Category Archives: Kościół

Każdy wymaga faryzektomii


29 września 2011

Stephen Crosby

 

 

 

 

 

(greckie εκτομία  ektomia – „odcinanie”- czyli tytuł brzmi: Każdy wymaga wycięcia z wewnątrz faryzeusza – przyp.tłum. )

Pierwszy problem, z którym mieli się zetknąć apostołowie po zmartwychwstaniu Chrystusa, w szczególności jeśli chodzi o ich relacje z Żydami, było to w jaki sposób odnosić się do starotestamentowych pism. Wszystkie sprzeczki po zmartwychwstaniu miały naturę hermeneutyczną [1], a nie do pozazdroszczenia zadaniem apostołów była próba równoczesnego utrzymania kontynuacji starego porządku i różnicowania od niego. Nie było to łatwe wówczas i nie jest łatwe teraz.

Żydzi zdecydowanie sprzeciwiali się temu w jaki sposób apostołowie postępowali w tej dziedzinie przyjmując niedosłowną interpretację i stosowania starotestamentowych proroczych pism. Paweł zawiesił prawdziwość/ zasadność chrześcijaństwa na hermeneutycznym punkcie gramatycznym: liczbie mnogiej (W j. angielskim jednej literze „s”). Jeśli to ziarno z Gal 3:14-18 jest w liczbie mnogiej to my wszyscy powinniśmy być Żydami. Jeśli jest pojedyncze to wtedy nasza wiara jest pełnoprawna. Jest to jedna z najbardziej precyzyjnych interpretacji! Jest ona duchowa i nie literalna interpretacja obietnicy Abrahamowej.

Powiedzenie, że sprawa była kontrowersyjna jest niedopowiedzeniem. Niedosłowna hermeneutyka Pawła powodowała, że musiał kulić się pod ścianą celi, starając się uniknąć „ciosu”, którym chcieli go poczęstować konserwatywni interpretatorzy proroctw tamtych czasów (literalnie traktujący Słowo). Nie wystarczy cytować i stosować różnych proroczych tekstów dowodowych literalnie, jakbyśmy, czyniąc tak, byli de facto, automatycznie i jednoznacznie „wierni Bożemu świętemu Słowu”, li tylko z powodu naszego oddania „dosłowności”.

Po dziś dzień istnieje ogromne spektrum pełnych pasji opinii na ten temat. W rzeczywistości wszystko zależy od odpowiedzi na następujące pytanie: W jaki sposób interpretujemy i stosujemy pisma Starego Testamentu w nowotestamentowej erze?

Sprawa nie dotyczy tego czy pisma Starego Przymiesza są równie natchnione I wartościowe  czy fundamentalne, czy nie. Chodzi o to w jaki sposób mają być interpretowane i zastosowane w świetle tego co ja nazywam Dziełem Chrystusa: Jezusa narodzeniem, śmiercią, zmartwychwstaniem wstąpieniem do nieba, uwielbieniem, wylaniem Ducha i Ducha zamieszkaniem (nowe stworzenie). W jaki sposób inauguracja nowego stworzenia wpływa na nasze zastosowanie starotestamentowych pism?

Wydaje się, że niektórzy, którzy wierzą, że niewiele poza nie składaniem już więcej ofiar z krwi zwierząt się zmieniło. Nie zgadzam się z tym. Wartości, myślenie i metodologia starej ekonomii, sposobów w jaki Bóg odnosi się do ludzkości, została „uchylona” i „zakończona” [2]. Musiała zajść zmiana. Zakres tej zmiany jest przedmiotem tej debaty trwającej już dwa tysiące lat.

Jeśli kopiesz w Piśmie szukając czegoś, w co chcesz wierzyć, znajdziesz teksty popierające na wszystko, czegokolwiek szukasz. Stare Przymierze nie może być traktowane jak menu z chińskiego bufetu, skąd wybiera się dowolne wersety, co do których wierzy się, że „ciągle są aktualne”, a inne nie. Wznosi się i opada jako całość. Musimy mieć teologię interpretacji. Wiem o tym, że w bagnie gnostycyzmu powszechnym we współczesnym kościele, “teologia” jest uważana za złe słowo, wraz z wiedzą i doktryną. W tym właśnie tkwi przyczyna „my jest w bałaganie, w którym my jest!”. Pozbawione kontekstu, wyizolowane i połączone ze sobą dowodowe teksty nie stanowią niczego.

Moim założeniem jest to, że Dzieło-Chrystusa, nowe stworzenie, zmienia Boży stosunek do ludzkości oraz nasze relacje do siebie nawzajem, tak całkowicie, jak pojawienie się światła w ciemności, równie dramatycznie jak w przypadku pierwszego stworzenia [3]. Dzieło-Chrystusa jest ogromną interpretacyjną lupą/filtrem przez którą należy parzyć na wszystkie pisma, w tym Starego Przymierza.

Nasza religijna natura niezmiennie chce domagać się starotestamentowych wersów, które obiecują błogosławieństwo za dobre zachowanie i zwalniać siebie od wersów o przekleństwie, sądzie i fatum za niepowodzenie w poprawnych zachowaniu. To robią legaliści: usprawiedliwiają siebie i oskarżają innych. Te wersy zawierające sądy są dla „tych ludzi”, wiesz, o kogo chodzi, tych straszliwie bezbożnych i grzeszników, którzy zasługują na to, aby ich osądzono, ponieważ ich życie, doktryny, zachowanie i wiedza nie są tak „prawe” jak nasze.  Bądź obchodzimy bokiem te osądzające wersy:
“Och, one nie mają do nas zastosowania, my jesteśmy pod łaską”. Lub jeszcze gorzej (i co bardziej powszechne) wierzymy, że nadal nas dotyczą I żyjemy tak, jakby Jezus nigdy nie przyszedł I nie umarł za nasze grzechy –lepiej, żebyśmy się dobrze sprawowali, aby uniknąć Bożych sądów, które nadal wiszą nad nami za każdy błędny krok lub grzech! Żyjemy jak kryminaliści wypuszczeni warunkowo z więzienia, zamiast żyć jak ci, którym przebaczono w zmartwychwstaniu, a ich kartoteki wymazano. Jesteśmy ukochanymi dziećmi, które, jeśli to konieczne, będą przeżywać wiernego i nasilającego się treningu dziecka dla naszego dobra. Nie jesteśmy kryminalistami na warunkowym zwolnieniu [4].

Weźmy na przykład tych, którzy wykorzystują niezliczoną ilość starotestamentowych proroctw, aby przewidywać wielkie naturalne kataklizmy sądu czasów ostatecznych na nieposłusznych wierzących i niewierzących [5]. Wydaje się, że te indywidua przypisują sobie te same prawa boskiego autorytetu, aby wypowiadać się jako prorocy starej ekonomii, aby tworzyć swoje proroctwa, lecz wygodnie wyłączają siebie ze standardów mierzenia i osądzania samych siebie [6], gdyby się okazało, że się mylą w przewidywaniach; wyłączają siebie z tej samej ekonomii, którą chcą wrzucać na innych!

Nie można tego robić równocześnie. Jeśli mielibyśmy się upierać przy stosowaniu się do wszystkich starych praw i ich wartości, musimy również ponosić konsekwencje niepowodzenia w jakimkolwiek punkcie tego prawa [7], w przeciwnym wypadku mamy do czynienia z selekcją i manipulacją. Pomimo tej całej dzisiejszej gadki o „odpowiedzialności”, zwyczajnie nie ma żadnego poważnego wewnętrznego zarządzania wśród wielu, którzy uważają siebie za przewidujących proroków Bożej świętości. Nie ma publicznej dyscypliny ani pokuty dla „proroctw”, które nie spełniły się, lecz znajdujemy raczej wymówki, usprawiedliwienia i potępienie [8].

Poproście tych, którzy wierzą, że Bóg zamierza zsyłać naturalne kataklizmy, aby ukarać ludzi i kraje za ich grzech, aby zastanowili się nad implikacjami czegoś takiego:

Jeśli w czasie obowiązywania gorszego przymierza, opartego o gorsze obietnice, zabezpieczonego krwią kozłów i owiec, miasta Sodoma i Gomora mogły zostać uratowane dzięki samej obecności 10 sprawiedliwych ludzi, którzy niczego nie robili (uwaga: nie 10 wstawienników, nie 10 bojowników modlitwy, nie 10 ludzi szukających Boga w modlitwie i poście, po prostu dziesięciu, którzy „tam byli”) to dlaczego uważamy, że w erze lepszego przymierza, opartego na lepszych obietnicach, zabezpieczonego krwią drogiego Syna, Bóg zamierza osądzać jednostki, miasta i kraje trzęsieniami ziemi, powodziami i sądami? Czy myślimy, że w erze lepszego przymierza, potrzebujemy dziesiątków tysięcy wystawienników błagających Boga, aby nas nie osądzał, czy naszych niewierzących sąsiadów? W tych krajach na całym świecie jest więcej niż dziesięciu sprawiedliwych.

Pomimo całej nagromadzonej “biblijnej wiedzy” możemy mieć, gdzieś tam głęboko w nas tą małą religijną, prawną adamową naturę, faryzeusza próbującego uciec. Przez naszą „sprawiedliwość” [9] chcemy zarobić na coś u Boga i w ten sposób oddzielić siebie od, i ponad, innych. Jest to próba podejmowana przez racjonalistyczne tendencje ludzkości, aby zneutralizować czy udomowić radykalną łaskę Bożą i w ten sposób usunąć jej zgorszenie wywoływane na ludzkim poczuciu sprawiedliwości/uczciwości. Chcemy być w tym życiu nagradzani przez Boga według tego, jak nam się wydaje „prawi” jesteśmy i spodziewamy się, że Bóg za życia ukarze tych, którzy nie są tak „prawi” jak my wierzymy o sobie samych, że jesteśmy. To myślenie czyni zawód łasce Bożej. Bóg jest dobry dla ludzi, którzy na to nie zasługują [10]. Gdyby tak nie było, ty i ja nie mielibyśmy nadziei.

Duchowny z Westminster jest autorem pewnego powiedzenia, które wytrzymało próbę czasu. Wierzę, że powinno być stosowane do spekulacji na temat spekulacji nad naturalistycznymi osądami czasów ostatecznych:

  • W sprawach zasadniczych – zgodność
  • W sprawach nie zasadniczych – wolność
  • We wszystkim innym, miłosierdzie (miłość/dobroć)

Apokaliptyczne prorocze zapowiedzi naturalnych sądów ostatnich dni [11] nie należą do zasadniczych spraw wiary. Jeśli ktoś chce w nie wierzyć, w porządku. Należy to do ich „eschatologicznej wolności”. Niemniej, nie wrzucajcie tych przekonań na innych, jakby cała przyszłość wiary wznosiła się lub upadała w zależności zdobywania zgody na te poglądy. Czyniąc w ten sposób wywołuje się niepotrzebne podziały w Ciele Chrystusa. Ci, którzy nie podzielają tych poglądów nie są wywrotowymi apostatami, niewiernymi Bogu i Słowu.

I pamiętacie,… miara jaką mierzycie innych będzie przyłożona do was.


[1] Nauka i sztuka interpretacji.

[2] Więcej materiału na ten temat znajduje się w naszych publikowanych materiałach jak też w książce pt.: All Things New by Carl B. Hoch, Jr.

[3] 2. Kor. 4:6.

[4] Greckie słowo oznaczające “karę” nigdzie w Nowym Testamencie nie jest użyte w relacji Boga do Jego dzieci. Używane jest tam słowo „dyscyplina” bądź „trening dziecka”. Wierzący nie są „karani”. Albo otrzymują logiczną konsekwencję swojego postępowania, owoc tego co zasiali łamiąc uniwersalne Boze prawa moralne (zasada siania i zbierania), albo doświadczają wychowywania dziecka przez swego wiernego Ojca. Te doświadczenia mogą być bardzo nieprzyjemne, lecz ich obecność nie wskazuje na boski gniew czy osąd, lecz raczej jest dowodem synostwa. Patrz Hbr. 12:6-11.

[5]  Nie staram się w tym krótkim eseju ująć w pełni temat sądu, sprawiedliwości czy Bożego gniewu. Zajmuję się wąską dziedziną postawy umysłu quid pro quo, kogoś wierzącego, że Bóg gotuje dla ludzi, którzy odpadli od chwały Bożej sąd w formie naturalnych kataklizmów i tymi, którzy „prorokują” takie wydarzenia w karzącym sensie.

[6] Kara śmierci dla proroków błędnie prorokujących

[7] Dr Greg Austin.

[8] Często i powszechną praktyką jest oskarżanie “kościoła” o to, że nie modlił się wystarczająco (czy jakieś inne zastrzeżenie), aby zapowiedziane proroctw spełniło się. To oczywiście nigdy samozwańczy prorocy nie zrobili nic źle. Ich „namaszczenie”  rzekomo hartuje ich na wszelki krytycyzm.

[9] Sprawiedliwość doktryny, objawienia, poznania, wglądu, zachowania,… czegokolwiek.

[10]  Chwilowe cierpienie sprawiedliwego I chwilowe powodzenie złego wprowadzało w zamieszanie Boże sługi przez tysiąclecia. Naiwna, moralistyczna teologia quid pro quo „Bóg odpłaca sprawiedliwemu i karze złego” nie znajduje poparcia w Piśmie. Był to pewnego rodzaju sposób myślenia, którym wrodzy Boga rzucali w stronę Bożego Syna, gdy wisiał na krzyżu: „Dobry Bóg nie dopuściłby do tego, aby sprawiedliwy mąż cierpiał”. Naprawdę?

[11] Znajdujemy się w dniach ostatnich od 2000 lat. P. Hbr. 1

 

Copyright 2011 Dr. Stephen R. Crosby www.drstevecrosby.wordpress.com. This blog is an excerpt  of a 5-article booklet, done by five different authors, on the subject of new covenant prophets and prophecy. The full version can be downloaded at: http://www.megaupload.com/?d=KV65WXSA

Udziela się zgody na kopiowanie, przekazywanie czy dystrybucję tego artykułu jeśli niniejsza uwaga zostanie zachowana na wszystkich duplikatach, kopiach i linkach referencyjnych. Na druk w celach komercyjnych czy w jakimkolwiek formie przeznaczonej dla mediów należy uzyskać. contact stephcros9 @  aol.com

 сайт

Homoduchowość

Stephen Crosby

 Sprawa homoseksualności pobudza szerokie spectrum namiętności. Nie brakuje te z oburzenia w tym temacie w kręgach zorganizowanej, konserwatywnej, ewangelicznej chrześcijańskiej religii.

W istocie homoseksualizm to pragnienie tej seksualnej intymności z kimś seksualnie identycznym, bez podejmowania trudnej pracy uczenia się miłości do kogoś bardzo odmiennego, niż ja sam i bez niewygód logicznego owocu heteroseksualnej intymności czyli, dzieci.

Jezus jasno wyraził swoje zdanie, że zanim przystąpimy do wyciągania źdźbła z cudzego oka, musimy najpierw wyciągnąć belkę z własnego. Zachodni ewangelikalizm sam ma bardzo wielką belkę: homoduchowość.

Regularnie w każdą niedzielę „chrześcijanie” gromadzą się razem z ludźmi identycznymi sobie. Pomimo tego, że Pismo mówi, że tak nie powinno być, zazwyczaj pociągają nas ludzie tej samej grupy etnicznej, kulturalnego wychowania, socjoekonomicznego statusu, wartości. Mamy również zwyczaj łączyć się z tymi, którzy “myślą podobnie do nas”. Podstawą denominacyjnych stowarzyszeń jest wymaganie dotyczące identycznej myśli i teologii. W niektórych bardziej dysfunkcyjnych grupach liderzy zabraniają swoim członkom  spotykać się z innym z obawy przed skażeniem przez kogoś myślącego inaczej.

Dużo mówimy o “intymności z Bogiem”. Spora część naszych nabożeństw (szczególnie w charyzmatycznych i apostolsko/proroczych kręgach) jest specyficznie przeznaczona na intymne i osobiste spotkanie z Bogiem zgromadzonych. Płacimy tysiące dolarów na systemy nagłaśniające i wypłaty, które pozwalają „zespołowi uwielbienia tworzyć atmosferę intymność”. (A tak przy okazji: jest to całkowicie pogańska koncepcja.)

W naturze logicznym owocem intymnej relacji z kimś odmiennym jest dziecko. Jeśli wiążą się zdrowi dorośli i nie podejmują działań antykoncepcyjnych to dzieci są nieuniknioną konsekwencją. Taka jest wrodzona moc życia: jest to nieuniknione.

Jaki jest owoc “intymności” naszych “nabożeństw”? W wielu kościołach nie widziano nowonawróconego od lat. Nowo nawróceni są nie tylko taką rzadkością jak beckon w barze mitzvach, lecz badacze demografii społecznej mówią nam, że nasze własne, naturalne dzieci często dorastają i w ogóle nie służą Panu. „Intymność z Bogiem” stała się dla wielu teologicznym listkiem figowym zasłaniającym psychiczne pobudzanie tydzień po tygodniu, tydzień po tygodniu ludzi takich jak ja. Nie ma żadnej reprodukcji, żadnego owocu, żadnego życia. Chcemy relacyjnej ekstazy intymności z Bogiem, lecz nie wzrusza nas to, co powinno być wynikiem tej intymności: dzieci.

Spójrzmy więc.

Mamy relacje z takimi samymi jak my sami, chcemy intymności z tymi samymi (i Bogiem), lecz nie chcemy pracować ciężko nad tym, aby być razem z innymi, a szczególnie nie chcemy niewygody odpowiedzialności opieki nad nowym życiem.

Chcemy upominać homoseksualistów? W większości kościołów jest tyle samo ducha homoseksualizmu co w łaźni miejskiej w San Francisco.

Problemem nie jest: “Homoseksualizm: dobry czy zły?”. Pytaniem jest czy w ogóle „kościół” powinien mówić cokolwiek na ten temat z biblijnej perspektywy, czy nie. Problemem jest zabawianie się tym samym duchem pośród siebie, co powoduje, że nasz głos jest duchowym impotentem.

Nie popieram moralnego relatywizmu i rozluźnienia. Obstaję przy usunięciu belki z własnego oka przed usuwaniem źdźbła u innych.

Osąd musi zacząć się do domu Bożego, jeśli ten osąd ma być przyjęty przez niebieski autorytet. W tej chwili, nawet jeśli nasze słowa kierowane do świata są „prawe” to nie mają autorytetu z niebios, który by je popierał, co powoduje, że są zupełnie nieskutecznym dzwonieniem dzwonków prawicowych, moralistycznych, religijnych zelotów.

– – – – – – – – – –

Copyright 2011 Dr Stephen R. Crosby www.drstevecrosby.wordpress.com. Udziela się zgody na kopiowanie, przekazywanie czy dystrybucję tego artykułu jeśli niniejsza uwaga zostanie zachowana na wszystkich duplikatach, kopiach i linkach referencyjnych. Na druk w celach komercyjnych czy w jakimkolwiek formie przeznaczonej dla mediów należy uzyskać. contact stephcros9 @  aol.com

topod

Brak duchowej równowagi_3

 Fenn John

Misja i wizja

Ostatnio mówiłem o tym, w jaki sposób jednostki oraz kościoły tracą równowagę i zadawałem pytania na temat istoty naszej kościelnej kultury. Wyjaśniłem nasze Deklaracje Misji przekazaną nam przez Założyciela: „Idźcie na cały świat,… ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem”.

Wyjaśniłem, że deklaracja misji jest istotą tego, o co w firmie, w tym przypadku kościół, chodzi. W biznesie, wszystko co kompania robi powinno dać się prześledzić wstecz do tej Deklaracji Misji.

Po napisaniu deklaracji misji czas na Deklarację Wizji, czyli to w jaki sposób założyciel (Założyciel) widzi wypełnienie misji. Wizje można odnaleźć w Deklaracji Misji. Pozwólcie, że wyjaśnię.

McDonald jest moim ulubionym miejscem, (brawa), czystym  I szczęśliwym…

Przepraszam za osobistą chwilę wspomnień tutaj. Przypomnę Deklarację Misji McDonalda z zeszłego tygodnia:

“Wizją McDonada jest być najlepszą na świecie siecią barów szybkiej obsługi. Mówiąc „najlepszą” mamy na myśli wybitną jakość, służbę, czystość oraz jakość usługi, aby każdy klient w każdej naszej restauracji był uśmiechnięty”.

Człowiek, który doprowadził McDonalda do współczesnej postaci to Ray Kroc. To dzięki niemu i jego zespołowi doradców wprowadzono w życie jego Deklarację Misji, która zbudowała potęgę McDonalda.

Możesz zapytać, gdzie jest wizja wpisana w tą Deklarację Misji, lecz jeśli przyjrzysz się bliżej, zobaczysz to tak, jak zobaczył Ray Kroc. Deklaracja Misji mówi w pewnym miejscu: „…aby każdy klient w każdej naszej restauracji uśmiechał się”. Jak miało się to stać według Ray’a? Oczywiście, wielki klown nazwany Ronald McDonadl!

Tak więc wizja to sposób w jaki Założyciel widzi wypełnienie Misji.

On już wysłał clownów….

Ronald McDonadl jest wielkim symbolem, z którym mają się utożsamiać dzieciaki, lecz co z mamą i tatą przejeżdżającymi drogą obok i rozglądającymi się za jakimś miejscem do nakarmienia trzody?

Co by było, gdyby zamiast wielkiego okrągłego zielonego „M”, pan Kroc i jego kierownictwo zdecydowali się umieścić 5 metrowego plastykowego clowna Ronalda McDonalda, jako ich znak i emblemat? Nie, nie widzę tego. Ray widział tylko „M”.

Oczywiście Ray Kroc rozwinął McDonalda przez franszyzę. Jest to całkowicie własnościowa jednostka, która jest dokładną kopią wizji założyciela i jest prowadzona zgodnie z Deklaracją Misji Założyciela. W ten sposób tysiące franszyz na świecie oferuje swoim klientom zasadniczo te same produkty i wartości. Nie ma żadnego znaczenia do jakiego McDonadla pójdziesz, wiesz co otrzymasz.

Czy widzisz już do czego zmierzam?

Jezus jest oczywiście naszym Założycielem. On dał nam Deklarację Misji i nadzoruje zastosowanie Swojej wizji dla ciała Chrystusa po dziś dzień. Można sięgnąć wstecz do naszej Deklaracji Misji, aby zobaczyć jak nasz Założyciel widział jej wypełnienie.

“Idźcie tedy na cały świat ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem”

Jaka jest więc wizja Jezusa wypełnienia Deklaracji? Jego wizją było wypełniania Misji przez relacje. Słów: „… ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem”  nie da się wypełnić poza relacjami.

Zostaliśmy wychowani w tej myśli, że kształcenie uczniów / uczniostwo odbywa się na namaszczonych spotkaniach na wielkich audytoriach, lecz Deklaracja Misji dostarcza wizji, którą są  duchowi synowie i córki, którzy obserwują i wykonują to, co widzą, gdy my chodzimy z Chrystusem i w Nim.

Oto pewna myśl…

Jezus będzie nas prowadził wyłącznie zgodnie z Deklaracją Misji. Duch Święty prowadzi i naucza jedynie zgodnie z Deklaracją Misji. Wszystko, cokolwiek chcemy od Ojca będzie dane i może zostać przyjęte w ramach Deklaracji Misji.

Jeśli wierzgamy i krzyczymy, narzekamy i ledwo się wleczemy, kiedy Bóg nie chce nas prowadzić w przeciwnym kierunku do Jego wizji uczniostwa w relacjach, to Jego to nie rusza.

Gdy celowo odchodzimy od relacji, które mieszczą się w wizji istnienia duchowych ojców/matek czy duchowych synów/córek, On nie może dużo zrobić dla nas czy w nas. Nadal będzie zamieszkiwał w środku, lecz nie On nie może iść duchowo tam, gdzie my. Gdy tak się dzieje, wydaje się, że Bóg nas opuścił. W pewnym sensie tak jest, ponieważ on nie może wycofać się z relacji jakie dał w Swej Deklaracji Misji, więc właśnie tej części Jego brakuje nam.

Misja Szatana

Szatan zna Deklarację Misji i Wizję Misji wypełnionej poprzez relacje. Tak więc misją Szatana jest rozdzielić nas, próbować niszczyć społeczność, ponieważ on wie, że jedynie przez relacje staniemy się bardziej podobni do Chrystusa. Jego wizja to wywoływać urazy, rozniecać sprawiedliwość własną, arogancję, wywoływać zakłócenia i całe mnóstwo innych środków, które prowadzą nas z powrotem do jego misji, którą jest sprawić, aby każdy był na tym świecie samotną wyspą. Właśnie dlatego, jeśli nie mamy wzajemnych relacji nie możemy wzrastać w Chrystusie.

(Wiedza intelektualna nie powoduje wzrostu ludzi, którzy są tylko słuchaczami, a nie wykonawcami, jak napisał Jakub, czy powiedział Paweł „zawsze się uczą, lecz do poznania prawdy nigdy nie dochodzą”). Tak więc, Szatan robi wszystko co tylko może, aby pobudzić w nas urazę I oddzielić nas od innych.

On powiedział, ona powiedziała.

Gdy jeszcze z Barbara chodziliśmy ze sobą w wieku 17 lat, jeździliśmy w soboty do domu na farmie, gdzie odbywały spotkania „modlitwy i uwielbienia” z dużą grupą nastolatków i dorosłej młodzieży. Bez wyjątku za każdym razem w ciągu 20 minut między odebraniem jej z domu a dotarciem na miejsce, kłóciliśmy się. W końcu zdaliśmy sobie sprawę z tego, że zachowujemy się jak dzieci, gorzej, że jesteśmy wykorzystywani przez diabła do zniszczenia naszego wieczoru  i tego, co Bóg przygotował dla nas na tym spotkaniu i w obrębie tamtych relacji.

Siedzieliśmy więc w samochodzie aż przebaczyliśmy sobie nawzajem i przedyskutowali to. Oto minęło 35 lat i nie jestem w stanie przypomnieć sobie najmniejszej rzeczy, o którą wtedy kłóciliśmy się. Lecz pamiętam ten dzień, gdy zmądrzeliśmy, zdali sobie sprawę z tego, że nie ma znaczenia, kto ma rację a kto nie, czy jak bardzo byliśmy urażeni, tylko to, że kochamy się nawzajem i jesteśmy zdeterminowani nie dać diabłu dostępu do nas i dzielić nas dalej. Później wchodziliśmy do środka do tych, z którymi mieliśmy relacje i spędzaliśmy wspólnie wspaniały czas.

Zdecydowaliśmy się wzrosnąć w Chrystusie  zgodnie z Jego Deklaracją Misji i jest to nadal jedyny sposób w jaki Duch Święty cię prowadzi, ponieważ On może to robić wyłącznie zgodnie z przekazaną Deklaracją… wzrost jest trudny. Wzrost to szereg małych decyzji, aby robić to, co Jezus powiedział, bez względu na to, co mówią emocje.

Pamiętasz, jak powyżej wspomniałem w jaki sposób przez franszyzę rozrósł się McDonald, powielając to co było w sercu założyciela, a dzięki czemu wszędzie dokądkolwiek pójdziesz zjeść, wiesz co jesz?

Zastanawiałeś się może kiedykolwiek nad tym, dlaczego tak nie jest z kościołami? Może ma to coś wspólnego z tym, że nie postępuje się zgodnie z Deklaracją Misji  i Wizją NASZEGO Założyciela?

Jest to nowy lecz związany z głównym temat na następny raz.

Wiele błogosławieństw

John Fenn

topodin

Brak duchowej równowagi_2

John Fenn

Jak zachować równowagę

Do tej pory dzieliłem się tym, że dziś wielu ludziom brakuje zrozumienia tego, że Słowo i Duch są w zgodzie, jeśli więc nauczanie czy jakieś przeżycie nie jest zgodne z oboma naraz to musi być co najmniej odłożone na bok, aby „poczekać i zobaczyć”, a w większości przypadków powinno być od razu odrzucone.

Jak można uniknąć zaufania nauczaniu czy doświadczeniu, które nie jest od Boga? Ja możemy niknąc zboczenia na ścieżki ‘ulubionych doktrynek’, zręcznie wkręcanych przez innych dla emocji, pieniędzy, oraz innych błędów?

Odpowiedzią jest . . .

Deklaracja Misji (dosł.: The Mission Statement). Niespodzianka! Wiele lat temu nauczałem studentów i doradzałem kościołom oraz biblijnym szkołom w temacie deklaracji misji, wizji, celów.

Pozwólcie, że pominę cały konspekt sprawy i powiem tylko, że „deklaracja misji” z definicji jest krótkim akapitem/wierszem dotyczącym biznesu (dosł. w l.mnogiej: „businesses”, obszerniejsze znaczenie tego wyrazu dotyczy: obowiązków, interesów, spraw, działalności komercyjnej, zajęć itp. –przyp.tłum.), które ma być prawdziwe dla niego nawet po 25 czy 50 latach.

Nie jest istotne jak bardzo może ten biznes urosnąć, dana „deklaracja misji” pozostanie w centrum tego, a to co się robi, wszystkie działania, cała polityka i kierunki jakie przedsięwzięcie może podjąć może być prześledzone bezpośrednio wstecz do ich „deklaracji misji”.

Deklaracja Misji nieustannie przypomina zatrudnionym dlaczego firma istnieje i o co chodziło założycielom oraz co ryzykowali, robiąc to.

Jeśli jakaś firma zbacza z kierunku wyznaczonego przez deklarację misji to znaczy, że ludzie zostali odciągnięci przez inne sprawy, bądź zgubili drogę. Podobne to jest do mycia nóg w skarpetach – pracownicy będą czuć, że coś jest nie tak. Jeśli firma ma przetrwać powinni szybko wyprzedać lub strząsnąć z siebie wszystko, co nie jest spójne z ich deklaracja misji  i uzgodnić wszystko co robią z tą Deklaracją

Przykłady

Google posiada taką Deklarację Misji: „Misją Google jest organizowanie światowych informacji, działania na rzecz ich uniwersalnego dostępu i użyteczności”.

Deklaracja Misji Amerykańskiego Stowarzyszenia Raka jest: “Amerykańskie Stowarzyszenie Raka jest ogólnokrajową społecznością, opierające się na wolontariackich organizacjach oddanych sprawie zwalczania raka jako głównego problemu przez zapobieganie powstawaniu raka, ratowaniu życia i ograniczaniu cierpienia spowodowanego rakiem poprzez badania, edukację, popieranie oraz służbę”

Deklaracją Misji McDonalda jest: “Wizją McDonada jest być najlepszą na świecie siecią barów szybkiej obsługi. Mówiąc o „najlepszą” mamy na myśli wybitną jakość, służbę, czystość oraz jakość usługi, aby każdy klient w każdej naszej restauracji był uśmiechnięty”.

Taka jest Deklaracja Misji Kościoła

“Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem” (Mt 28:20)

W biznesie można nie zdawać sobie sprawy z tego, że nieświadomie stosuje się duchowe zasady tworzenia tych deklaracji, lecz tak jest. Jezus jest twórcą i dokończycielem wiary, który wydał dla kościoła tą największą po wszystkie czasy Deklarację Misyjną, zwaną Wielkim  Nakazem.

Tak jak wszystko co robi się w biznesie powinno dać się prześledzić wstecz do deklaracji misji, tak też powinno być ze wszystkim co robi kościół (domowy kościół również) – musi dać się to odnaleźć w Deklaracji Misji, którą dał Jezus. (Oraz my sami jako będący „kościołem” indywidualnie.)

Jako ludzie mamy skłonność do tego, że rozpraszają nas różne rzeczy, sprawiające przyjemność oczom i zmysłom. Od czasu Adama i Ewy, którym dano cały ogród pełen wspaniałych owoców i jarzyn lecz mimo tego skupili się na owocu, który był trucizną, wierzący mają tendencje do podobnego odchodzenia na bok od Deklaracji Misji.

Przykład

W czasie konferencji przyszła do mnie pewna kobieta prosząc o modlitwę za męża i nastoletniego syna, którzy nie szli ściśle za Panem. W chwili szczerości przyznała, że sama wydaje tysiące dolarów rocznie, goniąc na takie czy inne konferencje, a to po to, aby znaleźć ten jeden „klucz”, który zmieni jej rodzinę.

Czytając to można skrytykować jej zachowanie i zauważyć, że bieganie po konferencjach to daleka droga od Deklaracji Misji Jezusa dla jej rodziny. Natychmiast wiedziałem, co ona musi zrobić i powiedziałem jej tak: „Przestań jeździć na te wszystkie konferencje, a zamiast tego spędź czas w domu ze swoją rodziną, pozwalając Jezusa uczyć cię, jak być lepsza żoną i matką, będąc tą żoną i matką z nimi”.

Rozumiecie, takie zachowanie jest spójne z tą Deklaracją Misji, którą jest czynienie uczniów w ramach relacji. Niech oni obserwują ciebie, gdy ty jesteś posłuszny(a) wszystkiemu co ci Ja ci nakazałem!

To jest historia z happy endem. Kilka miesięcy później napisała do mnie email, aby powiedzieć, że jej rodzina służby Bogu, i że to, co jej powiedziałem, było bardzo trudne do wykonania dla ciała, ponieważ poświęcanie czasu i pieniędzy na siebie było zabawne. Przyznała, że nigdy nie pomyślała o tym, że Pan wzywa ją, aby zrobiła coś trudnego dla ciała i przestała gonić za wszystkim co wydawało się takie duchowe i właściwe, a zamiast tego wypełniała ten głupi i nudny obowiązek bycia ze swoją rodziną.

Jeśli mam uzgodnić swoje życie z Deklaracją Misji Jezusa, to muszę się zapytać jak moje życie ma się do tego, co inni mogą zobaczyć we wszystkim co robię w Chrystusie?

Ekklesia/Kościół lepiej zdefiniowany

Słowo “kościół” (greckie ekklesia) został rozwodniony tak bardzo, że pozostała nam tylko część znaczenia tego wyrazu. Ekklesia znaczy „wywołani/powołani”, o czym niewątpliwie słyszałeś. Kaznodzieje długo mówią nam, że jesteśmy „wywołani” z tego świata, że jesteśmy szczególnym rodzajem ludzi „powołanych”, itd., itd., lecz jest to tylko część prawdy.

Jezus używał tego słowa w znaczeniu jakie miało w tamtych czasach istnienia greckich państw-miast. Gdy pojawiały się sprawy, o których wszyscy obywatele musieli usłyszeć czy przedyskutować, zwoływali „ekklesia”, zebranie obywateli tego królestwa, aby załatwiali je.

Ekklesia jest zebraniem obywateli Królestwa, aby zajmowali się jego sprawami.

Obowiązkiem królestwa jest czynienie uczniów. Sprawiedliwość w Chrystusie jest wynikiem wiary w Niego, lecz ta sprawiedliwość jest nie do sprawdzenia, ponieważ jest w sercu. Tak więc człowiek może mówić, że kocha Jezusa, lecz ta miłość musi być wykazana relacjami, w przeciwnym razie twierdzenie bezwartościowe.

Wracamy do sprawy równowagi

Gdy przyglądam się konferencjom, czytam tytuły książek, internetowe tematy, które odnoszą się do ciała Chrystusa, widzę bardzo tak wielki brak skupienia na Deklaracji Misji.

Czy to będzie konferencyjny wędrownik, jak ta kobieta powyżej, która musiała zmienić kierunek swego życia, aby był zgodny z Deklaracją Misji, czy ktoś skupiony wyłącznie na „ulubionych doktrynach”, czy ktoś podążający za błędnym nauczaniem, wielu ludzi odeszło do innych rzeczy niż Deklaracja Misji, a od ludzi, którzy mają wpływ na nasze życie należy wymagać, aby wypełniali tą Deklarację.

 „obawiam się jednak, ażeby, jak wąż chytrością swoją zwiódł Ewę, tak i myśli wasze nie zostały skażone i nie odwróciły się od szczerego oddania się Chrystusowi. Bo gdy przychodzi ktoś i zwiastuje innego Jezusa, którego myśmy nie zwiastowali, lub gdy przyjmujecie innego ducha, którego nie otrzymaliście, lub inną ewangelię, której nie przyjęliście, znosicie to z łatwością” (2 Kor. 11:3-4).

 Niektórzy zostali ściągnięci na boczne ścieżki od naszej Deklaracji Misji, lecz Bóg pracuje wśród wielu ludzi na całym świecie nad tym, aby znowu skupić się na Deklaracji Misji Jezusa i na relacjach w jej ramach zawartych.

 Następnym razem podejmę ten temat.

Część Trzecia

 Wiele błogosławieństw

John Fenn

deeo

O pastorach wprost


Fragment z książki: „The Church in the Wilderness”

Chip Brogden

http://theschoolofchrist.org/books/the-church-in-the-wilderness.html

Kiedyś, jeszcze jako pracownik pewnej denominacji, byłem zaangażowany w służbę dla wypalonych pastorów. Jakże wspaniała służba: nigdy nie brakuje wypalonych pastorów. Zajmowałem ich kazalnice na jedną czy dwie niedziele, aby dać im chwilę wolnego czasu i spędzenia go z rodziną, aby mogli udać się po poradę duszpasterską czy cokolwiek co było im potrzebne, a czego nie mogli zrobić z powodu braku czasu, gdyż tak bardzo byli pochłonięci prowadzeniem swojego kościoła. To otworzyło mi oczy na dużo spraw.

Pamiętam telefon od pewnego pastora z kościoła o średniej wielkości, który chciał mnie zabrać na obiad. Zgodziłem się, ponieważ pochlebiło mi to i naprawdę oczekiwałem tego spotkania, ponieważ uważałem go za człowieka  „sukcesu”. Jego kościół wzrastał, mieli ładny budynek, jeździł porządnym autem i nosił solidne ubrania. Zmagałem się z tym wszystkim, ponieważ patrzyłem na tego mężczyznę jako na wzór dla mnie. Miałem nadzieję, że uda mi się usłyszeć kilka słów mądrości i kilka myśli, które pomogą mnie samemu zdobyć takie powodzenie.

Więc spotkaliśmy się na obiedzie i wszystko szło dobrze. Był przyjacielski i już miałem na końcu języka pytanie: „Co jest tajemnica twojego sukcesu?” – a słowa te jeszcze nie wyszły z ust – gdy ten pastor załamał się wprost przy mnie. Jego osobiste życie było w całkowitym zamieszaniu, jego kościół był w nieładzie, a on chciał, abym ja przejął jego nabożeństwa a kilka tygodni, aby mógł ze swoją żoną spędzić trochę wolnego czasu i poskładać swoje małżeństwo.  Kiwałem głową i słuchałem, lecz w środku myślałem sobie: „Mój Boże! Oto patrzę na mężczyznę, przykład powodzenia, a oto on jest nerwową ruiną”. To spotkanie nauczyło mnie czegoś: aby nie osądzać powodzenia na podstawie zewnętrznego wyglądu. Zobaczyłem, że ci pastorzy poruszają się równie bez tropu jak wszyscy inni, lecz muszą się wykazywać wobec samych siebie i wszystkich innych wokół, że to wszystko trzymają w ręku. Przeważnie tak nie jest, ale możesz być hipokrytą tylko do chwili, gdy to wszystko zwali ci się na głowę.

Bardzo lubię nauczać i mam wielkie serce dla pastorów, i gdyby to ode mnie zależało to prawdopodobnie pracowałbym z wypalonymi pastorami dalej. Lecz Bóg miał dla mnie coś innego na myśli: „Zostaw ich samych, Chip, są ślepymi przywódcami, którzy prowadzą ślepych, a jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj wpadną do dołu”. Bóg pokazał mi, że dopóki ślepy lider nie wpadnie do dołu, nie może zostać uzdrowiony. Nie otworzy swoich oczu dopóki nie zda sobie spraw z tego, że jest ślepy i że nie ma nic mu do prowadzenia innych. Moje starania, aby im pomóc, przejmując ich kazalnicę na tydzień czy dwa były jak leczenie raka plastrem.
Pastorzy nie są złymi ludźmi. Pastorzy są najczęściej dobrymi ludźmi, którzy zostali złapani w pułapkę złego systemu. To religijny system jest zawodny. Jednak to ten religijny system został stworzony przez ludzi o dobrych intencjach, którzy myśleli, że robią coś dla Boga. A teraz to coś, zwane „kościelnictwem” (dosł.: churchianity) stało się potworem, groteskowym tworem naszych własnych rąk, nad którym straciliśmy kontrolę; To ON nas kontroluje. On panuje nam, cały czas zwodząc nas, że gdy TEMU służymy, służymy Bogu. Praca dla Pana staje się ważniejsza Pana Pracy.

Jak daleko odpadliśmy od tych dni, kiedy ludzie patrząc na uczniów Jezusa i zauważali, że ci byli z Nim. Oni byli z Jezusem. Teraz patrzymy na wystrojonych religijnych gości, wychodzących w niedzielę zjeść obiad i wszystko co możemy powiedzieć o nich to tyle, że byli w kościele.

продвижение сайта

Od objawienia do wypełnienia_2

Ron McGatlin

Część Pierwsza

Nadszedł przełom pełni Chrysutsa

Ten przełom w nas zmienia nas z tych, którzy tylko wyglądają przyszłości spełnienia Chrystusa i Jego chwały na tych, którzy są całkowicie wypełnieni Chrystusem teraz. Jest to gigantyczny skok dokonujący się w synach Bożych. Ten jeden mały ruch jest skokiem tysiąca mil w duchowej rzeczywistości spełnienia Boga w nas teraz. Niestety, wielu wierzącym grozi niebezpieczeństwo przepuszczenia tego. Nie wszyscy zobaczą i przeżyją to cudowne duchowe spełnienie Boże.

Czy możemy, bądź powinniśmy, cokolwiek zrobić, aby przeżyć pełnię Chrystusa w nas? Mogą się pojawić w umyśle różne odpowiedzi na to pytanie, lecz gdyby cokolwiek z tego rzeczywiście działało to prawdopodobnie nie musielibyśmy się nad tym w ogóle zastanawiać.

Wszystko, co  otrzymaliśmy od Boga, przyszło do nas przez ŁASKĘ

Pełnia życia Chrystusa w nas jest darem od Boga, który oczekuje w nas uśpiony. Ziarno pełni Chrystusa zostało zasiane w nas w tej samej w chwili, w której uwierzyliśmy i przyjęliśmy skończone dzieło Jezusa Chrystusa. W tej samej chwili, w jednym mgnieniu oka, wszystko co Bóg przygotował dla tych, którzy kochają Go, zostało zasiane w ich sercach w postaci nasion, przez Ducha Świętego. Przymierze Boże jest w utrwalone w nas. Żywe ziarno Jezusa Chrystusa zostało zasiane i ma potencjał wzrostu aż do pełni Chrystusa ze wszystkimi owocami obiecanymi przez Ojca i zademonstrowanymi w ziemskim ciele przez Jezusa. Nawet większe dzieła niże te, które On sam robił, będą wykonywane przez Chrystusa w licznych synach, w których On mieszka przez Ducha Świętego.

Wzrost i dojrzewanie ziarna do pełni Chrystusa nie dzieje się w chronologicznie postępujących wydarzeniach. Duch Boży funkcjonuje poza czasem a Wzrost Chrystusa w nas jest dziełem łaski Bożej. Coś innego niż czas powoduje dojrzewanie do pełni Chrystusa. Bóg może spowodować cudowny wzrost; gałąź może pączkować, zakwitnąć i wydać owoc w jeden dzień (jak laska Aarona -przyp.tłum.). My jesteśmy gałązkami (latoroślami) a On jest Krzewem Winnym. W duchowej rzeczywistości wzrost ziarna Chrystusa w nas do pełnej dojrzałości może być bardzo szybki, lub zająć bardzo dużo czasu.

Czy nie zastanawiałeś się nad tym, że w niektórych częściach świata dzieje się dużo cudów takich jak chodzący kalecy, widzący ślepi i wskrzeszani do życia martwi, podczas gdy w innych częściach prawie żadne cuda się nie zdarzają? Bóg jest taki sam we wszystkich tych miejscach i w każdym czasie. Skąd więc taka różnica? Brak nie jest po stronie Bożej.

Cudowna łaska Boża, którą niektórzy przenoszą, zanika z tego samego powodu, który wywołuje dojrzałość pełni w Chrystusie. Kluczem do uwolnienia pełni Chrystusa jest WIARA. To, w co wierzymy jest kluczem do pełni wymiarów Chrystusa pojawiających się synów Bożych na ziemi.

Ponieważ wszystko jest doskonałe w Chrystusie a potencjał pełni jest w nas zasiany, wyłącznie naszej wierze brakuje doświadczanie w manifestowaniu tej pełni Chrystusa.

W jaki sposób wiara dociera do nas? Wiara bierze się ze słuchania słowa Bożego, a słuchanie w naszym duchu, co Bóg mówi do nas pobudza wiarę.

Synowie, którzy są obdarzeni jako apostołowie i prorocy zazwyczaj słyszą pierwsi i zaczynają ogłaszać słowo od Boga. W miarę jak to słowo dociera, do serc ludzi, przynosi uwolnienie większej pełni Chrystusa z wnętrza Bożego ludu.

Niemal zawsze istniejące systemy religijne oraz ci, którzy, w pewnym stopniu, nauczają rzeczy dotyczących przemijających systemów, mogą odrzucić a czasami prześladować tych, którzy przynoszą świeże słowo od Boga. Niemniej, po pewnym czasie wielu uwierzy i zgodzi się z tym, co Bóg mówi. Wtedy siły niebios i ziemi dojdą do zgody, aby wprowadzić dzieło i drogi Boże na ziemi, jak to jest w niebie.

Nowe Jeruzalem jest proroczym obrazem rządu Bożego zstępującego z rzeczywistości duchowej do naturalnej przez ludzi Bożych. Pełnia Chrystusa przejawia się w sposobie życia zgodnym z istotą Nowego Jeruzalem na ziemi, jak to jest w niebie.

Planem przeciwnika jest wzbudzać niewiarę co do pełni Chrystusa i Jego panowania na ziemi.

W taki sam sposób jak słowo Boże pobudza wiarę w plan i dzieło Boże, tak słowo nieprawdy będzie innym źródłem, które będzie pobudzać niewiarę w to, co Bóg robi i mówi.

Wiosenne święta Paschy i Zielonych Świąt uzyskały swoją za pełnię, spełnienie, w Chrystusie. Pascha została wypełniona jako krzyż i zbawienie. Zielone Święta zostały wypełnione w przyjściu Ducha Świętego i chrzcie w Duchu Świętym. Uważa się, że spełnienie święta jesiennego, Namiotów, jest w przyszłości. Przyszłości, na którą spoglądaliśmy, a która teraz zaczyna się wypełniać. Wszystko jest spełnione w Chrystusie i Jego synach. Widzimy, i będziemy oglądać, wszystko co jest zapowiedziane w jesiennym święcie Namiotów w okresie, który mamy teraz. Gdy jest to widziane przez proroków i apostołów, ogłaszane przez kaznodziei i nauczycieli ludowi Bożemu, pełnia Chrystusa zostanie uwolniona w synach Bożych.

Nie każdy rozpozna to cudowne duchowe wypełnienie Boże.

Pascha została wypełniona, lecz nie wszyscy doszli do zbawienia. Zielone święta zostały spełnione, lecz nie wszyscy zostali ochrzczeni Duchem Świętym. Święto Namiotów jest spełnione i wypełnia się obecnie, lecz wszyscy je przeżywają. Większość światowej populacji, w tym wielu wierzących, którzy żyli w czasie spełniania się Paschy (czas Chrystusa i Krzyża) nie rozumiało i nie przeżyło zbawienia. To samo dotyczy Zielonych Świąt: w czasie wypełniania i w całej dalszej historii wielu nie otrzymało chrztu Duchem Świętym. Nie będzie też inaczej w tym nowym okresie spełnienia kuczki, o którym również mówi się jako o święcie namiotów, bądź zbierania się.

W żydowskich kuczkach wyłącznie prawdziwi Żydzi brali pełny udział. Tylko mały procent światowej populacji Żydów stanowili prawdziwi Żydzi. Festiwal tego święta przeżywali tylko prawdziwi Żydzi, lecz wszyscy pozostali w Izraelu – nie. Podobnie będzie teraz: w wypełnieniu się święta Namiotów, tylko część światowej populacji będzie przeżywać chwałę Bożą.

W czasie obchodzenia tego święta, tylko prawdziwi Żydzie pozostawili swoje domy, aby mieszkać w namiotach zbudowanych z gałązek. We współczesnym wypełnieniu tylko prawdziwi synowie pozostawią, już pozostawiają, za sobą swoje minione życie światowych wygód, jak ich wspaniałe domy i religijne pułapki, aby zamieszkać w intymnej relacji z Bogiem.  Dalej będą małe grupy, które będą żyły bliżej natury i bliżej Boga. Ci „obozowicze” będą również gromadzić się w większe duchowe uroczyste zgromadzenia. Tylko prawdziwi synowie i córki będą brali udział w tym duchowym świętowaniu i radości życia w namiotach z Bogiem.

Jesienne zgromadzenie na to święto wiązało się ze okresem żniw. Ponownie widzimy, że nie każdy miał udział w tym święcie, aby uczestniczyć w żniwach. W czasie tego spełnienia nie każdy ma w ogóle świadomość żniwa, które już się zaczęło i ma miejsce.

Baranek stał się Lwem. Ryk Lwa wkrótce zmieni życie na tym świecie. Systemy kościelne i takie życie jakie znaliśmy do tej pory, skończyły się.

Dążcie do miłości. Ona nigdy nie zawodzi

a Królestwu Jego nigdy nie będzie końca.

Ron McGatlin

www.openheaven.com
basileia@earthlink.net

deeo

Obciążenie

Michael Carl

Czy zastanawialiście się kiedykolwiek nad tym, że jesteśmy w posiadaniu kościelnych budynków, które kosztowały miliony dolarów, są wypakowane tłumami po brzegi co niedzielę, lecz nie mamy mocy głosząc własne świadectwo? Czy nie dziwiliście się dlaczego połowa ludzi w tym kraju (USA) twierdzi, że narodziła się na nowo, a jednak kościoły mają tak minimalny wpływ na społeczeństwo? Czy nie zdumiało was w ogóle to, że amerykańskie społeczeństwo staje się coraz bardziej antagonistyczne wobec tego kościoła?

Jak to możliwe?

Wydaje się, że odpowiedź  znajduje się w tym, że pastorzy za kazalnic sprzedają ideę „wrażliwości na szukających” (Seeker Sensitive). Poszliśmy w stronę programów, świateł, maszyn do produkcji dymu na scenie, rekwizytów scenicznych i ewangelii sukcesu.  Pastorzy głoszę Ewangelię  Samospełnienia i mówią o tym, jak to zostaliśmy przeznaczeni do tego, aby rządzić. Nasze kazalnice dobijają echem: „Bóg chce, abyś był szczęśliwy” oraz „Możesz przeżyć najlepsze możliwe życie”. Mamy głównych tele kaznodziejów prowadzących „spotkania namiotowe”, gdzie „kaznodzieje” wykrzykują „Czcijmy was”.

Słyszałem pewnego kaznodzieję, który twierdził, że jeśli przechodzisz przez życiowe próby, to nie masz dość wiary. Co za absurdalne stwierdzenie i jakże całkowicie niebiblijne! Paweł miał więcej wiary niż większość z nas, a jednak nigdy nie przestał przechodzić prób. Mówimy o wierze i powodzeniu, podczas gdy kościół na świecie wzrasta nie tylko w liczbach, lecz w głębokości (poznania) i dojrzałości. Oni oglądają cuda Bożej mocy; oni czują Jego obecność.

Dlaczego? Ponieważ nauczyli się znoszenia prób. W Pakistanie biskupowi charyzmatycznego kościoła episkopalnego muzułmanin poderżną gardło i wyrzucił go z autobusu na śmierć, tylko dlatego, że biskup był chrześcijaninem. Ale służba tego biskupa wzrasta a on ogląda owoce.

Chrześcijanie w innych częściach świata modlą się o przebudzenie amerykańskiego kościoła. Co nam to mówi o nas? Znaczy to, że jesteśmy słabi i zajęci sobą.

Słyszałem innego telewizyjnego kaznodzieję, który przewrócił stoły i mówił, że kaznodzieja, który skupia się na takich sprawach jak omówione w ksiżce F.F. Bruca “Trudne powiedzenia Jezusa”, nie jest głosi ewangelii i ignoruje Słowo! Oni nie chcą słyszeć tego, co Jezus głosił! Wygłaszamy lekceważenie dla prawdy! Jezus powiedział: „Syn Człowieczy nie ma gdzie by głowę skłonił!” i powiedział swoim uczniom o zbliżającym się aresztowaniu, torturach i ukrzyżowaniu.

A to znaczy, że my jesteśmy zwiedzeni i ogarnięci chciwością.

Nie ma łez wołających o przebudzenie, jedynym płaczącym jest Jezus. On krwawił i umarł za nas, a my głosimy, że Ewangelia jest środkiem do powodzenia, mocy i wpływu. Kościelne nabożeństwa bardziej przypominają koncerty pop, a głoszona jest paplanina kolekcji sloganów z centrum na sobie i o tym, jak to Bóg chce, abyśmy byli szczęśliwi!

NIE, Bóg chce, abyśmy byli święci!

Gdzie jest przesłanie pokuty. Gdzie jest „Jeśli kto chce iść za Mną, musi się wyrzec siebie, wziąć swój krzyż na siebie każdego dnia i naśladować Mnie”? Ludzie, przesłanie krzyża jest głupstwem i obrazą dla świata. Paweł powiedział nam o tym 20 stuleci temu. Paweł powiedział nam również, że gdyby chciał się podobać światu, nie byłby już uczniem Chrystusa.

Czy możecie sobie wyobrazić Eliasza gawędzącego ze złym królem Ahabem o tym, jak by tu razem „współistnieć”? A może możesz wyobrazić sobie taką stację, że  Jan Chrzciciel powinien był zacząć rozmawiać z Herodem na temat tolerancji? Nie, ci wspaniali mężowie Boży zostali posłani po to, aby skonfrontować przywódców swoich czasów z grzechem w społeczeństwie!

Dlaczego więc tak jest, że nasi ewangelicy spędzają czas usiłując przypochlebić się i przypodobać naszym politykom, podczas gdy ciągle giną dusze i odchodzą do wieczności bez Chrystusa?

To jest przesłanie, które przemieni tą kulturę i odwróci stan tego kraju.

-Please comment on this article at the website below-

http://www.johnthebaptisttv.com/ceo оптимизация