Category Archives: Temat

Tematyka artykułów

Codzienne rozważania_28.02.2017


3J 12
DEMETRIUSZOWI WYSTAWILI WSZYSCY, NAWET SAMA PRAWDA,DOBRE ŚWIADECTWO. MY RÓWNIEŻ WYSTAWIAMY, A WSZAK WIESZ, ŻE ŚWIADECTWO NASZE JEST PRAWDZIWE.

Osoba Demetriusza nie pojawia się po to, by naszą uwagę zwrócić na człowieka, który zasłużył na pochwałę choć jest to prawda. Jego przykład ma uwydatnić prawdę, mówiącą że szczere życie nie może pozostać w ukryciu. Nie możemy ukrywać kim naprawdę jesteśmy. Być może to Demetriusz był posłańcem, który zawiózł Gajusowi list Jana. Z pewnością był on dobrze znany chrześcijanom. O Demetriuszu mówią wszyscy dobrze, nawet sama prawda. „Prawda” jet Duchem prawdy (1 Jana 5:6). Zgodnie z tym poglądem Duch inspiruje i potwierdza świadectwo wszystkich, którzy znają Demetriusza, że jest człowiekiem integralnej wiary, na którym można całkowicie polegać. Tak więc Duch stoi za świadectwem społeczności, uzdalniając człowieka do właściwego osądu. Są tacy, którzy sugerują, że Jan twierdzi, że fakty mówią same za siebie i nie potrzebują żadnego poparcia z ludzkiej strony.
Najbardziej oczywiste wytłumaczenie mówi nam, że Demetriusz prowadził swe życie według Słowa Bożego, tak więc, kiedy był oceniany według kryteriów Słowa, prawda potwierdziła jakość jego życia. Ostatecznie Jan daje swe własne świadectwo, polecając Demetriusza Gajusowi, by ten ostatni mógł bez zmartwień przyjąć go jako ambasadora apostoła, bez względu na sprzeciw, w społeczności manipulowanej przez Diotrefesa. Jeśli Demetriusz rzeczywiście miał przygotować drogę Janowi, było ważne, żeby został właściwie przyjęty, a wszystko to zależało od Gajusa. Tak więc by pogłębić zaufanie do Demetriusza jako autentycznego posłańca Jana, apostoł odwołuje się tutaj do osobistej integralności i wiarygodności posłańca, jak również do swego apostolskiego autorytetu
Pozdrawiam i życzę błogosławionego czasu.

Dlaczego ludzie mijają się z doskonałą wolą Boga_1

John Fenn
W roku 1985 znalazłem się między kościołami – brzmi to bardzo elegancko, prawda? Między kościołami? Znaczy to, że do władzy doszli nowi ludzi i zostałem zwolniony ze stanowiska Duchownego uniwersyteckiego pewnej służby na Uniwersytecie Kolorado w Boulder. Wydawało im się, że są to w stanie robić lepiej teraz, po niemal dwóch latach spędzonych przeze mnie na doprowadzaniu tej służby do równowagi po bardzo niszczącym kierunku działania zwanym: „ruchu pasterskim” (dosł.: 'shepherding movement’), który niemal doprowadził ją do zniszczenia.

Tak więc, byłem „między kościołami” dostarczając dla utrzymania rodziny pizzę w Domino’s Pizza. Poproszono mnie, aby przeszedł do zarządzania na co, po długich rozważaniach zgodziłem się. Rozpaczliwie pragnąłem, aby Pan otworzył dla mnie możliwość pracy jako pastora czy jakiejkolwiek służby, ale uległem mając potrzebę zaopatrzenia mojej młodej rodziny.

Jako manager zarabiałem więcej pieniędzy niż kiedykolwiek wcześniej w życiu. W 1985 roku 50.000$ rocznie to było tyle, co dziś 114.640 (wg szacunku www.dollartimes.com), lecz sercem ciągle byłem przy pełnoetatowej służbie. W tym czasie vice prezydentem firmy na zachód od rzeki Mississippi mieszkał w Boulder i osobiście wybrał mnie, abym zajął się sklepami, które miały problemy i doprowadził je ponownie do tego, aby były rentowne, co zrobiłem dzięki łasce i mądrości Bożej.

Wybór

Wtedy nadszedł taki dzień, w którym musiałem zdecydować się czy idę w górę, czy wychodzę. Zaproponowano mi nadzór nad 9 sklepami w okolicy, co w rzeczywistości oznaczałoby dla mnie obniżenie zarobków, bądź przejęcie franczyzy s jednym z kilku innych stanów. Oferta obejmowała na początek franczyzę 23 sklepów w Kalifornii bądź Seattle, które właśnie miałby zostać otwarte i miałyby być moim obszarem działania, bądź Anchorage na Alasce. Franczyza oznaczała by dla mnie dochody na poziomie sześciocyfrowym, jeśli nie siedmiocyfrowym, oraz inne możliwości franczyzowe.

Miałem wówczas upośledzonego syna, który wymagał operacji i specjalnej edukacji, drugiego syna, urodzonego w 1982 roku, a Barb była w ciąży z naszym trzecim synem. Zajęcie są ta franczyzą oznaczało znaczne polepszenie dobrobytu naszej rodziny. Co więcej, oboje z Barb pochodziliśmy z rodzin, które mógłbym określić jako „klub wiejski”. Mieliśmy domy nad jeziorami, pojazdy kempingowe, mój ojciec miał samolot, prowadził swój własny biznes oraz inne inwestycje w nieruchomościach itd. Rodzice Barbary mieli dom towarowy w mieście i byli dobrze znani na tamtym terenie. W takich warunkach dorastałem i takie było towarzystwo, w którym obracaliśmy się.

Kiedy przyszliśmy do Pana jako nastolatkowie, zakochani w sobie i w Nim, poszliśmy za Nim na całego – będąc pod wrażeniem doskonałości poznania Go, powiedzieliśmy, że pójdziemy wszędzie i przyjmiemy każde wyzwanie, i dokładnie o to nam chodziło. Już jako nastolatkowie przeżyliśmy cudowne doświadczenia z Panem, ze względu na to, że nasze serca były w pełni z Nim. Gdyby powiedział: „skaczcie” to skakalibyśmy, nie pytając, jak wysoko.

Wtedy było tak…

Continue reading

Codzienne rozważania_27.02.2017

3J 11
UMIŁOWANY! NIE NAŚLADUJ TEGO, CO ZŁE, ALE TO, CO DOBRE. KTO CZYNI DOBRZE, Z BOGA JEST, KTO CZYNI ŹLE, NIE WIDZIAŁ BOGA.

Werset ten w sposób typowy dla Jana stawia wyraźną antytezę pomiędzy dobrem, a złem. Słowo naśladować mówi o tym, w jaki sposób postawa innych może wpłynąć na naszą własną oraz jak szybko może przeniknąć do całej społeczności. Jeśli Diotrefes jest przykładem tego co złe, wówczas Demetriusz w wersecie 1 jest przykładem tego co dobre. Jest to typowe dla Jana, że łączy dobro i zło z osobistą relacją człowieka z Bogiem bądź jej brakiem. To, co nazywamy dobrem moralnym, harmonizuje z Bożą wolą, a zło moralne przeciwstawia się jej. Ten, który jest z Boga, narodził się z Niego i ma życie wieczne, które jest mocą Bożą w odkupionej ludzkiej osobowości. Dobre życie może być jedynie efektem działania w nas Bożego życia. Tego nie można podrobić. Człowiek, który trwa w złem, niezależnie od tego, co twierdzi na temat swego chrześcijańskiego doświadczenia i poznania Boga, brakiem podobieństwa do Chrystusa w swym charakterze będzie pokazywał, że nie widział Boga. Jan zachęca Gajusa, by naśladował dobre wzorce, ponieważ właściwym stylem życia może najlepiej dowieść prawdziwości swego chrześcijańskiego wyznania. Co ma na myśli Jan, kiedy mówi, że ktoś „widział Boga”? Z pewnością nie nawiązuje do jakiejś mistycznej wizji Boga w stanie wyższej świadomości czy też duchowej wrażliwości. Odpowiedzi dostarcza Ewangelia. Gdy Filip prosił Jezusa, by pokazał uczniom Ojca, otrzymał odpowiedź: „Tak długo jestem z wami i nie poznałeś mnie, Filipie? Kto mnie widział Ojca” (Jan 14:9). Jeśli ktoś pragnie ujrzeć Boga, poznać Go takim jakim On jest, wizerunek Boga może odnaleźć w Jezusie. Sam Jezus jest jedynym sposobem kontaktu z Bogiem. Tak więc Boga widzimy w Jezusie – żyjącym Słowie, a objawionym nam w Słowie spisanym – Biblii. Ci, którzy czynią zło, nie dostrzegli jeszcze, kim jest Bóg ani też nie poznali prawdy Pisma. Kiedy jednak nasze duchowe oczy otwierają się, Bóg nawiązuje z nami zbawczą relację przez Jezusa i przez Słowo.
Pozdrawiam i życzę błogosławionego dnia.

Codzienne rozważania_25.02.2017

3J 9
NAPISAŁEM DO ZBORU KRÓTKI LIST, LECZ DIOTREFES, KTÓRY LUBI ODGRYWAĆ WŚRÓD NICH KIEROWNICZĄ ROLĘ, NIE UZNAJE NAS.

Jan przechodzi do głównego punktu swego krótkiego wywodu, ujawnia Gajusowi nieszczere motywy antychrześcijańskiego zachowania Diotrefesa, który miał najwyraźniej duży wpływ na zbór. Jan mówi o tym, że już napisał do społeczności jeden list. To wskazuje na to, że Jan już wcześniej podjął jakąś próbę dotarcia do krnąbrnej społeczności, próbę której Diotrefes się przeciwstawił. W takich okolicznościach byłoby dziwne, gdyby ten list przetrwał. Trzeci list byłby kolejnym podejściem Jana mającym na celu przełamanie barier i nakłonienie członków społeczności do prostowania wykrzywionych dróg. Apostoł czyni to tym razem za pośrednictwem Gajusa. Diotrefes jest nazwany człowiekiem, który lubi odgrywać kierowniczą rolę, który lubi być na pierwszym miejscu. Przypuszczalnie chodzi tu o walkę między przywódcami lokalnej społeczności z jednej strony, a z drugiej – autorytetem z zewnątrz, czyli Janem – apostołem i starszym. Ekspansja Kościoła i śmierć apostołów wpłynęły w znacznym stopniu na zjawisko niejakiego rozluźnienia w zarządzaniu społecznościami. Czy Diotrefes był jednym z pierwszych biskupów lokalnych kierujących zborem, sprawujący zwierzchnictwo nad innymi starszymi? A może po prostu odrzucając autorytet starszych, walczył o niezależność lokalnego zboru? Na ten temat można snuć domysły bez końca. Natomiast jest pewne, że jego motywy były złe. Jeśli nawet chciał pełnej autonomii dla swej społeczności, to żądał tego nie ze względu na dobro Kościoła ale dla własnej chwały. Diotrefes za wszelką cenę chciał stać na czele a przerost ambicji doprowadził go do zerwania relacji z Janem. Odrzucił wiec autorytet Jana i nie przyjął go w społeczności.
Pozdrawiam i życzę deszczu błogosławieństw.

Nauczycielu, przyprowadziłem syna mego…

Richard Murray

Oto jeden z moich ulubionych fragmentów. W czasie czytania proszę zwrócić uwagę NIE na to, osaczony kłopotami choć odważny ojciec powiedział, lecz czego NIE POWIEDZIAŁ. Poświęćmy temu chwilę czasu.

Mk 9.
I przyszedłszy do uczniów, ujrzeli mnóstwo ludu wokół nich i uczonych w Piśmie, rozprawiających z nimi. I wnet wszystek lud, ujrzawszy go, zdumiał się, i przybiegłszy, witał go. I zapytał ich: O czym z nimi rozprawiacie? Wtedy odpowiedział mu jeden z ludu: Nauczycielu, przyprowadziłem do ciebie syna mego, który ma ducha niemego. A ten, gdziekolwiek go pochwyci, szarpie nim, a on pieni się i zgrzyta zębami i drętwieje; i mówiłem uczniom twoim, aby go wygnali, ale nie mogli” (14–18).

Czego ten ojciec NIE powiedział tutaj? „Ponieważ uczniowie Jezus nie mogli uzdrowić mojego syna, to musi nie być wolą Bożą. Wracam do domu”.

Co zaś powiedział? Podniósł głos i narzekał Jezusowi: „ mówiłem uczniom twoim, aby go wygnali, ale nie mogli”.

I przywiedli go do niego. A gdy go duch ujrzał, zaraz zaczął nim szarpać, a on upadłszy na ziemię, tarzał się z pianą na ustach. I zapytał ojca jego: Od jak dawna to się z nim dzieje? A on powiedział: Od dzieciństwa. (I często go rzucał nawet w ogień i wodę, żeby go zgubić; ale jeżeli coś możesz, zlituj się nad nami i pomóż nam” (20–22).

Czego ojciec NIE powiedział tutaj? „Przez całe życie ofiarowałem modlitwy i ofiary za niego i nie został uzdrowiony. Musi nie być wolą Bożą, aby był uzdrowiony. Czemu Bóg milczał?”

Co natomiast powiedział: Nie zniechęcony cierpieniem syna i brakiem odpowiedzi na modlitwy, właśnie poprosił bezpośrednio Jezusa o miłosierdzie i pomoc: „ zlituj się nad nami i pomóż nam”.

Jezus rzekł do niego: Co się tyczy tego: Jeżeli coś możesz, to: Wszystko jest możliwe dla wierzącego. Zaraz zawołał ojciec chłopca: Wierzę, pomóż niedowiarstwu memu: A Jezus, widząc, że tłum się zbiega, zgromił ducha nieczystego i rzekł mu: Duchu niemy i głuchy! Nakazuję ci: Wyjdź z niego i już nigdy do niego nie wracaj. I krzyknął, i szarpnął nim gwałtownie, po czym wyszedł; a chłopiec wyglądał jak martwy, tak iż wielu mówiło, że umarł. A Jezus ujął go za rękę i podniósł go, a on powstał. I gdy wrócił do domu, uczniowie jego pytali go na osobności: Dlaczego to my nie mogliśmy go wygnać? I rzekł im: Ten rodzaj w żaden inny sposób wyjść nie może, jak tylko przez modlitwę” (23-29).

Czego znów ojciec NIE powiedział? „Co masz na myśli, Jezu? Mam wiarę w uzdrowienie syna od chwili, gdy został dotknięty chorobą jako dziecko. Czy insynuujesz, że nie próbowałem wiary? Dlaczego używasz słowa „JEŚLI”? Czy mówisz, że nie wyglądam na takiego, co ma wiarę? I po co mi w ogóle wiara? Przecież ty jesteś uzdrowicielem, a nie ja. Dlaczego moja wiara ma się liczyć? Nie możesz po prostu uzdrowić go?. W porządku, pomimo tego wszystkiego, zdecydowałem, że mój syn cierpi na chwałę Bożą i podczas gdy Bóg współczuje z naszym bólem, w naszym cierpieniu stale przeżywamy jego mistyczną i piękną miłość – nawet jego odmowa uzdrowienia jest piękna”.

Co powiedział? „WIERZĘ, POMÓŻ NIEDOWIARSTWU MEMU”.

Jakaż pokora, szczerość i nadzieja.
Continue reading

Codzienne rozważania_23.02.2017


3J 7-8
WYRUSZYLI ONI BOWIEM DLA IMIENIA JEGO, NIC NIE PRZYJMUJĄC OD POGAN.
MY WIEC POWINNIŚMY TAKICH GOŚCINNIE PODEJMOWAĆ, ABY PRZYCZYNIĆ SIĘ DO ROZPOWSZECHNIANIA PRAWDY.

Wyruszenie misjonarzy miało cel ewangelizacyjny. Zgodnie z Biblią czynienie uczniów oraz prowadzenie ich ku dojrzałości to rzeczy uzupełniające się, tak więc bez wątpienia ich zadania nauczycielskie musiały iść w parze z głoszeniem Ewangelii. Ewangelizacja połączona z nauczaniem była ostatecznie, jak pokazują to wyraźnie Dzieje Apostolskie, nowotestamentową normą. Podobnie jak Paweł, także ci ambasadorzy imienia Jezusa nie oczekiwali wsparcia finansowego od niechrześcijan, do których szli. Idąc za przykładem apostolskim, nie chcieli być kojarzeni z wędrownymi filozofami czy „duchowymi mistrzami”, którzy całkiem nieźle zarabiali na ludziach, chętnie korzystających z ich wiedzy i usług. „Darmo wzięliście, darmo dawajcie” taka była dewiza, którą głosił sam Jezus. Ta zasada zobowiązuje Kościół do wspierania misjonarzy. My więc powinniśmy takich gościnnie podejmować. Żeby Gajus nie traktował tego jako uciążliwego obowiązku, Jan przypomina mu, że przyczynić się do rozpowszechniania prawdy jest również przywilejem. Jeśli jednak misjonarze nie byli wspierani przez współbraci twierdzących, że wierzą w to samo – chrześcijan, których życie miało być przemienione przez Dobrą Nowinę – budziło to wystarczające wątpliwości, by podważyć głoszone przez nich poselstwo. Jakże zaufać takiemu nauczaniu, którego zwolennicy nie solidaryzują się ze swymi nauczycielami? Na każdym chrześcijaninie spoczywa odpowiedzialność działania na rzecz prawdy, a to, w jakim stopniu jesteśmy do takich działań przygotowani (niezależnie od kosztów), jest najbardziej wymiernym wskaźnikiem prawdziwej głębi naszej wiary. Jednym z najwymowniejszych przejawów radości chrześcijańskiego poświecenia jest praca zespołowa. Zasadniczą nowotestamentową motywacją do prowadzenia ewangelizacji jest nie tyle troska o zgubionych, ile raczej posłuszeństwo Jezusowi. Nie musimy czekać na specjalne powołanie, by zaangażować się w dzieło głoszenia Chrystusa, gdyż nakaz misyjny „Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem” jest nieodwołalny „po wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28:19-20). Powodem podjęcia misji i ostateczna jej motywacją jest posłuszeństwo autorytetowi Jezusa, a nie jedynie reakcja na potrzeby świata. Paweł mówi: „Nie siebie samych głosimy, lecz Chrystusa Jezusa, że jest Panem, o sobie zaś, żeśmy sługami waszymi dla Jezusa” (2 Kor 4:5). Stając wobec potrzeb ginącego świata, służymy przede wszystkim Panu Jezusowi (1 Kor 15:58).
Pozdrawiam i życzę błogosławionego dnia.

Nie tykajcie pomazańców Moich

Pulpit & Pen
Costi Hinn
21 luty 2017

Oryg.: TUTAJ

Zawsze, gdy puszczę w internet coś takiego, wystarczy kilka godzin, aby zalała mnie fala telefonów od rodziny, sms’ów nakazujących mi „nie dotykać pomazańców Pańskich”, abym nie został doświadczony przez strzały boskiego sądu. Tego rodzaju charyzmatyczny knebel bardziej przypomina mafijną mentalność niż serce służby dla Chrystusa.

Niestety, często jest błędnie nauczane coś takiego, że bez względu na grzech, jaki ktoś popełnia czy fałszywe doktryny, których naucza, tobie nie wolno „dotykać go”, zwykle też sugerując, że nie wolno ci powiedzieć czegokolwiek o jego błędach. Oczywistym powodem, który jest podawany, jest to, że ponieważ to „namaszczenie” może zstąpić na tego człowiek bez względu na jego doktrynalne słabości, bądź, że Bóg może „namaścić” jego urząd (apostoł, prorok, pastor, nauczyciel, ewangelista) i ten mężczyzna może wejść w ten urząd i funkcję jako namaszczone Boże naczynie w każdej chwili. Brzmi myląca? Tak ma być, aby ludzie zostali zwiedzeni.

Na ostatniej konferencji w Nigerii prowadzonej wraz z kumplem milionerem, Chrisem Ojakilome, Benny Hinn oferuje pełne wyjaśnienie tego przy pomocy swej własnej interpretacji. Uwaga: to długa, paraliżująca umysł usługa, więc, jeśli jesteś zainteresowany, to najlepiej zacząć od 1.5 godziny. Twierdzi nawet, że można być „namaszczonym’ do służby i być zaangażowanym w czary w 1:35:56. Największym z jego objawień jet to, że nie wolno ci dotykać nikogo z tych, którzy są w namaszczonym urzędzie, nawet jeśli „są oni diabłem”. Celem tego typu nauczania jest dopilnowanie, abyśmy, ty i ja, bardzo bali się mówić prawdę. Jeśli jeszcze nie jesteś przerażony to powinieneś modlić się o tysiące Nigeryjskich liderów, którzy, jak widać na wideo, są karmieni tą trucizną

Jeśli chodzi o straszenie groźbą „dotykania pomazańców Pańskich” co do tych, którzy zostali potwierdzeni jako fałszywi nauczyciele, to dobrze zrobimy przypominając sobie słowa Pana Jezusa, które powiedział do dwunastki w Ewangelii Mateusza 10;26-28, gdy ogłasza:

Przeto nie bójcie się ich; albowiem nie ma nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajnego, o czym by się dowiedzieć nie miano. Co mówię wam w ciemności, opowiadajcie w świetle dnia; a co słyszycie na ucho, głoście na dachach. I nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, ale duszy zabić nie mogą; bójcie się raczej tego, który może i duszę i ciało zniszczyć w piekle”.

Uczniowie mieli poważną pracę do wykonania i nie miało mieć żadnego znaczenia jakim kosztem będzie to wykonane, ponieważ Ewangelia była tego warta. Współczesny kościół również ma coś do zrobienia i bez względu na to, jakie fałszywe środki odstraszające są stosowane, aby zachować milczenie ludzi, na końcu wojny Prawda zwycięży. Biblia tak mówi (Obj 19:11-16).

Prawdopodobnie można spokojnie powiedzieć, że miliony chrześcijan rozsianych na całym globie, gdy tylko rzucą zakwestionują niebiblijne nauczanie w swoim kościele czy wywołają do odpowiedzi hermeneutykę chciwości w czasie programu TBN Praise-a-Thon, każdego roku słyszą, aby „nie dotykali pomazańców Pańskich”.
Continue reading