Category Archives: Autor

Autorzy artykułów

Czytać „Stary” „nowymi” oczyma

Mark Drake

1/16/2019
Jezus, po okresie ponad trzech lat spędzonych z uczniami, których osobiście wybrał, dobrowolnie złożył Swoje życie, po czym powstał z martwych i zanim udał się do Ojca, spędził ostatnie 40 dni nauczając ich na temat Królestwa Bożego.

„im też po swojej męce objawił się jako żyjący i dał liczne tego dowody, ukazując się im przez czterdzieści dni i mówiąc o Królestwie Bożym” (Dz 1:3).

Dlaczego miałby to być „nowe”?

Królestwo Boże nie było dla żydowskich uczniów jakąś nową koncepcją. Lecz Królestwo, w którym Król miałby rzeczywiście rządzić z wnętrza serc i śmiertelnych ciał Jego ludzi? To było coś zupełnie nowego. Czy jednak powinno być dla nich czymś :nowym”?

Takie pojmowanie funkcjonowania Królestwa Bożego „z wewnątrz na zewnątrz”, tego jak Król zamierza żyć i rządzić wewnątrz serc wierzących, nie powinno być czymś nowym dla tej 12tki. Stary Testament w pełni wyjaśniał Nowe Przymierze i to w jaki sposób będzie zastosowane (Izajasz, Jeremiasz, Ezechiel, … żeby wymienić tylko kilku).

Aż do dnia dzisiejszego … zasłona

Jednak ze względu na swoje wychowanie w społeczności żydowskiej Drugiej Świątyni początku pierwszego wieku, czytając starotestamentowe obietnice dotyczące nadejścia „Nowej Drogi”, mieli na swych oczach „zasłonę”. Paweł wyjaśnia to tak:

„…Lecz umysły ich otępiały. Albowiem aż do dnia dzisiejszego przy czytaniu starego przymierza ta sama zasłona pozostaje nie odsłonięta, gdyż w Chrystusie zostaje ona usunięta” (2Kor 3:14-15) .

Niestety, współcześnie z powodu braku nauczania na temat tego, jak patrzeć na Stary Testament z perspektywy jego wypełnienia w Nowym Przymierzu, musimy zgodzić się z Pawłem, że „aż po dzień dzisiejszy jest zasłona, która zaciemnia nasze myślenie, gdy czytamy Stary Testament”

Niewłaściwe patrzenie na starotestamentowe modele

Continue reading

Czy rzeczywiście Bóg nie wleje Swego Czystego, Świętego Ducha do brudnych, nieświętych naczyń?

Mark Drake

Mark Drake

Dość powszechnie pojawia się pewien temat w nauczaniu na temat świętości i uświęcenia. Opiera się on na zawodnej ludzkiej logice i wskazuje na ważny brak zrozumienia różnicy między Starym, a Nowym Przymierzem. Nieuchronnym zaś wynikiem tego jest okradające z wiary potępienie.

Ostatnio widziałem ten rodzaj logiki w bardzo szczerym poście na społecznościowym portalu. Cytuję:
„Czy, jeśli dodasz do butelki wody kroplę ścieku, nadal będziesz chciał ją pić? Nie, oczywiście, że nie! W ten sam sposób, jedna kropla kompromisu zatruwa CAŁE naczynie naszego życia. Tak więc, aby Pan mógł nas napełnić, musimy całkowicie uświęcić siebie”.

Rzeczywiście? Czy to prawda? Czy to jest nowotestamentowa prawda, której celem jest „uwolnić nas”?
Jeśli ktoś chce dojść do właściwego wniosku to musi zacząć we właściwym miejscu, a to nauczanie, choć bardzo dominujące współcześnie, jest wyraźnie błędne, jego skutki zaś sieją zniszczenie. Jest to wniosek wyciągany przez upadłą ludzką logikę, która zaczyna w niewłaściwym miejscu i niechybnie prowadzi do złego miejsca.

Ciąg myślowy powyższego cytatu zaczyna się od pytania:
„Czy, jeśli dodasz do butelki wody kroplę ścieku do butelki, będziesz chciał ją dalej pić?”
Oczywistą odpowiedzią jest: „Paskudztwo! Nie napiłbym się czegoś, w czym jest ściek!” Logicznym wnioskiem jest to, że Bóg również nie będzie pił tego. Jeśli więc ta butelka wody ma reprezentować nas, to dochodzimy do wniosku, że Bóg nigdy nie zechce „pić nas”, jeśli mamy w sobie choćby „kroplę ścieku”. Jest to jednak całkowicie złe podejście i prowadzi do potępienia, ponieważ używamy ludzkiej logiki, zamiast nowotestamentowego umysłu.
W tym myśleniu jest ogromna dziura. Zaczynamy ten przykład myśląc o piciu wody, który jest używany do przedstawienia picia.
Lecz Bóg nie pije nas! To my pijemy Jego. A skoro tak, Jego woda oczyszcza nas.
Hbr 10:22: „wejdźmy na nią ze szczerym sercem, w pełni wiary, oczyszczeni w sercach od złego sumienia i obmyci na ciele wodą czystą”.
Ef 5:25-26: „… Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy go kąpielą wodną przez Słowo”.
Bóg rzeczywiście wlewa czyste wody Ducha Świętego w nasze „brudne naczynia”! W taki właśnie sposób oczyszcza nas, abyśmy stawali się coraz bardziej uświęceni w naszych umysłach, motywacjach i zachowaniu. My nie zanieczyszczamy Bożej świętości naszym brakiem uświęcenia to Jego świętość oczyszcza. Jego świętość jest lekarstwem i ona uzdrawia nasze słabości.
Bóg nie obawia się tego, że w jakiś sposób zainfekujemy Go naszymi słabościami. Nasze grzechy i słabości nie udzielają się Mu; Jego łaska zaraża nas Jego przemieniającą mocą.
Mt 13:33: „Podobne jest Królestwo Niebios do kwasu, który wzięła niewiasta i rozczyniła w trzech miarach mąki, aż się wszystko zakwasiło”.

Continue reading

LIST OTWARTY, PROŚBA DO MŁODSZYCH BRACI I SIÓSTR W CHRYSTUSIE DZIAŁAJĄCYCH W MEDIACH SOCJALNYCH

Stephen Crosby

Kiedy byłem w średnim wieku (30, 40 lat) przyjaźniłem się z mężczyzną po sześćdziesiątce. Pomógł mi pohamować moje najgorsze skłonności. Pokazał mi perspektywę na wiele rzeczy, o których nie miałem pojęcia. Miał szersze wejrzenie w te sprawy ponieważ przeżył znacznie więcej (naturalnych, duchowych, teologicznych, „kościelnych” doświadczeń) życia niż ja. Nie byłbym tym, kim jestem dzisiaj, gdyby nie jego wpływ.

Widzę jak wielu młodzieńców czyni w mediach społecznościowych zamaszyste wypowiedzi o bezwzględnej pewności, i jest mi przykro z tego powodu. Często to twierdzenia są kłopotliwe i czynione z bardzo ciasnej perspektywy. Ci ludzie tak po prostu nie znają innych wszechświatów, możliwości i „odpowiedzi”, które istnieją poza ich osobistym doświadczeniem i relacjami z rówieśnikami.

Jeśli masz dwadzieścia, trzydzieści lat i jedynym głosem, który słyszysz to kabina pogłosowa twojego własnego pokolenia to nie jest to dobre miejsce. Znajdź kogoś z siwizną na głowie, komu możesz zaufać (i komu będzie zależało wyłącznie na twoim dobru) i bywaj z nim często. Nie masz na tyle obszernej perspektywy, aby twierdzić to, co twierdzisz.

Działa to w obie strony; ci z siwymi włosami potrzebują energii, żywotności, pasji i siły młodzieży. Bez niej zaskorupilibyśmy się we własnym przeświadczeniu i opierali każdej zmianie, reformie, innowacji.

Potrzebujemy siebie nawzajem. Nie jest to opcja – jest to coś, co podtrzymuje życie.

Moi rówieśnicy wiedzą to i mogą zaświadczyć, że często modlę się gorliwie o to, abym nie spędził ostatnich dni otoczony wyłącznie przez własne pokolenie. Modlę się o boskie powiązania z młodymi mężczyznami i kobietami.

Zdarzyło mi się być raz na spotkaniu, gdzie, mając wówczas ponad 60 lat, byłem najmłodszy! Serce mi zamarło. Nie ma w czymś takim przyszłości i byłem zasmucony. Nic, co wtedy usłyszałem nie miało żadnej wartości dla żadnego trzydziestolatka, którego znałem. Pomieszczenie było pełne starych, siwych mężczyzn, którym ciągle wydawało się, że jest 1970 rok, a my jesteśmy jakoś „duchowo ważni” ze względu na „objawienie, które niesiemy”. Było to zbiorowisko duchowej i kulturalnej nieprzydatności, duchowego egalitaryzmu i dyskryminacji młodego wieku!
Było to równie smutne co patetyczne.

Wierzę, że nie ma możliwości otrzymania pełnego objawienia Jezusa w jakiejkolwiek formie „zasilosowania”: rasy, płci, klasy społecznej czy wieku. Trzy pierwsze stanowią gorący temat we współczesnej kulturze. To ostatnie ma znamiona epidemii i często jest ignorowane: mnóstwo energii poświęca się na pierwszych trzech, zero na czwartym. Znam wielu, którzy uważają siebie oświeconych w dziedzinie teologii, duchowości, rasy, płci i klasy, a którzy są (być może nieświadomie) wiekowymi bigotami.

Nie sądzę, aby to był przypadek, że do wywołania epokowej zmiany potrzeba było, aby nastoletnia dziewczyna nosząca w swym łonie obietnicę, której wypełnienie miało przemienić świat, musiała mieć za partnerkę starszą krewną, również noszącą w swym łonie obietnicę.
Jest to przesłanie dla tych, którzy chcą usłyszeć go. Bóg sam siebie określił Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba. Jest to przesłanie dla tych, którzy chcą je usłyszeć.
Obyśmy zechcieli zwrócić uwagę i przeżyć coś lepszego… razem.

Stan_10/11.02.2019

Stan Tyra

10 lutego

Wskazuje się na nas, że przed nami zawsze stoi zaproszenie do życia lub śmierci, i że stale powinniśmy wybierać życie. Jest to ten sam wybór, co między dwoma drzewami w ogrodzie. Śmierć jest w dualistycznym umyśle, a życie w niedualistycznym, kontemplacyjnym. Jeśli oko serca jest zdrowe (pojedyncze/skupione) ciało jest pełne światła. Jeśli jest rozdwojone, panuje wielka ciemność. W jakiś sposób wydaje nam się, że jeśli wybierzemy jedno i drugie, śmierć i życie, dobro i zło to z tego przyjdzie życie. Nie przychodzi.

W taki sam sposób musi być przeżywana Biblia, życie i śmierć – wybierz życie. Dla mnie jest oczywiste, że wielu tych ludzi, którzy nazywają siebie „pro-life” (za – życiem) jest po prostu za-porodem. Aby być za-życiem konieczne by było opuszczenie dualistycznej teologii Boga, który jednych kocha, a innych potępia.

Dopiero po Reformacji zachodni kościół stał się tak totalnie dualistyczny. Po wydaniu Biblii na papierze, drukowane słowa stały się ważniejsze od prawdy, przekonania (wierzenia) ważniejsze niż podróż doświadczenia, a ciało ważniejsze od ducha.
Wcześniej radykalnymi fundamentalistami byli ci, którzy byli fundamentalni jeśli chodzi o podróż i doświadczenia życia. Rozumieli to, że to właśnie życie prowadzi cię do nowego sposobu myślenia, a nie wymyślanie nowego sposobu życia. Postrzegali duchowość jako coś pierwszego i najważniejszego, skierowanego do nich bezpośrednio.

Po Biblii, wzrosło w niepohamowany sposób zapotrzebowanie na plemienny konformizm ludzi, ponieważ założyli, że mogą mówić za Boga, bez potrzeby rzeczywistego poznania Boga. Jeśli chodzi o większość teologii i doktryny jest to prawdą do dziś.
Jestem również zdumiony tym, że kiedy Jezus prowadzi nas do dualistycznych wyborów, jak ten z przykładu o wielbłądzie i uchu igielnym oraz „nie możecie służyć równocześnie Bogu i mamonie”, nagle nie chcemy tego. Tam zaś, gdzie mówi bardzo niewyraźnie bądź nic nie mówi, my dochodzimy do absolutnie pewnych wniosków! Mamy tendencję do tworzenia doktryny wokół wielu rzeczy, o których Jezus w ogóle nie wspomniał, a ignorować to, co powiedział całkowicie wyraźnie.

Jeśli o mnie chodzi to przytłaczające przesłanie Krzyża, i to czemu muszę ufać każdego dnia, jest takie, że Jezus nigdy nie robił ani z Siebie, ani z nikogo innego ofiary. Wiem dobrze, że jeśli będę w stanie żyć w ramach doświadczania tej prawdy, nie tylko będę rzeczywiście wolny, lecz będę wolny, aby uwalniać innych. Jezus powiedział: „nikt nie może mi tego życia odebrać, sam je daję…” (J 10:18). Robienie ofiary z siebie i z innych to gra na polu całkowicie niedojrzałego ego . NIE MA W TYM NICZEGO duchowo przemieniającego. Jest to zajmowanie się zewnętrzną częścią kubka, nigdy wewnętrzną.

Niestety, przyjęte jest to, że większość ludzi wykrzykuje przesłanie ofiary. Wyrażana przeze mnie wściekłość nigdy nie uznaje istnienia stałego stanu wewnętrznej wściekłości, która nie jest w stanie zmienić warunków zewnętrznych, bez względu na to jak bardzo jestem przekonany, że może. Prawda jest tak, że dopóki nie przestanę wierzyć w kłamstwo, że jestem ofiarą, będę ofiarą czegoś lub kogoś. Innymi słowy: nawet gdyby istniała tylko jedna rasa bądź jedna religia, ludzie nadal byliby ofiarami. Jest to wniosek, który płynie z serca zanim będzie postrzegany/rozumiany jako moje okoliczności. Jezus pokazał nam drogę, a my po prostu wolimy inną. Jak to działa w twoim przypadku, hę?

Continue reading

Stan_8/9.02.2019

Stan Tyra

8 lutego
Podobnie jak było w przypadku Hebrajczyków i węży (Lb 21), gdy raz spojrzysz na Krzyż i doświadczysz prawdy Krzyża, twoje rany już więcej nie zranią cię. Wierzę, że Jezus głosi z Krzyża trzy centralne prawdy.

Po pierwsze: musisz spotkać się i zająć uczuciem „opuszczenia”.

Po drugie: musisz chcieć szczerze powiedzieć: „Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”.

Po trzecie: musisz się poddać, mówiąc: „W ręce twoje powierzam ducha mego”.

Są to podstawowe deklaracje/przeżycia, które poprzedzają jakiekolwiek zmartwychwstanie. Jezus nigdy nie obiecałby nam zmartwychwstania (J 11:25-26), nie wskazując na to, w jaki sposób się tam dostać.

Celowo niewiele mówię o tych trzech deklaracjach z Krzyża. Pytaniem nie jest: „Co one znaczą?”, lecz „co one znaczą dla ciebie? Jakie jest twoje doświadczenie i oświecenie dotyczące tego przeżycia z Krzyża?” Nie proszę również o to, abyś odpowiadał. Po prostu chcę, abyś udał się do miejsca ukrycia czy schowka swego serca i rozmyślał o tych trzech rzeczach.

Continue reading

Stan_7/8.02.2019


Facebook

Stan Tyra

7 luty
Niektórzy naciskają na to, żeby prawo było sposobem porządkującym ich życie, podczas gdy inni korzystają z intelektu, aby tworzyć porządek i znaczenie. Ani jedni, ani drudzy nigdy nie osiągną tego, ponieważ nie mają sposobu na to, aby wprowadzić do tego życiowego równania to, co różne, inne czy negatywne.

Największym wrogiem spokojnego życia nie jest niedoskonałość, lecz domaganie się jakiejś iluzorycznej doskonałości. Niemal do wszystkiego istnieje jakaś przeciwna i ciemna strona, lecz wyłącznie zjednoczony czy nierozdwojony umysł jest w stanie zaakceptować to i nie panikować, lecz faktycznie wzrastać dzięki temu.

Rozdwojony umysł nie radzi sobie z różnicami, nieporządkiem czy nieszczęściem w jakiejkolwiek formie. Objawienie Krzyża sprawia, że jesteś niezniszczalny, ponieważ mówi, że jest droga przejścia przez wszelkie absurdy i tragedie. Jeśli przeżywasz objawienie Krzyża nie popadniesz w cynizm, zaniechanie, zgorzknienie czy zniechęcenie. Bez tego większość wycofuje się i staje się zatwardziała, zła i zgorzkniała.

Ci sami ludzie, którzy wielokrotnie powtarzają, że „Bóg jest dobry… zawsze” często należą do najbardziej zdesperowanych, gniewnych i cynicznych. Wygląda na to, że kościół i współczesna polityka głoszą tą samą ewangelię, redukującą Boga i życie do jakiejś wypaczonej formy pozbawionej Krzyża teologii, gdzie ludzka umiejętność podejmowania „doskonałych” decyzji obiecuje szczęśliwe i perfekcyjne życie.

Jak to działa u ciebie? Nieliczni są gotowi iść za Jezusem na Krzyż i przez Krzyż, gdzie w Chrystusie wszystko jest możliwe. Tak więc, niewielu jest takich, którzy żyją życiem zmartwychwstałym, które niesie uzdrowienie. Zamiast tego staliśmy się głosem potępienia i oskarżenia w imieniu jakichś głupiej politycznej partii, a nawet, co gorsza, w imieniu Jezusa.

„Wszystko współpracuje ku dobremu z tymi, którzy są powołani zgodnie z Jego celem” (Rzym 8:28). Nie znaczy to, że dotyczy to tych, którzy przemaszerowali wzdłuż ławek kościelnych i podpisali przysięgę wierności na jakiejś kościelnej karcie. Znaczy to, że jeśli ufasz Jego celowi bardziej niż swoim własnym egoistycznym wymaganiom i chodzisz w Jego celu, którym jest miłość i akceptacja wszystkich, to wszystko będzie rzeczywiście współdziałać ku dobremu. Jeśli nie zgadzasz się na drogę Krzyża to rzadko będziesz myślał, że cokolwiek się dzieje ku dobru, a nawet jeśli tak będzie to nie rozpoznasz tego jako życie, pokój czy spełnienie.

Continue reading

Stan_06.02.2019

Facebook

Stan Tyra
6 lutego o 06:52 ·
Duchowe rzeczy należy duchowo poznawać” (1Kor 2:13).
Zamieszanie jakie istnieje wokół spraw duchowych, duchowości, często jest spowodowane tym, że próbujemy zobaczyć „nowe rzeczy”, lecz „po staremu”, co znaczy: z samolubnej pozycji ego. Waga siebie, faworyzowanie siebie i skupienie na sobie. Tak więc, to co nowe, faktycznie nie jest nowe, lecz jest tylko kolejnym sposobem na to, aby „wszystko kręciło się wokół mnie” w „imieniu Jezusa”.
Jeśli ta domniemana nowa rzecz nie może zmienić starego ja, inni ludzie mają prawo przypuszczać, że nie zmieni również ich, więc po co mieliby wierzyć, że jest to prawda. Jeśli to, co nazywasz prawdą w pierwszej kolejności nie uwalnia ciebie i to w istotny sposób, to nie jest to prawda i nie powinna być jako taka głoszona czy przyjmowana do wiary. Dlaczego ktokolwiek miałby ci wierzyć?
Duchowa energia, czy „namaszczenie”, każdego religijnego działania ma swoje najważniejsze źródło, którym jest zasadniczy punkt obserwacyjny osoby. Co mnie motywuje? „Kto” obserwuje? Czy jest to egotyczna próba zwrócenia na siebie uwagi? Czy jest to człowiek, który musi mieć rację, czy ktoś, kto chce kochać prawdziwie.
Prostota „patrzenia’ wypływa z każdego, kto nie jest „zbawiony” dla siebie. Rzeczywiście musimy być zbawieni „od” siebie, a nie tylko „dla” siebie. W większości przypadków, nasza najgłębsza tożsamość ciągle jest ukryta przed nami. Jeśli żyjesz prosto, ludzie przestają być twoją posiadłością czy przedmiotami nadającymi się do wykorzystania. Zaczynasz rozumieć, że twoje pragnienie „przyjaciół” i podziwu innych, sprawiły, że wykorzystujesz ludzi jako użyteczne artykuły do zaspokajania własnych potrzeb.
Autentyczne widzenie nie zajmuje się „zwieraniem szeregów” wokół mojego plemienia, mojej prawdy, mojej grupy, mojej narodowości, czy mojej religii, ponieważ żadna z tych rzeczy nie decyduje o tym, co należy do twojego obejścia. Gdy rzeczywiście „Ja już nie żyję, lecz żyje Chrystus…”, nie zabiegam już więcej, ponieważ pokonana została przepaść między mną, a człowieczeństwem, jestem już w domu, nie muszę się usprawiedliwiać przed nikim i nie muszę mieć racji.
Doprowadziliśmy do tego, że świętość, która jest naszą główną naturą, stała się szlachetnym celem w wyścigu moralistycznych reguł, w którym nie ma wygranych. Tak naprawdę to zrobiliśmy z tego, coś tak nieosiągalnego, że nawet nie jest naszą drugą naturą. Kiedy usiłujemy robić duchowe rzeczy w nieduchowy sposób, Paweł nazywa nas „dziećmi w Chrystusie, które nie są gotowa na stały pokarm”.
Większość z nas gotowa jest przyznać, że osiedliśmy na religijnym uczestnictwie w czymś, na należeniu do czegoś, bądź wiedzy o czymś, zamiast udziału w całym życiu poprzez wspólne człowieczeństwo. Jedno ego musi umrzeć, aby inne ego mogło się narodzić. W praktyce oznacza to, że każdego dnia traktuję moje „ja”, moje ego, mniej poważnie. Robiąc w ten sposób, zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że zarówno moje zranienia jak ważność są w znacznej części wytworem mojego umysłu.