Category Archives: Źródło

Źródła artykułów

Nie jesteś jeszcze w związku małżeńskim?

Debbye Turner

Osobiście nie mam zamiaru śpiewać bluesa o byciu singlem. Ty też nie powinieneś.

„Dlaczego jeszcze nie wyszłaś za mąż?” jest najczęściej zadawanym mi pytaniem w obecnym momencie mojego życia. Co myśli sobie człowiek, który mnie o to pyta? Czy tak naprawdę pyta „Wszystko z tobą w porządku?”. Z pewnością właśnie to ma na myśli! Mimo, że zwykle daję grzeczną odpowiedź, w stylu „Po prostu czekam na Boga”, ale tak naprawdę to chcę z całych sił zakrzyczeć „Prawdę mówiąc, nie wiem. Ale nie martwię się tym. Cieszę się tym, jak jest! A teraz daj mi spokój! „.

Bycie samemu to przede wszystkim nie choroba, którą należy leczyć ani choroba, której się trzeba pozbyć czy plaga zagrażająca tkance naszej kultury. Nie ma absolutnie nic złego w byciu singlem. Nie potrzebuję uwolnienia od bezżeństwa. Nie potrzebuję uzdrowienia z niego. Mam się dobrze. Jestem normalna, zdrowa i wartościowa.

Kiedy Dawid napisał: „Wysławiam Cię za to, że cudownie mnie stworzyłeś. Cudowne są dzieła Twoje” (Ps. 139:14), nie miał na myśli bycia w związku w doskonałej jedności z drugą osobą. Chodziło mu o to, że był fantastyczny, dokładnie taki, jakiego stworzył go Bóg.

Żeby nie było wątpliwości: Tak, chcę wyjść za mąż pewnego dnia. Tak, chcę mieć dzieci.

Tak, wiem, że mam 36 lat. Ale wiem też, że Bóg ma boski i niesamowity plan dla mojego życia. Zaczął dobrą pracę we mnie i będzie wierny w ukończeniu jej (Flp.1:6: „Mając tę pewność, że Ten, który rozpoczął w was dobre dzieło, będzie je też pełnił aż do dnia Chrystusa Jezusa”). W odpowiednim czasie On wskaże mi właściwą osobę i nie będę już sama. Jednak w międzyczasie – i chcę być tutaj bardzo jasno zrozumiana – jestem singlem. Nie jestem niekompletna ani ty nie jesteś!

Continue reading

Uzdrowienie z bólu bezdzietności

Anahid Schweikert

Tłum. B.M.

Co mówisz siostrze w Chrystusie, która nie może zajść w ciążę?

Dzisiaj powiedziałem coś głupiego. Starając się zaoferować słowo mądrości bez rzucania fałszywej nadziei kobiecie z ciążą wysokiego ryzyka, powiedziałem coś, co okazało się niewypałem. Mimo, że Maria ma dwoje dzieci, to również straciła dwoje z tej samej fizycznej komplikacji, która obecnie zagraża jej nienarodzonemu dziecku, i obawia się więzi z siedmiomiesięcznym maleństwem w swoim łonie, bo wie, że może ono umrzeć podczas porodu.

„Mam przyjaciółkę, która straciła troje dzieci – powiedziałem jej – a kiedy dowiedziała się podczas jednej z ciąż, że ich dziecko nie poradzi sobie, po prostu postanowili oboje kochać je, bez względu na to jak długo będzie w łonie. Ten czas miłości względem ich nienarodzonego dziecka pomógł im, gdy nadszedł czas smutku i bólu”. Ale to nie było pocieszające słowo dla Marii, którą uzasadnione obawy pozbawiły wszelkiej radości z ciąży.

Nie chodzi o to, że moje słowa były wyrwane z kontekstu; rozmawialiśmy o bolesnych emocjach związanych z niepłodnością. Wyczułem natychmiastową więź między nami, bo przeszedłem podobną drogę. Ale ze wszystkich ludzi, to ja powinienem wiedzieć lepiej, co zrobić zamiast starać się pocieszać ją czyjąś historią.

Gdy ją przeprosiłem za swój przygnębiający komentarz, zapewniłem ją, że ta powściągliwość w jej sercu jest normalną ludzką reakcją na smutek, jakiego już doświadczyła. Ja nazywam to ścianą smutku.

Biblia daje nam wgląd w kobiecy smutek opowiadając historię Anny (1 Sam.1). Anna czuła wstyd i przygnębienie, bo nie mogła mieć dzieci. Jej mąż Elkana, bardzo ją kochał, ale miał drugą żonę, Paninnę, którą najwyraźniej poślubił, żeby urodziła mu potomstwo. Peninna wzbudzała w Annie gorycz rok po roku, przypominając jej o bezpłodności.

Podczas jednej z corocznych pielgrzymek do Sylo z Elkaną, Anna doznała tak głębokiego smutku, że płakała i nie mogła jeść. Kiedy poszła do świątyni, jej cierpienie było tak wielkie, że nie mogła nawet się modlić. Kapłan Heli uznał, że jest pijana i skarcił ją (1Sam. 1:13-14). Później, zdając sobie sprawę z tego, że ją źle osądził, wypowiedział błogosławieństwo nad nią, mówiąc: „Idź w pokoju, a Bóg Izraela da ci to, o co go prosiłaś”. Dla Anny był to duchowy przełom. Oznaczało to, że Bóg wysłuchał jej modlitw. Wkrótce uspokoiła się i odeszła swoją drogą.

W końcu poczęła i urodziła Samuela, którego zabrała do świątyni, gdy miał 3 lata, żeby służył Panu. Później urodziła jeszcze pięcioro dzieci.

Nie każda historia o niepłodności kończy się tak jak Anny. Ale pokazuje nam bolesną walkę kobiety, która powierzyła swoje zranione serce Panu i oczekiwała na Jego pełną miłości odpowiedź na jej wołanie.

W naszej kulturze bycie bezdzietnym nie jest wstydem, ale może być wyniszczające, kiedy nie jest z wyboru. Prawie 5 milionów par w Stanach Zjednoczonych doświadcza bezpłodności w pewnym okresie małżeństwa.

Jednak najczęściej pary, które walczą z tą traumą napotykają albo na kłopotliwą ciszę albo niezręczne rady, nawet ze strony kościoła. Komentarze w stylu „spokojnie, kochana”, to zarówno obraza, jak i prostackie pojmowanie tego, co jest zazwyczaj plątaniną medycznych, emocjonalnych i duchowych tajemnic.

Więc co możemy zrobić lub powiedzieć, aby pomóc komuś, kto stara się przezwyciężyć ból bezdzietności? Oto kilka ogólnych wskazówek:

1. Bądź przyjacielem. Prawdziwa, wspierająca przyjaźń jest największym darem, jaki jesteśmy w stanie zaoferować każdemu, kto zmaga się z bezpłodnością. Bezdzietna żona nawet w dzisiejszym społeczeństwie czasami czuje się jak by nie pasowała do otoczenia.

Może prowadzić bardziej spontaniczny styl życia niż kobiety dźwigające odpowiedzialność za rodzinę, ale może ona być zbyt stara dla studenckiego tłumu i zbyt młoda, by być towarzyszką kobiet, które odchowały już swoje dzieci. Jednak w towarzystwie rówieśniczek, młodych mam, może boleśnie doświadczać „poczucia winy niedobitka”, które młode mamy czasami wyczuwają w kobietach, walczących o to, żeby tylko zajść w ciążę.

2. Rozmawiaj. Chociaż dobrze jest być wrażliwym na uczucia kobiety bezdzietnej, to nie zakładajmy, że jest ona zazdrosna lub nie może cieszyć się twoim szczęściem posiadania dzieci. Niewątpliwie będą takie dni, gdy będzie chciała z radością oglądać twoją córeczkę w przedstawieniu szkolnym, ale też i takie, gdy po prostu widok dziecka może poruszyć ją do łez.

Kluczem jest szczera komunikacja. Pozwolić jej swobodnie przyjąć lub odrzucić twoje zaproszenie. Jeśli czuje się niewygodnie w towarzystwie woich dzieci, zaplanuj babski wieczór lub tylko dla par.

Dla kobiety w twoim otoczeniu lub kościele, która boryka się z bezpłodnością, twoja fizyczna obecność i dostępność może wypełnić jałowe miejsce w jej rutynowym życiu codziennym, czego nie potrafi nawet jej rodzina. Jeśli dzieli was duży dystans, rozmowy telefoniczne i listy w tym okresie życia będą bezcenne, i niewątpliwie pojawią się w odpowiednich momentach.

3. Zaakceptuj jej duchowy stan. Nie bądź zaskoczony, jeśli twoja przyjaciółka będzie miała pesymistyczne spojrzenie na życie, lub będzie się wydawało, że ma obsesję posiadania dziecka. Weź pod uwagę, że wiele miesięcy rozczarowań albo hormonalne zmiany, które mają miejsce podczas każdej ciąży, czy żal po utracie dzieci, tylko potęgują jej ścianę smutku.

Kobieta, która nieustannie przeżywa rozczarowanie i śmierć może mieć trudności z pozytywnym nastawieniem. I odwrotnie, jeśli maskuje swój smutek, może to oznaczać, że boi się ujawnić swój ból, bo wówczas wyda się nieduchowa. Może być także zła na Boga, lub czuć, że Bóg ją karze.

Pomóż swojej przyjaciółce przejść przez ten stan duchowego zamieszania. Niech wie, że nie musi rozumieć Bożych planów i celów, aby Mu zaufać. Zapewnij jej bezpieczne miejsce, gdzie mogłaby zmagać się ze swoimi duchowymi pytaniami.

4. Rozpoznaj wyjątkowość jej doświadczenia. Musimy wiedzieć, że mężowie i żony, każde z osobna, mogą radzić sobie z pytaniami i żalem inaczej. Pomimo głębokiej miłości Elkany do Anny, jego pytanie „Czy ja nie jestem dla ciebie lepszy niż dziesięciu synów?”, pokazuje, że nie potrafił zrozumieć jej bólu (1 Sam. 1:8).

Ten rodzaj małżeńskiej dynamiki nie jest niczym niezwykłym. Poczucie winy, które może przyjść na skutek bezpłodności wystarcza, aby postawić wiele par na drodze do rozwodu. Wsparcie, odpowiedzialna relacja z inną parą, mogą pomóc, ale ponieważ problem bezpłodności wydaje się być (i często jest) długotrwały, pary mogą nie podjąć inicjatywy poszukiwania pomocy u innych.

Pary doświadczające bezpłodności prócz zmagania się z poczuciem winy często płacą wysokie koszty leczenia i życia w „próżni”, zawsze zostawiając miejsce na możliwość zajścia w ciążę. Ciągłe planowanie rodziny wpływa na wszystko, począwszy od kariery, po wakacyjne decyzje i rodzaj samochodu. Niestały charakter tych planów i niepewność może być trudniejsza dla żony niż dla jej męża.

Ogólnie mówiąc, trochę zrozumienia i dużo szczerego dialogu stanowi długą drogę w kierunku uzdrowienia z bólu bezpłodności. Celem jest trwać przy przyjacielu, dopóki on czy ona nie znajdzie rozwiązania dla tej sytuacji. Odpowiedzią Boga może być cudowna ciąża, budowa rodziny przez adopcję lub rodzicielstwo zastępcze, bądź pokój co do życia bez dzieci, życia spełnionego.

Dopóki odpowiedź nie nadejdzie, nie bądź, jak Peninna prowokująca gorycz Anny. Nie bądź jak mąż Anny, którzy bagatelizowali jej ból, lub jak Heli, który źle ocenił jej stan. Nie bądź zbyt szybki w słowach, jak ja byłem z Marią. Nawet zachęcające słowa mogą być odebrane jako proroctwo, więc nie naciskaj ani nie bądź zarozumiały.

Zamiast tego, bądź jak Jezus, przyjaciel, bliższy niż brat, który płakał nad grobem Łazarza i potem wskrzesił Go z martwych. A kiedy nie wiesz, co powiedzieć, po prostu milcz, roniąc łzy współczucia lub wysłuchując obolałego serca kobiety. Sama twoja obecność może wiele powiedzieć, wskrzesić wiarę i pomóc rozbić mur smutku.

Anahid Schweikert jest niezależnym dziennikarzem.

 все о продвижении сайтов

Żądza czy legalizm

Brad Watson

26 czerwiec 2008

Ciągle mam przed oczyma kudłaty zielony dywan, na którym leżałem wyprostowany z głową schyloną w modlitwie. Byłem młodym mężczyzną z burzą hormonów w środku – pełnym pasji dal Boga, lecz z rozwijającą się seksualnością. W chwilach znoszenia tych męczarni, gdy bezowocnie starałem się wyrzucić z umysłu erotyczne obrazy, które przeszkadzały mi w świętych momentach modlitwy, chciałem wrzeszczeć na całe gardło sfrustrowany. Podobnie jak Paweł wołałem: „Któż uwolni mnie od tego ciała śmierci?” (Rzm. 7:24). Czułem się brudny, pokonany i oddalony od Boga.

Ta frustrująca wewnętrzna wojna cywilna trwała dość długo. W końcu, po miesiącach zmagań, światło prawdy rozświetliło ciemności mojej rozpaczy. Te dręczące myśli dalej były w mojej głowie, lecz na pewno nie w moim sercu.

Wiedziałem przecież, że nie miałem zamiaru zachowywać się tak, jak w tych fantazjach, one nie były tak naprawdę mną, nie były moim celem ani nie pragnąłem ich realizacji, ponieważ tym, czego rzeczywiście chciałem, co było jako moją prawdziwą pasją, było zachowanie wierności Bogu i posłuszeństwo.

Gdy w końcu nauczyłem się ignorować te obrazy, nie trwać w nich, pokutować i nie poświęcać im uwagi, napełniło mnie poczucie ulgi. Ignorowanie ich było strategią, która wydawała się pochodzić z góry. Gdy nauczyłem się śmiać z tych śmiesznych obrazów i zostawiać je w spokoju, nagle zaczęły zanikać! Radość znów napełniła serce, a moje życie modlitewne stało się bogatsze i bardziej intensywne.

Dzięki tym zmaganiom nauczyłem się bardzo ważnej lekcji, a mianowicie takiej, że nie każda myśl w głowie musiała dotrzeć do serca. Nie składałem się z sumy moich myśli, ponieważ ten „prawdziwy ja” był znacznie głębszy i bardziej dojrzały niż niemal uliczny ruch moich myśli i idei, który przepływał mi przez głowę.

Jednym z powszechnych błędów w definiowaniu grzesznej pożądliwości jest przypisywanie sercu wszystkiego, co się dzieje w umyśle. Pomimo tego, że serce i umysł są ze sobą powiązane, nie jest to, to samo. O ile umysł mogę mieć napełniony różnymi myślami i rozważaniami, moje serce odzwierciedla prawdziwe priorytety, przekonania i zamiary.

Nie każda myśl serca odpowiada decyzjom serca. Wielu ludzi przyjmuje, że świadomy pociąg, bądź seksualne pragnienia zawsze ujawniają grzech w sercu, lecz zgodnie z tym, co pisze Jakub, pożądliwość musi „począć” zanim „zrodzi grzech” (Jk 1:14-15).

Aby pożądliwość osiągnęła punkt „poczęcia”, najpierw trzeba być „pociągniętym” i „skuszonym”. Samo zauważanie pięknej kobiety i podziwianie jej urody nie jest tym samym co być „pociąganym” i „kuszonym”. Pokuszenie, aby grzech został zrodzony, musi rzeczywiście prowadzić do jakiegoś rodzaju pogoni za zakazanym owocem.

Jezus powiedział, że: “Nie to, co z zewnątrz wchodzi do człowieka zanieczyszcza go, lecz raczej to, co z człowieka wychodzi” (Mk. 7:15). To, co sprawia, że człowiek jest święty lub nie jest święty nie będzie zależało od tego, co się dostaje w obszar umysłu, lecz od ustalonych w sercu priorytetów.

Ta wewnętrzna „linia” podziału między umysłem a sercem jest ważna dla rozeznawania, gdy mowa o prawości i nieprawości erotycznego pragnienia. Seksualne pragnienie jest darem od Boga, a nie czymś, czego należy się wstydzić, bądź z powodu czego należy ‘wypędzać” demona. Pragnienie staje się złe tylko wtedy, gdy jest obsesyjne (a zatem bałwochwalcze) bądź, gdy ktoś zaczyna „zachowywać” się nieprawidłowo w prawdziwych relacjach z innymi.

W Kazaniu na Górze Pan Jezus nie potępił fizycznego pociągu czy erotycznego pragnienia, lecz cudzołóstwo w sercu (p. Mt. 5:28). Tylko wtedy, gdy pożądliwość infiltruje i zaczyna negatywnie wpływać na serce, ma niszczący skutek dla życia chrześcijanina, i tylko wtedy może być rzeczywiście nazwana „grzeszną pożądliwością”.

Sam fakt, że czujesz pociąg do innych w fizyczny czy nawet erotyczny sposób, nie wskazuje koniecznie na to, że pożądasz bądź już popełniłeś grzech. Z całą pewnością Bóg nie stworzyłby pięknych ludzi tylko po to, aby zakazać komuś zwracania na nich uwagi! Podobnie jak możesz doceniać piękno kwiatów sąsiada, nie wykopując mu ich z grządki i wynosząc do domu, tak samo możesz docenić piękno kogoś innego, nie pożądając go!

Wielu chrześcijan po tym, jak przeżyje pociąg do kogoś innego niż współmałżonek, czuje się winnych i wierzą, że zgrzeszyli. Często nie jest to nic innego, jak oskarżenie przeciwnika (p. Obj. 12:10). Im więcej winy wrzuci na nas diabeł tym mniej prawdopodobne jest, że będziemy odzwierciedlać chwałę Bożą.

„Fałszywe poczucie winy” wzbudzone z obozu przeciwnika oskarżeniami może być równie szkodliwie jak prawdziwy grzech i nie pozwolić na wypełnienie przeznaczenia, jakie Bóg ma dla nas. Nasz wróg ciska w nas na arenie naszych myśli oskarżającymi myślami, abyśmy czuli się niegodni i oddzieleni od Boga (p. 2Kor. 10:5).

Tak długo jak przeciwnik jest w stanie utrzymać nasze zainteresowanie upadkiem, pokuszeniem czy nawet rzekomą słabością, nie będziemy agresywnie budować siebie samych Bożymi obietnicami, szukać Jego twarzy czy rozeznawać Jego woli. Czasami przeciwnik wywołuje bitwy, które tak naprawdę nie istnieją, po to, aby rozpraszać nas na drodze do wypełniania Bożych planów.

Kiedy więc niewinny pociąg faktycznie staje się niebezpieczną pożądliwością? Niektórzy dowodzą, że nie jest możliwe nakreślenie linii granicznej między tymi dwoma. Ośmielę się nie zgadzać z tym. Dzięki prowadzeniu Ducha Świętego i przez właściwe zrozumienie biblijnego nauczania możliwe jest dokonanie właściwego rozeznania i nawet chrześcijanin o silnym erotycznym pociągu może zachować siebie wolnym od grzesznej pożądliwości.

Dobrym przykładem tego, jak niszczące może być domaganie się legalizmu, jeśli zanieczyszcza to rozumienie ludzkiej seksualności, są przypadki pierwszych chrześcijańskich mnichów. Aby uzyskać ostateczne zwycięstwo wielu z tych starożytnych świętych popadało w skrajności. Historia podaje, że jeden z nich, Ammonius, przypalał swoje ciało żelazem za każdym razem, gdy miał nieczyste myśli. Inny, Pachon (?), przyciskał żmiję do swoich genitaliów. Benedykt rzucił się nago między wrzosiec i pokrzywy raniąc swoje ciało w nadziei, że te rany ciała uzdrowią rany “żądzy” jego duszy. Nawet Orygenes, sławny XIV wieczny przywódca chrześcijan wykastrował sam siebie w próbie całkowitego uwolnienia się od seksualnego pokuszenia.

Niestety ci sami mężowie, których celem było usunięcie seksualnych pragnień, popadli w obsesję właśnie na tle tego, co starali się usunąć! Pomimo ich żarliwych wysiłków, próby starożytnych mnichów pokonania seksualnych pragnień tylko rozjątrzały problem. Ich nienormalna fiksacja na walce z pożądliwością wywołała dokładnie przeciwny skutek i wzmocniła tylko jej siłę.

Rzadko się zdarza, aby Bóg odpowiedział na ludzkie prośby o uwolnienie od erotycznych pragnień i pożądliwości. Nawet próby wyeliminowania wszystkich pozamałżeńskich seksualnych stymulacji i pragnień wydają się działać tylko na jakiś czas, a potem zazwyczaj wracają.

Niektórzy próbując osiągnąć to mogą przeżywać okresowo duchowe wyżyny w intensywności uwielbienia czy na konferencjach lecz później często kończą zniechęceni i pokonani. Pomimo rzekomego rozczarowania, Bóg nie odrzucił ich, ani nie był niewierny, ponieważ nigdy Jego Boskim celem nie było usunięcie erotycznych pragnień wśród jego ludzi!

Seksualne pragnienia same w sobie nie są złe to zaś, co ktoś robi z tymi pragnieniami ujawnia ostatecznie stan serca.

Wielu wierzących ciągle czuje dystans do Boga i brud, gdy zastanawiają się nad swymi najgłębszymi myślami czy pragnieniami. „Z pewnością święty Bóg nie może cieszyć się z tak niskich, podstawowych uczuć” – myślą.

Nie wolno nam zapominać o tym, że to Bóg stworzył siłę erotycznego pociągu i na pewno nie jest obrażony jej obecnością. Prawdziwa świętość nie jest potwierdzana przez brak seksualnego zainteresowania, lecz istotą jest natomiast sprawa serca mierzona naszym dążeniem do Boga i miłością do ludzi.

Dzięki Jego wspaniałej obecności i mocy, która żyje w nas, prawdziwa seksualna czystość nie jest dla paru dziwaków, którzy ukrywają się przed światem. Nie jest to coś nieosiągalnego, ciasteczko na niebie, marzenie, które się śni, lecz nigdy nie spełnia.

Przeciwnie – dla uczniów Jezusa Chrystusa, seksualna czystość jest czymś realnym i osiągalnym. Dzięki Bożej łasce jest to zwycięska i radosna droga, wolna od legalizmu i pełna życia. Jest to spodziewany rezultat działania serca połączonego z Bogiem i prowadzonego przez Ducha.

——————————————————————————–

Brad Watson jest pastorem Harvest International Church i autorem ksiązki “Is It Lust or Legalism?”

deeo.ru

Skamielina mózgu wieloryba dowidzi, że paleontolodzy mylą się


Brian Thomas M.S.  *)
27 stycznia 2012


Oryg.: Tutaj

Dziewięć lat temu Howell Thomas, starszy paleontologiczny preparator z Natural History Museul of Los Angees County bardzo sceptycznie podszedł do tego, gdy pewna kobieta stwierdziła, że znalazła skamielinę mózgu wieloryba w San Luis Obispo County, w Kalifornii.
Przede wszystkim, gdy o tym usłyszałem, powiedziałem, że „to jest niemożliwe. – powiedział  Thomas Beatrice Daily Sun. – Gdy to przynieśli, z pewnością, jest to druga z dwóch znalezionych skamielin mózgu wieloryba” 1).
Wyjaśnił, że “to jest zdumiewające znalezisko, ponieważ mózg nie ulega skamienieniu, gdyż zbudowany jest z tkanki miękkiej. Miękkie tkanki nie kamienieją, ponieważ mózg rozkłada się w pierwszej kolejności. Niesłychane jest to, aby powstały takie warunki, w których następuje ich skamienienie” 1).
Podobne sprawozdanie pojawiło się w San Luis Obispo Tribune: „Większość skamielin to szkielety i naukowcy sądzili, że masa miękkiej tkanki takiej jak mózg może skamienieć”2).
Lecz to jest błąd, miękka tkanka może ulec skamienieniu w różny sposób, jak na przykład przez uformowanie odcisku w skale, przez zastąpienie minerałami, które zachowują oryginalny kształt miękkiej tkanki, a czasami w procesie mumifikacji oryginalnego materiału.

Główne trudności interpretacyjne paleontologów w przypadku skamieniałej tkanki miękkiej wynikają i z ich szkolenia, mówiącego im, że ten proces tworzenia się skamielin zabieraj bardzo dużo czasu i że przebywały one w ziemi przez długie „geologiczne okresy”. Obie z tych podstawowych doktryn sprzeciwiają się możliwości pojawienia się tkanek miękkich w takich „starożytnych” gatunkach.
Kobieta, która znalazła skamielinę w Kaliforni, Pepper O’Shaughnessy, używała jej do przytrzymywania otartych drzwi domu. Wskazuje to na to, że miękka tkanka mózgu walenia musiała zostać zastąpiona minerałami, przez co stał się na tyle ciężki, że był w stanie blokować drzwi i znosić niszczenie spowodowane wystawieniem go na zmienne warunki atmosferyczne. Nie jest to jedyny przykład spektakularnego znaleziska skamieliny wieloryba z okresu lodowego na zachodnim brzegu Zachodniej Półkuli, co najlepiej da się wytłumaczyć w ten sposób, że zwierzęta zostały złapane w zbiornikach wodnych pozostawionych po cofającej się z kontynentów wodzie pochodzącej z Wielkiego Potopu 3).

W przypadku innej skamieliny tkanki miękkiej, zespół paleontologów badał chemiczne przyczyny czerwonego zabarwienia zmumifikowanego mezozaura. Opublikowali w 2010 roku, że odkryli „fragmenty rozpadu hemoglobiny” 4,5) i opisali pierwotną tkankę łusek od nosa do ogona. Muzeum z Los Angeles, gdzie Howell Thomas pracuje trzymało tą skamielinę, pochodzącą z Kansas, przez 40 lat.
Co więcej, paleontolodzy wydali dziesiątki specjalistycznych artykułów opisujących oryginalne tkanki znalezione jako skamieliny, zaczynając od tkanek roślin Ery Lodowcowej, które ciągle są zielone, do szpiku kostnego dinozaurów wraz z pierwotnymi naczyniami krwionośnymi 6,7).
Po zbadaniu tego prawdopodobnie zmineralizowanego mózgu walenia Thomas powiedział: „Nie może to być nic innego. Rzeczywiście jest to dokładnie to, co mówimy, że jest” (dosł.: „It just couldn’t be anything else. It really is what we say it is” 2). Dokładnie tak samo ma się sprawa z miękkimi tkankami skamielin, które nie zostały zmineralizowane – nie może to być nic innego, bez względu na to, jak wielkim jest wyzwaniem dla ich obecnego dogmatu o długich wiekach geologicznego czasu.

_________________________

1) Koperski, S. A whale of a tale. Beatrice Daily Sun. Posted on beatricedailysun.com January 5, 2012, accessed January 13, 2012.
 2) Sneed, D. Whale of a find. San Louis Obispo Tribune. Posted on sanlouisobispo.com January 8, 2012, accessed January 13, 2012.
 3) Thomas, B. Whales in the Desert? ICR News. Posted on icr.org December 20, 2011, accessed January 17, 2012.
 4) Lindgren J. et al. 2010. Convergent Evolution in Aquatic Tetrapods: Insights from an Exceptional Fossil Mosasaur. PloS ONE. 5 (8): e11998.
 5) Some have suggested that the mosasaur tissue had been „phosphatized,” which occurs when original soft tissues like proteins are replaced by phosphate mineral. Unlike original biological material, phosphatized material would be more likely to persist for millions of years. However, the technical paper reported original protein decay remnants, not phosphatized material, and the scientific journal has not issued any retraction.
6) Fossil Analyses with Verified Original Soft Tissues. ICR Fact Sheet. Posted on icr.org July 21, 2011, accessed January 17, 2012.
7) Fresh Tissues Show That Fossils Are Recent. ICR Fact Sheet Posted on icr.org, accessed January 17, 2012.
 Image credit: David Middlecamp. Copyright © 2012 The Tribune. Adapted for use in accordance with federal copyright (fair use doctrine) law. Usage by ICR does not imply endorsement of copyright holders.

*)  Mr. Thomas is Science Writer at the Institute for Creation Research.

сайт

Słowa śmierci: „To dziewczynka!”

Kristi Burton Brown

25 stycznia 2012 (LiveAction.org) – Kilka krajów Południowej Azji znanych jest z notorycznego zabijania dziewczynek przed i po narodzeniu, faktycznie jest to uważane w tych krajach za „praktykę”. Rodzice, których stać na zrobienie ultrasonografu, aby poznać płeć płodu, płacą również często z aborcję. Biedniejsi rodzice po prostu czekają do narodzenia dziecka. Jeśli jest to dziewczynka, jest zabijana lub porzucana gdzieś na śmierć. Kraje, które biorą udział w tych masowych morderstwach płci (gendercide: dosł. płcio-bójstwo – przyp.tłum) to Chiny, Indie, Taiwan, Płd. Korea, Pakistan i prawdopodobnie jeszcze więcej.
Jak przekazują badania ONZ powinno żyć ok. 113-200 milionów dziewczynek i kobiet, których nie ma – „zaginęły”. Wiele z tych brakujących dziewcząt zostało usuniętych w czasie ciąży lub zabitych po narodzeniu. ONZ przypisuje te liczby zabijaniu żeńskich płodów oraz temu, że dziewcząt nie obejmuje w takim samym stopniu jak chłopców i ojców troska o odżywianie i medyczną opiekę. Aby ująć to w odpowiedniej perspektywie, Ram Mashru pisze: ” Mówi się, że w Indiach i Chinach eliminuje się więcej żeńskich niemowląt niż rodzi się rocznie ich w Stanach Zjednoczonych”.
W 2005 roku Genewskie Centrum Demokratycznej Kontroli Sił Zbrojnych [Geneva Centre for the Democratic Control of Armed Forces (DCAF)] wykonało badania zatytułowane „Kobiety w niepewnym świecie”. Oprócz rzeczy tak przerażających jak popełniane przeciw kobietom „honorowe zabójstwa”, oblewanie ich kwasem za odrzucenie konkurenta, wykorzystanie seksualne i handel kobitami dokument ten wspomina o skutkach jakie na świat ma zabijanie żeńskich płodów (gendercide). Biorąc pod uwagę te wszystkie okropności (przy aborcji i zabijaniu niemowląt, które stanowią największą ilość śmierci) DACF pisze:
Ta ilość „zaginionych” kobiet, zabitych z powodu płci, jest tego samego rzędu co wielkość szacowana na 119 milionów ludzkich istnień, które straciły życie bezpośrednio lub pośredni w wyniku konfliktów i wojen XX wieku, który obejmuje dwie wojny światowe i liczne konflikty, najbardziej jak dotąd gwałtowny okres w ludzkiej historii.
Utrzymujący się demograficzny „deficyt” 100-200 milionów kobiet wskazuje na to, że co roku 1.5-3 milionów dziewcząt i kobiet jest zabijanych w wyniku przemocy zwróconej przeciw tej płci. W porównaniu: każdego roku około 2.8 miliona ludzi umiera na AIDS, 1.27 – na malarię. Ujmują to w bardziej brutalnie: przemoc przeciwko kobietom wznosi w ciągu 2 – 4 lat górę ciał równą żydowskiemu holokaustowi.
Jest to przerażające na wielu poziomach, lecz płcio-bójstwo (gendercide) kobiet jest przede wszystkim naturalną konsekwencją „wolnego wyboru”. Kiedy ludzie wierzą, że życie ich dzieci jest w ich własnych rękach i że mogą zdecydować czy zachować, czy zabić już stworzone dziecko, właśnie tak się dzieje. Wydawało nam się, że aborcja i „wybór” dadzą nam świat, w którym kobiety będą umocnione i doceniane w większym stopniu. Stało się coś przeciwnego. Biorąc pod uwagę ich przeszłość, nie jest zaskoczeniem, że Planned Parenhood oraz organizacje z NARAL, które twierdzą, wspierają kobiety, obecnie sprzeciwiają się wprowadzaniu zakazów aborcji ze względu na płeć.
Takie postawy dominujące w Południowej Azji wiele nie różnią się od umyślenia adwokatów aborcji w USA. Wiem, że wielu może mieć obiekcje co do tego. Bardzo niewielu Amerykanów usuwa swoje dzieci ze względu na ich płeć (choć zdarza się to). Niemniej, jaka jest istota usuwania żeńskich płodów? W Południowej Azji, niewygodnie jest urodzić córkę. Musisz zapłacić jej posag, nie zarabia dla ciebie żadnych pieniędzy (oczywiście, o ile nie zostanie sprzedana jako żywy towar, co jest zupełnie osobną sprawą). Brzmi znajomo? W Ameryce, niewygodne jest dla nas mieć dziecko; jeśli dziecko zbyt dużo kosztuje, po prostu je zabijamy. Ten sam problem – ta sama odpowiedź.
Oczywiście, znacznie więcej problemów jest w Płd Azji jeśli chodzi o zabijanie małych kobiet, niż mamy tutaj w USA.  Niektóre kobiety, na przykład, boją się o swoje własne życie, jeśli nie wydadzą na świat męskiego dziedzica. Ponieważ rząd dopuszcza do posiadania tylko jednego dziecka, inne boja się, ponieważ wyłącznie syn może być ich zabezpieczeniem na starość. Czy te przyczyny usprawiedliwiają zabijanie żeńskich płodów/niemowląt? Nie, nie usprawiedliwiają. Niemniej, możemy wspomnieć o tym, że każda kobieta, która zachowuje swoją córkę, pomimo tych okoliczności jest bardzo odważną osobą.
Podwójnie smutne jest to, że to żeńskie płciobójstwo to często kobiety zabijające kobiety. Tak wiele dla wzmocnienia kobiet. To zazwyczaj właśnie matki, bądź ich przyjaciółki, dokonują aborcji jeśli nie stać je na lekarza. Często to matki duszą czy w inny sposób mordują swoje córki po narodzeniu. Kobiety zabijające kobiety. W jakże smutny świat wprowadził „wybór”.
Obejrzyj film „Its’ a Girl„, dokument, który pojawi się pod koniec tego roku, a zajmuje się tą szeroko rozpowszechnioną tragedią zabijania dziewcząt przed lub zaraz bo narodzeniu.

Przedruk za zgodą : Live Action blog

aracer

8 mitów (i prawd) o męskim autorytecie/władzy

 

Oryg.: 8 Myths (and Truths) About Male Authority

Joel Hunter

Bóg dał mężczyźnie unikalną rolę przywódcy naszych domówi i rodzin. Jak jednak godzimy to w kulturze, która przeciwdziała mężczyznom wykonującym biblijną władzę?

Żyjemy w społeczeństwie, które naciska na męską wrażliwość i kobiecą siłę. To jest w porządku, lecz wiele ze współczesnych społecznych norm jest reakcją na wypaczoną ideę udzielonej mężczyźnie przez Boga władzy. Gdyby mężczyźni mogli zrozumieć autorytet jaki Bóg im daje, nie musieliby poddawać się kulturalnemu kastrowaniu ich roli. Gdyby żony mogły zrozumieć rolę swoich mężów, zobaczyłyby, że wsparcie przywództwa ich mężów dałoby im więcej wolności i poczucia bezpieczeństwa, a ich ograniczenie.

Współcześnie wielu chrześcijan, mężczyzn, to mięczaki. Sami siebie nienawidzą za to, a kobity nie szanują ich z tego właśnie powodu. Pozwólcie wiec, że przypomnę wam osiem sposobów, z których korzysta nasza kultura, aby wykrzywić biblijne rozumienie męskiej władzy… A następnie listę sposobów stosowania władzy przez „prawdziwego mężczyznę”.

Mit 1: Męski autorytet oznacza dominację. Mężczyźni muszą zrozumieć, że dojrzała męskość w Piśmie jest rozumiana jako siła do służenia i poświęcenia dla dobra kobiety. Łk. 22:26 przekazuje ogólny paradygmat sługi – przywódcy: „Lecz pośród was, ci, którzy są najwięksi, powinni przyjąć najniższe pozycje, a przywódcy powinni być jak słudzy” (New Literal Translation). Ef. 5:25 przekazuje nam domową wersję tego samego: „A wy mężowie macie miłować swoje żony taką samą miłością, jaką Chrystus okazało kościołowi”.

Mit 2: Ćwiczenie siły prowadzi do jej nadużycia. Siła, która jest kształtowana w celu zabezpieczenia i ochrony nie skieruje się ku przeszkadzaniu i ranieniu. To dwie zupełnie sprzeczne skrajności. Podobnie jak mięśnie nie zamieniają się w tłuszcz (choć czasami na to wygląda), lecz są to dwa zupełnie różne rodzaje tkanek. Jeśli nie ćwiczymy siły we właściwy sposób, skończymy tracąc wagę w zły sposób. „Jeśli zachęcasz, uważaj, abyś nie stał się apodyktyczny; jeśli pouczasz, nie manipuluj; jeśli jesteś powołany do udzielania pomocy strapionym ludziom, otwieraj oczy szeroko i reaguj szybko; jeśli pracujesz z pokrzywdzonymi, nie pozwól sobie na irytację nimi bądź przygnębienie. Zachowuj uśmiech na twarzy” (Rzm. 12:8, parafraza The Message).

Mit 3: Mężczyźni muszą być bardziej kobiecy, aby byli wrażliwi. Czy Jezus był bardziej kobiecy, gdy wyczuł kobietę, która dotknęła kraju Jego szaty i została uzdrowiona? Czy też, gdy nakazał uczniom, aby pozwolili przychodzić do Niego dzieciom? Czy mężczyźni nie posiadają swojego własnego sposobu wyczuwania potrzeb wokół nich? Jeśli staniesz między moimi wnukami, a mną to gwarantuję ci, że nie stanę się bardziej „niewieści”, ponieważ jestem wrażliwy na nie.

Mit 4: Aby kobiety mogły zostać wzmocnione, mężczyźni muszą zostać osłabieni. (dosł.: For women to be empowered, men must be disempowered. ). Paweł nie potrzebował stać się słabszy po to, aby Lidia mogła założyć pierwszy kościół. Akwila nie musiał zostać wypisany z Pisma, aby dla nas Pryscyla została doceniona. Tak naprawdę, jednym ze sposobów, aby kobiety były najbardziej wzmacniane (podobnie jak kobieta przy studnie z 4 rozdziału Ewangelii Jana) jest to, aby mężczyzna (w tym przypadku Jezus) użył swojej siły do okazania jej szacunku. Znieważamy kobiety mówiąc, że one nie potrafią radzić sobie z silnymi mężczyznami. W rzeczywistości, niedoceniamy kobiet, gdy myślimy, że one raczej będą kontrolować mężczyzn, niż przyjmować miłość i szacunek siłacza. Silna kobieta będzie „pyskować” (to oznacza „pomocnik” z Rdz. 2:18) i pracować obok silnego mężczyzny.

Mit 5: Nie powinniśmy wychowywać naszych chłopców tak, aby uczestniczyli w „męskich” zajęciach. Jeszcze kilka dekad temu chłopcy mogli bawić się w kowbojów, Indian, czy uprawiać kontaktowe sporty i nie martwiliśmy się tym, że wyrastają na rasistów czy prawicowych podżegaczy wojennych, bądź jakichś gwałtowników. Chłopcy byli uczeni polowania, na wypadek gdyby potrzebowali przeżyć w dziczy. Dzięki temu mieli więcej wiary w siebie i bardziej doceniali naturę, a nie stawali się bardziej niebezpieczni. Pismo nie zabrania takich „nieprzyjaznych” działalności (żołnierze, myśliwi, sportowcy), które budują siłę i umiejętność pracy zespołowej.

Mit 6: Musimy sfeminizować Boga, aby nie faworyzować mężczyzn. Ten cały ruch „Bóg jest rodzaju żeńskiego” (dosł.: „Go is she”) jest śmieszny. Duch nie ma płci, lecz nie musimy ukrywać tego, że biblijne terminy na określenia Boga są rodzaju męskiego. Nie musimy feminizować „Naszego Ojca” po to, aby być braćmi i siostrami o równej wartości, użyteczności i pozycji w Nim.

Mit 7: Jeśli mężczyźni przewodzą w domu to będą swobodnie rządzić kobietami w całym społeczeństwie. W rzeczywistości, mężczyzna, sługa-przywódca nie ma „rządzić” nikim i nigdzie. To przywództwo-służba, które zostało dana mężczyźnie w domu nie wychodzi poza dom na społeczeństwo. Tak więc, męska odpowiedzialność za przywództwo w chrześcijańskim domu (p. Ef. 5:23) nie może być przenoszona na biznes czy do rządu, czy jakiejkolwiek innej społecznej instytucji.

Mit 8: We władzy chodzi o deklaracje, a nie podejmowanie osobistej odpowiedzialności za doprowadzenie ich do realizacji ku wspólnemu pożytkowi. Błąd. Mężczyźni mają straszliwą reputację nieodpowiedzialnych uparciuchów. To, w jaki sposób Duch Święty naśladuje życie Jezusa trudno o coś bardziej wyraźnego jak to, że Bóg kończy to, co rozpoczął. Bóg nie wydaje poleceń, po czym zostawia nas o własnych siłach. On udziela odpowiedniej pomocy, aby je wykonać. Bóg, który przyszedł, aby żyć pośród nas i w nas, Bóg, który powiedział: „Na zawsze jestem z wami!” jest wzorem przywództwa dla każdego z nas. Możemy postępować za tym przykładem, będąc blisko tych, których prowadzimy i pomagając im.

KIM WIĘC JESTEŚMY? 8 PRAWD O MĘSKIM AUTORYTECIE

To nie płeć decyduje o tym czy mężczyzna jest prawdziwym mężczyzną, lecz jest to duchowa dojrzałość we wszystkich dziedzinach życia. Tak więc, męskość to nasze powołanie, a nie żadne stawanie w szranki z kobietami.

Prawda 1: Mamy unikalne jeśli chodzi o płeć przywódczą rolę w małżeństwie. 1 Kor. 11:3 mówi: „A chcę, abyście wiedzieli, że mężczyzna jest odpowiedzialny przed Chrystusem, żona jest odpowiedzialna przed mężem, a Chrystus – przed Bogiem” (NLT). Następnie w wersie 8 czytamy: „Ponieważ pierwszy mężczyzna nie pochodzi z kobiety, lecz pierwsza kobieta z mężczyzny„. Nie wiem, dlaczego tak to Bóg urządził. W wielu sprawach nasze żony są bardziej kompetentne niż my. Mądrzy mężczyźni polegają na decyzjach swoich żon w wielu rodzinnych sprawach. W końcu nie jest to sprawa konkurencji czy nawet płci, jest to sprawa postępowania zgodnie z Bożym porządkiem.

Gdy byłem w podstawówce siedziałem tuż przy drzwiach. To spowodowało, że zostałem mianowany szefem na wypadek ewakuacji. Dlaczego byłem liderem? Czy miałem odpowiednie kompetencje? Nie. Dlatego, że byłem chłopcem? Nie. Było tak dlatego, że tak powiedział nauczyciel.

Prawda 2: Mamy kochać nasze żony jak Chrystus ukochał kościół i oddał siebie samego. Nasz autorytet jest skierowany na poświecenie się i ochronę naszych żon, a nie na panowanie nad nimi. Nie musimy stać się słabsi, aby być sługami, ani nasze żony nie muszą być słabe, abyśmy mogli wyglądać na silnych.

Prawda 3: Mamy wychowywać nasze dzieci nie prowokując ich do gniewu (p. Ef. 6:4). Poczucie naszej władzy musi być na tyle silne, aby prowadzić, poprawiać i dyscyplinować nasze dzieci (p. Hb. 12:9) w taki sposób, który wzbudza respekt, a nie gniew. Wymaga to wewnętrznego przekonania, które bierze się wyłącznie ze zrozumienia autorytetu, który dał nam Bóg. Często mówiłem naszym dorastającym synom tak: „Nie jest moim ulubionym zajęciem dyscyplinować was, lecz jest to rola, jaką dał mi Bóg. Tak więc, obaj będziemy robić to, co należy”. Wszyscy są dziś wspaniałymi mężczyznami i bardzo kochają swoją matkę i mnie.

Prawda 4: Mamy prowadzić biznesy z przekonaniem i integralnością (p. Mt. 25:20-21). Mężczyźni nie mają być tchórzami, gdy przychodzi do oddania wszystkiego w świecie biznesu, ani nie mamy myśleć o naszym kapitale jako o naszej własności. Autorytet idzie za mężczyzną, który inwestuje z myślą o kimś Innym. Podobnie jest z naszymi żonami: prawdopodobnie bardziej będzie wzrastał ich szacunek do nas, gdy będziemy wykonywać naszą pracę z przekonaniem i kompetentnie, wykorzystując dany nam w pewnym zakresie autorytet do wytwarzania korzyści dla dobra wszystkich.

Prawda 5: Mamy być przywódcami w kościele, po ustaleniu priorytetów we własnym domostwie (p. 1Tym. 3:1,4). Podjęcie się odpowiedzialności w kościele również jest częścią autorytetu/władzy, którą mamy wykonywać. Oczywiście, nadzorca jest sługą-przywódcą. Branie odpowiedzialności za troszczenie się o kościół (Bożą rodzinę) jest przejawem tego autorytetu, którego Bóg nam udziela.

Prawda 6: Mamy przyjąć przywództwo w walce z tym, co może zrujnować naszą część świata (p. Rdz. 2:15). Od Ogrodu Eden, Bóg w szczególny sposób dał mężczyźnie zadanie „uprawiania” (bądź produktywny) i „utrzymywania” (bądź opiekuńczy). To drugie odnosi się do faktu, że nawet w raju są takie rzeczy, które mogą wkraść się i zrujnować dobro, które zostało wyprodukowane. Tak więc, mężczyzna ma odpowiedzialność i władzę do strzeżenia swego domu i rodziny (a czasami miejsca pracy i kraju) przed tym, co mogłoby zaszkodzić czy zatruć jego dobrobyt.

Prawda 7: Mamy trenować innych mężczyzn, którzy będą trenować innych mężczyzn (p. 2Tym.2:2). Nasza odpowiedzialność nie kończy się na naszej rodzinie. Mamy obowiązek szkolić innych dojrzałych mężczyzn, którzy będą szkolić następnych. Powtórzmy: tego rodzaju władza nie jest dominacją. Cała dynamika „odpowiedzialności” została zniekształcona do głupoty w rodzaju: „ja jestem twoim duchowym szefem”. Mentoring to wspieranie, uczenie i prowadzenie tych, którzy pragną tego rodzaju przywództwa w swoim życiu.

Prawda 8: Mamy uzupełniać nasze żony w ich przywódczych rolach w rodzinie, kościele i społeczeństwie. Rdz. 2:18 mówi: „Wtedy rzekł Bóg: niedobrze jest mężczyźnie, gdy jest sam. Uczyńmy mu pomocnika odpowiedniego dla niego„. Pomocnik nie oznacza kogoś słabego. Kto jest mocniejszy: czy ten, kto potrzebuje pomocy, czy pomocnik?

Tak więc, część naszego autorytetu pochodzi ze słuchania naszych żon. Inna jego część to uzdalniać je i służyć im tak, aby i one mogły być przywódczyniami w rodzinie, kościele i społeczeństwie.

Kiedy my, mężczyźni, pamiętamy o tym, że całe życie jest szafarstwem, zarządzeniem Bożymi dobrami dla Niego, nie będziemy używać udzielonej nam władzy w arogancki czy pyszny sposób. Będziemy jej używać, aby podnosić innych, Jak Chrystus nas podniósł.



aracer

Dlaczego nie chcę zrezygnować z lokalnego kościoła

J.Lee Grady

Tłum.: BM.

To nie czas na przygnębienie i osądzanie. Kościół może najbardziej zajaśnieć w godzinie ciemności.

Gdy mój przyjaciel Ferrall Hardison przeniósł się do Proncetown w 1990 roku, objął pastorstwo w zielonoświątkowym kościele liczącym 70 członków. Założona w 1918 roku kongregacja, teraz była zmęczona, podstarzała, z niewielkim budżetem. Ferrell był tam 25 pastorem, a większość poprzedników zarządzała kościołem najdłużej przez rok lub dwa. Nie była to posada marzeń dla młodego pastora!

Dzisiaj ten kościół ma nową nazwę, The Bridge (Most), i urósł do 1250 wierzących uczestniczących w cotygodniowych nabożeństwach. Zeszłej jesieni ogłosili, że zakładają nowe centrum uwielbieniowe i nową kongregację w Goldsboro, która ma już 300 członków. Olbrzymia suma z budżetu kościelnego, 2,6 mln dolarów rocznie, idzie na cele ewangelizacyjne, i Farrell obliczył, że przynajmniej 3000 ludzi przyszło do Chrystusa poprzez ich usługę w ostatnich latach.

„Z powodu wszechobecnego negatywizmu wielu chrześcijan osiadło na mieliźnie przygnębiającego cynizmu. Sądzą, że Ameryka jest gotowa na sąd (czyż nie jesteśmy od wieków?) i że równie dobrze możemy zasłonić rolety, zwinąć się w kłębek na kanapie i czekać na pochwycenie”.

 W obliczu upadającej gospodarki dajemy więcej, powiedział mi Hardison. Zauważyliśmy, że ludzie dają, gdy rozumieją, jak ich dawanie zmienia ludzkie życie w kontekście wieczności.

Ferrell to prosty facet, którzy wierzy w modlitwę. Nie jest ani typem pastora celebryty, który prowadzi swój kościół jak business, ani samozwańczym „apostolskim” tyranem, który wyszczekuje polecenia swoim pracownikom i traktuje ludzi jak śmieci. Wierzy w podstawowe wartości biblijne takie jak służenie, pokora, usługiwanie zespołowe i współczucie. A ludzie napływają do The Bridge, ponieważ znajdują tam uwielbienie z Jezusem w centrum uwagi, głoszenie oparte na Biblii i przede wszystkim nowotestamentową miłość.

 Wierzę, że taki właściwie powinien być kościół.

Dzielę się tą opowieścią o sukcesie, ponieważ słyszę dzisiaj naokoło dużo narzekania. Znam ludzi, którzy przestali chodzić do kościoła z wielu powodów: byli zranieni przez pastora lub zlekceważeni przez innych członków kościoła, myślą, że wszyscy chrześcijanie to hipokryci (nie znam ani jednego chrześcijanina, łącznie ze mną, który by nie miał w sobie, chociaż odrobiny hipokryzji), lub, że żaden kościół w odległości godziny drogi nie spełnia ich oczekiwań.

 Z powodu wszechobecnego negatywizmu wielu chrześcijan osiadło na mieliźnie przygnębiającego cynizmu. Sądzą, że Ameryka jest gotowa na sąd (czyż nie jesteśmy od wieków?), i że równie dobrze możemy zasłonić rolety, zwinąć się w kłębek na kanapie i czekać na pochwycenie.

To jest naprawdę smutne, ponieważ ta ciemna godzina jest dla nas najlepsza okazją, żebyśmy zajaśnieli.

 Nie zgadzam się na porzucenie lokalnego kościoła. Każdego miesiąca spotykam takich pastorów, jak Farrell Hardison i widzę zachęcające oznaki życia duchowego. Wielu pastorów pozbywa się starych bukłaków i modli się o nowe wino. Kościoły współpracują z władzami lokalnymi i pomagają biednym. Młodzi ludzie znajdują Jezusa i z pasją walczą ze społeczną niesprawiedliwością.

 Pomimo, iż mamy czasy rozpaczy ekonomicznej, politycznej i moralnej, to niektórzy przywódcy zdecydowali się zapalić świeczkę niż przeklinać ciemności. Wiedzą, że ludzie są bardziej otwarci na ewangelię, gdy czasy są trudne.

Gdy wchodziliśmy w 2012 rok czułem, jak Pan mi mówi, że będzie to czas rozwoju dla kościołów lokalnych. Dostałem słowo z Obj. 3:2a, które jest słowem dla kościoła w Sardes: „Bądź czujny i umacniaj jeszcze to, co pozostało, a co może umrzeć” .

Będzie to także rok dla mniejszych kościołów, żeby się rozrastały. Wymagać to będzie od nas zmiany w sposobie modlenia się. Jednak jest dużo małych kościołów, które są połączone za sobą przez Boga, żeby być jak wojsko Gedeona. Jeśli Mu zaufamy, On użyje niewielkich kościołów do wielkich zadań.

Wiem, że kościoły mogą zejść z drogi. Mogą pogrążyć się w religijnej tradycji lub programach denominacyjnych, mogą się stać nieefektywne z powodu grzechu w przywództwie, mogą utracić swoją radykalność z powodu zaniedbania intymnej relacji z Chrystusem, albo mogą się wykoleić z powodu nadmiaru charyzmatyczności. Ale w każdym przypadku Jezus daje szansę na odnowienie.

 Proszę, nie rezygnuj z kościoła. To naprawdę może być nasza najlepsza godzina.

Ponad 100 lat temu brytyjski kaznodzieja Charles Spurgeon przypomniał swojemu pokoleniu, że Bóg nie ma planu B na przyciągnięcie świata do Siebie. Napisał: „Niektórzy chrześcijanie chcą pójść do nieba sami, w osamotnieniu, ale wierzących nie porównuje się do lwów czy niedźwiedzi lub innych zwierząt wałęsających się samotnie. Ci, co należą do Chrystusa są jak owce w tym względzie, że uwielbiają przebywać ze sobą. Owce podążają w stadzie i Boży lud też”.

Zachęcam cię, żebyś znalazł swoje stado, modlił się za swojego pasterza, kochał Boży lud i używał wszystkich swoich duchowych darów, żeby przyprowadzać ludzi do społeczności wiary, gdzie będą mogli znaleźć schronienie przed nadchodzącym sztormem.

продвижение