Category Archives: Kościół

Doskonalenie świętych

Chip Brogden

http://theschoolofchrist.org/articles/the-perfecting-of-the-saints.html

I On ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami, aby przygotować świętych do dzieła posługiwania, do budowania ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy do jedności wiary i poznania Syna Bożego, do męskiej doskonałości, i dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej” (Ef. 4:11-13).

W jakim celu Bóg dał apostołów, proroków, ewangelistów, pastorów i nauczycieli? Wers 12 mówi nam: „aby przygotować świętych do dzieła posługiwania, do budowania ciała Chrystusowego”. (W j. ang. Jest tutaj aby „doskonalić świętych” – przyp. tłum)

Oczywiście, to nie znaczy, że ci święci mają być doskonali w tym sensie, że nigdy się nie mylą czy nie zrobią nic złego. „Doskonałość” tutaj oznacza „dojrzałość” i dobrze zrobi nam abyśmy po prostu pamiętali o tym, że za każdym razem, gdy widzimy słowo „doskonały” w tym kontekście, powinniśmy myśleć „duchowo dojrzały”.

Doskonalenie świętych oznacza dojrzewanie świętych, wskazuje na proces prowadzenia świętych z duchowej niedojrzałości ku duchowej dorosłości. To jest celem darów usługiwania. Nie jesteśmy jeszcze w pełni rozkwitu; musimy „wzrastać w łasce i poznaniu naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa (2Ptr. 3:18a). W Biblijnym języku „doskonały” znaczy w pełni rozwinięty. Co to znaczy na przykład: “Moc moja doskonali się w słabości”? (ang. 2Kor. 12:9 in.) Znaczy, że: “Moja moc dojrzewa w twoich słabościach i w pełni rozwija się w tym, kto dochodzi do końca swoich własnych możliwości”.

Po ponad 20 latach chrześcijańskiego życia Paweł wyjaśnia, że ani jeszcze nie osiągnął tego, ani już nie jest doskonały (Flp. 3:12a). Wyraźnie oczekuje na to, że któregoś dnia będzie doskonały, lecz jeszcze tego nie osiągnął. Lecz do czego zmierzał? Do doskonałości bezgrzesznej? Nie. Walczył o duchową dojrzałość, którą sam definiuje jako praktyczną, intymną w pełni rozwiniętą relację z Jezusem Chrystusem („aby poznać Go”). Dalej mówi nam, że ten kto jest doskonały (tj. duchowo dojrzały) będzie podobnie myślał w swym dążeniu do poznania Chrystusa.

Paweł mówi do kaznodziei Chrystusa: „…napominając i nauczając każdego człowieka we wszelkiej mądrości, aby stawić go doskonałym w Chrystusie Jezusie” (Kol. 1:38).

W istocie to właśnie jest celem każdej służby czy to będzie służba apostolska, prorocza, ewangelizacyjna, pastorska, czy nauczycielska. Celem jest głosić CHRYSTUSA i doprowadzić każdego człowieka do duchowo dojrzałej relacji z Nim. Chrystus jest centrum wszystkiego; On jest w centrum wszelkiej działalności; zaczynamy od Niego i kończymy na Nim.

Gdy zostajemy wprowadzeni do nowej służby i chcemy sprawdzić jej autentyczność oraz duchową wartość musimy zadać sobie tylko dwa pytania: czy ta służba jest skupiona na Jezusie Chrystusie oraz czy wprowadza ona ludzi głębiej, bardziej praktycznie w poznanie Go!

Jeśli chcemy sprawdzić kogoś kto twierdzi, że jest apostołem, prorokiem, ewangelistą, pastorem czy nauczycielem, możemy zastosować ten sam sprawdzian: czy ta osoba jest skupiona na Jezusie Chrystusie? A jeśli tak to czy to, co robi (głoszenie, nauczanie, proroctwo, śpiew, zakładanie kościołów itp.), prowadzi ludzi głębiej, bardziej praktycznie do poznania Go?

Niektórym może się wydawać, że tego rodzaju sprawdzian jest zbyt surowy, ponieważ gdybyśmy zastosowali te kryteria do każdego duchownego i każdej służby na świecie to prawdopodobnie zdyskwalifikowalibyśmy większość pracowników i uczynków, które tworzą kościół i te wspaniałe służby. Prawdopodobnie tak by było. Niemniej jeśli chodzi o wartość tego wszystkiego dla samego Królestwa Bożego to jeśli jakieś dzieło nie jest skupione na Chrystusie i nie ma nic wspólnego z prowadzeniem ludzi do głębszej relacji z Nim, to nie ma żadnej wartości dla Boga i jest bezwartościowe w Jego oczach. Jeśli nie głosimy Chrystusa to głosimy coś lub kogoś innego a jeśli nie prowadzimy ludzi do głębokości Chrystusa naszym życiem i dziełem to pozostawiamy ich w takim stanie w jaki są lub w gorszym, niż byli wtedy, gdy ich poznaliśmy. Stajemy się wtedy przeszkodą na drodze duchowego wzrostu innych. Jeśli duchowny bądź służba nie głoszą Chrystusa i nie prowadzą ludzi do duchowej dojrzałości to robią coś przeciwnego do Bożego planu, a mianowicie skupiają ludzi na sobie i uzależniają ich od siebie, gwarantując w ten sposób brak duchowej dojrzałości u tych, którzy z nimi są związani. Zgromadzenie, które jest uzależnione od pastora, aby dla nich słuchał Boga, przekazywał im przesłanie, modlił się za ich potrzeby i brał na siebie odpowiedzialność za ich duchowy wzrost, jest skazane na trwanie w niemowlęcym stanie i duchowej niedojrzałości. Jeśli pastor akceptuje taką sytuację to wymusza poleganie zgromadzenia na sobie. Zamiast wskazywać im na Chrystusa jako ich Pasterza i dać im możliwość stawania na własnych nogach, staje się zastępczą matką. Niestety, dokładnie tak dzieje się dziś w wielu kościołach. „Gdy bierzemy udział w zgromadzeniu, duchową pracę zostawiamy pastorowi”.

Równie winna jest służba prorocza. „Prorok” czy „prorokini” i ich „słowo” stają się centrum wszystkiego. Zamiast prowadzić ludzi do Chrystusa i uczyć ich, w jaki sposób sami mają słuchać Pana na swój użytek, biorą na siebie  odpowiedzialność za przekazywanie im słowa od Boga. Ludzie więc biernie polegają na proroczej służbie co do kierunku swego życia, zamiast wzrastać w Chrystusa i rozwijać swoje własne rozeznanie i zdolność do słuchania cichego głosu Pana. Czytałem ostatnio o pewnym  „proroku”, który ogłosił, że w ciągu jednego tygodnia przekazał osobiste prorocze słowo 500 ludziom. Nie muszę wiedzieć, co zostało powiedziane, abym wiedział, że pogląd tej osoby na „służbę proroczą” będzie przyczyną trwania ludzi w duchowej głuchocie i braku umiejętności słyszenia Boga na własne potrzeby. Po co mają rozwijać jakiekolwiek duchowe zmysły, jeśli mają „proroka”, który da im „słowo” za każdym razem, gdy tego zechcą?

Tylko dlatego, że MOŻESZ dać słowo, nie znaczy, że POWINIENEŚ je dawać.  Celem nie jest przekazywanie ludziom słowa, lecz celem musi być dać im Chrystusa, jako ich Słowo. Mówiąc innymi słowy: celem służby nie jest dawanie ludziom każdego dnia bochenka chleba, lecz pokazanie w jaki sposób można zdobyć cały chleb w CHRYSTUSIE, który jest Chlebem Żywota. Czy rozumiesz jaka jest różnica? Jeśli jedynym moim celem jest powiedzenie co tydzień kazania, bądź codziennie przekazanie proroczego słowa to zarówno ja sam, jak i oni, mijamy się z Bożym Celem, którym jest duchowa dojrzałość i praktyczne poznanie Chrystusa. Jeśli tłum przychodzi do mnie po bochenek chleba za każdym razem, gdy są głodni to w zaspokajaniu tego głodu są uzależnieni ode mnie. Jest to dopuszczalne tak długo dopóki są dziećmi i nie potrafią nakarmić się sami, lecz jeśli pokażę im, jak mogą zdobyć chleb sami to nie będą już po to przychodzić do mnie: i TO jest celem. Mogą zostać zaspokojeni bezpośrednio u źródła, którym jest Sam Chrystus. Prawda jest tak, że sprzedaż chleba jest znakomitym biznesem, a służby, których przetrwanie zależy od sprzedaży chleba, CHCĄ, aby ludzie stale i wciąż przychodzili do nich po pożywienie!

Obyśmy przed Bogiem zobaczyli, że CHRYSTUS jest celem i przyczyną wszelkiej służby. Naszym celem nie jest to, aby ktokolwiek uzależnił się od nas, naszej służby, pracy, słowa, naszym celem nie jest dawać po bochenku, lecz raczej zachęcać ich do tego, aby poszli i przeżywali głębokości Jezusa Chrystusa praktycznie i osobiście, aby pokazać im, gdzie jest Chleb Żywota.

Wasz brat,

Chip Brogden

продвижение сайта

Tu nie chodzi o sukcesję, lecz o ofiarę

(Temat może dla nas uboczny, ale ta japońska mentalność  (świecka przecież) zrobiła na mnie wrażenie i to w takim kontraście,… dokonałem trochę skrótów, aby nie zanudzać ale zostawić istotę -tłum.)

 

Neil Cole

Czytałem dziś rano gazetę i uderzył mnie kontrast między dwom artykułami. Ten kontrast mówi o obecnym stanie kościoła we współczesnej Ameryce i mówi o czymś, co, jak sądzę, wkrótce pojawi się jako poważna pozbawiająca sił choroba w kościele.

Pierwszy artykuł zajmował się kilkoma emerytowanymi obywatelami Japonii, którzy utworzyli zespół nazwany „Skilled Veterans Copr”.  Stworzyli go jako wolontariusze, aby wejść do atomowej elektrowni w Fukushima i wykonać kilka niezbędnych napraw, aby młodsi pracownicy nie musieli tego robić. Najmłodszy w tej grupie ma 60 lat a najstarszy 78.  To są prawdziwi bohaterzy. Pomyśleli, że nie zostało im dużo życia, jak młodszemu pokoleniu i odczuli na sobie odpowiedzialność, ponieważ korzystali z pracy tej nuklearnej elektrowni przez dłuższy czas. Dodają również to, że ich komórki reprodukują się w zwolnionym tempie, więc zajmie więcej czasu wykształcenie się raka i ewentualna śmierć z tego powodu, a oni i tak szybciej umrą. Prawdą jest, że chcą poświęcić swoje własne życie, aby pokolenie ich dzieci nie musiało tego robić. Strona internetowa wzywająca wolontariuszy stwierdza: „To jest naszym obowiązkiem wobec następnego pokolenia i tego, które przyjdzie po nich”.

Drugi artykuł zajmował się podejrzeniem, że zostało przegłosowane odejście Roberta H. SHuller’a z rady dyrektorów Chrystal Cathedral. Później kościół wydał oświadczenie, w którym stwierdzono, że nie zostało to przegłosowane, ale że nie jest już członkiem z prawem głosu. Nota nie informuje, że to syn Shullera (który kilka lat temu został usunięty z kościoła), był autorem pierwotnego komentarza, co wskazuje na to, że w Chrystal Catherdral ciągle jest pełen dramaturgii, nawet bez bożenarodzeniowego widowiska (to przytyk do praktyki tego kościoła, gdzie chwalono się tym, że zorganizowano bożenarodzeniową szopkę za 600.000$ z autentycznymi zwierzętami, aktorami, fruwającymi aniołami itd… -przyp. tłum.)

Tak jak kościół ten był prekursorem fenomenu mega kościołów, tak jest, moim zdaniem, on znakiem obrazującym nadchodzący problem, którym amerykański mega kościoły muszą się zająć i to szybko. Kilka lat temu Shuller odszedł na emeryturę zostawiając kościół w rękach swego syna. Niedługo później syn został zwolniony, a jego miejsce w kościele zajęła córka Shullera. Frekwencja spadała do tego stopnia, że teraz trudno jest znaleźć publiczność w czasie telewizyjnych pokazów, ponieważ jest tak dużo pustych siedzeń. Co bardziej uderzające niż słabe uczestnictwo to wysokie długi i brak finansowych zasobów. Ten kościół doszedł do bankructwa, wysprzedaje swoje mienie i robi wszystko co tylko możliwe, aby utrzymać się na powierzchni, równocześnie gwałtownie tonąc.

Co mają wspólnego te dwa artykuły? Odchodzące na emeryturę przywództwo jest odpowiedzialne za wychowanie i wprowadzenie następnego pokolenia. W jednym przypadku ojcowie reagują bohaterską ofiarą na rzecz swoich dzieci i wnuków, a drugim przypadku starsze przywództwo nie przygotowuje właściwie następnego pokolenia i pozostawia tonący statek w rękach skonfliktowanego rodzeństwa, podczas gdy 84 letni ojciec nadal usiłuje, na ile tylko może, trzymać władzę aż do chwili, gdy ostatecznie zostaje zmuszony do odejścia.

Większość mega kościołów w Ameryce jest prowadzona przez dynamicznych pastorów założycieli. Ci przywódcy starzeją się i w wielu przypadkach są już w wieku emerytalnym, lecz ciągle prowadzą tak, jakby byli nieśmiertelni. Tak nie jest i jeśli nie wzbudzą następnego pokolenia i nie przekażą pałeczki również będą świadkami tego jak ich służby usychają i umierają podobnie jak w Chrystal Catherdral.

Większość tych starszych przywódców ma dzieci, które same dorosły do pozycji przywódców, całkiem podobnie jak u Shullerów. O ile niektórzy z nich dobrze sobie poradzili z uwalnianiem swoich synów, innym tak dobrze nie poszło. Szczerze mówiąc jest to trochę szokujące, że tak wielu umieściło synów na swoich miejscach, jakby to była jakiegoś rodzaju królewska monarchia czy prywatny rodzinny biznes. Billy Grahama zastąpił syn Franklin. Jerry Fallwell został zastąpiony przez syna, wpływy Charlesa Stanley’a są teraz przyćmiewane przez Andy’ego, choć nie zawsze to przekazanie szło gładko. Tak naprawdę, wiele z tych sukcesji nie poszło dobrze, tak jak w przypadku fiaska Shuller’a. Tuż o rzut kamieniem od Chrystal Catherdral jest Calvary Chapel of Costa Mesa gdzie senior Chuck Smith zmaga się ze sprawami sukcesji, a z tego co słyszałem jego syn, również pastor i autor wielu książek, nie jest już brany pod uwagę.

Należy oddać im to, że wychowali swoje dzieci tak, że idą za Panem i prowadzą kościoły i za to należy im się cześć, lecz problemem jest to, że sposób w jaki ten kościół jest budowany nie daje się dobrze przekazywać dalej. Przywódca, który może zbudować mega kościół nie jest tym typem przywódcy, który z łatwością radzi sobie z przekazywaniem służby innym i tutaj leży problem.

Osobiście uważam, że sukcesja nie jest rzeczywistym problemem, lecz jest symptomem większego problemu. Problem stanowi to, że przywództwo z poprzedniego pokolenia nie przekazuje dobrze pałeczki, ponieważ trzyma ją przy sobie zbyt długo. Sławni nauczyciele nie wydają następnego pokolenia nauczycieli, lecz raczej trzymają się swoich wpływów, co buduje zależności nie dających reprodukcji.

[…]

Jednym z ważnych fragmentów Pisma, które mogliśmy czytać dziesiątki razy, lecz nigdy nie zastanawialiśmy się nad nim w świetle stanu dzisiejszego przywództwa, jest proste stwierdzenie Pawła w liście do Filipian, gdzie pisze:

„Przeto, umiłowani moi, jak zawsze, nie tylko w mojej obecności, ale jeszcze bardziej teraz pod moją nieobecność byliście posłuszni; z bojaźnią i ze drżeniem zbawienie swoje sprawujcie. Albowiem Bóg to według upodobania sprawia w was i chcenie i wykonanie” (Flp. 2:12-13).

Dobrze znamy te słowa. Były głoszone, słyszane czy czytane jako przesłanie na temat pracy nad swoim zbawieniem i tego, co to znaczy. Jak często jednak poświęcaliśmy czas aby zastanowić się nad pierwszym zdaniem skierowanym do tego kościoła, który, jak się okazuje, miał się lepiej pod nieobecność Pawła, niż w czasie jego obecności. To jest, przyjacielu, wspaniałe oświadczenie i być może nawet jest oskarżeniem przeciwko obecnemu typowi przywództwa, jakie obowiązuje w większości kościołów.

Nie potrzebny jest nam plan sukcesji, jakby współcześni przywódcy byli tak cenni, żebyśmy musieli spędzać godziny czy dni, starając się wymyślić, jak ich zastąpić innymi dynamicznym przywódcami, którzy są równie podatni na te same słabości. To czego rzeczywiście nam potrzeba to przywódców z sercem ofiarnym, którzy są bardziej zainteresowani duchowym powodzeniem swoich duchowych dzieci niż własnym i którzy będą prowadzić kościół w taki sposób, aby inni mieli nawet większe uprawomocnienie do przywództwa niż to poprzednie przywództwo. Bardziej od sukcesji potrzebna nam jest ofiara podobna do tej, którzy złożyli ojcowie z Japonii.раскрутка

Agape. Przemiana – Kto z nich kocha?

Bądź historia pewnego koncertu

Nie było mi do śmiechu. „Chrześcijanie” pikietowali ostatni koncert a przesłanie „idziecie do piekła” rozprzestrzeniało się gwałtownie. Wygląda na to, że po całym pokoleniu rządów Moralnej Większości w naszym ewangelicznym kościele, jest to bardzo popularne przesłanie w pewnych chrześcijańskich kręgach.

Podczas gdy protestujący namierzali wchodzących do wypakowanego po brzegi stadionu, którzy chcieli zobaczyć i usłyszeć wspaniały głos i przesłanie skierowane do ogólnoświatowej publiczności, był tam wewnątrz co najmniej jeden znany mi pastor, który zdecydował się pójść i zobaczyć kim jest ta kobieta i posłuchać jej. Na zawsze zapamięta z tego wieczoru na zewnątrz reprezentację zagniewanych chrześcijan, a wewnątrz kobietę, która w samym środku koncertu leżąc na scenie i patrząc się w kierunku nieba ogłosiła:

„Och, Jezu, w górze, w niebie;

Ci ludzie na zewnątrz mówią mi, że ty nie kochasz mnie.

Lecz ja wiem, że to nie jest prawda; wiem, że mnie kochasz.

Wiem, że ty kochasz te wszystkie „Małe Potworki”.

 

Lady Gaga modli się do mojego Boga, do mojego Jezusa, do Tego, który zdefiniował jak wygląda największa miłość, którą mają Jegouczniowie demonstrować, podczas gdy na zewnątrz „chrześcijanie” deklamowali tyrady z nienawiścią i gniewem. Nie muszę zgadywać, kto miał większy wpływ na dziesiątki tysięcy uczestników tego koncertu. Śmiem twierdzić, że oni spisali na straty tych, którzy w imieniu Jezusa i z wielkim potępienie ogłaszali „On was nienawidzi, idźcie do piekła!”

 

Zastanawiam się czy mój Jezus siedząc obok Swego i mojego Ojca mówił:

Czy myślisz, że nasi uczniowie domyślą się,

kto jest prawdziwym ambasadorem Dobrej Nowiny?

Czy wybiorą tych pikietujących i nienawidzących w naszym imieniu,

czy może raczej wybiorą tą wewnątrz, która mówi wyrzutkom religijnego społeczeństwa,

że jesteśmy miłością i kochamy ich?”

 Co zostanie w pamięci dzieciakom opuszczającym scenę tego wieczora, gdy będą znosić impet przesłania nienawiści i szyderstwa przekazanego przez religijne społeczności? Podobnie jak mój przyjaciel, pastor, wierzę, że będą pamiętać wielkie przesłanie Lady Gaga, już odrzuconej i wyszydzonej w imieniu Jezusa. Zapamiętają tą, która pomimo protestów, nie zrezygnuje z Boga, który jest miłością i trzyma się większej wiary w to, że On jest tym, kim mówi, że jest, a nie jest taki, jak się Go reprezentuje.

Kto miał większy wpływ, aby zmienić to pokolenie? Kto był ważniejszym ambasadorem Królestwa, które jest relacyjne i nadnaturalne? Kto był większym naśladowcą Boga? Czy ci, którzy wykrzykiwali nienawiść i potępienie, czy ludzie zabijający wszystkich Prawem, czy też odrzucona kobieta, głośno wyznająca miłość Jezusa tym, którzy mogli usłyszeć?

Dalej będę zadziwiony postawą protestujących, wywołujących u innych silne poczucie winy w imieniu Jezusa, podczas gdy piosenkarka, która nie miała w tym żadnego widocznego interesu, nie robiła żadnej cichej promocji, po prostu wypowiedziała proste słowa o tym, że Jezus jest miłością. Bóg jest miłosierny i łaskawy, nieskory do gniewu, pełen miłosierdzia, prawdy, wierności przymierzu, przebaczający. Jest, również, miłością.

Nie musiałem się tego wieczoru długo zastanawiać nad tym, kogo chciałbym mieć w sąsiedztwie i kogo Jezus mógłby użyć we współczesnej wersji historii o Dobrym Samarytaninie. W jakiś sposób Gaga wie, że ten nasz Bóg kocha najbardziej tych, którzy są odrzuceni przez światowe systemy, a w szczególności przez religijne systemy XIX wieku.

Nie ma żadnej innej odpowiedzi niż miłość, ponieważ Bóg jest i zawsze będzie miłością. A wszystko o co nas prosi to kochać Go ze wszystkich sił i bliźniego jak siebie samego. Tak jest napisane.



DVC

сайта

Nie bierzcie udziału w Kulcie Odstępców

20 lipca 2011

J. Lee Grady

Wielu młodych dorosłych ludzi odrzuca biblijną wiarę lub miesza ją z innymi religiami. Jak powinniśmy na to reagować? Od chwili, gdy w Północnej Karlinie odbył się Wild Goose Festival, można ulec pokusie myślenia, że był to zwykły bluegrassowy festiwal. Pomyśl jeszcze raz. Organizatorzy tego wydarzenia, które przyciągnęło pod koniec czerwca 1.500 osób, mówią, że ich quasi-chrześcijańska konferencja „rozrośnie się do największego, najlepszego, najbardziej dynamicznego religijnego happeningu w Stanach Zjednoczonych”.

Gdyby jakiś gładko przyczesany teleewangelista poczynił takie pompatyczne stwierdzenie wstrząsnęlibyśmy tylko ramionami i wyśmiali gościa ze sceny. Lecz założyciel Wild Goose (Szalona Gęś), pokojowy aktywista z Północnej Irlandii, Gereth Higgins, jest przekonany, że jego ruch złapie za serca amerykańską młodzież, która kwestionuje swoją ewangeliczną wiarę i bada inne możliwości.

Herezje rzadko kiedy pojawiają się z zewnątrz, lecz wchodzą do kościoła w taki sposób, którego nigdy nie spodziewalibyśmy się: przez autorów najlepiej sprzedających się książek, ogromnie popularnych celebrytów na falach chrześcijańskich programów telewizyjnych. Może nawet wejść wzdłuż ławek kościelnych i stanąć za kazalnicą!

Aby pomóc odkryć tą nową duchową drogę Higgins sprowadził pewien przegląd autorów, artystów, muzyków i aktywistów, wszystkich pochodzących z lewej strony chrześcijańskiego spektrum, aby pokazać ich 23-26 czerwca na Wild Goose. Byli tam Jay Bakker, syn teleewangelisty Jimiego oraz Tammy Faye Bakker; Frank Schaeffer, syn ewangelicznych pisarzy Francis oraz Edith Schaeffer; Paul Fromberg pastor z San Francisko, który w 2005 roku ogłosił swoje małżeństwo z innym mężczyzną i powiedział tłumowi: „Bóg zmienia kościół przez gejów”.

Powab Wild Goose jest tragiczny. Dziś, wielu młodych dorosłych ludzi opuszcza wiarę całkowicie lub odrzuca jej fundamentalne zasady. Byli wychowywani przez wierzących rodziców, lecz czują się zapuszkowani w denominacjach i doktrynach. Inni odwracają się od polityki prawego skrzydła. Jeszcze inni myślą nad aborcją, homoseksualizmem czy nad potrzebą zawierania związków małżeńskich w ogóle. Chcą łagodniejszego, bardziej życzliwego i miękkiego chrześcijaństwa, które jest do przyjęcia przez świecką kulturę, zamiast tego, które sprzeciwia się jej i zaprzecza.

Organizatorzy festiwalu Wild Goose, wraz tłumkiem podobnych głosów, są gotowi nęcić całe to pokolenie na drogę dół, na inną ścieżkę, na której miesza się chrześcijaństwo z innymi religiami, wyrzucając biblijną moralność i celebrując duchowy bunt. Nazywam to Kultem Odstępców i wierzę, że jest to jedno z największych wyzwań, jakie dziś spotykamy.

 Jeśli nie słyszymy dzwoniącego sygnału alarmowego, jesteśmy głusi. Fenomen Wild Goose jest tylko jednym ze wskaźników tego, że wiara Ameryki zanika a duchowa moc ciemności działa na zapleczu. Jeśli mamy odpowiedzieć na ten kryzys, musimy zrozumieć biblijną definicję herezji. Oto pięć cech charakterystycznych herezji podanych przez autorów Nowego Testamentu:

Odrzucają panowanie Chrystusa.  Apostoł Jan napisał: “ Wszelki zaś duch, który nie wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, nie jest z Boga. Jest to duch antychrysta, o którym słyszeliście, że ma przyjść, i teraz już jest na świecie” (1Jn 4:3). Wszelkie nauczanie, które minimalizuje dominację Chrystusa bądź wynosi inne bożki czy religie, doprowadzi do zwiedzenia. (Wielu współczesnych „post chrześcijan” zachęca do powiązania ze sobą światowych religii; jedni mogą intonować Hare Krishna, a inni mieszać chrześcijaństwo z islamem (w USA tak zwany „Chrislam” – przyp.tłum. ).

Napędza ich chciwość. Piotr ostrzegał przed tym, że heretycy mają serca „wyćwiczone w chciwości” (2Ptr. 2:14) i że funkcjonują podobnie do fałszywego proroka Balaama, który wykonywał swoje czary dla wzbogacenia się. Mamy w charyzmatyczno/pentekostalnych kręgach swój udział w działaniu fałszywych proroków, a upadające mega kościoły zbudowane na chciwych kaznodziejach to zaledwie początek zbierania konsekwencji tego.

Prowadzą ludzi do seksualnej niemoralności. List Judy (jedyna księga w Biblii poświęcona w całości tematowi fałszywych proroków) ostrzega przed heretykami, którzy „łaskę naszego Boga obracają sw rozpustę” (w. 4 wg wersji ang.) oraz „kalają swoje ciała” (w.8) przez niemoralność. Herezja niemal zawsze daje ludziom przyzwolenie na udział w seksualnym grzechu. Dlatego właśnie odstępcy gorliwie przyjmują ją.

Zachęcają do eksperymentowania z pogaństwem. Paweł ostrzegał Tymoteusza, że w dniach ostatecznych chrześcijanie odpadną od wiary, z powodu nauczycieli promujących „duchy zwodnicze i doktryny demonów” (p. 1Tym.4:1). Herezja często pociąga ludzi do okultystycznych praktyk.

“Wślizgują się” do kościoła niezauważeni.  Inną powszechną cechą herezji jest jej zdolność do ukrywania się. Piotr ostrzegał, że fałszywi prorocy „potajemnie wprowadzą niszczące doktryny” (2Ptr. 2:1, wg wersji ang.). Herezje rzadko kiedy pojawiają się z zewnątrz, lecz wchodzą do kościoła w taki sposób, którego nigdy nie spodziewalibyśmy się: przez autorów najlepiej sprzedających się książek, ogromnie popularnych celebrytów, na falach chrześcijańskich programów telewizyjnych. Może nawet wejść wzdłuż ławek kościelnych i stanąć za kazalnicą!

Oby Bóg strzegł nas przed Kultem Odstępców. Modlę się o to, aby Pan wzbudził młodych liderów, którzy będą napełnieni współczuciem, uprawomocnieni przez Ducha Świętego i na tyle odważni, aby wskazywać temu pokoleniu ponownie na biblijną prawdę.

 – – –

J. Lee Grady jest drugim redaktorem magazynu Charisma. Jego ostatnia książka zatytułowana jest “10 Lies Men Believe” (Charisma House).

You can follow him on Twitter at leegrady.

раскрутка сайта

Pasja Boża

 

Kriston Couchey

TERAZ JEST CZAS

Bóg wzbudza Swoja pasję, aby wprowadzić Swoją wolę na ziemi, jak to jest w niebie. Teraz jest wyznaczony czas, teraz jest godzina Jego uniesienia. Podnosi się ze Swego tronu, aby stanąć i wykonać Boże cele dla stworzenia. Gdy On wstaje, my wstajemy razem z Nim. On powstaje w sercach synów z pasją w taki sam sposób, jak wzbudził Jezusa, aby wykonał Jego wolę. O Mesjaszu Dawid napisał: „Umiłowałeś sprawiedliwość, a znienawidziłeś zło; dlatego namaścił cię, o Boże, Bóg twój olejkiem wesela, jak żadnego z towarzyszy twoich„. Chodząc po ziemi, Jezus kochał i nienawidził to, co kocha i nienawidzi Ojciec. Jak Ojciec dokłada starań, aby wykonać swoje cele, tak też Jego synowie również działają w jedności z wolą Bożą, ponieważ ich serca są jedno z Nim i ucieleśniają pasję Bożą wobec ludzkości; nawet tak, jak Jezus ucieleśniał tą pasję Bożą. Synowie nie żyją już jako słudzy, którzy wykonują wolę swego pana z obowiązku, lecz jako synowie, którzy wykonują wolę Ojca, ponieważ ich serca są zgodne z Jego sercem i celem w każdej sytuacji.

PRZYGOTOWANI SYNOWIE

Ojciec przygotował serca Swoich synów tak, aby biły w jednym rytmie z Jego sercem. Jego pasja jest ich pasją. Jego pragnienia są ich pragnieniami. To trwa i wytrzymuje śmierć dla ich własnych ziemskich pasji, ich własnej woli i ich własnych dróg. Ta śmierć dla siebie doprowadza do opróżnienia wnętrza, aby mogli stać się naczyniami i wyrazicielami Bożego serca dla całego stworzenia. Śmierć daje drogę życiu. Całe stworzenie wzdycha i nadszedł czas na rok łaski Pańskiej. On powstaje, aby zamanifestować Siebie w Swych synach, których przygotował właśnie na taki czas, jak obecny.

KRÓLESTWO USTANOWIONE PRZEZ ŻARLIWOŚĆ/PASJĘ  BOŻĄ

Potężna będzie władza i pokój bez końca na tronie Dawida i w jego królestwie, gdyż utrwali ją i oprze na prawie i sprawiedliwości, odtąd aż na wieki. Dokona tego żarliwość Pana Zastępów” (Iz. 9:6).  Mądrość, objawienie i nauczanie same w sobie nie ustanowią królestwa. Mają one swoje miejsce i dają wgląd w Królestwo Boże i Jego cele dla stworzenia, lecz nie są one siła motywującą, która wykonuje Bożą wolę. To żarliwość (pasja) Boża przez Ducha Świętego jest siłą motywacyjną, która ustanawia Jego Królestwo na ziemi. Jego żarliwość przejawia się w miejscu, w którym On zamieszkuje: w sercach ochoczych synów. Gdy Bóg powstaje, aby poruszyć i wypowiadać Samo Żywe Słowo na ziemi to wynikiem są Jego synowie, którzy poruszają się i wypowiadają w Jego żarliwości. Jesteśmy już na krawędzi przebudzenia, jakiego jeszcze do tej pory nie widzieliśmy.

ŻARLIWOŚĆ ZBLIŻA SIĘ

Ojciec jest najbardziej żarliwym bytem jaki istnieje. Poznałem Go w taki sposób, w jaki nigdy inaczej bym Go nie poznał, gdyby nie pasja, którą on wzbudza we mnie. On powstaje i my powstajemy razem z Nim. To jest prawdziwe przebudzenie. On wzbudza pasję aby nieść uzdrowienie, uwolnienie, zbawienie i sprawiedliwość na ziemi. Wszelkie aspekty żarliwości Bożej będą widoczne u Jego synów. Dla tych, którzy zdecydowali się wziąć udział w Jego cierpieniach i śmieci, aby mogli brać udział w Jego zmartwychwstaniu, zbliża się ogromna radość. To, że On powstaje, oznacza powstanie do życia ze śmierci, również martwi powstaną tej godziny do życia; zarówno duchowo jak i fizycznie.

W Jego Miłości

Kriston Couchey

http://my.opera.com/Boanerges/blog/

 

aracer.mobi

Fałszywa pokora

 

Stephen Crosby

23 czerwca 2011

Pokora nie jest jakiegoś rodzaju łagodnym zachowaniem, gdy „napominasz” kogoś, kogo postrzegasz jako duchowo ustępującego ci. Jest to cecha charakteru, którą przejawiasz, gdy ktoś duchowo „ustępujący ci” (jakkolwiek oceniane czy mierzone) napomina ciebie, a robi to źle i niesprawiedliwie.

Ławiej jest pokorę głosić innym, niż posiadać samemu. Pokora nie jest „tematem”, który można „głosić z Biblii”, lecz jest wtórnym owocem ukrzyżowanego życia. Ci, którzy ją posiadają, nie głoszą na jej temat. Jest to wonność Chrystusowa. Pokora jest kazaniem bez słów.

Niewiele jest bardziej wykorzystywanych terminów biblijnych niż pokora. Jest to jedna z cech najłatwiejszych do podrobienia przez starą naturę. Łagodna zewnętrzna strona, pewien szczególny rytm słów, emocjonalne „wygładzenie”, nie mówienie nigdy prawdy w obawie przed wzbudzaniem konfliktu czy odrzucenia itd., zawsze zdobędzie szacunek „pokornego” przez człowieka bez rozeznania.

Autorytarni przywódcy często nadmiernie naciskają na temat pokory, sami niewiele jej posiadając. Podkreślanie pokory często jest używane jako mechanizm kontroli, dzięki któremu odwraca się słuszny krytycyzm „podwładnych”. Niepewni, nieuzdrowieni i niepozbierani przywódcy gaszą, zniechęcają i opóźniają rozwój normalnej, funkcjonalnej, osobowości nowego stworzenia, prezentując ją jako gniew czy brak pokory. Każda normalna ekspresja osobowości (wygłaszanie opinii, punktu widzenia czy preferencji) jest uważana za brak pokory.  Pokora często jest zrównywana z pozbawionym kręgosłupa, szmacianym, samo potępiającym się, stale obserwującym siebie, ostrożnym, konserwatywnym duchem niższości.

Źródłosłów grecki, tapeinos, oznacza płaszczącą się, niewolniczą, tchórzliwą służalczość. Było to coś moralnie zasługującego na pogardę i niemal uniwersalnie uznawane za coś negatywnego. Arystoteles uważał to za pozytyw, lecz przyznawał, że trudno być człowiekowi pokornym. W klasycznej Grecji, pokora (w pozytywnym sensie) była zdefiniowana jako skromność: bezpretensjonalna nieśmiałość w przeciwieństwie do wielkoduszności (z greckiego słowa oznaczającego wielkość duszy). Wielu chrześcijan przyjęłoby taka definicję biblijnej pokory, lecz tak nie jest. Wielkoduszność (tu w zn. wielka dusza) to samoświadomość i nie zawiera w sobie koncepcji grzechu czy człowieka stającego przed świętym Bogiem. To cecha człowieka, który gardzi prawdziwą biblijną pokorą, ponieważ biblijna pokora uznaje swoje moralne zobowiązanie wobec Boga i jest zakorzeniona w Bożej świadomości: przekonaniu wobec Boga. Pokora nowego stworzenia to pewne siebie synostwo, praktykowane w wierze, na słowo Ojca.

Nowy Testament używa tego słowa sposób wyjątkowy w chrześcijańskim kontekście.  Nigdy, przed powstaniem chrześcijaństwa, żaden grecki pisarz  nie używał go tak. Poprawna biblijna definicja posiada głębokie poczucie moralnej małości przed Bogiem. Nowotestamentowa pokora nie dotyczy wielkości duszy, lecz małości duszy przed Bogiem i wielkiego zawierzenia Mu, dzięki temu, co zostało dokonane w Chrystusie.

Ostatecznym aktem biblijnej pokory jest pewna siebie wiara. Jest to odrzucenie zaufania w sobie i całkowite przekonanie w Bogu i Jego obietnicach. Brak zaufania Bogu, nie działanie zgodnie z Jego obietnicami, wychodzenie poza Jego Słowo, poza Jego łaskę i dary z powodu kompleksu niższości, niepewności, strachu, nieśmiałości czy czegoś innego niż psychologiczne niedopasowanie nie jest biblijną pokorą. Niewiele jest rzeczy bardziej obraźliwych i godnych pogardy w „chrześcijańskim życiu” niż sztuczna pokora generowana przez kontrolujących, skrupulatnych, behawioralnych moralistów.

Pokora nie ma nic wspólnego z zewnętrzną rezerwą, łagodną mową i brakiem osobistego psychologicznego zdrowia. Mnóstwo psychologicznych dysfunkcji maskuje się w kościele jak pokora.

J. Konrad Hölè ma taki cierpki wgląd w patologiczne funkcjonowanie kościoła:

Od nierozpoznania czegoś, co jest patologiczne, jest gorsze tylko myślenie, że potrzeba tego jeszcze więcej, aby nastąpiła zmiana.

(dosł.: The only thing worse than not recognizing something that is dysfunctional, is thinking you need more of it to produce change.)

Jeśli mamy błędną definicję pokory, to więcej tego nie pomoże nam ani indywidualnie ani w kościele jako zbiorowości. Bojaźliwi, niepewni i tchórze mają specjalną rezerwację w piekle wraz z wyszczególnioną grupą przestępców (Obj. 21:8).  Tacy zawsze będą uważać wiernych, odważnych i pewnych siebie za pysznych, aroganckich, a pewnie siebie i odważni zawsze będą oskarżani o brak pokory.

__________________

Jest to fragment książki “The Silent Killers of Faith” Stephena Crosby.  Copyright 2011 Dr. Stephen R. Crosby www.drstevecrosby.wordpress.com. Można kopiować, rozpowszechniać ten artykuł w celach niezarobkowych o ile ta uwaga o prawach autorskich jest w całości zamieszczona na wszystkich kopiach. O zgodę na wszelkie drukowane egzemplarze w celach komercyjnych należy kontaktować się z stephcros9@aol.com

 topod.in

Dlaczego biskup Eddy Long powinien być szczery

29 czerwca 20110

J. Lee Grady

Kościół ma dość kręcenia, zapierania się i spraw załatwionych za zamkniętymi drzwiami. Przywódcy muszą przejawiać pokorę i pokutę.

Kilka lat temu pewien duchowny z mojego miasta rozwiódł się a mnóstwo szczegółów jego umowy z żoną było przekazywanych w naszej prasie. Kiedy jednak rozwód został zawarty, nie pojawiło się żadne publiczne oświadczenie. Żona tego człowieka znikła ze sceny, jej zdjęcie z kościelnej witryny i nad sprawą zaległa cisza. Szast, prast, żadnych komentarzy.

Przesłanie: To nie wasza sprawa, co się stało między pastorem, a jego żoną. On jest namaszczonym posłańcem Bożym. Po prostu idźcie za nim.

Ludzie dwulicowi z całą pewnością nie mogą głosić bezkompromisowej ewangelii, a kłamcom nie można powierzać przekazywania nam prawdy.

 

Inny pastor z mojego miast zrezygnował z kazalnicy z powodu, jak to pokrótce wyjaśniono,  jakiejś „nierozwagi”, po czym okazało się, że miał romans ze striptizerką z Francji. Nigdy nie ustąpił z przywództwa, a żona ostatecznie rozwiodła się z nim. Dziś ten kaznodzieja pojawia się w chrześcijańskiej telewizji i nadal ma naśladowców.

Przesłanie: Namaszczenie jest tak ważne, charakter ma drugoplanowe znaczenie. Jeśli facet potrafi głosić takie kazania, że tynk ze ścian leci, wszyscy krzyczą a następnie uspokoić całe zamieszanie, to nie ma znaczenia jak prowadzi swoje osobiste życie.

W zeszłym miesiącu biskup Eddie Long z Atlanty, umówił się poza sądem z czterema młodymi mężczyznami, którzy oskarżali go o to, że używając prezentów, okoliczności w podróży i w pracy wciągnął ich w erotyczne relacje. Pastor 25 tysięcznego New Birth Missionary Baptist Church powiedział pod koniec zeszłego roku swemu kościołowi, że będzie walczył z tymi oskarżeniami, po czym w maju zgodził się na zapłacenie tym czterem mężczyznom jakiejś nieznanej kwoty pieniędzy, a warunki tej ugody zostały zapieczętowane. W oświadczeniu kościoła napisano, że umowa została zawarta, aby „zamknąć sprawę” i że zbór będzie teraz „szedł do przodu w planach jakie Bóg ma dla tej służby”.

Przesłanie: Sprawa zamknięta. Nigdy nie powiemy wam, co się stało. Tak naprawdę to nie ma żadnego znaczenia czy wasz pastor popełnił poważny grzech.

Czy tak właśnie należy prowadzić kościół? Nie sądzę. Nie uważa tak również biskup Paul Morton, założyciel Full Gospel Baptist Church Fellowship i dawniejszy kolega Eddie Longa. Morton upomniał Longa w swym ostatnim kazaniu i domagał się, aby Long wyjaśnił co się stało z jego oskarżycielami.

Morton nadał publicznie przesłanie do Longa z 19 czerwca, w którym powiedział: „Jeśli pokutowałeś, niech będzie to widać. Pokaż mi swoją pokorę. Tak nie może być, że pojawiasz się i nic nie mówisz. Powiedz mi cokolwiek. Nie powiedzą nam coś ci, którzy są wokół ciebie. Powiedz coś swemu kościołowi”.

Stawka tej sprawy jest ogromnej wagi: Czy pastor, który popada w poważny grzech, bądź jest o taki oskarżany, powinien zareagować publicznie i omówić oskarżenia? Czy ma być otwarty wobec swego zgromadzenia? Czy Biblia daje mu immunitet? Czy stanowisko chrześcijańskiego przywódcy pozwala na ukrywanie swoich upadków przed publicznym ujawnieniem?

W tym oszalałym świecie niezależnych charyzmatycznych kościołów, gdzie odpowiedzialność czasami jest traktowane jak nieczysty wyraz, niektórzy pastorzy uważają, że jeśli potrafią doprowadzić w niedzielne poranki ludzi do pokrzykiwania i mdlenia, daje im Boży Bilet Wolności od Więzienia za każdym razem, gdy popełnią jakiś ohydny grzech. Nie widzę jednak tego w Piśmie, a szczególnie wtedy, gdy czytam listę cech charakteru przywódców apostoła Pawła w 1  Liście do Tymoteusza. Zwróćmy uwagę na to:

Biskup/nadzorca musi być,.. bez nagany ” (3:2NASB). W tłumaczeniu Biblii Króla Jakuba jest tutaj „nienaganny/bez zarzutu” (blameless). Nie znaczy to, że przywódcy nigdy nie grzeszą, lecz oznacza, że ich akta są ważne. Greckie słowo anepilemptos znaczy: „bez zarzutu; nie podlegający krytyce”.

Innymi słowy: jeśli ktoś oszukał ludzi na tysiące dolarów, nie kwalifikuje się do służby, ponieważ jego reputacja będzie hańbą dla ewangelii. Chrześcijański przywódca nie powinien mieć nad sobą ciemnej chmury skandalu.

Biskup/nadzorca …  ma być mężem jednej żony” (3:2). Chrześcijanie do lat spierają się to czy ten wers dyskwalifikuje ludzi po rozwodzie. Bez względu na ten aspekt większość naukowców zgadza się z tym, że zwrot ten oznacza „mężczyznę jednej kobiety” – innymi słowy: seksualnie czystego. Kościelni przywódcy nie mogą być uwikłani w cudzołóstwo, wszeteczeństwo, homoseksualne afery, perwersję czy seks z małoletnimi. Koniec, kropka.

Biskup/ nadzorca … musi mieć również dobrą opinię u tych, którzy są poza kościołem” (3:7). Ponownie jest tutaj odniesienie do tego, że przeszłość przywódcy jest ważna. Jeśli wlecze ze sobą bagaż poprzednich małżeństw, nieślubnych dzieci, głośnych afer i kryminalnej przeszłości, nie ma czego szukać w służbie, jeśli tamte sprawy nie mogą być w pełni wyjaśnione.

Biskup … nie może być dwulicowy” (3:8). O ile Paweł przypisuje tę cechę biskupom, ja wspominam ją tutaj, ponieważ my, charyzmatycy, jesteśmy mistrzami kręcenia. „Dwulicowość” to z greckiego dilogos, co znaczy: „mówi jedno z jedną osobą, a co innego z drugą z zamiarem oszukania”. Brzmi znajomo? Ludzie dwulicowi z całą pewnością nie mogą głosić bezkompromisowej ewangelii, a kłamcom nie można powierzać przekazywania nam prawdy.

U Boga ma wystarczająco dużo miłosierdzia i przebaczenia dla nas wszystkich, jeśli Go zawiedziemy, lecz gdy upada przywódca, musi przejść przez upokarzający proces odnowienia, co wymaga pełnego wyznania, prawdziwej pokuty i chęci przyjęcia od innych kary oraz, w dobrym tego sensie, odstąpienia od kazalnicy do czasu, gdy będzie mu można znowu zaufać.

– – – – –

J. Lee Grady jest redaktorem pomocniczym magazynu Charisma. Ostatnio wydana jego książka to „10 Lies Men Believe” (Charisma House).

You can follow him on Twitter at leegrady.

 aracer