest dla nich to, że ciemność jest gloryfikowana, mówi się o ciemności i ciemność jest wywyższana. Takie nauczania są przeważnie zorientowane na przeciwnika. Gdzie jest objawienie Chrystusa? Nie da się go tam znaleźć. Zamiast tego często mówi się nam, że szukamy objawienia na temat szatana, demonów, działania ciemności i tego, jak ich pokonać.

Mówi się nam na przykład, że musimy rozeznać imiona zwierzchności i mocy nad różnymi obszarami po to, aby je związać, zgromić i wypędzić. Jak taka metoda wysławia ciemność?|
W taki sposób, że przekonuje ludzi, aby szukali objawienia w innych „rzeczach”, a nie w Chrystusie. Gdy angażujemy się w takie poszukiwania, nie modlimy się już o ducha mądrości i objawienia ku poznaniu Chrystusa, lecz modlimy się o ducha mądrości i objawienia ku poznaniu szatana. Ponieważ Bóg nie objawi nam niczego oprócz Swego Syna to skąd przychodzi „objawienie” szatana?

Mamy jako chrześcijanie całe mnóstwo duchowej frazeologii, której prawdziwego znaczenia nie rozumiemy. Na przykład, mówimy: „Bitwa już jest wygrana”. Co to oznacza? Jeśli weźmiemy to tak, jak jest napisane to znaczenie jest takie, że nie ma już żadnej walki i już jesteśmy zwycięzcami. Znaczy to, że albo zwycięstwo zostało nam wręczone, albo już walczyliśmy w tej bitwie i zwyciężyliśmy. W rzeczywistości w obu tych przypadkach zostało to zrobione dla nas w Chrystusie. Wręczono nam zwycięstwo jak też walczyliśmy już w bitwie, w której osiągnęliśmy zwycięstwo. Z jednej strony nie zrobiliśmy w tej sprawie niczego, a z drugiej strony już walczyliśmy w tej bitwie, choć jednak nie sami, lecz przez Chrystusa. Ponieważ Chrystus zwycięża a ja jestem w Nim, Ja zwyciężam tak, jakbym ja sam walczył w bitwie.

Powinno to być dobrą wieścią dla nas, lecz większość naszego chrześcijańskiego doświadczenia wygląda tak, że jest to zwyciężanie w wojnie, lecz tracenie bitwy. Niektórzy przyjmują taką sytuację jako nieuchronną dopóki żyjemy na tej ziemi. Nie widzą zwycięstwa po tej stronie nieba. Wierzą, że Chrystus rzeczywiści już pokonał diabła i zniszczył wszelkie dzieła przeciwnika, lecz patrzą na swoje własne upadki i przegrane, i zastanawiają się dlaczego tracą te bitwy, skoro już wygrali wojnę. No tak, to jest dobre pytanie. Oto jeszcze jedno do przemyślenia: jeśli wojna jest już wygrana to dlaczego w ogóle ciągle zmagamy się w bitwach? Dlaczego borykać się, gdy możemy stać? Czy widzisz różnicę między walką o zwycięstwo, którego nie mamy, a staniem w Zwycięstwie, które już do nas należy? Jak dostrzec różnicę we własnym doświadczeniu? Dość łatwo jest oznaczyć miejsce, w którym jesteśmy jeśli żyjemy i chodzimy w prawdzie. Jeśli walczymy według ciała to nie ma żadnego innego wyboru, jak tylko zmagać się, lecz jeśli przeciwnik ma duchową naturę, to zmagamy się STOJĄC, a nie walcząc.

Jeśli uważamy, że zwycięstwo jest czymś, o co musimy walczyć z diabłem to znajdziemy się pod ogromnym uciskiem ducha, duszy i ciała, szukając diabła pod każdym kamieniem i w każdym ciemnym rogu. Najmniejszy dyskomfort czy przykrość będą uważane za przeciwnika, który znowu chce dopaść. Konsekwencją jest obsesja na punkcie ciemności, demonów i diabłów. Im częściej uderzasz packą w szerszenia tym większe prawdopodobieństwo, że cię ukąsi. Pewne jest, że im więcej uwagi poświęcasz diabłu, z tym większą cierpliwością niepokoi cię.

Będę przeżywał mnóstwo upadków i nieliczne zwycięstwa, a te zwycięstwa, będą krótkie i szybko znikać. Jak tylko pomyślę o tym, że związałem diabła, on znowu się uwalnia i znowu biorę udział w następnej rundzie. Moje sny niepokoją mnie w nocy a przemykające myśli niepokoją w dzień. Ponieważ walczę z diabłem muszę poświęcić czas na to, aby „stanąć przeciwko” każdej pojedynczej myśli. Muszę odpowiedzieć na każde jedno oskarżenie, najdrobniejsza nawet pokusa staje się ogromnym ciężarem. Nie cieszę się, brak mi pokoju i prawdziwej pewności. Tylko strach: strach przed upadkiem, strach przed oddaniem pola diabłu, strach przed tym czym może następnym razem we mnie rzucić.

Takie coś właśnie wielu nazywa duchową walką. Tak nie jest. To co powyżej opisałem jest zmaganiem się osoby z ciała i krwi, która podąża za ciałem i krwią. Ponieważ….

Zwycięstwo jest człowiekiem, a nie metodą
Gdy Bogu upodobało się objawić nam Swego Syna, On uczy, że Zwycięstwo nie jest rzeczą, lecz Osobą, że Zwycięstwo nie jest doświadczeniem, lecz Mężczyzną, że Bóg nie daje nam czegoś zwanego zwycięstwem, lecz że daje nam zamiast zwycięstwa Swego Syna, aby był naszym Zwycięstwem. Wtedy Zwycięstwo nigdy nie będzie w czasie przyszłym, lecz Zawsze Teraźniejsze i Teraz. Ponieważ Zwycięstwo jest Chrystusem. A Zwycięstwo żyje w tobie. Zatem Zwycięstwo nie ma zupełnie nic do rzeczy z diabłem, a wszystko z Chrystusem. Ponieważ większość chrześcijan ma więcej wiary, przekonania i szacunku dla diabła niż dla Pana Jezusa, wydaje się, że łatwo zrozumieć dlaczego jest tak wielu pokonanych.

Bóg objawił mi Swego Syna dopiero po tym, gdy upadłem jako pastor, gdy mój kościół został zamknięty i gdy wyrzuciłem wszystkie książki, taśmy, magazyny i notatki na temat duchowej walki i zostałem wyłącznie z Chrystusem. Szukałem zwycięstwa w duchowej walce, skupiając uwagę na diable, lecz Bóg nigdy nie uczył mnie niczego na temat duchowej walki, ani nie objawił mi niczego na temat diabła. Bóg uczył mnie o Swoim Synu.
Nigdy nie pokazał mi, jak być zwycięzcą, lecz po prostu objawił mi Zwycięstwo Swego Syna. Gdy objawił mi Syna to wystarczyło zupełnie, aby uczynić ze mnie zwycięzcę.

Pamiętam dzień, w którym to się stało. Siedziałem w ogrodzie pewnego poranku z różnymi tłumaczeniami Biblii otwartymi na Liście do Efezjan i myślałem nad dwoma tekstami. Pierwszym był: „….i jak nadzwyczajna jest wielkość mocy Jego wobec nas, którzy wierzymy dzięki działaniu przemożnej siły jego, jaką okazał w Chrystusie, gdy wzbudził go z martwych i posadził po prawicy swojej w niebie ponad wszelką nadziemską władzą i zwierzchnością, i mocą, i panowaniem, i wszelkim imieniem, jakie może być wymienione, nie tylko w tym wieku, ale i w przyszłym; i wszystko poddał pod nogi jego, a jego samego ustanowił ponad wszystkim Głową Kościoła, który jest ciałem jego, pełnią tego, który sam wszystko we wszystkim wypełnia” (Ef 1:19-23).

Byłem wdzięczny za ten fragment, lecz on sam jakoś nie wpisywał się we mnie. Chwała Panu za to, że Chrystus został wzbudzony z martwych i jest wywyższony ponad wszystkim zwierzchnościami, mocami, demonami i diabłem. Z tym się zgadzałem, w to wierzyłem, lecz nie znajdowałem w tym pocieszenia dla mnie w mojej szczególniej bitwie. Nie wątpiłem w zwycięstwo Jezusa, wątpiłem w MOJE zwycięstwo. Nie rozumiałem więc znaczenia pierwszego fragmentu, dopóki nie przeczytałem drugiego, który był przede mną:

ale Bóg, który jest bogaty w miłosierdzie, dla wielkiej miłości swojej, którą nas umiłował, i nas, którzy umarliśmy przez upadki, ożywił wraz z Chrystusem – łaską zbawieni jesteście – i wraz z nim wzbudził, i wraz z nim posadził w okręgach niebieskich w Chrystusie Jezusie” (Ef 2:4-6).

Wiecie, przeczytałem List do Efezjan prawdopodobnie ze 100 razy, lecz tego dnia coś przykuło moja uwagę. Promień światła uderzył mnie i słowa, wydawały się wyskakiwać ze strony i bić mnie w twarz. Zatrzymałem się na chwilę i przeczytałem ponownie pierwszy fragment, a następnie drugi:

zbudził go z martwych i posadził po prawicy swojej w niebie ponad wszelką nadziemską władzą i zwierzchnością, i mocą, i panowaniem, i wszelkim imieniem, jakie może być wymienione, …… i nas wraz z nim wzbudził, i wraz z nim posadził w okręgach niebieskich w Chrystusie Jezusie„.

Wraz, wraz, wraz, wraz . . .
Po raz pierwszy w życiu zobaczyłem Chrystusa, siedzącego po prawicy Bożej i zobaczyłem siebie posadzonego z Nim. Jego zwycięstwo jest moim zwycięstwem. RAZEM zostaliśmy wzbudzeni z martwych, RAZEM jesteśmy posadzeni po prawicy Bożej w niebie, RAZEM jesteśmy posadzeni ponad WSZELKIMI zwierzchnościami, wszelką mocą, siłą i panowaniem, ponad wszelkim imieniem, jakie może być wymienione. Zacząłem śmiać się z własnej głupoty. Co jeszcze pozostaje tutaj dla mnie teraz do zrobienia, skoro jestem daleko ponad tym wszystkim? Co jeszcze zostało do zwalczenia? Nie jestem w stanie znaleźć niczego do zrobienia, prócz przyjęcia tego, że po prostu mieszkam w Chrystusie i pozwalam Jemu być moim Zwycięstwem, podobnie jak pozwalam Jemu być moim Zbawicielem.

Nie doszedłem do tego wniosku po latach badania Pisma, nie nauczyłem się tego od żadnego biblijnego nauczyciela, przyszło to do mnie z zewnątrz, z błękitnego nieba. Było właśnie tam, w mojej Biblii. Jak mogłem tego nie zauważyć? Nie zauważyłem, ponieważ patrzyłem, a nie widziałem. Przeglądałem te wersy oczyma, zapamiętywałem je, lecz nigdy nie powaliły mnie na ziemię, nigdy nie pokonały we mnie oporu. To były listy w księdze, dobre listy, wspaniałe słowa, lecz nic z tego nie żyło we mnie, ani tym nie oddychałem. Nie widziałem Chrystusa w tej Księdze, aż do tej chwili.

Patrzyłem w górę z tego miejsca, gdzie siedziałem, nie sądzę, abym był w Duchu, i nie wydaje mi się, żebym miał wizję, lecz było tak, jakbym mógł widzieć poza niebo aż do samych Niebios. Wszystko, od Krzyża do Tronu było przede mną. Teraz, gdy wyraźnie widziałem siebie zasiadającego z Chrystusem, wszystko poukładało się tak jak trzeba. Ponieważ jeśli ja zostałem posadzony z Nim to znaczy, że musiałem być również z Nim wzbudzony! A jeśli zostałem z Nim wzbudzony to musiałem umrzeć razem z Nim! A jeśli razem z Nim umarłem to musiałem być razem z Nim ukrzyżowany! Wszystko natychmiast otworzyło się przede mną. Nie jestem pewien czy widziałem to oczyma umysłu czy serca, lecz widziałem Chrystusa na krzyżu i mnie ukrzyżowanego z Nim (Gal.2:20). Widziałem siebie pogrzebanego z Nim przez chrzest w śmierć (Rzm. 6:3). Widziałem siebie wzbudzonego z martwych do nowego życie (Rzm 6:4). Widziałem siebie wyniesionego z Nim i posadzonego wraz z Nim w niebie. Widziałem wstecz i wprzód, do góry nogami i wprost. Nie jestem w stanie znaleźć odpowiednich słów, aby to opisać. Nawet dziś trudno mi to wyjaśnić.

Wszystko, co mogę powiedzieć to, że „widziałem to”. Brzmi to tak prosto i nieciekawie powiedziane w ten sposób, ponieważ nie twierdzę, że miałem prawdziwą wizję, a jednak rzeczywiście widziałem, zdecydowanie było to jakieś przyjmowanie.

W końcu zdałem sobie sprawę z tego, że zwycięstwo nad przeciwnikiem nigdy więcej nie będzie już dla mnie problemem. Od tego dnia zrozumiałem, że moje zwycięstwo zostało zapewnione przez Samego Chrystusa i nie ma już dla mnie nic do zrobienia czy osiągnięcia, lecz mogę tylko przyjąć Jego skończone dzieło i zaakceptować Jego Zwycięstwo jako moje. Jak pewne jest to, że Chrystus nie zmaga się z diabłem, jak pewne jest to, że zwycięstwo należy do Niego, tak pewne jest moje zwyciężanie w Nim. Dziękuję Bogu i uwielbiam Go za to, że Chrystus jest Zwycięstwem.

Chrystus jest naszym odpocznieniem od pracy
Przez objawienie zrozumiałem, że możemy realizować polecenie „stójcie więc” tylko wtedy, gdy nauczymy się siedzieć z Chrystusem, że bardziej chodzi tu o odpocznienie i wiarę, niż o walczenie i zmagania. Widzieć siebie w Chrystusie po raz pierwszy było takim przeżyciem, jak przejście z jednego pokoju do innego, jak zamknięcie za sobą drzwi. Otrzymałem na mgnienie oka możliwość wejrzenia w inny świat, który był poza mną. Ostatecznie zobaczyłem niespójność twierdzenia tego, że Chrystus jest moim 'zwycięstwem’ czy nawet proszenie Chrystusa, aby dał 'zwycięstwo’, a następnie podejmowanie walki na swój sposób, jakby ciągle było jeszcze coś do zrobienia, aby je zyskać. Ponieważ Zwycięstwo jest MOJE to nie pozostaje już nic do, jak tylko wielbić Boga za to i żyć zgodnie z tym.

Nie ma we Wszechświecie miejsca, które byłoby wyżej niż to, gdzie jesteśmy posadzeni z Chrystusem w niebie. I rzeczywiście, ponieważ Chrystus jest większy niż ten Wszechświat, zatem być posadzonym z Chrystusem to być ponad i poza wszelkim czasem i przestrzenią, i wymiarem jaki znamy. Być posadzonym z Chrystusem to zwyciężać tak, jak On zwycięża; jest to wchodzenie w Jego zwycięstwo. Nie jest to walka o zdobycie zwycięstwa, lecz jest to stan, w którym już zostało się uczynionym zwycięzcą. Jest to odpocznienie, lecz nie 'odpocznienie’ w tym sensie, że nic się nie robi. Ten odpoczynek oznacza, że odpoczywamy od swoich dzieł i dalej działamy już tylko zgodnie z Jego mocą, która działa w nas i przez nas.

Bóg nie dał nam zwycięstwa, Bóg umieścił nas w Chrystusie, który jest naszym Zwycięstwem. Ponieważ jesteśmy jedno z Nim, nie ma już więcej kwestii możliwości, talentów, darów czy mocy. Wszystko czym JESTEŚMY jest wchłonięte, przyćmione i przewyższone przez wszystko czym ON JEST. Dziś zwyciężam w Chrystusie nie dlatego, że cokolwiek znaczę. Wręcz przeciwnie, jestem niczym, lecz skoro jestem w Chrystusie, który jest Wszystkim Boga, Jego zwyciężanie jest moim zwyciężaniem. Jeśli Głowa zwycięża, to również Ciało, które jest przyłączone do tej Głowy. Jeśli krzew winny zwycięża to również winorośle, które są do niego przyłączone zwyciężają. Rozumiesz to? Weź najsłabszy członek i połącz go w jedno z Głową, a pójdzie wszędzie tam, gdzie idzie głowa. Weź najdrobniejszą gałązkę i przyłącz ją w jedno z Krzewem Winnym, a będzie robić to, co robi Krzew.

Gdy zaczniemy patrzyć na Syna jako na Sumę Wszystkiego to dajemy Chrystusowi pierwszeństwo. Wchodzimy do samego serca, umysłu, zamiaru, celu i planu Boga: Sam Chrystus wypełni wszystko a Jego chwała będzie odbijać się we wszystkim. Jeśli korzystamy z metody to metoda przyciąga uwagę, a człowiek, który ją stworzył zyskuje uznanie, zaś ludzie, którzy tą metodę stosują, odbierają chwałę. Lecz jeśli „metodą” jest Chrystus to Chrystus odbiera wszelkie zaszczyty i Chrystus odbiera wszelką chwałę W ten sposób Chrystus jest wysławiany, serce Boga jest usatysfakcjonowane, a my sami jesteśmy dostrojeni do Jego Woli w Chrystusie.

Chip Brogden

сайт

Codzienne rozważania_30.11.10 Świeć jasno w tej najciemniejszej godzinie

James Ryle

…w którym świecicie jak światła na świecie„(Flp.2:15).

Prorok Daniel napisał: „…lecz lud tych, którzy znają swojego Boga, umocni się i będą działać” (Dan.11:32).

Kulisami tego wspaniałego przejawu moralnej odwagi i społecznego działania były czasy, gdy oszustwo i pochlebstwo płynące od politycznych przywódców zwiodło bezmyślne tłumy do stanu bezsensownej egzystencji. Właśnie wtedy ludzie Boży świecą najjaśniej będąc: „nienagannymi i szczerymi dziećmi Bożymi bez skazy pośród rodu złego i przewrotnego, w którym świecicie jak światła na świecie” (Flp. 2:15).

Przyjacielu, jest taka możliwość, że Bóg wzywa cie z komfortu wygodnego życia do walki o prawdę i sprawiedliwość; bitwy przeciwko wdzierającym się mocom ciemności, które podkradają się do naszych domów, szkół, sądów, na rynki i do kościołów? Czy jest to możliwe, że ty jesteś tym, który może powstrzymać tą plagę?

Potrzebny jest tylko właściwy człowiek we właściwym czasie.

  • Arthur Hugh Clough wyraził to najlepiej w małym poemacie: „Nie mów: 'ta walka na nic się nie zda, na próżno praca i znój. Przeciwnik nie cofa się, ani nie zawodzi. Jak było do tej pory, tak będzie trwać nadal’. Bo, jeśli nadzieje są oszustwami to obawy są kłamstwami. Może właśnie w tej chwili twoi kompani w tamtym dymie schowani, łapią muchy, lecz ty zdobądź tą ziemię”.
      • „Say not, ‘The struggle naught availeth; the labor and the toils are vain. The enemy shrinks not, nor faileth. As things have been, so they remain.’ For if hopes be dupes, then fears be liars. It may be even now, your comrades in yon smoke concealed, chase the fliers – and, but for you, possess the field.”

Część, którą masz wykonać, liczy się bardziej, może ci się wydawać, ponieważ to ty możesz być głosem, który odmieni los bitwy, życiem, które dokonuje zmian, światłem, które świeci najjaśniej w tej najciemniejszej godzinie.

topodin.com

Ewangeliczny establishment

EVANGELIKALNY ESTABLISHMENT

wyciąg: Patrick McIntyre

W ciągu ostatnich 100 lat, gdy Ewangeliczne Chrześcijaństwo toczyło wojnę o nawróconych, zostały przeoczone pewne wątpliwe praktyki. Teraz już nie jesteśmy 'walniętymi świrami’, lecz JESTEŚMY ESTABILISZMENTEM, więc szał wojennej postawy, która charakteryzowała się dzikimi okrzykami wojennymi o zwycięstwie, którego nigdy nie było, musi być zastąpiony rozsądnymi, uczciwymi wynikami. Jest to też czas na to, aby pomyśleć o rannych. Na każdego rzeczywiście zbawionego Amerykanina (w którym mieszka Duch Święty) jest co najmniej sześciu takich, którzy wyrecytowali „modlitwę zbawienia” (czy inaczej „modlitwę grzesznika” – przyp.tłum.) i uważają, że dzięki temu są zbawieni.

Wielu z nich zrezygnowało z Boga i stali się teraz cyniczni: „Już tego próbowałem” mówią grzesznicy, którzy nazywają ludzi chodzących do kościoła hipokrytami, a teraz najbardziej nienawidzą prawdziwego chrześcijaństwa i najgłośniej dają temu wyraz. Ich nienawiść jest podsycana marzeniami, które w ich przypadku, okazały się tylko nocnym koszmarem…

Chwasty w kościele

Jeśli zbawionych jest mniej niż 10% Amerykanów (Duch Święty mieszka w nich) to ponad połowa ludzi, którzy chodzą do kościoła w niedziele jest straszliwie zwiedziona. Każde badanie statystyczne, każde wewnętrzne i zewnętrzne badanie kościoła pokazuje, że każdy ewangelista i pastor wie o tym, że większość ludzi, którzy chodzą do kościoła w Ameryce stanowi moralny odpowiednik pogan.

Bill Bright, który powinien to wiedzieć (patrz Blinded By The Bright, dosł.: „Zaślepiony przez Jasność’ – historia zwiedzenia Campus Crusade For Christ przez jego nauczanie … ). powiedział: „…dużo spośród tych, którzy nazywają siebie chrześcijanami w ogóle nimi nie są w biblijnym sensie. Pomimo że mogą to być ludzie religijni, którzy uczęszczają regularnie do kościoła, nigdy nie przeżyli nowego narodzenia i osobistej relacji z Jezusem Chrystusem”.

Dr Rod Bell, przewodniczący Fundamentalist Baptist Fellowship of America, wierzy, że 50% ludzi, którzy chodzą do kościoła jest zgubionych.

Ewangelista Luis Palau powiedział, że z 80% Amerykanów, którzy twierdzą, że są chrześcijanami „tylko kilku żyje trochę inaczej od pogan czy ateistów, jakby Bóg nie miał prawa do ich życia”.

Dr James Dobson przyznaje, że: „Większość Amerykanów tapla się w bezwartościowych religijnych środkach wyrazu.

A.W. Tozer powiedział: „prawdopodobnie mniej niż co dziesiąty ewangelik wie z doświadczenia cokolwiek na temat nowego narodzenia”.

Przywódcy kościoła znają ten problem, jednak większość uważa, że ewangeliczni chrześcijanie żyją jak poganie z powodu „braku uświęcenia”. Zamiast starać się doprowadzić ich do zbawienia, aby zostali przemienieni przez Ducha Świętego, starają się o to, aby się zachowywali jak chrześcijanie. Po tych 100 latach doktrynalne wiatry skutecznie pogrzebały biblijne nauczanie o całościowym zbawieniu.

Prawna, czy inaczej legalna, strona zbawienia została wyniesiona ponad doświadczenie zbawienia, aż do tego miejsca, gdzie znaki graniczne mocy nad grzechem i dzieł Ducha Świętego zostały zakopane jak skarb, oczekujący na ujawnienie. Ewangeliczny kościół jest dziś w tym samy miejscu, w którym znajdował się katolicki, gdy Luter wprowadził Reformację. Podobnie jak tamta Reformacja, tak ta reformacja będzie wymagała powrotu do biblijnego zrozumienia całościowego zbawienia. Musimy skończyć z przyklejaniem plastra „modlitwy zbawienia” na raka i mówić ludziom, że są uzdrowieni. Podobnie jak Luter, musimy wrócić do biblijnego zrozumienia zbawczej wiary i, podobnie jak on, musimy uznać, że „ten, kto został usprawiedliwiony, postępuje sprawiedliwie„. Jak Luter demaskował zwodnicze praktyki dogadzania sobie tak my musimy demaskować zwodniczą praktyką prowadzenia ludzi przez formułę „modlitwy zbawienia”. Powiedzonko: „Gdy pieniądz o dno skarbony zadzwoni, duszę od mąk czyśćcowych uchroni” było niemal równie szkodliwe jak twierdzenie, że „gdy pomodlisz się szczerze tą modlitwą, twoje imię zostanie wpisane do Księgi Żywota Baranka”. Pierwsza praktyka dawała grzesznikom przekonanie o tym, że ich przyjaciele i krewni będą mogli wykupić im drogę wyjścia z czyśćca, a drugie stwierdzenie oferuje grzesznikom niezawodna asekurację od piekła.

Większość członków ewangelicznych kościołów ignoruje to „co drobnym drukiem” i idzie od razu do punktu głównego: skoro ktoś powiedział modlitwę zbawienia, Bóg nie widzi jego grzechu.. jest okryty krwią Chrystusa. Można zatem iść grzeszyć dalej bez strachu przed Bogiem. W rzeczywistości, większość uczy się, że w żaden sposób nie są w stanie zdyskwalifikować swego biletu do nieba. „Cóż więc powiemy? Czy mamy dalej grzeszyć, aby łaska tym obfitsza była?” (Rzm. 6:1). Współczesny ruch ewangeliczny mówi: Tak! „Lecz, czy wiesz, że wiara bez uczynków jest martwa” (Jk. 2:2). Współczesny ruch ewangeliczny mówi: Nie! Wiara bez uczynków jest normalnym stanem większości amerykańskich ewangelicznych chrześcijan.

Nie ma już więcej konieczności przejawiania owoców nawrócenia (Mt. 7:18), ani umacniania wybrania (2Ptr. 1:10). Pewien młody pastor, którego znam, powiedział grupie zgubionych nastolatków, że jeśli popełnią samobójstwo to pójdą do nieba. Jak bardzo skrzywiona musi być teologia, aby duchowny mówił takie rzeczy grupie nastolatków, z których większość nie przejawia żadnych dowodów zbawienia? Jest to skutek skandalu współczesnego ruchu ewangelicznego, staliśmy się aroganccy wobec Pism „…w których są pewne rzeczy niezrozumiałe, które, podobnie jak i inne pisma, ludzie niewykształceni i niezbyt umocnieni przekręcają ku swej własnej zgubie„(2Ptr. 3:16). „Przenigdy! Jakże my, którzy grzechowi umarliśmy, jeszcze w nim żyć mamy? Czy nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni w Chrystusa Jezusa, w śmierć jego zostaliśmy ochrzczeni?” (Rzm 6:2-3).

Przed 1900 rokiem nie znalazł by się ani jeden pastor, który spoglądając na stan ludzi chodzących dziś do kościoła doszedłby do wniosku, że ich cielesność jest wynikiem „braku uświęcenia”. Dokładnie wywnioskowaliby, że ogromna większość nigdy nie była zbawiona.  Następne pytanie, które zadaliby to: „Dlaczego wydaje im się, że są zbawieni?” Odpowiedź na to pytanie pokazuje na skandaliczny stan współczesnego kościoła ewangelicznego.

Przebudzenie lub brak znaczenia

Ewangeliczny establishment musi dokonać wyboru: albo uzna to, że kościoły są pełne pogan i postarają się zrobić z nich świętych, albo staną się równie nieistotne, co większość kościołów europejskich. Albo powrót do Bożej drogi, całkowita przemiana jednostki przez moc zamieszkującego wewnątrz Ducha Świętego, albo dalsze rzucanie drogocennych zasobów w światowy system reform i doprowadzenie się do następnego programu pomocy społecznej…

– – – – – – –

-SOURCE – 'The Evangelical Establishment’ by Patrick McIntyre-

http://www.christianebooks.com/

deeo

Codzienne rozważania_29.11.10 Gdy zło się mnoży, CZYŃ DOBRZE!

James Ryle

A ponieważ bezprawie się rozmnoży, przeto miłość wielu oziębnie” (Mat. 24:12).

Jezus zapowiedział nadejście wielkiej ciemności; czasu w który zło będzie tak dominować, że spowoduje stwardnienie serc wielu, oziębłość i uczuciowe odsunięcie się się od innych. Nie twierdzę, ten dzień przyszedł, lecz wiem z pewnością, że żyjemy w czasach, które poddają próbie ludzkie dusze. Jesteśmy dziś świadkami niezaprzeczalnego wzrostu zła w polityce, przemyśle, religiach, edukacji itd. Mało spotyka się takich miejsc, które nie byłyby w jakiejś mierze skażone zaraźliwą atmosferą egoizmu i grzechu.  Co więc mamy robić? Czy powinniśmy kupić farmę gdzieś wysoko w górach i zapchać tam piwnice bibliami, fasolą i nabojami? Nie, powinniśmy raczej dążyć do tego, aby nasze światło świeciło przed ludźmi, aby widzieli nasze dobre uczynki i chwalili Ojca, który jest w niebie. Gdy zło narasta, my musimy CZYNIĆ DOBRZE.

Posłuchajcie rady Pawła: „Radujcie się w Panu zawsze”, po czym dodaje, aby mieć pewność, że chwyciliśmy, o co chodzi: „powtarzam, radujcie się”. Radość jest wspaniałym antybiotykiem na skradającą się beznadzieję wywołaną wybujałym grzechem.

Dalej Paweł idzie, mówiąc: „Skromność wasza niech będzie znana wszystkim ludziom: Pan jest blisko„.  Następnie dodaje:

Nie troszczcie się o nic, ale we wszystkim w modlitwie i błaganiach z dziękczynieniem powierzcie prośby wasze Bogu. A pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum, strzec będzie serc waszych i myśli waszych w Chrystusie Jezusie

Mężczyzna czy kobieta, którzy są pełni pokoju i pałają radością mogą samotnie zrobić dużo, aby zatrzymać w obszarze swoich wpływów podnoszącą się falę zła. Jak więc możemy stać się takimi ludźmi? Paweł odpowiada na to pytanie w końcowym wniosku:

Wreszcie, bracia, myślcie tylko o tym, co prawdziwe, co poczciwe, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co chwalebne, co jest cnotą i godne pochwały” (Flp. 4:4-8).

Jak człowiek myśli w swym sercu, takim jest. To są myśli, które rozpalają ogień w sercu, które nigdy nie ziębnie.

Gdy zło się mnoży – CZYŃ DOBRZE!

aracer.mobi

Codzienne rozważania_28.11.10 Jeśli nie możesz zawrócić, IDŹ NAPRZÓD!

James Ryle

Bracia, ja o sobie samym nie myślę, że pochwyciłem, ale jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie” (Flp. 3:13-14).

Widziałeś kiedyś te zawody traktorów w ciągnięciu na ESPN (amerykańska kablówka z kanałem sportowym -przyp.tłum.)? Im dalej traktor jedzie tym większy ciężar ma na platformie, którą ciągnie za sobą. Mnóstwo ludzi żyje w taki właśnie sposób. Ciągnąc za sobą całą przeszłość czy pozwalając na to, aby ta przeszłość uczepiła się ich, dalej idą, coraz bardziej są obciążeni aż do momentu, gdy już dalej nie dają rady.

My zostaliśmy stworzeni do wieczności, co znaczy, że wśród milionów różnych rzeczy CZAS i PRZESTRZEŃ nie mogą nas ograniczać, a zatem nie określają nas. Ty nie jesteś CZYMŚ, lecz KIMŚ. Cokolwiek działo się w twojej przeszłości, dobrego czy złego, nie stanowi tego KIM jesteś, jest to po prostu COŚ, co się tobie przydarzyło. To kim jesteś jest określone jest przez to jak reagujesz na to, co się dzieje. A tutaj odkrywamy moc patrzenia w przód. Paweł napisał: „zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie„.

Możemy iść za przykładem Pawła. Nie znaczy to, że jesteśmy ekspertami o już wszystko wiemy, lecz znaczy, że choć może nie jesteśmy już w pełni tym, kim powinniśmy być to ciągle skupiamy wzrok na tym celu i jesteśmy zajęci ze wszystkich sił na tej jednej rzeczy: aby być podobnymi do Jezusa. To nasza jedyna inspiracja. Stajemy więc mocniej w rozkroku i wyciągamy ręce, robiąc co tylko można najlepszego, aby dosięgnąć wszystkiego, co Bóg zabezpieczył przed nami. Usilnie dążymy do tego, aby we wszystkim będziemy tacy, jak Jezus chce, abyśmy byli i do czego nas przeznaczył dając zbawienie.раскрутка

Jak przetrwać grę oczekiwania

30 listopada 2010 John Paul Jackson

Oczekujże Pana, wzmacniaj się, a on utwierdzi serce twoje; przetoż oczekuj Pana” (Ps. 27:14, BG).

Bez względu na to do czego Bóg nas powołał, najtrudniejsza rzeczą, na jaką trafimy, jest czas pomiędzy. Na początku, Pan przygotowuje nasze serca na powołanie, daje nam przelotne spojrzenie na Swoje plany wobec nas i to wzbudza w nas ogromną nadzieję.  Problemem jest to, że zawsze jest opóźnienie czasu między tym inicjacyjnym przygotowanie a efektem końcowym. Początki zwykle niosą ze sobą ogromne emocjonalny wzrost. Wiemy, co Bóg powiedział i wiemy, że zobaczymy jak to będzie się działo, bez względu na to, co przeciwnik rzuca nam pod nogi. Nasza wiara jest wielka jak góry, czujemy się niepokonani w Bożych obietnicach, podejmujemy te początkowe kroki i z ekscytacją oczekujemy na owoce naszych wysiłków.  Lecz wtedy pojawia się oczekiwanie.

Dni stają się tygodniami, miesiącami a my musimy oczekiwać na to, co Bóg nam obiecał. Wielu z nas dobrze nie znosi oczekiwania. Nadzieja zaczyna się chwiać, zaczynamy zapominać wspaniałe obietnice, które Bóg nam dał i jak to jest, gdy słyszy się Jego głos, więc też wielu traci serce w czasie tego opóźnienia. Co można zrobić, aby odzyskać serce w czasie tego okresu oczekiwania?

1. Bądź gotowy na odpocznienie.

Słyszenie Bożego głosu jest jak znalezienie studni na pustyni. Nie przetrwamy dzięki naszym własnym koncepcjom, wytrzymałości czy dobroci a gdy to odkryjemy, odkryjemy rzeczywistość i prawdziwą wolność w Chrystusie. Jego obecność jest życiową siłą, On jest pokojem naszym, który jest fundamentem słyszenia Jego głosu. Będzie nam bardzo trudno pobudzić własne serca i utrzymywać je w pasji i przy życiu, bez gotowości do odpoczywania w Jego obecności.

Tak więc, pośród tego oczekiwania na zmianę, musimy być gotowi na odpocznienie. W tłumaczeniu New American Standard Psalmu 24:17 czytamy: „Niech twoje serce będzie odważne”. Jeśli martwimy się, zmagamy i usiłujemy sami sprawić, aby coś się działo, to bardzo trudno nam będzie znaleźć pokój w Bogu, będzie nam trudno pamiętać o Nim.

Jeśli zostałeś sprowadzony w dół przez niepokój, rozpacz czy widoczny brak ruchu w życiu, niech twoje serce nabierze odwagi w ciszy w Jego obecności. Jest to punkt startowy do wszystkiego, co robimy. Tam, Bóg będzie przygotowywał nas do zmiany, jaką wprowadza i do następnego kroku w obietnicy, którą nam dał.

2. Bądź urzeczony

Paweł napisał w 10 rozdziale Listu do Rzymian, że wiara bierze się ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Boże. Ten poziom „słuchania”, o którym mówi Paweł oznacza: zachwyt, pochwycenie, całkowite pochłonięcie, pełne skupienie na Słowie, właśnie w taki sposób wzrasta wiara.

Co Bóg ci powiedział? Bądź jak uparta wdowa, o której pisał Łukasz w 18 rozdziale ewangelii, która nie dawała sędziemu zapomnieć o swojej sprawie. Jeśli dawno już minął czas, gdy aktywnie wspominałeś to, co Bóg ci obiecał, zmień to! Myśl o tym, przypominaj sobie, napisz na kartce i przyklej na lustrze w łazience. Bądź urzeczony Bogiem, otwórz swoje serce na słuchanie Jego cichego głosu w obszarze Jego obietnicy.

3. Bądź gotowy na podejmowanie ryzyka.

W końcu musimy rozważyć podjęcie takich kroków, których nigdy wcześniej nie podejmowaliśmy. Być może Bóg już przygotował wszystko, czego potrzebujemy a jedyną rzeczą jaka jeszcze została to podjąć ryzyko, do którego Pan nas wzywa w czasie, w którym nas do tego wzywa.

Piotr był ryzykantem, Nowy Testament jest pełen opowiadań o nim. Było w nim coś prowokującego i nieortodoksyjnego od samego początku. Nie zawsze podejmował dobre ryzyko, jednak Bóg nigdy go nie skarcił a gorliwość.

Jeśli zrobisz te trzy rzeczy: odpoczniesz w Bogu, będziesz Nim zniewolony i będziesz gotowy na podjęcie ryzyka postawionego przed tobą, to gwarantuję ci, będziesz świadkiem zmiany, ponieważ szukasz Boga. Trzymasz się Jego obietnic i pamiętasz Jego głos, czcisz Go, a to nie jest coś małego.

Bądź dziś mocny i niech serce twoje będzie odważne.

продвижение