Author Archives: pzaremba

Tak dużo wiedzy, a tak mało przemiany

Stan  Tyra

Tak dużo wiedzy, a tak mało przemiany. Powinno to coś mówić kościołowi, lecz wydaje się to zupełnie niezauważone. Cała wiedza nie prowadzi do przemiany. Po prostu nadyma.
Gdy mówię o odkrywaniu siebie, NIE mówię o większej znajomości samego siebie. Samopoznanie, do którego dąży się poza poznaniem naszej tożsamości „w Chrystusie”, prowadzi tylko do samo nadymania się. Jest to napompowane, napuszone ego, przed którym Paweł ostrzega w 1 Liście do Koryntian (8:1). Arogancja pojawia się zawsze wtedy, gdy wiedza jest bardziej ceniona niż miłość. (Powiedz to ostatnie zdanie powoli.)
Musimy spędzać więcej czasu patrząc na Boga, a mniej patrząc w Biblię, w przeciwnym razie mamy to, co zawsze robiliśmy, gapiąc się w Biblię i czasami rzucając krótkie spojrzenie na Boga. Robiąc w ten sposób pozwalamy na to, aby Biblia definiowała Boga, zamiast Boga definiującego Biblię. Wywołało to już sporo zaślepienia, więc ślepi prowadzą ślepych, wers za wersem.
Teorie i idee o Bogu, nawet jeśli dołączy się do nich odpowiedni rozdział i wers, przesiadują wyłącznie w zakamarkach naszych umysłów i nigdy nie przemawiają do serc, a jednak uważamy siebie za świętych i sprawiedliwych. Dlatego też nie należy nigdy dyskutować z nikim kto jest zamknięty w takiej iluzji. Wyprodukowali sobie boga według swego wyboru, który zawsze zgadza się z nimi i podobnie jak faryzeusze z czasów Jezusa, oskarżają każdego, kto myśli inaczej, o to, że jest od złego.
Większość wierzy, że Bóg przebacza, lecz dopóki sami nie doświadczą przebaczenia w związku z jakimś poważnym upadkiem, nie znają go – mają zwyczajną intelektualną wiedzę. Z chwilą, w której doświadczą przebaczenia, zaczynają bardzo prawdziwie kochać ludzi, ponieważ wyłącznie przez osobiste przeżycie wspaniałego przebaczenia możesz stać się wielki w miłości. Fakt, że zasadniczo kościół jest tak bardzo pozbawiony miłości ujawnia brak szczerej doświadczonej miłości.
Życie polegające na udawaniu, że poznało się przebaczenie, ponieważ przemaszerowało się wzdłuż ław i powtórzyło rytualistyczną modlitwę nie tylko nie daje ludziom wolności, lecz narzuca więzy iluzji mówiącej, że więcej wiedzą o ofierze, niż o miłosierdziu (Mt 9:13).
Wyznanie grzechów, jakie głosimy stało się przeważnie przeszkodą na drodze do doświadczenia przebaczenia w głębszy, przemieniający sposób. Utrzymuje nas z dala od ukrytych wewnętrznych spraw serca, co do których udajemy, że ich tam nie ma. W ten sposób mogę prosić o przebaczenie za nieczytanie Biblii, równocześnie zaprzeczając, że jestem bałwochwalczym mordercą w sercu.
Aby poznać miłość musimy przyjąć ją w całkowicie pozbawionym obrony i niewysterylizowanym miejscu. Musimy przeżyć ją ze wstydliwą czcigodnością tego „jaki po prostu jestem”, zamiast śpiewać hymn z piedestału pozorów, równocześnie wskazując palcem na cudzy upadek.
Właśnie w tym zasadniczy zachodni kościół jest najlepszy.
Płycizna „amenowania” przy równoczesnym tłumieniu szczerości/autentyzmu jest wywołana strachem przed skandalem łaski, która ujawnia całkowity brak osobistego przeżycia bezwarunkowej miłości. W jaki inny sposób, poza sprawnością w potępianiu, kontrolowaniu i odrzuceniem inaczej zwanym „unikaniem/stronieniem”, mógłby utrzymywać cię w garści?
Pomyśl o tym. Czy znasz lepiej Biblię, niż Boga? Czy uważasz, że są jednym i tym samym? Czyj głos dobiega do ciebie z jej stronic? Jego czy twój? Czy uważasz, że są tym samym? Powinieneś naprawdę sceptycznie podchodzić do Boga, który myśli, że ty zawsze masz rację na każdy temat i ostateczne słowo co do znaczenia Pisma.

Podobieństwo oparte na niezależności

Stan Tyra

Adam i Ewa otrzymali to, co wydawało im się, że chcą – podobieństwo oparte na niezależności, zamiast na poddaniu. Taka jest droga nas wszystkich. Dlatego też czujemy, że musimy „zaprosić Jezusa do serca”. Nasza własna, wyprodukowana niezależność powoduje, że oddzielenie jest odczuwane tak realnie. Powodem tego, że wydaje nam się, że nikt inny nie jest „zbawiony”, jeśli również nie zaprosi Jezusa do swego serca, jest to że nasze poznanie ciągle daje nam poczucie niezależności i oddzielenia, więc dalej przenosimy to na innych.
To jest to fałszywe ja, o którym tak dużo mówię. Jest to tragiczny wynik starań o to, aby stać się kimś, kim już jestem. Sięganie po coś po coś, co już posiadam. Dążenie do zdobycia czegoś więcej niż wszystko, czym Bóg mnie pobłogosławił. Robiąc w ten sposób zastępuję Boga i staję się bogiem dla siebie samego, co jest właśnie tym fałszywym ego.
Z chwilą, gdy odrzucam wersję mnie stworzoną przez Boga, tworzę własną, która, jak wierzę, jest lepszym obrazem Boga. To jest osoba, którą chciałbym być bądź ta, którą sam stworzyłbym, gdybym był bogiem. Opieranie tożsamości na iluzji powoduje stałą obecność wstydu, któremu można dogodzić wyłącznie doznaniami i osiągnięciami. Właśnie dlatego wielu spośród nas stało się konferencyjnymi ćpunami, bądź tymi, którzy zawsze szukają „kościoła kolejnego przeżycia”.  Przekonano nas, że nie liczymy się, jeśli nie otulimy się przeżyciami. Któż inny mógłby zwrócić na nas uwagę, w tym Bóg?

To fałszywe ego uchwyci się wszystkiego cokolwiek wydaje się wnosić jakieś znaczenie dla tej stworzonej przez siebie iluzji mnie, którą sam stworzyłem. Gdy coś takiego pojawia się, czepiam się tego jak tonący koła ratunkowego. W ten sposób niektórzy trzymają się posiadłości, inni osiągnięć, jeszcze inni relacji, a wielu innych kościelnych zestawów wierzeń czy przeżyć. Żadna z tych rzeczy nie jest zła sama w sobie, lecz z chwilą, gdy przylgniemy do niej jako dowodu na to, że jesteśmy wartościowi, staje się dla nas przekleństwem lub bałwanem.
Osiągnięcia podkopują nasze spełnienie, ponieważ uzależniają od siebie naszą tożsamość, wzmacniają więzienie mnie przez moje fałszywe ego, które stworzyłem i faktycznie stają się moimi bałwanami.  Pamiętaj, bałwanem jest wszystko, cokolwiek jest ważniejsze od tajemnicy Chrystusa.
Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że podobnie jak Adam i Ewa, chwytamy się czegokolwiek, co zasłania naszą nagość. Problemem jest to, że to działa , po czym z czasem zapominamy, że jesteśmy nadzy i trzymamy się tego, cokolwiek nas zakrywa na dany dzień. Wierzymy, że nasze przykrycie jest lepsze niż chwała Jego obrazu.
Cdn…

5_Dary Ducha – interpretacja i dary mocy

John Fenn

Napisałem ten cykl głównie po to, aby powiedzieć o tym, że przejawy działania Ducha są powszechne i nie poprzedza ich jakiekolwiek uprzedzenie. Ktoś może nagle otrzymać „wiedzę” o sytuacji przyjaciela, bądź przewinie się przez umysł jego/jej twarz czy imię i natychmiast wie, że potrzebna jest modlitwa, że jest „zdołowany/a”, pojawił się stres bądź, że coś się dzieje – są to słowa wiedzy i mądrości udzielane przez Ojca, które możemy najpierw przemodlić, aby może, być może, udać się do tej osoby. Niemniej, Pan nie przykleja w tym czasie etykietki, po prostu robi to, a nazwy/określenia dane są po to, abyśmy zrozumieli w jaki sposób komunikuje się z nami.

Chodzi o to, że te rzeczy są zwyczajnym chrześcijaństwem, zdarzają się w codziennym życiu, to tutaj, to tam, tak, jak Pan kieruje naszymi krokami. Czasem czytamy Ewangelie i Dzieje Apostolskie, które opisują zdarzenia w bardzo skompresowanym czasie – Ewangelie skupiają się na 3.5 roku, a Dzieje to ponad 30 lat – i zastanawiamy się, czemu Bóg nie porusza się wśród nas w taki sposób każdego dnia.

Musimy odrzucić złe myśli typu: „Kiedy Pan zamierza użyć mnie?”, bądź: „Nic nie robię dla Niego, czuję się tak bezużyteczny(a)”, a skupić na tym, że Chrystus jest w nas i w miarę jak będziemy patrzeć na Niego, jako centrum dowodzące naszego życia, On będzie dostarczał różnych okoliczności.

Pozostałe dary

Są jeszcze inne dary dary, o których wspomniałem w pierwszej części cyklu. Są to dary, które poruszają nas, motywują do robienia różnych rzeczy. Paweł wymienia te manifestacja Ducha w Liście do Rzymian 12:3-8 i należą do nich: usługiwanie, napominanie, obdarowywanie, organizowanie (administracja), nauczanie, miłosierdzie itd. Jest to coś więcej niż nasza osobowość, jesteśmy poruszani tymi działaniami od wewnątrz tak, aby wchodzić w relacje z innymi, są one na tak samo darami Ducha jak przekazanie proroctwa. Paweł powiada, że każdy ma swoją łaskę, możemy więc funkcjonować wyłącznie w oparciu o naszą łaskę, a nie innych.

W Starym Testamencie widzimy więcej darów, szczególnie w okresie budowy świątyni Mojżesza. W Księdze Wyjścia 31:2-6, 35: 26-35, 36:1, 8, Bóg wskazuje na mężczyzn i kobiety, którym dał mądrość, jak to Sam nazywa, do pracy w drewnie, metalu, kamieniu, kamieniach szlachetnych, materiałach, tkaniu, szyciu i wszelkie inne umiejętności potrzebne do wybudowania świątyni. Ci ludzie posiadali „mądrość” bądź, jakbyśmy dziś powiedzieli: talenty, umiejętności, wiedzę jak-to-zrobić, z którymi się narodzili, ponieważ Pan im je dał. Te rzeczy, które motywują ludzi do działania tego rodzaju są manifestacjami Ducha Bożego tak samo jak proroctwo i uzdrowienia!

Pozostałe dary, na których nie zatrzymałem się: uzdrowienia, szczególna wiara i cuda są darami, które są przeznaczone na specjalne sytuacje, w których potrzebna jest szczególna wiara czy cuda. Uzdrawianie ludzi to taki sam przejaw działania Ducha Świętego jak proroctwo czy wiedza jak coś zrobić z materiału czy drewna, i w grece jest to napisane w liczbie mnogiej: dary uzdrowień.

Niektórzy odkrywają swój dar w szczególnego rodzaju uzdrowieniach. U kogoś może to funkcjonować w ten sposób, że każdy z problemami z mięśniami/kośćmi na kogo włoży ręce zostanie uzdrowiony. W innym przypadku mogą to być problemy z układem krążenia czy elektrycznym systemem ciała. Nie ma znaczenia jakiego rodzaju manifestacje ktoś często widzi, wszystkim nam polecono, abyśmy wkładali ręce na chorych. Duch Święty manifestuje się w miarę potrzeby, a nie trzyma się tego czy innego daru. Innymi słowy: mamy tego Jednego, który manifestuje Się w nas ku czyjemuś dobru, a nie ogranicza się do jednego przejawu działania i jest to wszystko, co ma dla nas.

Cuda takie jak rozmnożenie chleba, wypływająca siekiera, rozdzielenie wody nie należą do powszechnych wydarzeń, niemniej dzieją się w takich sytuacjach, gdy konieczna jest manifestacja Ducha. Szczególna wiara sprawia, że wdowa znosi pogrzeb czy pojawia się nagła wiedza, że ktoś bliski znajdujący się w tragicznej sytuacji, jest bezpieczny – wydaje się być „wrzucana” do człowieka ta specyficzna wiara przeznaczona na szczególne okoliczności.

Źródło mamy w sobie

Zawsze i w każdej sytuacji Pan zrobi to, co musi zrobić, aby pomóc ci. O ile pewne szczególne przejawy działania Ducha funkcjonują lepiej niż inne w związku z osobowością, którą masz to masz Ducha Świętego w sobie, więc On zrobi wszystko, cokolwiek jest potrzebne. Nie jest tak, że masz dar „x” i nic więcej, i że fatalnie się dla ciebie skończy, gdy znajdziesz się w sytuacji, gdy potrzebny jest dar „y”.

Pan współdziała z nami zgodnie z tym, jak nas stworzył

Continue reading

Prawdziwe ja

Stan Tyra

Dopóki nie znajdziesz prawdziwego siebie, nie znajdziesz Boga, niemniej, co paradoksalnie….nie znajdziesz prawdy o sobie, szukając siebie, ale dopiero szukając Boga . Wszyscy mamy skłonności do tego, aby kształtować boga, który psuje do naszej omylności. Kryzys tożsamości pojawia się wtedy, gdy ta podróbka, którą sobie stworzyliśmy, zawodzi i nagle stajemy wobec faktu, że nie mamy pojęcia, kim jesteśmy.

W całym stworzeniu tożsamość jest wyzwaniem wyłącznie dla ludzi. Świat oferuje nam nieskończone możliwości, spośród których możemy sobie zbudować wiele tożsamości, lecz jedynie w jednej z nich znajdziesz tego siebie, który zawsze, od wieczności, był ukryty w Chrystusie.

Jezus powiedział, że mamy stać się jak dzieci, lecz, zamiast skierować się ku niewinności i prostoty umysłu, zamieniliśmy to jakoś na zdziecinnienie. Dzieci nigdy nie miewają kryzysu tożsamości. Ich nie obchodzi to, że ubierasz je w taki sposób, który odzwierciedla twój brak poczucia bezpieczeństwa i ego napędzane strachem. Nie zmieniają się w zależności od tego czy coś mają czy nie mają. Niestety, większość wraca do tej niewinności dopiero w późnym wieku. Jeśli śmiejesz się z tego, jak „niemodna” mogła być jakaś starsza osoba to dzieje się tak dlatego, że ciągle tkwisz w świecie odgrywania ról i strojenia się. Nie znaczy to, że w miarę starzenia się nie powinieneś nosić modnych rzeczy, chodzi po prostu o to, że g… cię obchodzi, co inni myślą o twoich ciuchach.

Tak więc przechodzimy z dziecięctwa do lat młodzieńczych! W tym momencie szukanie tożsamości zajmuje ważne miejsce i przymierzamy tożsamości w postaci ubrań, aby inni zwrócili na nas uwagę i przyklasnęli temu. Niestety, dla wielu nie jest to okres, który kończy się wraz z wiekiem dojrzewania, lecz z czasem takie zachowanie umacnia się. Większość z nas zna uczucie, które pojawia się, gdy zostaniemy oszukani, choć większość nie przyzna się do tego – to pouczcie, że jesteśmy właśnie tacy, jak udajemy, że nie jesteśmy. Upadek wydaje się być jedynym sposobem na ujawnienie masek potrzebnych, aby nie dać się zranić.

Jednym z największych niepowodzeń religii jest to, że promuje i przyklaskuje jednakowości. To dlatego ludzie pogardzają tobą, jeśli odrzucisz „ich boga” i „ich system wierzeń”.

Już zbyt dług staraliśmy się tworzyć swoje własne ja, zamiast przyjąć dar swoje ja-w-Chrystusie. Prawdziwa tożsamość zawsze jest darem Bożym w Chrystusie.

Niemal w każdym kościele pochwalą cię, za powiedzenie: „Znalezienie Boga jest moim najważniejszym priorytetem”, po czym ogłoszą, że jesteś „ugruntowany i wkorzeniony” w słowo, co znaczy, że znasz na poziomie intelektualnym kilkadziesiąt wersów i kilka historii biblijnych, więc uważasz, że one reprezentują całego Boga, dzięki czemu stajesz się niezawodnym ekspertem!

Sugeruję, że poznanie siebie jest równie ważne jak poznanie Boga. To, że myślisz, że są to różne rzeczy, jest zakorzeniony w tym pierwotnym kłamstwie, które spowodowało powstanie pierwszej iluzji: „Jeśli to zrobisz, będziesz jak Bóg”.

Pozwolę sobie powtórzyć wspaniałe hinduskie powiedzenie: „Gdyby Bóg chciał się ukryć, to schowałby się we mnie, ponieważ to ostatnie miejsce, do którego zajrzałbym”.

Zaczęliście w Duchu. . .

Stan Tyra

Wierzę, że tak jak Adam i Ewa są pewnym obrazem nas, tak każdy zaczyna swoją drogę w duchu, po czym, pojawia się egoistyczna religia i usiłuje pokazać na Boga, w świetle Dobra i Zła. Wybieramy złe drzewo jako źródło życia i w rzeczywistości odrzucamy życie.

Taki system wierzeń brzmi dobrze, lecz jest wyłącznie jedno miejsce, w którym on dobrze funkcjonuje – nasze głowy. Każda religia pozbawiona rzeczywistego doświadczania Boga jest niedojrzała i pełna czci dla siebie. Jakże by mogło tak nie być? W czasie tego procesu Ojciec wykazuje cierpliwość, podobnie jak ci, którzy prawdziwe znają Boga.

Zorganizowana religia jest zorganizowana, miejmy nadzieję nieświadomie, po to, by produkować hipokrytów (dosłownie znaczy to ‘aktorów’), którzy starają się o to, aby wyglądać na dobrych, bądź co najmniej na lepszych od innych, a żeby dojść do takiego wniosku musisz wyrzec się tego zarówno wokół ciebie, jak i w tobie.
Jezus co najmniej 10 razy używa w samej Ewangelii Mateusza słowa „hipokryta”. Wszystkie idealistyczne i moralizatorskie „kościoły” nieświadomie szkolą swoich ludzi do tego, aby dostrzegali belki w oczach innych, wskazując na małą nieznaczącą plamkę w swoim własnym oku, o ile w ogóle dostrzegają jakąkolwiek plamkę.

Tak postawa całkowicie odrzuca fakt, że nikt z nas nie dostaje do deklarowanych ideałów, choć udajemy, że tak jest po to, żeby wobec innych wyglądać dobrze, święcie i duchowo, i czuć się dobrze. Dzięki temu zdobywa się szacunek we własnej grupie, a moc tego do utrzymywania nas w iluzji jest odurzająco pociągająca. Jesteśmy szkoleni do udawania, odrzucania i projektowania naszego zła gdzie indziej, zamiast skonfrontować szczerze samego siebie.

Gdy nie masz wewnętrznego doświadczenia Boga i łaski, zawsze nadrabiasz zewnętrznym mydleniem oczu, pozorami. Nie chodzi o to, że jest to samo w sobie złe, lecz o to, że w ten sposób sprawy nieistotne są uznawane za istotne i to do tego stopnia, że absorbują i stają się powodem podziałów. Jeśli robisz coś takiego przez długi czas to ciężko jest to z rąk wypuścić. Właśnie dlatego jedynym sposobem na wyjście z tego toksycznego systemu przekonań jest upadek lub cierpienie.

Paweł wskazuje na to w Liście do Galacjan 3:1,3, gdy pisze: „O nierozumni Galacjanie! Któż was omamił… Czy aż tak nierozumni jesteście? Rozpoczęliście w duchu, a teraz na ciele kończycie?

Negatywna energia takiej drogi szybko jest wyczuwalna, tylko nie dla tych, którzy w takiej grupie znajdują się. Podobne to jest do niewyczuwania smrodu swego własnego ciała. Stajemy się odporni na to, jak paskudnie zasmradzamy jakieś miejsce swą osądzającą obecnością. W 2 Liście do Koryntian czytamy, że jesteśmy wonnością Chrystusową dla tych, którzy są zbawiani (na swej własnej drodze ku niepodzielności lub rozdwojeniu) i dla tych, którzy są zbawieni. Pozostaje pytanie: jakiego rodzaju wonnością ja jestem?

4 Dary Ducha Świętego – języki

John Fenn

Wracałem kiedyś z zajęć w szkole, uwielbiając Pana. Nagle język zmienił mi się na angielski, choć nic w tej sprawie nie robiłem – po prostu wypłynęło to ze mnie, z serca miłości dla Pana. To, co powiedziałem było pięknym uwielbieniem i oddaniem czci Panu, lecz nie byłem pewien, co się działo.

Znacznie później zdałem sobie sprawę z tego, że sam interpretowałem swój język modlitwy. Na temat języków nagrałem cykl nauczania (CD/MP3), więc nie będę się tym tutaj obszernie zajmował, przyjrzymy się tylko na pewnym podstawom.

W czasie nawiedzenia Pana, gdy uczył mnie na ten temat, zapytałem: „Po co języki? Przecież to tak kontrowersyjny temat w niektórych kręgach!” Odpowiedział (skracając konwersację do istoty): „Zastanów się nad problemem Ojca. Człowiek został oddelegowany na ziemię, lecz wpuścił na ten świat grzech. Jeśli możesz to pojąć, zrozumieć w większości to my działamy na ziemi na zaproszenie”.

(Dał mi chwile i tysiące rzeczy przeleciało mi przez głowę, które nagle nabrały sensu – On, jako Stwórca, rezerwuje sobie prawo do skorzystanie ze stworzenia, co wyjaśnia to, że natura w ostatnich latach przed Jego powrotem szaleje starając się pokazać człowiekowi, że tak naprawdę to nie on kontroluje bieg spraw tak, jak mu się wydaje. Od dawna zdaję sobie sprawę z tego, że Pan nie jest we wszystkich szczegółach zaangażowany w życie każdego, lecz angażuje się na zaproszenie tych, którzy chcą, aby był obecny w ich życiu, bądź robi to na prośbę swoich dzieci, które proszą Go, aby zajął się niezbawionym przyjacielem czy kimś bliskim.)

Języki angażują trzy części ciała

Z doświadczenia wiem, że ludzie, którzy są intelektualistami, bardziej skupieni na tym, co rozumowe, często mają problem z językami, ponieważ języki płyną z ducha. Ci ludzie zwykle nie mają świadomości istnienia swego duchowego człowieka, ponieważ żyją w rzeczywistości intelektualnej. Muszę z nimi rozmawiać o takich chwilach w ich życiu, gdy odczuwają coś wewnątrz, w głębi, odbierają poczucie winy, brudu, zasmucenia, gdy zdarzyło się coś, z czego zdali sobie sprawę, nie powinno się zdarzyć.

Aby takie wspomnienia wygrzebać, większość musi szukać bardzo głęboko, ponieważ ze względu na to, jak zostali stworzeni przede wszystkim odnoszą się do intelektu. Można powiedzieć, że mają emocje, lecz nie są emocjonalni. Niemal przez całe życie funkcjonują w oparciu o umysł, a nie ducha, i nie rozumieją ludzi emocjonalnych. Sprawy Ducha nie należą do dziedziny emocjonalnych, lecz ktoś kto zna swoje emocje ma kontakt ze swymi wewnętrznymi uczuciami, jest więc dla normalne, że włącza tą dziedzinę emocji do swego życia. Ktoś, kto funkcjonuje na poziomie intelektualnym często tego nie robi. Ma emocje, lecz są one odrzucane przez intelekt. Mam nadzieję, że ma to sens – nie jest to negatywna cecha charakteru, tak zostali po prostu stworzeni.

Tak więc, gdy przychodzi do komunikacji z Panem, odebrania współczucia, czy „uczucia” w swym duchu, jest to zdolność wyuczona, stanowi nowy rozdział dla nich, ponieważ podchodzą do języków w sposób intelektualny, mimo że pochodzi to z ducha.

Continue reading

3 Dary Ducha Świętego – proroctwo


John Fenn

Wśród przejawów działania Ducha niewiele jest tak źle rozumianych i źle używanych jak proroctwo. Paweł w 1Liście do Koryntian 15:3 pisze, że proroctwo jest inspirowaną przez Boga wypowiedzią „ku zbudowaniu, zachęceniu i pociesze”. Tylko tyle, nic proroczego w prostym proroctwie.

Prawdopodobnie często prorokowałeś nie zdając sobie z tego sprawy. Może powiedziałeś do przyjaciela coś takiego, jak: „Czuję w swym duchu, że wszystko będzie w porządku”, ponieważ odczuwałeś pokój w jego sprawie i pokrzepienie. To było proroctwo. Bosko inspirowane słowo zbudowania, zachęty i pociechy. Te określenia mają na celu nasze lepsze zrozumienie. Pan jest pokorny i działając, nie ogłasza się mówiąc, co czyni – po prostu zaspokaja potrzebę.

Interpretacja, a nie tłumaczenie.

Języki, które zostały zinterpretowane są równe z proroctwem, jako na równi inspirowane słowa ku zbudowaniu, zachęcie i pocieszeniu. Tak jak interpretacja języków jest interpretacją, a nie tłumaczeniem, często podobnie jest z proroctwem.

Tłumaczenie jest dokładna kopią przesłania przekazaną w innym języku. Interpretacja pozostawia przekazującemu ją człowiekowi wolne miejsce na to, aby była w niej jego osobowość, wykształcenie, kultura i słowa użyte do przekazania przesłania. Właśnie dlatego czasami ktoś przekazujący proroctwo może powiedzieć: „Przetoż tak mówi Pan”. Pan, przekazując przesłanie, nie mówi językiem Biblii Gdańskiej (w oryg. Biblii Króla Jakuba – przyp. tłum.), lecz ten, kto mówi, interpretuje przesłanie ujmując je poprzez swoje wykształcenie i kulturę.

Można coś odczuwać w duchu i ubrać to w słowa wyrażające to, co się czuje. Ktoś może mieć świadectwo, coś, co odbiera, czy rozeznaje w duchu, i przekazuje to swoimi słowami drugiej osobie.

Prorok będzie słyszał Samego Ducha Świętego i powtarzał słowa dosłownie. Prorok otrzymuje słowa dotyczące narodów, liderów i zdarzeń w naturze regularnie, a proste proroctwo jest interpretacją czegoś, co dostrzega się w swym duchu, a co w zamiarze Pana ma służyć zachęcie, zbudowaniu i pocieszeniu kogoś innego.

Na poziomie osobistym, gdy Pan daje mi słowo do kogoś, najczęściej słyszę jak Duch Święty mówi, podobnie jak prorok Agabus w Dz. 21:11, gdy powiedział Pawłowi: „To mówi Duch Święty: Męża, do którego ten pas należy, tak oto zwiążą Żydzi w Jerozolimie i wydadzą w ręce pogan”. Większość ludzi będzie słyszeć słowa lub/i odbierać jakieś uczucia, które ubiera w swoje własne słowa. Czasami ktoś, kto nie jest prorokiem, usłyszy jak Sam Duch Święty mówi, lecz nie jest to zdarzenie powszechne. Zazwyczaj słyszy się coś niewyraźnie, można widzieć jakiś obraz w duchu, i przekazywać to słowami, i to jest bardzo powszechne.

Niebezpieczeństwa związane z osobistym proroctwem

W 23 rozdziale Księgi Jeremiasza Pan mówi Jeremiaszowi o fałszywych prorokach, dając również lekcję naszemu pokoleniu w tym, jak opisuje swoje „słowa”. Pierwszym elementem jest ich osobiste życie. W wersach 9-14 Pan mówi, że ci ludzie nie żyją dla Niego, lecz w samym środku grzechu. Dla nas, współcześnie, oznacza to, że mamy się przyglądać temu, kto do nas prorokuje. Czy jego małżeństwo i prywatne życie są uporządkowane? Jeśli jest samotny czy jest wolny od pożądliwości i grzechu związanego z seksem? Czy jest moralnie w porządku?

Zostałem kiedyś poproszony, aby jako osoba z zewnątrz, pomóc w pewnym kościele domowym (nie będącemu w naszej sieci) w nadziei, że dotrę do dwóch samotnych mężczyzn, którzy nie chcieli nikogo słuchać. Wyciągali samotne kobiety w ich wieku na bok, do sąsiedniego pomieszczenia i „prorokowali” im zawsze w romantycznych tonach. „Moja córko, kocham cię, mówi Pan, jak kochankowie udający się gdzieś, aby dzielić się swymi sercami, chodź ze mną, mówi Pan” równocześnie, przesuwając palcami po włosach, i wiele takich rzeczy.

Można sobie wyobrazić do jak niekomfortowych sytuacji doprowadzali kobiety! Niemniej, nie słuchali nikogo i zostali poproszeni, aby odeszli. Ich życie pełne było pożądliwości a ich słowa nasączone były niemoralnym życiem i wypływały ich własnej pożądliwości. Continue reading