Author Archives: pzaremba

Stan_28/29.11.2018

Stan Tyra

28.11

Tak naprawdę to Jezus głosił jedno kazania, w którym nauczał w różnorodny sposób. Ogłosił obecność „Królestwa Bożego” czy „królestwa niebios”. Nieustannie powtarzał, że „jest ono podobne do” czy „można je porównać do” (Mt 13), korzystał z opowieści, przypowieści i metafor, aby je opisać. Metafora jest językiem królestwa, ponieważ wskazuje na transcendentalne i tajemnicze rzeczy.
Królestwo to obiektywny, prawdziwy i ostateczny stan wszystkiego.

Jezus zaprasza cię do pełnego życia, pełnego obrazu, żebyś nie zatracał się w chwilowych dramatach, zranieniach czy planach. Jednym ze sposobów na takie życie jest zadanie sobie pytania: „Czy faktycznie ma to jakieś znaczenie w świetle wieczności?”

Nie każdy, kto mówi do mnie: „Panie, Panie” wejdzie do Królestwa Niebios, lecz tylko ci, którzy pełnią wolę Ojca mego” (Mt 7:21).

Aby ten wers miał jakiekolwiek przemieniające znaczenie dla ciebie, musisz go przenieść z wiary w jakąś przyszłość w jakimś geograficznym miejscu, na obecną chwilę swego życia. Jeśli chcemy zrobić z Królestwa jakieś geograficzne i przyszłościowe miejsce, budujmy bałwana. Nie oczekujemy na doskonały świat niebiańskiej rozkoszy – to się nazywa eskapizm – co nie wymaga ode mnie niczego więcej jak tylko tego, co nazwaliśmy „wyznaniem wiary”, a co jest bardzo odległe od życia wiary.

Jeśli próbujemy i czynimy królestwo z kościoła, budujemy bałwana. Królestwo to coś zacznie więcej. Zawsze jest tutaj, a równocześnie nie ma go tutaj. Jest to królestwo, które przybyło, a równocześnie ma przybyć. Równocześnie zawsze jest teraz, i nie jest.

Aby to Królestwo przyszło, moje królestwo musi odejść. Mówiąc inaczej: przeżywanie Jego Królestwa wzrasta tylko wtedy, gdy poziom mojego zmniejsza się. Nikt nie może służyć dwóm panom, ponieważ jednego będzie miłował, a drugim pogardzi” (Mt 6:24). Być może o tym jest właśnie wers: „Panie, Panie”. Nie możemy wykrzykiwać „przyjdź Królestwo twoje”, skoro ufamy, że to doktryna kościoła, polityka i ekonomia uratują nas.

Automatycznie modlimy się: „przyjdź Królestwo twoje jak w niebie tak i na ziemi”całkowicie nieświadomi jego obecności, bądź jest to deklaracja, aby przyszło królestwo z „mojej religii” i dokonało inwazji tego złego świata tak, aby życie poświęcone służeniu samemu sobie mogło przebiegać wspaniale i spokojnie. Co za nonsens! Jezus był doskonałym wyrazem tego Królestwa i jego życie na ziemi nie miało niczego wspólnego z pokojem i ciągłą szczęśliwością!! Chcesz wiedzieć jak dokładnie wygląda królestwo? Spójrz na Jezusa. Jeśli widziałeś Go, widziałeś Królestwo.
_______________

29.11

Jezus wyraźnie mówi, że Królestwo Niebios jest pośród nas (Łu 17:21) bądź „u drzwi” (Mt 3:2, 4:17). Można się zastanawiać dlaczego zrobiliśmy z niego system nagrodowy na później, czy, jak to ktoś nazwał: „boskim planem ewakuacji nielicznych z tego świata”. Myślę, że znacznie łatwiej jest posiadać system wierzeń opartych na wnioskach i nieodwołalności, niż autentyczną wiarę zanurzoną jak zakwas w tej rzeczywistości, która faktycznie ma miejsca (wśród życiowych sprzeczności) a nie w takiej jaką chcielibyśmy mieć. Być może łatwiej jest formułować wnioski, przestrzegać prawa, praktykować rytuały na rzecz przyszłej odpłaty niż być przemienionym i przemieniającym teraz.

Cena prawdziwej przemiany jest wysoka. To jest ta wąska droga, którą niewielu chce iść w dół. Tak, jest to droga w dół, nie w górę. Wolimy „wspinaczkę” po drabinie Jakuba, w przeciwieństwie do przebudzenia i uświadomienia sobie, że Bóg jest w pełni obecny w najbardziej nieoczekiwanych miejscach i w najbardziej wątpliwych ludziach.

Autentyczne przebudzenie i przemiana oznaczają konieczność zmiany naszej lojalność z systemu przekonań, lojalności instytucji, władzy, kontroli i powodzenia (czytaj: „naszych królestw”) na rzecz podróży pod sztandarem: „Chrystus i Królestwo Boże w nas i między nami”. Wszystkie te nasze poprzednie sieci bezpieczeństwa, których trzymaliśmy się tak mocno, muszą stracić na wartości i zostać odstawione na bok To wszystko, co daje ci wartość i bezpieczeństwo jest twoim prawdziwym Bogiem.

Może być mnóstwo rzeczy, na które wskazujemy jako na święte: „twój” kościół, reputacja, powodzenie (religijne czy inne) a nawet twoja tożsamość. Jak powiedzieliśmy to wielokrotnie, nie zdajesz sobie sprawy z tego, jakim ciężarem jest własna reputacja, dopóki jej całkowicie nie stracisz. Jest tak potężna, że musi być od ciebie zabrana, ponieważ najprawdopodobniej nigdy nie zrezygnowałbyś z niej, nie zastępując natychmiast czymś (bogiem) innym.

W 2 rozdziale Listu do Filipian mamy opis tego, jak Jezus na swej drodze w dół ku wznoszącemu się życiu dobrowolnie zrezygnował, „pozbawił się reputacji”

Co daje ci fałszywe poczucie bezpieczeństwa, spełnienia i szczęścia? Czego się trzymasz, co uniemożliwia ci totalne oddanie się duchowi? Co nie pozwala ci na wyrażenie zgody na to, aby prawda włamała się do twojego życia i malowała poza liniami z góry określonych granic sztywnych wniosków?
Przyłącz się do mnie, zastanawiając się nad tymi rzeczami :).

Co oznaczał zwrot: „wypełnić Prawo” dla współczesnych Jezusowi_1

Lois Tverberg
6.11.2018

Część 1:   TUTAJ

Co Jezus miał na myśli, gdy powiedział: „nie przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić” (Mt 5:17).

Pastor Andy Stanley opublikował na łamach „Christianity Today” artykuł pt.: „Jezus zakończył Stare Przymierze raz na zawsze” w oparciu o myśl, że „wypełnić Prawo” znaczy „doprowadzić do końca” 1). Uczciwy czytelnik nie może uważać, że taka interpretacja wydaje się dziwna. Kilka wersów dalej czytamy, że Jezus zdecydowanie mówi coś całkiem przeciwnego. Co się tutaj dzieje?

Kluczem jest zwrot: „wypełnić Prawo”, który jest rabinicznym idiomem. Znajdujemy go w kilku innych miejscach Nowego Testamentu oraz w żydowskich powiedzeniach. Przysłuchanie się mu w tym kontekście rzuci światło na jego prawdziwe znaczenie.

 

Czytać Torę, aby wypełnić Torę

„Wypełnić” jest tłumaczeniem hebrajskiego lekajem (le-KAI-yem), oznaczającego: „podtrzymać”, „ustabilizować”, jak też: „dopełnić”, „uzupełnić”, „wykończyć”. David Bivin zwraca uwagę na to, że zwrot „wypełnić Prawo” często jest używany jako idiom oznaczający tak interpretować Torę, aby ludzie mogli być posłuszni tak, jak to rzeczywiście było zamiarem Boga 2)

Wyraz „znieść” to prawdopodobnie levatel, unieważnić, czy „la’akor”, wykorzenić, co znaczy: podważyć Torę przez błędną interpretację.
Przykład: prawo przeciwko cudzołóstwu może być interpretowane wyłącznie jako zdrada małżeńska, lecz nie dotyczące pornografii. Gdy Jezus ogłosił, że również pożądanie jest naruszeniem tego przykazania, wyjaśniał prawdziwy zamiar tego prawa, co w rabinicznym rozumieniu oznaczało „wypełnić Prawo”.

A teraz wyobraźmy sobie pastora, który mówi, że oszukiwanie na podatkach jest w porządku dopóki dajesz pieniądze do kościoła. To byłoby „rozwiązywaniem Prawa” – czymś co powoduje, że ludzie nie żyją zgodnie z Bożym zamiarem.

 

Oto kilka przykładów wykorzystania tego zwrotu z czasów bliskich Jezusowi:

Jeśli Sanhedryn zdecyduje znieść (wykorzenić, la’akor) prawo, mówiąc na przykład, że Tora nie obejmuje praw dotyczących sabatu czy bałwochwalstwa, że członkowie Rady nie muszą składać ofiary za grzechy, jeśli będą będą posłuszni Radzie; lecz jeśli Sanhedryn zniesie (la’akor) tylko część prawa, lecz wypełnia (lekayem) inną część, ponoszą za to odpowiedzialność.

Idźcie badać Torę, nie sądźcie, że zrobi się to samo. Ponieważ wasi współuczniowie wypełnią je (lekajem) pod waszą kontrolą. I nie polegajcie na swym własnym zrozumieniu 4)
(Tutaj mamy „wypełnić” w znaczeniu wyjaśnić i zinterpretować Pisma.)

Continue reading

Stan_27.11.2018

Stan Tyra

Szczęście, którego wymaga się od życia nigdy się nie zdarza, ponieważ jest zbyt narcystyczne i za bardzo się do niego dąży. Ta „radość, której świat dać nie może” (J 14:27) zawsze przychodzi jako dar dla tych, którzy robią na nią miejsce i czekają. Ta pierwsza, w przeciwieństwie do samo-poddania się, ma więcej do czynienia z otrzymywaniem niż dawaniem, braniem, a nie otrzymywaniem, pewnością siebie. To dwie zupełnie różne sposoby działania. Wschodni mistycy mówią tak: „Nie łapie się motyla goniąc za nim, raczej siedzisz cicho, aż wyląduje na tobie. On wybiera ciebie”.

Gdy szukamy szczęścia, najczęściej budujmy sobie bałwana, który wymaga ciągłej obsługi i ochrony. Odkryłem, że te bałwany to reakcja ego na strach. Tworzę bałwana, który jest przeciwieństwem tego, czego się boję. Innymi słowy: jeśli boję się odrzucenia, stworzę bałwana akceptacji. Jeśli boję się niepowodzenia, stworzę bałwana powodzenia, itp.   Zazwyczaj ci, którzy starają się grać kartą mocy, próbują zamaskować wielką wewnętrzną słabość. Tak więc, wybierają na swoje bałwany zewnętrzną moc i kontrolę. Jest to oczywiste na wszystkich życiowych drogach od rzezimieszków do duchowieństwa.

Jak to wielokrotnie powiedziałem bałwan to takie coś, co musisz zapytać o zgodę, zanim odpowiesz „tak” duchowi. Pomaga nam zamykać samych siebie na sprzeczność i paradoks. Takie ego zawsze chce zgadzać się z jakąś stroną i bronić jej. Poważnym tego problemem jest to, że usiłuje również ukryć „drugą stronę” wszystkiego w tym również mnie samego.

Obie strony, światło i ciemność, są niezbędnymi nauczycielami i więcej uczymy się z upadku niż powodzenia. Co więcej, niepowodzenie tworzy w nas znacznie więcej miejsca na boską świadomość i w konsekwencji na mądrość. Tak więc, cierpienie i upadek są naszymi głównymi nauczycielami.

Na dziś dwa pytania:

– jakie bałwany stworzyłeś sobie, aby zamaskować to, czego się boisz?

– jakie powiązania mógłbyś dziś rozluźnić?

Wskazówka: twój największy dar jest zazwyczaj rzecznikiem twojego największego bałwana (Zastanów się chwilę.)

Pamiętasz Hebrajczyków? Wyszli z Egiptu z wielką ilością złota i srebra (darami). To właśnie te dary zostały wrzucone do ognia i z nich stworzono bałwana, któremu potem oddano cześć.

Stan_26.11.2018


Czuwajcie więc, bo nie wiecie, którego dnia Pan wasz przyjdzie” (Mt 24:42).

Przez wiele lat ten wers należał do części mojego teologicznego arsenału dotyczącego porwania i końca czasów. Nauczanie na temat porwania jest tak niebezpieczne dlatego, że odkłada wszystko na później, na jakąś przyszłość, co uniemożliwia życie ze świadomością dnia dzisiejszego czy „teraz”, z nie licząc najważniejszego „wyznania wiary”.
Fundamentalizm redukuje chrześcijaństwo do bardzo małego ego i bardzo małego Boga. Po pierwsze: muszę przyznać, że jestem grzesznikiem, po czym muszę zostać zbawiony, przyłączyć się do kościoła i brać udział w nim, modlić się i czytać Biblię, dawać dziesięcinę, ewangelizować, zachowywać się odpowiednio i czekać na porwanie, kiedy to ja ucieknę ze śpiewem na ustach: „O, szczęśliwy dzień”, a reszta dostanie to, na co zasługuje, za nie to, że nie robili tego samego, co ja.

Jezus mówił o przyjściu „królestwa Bożego”, podczas gdy my pozostajemy na przyjściu słodkiego dzieciątka Jezus, które możemy adorować, zamiast naśladować Jezusa. Wywołało to wyssany z palca sentymentalizm (emocjonalizm), dzięki czemu możemy stać z dala i wielbić żłóbek, Krzyż i pusty grób, jako substytuty rzeczywistej relacji i przemiany, które następują przez szacunek dla podróży pełnej paradoksów i sprzeczności. Taki sentymentalizm niewiele od nas wymaga jeśli chodzi o poddanie. Staliśmy się religijnymi ekspertami w omijaniu tych fragmentów Pisma, które kwestionują nasze egoistyczne założenia, specjalistami widzami i religijnymi krytykami.

Patrzenie na to czuwanie i brak wiedzy o przyjściu dnia powrotu Pana z perspektywy porwania, utrzymuje w szukaniu drogi ucieczki, zamiast dążenia do przemieniającej podróży. Gdy czytamy ten wers w stanie drzemki to niczego on od nas nie wymaga poza samozadowoleniem wymieszanym z pewnego rodzaju osądzającą ewangelizacją.

Gdy domagamy się i oczekujemy jakiejś przyszłości, która zadowala nasze egoistyczne potrzeby samozadowolenia i zemsty, całkowicie mijamy się z celem i przesłaniem Chrystusa.

Jeśli żyjemy nie wiedząc, jest to wezwaniem do pobudki i życia w ramach ogromnego oczekiwania, które nazwalibyśmy nadzieją. Nie nadzieją na zakończenie, lecz przepełnionym nadzieją nowym początkiem każdego dnia, każdej chwili. Nadzieja jest cierpliwą i ufną chęcią do życia, które nie wymaga zamknięcia i rozwiązania, lecz nadal daje zadowolenie, ponieważ świadomość sięga poza siebie samego i własne drobne żądania. Teraz możemy swobodnie wierzyć, że może przyjść (pojawić się) jutro, jak to było wczoraj, gdy był obecny w mojej świadomości, okolicznościach, w czasie upadku i strachu. Zamiast czekać na zakończenie, oczekuję i cieszę się stale rozwijającym się nowym początkiem, gdzie stale mówię: „Łał! Byłeś tutaj cały czas, a je nawet nie wiedziałem o tym!”

„Przyjdź, Panie Jezu” nie jest już wtedy wołaniem rozpaczy i nieodwołalności, lecz pewności stałej obecności i nadziei. Jakie oczekiwania i wymagania życia mógłbyś sobie odpuścić dziś, aby uzyskać większą świadomość Jego przychodzenia … dziś? Odroczona nadzieja niszczy świadomość życia dziś. I, tak, dotyczy to również nadziei złożonej w urojeniowej teologii nieba, które ma być kiedyś tam.

Dziś jest dzień Pański.

Stan_22.10.2018

Stan Tyra

Szczęśliwego Dnia Dziękczynienia!

W Psalmie 42:7 czytamy: „Głębina przyzywa głębinę”. Prawdziwe Duchowe życie uznaje istnienie obustronnego związku między szukającym i szukanym, szukającym z znalezionym. Możesz szukać wyłącznie tego, co już zostało częściowo odkryte i dostrzeżone w tobie samym.

Potężny przełom staje się z chwilą, gdy ty szanujesz i akceptujesz boski obraz w sobie samym. Gdy już raz zobaczysz Boga w sobie, nie możesz już nie dostrzegać Go również w każdym innym i wiesz, że jest to po prostu równie bezpodstawne i niezasłużone, jak jest dla ciebie. Tak przestajesz osądzać i kwestionować to czy ktoś inny jest godny, czy nie. O ile wydaje się, że taki przełom następuje nagle, świadomość tego pogłębia się z biegiem czasu.

Ludzie, którzy osądzają innych w równym stopniu osądzają siebie. Ci, którzy już nie określają siebie miarą dobra i zła, funkcjonują w tej integralności i wzbudzając tą jedność u innych po prostu będąc sobą. To dlatego dobrze jest być w pobliżu takich osób.

Ludzie, którzy nie akceptują, bądź nie potrafią przebaczyć, pewnych części siebie, nie mają przebaczenia dla innych i żyją wewnątrz dręczącego ich umysłu, z zamkniętym serce i niezdolni do funkcjonowania w swoim własnym odprężonym wnętrzu, co przenoszą na innych.

Podzielony umysł widzi części, a nie całość, a zatem tworzy antagonizmy, reakcje, strach i opór. To, co dostrzegasz u innych jest pełną reprezentacja twojego wnętrza, bez względu na to, jak to sobie nazwiesz, aby czuć się niewinnym.

Dlatego właśnie dlatego ci, których religijni ludzie nazywali najgorszą częścią ludzkości tak dobrze czuli się z Jezusem i byli przemieniani przez Jego obecność, a nie kazania.

„Karma” jest terminem używanym przez wiele wschodnich religii, niemniej Jezus mówił o tym samym (Łu 6:36-38 BT); „Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone…. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie”

Nie twierdzę, że tworzysz rzeczywistość wokół siebie, niemniej twoja reakcja tworzy tą rzeczywistość w tobie, a to buduje sposób w jaki widzisz świat wokół siebie. Jak myślisz, czy reagujesz, taki jesteś (Przyp 23:7).

Jeśli chcesz, aby inni byli bardziej miłujący, sam kochaj bardziej. Jeśli chcesz pokoju wokół siebie, twórz pokój w sobie. Jeśli gardzisz drażliwością kogoś innego, porzuć własną. Jeśli obrażają cię czyjeś upadki, przestań mieć pretensje o własne. Jeśli chcesz zobaczyć Boga poza sobą, zobacz Go najpierw w sobie. Nie jesteś w stanie Go znaleźć, jeśli On pierwej nie znalazł ciebie. Wybierasz Go tylko dlatego, że On najpierw i na zawsze wybrał ciebie.

Musimy oczyścić nasz obraz Boga z dualizmu


Richard Murray

Przy literalnym podejściu do Starego Testamentu, wydaje się, że malowany jest obraz Boga, który ZARÓWNO przynosi zło jak i dobro, jest RÓWNOCZEŚNIE tym, który uderza w gniewie, jak i tym, który łaskawie uzdrawia ludzi.

O ile istnieje mnóstwo alegorycznych/ chrystologicznych sposobów przeinterpretowania tych fragmentów, musimy zająć się również tym literalnym podejściem przy pomocy nowotestamentowej mądrości, ponieważ w przeciwnym razie zostaniemy z dwubiegunowym, kapryśnym, dwulicowym bożkiem podobnym do greckiego Janusa (boga wszelkich początków, opiekuna drzwi, bram, przejść i mostów, patrona umów i układów sojuszniczych), który ostatecznie okazuje się być antypatyczny, nieustępliwy i niepoznawalny.

Wierzę, że gdy Jezus „zobaczył Szatana spadającego z nieba jak błyskawica” to jeden z aspektów tego zdumiewającego stwierdzenia mówił o teologicznym „oczyszczeniu” szatańskich cech Starego Testamentu, które były błędnie przypisywane Bogu, a co najmniej na poziomie jego literalnego traktowania. Innymi słowy: Jezus przyszedł, aby rozróżnić, rozwinąć, odnowić i oczyścić „literę” Starego Testamentu w coś lepszego Nowego Testamentu. Widział, jak wszystkie sataniczne cechy „spadają” z niebiańskiego obrazu Boga.

W czasie Swego wcielenia Jezus objawił, że Bóg nie ma natury dualistycznej. Po usunięciu przez Jezusa wszystkich szatańskich cech, Bóg jest pokazany jako:

– ten, który który usuwa udręki, a nie przynosi ich,
– ten, który zatrzymuje burze, a nie wywołuje ich,
– ten, który wzbudza umarłych, a nie zadaje śmierci,
– zawsze jest obecny, aby pomóc w chwili potrzeby, a nie zawsze nieobecny w czasie ucisku,
– jest bezdenną krynicą miłosierdzia i odnowy, a nie wulkanem gniewu i zemsty.

Na górze przemienia, uczniowie, zobaczywszy Mojżesza i Eliasza wraz z przemienionym Jezusem, zapytali czy mają wszystkim trzem zbudować teologiczne świątynie – Jezusowi, dawcy Prawa, Mojżeszowi i prorokowi Eliaszowi. Ojciec odpowiedział z nieba: „Ten jest mój syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!” Oto Abba daje wyraźnie do zrozumienia, że Jezus stanowi JEDYNE okulary, JEDYNY głos, JEDYNE serce i JEDYNY umysł, których mamy słuchać we wszystkich sprawach dotyczących tego, co boskie.

Jezus poprzez to jak usługiwał, nauczał i prezentował kompletnie rozdzielił, odseparował i odrzucił wszystkie szatańskie cechy z nowotestamentowego obrazu Boga. „Pokój na ziemi i dobra wola dla człowieka!” ogłoszono nowe i lepsze zrozumienie boskiej natury.
Jego słuchajmy!

________________
Przyp. tłum.:
1J 5:20
Wiemy też, że Syn Boży przyszedł i dał nam rozum, abyśmy poznali tego, który jest prawdziwy. My jesteśmy w tym, który jest prawdziwy, w Synu jego, Jezusie Chrystusie. On jest tym prawdziwym Bogiem i życiem wiecznym„.