Monthly Archives: marzec 2008

Posługiwanie

Allaboutfamilies

Norman Bales
Posługiwanie (dosł. servanthood – przyp.tłum.) nigdy nie pozyskuje uwagi w życiu wielu współczesnych Amerykanów. Nie jest popularna nawet w chrześcijańskiej społeczności. Kilka lat temu napisałem książkę na temat posługiwania, która szybko została odrzucona przez ponad 30 wydawców. Przyjaciel powiedział mi: „A czego się spodziewałeś, Bales? Nie jesteś tym pisarzem, za którego się uważasz. Nie wiesz o tym, że pisarze muszą żyć z odrzuceniem?” Wtedy znalazł się wydawca, który powiedział: „To znakomita robota, lecz, niestety, temat posługiwania nie jest obecnie dobry do marketingu”. Miał rację, sprawdziłem na serwisie Amazon.com i okazało się, że jest tylko 37 książek, które zajmują się tematem posługiwania z chrześcijańskiej perspektywy. Gdy wprowadziłem „sukces” pojawiło się ponad 600.000 wyników, a 37.000 – gdy wpisałem „asertywność”. 

Promowanie posługiwania w rodzinie jest budzącym grozę wyzwaniem dla wszystkich chrześcijan. Dziś, chciałbym się podzielić pewnymi myślami na ten temat. 

Norman

* * * * *

NAUKA POSŁUGIWANIA W DOMU

Widzimy  egoistyczne zachowania na rynku, w pracy, w szkole i w kościele. Dom może być ostatnim środowiskiem, w którym ciągle mamy jeszcze szansę. W jaki sposób,więc, pójdziemy pod prąd i zachęcimy do posługiwania w naszych rodzinach?

Chciałbym zasugerować trzy ważne wskazówki do posługiwania, na któremusimy zwrócić uwagę w naszych rodzinach.

  1. Autentyczna relacja z Jezusem jest punktem początkowym. Jest pewna różnica między wykonywaniem czynności usługiwania, a byciem sługą. Ludzie, którzy nigdy nie pomyśleli by o oddaniu całego swego życia na służenie, mogą wykonywać czynności usługiwania. W książce „Celebration of Discipline”, Richard Foster napisał: “Gdy decydujemy się służyć, ciągle jesteśmy odpowiedzialni, lecz gdy decydujemy się być sługami, rezygnujemy z wszelkich praw do bycia odpowiedzialnym za coś, stajmy się dostępni i podatni (str. 132). Dokładnie tak robił Jezus. Powiedział: Albowiem Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć ioddać swe życie na okup za wielu (Mk 10:45). Apostoł Pawełopisał życie sługi, mówiąc: Z Chrystusem jestem ukrzyżowany, żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus, a obecne moje życie w ciele jest życiem w wierze Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał za mnie samego siebie (Gal.2:20). Jeśli chcesz, aby członkowie twojej rodziny stali się sługami, to jest miejsce początkowe, lecz jak uczyć ich koncepcji posługiwania.

  2. Przykład jest najsilniejszym narzędziem komunikacji. Funkcjonuje zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Charles Swindoll napisał wspaniałą książkę zatytułowaną „Improving Your Serve”. Opowiada historię, które ilustruje w jak bardzo jesteśmy podatni na dogadzanie sobie. Udali się wraz z synem i jeszcze jednym mężczyzną na popływanie kajakami. Gdy czekali na polecenia przewodnika, Swindoll zauważył, że niektóre z kajaków były nowsze niż inne. Pokazał synowi, aby się przesunął bliżej tych nowych, aby mieć pewność, że dostaną jeden z nich. W drodze do domu złapali gumę. Wymiana koła była ciężką, brudną robotą. Musieli również usunąć cały sprzęt z bagażnika, aby dostać się do zapasowego. Swindoll zaoferował się na ochotnika, że pokieruje ruchem. Znajdowali się na mało używanej wiejskiej drodze i żaden samochód nie minął ich w czasie wymiany koła, a wszystko działo się pod uważnym okiem syna. Z całego tego doświadczenia napisał: „Dopiero następnego dnia dotarło do mnie to, że byłem egoistyczny w tym wszystkim” (str. 33). Swindoll wejrzał do swego wnętrza i zdał sobie sprawę z tego, że „uczyłem swego syna egoizmu”. 

  3. Posługiwanie zaczyna się od sposobu myślenia, podobnie jak dogadzanie sobie. Gdy nasze dzieci były małe i nie było pieniędzy na jedzenie i ubranieich tak, jak chciałem, Anna tworzyła cuda ze smażonego kurczaka.
    Dzieliła go na części i zawsze zostawiała sobie wątróbkę i żołądek. Nikt się temu nie sprzeciwiał. Moją ulubioną częścią byłoudko, a dzieciaki mogły brać później już, co chciały.
    Któregoś wieczoru córka spytała: „Tatusiu, czemu nie mogę dostać udka?” Dałem jej udko, chciałbym powiedzieć, że zrobiłem coś szlachetnego, ale tak faktycznie to on po prostu nacisnęła mój przycisk „zrezygnuj”. Musimy przejść poza takie podejście, jeśli mamy uczyć posługiwania w naszych rodzinach. Samo-wyrzeczenie musi być sposobem naszego życia. Z drugiej strony, Ann nie uważała, że jakoś poświęca się, gdy prosiła o swoją wątróbkę i żołądek, przez lata wyrobiła sobie smak na nie. Myślę, że to było to, co powinien robić rodzic – wyrobić sobie smak na samo-wyrzeczenie. 

Posługiwanie jest czymś wspaniałym, nikt nie będzie miał odwagi zaatakować, lecz jest tak kuszące, aby ignorować zapotrzebowanie na posługiwanie. Łatwą drogą jest dogadzanie sobie, a prawdopodobieństwo, że nasze dzieci zdecydują się na tą drogę jest znacznie większe. 

* * * * *

ADDRESSES

aracer.mobi

Myliłem się!

Rev. Ken Joseph, Jr.

Amman, Jordan

Wersja durkowana (PDF)

Czy przyznajesz się, gdy jesteś w błędzie? Co robisz, gdy zdasz sobie sprawę z tego, że ci, których broniłeś w rzeczywistości nie chcą twojej obrony, a chcą czegoś całkiem innego od ciebie i od świata? To jest moja historia. prawdopodobnie zasmucę wszystkich – tych, z którymi  walczyłem o pokój przez całe moje życie i tych, którym decyzje o wojnie przychodzą za szybko.

Jestem Asyryjczykiem. Urodziłem się i wychowałem w Japonii, gdzie jestem drugim pokoleniem w służbie po tym, gdy mój ojciec przyjechał do Japonii na wezwanie generała Douglas Macarthur’a o 10.000 młodych ludzi, którzy pomogą odbudować Japonię po wojnie.

Jako duchowny i zgodnie z moimi osobistymi przekonaniami zawsze byłem przeciwko wojnie, bez względu na przyczyny. Było to całkowicie spowodowane moralnym przekonaniem, które prowadziło mnie do tego, aby robić wszystko, co tylko możliwe w celu powstrzymania obecnej wojny w Iraku.

Zaczynając od udziału w demonstracjach przeciwko wojnie w Japonii do zdecydowanego sprzeciwu w mojej audycji radiowej, w telewizji i w regularnie pisanych artykułach, robiłem wszystko, co tylko mogłem, aby stać przeciwko temu, co uważałem za niesprawiedliwą wojnę przeciwko niewinnym ludziom – tak naprawdę, przeciwko moim ludziom.

Opowiadano mi, jako Asyryjczykowi, historię o naszym ludzie od młodości. O tym, jak mój dziadek uciekał przed asyryjskim holokaustem w 1917 roku osiadając ostatecznie w Chicago.

Obecnie jest około 6 milionów Asyryjczyków – 2.5 w Iraku i reszta rozsiana w Asyryjskiej Diasporze – po całym świecie. Bez kraju a nawet praw do naszej narodowej ziemi całe pokolenia modliły się, aby Asyryjski Naród któregoś dnia został odrestaurowany i aby ludzie niegdyś wielkiego Asyryjskiego Imperium ponownie znaleźli się w domu.

W KOŃCU W DOMU
Z takimi odczuciami, wraz z zaopatrzeniem dla Kościoła i rodziny pojechałem do Iraku, zrobić wszystko, co tylko możliwe, aby pomóc dokonać jakiejś zmiany.

Z poczuciem radości przekraczałem granicę – w końcu w domu, myślałem, gdy po raz pierwszy odwiedzałem ziemię moich przodków. Uprzejmość strażników granicznych, gdy dowiedzieli się, że jestem Asyryjczykiem, taksówkarza, ludzi na ulicy, to wszystko rzeczywiście robiło wrażenie powrotu „do domu” po długiej nieobecności. Teraz wreszcie znam siebie samego! Pieśni, zrelaksowana atmosfera, uprzejmość obcych, jedzenie, zapachy, język, wszystko zdawało się włączać jakąś straconą pamięć z najgłębszych pokładów mojego DNA.

Pierwszym obowiązkiem, było odwiedzenie Kościoła. To właśnie tutaj wszystkie moje moralne wartości zostały pogrzebane pod węglem i po raz pierwszy zostałem zmuszony do zbadania ich w twardym świetle rzeczywistości.  Na zaproszenie pięknego „Pokoju”,    abym wziął udział w wspólnym posiłku organizacji Peace Actifvist (Działaczy na rzecz pokoju), w której nawet    dzieci biorą udział, przeszliśmy do sąsiedniego pokoju na skromne danie.

O co ci chodzi? – zapytałem. –  Jakże możesz nie chcieć pokoju?Nie chcemy pokoju.

Chcemy, żeby przyszła wojna.

Siedzący    obok mnie starszy mężczyzna, który zaczął domnie    pokrzykiwać. Najwyraźniej czując się swobodnie w tym zmieszanym tłumie, nagle zwrócił się do mnie i powiedział: „Powinieneś coś wiedzieć”. „Co?” – zapytałem zdumiony nagłym komentarzem. .

`Nie chcieliśmy być tutaj dziś wieczorem – mówił dalej. „Gdy
kapłan zaprosił nas na zgromadzenie na nabożeństwo o Pokój, powiedzieliśmy,
że nie chcemy przyjść. – powiedział.

„O co chodzi?” – pytałem zmieszany. „Nie chcieliśmy    przyjść dlatego, że my nie chcemy pokoju” –    odpowiedział.

„Co to ma znaczyć” – zapytałem. – „Jak możecie nie chcieć pokoju?” „My nie chcemy pokoju. My chcemy, aby przyszła wojna” –  kontynuował.  „O czymże ty w ogóle mówisz?” – wybuchnąłem.
To był początek dziwnej odysei, która głęboko wstrząsnęła moimi przekonaniami i moralną podstawą, lecz równocześnie dała mi to nadzieję dla moich ludzi, i tak naprawdę, dla świata.

ZACZYNA SIĘ DZIWNA ODYSEJA

Zaczynając od tej nocy i dalej przez prywatne spotkania w domach, z moją rodziną, u której zatrzymałem się, pomalutku zaczęły spadać łuski z moich oczu.

Nie zdawałem sobie z tego sprawy, lecz zacząłem zdawać, że wszyscy obcokrajowcy są w Iraku pod 24 godzinną inwigilacją prowadzoną przez rządowych „goryli”, którzy organizowali wszelkie wywiady, odwiedziny i kontakty zwykłych Irakijczyków. Przez jakiś szczęśliwy zbieg okoliczności czy to z powodu mojego religijnego zaproszenia, czy moich rodzinnych powiązań nie byłem poddany żadnemu rządowemu „gorylowi’ przez cały czas pozostawania w Iraku.

Z tego, co się orientuję, byłem jedyną osobą, włączając w to media, ludzkie  tarcze i wszystkich innych znajdujących się w Iraku, bez rządowego strzegącego tutaj 'goryla’.

To, co się wynurzyło, było czymś tak okropnym, że trudno jest o tym nawet pisać. Dyskutując z głową naszego plemienia o tym, co powinienem zrobić jeśli chciałbym pozostać w Bagdadzie z naszymi ludźmi w czasie ich próby, dowiedziałem się, że najskuteczniej mogę pomóc sprawie asyryjskiej udając się na zewnątrz i opowiadając tą historię światu.

Mówiąc prosto: ci żyjący w Iraku, zwykli, normalniludzie znajdują się    w żywym koszmarze. Z przerażenia, które  pojawia się twarzach mojej rodziny z powodu nieznajomego gościa, rozmowytelefonicznej, pukania do drzwi zacząłem zdawać sobie sprawę z horroru, w którym żyją codziennie.

Stale i wciąż pytałem ich: „Dlaczego chcecie wojny? Dlaczego jakakolwiek ludzka istota chce wojny?” Ich odpowiedź była cicha i wyważona; „Spójrz na nasze życie! Żyjemy jak zwierzęta, bez jedzenie, bez samochodu, bez telefonu, bez pracy i w większości bez nadziei”.

Zdumiewałem się nad tym, gdy moja rodzina w jak najbardziej normalny sposób zajmowała się wszystkimi codziennymi sprawami. Bagdad był całkowicie spokojny, bez jakiegokolwiek sygnału, że jest wojna. Ojciec wstawał, jadł śniadanie, wychodził do pracy; dzieci do szkoły, starsi ludzi – dziesięcioro w tym domostwie – do swoich codziennych obowiązków.

`Nie jesteś w stanie sobie wyobrazić, co to znaczy żyć w stanie wojny przez 20, 30 lat. Musimy trzymać się naszej codziennej rutyny, bo inaczej potracimy zmysły”.

Wtedy zacząłem dostrzegać wokół siebie tych, którzy w każdejrodzinie odeszli od zmysłów. Wydawało się, że w każdej rodzinie była jedna lub więcej osób, które w każdym innym społeczeństwie znalazłyby się w szpitalu    psychiatrycznym, oraz obecne w każdej rodzinie zdjęciach tych, którzy zginęli w jednej z licznych wojen.

Jako urodzony i wychowany w Japonii, gdzie pomimo 50 lat demokracji ciągle utrzymuje się ślad 400 letniego państwa policyjnego, szybko zacząłem wyłapywać te niuanse w pełni rozkwitłego, współczesnego państwa policyjnego.

Płakałem razem z członkami rodziny, gdy uczestniczyłem w ich bólu i z wielką trudnością, wśród głębokiego przeglądania duszy, zacząłem pomalutku rozumieć ich pragnienie wojny, aby ostatecznie ich ostatecznie uwolnić to tego koszmaru, w którym żyją.

Straszliwa cena płacona w prosty, praktyczny sposób – członek rodziny, którego syn po prostu wrzeszczy przez cały dzień, członek rodziny, który stracił swoją żonę, która nie mogła już sobie dać rady, członek rodziny, idący do codziennej pracy, nie mający nic do roboty, członek rodziny, którego syn zginął na wojnie, mąż zatracony w alkoholizmie, trudna do pojęcia, powolna śmierć ludzi, których cała nadzieja zginęła.

Obrazy Saddama Husseina, którego ludzie na początku witali wszędzie z wielką nadzieją. Saddam Hussein ze swoją wyciągniętą ręką. Saddam Hussein wirujący swym koltem. Saddam Hussein w swej arabskiej kwaterze głównej. Saddam Hussein na swym klasycznym starym zdjęciu, gdy miał 30 lat – jeden czy dwa z tych czterech obrazów wiszących wszędzie na ścianach, na środku drogi, w domach, na pomnikach – on był wszędzie!

Wszystko widzący, wszystko wiedzący, wszystko obejmujący.

`Życie jest piekłem, my nie mamy żadnej nadziei, lecz wszystko będzie dobrze, gdy wojna się skończy’. Dziwaczne pragnienie wojny, które wyrwie ich z beznadziei, było w najlepszym wypadku, trudne do zrozumienia.

Spójrz na to taki: bez względu na to, jak jest źle, nie wszyscy  zginiemy. Mieliśmy nadzieję na taki czy inny sposób, lecz nic nie działa. 12 lat temu niemal wszystko poszło tą drogą, lecz zawiodło.

Nie możemy czekać już dłużej. Chcemy wojny i chcemy jej teraz’.

Nie byłem przyjmowany z radością, lecz z gniewem, gdy wracałem do    członków mojej rodziny i opowiadałem im o rozmowach prowadzonych w ONZ na temat doprowadzenia do jakiegoś kompromisuw    Iraku. „Nie, nie da się inaczej! Chcemy wojny! To jest jedyna droga, żeby się go pozbyć z naszego życia”.

Demonstrowałem przeciwko wojnie myśląc, że robię coś właśnie dla ludzi, z którymi byłem tutaj i teraz, a jednak nigdy nie zatroszczyłem się o to, aby ich zapytać, czego oni chcą.

Wracając ponownie do moich japońskich korzeni zaczynałem rozumieć to.  Historie jakie słyszałem od starszych Japończyków o tym,  jak w dziwnie witali widok bombowców na niebie nad Japonią . Oczywiście, nikt nie chciał być zbombardowany, lecz pierwszy widok amerykańskich bombowców B29 wskazywało im, że wojna zbliża    się ku końcowi. Mogły być straszliwe zniszczenia, oni sami mogli równie dobrze zginąć, lecz w końcu w tragiczny sposób,    w końcu była jakaś nadzieja.

Wtedy zacząłem czuć się straszliwie. Oto ja demonstrowałem przeciwko wojnie, myśląc, że robić coś dla tych ludzi, z którymi byłem teraz i tutaj, a jednak nigdy nie zatroszczyłem się o to,a by ich zapytać czego oni chcą. Co oni chcieli, aby robił.

Teraz  było już dla mnie jasne, czego oni chcieli ode mnie. Zacząłem rozmawiać z tak zwanymi „ludzkimi tarczami”. Czy pytałeś kiedyś ludzi tutaj, czego oni chcą? Czy rozmawiałeś kiedyś ze zwykłymi ludźmi, z dala od „goryli”, i pytałeś ich,  czego oni chcą? Ich odpowiedzi zszokowały mnie. „Nie  musimy tego robić, wiemy czego oni chcą” padała zazwyczaj odpowiedź, zanim goryl przystąpił, aby sprawdzić, kim jestem.

W łóżku, ze łzami spływającymi po twarzy w malutkim domku w Bagdadzie stłoczony wraz z 10 innymi z mojej krwi i kości, wszyscy wyczerpani kolejnym dniem nie życia, lecz egzystencji bez nadziei, wyczerpani dziennym zmaganiem,  aby po prostu nie zginąć, musiałem powiedzieć sobie: „myliłem się”.
Jakże śmiałem twierdzić, że mówię za tych, których nigdy nie zapytałem, czego oni chcą!

WSZYSTKO, CO MOGĘ ZROBIĆ
Wtedy zaczęła się moja dziwna podróż ku temu, aby zrobić wszystko, co tylko mogę i ciągle utrzymać się przy  tym, o co prosi nasze plemię, aby cały świat dowiedział się o prawdziwej sytuacji w Iraku.

Ostrożnie, przy wielkim ryzyku, nie tylko dla mnie, lecz przede wszystkim dla tych, którzy opowiedzieli mi swoje historie i otworzyli swoje  domy przed aparatem fotograficzny, zrobiłem to,co mogłem najlepszego, aby po prostu nagrać ich prośby tak szczerze i prosto jak tylko mogłem.  To czy uda mi się wydostać tą drogocenną taśmę z kraju było zupełnie inną historią.

Nie byłem przygotowany na jawne przerażenie , które odczuwali mówiąc.

Chcąc mieć przekonanie, że nie zbieram wyłącznie odczuć długo uciskanej  mniejszości – Asyryjczyków – rozmawiałem z dziesiątkami  ludzi. To na co nie byłem przygotowany to jawne przerażenie, jakie odczuwali mówiąc o tym.

Stale i wciąż mówiono mi: „Zabiją nas za opowiadanie czegoś takiego” i okazywało się, że będą mówić wyłącznie w zaciszu prywatnego domu czy też wtedy, gdy będą absolutnie pewni dzięki wprowadzeniu przez innego
Irakijczyka, że nie mam swojego 'goryla’.

Od byłego członka armii do osoby pracującej z policją, od taksówkarza do właściciela sklepu, od matek do rządowych urzędników,bez jednego wyjątku, gdy tylko mogli swobodnie mówić przesłanie było takie samo – Prosimy sprowadźcie wojnę. Jesteśmy gotowi. Cierpieliśmy już dość długo. Możemy stracić swoje życie, lecz niektórzy z nas przeżyją a dla naszych dzieci prosimy, prosimy, skończcie z tą niedolą.

Ostatniego dnia po raz pierwszy zobaczyłem oznaki wojny. Po raz pierwszy     worki z piaskiem zaczęły pojawiać się na rządowych budynkach, lecz    żołnierze układający je stawali później w małych kręgach, przekazując wyraźną wiadomość, że nie mają odwagi nic mówić.

Nienawidzili tego, lekceważyli to. To była ich robota i dawali zwykłym obserwującym ich ludziom wyraźnie do zrozumienia przez sposób w jaki pracowali, że byli po ich stronie i że nie będą walczyć.

Pod koniec mojego pobytu pewien członek rodziny przyniósł informację, że właśnie została rozdysponowana broń członków partii Baath i po raz pierwszy widzieliśmy małe, lecz stale rosnące oznaki wojny.

A co jeśli chodzi o ich uczucia do Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii? Te uczucia były wyraźnie mieszane. Nie kochali Brytyjczyków i Amerykanów, lecz ufali im.
„Nie boimy się amerykańskiego bombardowania. Będą bombardować z uwagąi nie będą celować w ludzi. My boimy się Saddama Husseina i tego, coon i partia Baath zrobi, gdy zacznie się wojna, lecz mimo tego, chcemy tej wojny. Jest to jedyny sposób na to, aby uciec z piekła. Proszę powiedz im to szybko. Jesteśmy już na wojnie przez tyle lat, że już czas, aby ona dała nam nadzieję”.

NA GRANICY…. OSTATECZNE WOŁANIE O POMOC

Ostatnie wołanie o pomoc pojawiło się w najbardziej niespodziewanym miejscu – na granicy. Niestety, żegnany przez płaczącą rodzinę, wyjechałem. Wszystko zmieniało się z godziny na godzinę – zwykła podróż za 100$ z Bagdadu do Ammanu początkowo kosztowała 300$, potem 500, a przed północą 1000$.

Gdy dotarliśmy do granicy zaczęło się rutynowe przeglądanie papierów, następnie przeszukiwanie naszego samochodu, Wszystko było w porządku, aż nagle pogranicznik zapytał czy mam jakieś pieniądze. Wyraźnie nam powiedziano, że wolno nam zabrać tylko 300$, gdy będziemy wracać, wiec otworzyłem portfel, w który miałem paszport i pieniądze upchane w spodniach.

Nagle strażnik zaczął mnie przeszukiwać. „O, nie. – pomyślałem. Wszystko skończone”. Powiedziano mi, co się stanie, jeśli zostanę złapany z taśmą wideo, telefonem komórkowym czy jakimkolwiek sprzętem elektronicznym, który nie został zgłoszone. Oznaczało to powrotną podróż do Bagdadu, prawdopodobne pojawienie się przed sądem, w niektórych przypadkach 24-48 godziny zatrzymania lub więcej. Natychmiast znalazł pierwsza kasetę upchaną w kiszeni i wyjął ją. Widziałem przerażenie na    twarzy kierowcy, gdy dusił krzyk. Strażnik potrząsnął głową i sięgnął do mospan style=”font-size: small;”jej kieszeni, wyjmując następna kasetę i jeszcze jedną, i jeszcze jedną, telefon komórkowy, cyfrową kamerę – wszystko złe rzeczy.

Staliśmy    wszyscy w jawnym przerażeniu – przez krótką chwilę    przeżywając uczucie, które zaczynając od mojej kochanej    rodziny każdy Irakijczyk odczuwał nie przez chwilę, lecz dzień i    noc przez 24 godziny na dobę, 365 dni w roku.  To potworne uczucie, że twoje życie nie należy do ciebie, że jego los spoczywa w rękach kogoś innego, że po prostu w jednej chwili mogą je zakończyć.

Dla kogoś urodzonego w wolności uczucie przerażenia trwa tylko chwilkę.

Gdy celnik powoli odkładał drogocenna taśmę na biurko wszyscy oczekiwaliśmy w cichym przerażeniu na słowa, aby zabrać nas z powrotem do Bagdadu i zacząć ten koszmar.

Nie musiał mówić ani słowa. Nauczyłem się języka uwięzionego Iraku.

Nagle odłożył ostatnią kasetę i spojrzał w górę. Jego twarz    zamarzła mi w pamięci, lecz dla mnie było to spojrzenie smutku, gniewu, po czym ostateczne spojrzenie cichej satysfakcji, gdy klinicznie potrząsnął głową i cicho, bez słowa wręczył mi wszystkie drogocenne kasety – wołanie tych, którzy głosu nie mają.

Nie musiał wypowiadać ani słowa. Nauczyłem się języka uwięzionego Iraku. Mając przez jawny terror zakaz mówienia , używali tego języka, który im pozostał – ludzkiej dobroci.

Gdy jego ręce powoli przesuwały się, aby dać mi taśmę powiedział na swój własny sposób to, co powiedział mój wujek, co powiedział taksówkarz, co powiedział zniszczony człowiek, co powiedział człowiek w restauracji, co powiedział żołnierz, co powiedział mężczyzna współpracujący z policją, co powiedziała starsza kobieta, co powiedziała młoda dziewczyna  – powiedział on za nich wszystkich w tym jednym ostatnim przesłaniu, gdy przekroczyłem granicę między tyranią, a wolnością….

Proszę,    zanieś te kasety i pokaż światu. Proszę pomóż nam… i proszę, śpiesz się!

Rev. Ken Joseph Jr. jest Asyryjskim  duchownym urodzonym i wychowanym w Japonii, gdzie kieruje AssyrianChristians.com, Japan Helpline oraz Keikyo Institute.

HOME

раскрутка сайта продвижение бизнеса

BC_14.03.08 Dzieło, które Pan błogosławi

logo

14 marca 2008

Dzisiejsze rozważania zaczerpnięto z::
Dzieło, które Pan błogosławi
Chip Brogden

http://www.theschoolofchrist.org/articles/work.html

I uczynił Noe wszystko tak, jak mu rozkazał Bóg (I Moj. 6:22).

Spędziłem wiele lat tworząc i wykonując własne plany, prosząc Pana, aby je błogosławił. Pewnego dnia zrozumiałem, że zamiast usiłować stale nakłoniać Pana, aby błogosławił to, co ja chciałem robić, znacznie prościej byłoby odkryć, co Pan chce błogosławić i właśnie TO robić. Zamiast starać się, aby Bóg zszedł do mojego poziomu i robił to, co ja chcę, znacznie lepiej było udać się na Pański grunt i robić to, co On chcie. Wielka współpraca i błogosławieństwo są uwalnianie, gdy zwyczajnie współpracujemy z tym, co Bóg już zaproponował do zrobienia. Niebiosa popierają nas potężną mocą i autorytetem. Teraz, zamiast starać się, aby coś się wydarzyło, po prostu płynę z prądem, który już istnieje. Pan nie odmówi żadnej prośbie, która jest zgodna z tym, co On Sam zarządził.

Subscribe to these daily messages:
http://www.TheSchoolOfChrist.Org/join.html

реклама и интернете

Prawdziwa duchowość

Albowiem zamysł ciała, to śmierć, a zamysł Ducha, to życie i pokój Rzm. 8:6

Bracia, jeśli człowiek zostanie przyłapany na jakimś upadku, wy, którzy  macie Ducha, poprawiajcie takiego w duchu łagodności, bacząc każdy na siebie samego, abyś i ty nie był kuszony. Gal. 6:1

Trudno  jest wyrazić ideę prawdziwej „duchowości” w jednym wersie czy zdaniu, lecz można to zawęzić do pewnej zasady.

 Bóg jest duchem, a ci, którzy mu cześć oddają, winni mu ją oddawać w duchu i w prawdzie. Jn. 4:24

Tak więc, aby odnosić się do duchowości, człowiek musi być „duchowo nastawiony” czy być „w Duchu”. Bycie duchowy wskazuje, że doszliśmy do pewnego stopnia duchowej równowagi i dojrzałości, w której żyjemy i chodzimy w stałej osobistej relacji z naszym Stwórcą, Jezusem. Sugeruje to również, że zostaliśmy 'wstawieni’ w Ciało Chrystusa i mamy zrównoważone relacje z Kościołem, oraz że jesteśmy świadectwem w świecie.

Niektórzy prezentują prawdę i objawienie ze Słowa Bożego jakby była ona końcem wszystkiego, czując, że jest to znak duchowości. Objawienie może być szczere i prawdziwe, a jednak dopóki nie wywołuje zmian w życiu przez tego, kto je otrzymał, jest, używając słów z 1 Kor. 13:1, „miedzią dźwięczącą i cymbałem brzmiącym”.

Nasze poświęcenie dla Pana, nasza droga z Nim, nasza społeczność z ciałem wierzących, którego częścią jesteśmy, nasza relacja do świata, w którym żyjemy, musi być takiej jakości, aby „objawienie’, które słyszymy i otrzymujemy znalazło swój wyraz i wypełnienie w naszym życiu – Słowo stające się ciałem, aby było widoczne i poprzez te wszystkie elementyżycia pociągające dla innych.

 Co było od początku, co słyszeliśmy, co oczami naszymi widzieliśmy, na co patrzyliśmy i czego ręce nasze dotykały, o Słowie żywota  A żywot objawiony został, i widzieliśmy, i świadczymy, i zwiastujemy wam ów żywot wieczny, który był u Ojca, a nam objawiony został  o widzieliśmy i słyszeliśmy, to i wam zwiastujemy, I Jn. 1:1-3a

Znaczy to, że spisane Słowo Boże i życiowa praktyka Jezusa zjednoczyły się. Przez Jego życie, świat zobaczył widzialną demonstrację skończonego dzieła Słowa w Jego codziennym życiu.

W Księdze Dziejów Apostolskich 1:8, Jezus mówi uczniom: będziecie moimi świadkami. O  naszej duchowej dojrzałości nie decyduje ilość czy wielkość objawień, a raczej odnosi się ona do konsekwentnego stosowania duchowych praw i prawd do własnego życia. Izrael widział dzieła Boże, lecz Mojżesz chodził drogami Bożymi. Przez całe życie Mojżesza, Izrael mógł oglądać objawienie Boga.

Gdybyśmy dziś zaczęli żyć i praktykować wszystko, co wiemy o duchowych sprawa, ten kraj zostałby wstrząśnięty i sprowadzony do Boga. Obiektywna prawda musi być przede wszystkim być praktykowana i personalizowana w nas, zanim rzeczywiście  stanie się nasza. Słowo będzie miało moc tylko wtedy, gdy świat będzie miał  w nas „punkt zaczepienia”, bo to spowoduje, że życie Chrystusa będzie się manifestować przez nas. Wtedy, ponownie będą się dziwić i mówić:  Nigdy nikt nie przemawiał tak, jak ten człowiek…. ponieważ nauczał ich jako moc mający, a nie jak uczeni w Piśmie (Jn. 7:46b, Mat.7:29).

Pan szuka takich, którzy pozwolą się ukształtować przez prawdę i objawienie, które w tej godzinie się pojawia. Prawda, którą Pan mówi  dziś, musi znaleźć swoje wypełnienie w życiu i przez życie tych, których serca pragną znać Go lepiej.


Albowiem zamysł ciała, to śmierć, a zamysł Ducha, to życie i pokój
Rzm. 8:6

Nasze codzienne chodzenie z Panem; nasz stałą społeczność z Ciałem Wierzących, które jesteśmy częścią; nasze relacje w świecie – to wszystko musi w widoczny sposób objawiać i pokazywać skuteczność spisanego Słowa Bożego oraz Objawień, jakie otrzymujemy: Słowo stające się ciałem.

Być „duchowym” wskazuje na to, że doszliśmy do takiego stopnia „duchowej dojrzałości”, że znamy Jego głos, potrafimy rozpoznać i zareagować na Jego obecność i utrzymywać aktywną, stałą, osobistą więź z Panem. Wtedy powinna w nas być „miara” (30-60-100 krotna) „substancji” Bożej, którą inni odczuwają.

 Miłuję tych, którzy mnie miłują, a którzy mnie gorliwie szukają znajdują mnie,…. Darząc bogactwem tych, któryz mnie miłują, i napełniając ich skarbce. Przyp. 8:17, 21″Duchowość”  może zostać określona przez biblijne napomnienie: Bóg jest duchem, a ci, którzy mu cześć oddają, winni mu ją oddawać w duchu i w prawdzie. (Jn 4:24). Tak więc, aby móc odnosić się do tego, co duchowe, należy być „duchowo wrażliwym i spostrzegawczym”.

Sugeruje to również, że jesteśmy „zrównoważeni” w naszym duchowym przeżywaniu, w naszych relacjach do Ciała Chrystusa. Dodatkowo, być duchowym oznacza, że mamy dobre świadectwo przed tymi, z którymi mamy kontakt.


A gdy szli, wstąpił do pewnej wioski; a pewna niewiasta, imieniem Marta,przyjęła go do domu. Ta miała siostrę, a na imię jej było Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała jego słowa. Marta zaś krzątała się koło różnej posługi; a przystąpiwszy, rzekła: Panie, czy nie dbasz o to, że siostra moja pozostawiła mnie samą, abym pełniła posługi? Powiedz jej więc, aby mi pomogła.

Luke 10:38-40a


A zachorował niejaki Łazarz z Betanii, miasteczka Marii i Marty, jej siostry.

Jn. 11:1

To była jedna rodzina – dwie kobiety i mężczyzna, którzy nie tylko żyli w czasach Jezusa, lecz którzy żyją wśród nas. Marta to służba, usługiwanie; Maria to nasza pobożność. Łazarz odnosi się tutaj do natury Adamowej.

Marta narzekała do Jezusa, że Maria nie chce jej pomóc w usługiwaniu, lecz Jezusa nie powiedział Marii, aby przestała usługiwać, ponieważ wszystko jest ważne. Były siostrami i nie można ich było rozdzielić, podobnie jak każda z tych rzeczy ma swoją ważną rolę w naszym życiu. Łazarz, ich brat, był chory, co mówi nam o tym, że Adamowa natura musi umrzeć.

Gdy więc Jezus wchodzi do ich domu (nasze życie) Marta (nasza służba) zacznie usługiwać; Maria (nasza pobożność) zacznie czcić; a Łazarz (nasza Adamowa natura) zacznie umierać. Te wszystkie elementy mają funkcjonować w „równowadze”wobec siebie (jednej rodziny).

Żadne z nich nie powinno mieć pierwszeństwa czy priorytetu nad innymi. Niemniej, światło Ducha Świętego może czasami naświetlić jasno pewien aspekt naszego życia. Ta „równowaga” powinna być utrzymywana zarówno w naszym osobistym życiu, jak i służbie Kościołowi.

Pan szuka takich, którzy dopasują siebie do prawdy i objawienia, które w tej godzinie się pojawia – Pana biorącego panowanie nad Swym zbiorowym ciałem po to, aby demonstrować Jego życie w poprzez nasze życie.

Powtórzmy:  gdy Słowo staje się ciałem, nasz naród i świat zostają wstrząśnięte i doprowadzone do Boga. To jest znakiem i świadectwem prawdziwej Duchowości.

продвижение

BC_13.02.08 Droga ucznia

logo

13 marca 2008

Dzisiejsze rozważania zaczerpnięto z::
DROGA UCZNIA
Chip Brogden

http://www.theschoolofchrist.org/articles/disciple.html

I powołał [Jezus] ich dwunastu, żeby z nim byli i żeby ich wysłać na zwiastowanie ewangelii (Mk 3:14).

Zaczyna się od tego, że Bóg nie chce duchownych ani pracowników.
Nam wydaje się, że to jest bardzo ważne, no bo jak kościół może trwać bez duchownych i pracowników? Cóż innego Bóg chce, jeśli nie duchownych i pracowników? To jest całkiem proste: kilku uczniów. Każdy albo ma służbę, albo chce służby. Nie słyszymy zbyt wiele o byciu uczniem, a jednak to ich Bóg potrzebuje, zanim może cokolwiek zrobić w Kościele.


Subscribe to these daily messages:
http://www.TheSchoolOfChrist.Org/join.html

deeo.ru

Moc pojedynczego głosu

 

Twój głos może zacząć Bożą rewolucję. Czy wstaniesz i będziesz mówił?

Jennifer LeClaire

 W momencie, gdy zaczynamy bać się opinii innych i wahać się czy powiedzieć  prawdę, która jest w nas; gdy z 'politycznych’ powodów milczymy wtedy, kiedy powinniśmy mówić, boski strumień światła i życia niebędzie już płynął do naszych dusz. Tak konfrontacyjne są słowa Elizabeth Cady Stanton, reformatorki, pisarki, wykładowcy, która poprowadziła w XIX wieku Amerykański Ruch Praw Kobiet.

Pamiętajmy  o tym, że Staton nie prowadziła ruchu feministycznego ala Gloria Steinem; ruchu, który doprowadził do seksualnej rewolucji. Stanton walczyła o prawa kobiet do głosowania, praw własności, zatrudnienia, dochodów i wielu innych podstawowych praw, którymi dziś kobiety cieszą się swobodnie. Stanton była uważana za radykalną i spotykała się z liczną opozycją w swoich czasach, lecz jej bezkompromisowy głos, który ogłaszał: „wszyscy mężczyźni i kobiety zostali stworzeni jako równi” wpłynął na całe pokolenia kobiet po niej.

Być może zainspirowała ją historia królowej Estery. Jeśli chodzi o pokazanie mocy pojedynczego głosu, królowa Estera jest klasycznym biblijnym przykładem. Pomimo osobistego zagrożenia powstała i mówiła, zaryzykowała swoim życiem, pojawiając się przed swoim mężem, królem Kserksesem, i ujawniając plany złego Haamana, aby zabić Żydów i w ten sposób wstrząsnęła planem diabła. Ten jeden głos uratował naród.

Oczywiście, akt odwagi okazany przez królową Esterę – jej chęć bycia Bożym głosem, który wprowadza zmiany w zepsutym pokoleniu – jest jak nić przeplatająca całą Biblię. Pomyślmy o Janie Chrzcicielu. Jan był głosem  – jednym głosem – wołającym na pustyni. Ten jeden głos, przebudził wielu podobnych do Synów Gromu, aby zobaczyli, że Mesjasz chodzi pośród nich. Głos Jana – reformatorski głos, który rzucił wyzwanie ludziom, aby zmienili swój sposób myślenia – wstrząsnął faryzeuszami do głębi.

Nie zapomnijmy starotestamentowych reformatorów takich jak Jeremiasz, Amos i Ozeasz, którzy podążając samotną drogą trąbili, ogłaszając Bożą wolę w wierze. Któż mógłbym zapomnieć o Mojżeszu, który śmiał stanąć do konfrontacji z faraonem w sprawie Izraelitów? A co z apostołem Pawłem, pojedynczym głosem, który krzyczał do Ducha Świętego, aby napisać 2/3 Nowego Testamentu, tak bardzo dziś nam drogiego?

Zwróćmy się teraz ku współczesnym czasom i spójrzmy na moc pojedynczego głosu. Oto mamy Winstona Churchilla, Marcina Lutra Kinga Jr. i Ghandiego. Jest Nelson Mandella, Helen Keller i Ralph Nader. Jest też Al Gore, Oprah Winfrey i Osama bin Laden. Nie z nich są głosami Bożymi, lecz prawda jest taka, że niektóre bezbożne głosy wołają głośniej, dłużej, z większą pasją i wpływem niż głosy sprawiedliwych.

Rzeczywiście, wydaje się, że bardziej słyszalne są głosy przekazujące przesłanie królestwa ciemności, niż tych ogłaszających przesłanie Królestwa Światłości. Moi bracia, nie musi tak być. Jako chrześcijanie, nie możemy pozostawić tego pastorom, aby oni byli głosami w naszych społeczeństwach. My jesteśmy solą i światłością. My jesteśmy tymi, którzy zostali wyposażeni do przejęcia władzy na rynku. To my niesiemy odpowiedzialność za to, aby być Bożym głosem w rzeczywistości politycznej, humanitarnej, środowiskowej – na każdej innej płaszczyźnie.

Podoba mi się to, jak ujął to Haile Selassie, były cesarz Etiopii. Powiedział:   W całej historii, brakowało działania tych, którzy mogli działać; była obojętność u tych, którzy powinni byli wiedzieć lepiej; i milczenie głosu sprawiedliwości wtedy, gdy najbardziej by się liczył; a to wszystko sprawia, że zło może triumfować.

Zgadzam się z tym. Nie powtarzajmy błędów przeszłości; błędów, które otwierają drzwi diabłu, aby wyrzucić modlitwę ze szkół; błędów, które pozwalają diabłu legalizować aborcję w Stanach Zjednoczonych Ameryki; błędów, które nawet obecnie ograniczają religijną wolność, którą nasi ojcowie założyciele (Stanów Zjednoczonych – przyp.tłum.) ustanowili. Zbudźmy się, stańmy i mówmy.

Uczę  w klasie mediów w moim lokalnym kościele. Celem nauczania jest wyposażenie świętych w sprawny rylec pisarza, który jest potężniejszy niż miecz. Uczymy wierzących tego, jak komunikować się skutecznie czy to na piśmie, w słowie mówionym czy choćby przez wyobraźnię. Celem jest wychowanie wierzących, którzy mogą być silnym głosem dla Boga.

Wszystko zaczyna się na poziomie zwykłych ludzi. Na przykład, burmistrz naszego hrabstwa jest zaciekle atakowany za próby chronienia społeczności. Burmistrz Fort Lauderdale, Jim Naugle, ujawnił szalejącą seksualną aktywność homoseksualną w publicznych toaletach i, aby zniechęcić do tego, wypuścił plan instalowania drzwi, które będą się automatycznie otwierać po określonym czasie. Jego celem była ochrona rodzin, szczególnie dzieci, które odwiedzają kwestionowane publiczne parki.

Komisarz hrabstwa Broward oskarżył Jima Naugle o pełną nienawiści mowę i usuną go z członkostwa biura Greater Fort Lauderdale Convention & Visitors Bureau, ponieważ jego członkowie bali się, że obecność burmistrza powstrzyma turystykę gejów, wydających tutaj swoje pieniądze.

Hrabstwo Broward ukrzyżowało Jim Naugle tylko dlatego, że bali się odzewu skrajnie głośnej mniejszości. Moja klasa medialna postanowiła napisać odpowiedzialny artykuł wstępny do lokalnej gazety w obronie stanowiska Naugle’a, aby chronić poczucie publicznego bezpieczeństwa. To nie jest sprawa gejów, lecz sprawa publicznego bezpieczeństwa.

Od tej chwili zamierzamy być skrajnie głośną mniejszością w naszej społeczności Zachęcam każdego z was, abyście rozmawiali ze swoimi przywódcami o podjęciu podobnych inicjatyw w waszej społeczności. Bądźcie tym głosem. Nie siedźcie z założonymi rękami i nie pozwalajcie na to, aby bezbożne wpływy rządziły i panowały w waszej okolicy. Siedzenie cicho pomaga wyłącznie w budowaniu mównicy dla diabła. Może dziś nie jesteście tym dotknięci osobiście, lecz nie dajcie się ogłupić. Ostatecznie, okaże się, że wy sami, bądź ktoś z bliskich znajdzie się pod atakiem.

Charles
Eliot Norton, amerykański naukowiec znany jako „man of letters” powiedział
tak:

 Głos protestu, ostrzeżenia, błagania nigdy nie był bardziej potrzebny niż wtedy, gdy wrzawa piskliwego fletu i bębnów odbijana echem przez prasę i nazbyt często przez kazalnice, związuje wszystkich ludzi, aby w milczeniu padali się, szli i byli posłuszni tyranii słów rozkazu. Wtedy, bardziej niż kiedykolwiek jest to obowiązkiem dobrych obywateli, aby nie byc cicho
.
Amen

aracer

Sprzeczności Królestwa

SLogo

Drogi Królestwa Bożego to nie drogi ludzkie

Niejedna droga zda się człowiekowi prosta, lecz w końcu prowadzi do śmierci (Przyp. 14:12)

Mówiąc prosto: gdy wchodzimy do Królestwa wszystkie nasze myśli wymagają pewnej przemiany. Królestwo nie funkcjonuje tak, jak świat. Może nam się to wydawać właściwe, ale to wcale nie znaczy, że tak jest.

Nie mogę sam z siebie nic uczynić. Jak słyszę, tak sądzę, a sąd mój jest sprawiedliwy, bo staram się pełnić nie moją wolę, lecz wolę tego, który mnie posłał. (John 5:30)

Bóg nienawidzi tego, co wychwala człowiek
I powiedział im: Wy jesteście tymi, którzy chcą uchodzić w oczach ludzi za sprawiedliwych, lecz Bóg zna serca wasze. Gdyż to, co u ludzi jest wyniosłe, obrzydliwością jest przed Bogiem (Łk. 16:15)

Jezus ostrzegał przed wynoszeniem siebie według ludzkich wartości. Jak to się ma do kościoła? No, zobaczmy,.. Na Bogu nie robią wrażenia materialne rzeczy – nasze budynki, budżety, ilości, sława, osiągnięcia, wykształcenie, wygląd, talent, zdolności czy krasomówstwo. Bóg nienawidzi, gdy używamy tych rzeczy do usprawiedliwiania przed Nim siebie. To właśnie robili faryzeusz: „Daję dziesięcinę ze wszystkiego i poszczę dwa razy w tygodniu„.

Jeśli oceniasz swoje życie według tego, co wychwala świat, oznacza to, że potrzebujesz dopasowania swoich wartości do Królestwa. Bóg nie bywa pod wrażeniem naszych osiągnięć, w rzeczywistości to On zabierze te wszystkie „bałwany serca”, aby pozyskać naszą duszę.

Wszystkie drogi człowieka wydają mu się czyste, lecz Pan bada duchy. (Przyp. 16:2)

Królestwo odwraca ludzki porządek
rozmawiali między sobą w drodze o tym, kto z nich jest największy. I usiadłszy, przywołał dwunastu i rzekł im: Jeśli ktoś chce być pierwszy, niechaj stanie się ze wszystkich ostatnim i sługą wszystkich. .. (Mark 9:34b/35)

Człowiek jest tak zafascynowany sobą samym, że aranżuje wiele rzeczy według rankingów i statusu, a to co chwalimy stawiamy na przodzie. Lecz, aby wejść do Królestwa, musimy to odwrócić. Jezus powiedział, że sługa jest na pierwszym miejscu, a bycie jak dziecko konieczne.

Kto się więc uniży jak to dziecię, ten jest największy w Królestwie Niebios. (Mat.18:4)

Królestwo działa się przez ludzkie słabości
Tak mówi Pan: Niebo jest moim tronem, a ziemia podnóżkiem moich nóg: Jakiż to dom chcecie mi zbudować i jakież to jest miejsce, gdzie mógłbym spocząć?…

Lecz Ja patrzę na tego, który jest pokorny i przygnębiony na duchu i który z drżeniem odnosi się do mojego słowa. Iz. 66:1, 2b

Na Bogu nie robi wrażenia nasze dobre wyposażenie, lecz On jest poruszany przez pokorę i złamanie połączone z wiarą. Dokładnie, wiara to większe zaufanie do Niego niż do siebie. Nasze własne słabości wzmagają zależność od Niego. Paweł powtarzał to wielokrotnie.

Lecz powiedział do mnie: Dosyć masz, gdy masz łaskę moją, albowiem pełnia mej mocy okazuje się w słabości. Najchętniej więc chlubić się będę słabościami, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusowa (II Kor. 12:9)

My bowiem jesteśmy obrzezani, my, którzy czcimy Boga w duchu i chlubimy się w Chrystusie Jezusie, a w ciele ufności nie pokładamy (Phil 3:3)

W Królestwie zachowujesz życie, tracąc je ( oni obaj chcą nas zabić! )

Diabeł chce zabić twojego ducha używając do tego cielesnej natury, Bóg zaś chce zabić twoją cielesną naturę, używając twojego ducha. Śmierć w świecie niszczy nas, podczas gdy śmierć w Królestwie – wybawia. W końcu , Królestwo Boże jest zaludniane przez tych, którzy stracili swoje życie dla Niego.

Kto bowiem chce zachować duszę swoją, straci ją, kto zaś straci duszę swoją dla mnie, ten ją zachowa.(Łuk. 9:24)

Albowiem zamysł ciała to śmierć, zamysł Ducha to życie i pokój. (Rzm. 8:6)

Jeśli bowiem według ciała żyjecie, umrzecie; ale jeśli Duchem sprawy ciała umartwiacie, żyć będziecie. (Rzm. 8:13)

Błogosławiony i święty ten, który ma udział w pierwszym zmartwychwstaniu; nad nimi druga śmierć nie ma mocy, lecz będą kapłanami Boga i Chrystusa i panować z nim będą przez tysiąc lat. (Obj. 20:6)

W Królestwie ufasz temu, czego nie widzisz.
Królestwo Boże nie przychodzi dostrzegalnie, Ani nie będą mówić: Oto tutaj jest, albo: Tam; oto bowiem Królestwo Boże jest pośród was. (Łk. 17:21)

Duchowe rzeczy mogą być rozeznawane wyłącznie przez duchowego człowieka. Wiara i chodzenie w Królestwie oznacza skończenie z zależnością od zmysłowego poznania na rzecz zaufania do relacji z Bogiem. Nasz umysł mówi nam jedno, a nasz duch co innego, czemu zaufamy? Wejście do Królestwa jest sprzecznością.

Zaufaj Panu z całego swojego serca i nie polegaj na własnym rozumie! Pamiętaj o Nim na wszystkich swoich drogach, a On prostować będzie twoje ścieżki! Nie uważaj się sam za mądrego, bój się Pana i unikaj złego! To wyjdzie na zdrowie twojemu ciału i odświeży twoje kości. (Przyp. 3:5-8)

Wiemy, o co się modlimy, nie wiemy, co Bóg daje.
Choć mówi się nam, abyśmy prosili, możemy prosić tylko o to, co jest nam znane, lecz Pan w Swej wielkości daje nam ponad naszymi ograniczeniami. Daje nam to, o czym nawet jeszcze nie wiemy. Alleluja. To jest miłość i obfitość Jego Królestwa. Nie pokładamy zaufania w otrzymywaniu tego, o co prosimy, lecz wierzymy w Boga, którego odpowiedzi przerastają to. Mamy prosić i resztę pozostawić Jemu. Obietnicą jest  pokój, On kontroluje sytuację, my żyjemy w oczekiwaniu.

Nie troszczcie się o nic, ale we wszystkim w modlitwie i błaganiach z dziękczynieniem powierzcie prośby wasze Bogu. A pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum, strzec będzie serca waszych i myśli waszych w Chrystusie Jezusie (Flp. 4:6,7).

Temu zaś, który według mocy działającej w nas potrafi daleko więcej uczynić ponad to wszystko, o co prosimy albo o czym myślimy (Ef. 3:20).

продвижение сайтов в поисковые системы